Rezi 03.12.2006 17:41 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Grudnia 2006 Kochani...a wy nie macie innych problemów ??? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
dominia 03.12.2006 17:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Grudnia 2006 "Zakochiwanie" przeszło mi radykalnie w dniu, kiedy na ślubnym kobiercu powieidziałam "Tak". Polecam. Po 15 latach małżeństwa nie potrafię ani zrozumieć ani "tłumaczyć" osób, które się "zakochują" będąc w związku ( niekoniecznie małżeńskim). Także lepiej jeśli na tym skończę Nefer jak zwykle bardzo trafnie! Podpisuję się obiema rękami. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 03.12.2006 19:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Grudnia 2006 Kochani...a wy nie macie innych problemów ??? mam zalozylam sie o 2 stowy (plus robienia kolacji plus pozmywanie po niej ) ze Polacy zdobeda zloty medal.... Moze jak powiem ze teoria jabka ma sens... to bede moralnym zwyciezca... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
selimm 03.12.2006 19:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Grudnia 2006 Zielona ,ktos Ci cos zarzuca ? oczy mnie bolą i nie chce mi sie czytac od początku Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 03.12.2006 19:17 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Grudnia 2006 Zielona ,ktos Ci cos zarzuca ? oczy mnie bolą i nie chce mi sie czytac od początku wiem ze cie bola to w skrocie : otoz bur bur - 28 letnie nieszczesliwie zonaty facet to... ponoc ja - 28 letnia (hmmm... cholera.... nawet wiek sie zgadza ) nudzaca sie wieczorami "niunia" ktora przybiera inne nicki coby siac tzw. ferment na forum Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
selimm 03.12.2006 19:23 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Grudnia 2006 wiekszosc tych topilcow piszą dwie osoby czasami sie mozna posmiac- a czasem nie w tym jedna stara sie pisać z bykami moze ktos finiszuje z socjologi ..no i ten tego a tak wogle kochani - to mnie ktos zołądkową grypą zaraził przyznac sie -kto ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rrmi 03.12.2006 19:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Grudnia 2006 ..no i ten tego zastanawialam sie kto mi zaiwanil moje ten tego Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jabko 03.12.2006 19:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Grudnia 2006 ... a tak wogle kochani - to mnie ktos zołądkową grypą zaraził przyznac sie -kto ? Moze ta...żołądkowa gorzka Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Bełatka 04.12.2006 22:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Grudnia 2006 Selimm dzieci masz, one takie wspaniałości z przedszkola znoszą,, a jak człowiek przemęczony budową to i łatwiejszy żer dla wirusów. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Goni_Mnie_Peleton 05.12.2006 02:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2006 ... a tak wogle kochani - to mnie ktos zołądkową grypą zaraził przyznac sie -kto ? Moze ta...żołądkowa gorzka A mnie sie widzi , ze to tak bardziej wogole bylo Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
babajaga 05.12.2006 06:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2006 Albo ten tego Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
tb80 10.12.2006 12:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Grudnia 2006 Na wstepie witam wszystkich. Nie wiem czy temat jeszcze zyje na forum, ale postanowilem dorzucic swoje 5 groszy. Historia BurBur-a odrobine pokrywa sie z moja, przy czym jest chyba jeszcze bardziej zagmatwana. Otoz: mlode malzenstwo - 2 lata po slubie. On zapatrzony przez cale zycie w swoja druga polowke, rezygnuje z przyjaciol, sportow, hobby robi wszystko zeby uczynic ja szczesliwa. Ona ciezkie dziecinstwo, dobre serce, uczynna. Przed slubem robia wszystko aby byc razem i pracowac na wspolne dobro. Obie strony sie staraja, chociaz dochodzi do pierwszych ostrych starc typu: ja nie chce tych ludzi na weselu itp... ale coz mlody zapatrzony przymyka na to oko i na wiele innych spraw. Zawsze myslalem ze dajac duzo z siebie ciepla pewne sprawy da sie wykorzenic i druga strona to dostrzeze, ale zycie wszystko weryfikuje. Jak widac czesci osob po slubie chyba przestaje zalezec bo moja polowka nagle zrobila sie jakby o 10 lat starsza Po slubie liczy sie tylko mieszkanie, praca i sen - nie ma miejsca na spontanicznosc, milosc itp. Powoli cos gasnie we mnie ale mowie widocznie tak ma byc. Zdecydowalismy sie na dziecko bo w naszym M3 zaczynalo swiecic pustkami - tak BTW wg. zony goscie tylko brudza i trzeba sprzatac po nich W 7 miesiacu ciazy nasz Kubus poszedl do nieba !!! To byl taki strzal ze dlugo nie moglismy sie podniesc. Niby nie obwiniamy sie ale nie raz slyszalem - bo chciales sie kochac itp... Lekarz nigdy nie mowil ze nie mozna, ale jej slowa pozostaly mi w sercu. Po smierci dziecka zaczelo sie psuc na potege - nie raz uslyszalem ze jestem CIUL taki i owaki o byle blachostke - wiem ze to moze byc kwestia zaburzen hormonalnych, ale lekarz mowi ze juz wszystko powinno byc ok. Po paru miesiacach doszedlem do wniosku ze zyje z obca mi osoba !!! Rozni nas wszystko - wiek, podejscie do zycia, szacunek dla rodziny, prawie wszystko. Na wasze pytania czy nie widzialem tego przed slubem juz czesciowo odpowiedizalem - mialem nadzieje ze to sie zmieni !!! Staralem sie !!! Obecnie jade na zamane z zona na srodkach uspakajajacych, wyjezdzam na delegacje aby odpoczac od tego wszystkiego ale po powrocie bol wraca. Chwilowo przychodza same zle rzeczy do glowy - co zawsze bylo jej domena, ale chyba jej pesymizm przeszedl na mnie. A teraz najlepsza/najgorsza czesc... Sposobem na ucieczke od wszystkiego co zle w domu okazala sie kolezanka - 3 lata mlodsza (zona starsza o rok - psychicznie z 5 lat !!). I tu jest problem bo oboje przypadlismy sobie do gustu. Ona zerwala z chlopakiem, ja mam problemu w domu - nie wiem czy to zrzadzenie losu ale bardzo sie polubilismy. Nigdy nie spodziewalem sie ze cos takiego moze sie zdarzyc tak nieoczekiwanie. Mysle ze podkochuje sie w niej, a ona we mnie. Dobrze sie bawimy swoim towarzystwem, robimy sobie prezenty ogolnie SUPER. W tym momencie stanalem na rozdrozu. Rozmawialismy z zona nie raz o rozejsciu przy czym bylo to zazwyczaj w nerwach. Zona zrozumiala ze zle mnie traktowala, przeprosila i chce sie starac zmienic. Problem w tym ze ja nie wiem czy cos jeszcze do niej czuje. Staram sie, ale caly czas mam przed oczami ta druga i nie potrafie uwierzyc w to ze bedzie duzo lepiej. Moze smierc dziecka byla znakiem losu ze nie powinnismy sie dluzej ranic - a tak jest. Moze oboje znalezlibysmy szczescie w ramionach innych osob. Z drugiej strony co ja mlody rozwodnik moglbym dac mlodej, czystej jak lza istocie - jak to jest z Wami kobietki ? Prosze szczegolnie WAS o szczera odpowiedz. Mecze sie w tym stanie i wiem ze myslenie o innej nie poprawia mojej sytuacji ale jak widac takie jest zycie.... Ok, mysle ze wystarczy tytulem wstepu. Jakby co to moge dopisac. Prosze Was uprzejmie o madre, niekoniecznie przychylne komentarze. Czytam o rozwodach i uniewaznieniu malzenstwa, tak na wszelki wypadek - czy moze mnie ktos poratowac rada na priva ? Z gory uprzejmie dziekuje. TB Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
julieta 10.12.2006 13:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Grudnia 2006 Witaj. Jak dla mnie, to historia bur bur jest zupełnie inna, niz Twoja. Bur bur bur przyznaje, że kocha swoja żonę i jest z nią szczęśliwy. Poza tym i żona kocha jego. A z tego co przeczytałam i zrozumiałam, to owszem Twoja żona obiecuje postarać się zmienić, ale czy nadal kocha Ciebie? I czy Ty kochasz ją? Bo jak piszesz, to tak naprawdę nie wiesz, czy i co do niej czujesz. No i czy masz choć trochę dobrej woli postarać się, by było lepiej? A lubisz chociaż swoją żonę? Bo, to bardzo ważne jest, by nie tylko kochać swoja połówkę, ale i lubić ją, lubić przebywać w jej towarzystwie, spędzać razem czas, przyjaźnić się. Pozdrawiam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
cisza1 10.12.2006 16:10 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Grudnia 2006 sory.... ja wysiadam...moja rada tu na nic... tu trzeba lekarza... to napewno jakis trol. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ESKIMOS 10.12.2006 16:23 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Grudnia 2006 Ja nie wiem czy historia burbur-a to podpucha. Nawet jeśli tak - to nic mu z tego. Wiem natomiast że to historia wielce prawdopodobna i nieodosobniona od życia. Wiem to, bo przeżyłem nie takie rozterki uczuciowe, choć niekoniecznie tej natury. Jeśli to autentyczna historia, to chłopakowi szaleje chemia pod sufitem, a to jak wiadomo jest gorsze od sraczki. Przychodzi równie gwałtownie, a nie przechodzi równie łatwo. Ale zawsze przechodzi. Problem w tym jak wiele człowiek w tym czasie namiesza sobie w życiu. Jeśli faktycznie ta przypadłość dopadła burbur-a, to jest naturalne że szuka pomocy (i rozumu) u innych życzliwych ludzi. Wiem, bo sam szukałem (bezskutecznie zresztą). Pomóc mu niełatwo, bo On myśli teraz na innych częstotliwościach niż pracuje logika, ale nadzieja dla Niego jest, bo najwyraźniej próbuje. Jeśli miałbym mu coś doradzać, to powiedziałbym: - Chłopie, choroba, jeśli nie jest śmiertelna (a ta zwykle nie jest) może Cię tylko wzocnić, a narazie weź na przetrzymanie. Jeśli jeszcze od tej chemii nie przeszedłeś do fizyki (seksu), to weź sobie na wstrzymanie (zawsze zdążysz, jeśli tak to sie potoczy) A narazie znajdź sobie jak najwięcej zajęcia po którym wielce zmeczony, nawet spał bedziesz dobrze. Bo decyzję to ty już masz w głowie, tylko jest w niej również chemia która teraz Ci przeszkadza, ale z czasem ulegnie rozkładowi. Ważne, abyś w międzyczasie nie nagrabił sobie za dużo na przyszłe życie. Będzie dobrze i za kilka lat z uśmiechem ale i pewnym sentymentem, będziesz miał co wspominać. Zaś historia tb80 - to zupełnie inna bajka (przy okazji tb80 - używaj częściej "Enterka" bo skondinąd fascynująca Twoja opowieść staje się trudnoczytelna). A rady nie szukaj przede wszystkim u kobiet (nic Im nie ujmując). Pozdrawiam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bur bur bur 10.12.2006 18:49 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Grudnia 2006 Witam,miałem już nic nie pisać,ponieważ były różne reakcje na ten temat i na moje wypowiedzi,ale co mi tam,napiszę jeszcze parę słów.Podstawowa sprawa : ten temat i moja osoba to żadna podpucha,ja naprawdę istnieję i naprawdę mam takie kłopoty.ale teraz sprawy się troszkę odmieniły ,a mianowicie ciągnę romans z koleżanką i jestem szczęśliwy troszkę ochłonąłem i traktuję tą sprawę z dystansem,wiem że krzywdzę żonę,ale ona o niczym nie wie,a nawet śmiem powiedzieć że dzięki temu romansowi jestem jeszcze bardziej zbliżony do żony i jeszcze bardziej ją kocham,nie wiem jak to mozliwe,ale tak właśnie jest.Koleżanka w sumie ma chłopaka,ale mówi że ją to rajcuje,więc wszyscy są zadowoleni.Oczywiście boję się co to będzie gdy się sprawa rypnie,ale życie jest za krótkie żeby się martwić na zapas.Wiem że pewnie wszyscy zaraz po mnie pojadą ,że jestem zły i wogule,ale w sumie ja o tym wiem,ale cóż ,taki jestem:) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jabko 10.12.2006 19:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Grudnia 2006 Nie jesteś zły tylko postępujesz źle. Ale to mało ważne. Jak już "pociagłeś" ten romans to go zakończ. Im szybciej tym lepiej. Póki nikt nic nie wie. Fajnie było ale czas wracać do normalności Jak sprawa sięwyda to żony nie będzie a kolezanki też nie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Żelka 10.12.2006 19:20 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Grudnia 2006 Witam,miałem już nic nie pisać,ponieważ były różne reakcje na ten temat i na moje wypowiedzi,ale co mi tam,napiszę jeszcze parę słów.Podstawowa sprawa : ten temat i moja osoba to żadna podpucha,ja naprawdę istnieję i naprawdę mam takie kłopoty.ale teraz sprawy się troszkę odmieniły ,a mianowicie ciągnę romans z koleżanką i jestem szczęśliwy troszkę ochłonąłem i traktuję tą sprawę z dystansem,wiem że krzywdzę żonę,ale ona o niczym nie wie,a nawet śmiem powiedzieć że dzięki temu romansowi jestem jeszcze bardziej zbliżony do żony i jeszcze bardziej ją kocham,nie wiem jak to mozliwe,ale tak właśnie jest.Koleżanka w sumie ma chłopaka,ale mówi że ją to rajcuje,więc wszyscy są zadowoleni.Oczywiście boję się co to będzie gdy się sprawa rypnie,ale życie jest za krótkie żeby się martwić na zapas.Wiem że pewnie wszyscy zaraz po mnie pojadą ,że jestem zły i wogule,ale w sumie ja o tym wiem,ale cóż ,taki jestem:) Jesli Ci z tym tak dobrze, to po co przyszedles z tym do "psychologa"? p.s. Nie wiem czy "wszyscy sa zadowoleni", bo wszyscy nie sa tej sytuacji swiadomi.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jabko 10.12.2006 19:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Grudnia 2006 ... Nie wiem czy "wszyscy sa zadowoleni", bo wszyscy nie sa tej sytuacji swiadomi.... Codziennie wieczorem dziękuj Bogu Zelijko że ludzie nie są świadomi wszystkich rzeczy które dookoła nich się dzieją. Gdybyś wiedziała wszystko (nawet z otoczenia swojej rodziny) życie byłoby koszmarem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Goni_Mnie_Peleton 10.12.2006 19:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Grudnia 2006 Deja vu ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.