Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

w tym roku zamieniłem mieszkanie na dom - zaczynam żyć


wiciu_r

Recommended Posts

Droga do własnego domu:) :(

Może trochę chaotycznie,ale chętnie podzielę się swoimi przeżyciami z zamiany mieszkania na własny dom...

Ożeniłem się i przeprowadziłem do bloku, a co mi tam,myślałem jakoś to pewnie będzie , na świat przyszła mała pociecha a potem w drodze pojawiła się druga i zaczęło się w myślach robić ciasno na 46m2. Poszła też pogłoska, że ziemię, na której są usytuowane parkingi wykupił jakiś deweloper pod kolejne bloki, więc zaczęło się robić nerwowo. Kropelkę uprzedzeń do budownictwa wielorodzinnego dolała piwnica... Jak to facet zapragnąłem mieć mini warsztacik i udałem się w tym celu do piwnicy:

patrzę gniazdka z prądem nie ma ale co mi tam, sam sobie podprowadzę z oświetlenia.... jak zacząłem tę pracę to zdębiałem, jakiś IMPOTENT UMYSŁOWY wstawił w piwnicy instalację na 24V i d.... Biorąc pod uwagę cenę mieszkania (170tys .zł) brak doprowadzenia standardowej instalacji 220V z odpowiadającego mieszkaniu licznika jest dziełem KRETYNA (koszt takiej instalacji oceniam na 50zł).

Dopiekło mnie to do żywego i zapadła decyzja powrotu do normalności.

Ze względu na cenę działkę kupiliśmy daleko od miasta (Poznań), ale od strony dobrego dojazdu do pracy więc czas dojazdu i zużycia paliwa pozostał taki sam.

Teraz przyszła kolej na wybór technologii budowlanej. Głównymi warunkami wyboru były: szybkość budowy umożliwiająca realizację inwestycji ze sprzedaży mieszkania bez konieczności brania kredytu, energooszczędność budynku i wygoda użytkowania.

Ze względu na doświadczenia związane z kilkuletnim pobytem w skandynawskich szkieletówkach wybór padł na tę właśnie technologię.

Po przejrzeniu kilkuset gotowych projektów doszedłem do wniosku, że najlepiej jest zaprojektować wszystko samemu od podstaw. Gotowy projekt to wydatek około 1500zł plus jakieś 2000zł koszt przeróbek natomiast na zamówienie można mieć za 3200zł.

Zaprojektowaliśmy parterówkę o wymiarach 10x11m wraz z przylegającym garażem 6x9m bez użytkowego poddasza.

Zaczęły się poszukiwania wykonawcy, co zaowocowało wkrótce głębokim przeświadczeniem,że zdecydowana większość firm nie zastanawia się "czy naciągnąć" klienta ale "jak go naciągnąć i na ile".

Czytając przedstawiane wzory umów do podpisania doszedłem do wniosku, że redagujący je osobnicy muszą sobie nieźle w żyłę dawać, różne rodzynki w stylu braku odpowiedzialności przed inspekcją budowlaną czy zakładana możliwość opóźnień w dostawie do 2 miesięcy bez konsekwencji dla dostawcy zaczęły poddawać w wątpliwość znalezienie kogoś normalnego.

Pierwszy wykonawca czyli firma od fundamentów napatoczyła się z polecenia kolegi, po rozmowie i zapoznaniu z projektem podpisaliśmy pod koniec kwietnia 2006 odpowiednią umowę CHRONIĄCĄ OBIE STRONY.

Ławy fundamentowe wraz z żelbetową płytą fundamentową wykonała firma R.Leśnickiego z Obornik Wlkp. Zmieściła się bez problemu w przewidzianym umową czasie, a współpracę z kierownikiem budowy i inwestorem (czyli mną) muszę określić na 5. Jeśli chodzi o jakość wykonanej pracy to wystarczy że wspomnę iż na posadzkę nie wylewałem wylewki samopoziomującej, bo nie musiałem, tolerancja na przekątnej domu (10m x 11m) wyniosła około 10-15mm co mnie zupełnie satysfakcjonowało.

Znalezienie właściwego wykonawcy domu było prawdziwym wyzwaniem, nie będę opisywał wszystkich perypetii i nerwów z tym związanych, aby nie odstraszać innych, wystarczy jeśli powiem że znalazłem dosłownie pod własnym nosem.

Podpisaliśmy umowę z firmą MEFRA BAU z Szamotuł specjalizującą się w budownictwie szkieletowym na rynek zachodni.

Uzgodniliśmy cenę (absolutnie bezkonkurencyjną w stosunku do innych ofert na ten projekt), dokładny zakres prac i szczegółowy rodzaj użytych materiałów, odpowiedzialność i termin zakończenia prac.

Podczas, gdy schły fundamenty, dom był produkowany w halach firmy, bez problemu mogłem obserwować postępy prac, stosowane materiały i dokładność wykonania.

Niestety, tak się złożyło że podczas montażu (kilka godzin) nie mogłem być na placu budowy ale rodzina uwieczniła wszystko kamerą. Wszystko odbyło się w ekspresowym tempie. Sąsiedzi którzy rano pojechali do pracy po powrocie zastali budynek złożony. Dokładność spasowania na placu budowy była wzorowa. Wkrótce przyjechał dach, położono dachówkę, a gdy wstawiono okna i drzwi (tego samego dnia) zacząłem "mieszkać", warunki co prawda bardzo spartańskie, ale przynajmniej nikt nic nie ukradł.

Prace wykończeniowe trwały jeszcze kilka tygodni. Ze względu na upały prace zaczynały się o 5 rano co zaowocowało lekkim niewyspaniem otoczenia (jak wiadomo przy muzyce pracuje się lepiej więc firmowy SAMOGRAJ 8500 siał decybelami na pół osiedla), ale ekipa MEFRY wykonała wszystko wzorowo i z humorem, więc wcale nie odczułem ulgi gdy skończyli.

Dopiero teraz zaczęły się schody (w przenośni bo dom parterowy).

Po postawieniu konstrukcji okazało się, że niezależny magik, który rozprowadzał kanalizację w fundamentach z lekka się pomylił i kibelek zamiast w łazience znalazł się w sypialni, na szczęście udało mi się to skorygować przy użyciu majsla, młotka i pół litra potu.

Podłączyłem umywalkę i wodę z ogrodu i pracuję, czyli montaż wybranych płyt GK, malowanie itp.

Wychodzę pewnego ranka przed dom, patrzę a tuż przy ścianie wybija z ziemi krwista czerwień, zdębiałem i dumam, szpadelek i ostrożnie dłubię miękką ziemię....kopię i kopię wynosząc wiadrami różnokolorową maź i w końcu odkopałem przy ścianie...... końcówkę niepodłączonej rury kanalizacyjnej. Magik skasował, ale pracy nie skończył, bo pewnie ziemia była twarda a do studzienki kanalizacyjnej aż 2 m a woda z płukania w umywalce pędzli szła cały czas w ziemię.

Teraz już postanowiłem olać majstrów i robić wszystko sam. Wiele doradzili pracownicy MEFRY, np aby płyty GK nie pękały na łączeniach należy przed położeniem siatki ściąć nożem papierowe narożniki, gips lepiej się łączy z gipsem niż z papierem, a ponadto jeśli łaty pod płyty są co 40cm to łączenia płyt trzeba wykonać co 20 cm podkładając do skręcania odpadowe kawałki płyt OSB, faktycznie po paru miesiącach od położenia ścian pęknięć nie widać.

W ściankach działowych umieściłem przewody powietrzne do podłączenia rekuperatora (używany z allegro za 850zł), jeszcze nie podłączony ale w tydzień się z tym uporam.

Teraz najtrudniejsze czyli instalacja wodna. Popytałem kilka firm i poprosiłem o wyceny, jak je dostałem to przysiadłem z wrażenia. Jakoś nie chciało mi się wierzyć że nie można wykonać instalacji CO i CWU za mniej niż 6000zł plus grzejniki. Postanowiłem samemu spróbować swoich sił intensywnie posiłkując się internetem.

Na allegro zakupiłem grzejniki ECA za 1400zł (na cały dom) z pisemną 10 letnią gwarancją, natomiast instalację postanowiłem w możliwie dużym stopniu oprzeć na ALUPEXIE. Kupiłem 200m rury po jakieś 2zł za metr a wszystkie złączki, zaciskarkę, kalibrator, sprężynę w firmie INPLAST Kraków za jakieś 970zł. Łącznie koszt materiałów wyniósł 2770zł plus około 200zł za otuliny i izolacje. No i oczywiście mnóstwo własnej pracy i strachu, bo dotychczas moje doświadczenie z instalacjami wodnymi ograniczało się do rozwinięcia węża ogrodowego. Muszę przyznać, że praca z tą technologią to prawdziwa przyjemność, giętkie rury pozwalają na dużą swobodę w projektowaniu i wykonaniu instalacji. Zastosowałem rozdzielacz 10-cio segmentowy (wykorzystując na razie 8 segmentów), co pozwoliło uniknąć jakichkolwiek połączeń pod posadzką, jeśli gdzieś miałoby zacząć przeciekać to wszędzie jest dojście. Na razie ogrzewanie działa od 3 tygodni i nie zauważyłem nic niepokojącego.

Podłogi w pokojach wykonałem kładąc na posadzce folię izolacyjną, 2 warstwy styropianu FS20 (łącznie 10cm), 2 warstwy płyt OSB3 12mm skręcone razem tak aby była jedna tafla a na to pianka i panele bezklejowe. Podłoga jest cichutka, bardzo ciepła i można ją w przypadku potrzeby zdemontować w kilkadziesiąt minut bez niszczenia czegokolwiek.

Domek jest ogrzewany kominkiem z płaszczem wodnym Makrotermu sprzężonym z kotłem gazowym (kocioł jeszcze nie uruchomionym bo nie ma potrzeby, chyba dopiero na wiosnę).

Kominek sam w sobie jest zajefajny, ogrzewa dom i 200l wody w zasobniku biwalentnym (bo jak będzie kasa to będą też kolektory słoneczne), natomiast dojście do posiadania tego sprzętu to cała historia przypominająca czasy PRL-u.

Zamówiliśmy ten kominek u poznańskiego przedstawiciela tego sprzętu czyli w firmie PRAPOL pod koniec lipca wpłacając kasę niemałą bo 2500zł.

Jako termin montażu uzgodniliśmy 12 września, bo niby był to najbliższy wolny termin dla montera.

Koszt montażu SPRZEDAJĄCY określił na około 1000zł, materiały na jakieś 800zł i czas 1 dzień. W międzyczasie przyjechał pan montażysta, obejrzał, powiedział gdzie jakie rury i kable doprowadzić aby było szybciej więc za pomocą 850zł i 2 dni pracy wykonałem wymagane podejścia i czekamy na montaż, bo jak nie ma ciepła to żona z dwójką maluchów pomieszkuje u rodziców. Wreszcie zbliża się upragniona data wprowadzki (czyli kominka), więc siedzę na progu na brzozowych szczapkach i wypatruję montażysty (i kominka). Doczekałem się jedynie telefonu, że kominka nie będzie, bo nie dojechał i będzie dopiero za 2 tygodnie (nie wspomnę co usłyszałem od żony na perspektywę mieszkania przez kolejne 2 tygodnie na 12m2).

W związku ze zwłoką od firmy uzyskaliśmy "rabat na montaż"czyli kwota tego montażu ma już wynosić 1400zł (wobec umówionych około 1000zł) minus rabat czyli 1200zł , koszt materiałów nadal około 800zł pomimo wykonania przez mnie sugerowanych przez montażystę podejść.

Za 2 tygodnie sytuacja się powtórzyła ale tym razem udało się wytargować od firmy "niby rabat" w wysokości 10%wartości kominka chociaż musieliśmy podpisać ANEKS do umowy na mocy którego firma nadal nie podaje ostatecznego terminu montażu.

Trwało to jeszcze ponad tydzień i przyjechał KOMINEK.

Montaż trwał nie 1 a 3 dni, okazało się że SPRZEDAJĄCY zamówił u producenta zły zestaw, bo z jedną pompą. Według montażysty zapłacona cena była za zestaw 2 pompowy zamawiany zgodnie z ulotką reklamową w salonie firmowym.. Obciążono nas kosztami 2 pompy (zapłaconej chyba powtórnie) a na dodatek w wykazie materiałów użytych do montażu i podlegających dopłacie znalazły się również MOJE ZŁĄCZKI które pozwoliłem wykorzystać montażyście, aby nie musiał jeździć do sklepu i tracić czasu. Co ciekawsze część materiałów kupił w znanym mi sklepie natomiast ceny tych materiałów obarczone zostały zaraz kilkudziesięcioprocentowym narzutem np. pakuły które w okolicznych sklepach kosztują od 2,90 do 3,50zł firma wyceniła na 14,30zł...

W sumie pomimo wykonania części prac montażowych przeze mnie żądana cena do zapłacenia wyniosła 2196zł brutto chociaż co chwilę się zmieniała w zależności z którym pracownikiem firmy rozmawialiśmy. W końcu zapłaciliśmy a sam szef stwierdził "po co kupowaliśmy u nich skoro uważamy że to taka dziadowska firma". No i cóż tu dodać, zna swoją firmę od lat więc pewnie wie co mówi.....

W sumie to jestem tylko ciekawy kiedy producent dostał te moje wpłacone w lipcu 2500zł, pewnie przez miesiąc leżały sobie na czyimś koncie.

Generalnie wniosek jest taki: jeśli podwykonawca weźmie zaliczkę a w umowie nie ma zastrzeżonych kar umownych chroniących klienta, to klient ten może mieć pewność że będzie rolowany do bólu.

Z innych wydarzeń to muszę pochwalić szamotulską firmę Springer, która pomogła nam zrealizować zaplanowany wygląd kuchni za bardzo rozsądną cenę.

Można by tu jeszcze wiele powypisywać wesołych i mnie zabawnych przeżyć z budowy ale gdybym miał się jeszcze raz budować to podpisałbym z MEFRĄ umowę na całokształt prac a nie tylko na stan surowy zamknięty.

Domek jest super, chociaż jeszcze niezupełnie wykończony, niesamowicie ciepły, grzejniki pracują tylko w nocy w pokojach dziecięcych na 30%. Pomimo wielu uprzedzeń akustykę uważam za całkiem niezłą, ale może dlatego że mieszkam w parterówce i nikt się nie kręci na poddaszu. Od zewnątrz izolacja jest bardzo dobra, do czego bardzo mocno przyczyniły się wbudowane rolety antywłamaniowe.

Jeszcze jako ciekawostkę powiem, że domek wzbudzał powszechne zainteresowanie, bo przez pierwszy okres nie miał kominów i słyszałem różne spekulacje na temat mojego systemu grzewczego. Teraz kominy już są, własnoręcznie zbudowane z elementów modułowych PLEWY. Pewnego dnia wyjąłem po kilka dachówek i w kilkadziesiąt minut półtorametrowe dymniki zwieńczyły dach.

Jeszcze tylko dodam że wszyscy odwiedzający nas faceci chcą koniecznie wiedzieć jakim sposobem przekonałem żonę do budowy takiego fajnego, dużego garażu... ale to już moja słodka tajemnica...

Teraz wykańczam domek, buduję żonce szafy, pomagam dzieciakom robić bałagan, urządzam się w ogromnym garażu i wiem, że trudne podjęcie decyzji o budowie było strzałem w dziesiątkę. Ponadto dzięki znalezieniu odpowiednich, odpowiedzialnych wykonawców udało się utrzymać koszty w założonym zakresie bez pomocy banku.

Ile kosztował domek nie powiem, ale nie licząc działki powstał bez kredytu ze sprzedaży 46m2 mieszkania na poznańskim Piątkowie, mnóstwa własnej pracy i pomocy rodzinnej.

 

Kilka fotem z realizacji do obejrzenia na:

http://kaloryb.fotosik.pl/albumy/83446.html

Pozdrawiam

W.R.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...