Anisia3 28.02.2007 17:52 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Lutego 2007 Dzisiaj wykonaliśmy kolejny krok w celu zamknięcia naszego domku. Zamknięcia dosłownie i w przenośni. Coby stan surowy otwarty zamienił się w surowy zamknięty trzeba wstawć drzwi i okna. Okna zamówione już dość dawno, a drzwi ani widu, ani słychu. Ba, okna to nawet pod koniec przyszłego tygodnia powinny byc montowane. Ale jak tu montowac okna jak nie ma drzwi? Jeszcze wezmą i dostaną nóg. Chyba teramin montażu przesuniemy. To się jeszcze zobaczy, jak przyjadą mierzyć otwór drzwiowy. Notabene jeszcze go nawet nie ma. Trzeba dopiero wykuć dziurę w ścianie. Ale właśnie wybraliśmy się na wycieczkę turystyczno-krajoznawczą do Srocka. Tak, tak. Szukałam drzwi w Łodzi i ceny zwalały mnie z nóg. Postanowiłam, że nie dam za nie więcej jak 2 tys. zł i koniec. No, może ciut więcej, ale naprawdę ciut. Niestety, drzwi drewniane, bez ponadstandadowych bajerów kosztują z reguły ponad 3 tys. zł. Już nawet upatrzyłam sobie drzwi w Leroyu. Całkiem ładne, drewniane, z owalną szybką i za sporo mniej, bo 2450 zł. Problem w tym, że panowie w sklepie coś nie mogli się doszukać atestów. Ani nie wiedzieli jaka to szyba, ani nie mogli się wypowiedzieć w sprawie okuć antywyważeniowych. Nic. Ale zamówiliśmy i tak. Przezornie nie wpłaciliśmy zaliczki. czekając na dalszy rozwój wydarzeń. w ubiegłym tygodniu były jeszcze targi budowlane, na które oczywiście wybraliśmy się. I nie wiem, jak to zrobiliśmy, że zatrzymywaliśmy się przy stoiskach z drzwiami gdzie chcieli za nie ponad 3 kPLN i to pod warunkiem, że jeszcze na targach wpłacimy im zaliczkę. Na szczęście inni forumowicze też bywają na targach i wynieśli z targów pełne reklamówki ulotek. Jakież było moje zdziwienie, gdy się okazało, że jedna z firm, przy której zresztą się zatrzymaliśmy, ma całkiem przyzwoite drzwi w ofercie. Za cenę również zupełnie do rzeczy. Tak więc jak dostałam namiary, wsiedliśmy w samochód i w drogę. Drzwi zostały zamówione. Spełniają wszystkie wymogi dla firm ubezpieczeniowych i kosztują mniej niż te w Leroyu. No tak, drzwi to jedno, a okna to drugie. Niby w przyszłym tygodniu mają być, a my mamy zły wymiar otworów w łazienkach. Trzeba je podmurować kilkanaście cm, żeby można było wstawić w standadowym rozmiarze. A dlaczego takie dziwne mamy otwory? Bo kierownikowi coś się pomyliło jak robił wymiary i dziury na okna są za wielkie. Chyba z kosmosu wziął te wymiary, chociaż on twierdzi, że brał typowe. Niby miało być szybko i prosto, bo ściany przyjeżdżają gotowe, a poprawek jak widac się nie uniknie. Dobrze, że chłopina przynajmniej nie robi problemów i jego chłopaki podmurują te okna. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anisia3 05.03.2007 11:35 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2007 Wiosna! cieplejszy wieje wiatr! Czuje się już wiosnę w powietrzu. Nic nowego pachniało nią z miesiąc temu, a co dopiero dzisiaj. Słońce świeci od rana i tak jakoś optymistycznie nastraja. A ja dzisiaj tak mało budowlano. Kilka dni temu byłam z moją Sarą u okulisty. Pani kolejną wizytę wyznaczyła nam pod koniec wakacji albo na początku roku szkolnego. - JAk Sara będzie szła do zerówki - powiedziała. Głośno wypowiedziana myśl jest taka jakby bardziej jasna i oczywista. Po prostu jest. Okulistka uświadomiła mi, że moje dziecko od września idzie do zerówki. Niezła mamusia ze mnie. Właściwie to jak o tym wiedziałam, ale jakoś tak odsuwałam tę myśl, bo przedszkolak jest takim fajnym dzieckiem. A uczeń już mniej? No jakoś tak chciałam, żeby to przedszkole trwało i trwało... Jak już została to zarówka głośno wypowiedziana, to znów mnie oświeciło, że musimy się spieszyć. Żeby Sara poszła do zerówki w nowym miejscu. Nie wiem, czy tam zerówka jest w przedszkolu, czy w szkole, ale nie chcę jej przenosić w środku roku szkolnego. Tak więc musimy z przeprowadzką zdążyc przed wrześniem. Chcialabym, żebyśmy już na lato zamieszkali w domku. Najpóźniej do końca lipca. I mamy wyścig z czasem. Po raz kolejny. Mój dziennik powinien nosić tytuł "Wyścig z czasem" albo mieć przynajmniej taki podtytuł. Bo toi już po raz trzeci od kiedy zaczęliśmy naszą przygodę z budową, będziemy ścigać się z czasem. Pierwszy raz to było przy zakupie dzialki. Wtedy szukaliśmy domu. Jednak nie znaleźliśmy, ale napatoczyła nam się ta działeczka. Trzeba było więc zdążyć z formalnościami przy zakupie przed moim porodem. Udało się. Potem był wyścig z załatwieniem legalizacji przyłącza wody. Tu niestety trafilismy na s.... w nadzorze budowlanym i ten spowalniał wszystko jak tylko mógł. Aż skończył mi się macierzyński. Wtedy wydał nam zgodę na użytkowanie czy jak to się tam zwie. Tak więc rozpoczęliśmy procedurę z pozwoleniem na budowę - wyścig nr 3. Panie w delegaturze nawet sprawnie to załatwiły, ale jako, że budujemy w granicy działki to i tak musiało się odleżeć dwa razy po 14 dni od momentu jak sąsiedzi dostaną zawiadomienia o naszej budowie. Czyli ja na urlopie, a później na zwolnieniu i jednocześnie wyścig nr 4 o kredyt. Dopóki mam udokumentowane dochody, bo jak będę na wychowawczym to już dochodów zero. I nici z kredytu. Znów cudem się udało. Teraz rozpoczynamy kolejną, mam nadzieję, że ostatnią gonitwę - nr 5. Musimy zdążyć do lata. A sporo roboty zostało. Ścianki działowe na piętrze, ocieplenie, okna, drzwi, taras przed wejściem do domu, podłogi i schody, przynajmniej kuchnia i jedna łazienka na górze oraz ze dwa pokoje, żeby jakoś dało się zamieszkać. Czy ktoś będzie za nas trzymał kciuki? [/url] Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anisia3 08.03.2007 22:06 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Marca 2007 Rzuciłam sobie okiem na licznik. Czytają. To miłe. Ale nie chcą gadać. No trudno. Może jeszcze kiedyś.... A dla tych co czytają, dzisiaj kolejny odcinek pt. OKNA. Tak. Są. Przyjechały i zostały w trzy godziny zamontowane. Bardzo jestem zadowolona. I z okien, i z firmy, w której je zamówiliśmy. Chociaż mamy jeszcze jedno do zamontowania, ale to w trochę późniejszym terminie. Okienka miały być dzisiaj o godz. 9. Bladym świtem - o 7.05 - dzwoni telefon. Nie bardzo przytomna odzywam się, a tu pan z Abateksu przeprasza, że o takiej porze, ale byliśmy umówieni na 9, a oni nie zdążą i pyta czy będzie w porządku jak przyjadą o godz. 11. Jakby powiedział, że dojadą o północy też bym się zgodziła, byle już tylko nic nie mówił i pozwolił dalej spać. Parę minut przed 11 odpaliliśmy samochód, czy raczej to coś co zwie się samochodem. Nie obeszło się bez kłopotów, bo mąż musiał pchać, żeby odpalił. Ale ruszyło. Po drodze wstąpliliśmy na stację benzynową dopompować kółko. Oczywiście bez wyłączania silnika, bo jak zgaśnie, to znów kłopot z zapaleniem i tak dotelepaliśmy się na działkę. Było coś koło wpół do dwunastej. Na działce stoi spory samochód, a w oknach zamontowane już wszystkie ościeżnice i dwa okienka nawet w całości. O takie. http://images21.fotosik.pl/62/0b177610691ac8fc.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anisia3 13.03.2007 21:24 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Marca 2007 Nigdy nie można przewidzieć, co wydarzy się na budowie albo w sprawach okołobudowlanych. Mieliśmy rano wpaść na dzialkę na chwilę i stamtąd pojechać zamówić drewno do domu. Podłogi, deski tarasowe, może podbitkę. Tylko, że wcześniej trzeba było oddać kołki do styropianu, bo te które kupiłam pękały przy wbijaniu. Nie dość, że nie na każdym składzie mają 20 cm, to jeszcze okazały się złe. Najeździliśmy się, ale w końcu znaleźliśmy. Na dodatek okazały się tańsze i to sporo, bo przy 600 sztukach, które musieliśmy kupić, byliśmy do przodu 44 zł. Jak już dowieźliśmy kołki na budowę, to chłopaki przywitali nas wyliczeniami ile brakuje styropianu na cokół, kleju, oprócz tego dobrze by było od razu zaopatrzyć się w folię i taśmę, żeby osłonic okna przed tynkowaniem. No nic. Skład na szczęście mamy niedaleko, zostawiliśmy auto i przy pięknym słoneczku zrobiliśmy sobie spacer. Juz wiadomo, że do Inowłodza po drewno raczej nie uda się dojechać, bo dochodziła 13, a przecież trzeba odebrać dziecko z przedszkola przed 17. Moglibysmy się nie wyrobić. Wycieczkę nie całkiem turystyczno-krajoznawczą do Inowłodza przełożyliśmy na jutro. A tak wypadła nasza dzisiejsza inspekcja na budowie. śmieciarstwo poprzedniego właściciela poza niewątpliwie wielopma wadami, bo musimy cały ten syf uporządkować, ma jednak zaletę. Stalowe tregry, na których będzie taras, mamy za darmo. A to zaczątki tarasu nad garażem, przy wejściu do domu. http://images21.fotosik.pl/76/ab44eb666943163b.jpg Prawda, że mamy gustowne drzwi wejściowe? Jak już wyjechaliśmy z działki to dojechali nawet panowie od pomiarów tychże drzwi. Na szczęście poradzili sobie. Chłopaki pokazali im co trzeba i po krótkiej konsultacji telefonicznej: prawe czy lewe, pomiary zostały zakończone. Kiedy kupowaliśmy działeczkę półtora roku temu, urzekł nas spokój w okolicy i ogród na naszej ziemi: drzewka owocowe, trawa, wprawdzie po pas, ale jednak zielona. A oto widok, który można zastać teraz. http://images22.fotosik.pl/48/e825c77ea36ff3f6.jpg Pobojowisko jak po wojnie. Ziemia zryta przez ciężki sprzęt. Walające się śmieci jeszcze po poprzednich właścicielach i nasze materiały budowlane. Te ostatnie na szczęście znikają w dość szybkim tempie. A potem jeszcze się znajdują. I to tam gdzie byc powinny. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anisia3 16.03.2007 19:07 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Marca 2007 Domek się ociepla. Co dzień słyszymy, że brakuje a to 10 metrów kw takiego styropianu, a to 5 m kw cieńszego. O kołkach juz nie moge słuchać, bo znów okazalo się, że sa za krótkie, ale tym razem to wina mojego męża, któremu pomyliły się wymiary tych na cokół z tymi na ściany. No i musiał je wymienić. Teraz już jeżdzi po nie szef. Tak domek wyglądał dzisiaj. http://images20.fotosik.pl/134/a3a615bac77b636b.jpg W ogóle to zaczynam sie załamywać, bo policzyliśmy dotychczas wydane pieniądze. No, żeby nie wiem jak liczyć, to nie wyrobimy się z kasą, a wydatki właśnie się zaczynają. Tu sto, tam dwieście, gdzie indziej 3 tysiące. Nie wiem, jak będziemy mieszkać. Pewnie jak sporo psycholi obecnych na forum. Zwłaszcza tych z wątku: jak długo można mieszkać w niewykończonym domu? Od kilku dni intensywnie rozglądamy się za parapetami zewnętrznymi. Trzeba je położyć przed tynkiem. Świat napradwę zwariował. Już nie tylko chore są ceny budowlanki, ale w ogóle proporcje między różnymi materiałami stanęły na głowie. Z powodu kosmicznych cen stali mamy na dachówkę a nie blachę. Właściwie to należy się cieszyć, bo zawsze dachówka to dachówka. Dzisiaj znowu szok. Parapet klinkierowy wcale nie będzie droższy niz blaszany. A jeśli już to chyba nie więcej niż 5 zł. W Abateksie, skąd mamy okna, twierdzą, że mają najtańsze parapety w mieście. Oczywiście te blaszane. Metr bieżący parapetu kosztowałby nas u nich 20 zł, klinkieru łącznie z zaprawą około 17 zł. Dochodzi oczywiście koszt robocizny, ale w tym wypadku chyba nawet nie ma się nad czym zastanawiać.[/img] Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anisia3 20.03.2007 15:06 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Marca 2007 I znowu mnie cholera bierze. Zabrakło 25 m kw styropianu na elewację. Dlaczego? Bo kierownik sie pomylił. Pewnie nie policzył jednej ściany, tak to mniej więcej wychodzi. Kłopot polega na tym, że dwa tygodnie temu styropian był bez problemu. Ale to było dwa tygodnie temu. Dzisiaj facet u którego zamawiałam styropian, notabene producent, sam stwierdził, że zastanawia się, czy nie wstrzymać swojej budowy, bo ma stan surowy zamknięty, ale wszyscy poszaleli, nic nie ma, a ceny galopują. - Chyba znowu ruszę jak to wsyztsko się uspokoi - powiedział. A co ja mam zrobić jak gnieździmy się w dwóch pokojach wynajętego mieszkania? Nie wiem, co robić. W żadnym składzie nie mają takiego styropianu, bo to nietypowa grubość - 15 cm. Dlatego, że mamy cienkie ściany. Taki jest tylko na zamówienie i trzeba czekać około trzech tygodni. Wściekła zadzwoniłam do kierownika. Powiedział, że będzie działał. Tyle, że chłopaki, którzy u niego pracują już kilka lat, pokiwali głowami i stwierdzili, że Waldek załatwi, ale pewnie za miesiąc. Za miesiąc to sama sobie załatwię. No i co ja mam zrobić. Przecież zaraz oszaleję. Na dodatek za kilka tygodni to ten styropian będzie i ze trzy stówy kosztował, bo wszyscy powariowali. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anisia3 24.03.2007 17:57 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Marca 2007 Kupiliśmy wczoraj klinkier na parapety. Okazało się, że wcale nie wychodzi po 17 zł za metr. Nie wiem jak temu facetowi ze składu to wyszło, bo nam wyszło dokładnie dwa razy więcej, ale cóż. Może do szkoły nie chodził? Wklejam fotki okna dachowego specjalnie dla 11małgosia. Niestety, jakość fatalna, ale nie wiem jak zrobic dobre zdjęcie pod światło. http://images21.fotosik.pl/104/f7c828eecb121b5b.jpg A to nasz parapet. Sławek, jeden z chłopaków, układał już od rana. http://images20.fotosik.pl/160/985ebaae352d641a.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anisia3 24.03.2007 20:07 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Marca 2007 Jak słusznie zauważyła tynia nie pokazałam projektu domku. Tak więc przywołana do porządku, już naprawiam błąd. Nie mam skanera, więc wklajam zdjęcia. Pierwszy rzut parteru. Obawiam się, że wymiary pomieszczeń nie dadzą się odczytać. Ale zawsze coś widać. http://images20.fotosik.pl/161/784851e1bd8235c6.jpg I rzut poddasza. http://images20.fotosik.pl/161/5a3cfceff4e3d227.jpg Oczywiście w projekcie nastąpiły zmiany. Powiększyliśmy łazienki na górze o jakieś 40-50 cm kosztem naszej sypialni (to ten pokój z dwoma oknami dachowymi). Sypialnia moim zdaniem i tak jest ogromna, mimo zabrania kawałka powierzchni. Poza tym zrezygnowaliśmy z drzwi do spiżarki z korytarza. Zostały tylko z kuchni i są przy samej ścianie, a nie pośrodku. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anisia3 31.03.2007 20:52 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Marca 2007 Ostatnie kilka dni nic innego nie robiliśmy tylko jeżdziliśmy po sklepach i składach. A to znów zabrakło kleju do siatki juz chyba z dziesiąty raz a to trzeba było dokupić dwie paczki styropianu a to zamówić tynk, bo zdecydowaliśmy się jednak tynkować teraz. Dwa dni szukaliśmy podbitki. O drewnianej trzeba było zapomnieć kupiliśmy winylową. W internecie znalazłam podbitkę Boryszewa, tańszą o 4 zł na metrze od Royala. Zadzwonilam do Sochaczewa, podali namiar na najbliższy skład - w Zgierzu. Mąż pojechał, zamówił, zapłacił i wczoraj przyjechała. Jeszcze chcieli przesunąć przywóz na dzisiaj. A chłopaki dzisiaj naciągali tynk. Na montowanie listew raczej nie byłoby szans. Na szczęście podbitka dojechała na czas i wczoraj je zamontowali. Rano, czyli po 11 zebraliśmy się do wyjazdu na działkę, bo w południe umówieni byliśmy ze stolarzem od schodów. Chłopaki już otynkowali pół domu i szykowali się do ściany szczytowej. Tak wyglądali przy robocie. Całe dwie ekipy Waldka. http://images21.fotosik.pl/131/288a657d0364d22b.jpg Szurali i szurali tymi pacami. Żeby usłyszeć, co ktoś mówi, trzeba było głośno krzyczeć. Tak więc mamy większą część domku otynkowaną. Tynk Caparoll, kornik z najdrobniejszym ziarnem czyli 1,5 mm. Na to pójdzie farba silikonowa. Ale ostatecznego koloru jeszcze nie wybraliśmy. Mamy na to parę dni. Muszę podliczyć dotychczasowe wydatki, ale nie mam już siły brać się za to. I szczerze mówiąc zaczynam się tego bać. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anisia3 03.04.2007 08:22 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Kwietnia 2007 Wczoraj przywieźli nam rynny Trzeba juz było je założyć, oczywiście te rury w dół, bo na dachu to mamy zrobione razem z dachem, żeby deszcz nie zniszczył elewacji. Któregoś dnia lało jak z cebra, dom juz ocieplony i założona siatka z klejem i na to wszystko leje sie woda strumieniem z dachu. Teraz jak mamy juz tynk to szkoda by było. No więc przywieźli rynny, wszystko super, a dzisiaj rano dzwoni Sławek i tak: trzeba dokupić 8 złączek do rynien bo kolanka, które mamy są niedobre. Skończyli ze stryropianem, którego codziennie brakowało albo dla odmiany kleju do siatki - też po worku czy dwóch dowoziliśmy - to zaczęło się co innego. Rynny to nie wszystko. Brakuje podbitki 9 metrów. A to akurat liczył Sławek. I kawałka startówki do podbitki. Nie mam już siły. Czy to się nigdy nie skończy? Na dodatek nie mogę znaleźć stolarza, który by nam zrobił schody. Albo trafiam na takich, co nie mogą wziąć wymiarów dopóki nie ma docelowych podłóg (gdyby wszyscy tak chcieli czekać z każdym wymiarem, to budowa trwałaby 10 lat), albo mają ceny z kosmosu. W sobotę był u nas stolarz, wymierzył, chcieliśmy schody pełne samonośne i po wstępnym rozeznaniu na forum wychodziło, że takie będą kosztować około 7 tys. zł. A ten rzucił cenę 8,5 tys i to jeszcze za schody ażurowe. Niestety, schody to taka rzecz, że nie da się tego zrobić samemu Chociaż są tu na forum tacy mistrzowie, co wkurzeni na wyceny fachowców sami zbudowali schody. Ale tego akurat mój mąż się nie podejmie. Może i dobrze, w końcu będą po nich biegać dzieci. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anisia3 05.04.2007 19:48 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2007 Wszystkim, którzy czytają mój dziennik życzę spokoju i radości, rodzinnego nastroju oraz oczywiście smacznego jajka. I prezentów, które przyniesie zajączek, tak dużych, żeby zając nie mógł ich unieść.Wesołych Świąt!http://kartki.onet.pl/_i/d/easter08.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anisia3 11.04.2007 17:59 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Kwietnia 2007 Dzisiaj mi trochę lepiej, ale wczoraj jak wróciłam z budowy to chciało mi się płakać. Takie fajne sufity sobie wymysliliśmy na poddaszu i figa z makiem. Tak to przynajmniej wczoraj wyglądało. A wymyśliliśmy sobie, że zostawimy na wierzchu kleszcze. Wełna będzie nad kleszczami, tylko w korytarzu i łazience sufity będą ciut obniżone i tam nie zależało nam na pokazywaniu drewna. Tak sobie myśleliśmy, że kleszcze ładnie się wyszlifuje, zabejcuje na ładny, ciepły kolor. Od spodu nabije się deski, żeby tworzyło coś na kształt pełnej krokwi. Będzie pięknie. No i właśnie wczoraj do pracy przystąpili karton-gipsiarze, przykręcili listwy startowe do jednego kleszcza w naszej sypialni i... różnica poziomów jest 2 cm. Widać gołym okiem. I teraz tak: jak będą tryzmać poziom desek, to sufit będzie krzywy, a jak poziom poziomu to w niektórych miejscach kleszcza zniknie nawet połowa. Cały urok belek na wierzchu znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Co to za belka, którą ledwo widać? W dfomu burza mózgów. Już prawie skłonni bylismuy zrezygnować z odkrytych kleszczy i zrobić równe, tradycyjne sufity Szkoda roboty i straconej powierzchni nad pokojami, bo skoro wełna nie musi być nad kleszczami, to tam można było zrobić dodatkowe nieużytkowe poddasze z graciarnią. No i nie będzie drewna na wierzchu, a tak mi się ten pomysł spodobał. Kiedy zrobili dach, wyglądało całkiem ładnie i równo. Zadzwoniłam do znajomych, którzy mają widoczne belki na poddaszu. O, jka dobrze, że są ludzie, którzy budowali przed nami i czasem mają podobne pomysły. Leszek szybko naprowadził mnie na właściwy tor myślenia. - Spokojnie, drewno budowlane, to wiesz, nie jest zbyt piękne, nieobrobione. Pewnie jak byś wcześniej o tym pomyślała, to zamówilibyście inne deski, ale musisz przyzwyczaić się do tego, że w trakcie budowy różne pomysły przychodzą do głowy w ostatniej chwili. W każdym razie oni zrobili tak: te surowe kleszcze i belki, bo też je mają co ileś tam krokwi, obłożyli ładnymi deskami, coś na kształt korytka. Poziom reguluje się wtedy tymi ładnymi dechami, a co jest w środku, to przecież nikogo nie obchodzi czy dwa cm "w tę czy we wtę". Kamień z serca mi spadł. Belki na suficie będą. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anisia3 14.04.2007 22:15 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Kwietnia 2007 Karton-gipsiarze pracują. Nawet całkiem sprawnie. Tylko musieli po dwóch dniach pracy zdejmować folię w jednej łazience. Do ich obowiązku należy położenie drugiej warstwy wełny - 5 cm. Oczywiście tylko na skosach i w łazienkach, bo w pokojach tzn. nad pokojami rozwiniemy ją sami na górze nad położoną już 15, bo przecież belki mają być widoczne. Przyjeżdżam dwa dni temu po poludniu na budowę, a tam folia ułożona pod pierwszą warstwą welny. Chyba z 10 razy mówilam, że tu sufity będą obniżone i wełnę kładziemy tradycyjnie. Ale gdzie tam. Przymocowali stelaże i przyczepili folię, a wełny 5 nie. Dzwonimy do nich imówię, że mają robić od nowa, a oni coś tam zaczynają mętnie tłumaczyć, że tak się robi. Na drugi dzień rano folia już była zdjęta, ale panowie nadal usiłują mnie przekonać, że dobrze zrobili, zawsze tak robią i nigdy reklamacji nie było. Folię według nich układa się między warstwami wełny. A ich kolega to tak robi od 28 lat i oni od niego się uczyli. Wściekła jak nie wiem, powiedziałam, żeby się doszkolili i poczytali może trochę. Oni nadal przekonani, że mają rację. A ja, że to mój dom i mam być po mojemu. Panowie lekko zdenerwowani zapytali jak mają przyczepić w takim razie folię. Uświadomiłam ich, że jest coś takiego jak taśma dwustronna. Poprosli, że by im przynieść. No nie miałam wyjścia jak przespacerować się do składu. Na szczęście blisko. I przyniosłam im 6 rolek. Dzisiaj mordowali się z wełną na klatce schodowej. Dobrze, że jeszcze nie wyjechali chłopcy od elewacji, to przynajmniej rusztowanie było do wykorzystania. Tego to im nie zazdroszczę, bo rusztowanie stoi na dechach, opartych na 3 centymetrowym wystającym kawałku ściany fundamentowej a z drugiej strony na stropie na parterze. Pod sobą mają jakieś 6 metrów w dół. Jakby spadali to na betonowe schody do garażu. Raczej niewesoło by było. Dzisiaj zawiozłam im prezent - płytę dodaną w tym miesiącu do "Muratora" na temat wykańczania poddasza. Poradziłam, coby opatentowali swój sposób ocieplania. Spotkalam się też z panem od instalacji CO i wod. - kan. Zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Ciekawe czy w poniedzialek jego wycena też się do takowego przyczyni? Nasz gazownik, wcześniejszy, mnie wkurzył, bo już trzeci tydzień robi wycenę. A miał zaczynać instalacje po Świętach. Jak ja mam serdecznie dosyć wszystkich fachowców. I ich terminów. [/url] Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anisia3 19.04.2007 20:38 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Kwietnia 2007 Taka refleksja mnie dziś naszła: że my budujący to nie wiemy czego chcemy. Wściekaliśmy się na chłopkaów jak musieliśmy im co dzień dokupować po wokrku kleju do siatki albo do styropianu. Wściekaliśmy się na jak zabrakło kleju do bk. Tu właściwie nie na nich tylko na skład, który za mało wyliczył. Ale chłopaki później też źle wyliczyli, bo parę dni temu zabrakło mężowi kleju do wymurowania malutkiej ścianki między kuchnią a spiżarnią. Kleju zabrakło ponad tydzień temu, ale nie mamy go do dziś, bo w najbliższych dwóch składach zabrakło. A, zapomnialam o styropianie, którego zabrakło całkiem sporo, bo około 10 m kw. Też szlag nas trafiał. O mało nie zabiliśmy chłopkaów, jak okazalo się, że skończyła się podbitka i trzeba dokupić dwa panele czyli 2 m kw. Wściekaliśmy się, bo to oni liczyli. No to jak wyliczyli? Ciągle musimy czegoś dokupować. Ale jak wczoraj mąż odkrył w kącie dwa pudełka klinkieru, to dopiero nas trafiło. Sprawdzamy - wszędzie parapety zrobione, nigdzie nie brakuje płytki, a dwa pudełka leżą. No i jak wyliczyli? Ano właśnie. Tak źle i tak niedobrze. Dziś na dodatek okazało się, że w starym domku nie wszędzie są wylewki. Byliśmy przekonani, że są zrobione po całości. Tymczasem mąż wywalal stare progi i okazało się, że pod płytkami, które mieli w korytarzyku jest wylewka, ale pod wykładzinami w starej kuchni i pokoju nie ma. Na deski przybita jest płyta wiórowa i na tym były wykladziny PCV. Tam gdzie byla kuchnia, będzie wejście i wiatrołap. To jedyne miejsce w domu, gdzie położymy kafle. I nie wiadomo, co zrobić zrywac wszystko do zera, czy przyklejać na płytę wiórową? Starej chałupki raptem 30 metrów, a ciągle z nią problemy. I pomyśleć, że chcielismy kupić starą chałupę do generalnego remontu. To byłby dopiero dramat. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anisia3 04.05.2007 21:09 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Maja 2007 Uuuu, ależ dawno mnie tu nie było! Tymczasem u nas sprawy budowlane w ciągu ostatnich dni zeszły na dalszy plan i dopiero dzisiaj jakoś pomału wracamy do budowlanego świata. A to za sprawą wypadku, który zdarzył się w poniedziałek, 30 kwietnia. Najechał na nas na skrzyżowaniu facet. Mieliśmy zielone światło, droga pusta, bo ludize powyjeżdżali na długi weekend i nagle trach! Czuję potworny ból w brzuchu, nie mogę oddychać, z tyłu Sara zaczyna przeraźliwie krzyczeć. I w ogóle przez moją głowę przelatują myśli: jak to? co się dzieje? przecież mieliśmy zielone, chyba mieliśmy zielone, nie zauważyłam czerwonego. Mąż prowadził, ale zawsze jakoś obserwuję drogę, nawet jak siedzę na miejscu pasażera. Naraz dookoła siebie widzę tłum ludzi, mąż krzyczy, żebym zabrała dzieci, a ja nie mogę złapać tchu i ten ból w brzuchu. Chyba zorientował się, że mu nie pomogę, wyciągnął dzieci z auta, ktoś podszedł próbował otworzyć drzwi z mojej strony, ale się nie dało. Tamten samochód wjechał właśnie w moje drzwi, uderzając częściowo w słupek między przednimi a tylnymi drzwiami. Może dzięki temu nic mi się nie stało. Słyszę jak facet, który w nas walnął twierdzi, ze to on mial zielone. Kilka osób krzyczy na niego. Podeszła do nas kobieta, która jak się okazalo, jechała za nami i zdążyła wyhamować, żeby nie uderzyć w jego samochód już po tym jak on trafił w nasz. Sama zgłosiła się na świadka. W niej cała nadzieja, bo ten baran nie przyznaje się do winy, nie przyjął mandatu, bo... jest kierowcą zawodowym i nie mógl tak się pomylić. Tak więc ostatanie kilka dni to wizyty w przychodni, na pogotowiu i budowa jakoś odpłynęła. A wcześniej... oj nie wiem, czy nie psowodowałam, że hydraulik, który u nas pracował przy centralnym ogrzewaniu nie zrezygnował z pracy. Było to tak. Pojechałam zobaczyć jak idzie karton-gipsiarzom. weszłam na górę i krew mnie zalała. Faceci, którzy twierdzą, że są super i na tej robocie się znają po raz kolejny robią coś nie po mojej myśli i jeszcze mnie przekonują, że tak się robi wszędzie. A chodziło tym razem o obróbkę okien dachowych. Zamocowali płyty prostopadle do okien, a nie tak, że górna krawędź jest równoległa do podłogi a dolna prostopadła. W ten sposób ograniczyli nam ilość wpadającego do pokoju światła. Noooo nie! Jak się zdenerwowałam to już nie mówiłam cicho. Wygarnęłam im wsyztstkie błędy, kazałam poprawiać, bo za coś takiego nie zapłacę. A jeden do mnie, że w takim razie oni poproszą o nowe profile. Tego jeszcze brakowało, żebym płaciła za ich błędy! Jak źle zrobili to niech poprawiają i sami kupują materiał skoro część zniszczyli. Jak już wspomniałam dosyć głośno zrobiło się na poddaszu a oni jeszcze wyłączyli radio jak ja zaczęłam krzyczeć. Efekt był taki, że jak zeszłam po naszych pseudoschodach, skonstruowanych przez mojego męża na czas budowy, to dwaj hydraulicy na dole stali na baczność. Oczywiście w tej wściekłości ryknęłam na nich, że wszystko sprawdzę i wyszłam na chwilę z domu, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Jak się na drugi dzień okazało właśnie wtedy jeden z hydraulików był w pracy po raz ostatni. Jak wyszłam na dwór, to przypomniałam sobie, że od około dwóch miesięcy wożę (hm, dziwnie wygląda to słowo), tak więc mam w samochodzie kartkę papieru formatu A4 z napisaną złotą myślą budowlaną. Jednym z kilku wspaniałych praw, którego nauczyłam się właśnie na tym forum: 100 proc. wynagrodzenia należy się za 100 proc. wykonanej roboty, 100 proc. jakości i w 100 proc. dotrzymanym terminie. Przyniosłam kartkę, przykleiłam na starych drzwiach i uprzedziłam wszystkich obecnych, że będę się tego trzymać. Dla rozładowania atmosfery wkleję zdjęcie, wykonane już ładnych kilka dni temu skrzynki do rozdzielaczy na parterze. Jest sliczniutka i pięknie mieści się w ścianie. Niestety, na poddaszu będziemy mieć skrzynkę natynkową, bo nie da się w cienkie ściany wstawić takiej. http://images20.fotosik.pl/304/ee64abde241eea96.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anisia3 08.05.2007 16:48 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Maja 2007 Jestem już po rozmowie z panem hydraulikiem, który usiłował naciągnąc mnie na dodatkowe 500 zł za włożenie rury kwasoodpornej do komina. Nastawiłam się bojowo juz wczoraj. Nawet przygotowałam sie psychicznie do tego, że będę szukać nowego hydraulika, który skończy robotę, bo jak facet się nie zgodzi, to powiem mu "do widzenia". Koleżanka akurat mi się napatoczyła to zawiozła mnie z Piotrusiem na działkę. Przy otwieraniu drzwi wpadł mi cały zamek do środka wkładka jest trochę za mała i lata. No i klapa. Deszcz pada, stoimy przed domem i mokniemy. Włamywacz ze mnie żaden. Mąż przez telefon udzielał mi instrukcji jak wygiąć gwóźdź i zrobic z niego wytrych, żeby dobrać się do zamka. Oczywiście nic mi z tego nie wyszło, ale przyjechał hydraulik. Postanowiłam rozmowę o rurze odłożyć na później i poprosiłam o pomoc w otwarciu drzwi. I... udało mu się. Jak zwiedziliśmy pomieszczenia z wodą, to powiedziałam, ze nie zgadzam się na płacenie dodatkowo za zamontowanie rury. A pan mówi: dobrze. Jak się umówiliśmy, to niech tak zostanie. Oniemiałam na chwilę, bo byłam przygotowana na jakieś trudne rozmowy. Pomijam fakt, że szukał chyba głupiego co bez gadania lekką ręką wywali kilkaset złotych. A nuż się uda. Ale niech w takim razie kończy tę robotę, nie trzeba będzie szukać następnego fachofffca. Zapomniałam chyba podziękować Agduś od której dostałam namiar na stolarza od schodów. Fajny góral. Przyjechał do nas, pomierzył. Nie okazał się być rewelacyjnie tańszy od stolarza z okolic. Różnica w cenie to 500 zł, ale ten zrobi nam schody ze spocznikiem, takie jak miały być. Jest spora klatka schodowa i spokojnie się tam zmieszczą, a facetowi, który początkowo mial robić schody jakoś ten spocznik nie leżał. Namawiał nas na schody zabiegowe. One rzeczywiście wyglądają ładnie, ale wygodne nie są. Co innego jak ktoś ma schody na poddasze wychodzące z salonu, ale przy osobnej klatce schodowej? A my po tych schodach będziemy przecież chodzić po kilka razy dziennie, przez wiele lat. No i materiału też idzie na takie ze spocznikiem trochę więcej. Nie tylko na spocznik, ale te 5 czy 6 stopni zabiegu trzeba dodać w normalnych schodach. Dodatkowo góral zrobi nam dechy, którymi obłożymy kleszcze na poddaszu. Oczywiście za materiał musimy zapłacić, ale przywiezie docięte, wyheblowane. Nie trzeba będize już latać za tymi dechami. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anisia3 17.05.2007 13:02 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Maja 2007 Śledzą nas czy co? Taka myśl mnie najszła, że chyba nas śledzą różne firmy. Pół biedy jak tylko firmy, ale w firmach pracują ludzie, a ludzie są różni. Ale zdanie skonstruowałam A chodzi o to, że dzisiaj na priva znów dostałam ofertę skorzystania z usług jakiejś firmy. Tym razem zajmującej się ogrzewaniem. A ze dwa miesiące temu ktoś inny przysłał mi informację na temat zakładania alarmu. Z jednej strony to dobrze, że to firmy szukają klientów, chociaż na forum osotanio tyle sie mówi, że z tym jest coraz gorzej. Ale z drugiej strony trochę to niepokojące, że ktoś śledzi każdy nasz ruch. Jakoś tak poczułam się trochę niepewnie. Powiedzcie, czy was też nękają różnymi ofertami, czy ja może jakaś przewrażliwiona jestem? [/url] Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anisia3 21.05.2007 17:28 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Maja 2007 Ciagle jestem pod wrażeniem forumowego spotkania. To naprawdę wyjątkowe forum i wyjątkowi ludzie. Ale nie będę tu powtarzać tego, co napisałam w zupełnie innym wątku. Czy ktoś przebudowywał nowy, jeszcze nieskończony dom? Już nie wiem co o tym myśleć. My chyba jednak jesteśmy nienormalni. Wydawało się, że zastanowiliśmy się nad różnymi rzeczami, że wiemy czego chcemy... A jednak nie do końca. Wzęłam dziś miarkę na budowie, bo jakoś wydawalo mi się, że nie zmieści się lodówka. Tzn. do kuchni wejdzie albo lodówka, albo piekarnik w słupku. Ponieważ wymyśliłam sobie, że musi być w słupku, stylizowany na stary piec. No i... rzeczywiście nie wejdą obydwie rzeczy. Kuchnia po postawieniu ścianki oddzielającej spiżarnię zrobila się tak mała. No gorzej niż klikta w blokach. I co robić? Burza mózgów wspólnie z mężem. Mierzymy, wyliczamy. Kicha. Jak by nie patrzeć - jedno i drugie się nie zmieści. Zabraknie kilku centymetrów. Zadzwoniliśmy po naszego przyjaciela, który niedaleko robi wykończeniówkę. Irek popatrzył i stwierdził, żęby jednak wywalić w diabły ściankę. Tak więc nie będziemy mieć spiżarni przy kuchni. Dobrze, że mąż chociaż nie wylał nadproża nad drzwiami. Tak z tym zwlekal, bo ścianka postawiona gdzieś do wysokości 2 m, że doczekal się "niewylewania" A tak chcialam mieć spiżarnię przy kuchni. Ale robić sobie kuchnię wielkości 6 m kw w domu to chyba jednak głupszy pomysł. Wprawdzie stół będzie w salonie, gdzie jest dla niego przewidziane miejsce, ale mimo wszystko, byłoby ciasno. Spiżarnia - po chwili namysłu - a wlaściwie to nie wymagalo to w ogole namysłu, bo jedyne miejsce gdzie można ją umieścić, będzie pod schodami do garażu. Z jednej strony to nawet lepiej, bo dużo chłodniej tam będzie. Jest nieco poniżej powierzchni gruntu. I wyjdzie nam większa niż przy kuchni. Może to i lepiej. Tylko dlaczego nie można wszystkiego dobrze wymyślić od razu? Właściwie to od momentu jak stanęły ściany, ja ciągle mam jakies nowe koncepcje. Gdyby nie było za późno, to pewnie przebudowałabym ten dom gruntownie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anisia3 23.05.2007 17:22 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Maja 2007 Myślalam, że jak każę naszym paprokom od karton-gipsów umyć uackane farba okna i trochę dachówek, bo jeszcze leżą na poddaszu od momentu układania ich na dachu, to mnie wyśmieją i powiedzą, żebym poszła w diabły. Tymczasem wczoraj jeden powiedzial, że podjedzie Rzeczywiście jak dzisiaj przyjechałam to na górze stało wiaderko z wodą, dachówki były przetarte. Trudno to nazwac myciem, ale przynajmniej farby na nich bylo. Gdyby chociaż trochę myśleli, to przykryliby je folią z opakowania wełny mineralnej. Wala się ta folia po podlodze, ale gdzieżby tam wpaść na pomysł, żeby przykryć okna i dachówki? Czy naprawdę ci fachowcy muszą być tak bezmyślni? Koniec końców jeden paprok przyjechał i coś tam umył. Za to mój mąż przestal się dziwić takim gigantom jak kodi gdynia, który sam wybudował dom. Stwierdził, że jak się zrobi samemu, to wcale nie jest gorzej, a często nawet o niebo lepiej. Gorzej tylko z czasem. Właśnie teraz ze szwagrem przygotowują, a może już wylewają wylewkę w wiatrołapie. Jak układali tam rury do co i wody to trzeba było zerwać starą posadzkę. Okazało się, że nie ma tam wylewki tylko dechy na stalowych tregrach i do tego przymocowana płyta wiórowa. Dechy zdrowe i nawet mieliśmy je z powrotem położyć i dać nową płytę OSB. Ale jednak będzie nowa wylewka. Nie ma tego dużo, raptem 12 m kw. Między tregry został wsypany gruz, na to pójdzie wylewka i już. Gruz po to, żeby wylewki nie dawać 12 cm, a może i więcej, tylko ze 4. Ach, i dzisiaj dostaliśmy pismo z PZU, że wycenili nasze auto na 3 tys. zł. Z czego chcą nam wypłacić 2200 zł, bo resztę możemy sprzedać za 800 zł. Na polisie mamy wartośc 5 tys. zł więc się odwołaliśmy. Zobaczymy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anisia3 25.05.2007 19:59 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Maja 2007 Ciemno się już zrobiło, a mój mąż szaleje na działce. Nad ranem pojechał zacierać wylaną wczoraj wylewkę w wiatrołapie. A że zabraklo mu zaprawy i został kawałek mniej więcej metr na dwa, to musial zamówić jeszcze i późnym popołudniem pojechał kończyć. Wróci pewnie ostatnim autobusem. Och, taka bieda bez samochodu, że aż trudno to opisać. Dopiero jak go zabraknie to widać jak człowiek uzależnia się od tego blaszanego pudla. My na dodatek mamy kawał drogi na działkę, chociaż budujemy się jeszcze w granicach miasta. No, ale miasto nie takie małe. Ja też musiałam podjechać dzisiaj. Dobrze, że udalo mi się zostawić Piotrusia z mężem. To sobie chłopaki po południu pospaly trochę, a dziewczyny pojechały na działkę. Trzeba było zapłacic Waldkowi za drewno, bo tydzień temu jego chłopaki odbierali nam belki wyheblowane przez stolarza. Belki jechały aż z Brzezin, bo już nie szukalam stolarza tutaj, tylko jak Waldek dał namiar na skład drewna i stolarza, u którego sam często zamawia różne rzeczy, to skorzystałam i już. Belki są potrzebne na zadaszenie tarasu przy wejściu. tak więc dla wzrokowców mam dzisiaj wreszcie jakąś fotkę. Wprawdzie nie będzie to daszek w całości, tylko dopiero konstrukcja, ale zawsze coś tam widać. I widać , jak chłopaki pracują. http://images20.fotosik.pl/388/1cbd6a0050cde69f.jpg Jutro będą kłaść dachówkę. Przez ostatnie kilka dni był brat mojego męża. Pomagal Tomkowi porządkowac działkę. Coś tam widać, ale żeby był porządek to bym, nie powiedziała. Nie dlatego, żeby się obijali. Po prostu w głowie się nie mieści, że po budowie, a właściwie w jej trakcie, tworzy się tyle śmieci, gruzu i nie wiadomo czego jeszcze. No i wynieśli trochę rupieci z garażu. Oczywiście jeszcze nie wszystko, ale znów będzie sporo złomu do sprzedania. A przypomnę, że dwie tony już wywieźliśmy. Już nie wiem jak nazwać to co robił na tej dzialce poprzedni właściciel. Bo zbieractwo to chyba już nie jest. Jutro jak nie zapomnę, to sfotografuję trochę tego bałaganu. A jest tam chyba wszystko od opon - nawet wyglądających na dobre - przez stare garnki po beczkę! z miałem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.