Jose33 24.12.2006 14:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Grudnia 2006 Zdarzyło wam się przeżyć jakiegoś nietypowego Sylwestra?Na przykład w pociągu który utknął gdzieś w polu, zamnknięci w zepsutej windzie.Jeśli przydarzyło wam się coś takiego opowiedzcie o tym. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 24.12.2006 17:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Grudnia 2006 na Ostrrym Dyżurze Szpitala [... tu litosciwie przemilcze nazwe ...] w Wawie dluuuga histora i nie ja bylam "poszkodowana" ale o dziwo to byly jednen z najbardziej wariackich i ciekawych sylwestrow jaki przezylam napisze tylko ze i szampan byl (przemycony nielegalnie na boku ) i wyscigi wozkami po korytarzu podchmielinego personelu medycznego Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ew-ka 24.12.2006 23:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Grudnia 2006 mój nietypowy Sylwester był 4 lata temu kiedy to postanowiliśmy w ten wlaśnie wieczór wybrać projekt naszego domu ....a o północy poszliśmy na naszą pusta działkę ( tak naprawde jeszcze nie była nasza -przepisaliśmy ją notarialnie dopiero 2 tyg.później ) ......z nieba padały ogromne płaty śniegu ...było cicho i cuuuuudownie romantycznie ...otwarliśmy szmpana i od tej chwili ......zmieniło sie całe nasze życie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
niktspecjalny 24.12.2006 23:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Grudnia 2006 na Ostrrym Dyżurze Szpitala [... tu litosciwie przemilcze nazwe ...] w Wawie dluuuga histora i nie ja bylam "poszkodowana" ale o dziwo to byly jednen z najbardziej wariackich i ciekawych sylwestrow jaki przezylam napisze tylko ze i szampan byl (przemycony nielegalnie na boku ) i wyscigi wozkami po korytarzu podchmielinego personelu medycznego .....w Wiliju ,żebym tak sie uśmiał!! Zielonooka dzięki . pozdr baaaaaaardzo serdeeeecznie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
frosch 25.12.2006 08:32 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Grudnia 2006 w autobusie kumpel mial zaparkowany pod dom domem autobus , bo musial rano w Nowy rok zawiesc ludzi przewozem pracowniczym.Jezdzilismy nim po calym miescie cala noc .Domyslacie sie , ze byl to wesoly autobus . . najgorsze bylo sprzatanie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 25.12.2006 10:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Grudnia 2006 .....w Wiliju ,żebym tak sie uśmiał!! Zielonooka dzięki . pozdr baaaaaaardzo serdeeeecznie. rowniez pozdrawiam klimaty wtedy byly niczym z naszego dochodzacego do konca szpitaliku na szczescie obrazenia wspoltowarzysza sylwestra byly nie tak bardzo grozne wiec mozna sie smiac gorzej by bylo gdyby cos duzo bardziej powaznego [ ale moze z 1 osobe nie pijaca tego wieczoru do ciezszych przypadkow mieli gdzies na zapleczu ] Poszkodowanego [ ok przyblize - byl to kolega z akademika ktory pasqudnie rozcial sobie reke przy otwieraniu puszki z jakas rybka, ale tak ze normalnie krew sikala ] zszywal bardzo wesoly ... czlowiek , kazacy tytulowac sie per "Mariusz Sanitariusz" [serio ] , co pozostawie bez komentarza Ew-ka - ha! taki sylwester jak Twoj ... chcialabym Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Mikazuu 27.12.2006 10:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Grudnia 2006 Jeden z wieczorów sylwestrowych spędziłam w ... korku, próbując dojechac z towarzystwem na miejsce zabawy. Kiedy wybiła północ, zwyczajnie wypiliśmy szampana i udaliśmy się w droge powrotna do domu... również z nurtem setek innych samochodów. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jose33 27.12.2006 19:21 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Grudnia 2006 Jeden z wieczorów sylwestrowych spędziłam w ... korku, próbując dojechac z towarzystwem na miejsce zabawy. Kiedy wybiła północ, zwyczajnie wypiliśmy szampana i udaliśmy się w droge powrotna do domu... również z nurtem setek innych samochodów. uu to dosyć przykre zwłaszcza jeśli impreza była opłacona:( Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jezier 27.12.2006 19:41 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Grudnia 2006 8 lat temu zamierzałem spędzić sylwestra w moim rodzinnym mieście Gorzowie Wlkp. Po robocie (w Warszawie) pomknąłem czym szybciej na dworzec. Okazało się, że kolejki do kas są przeogromne a mój pociąg stoi już na peronie. Niestety miałem kasy tylko tyle aby zakupić bilet - nie miałem na opłatę pociągową i konduktor biletu mi nie sprzedał. Wtedy dowiedziałem się, że w Sylwestra rozkład jazdy pociągów jest bardzo okrojony. Normalnie byłyby jeszcze ze dwa pociągi, którymi miałbym szansę pojawić się w domu przed północą, ale wtedy ten o 16 był ostatnim Totalnie spłukany z ciężką torbą przesiedziałem na dworcu 7 godzin. o 23 wsiadłem do bezpośredniego pociągu do Gorzowa. Jako jedynego pasażera nowy rok zastał mnie na dworcu Łowicz Główny. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
niktspecjalny 28.12.2006 11:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Grudnia 2006 Szukalem w pamieci jakiegoś takiego nietypowego i znalazlem.Tak jak mi Gosia przypomniała było to w 1986/1987.Sylwester na jez.Firlej ośr"Gracji".Orkiestra fajnych starszych Panów w dzwonach i w paskach harcerskich.Gytara,saxsofon,perkusja.Około godz.22 zgasło światło.Organizator zapalił świece a z sylwestra wyszła impreza kameralna przy muzyce saxofon plus perkusja.Przy takim zestawie bawiliśmy sie do rana.O godz. 6 rano włączono prad i wszyscy poszli spać. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Monika B 30.12.2006 16:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2006 Totalnie spłukany z ciężką torbą przesiedziałem na dworcu 7 godzin. o 23 wsiadłem do bezpośredniego pociągu do Gorzowa. Jako jedynego pasażera nowy rok zastał mnie na dworcu Łowicz Główny. Nie zazdraszczam Chyba wolę te przespasne w domu Ja miałam tylko nietypową Wigilię. Wracałam wówczas z Berlina Zach. z całą bandą handlarzy w przedziale , którzy chajczyli, choć wagon był dla niepalących. Struła Ci sie ja - młode dziewczę tym dymem tak dokumentnie, że nie obudziałm się na Dworcu Warszawa Główna ino na bocznicy 30km. za W-wą, bez bagażu, co oczywiste. Do W-wy udało mi sie dotrzeć koło południa, potem znów ciuchcią do domu - wtedy 4 godziny osobowym. Dobrze, że parę groszy na bilet było. Kiedy stęskniona chciałam rzucić się w ramiona rodzicielki, okazało się że doma - puchy, bo już pojechali na wieś. A ja oczywiście klucz też złodziejom oddałam.Więc znowu na pociąg, niewyspana i głodna - godzinka jazdy. I potem już z siostrą ponownie do domu po ubrania na święta i znów godzinka pociągiem do babci. Co pikantnijesze kawałki z bocznicy przemilczam, ale miałam wtedy więcej szczęścia jak rozumu. Aha - na Wigilię, choć trochę spóźnioną - zdążyłam! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 30.12.2006 16:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2006 no niezle nie balas sie ze ci do mieszkania wejda? (jak klucze to i pewnie jakis dowod czyli adres?) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
tomek1950 30.12.2006 17:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2006 Spróbuję jeszcze raz opisać mójego nietypowego Sylwestra. Kilka dni temy, kiedy kończyłem pisać... forum stwierdziło, że przekroczyłem czas. Post był dość długi, ale żeby tak bezceremonialnie wywalić, bez ostrzeżenia Zaczęła się "zima stulecia" czyli 1978/1979. Mieszkaliśmy na Okęciu. Zabawa sylwestrowa, czyli tak zwana wtedy prywatka miała się odbyć u naszej koleżanki na Puławskiej róg Rakowieckiej. Jazda samochodem z wiadomych względów odpadała, przecież nie miałem zamiaru bawić się o "suchym pysku" Razem z nami miała pojechać przyjaciółka żony ze studiów zamieszkała w Lublinie. Czekaliśmy na wiadomość od niej. Bezskutecznie. Wiedzieliśmy tylko, że wyjechała pociągiem do Warszawy. Postanowiliśmy pojechać sami. Wyszliśmy z domu. Sypał gęsty śnieg, a temperatura spadała w tempie iście sprinterskim. Przedzierając się przez tworzące się szybko zaspy doszliśmy do przystanku autobusowego. Na przystanku tłum oczekujących pasażerów. Panie w kreacjach, panowie w półbucikach przytupujący dla rozgrzewki. My młodzi, weseli i ciepło ubrani. Zażartowałem: "za 5 minut przyjedzie 114. Ten autobus nam pasował. Myślałem, że mnie zlinczują. "Panie, my tu od pół godziny czekamy, co pan sobie myśli. Żartowniś". To najłagodniejsze epitety pod moim adresem. 114 podjechało po 5 minutach. Nikt nawet nie powiedział dziękuję . Udało nam się wepchnąć do srodka. Autobus powoli, z trudem pokonywał zaśnieżoną trasę. Nasz przystanek. Jeszcze tylko spacerek wzdłuż Rakowieckiej i byliśmy na miejscu. W chacie zimno. Kaloryfery lodowate, gaz ledwo się tlił. Na herbatkę dla rozgrzewki musieliśmy czekać. I nagle telefon od mojej teściowej. Irka, ta z Lublina jest na Dworcu Wschodnim i nie ma szans by mogła dojechać. Dochodziła 20. Krótka narada i decyduję się pojechać na Wschodni przez pół Warszawy jakąś taksówką i zabrać Irkę do nas. Obiecuję pozostałym prywatkowiczom, że wrócę z naszą zgubą przed 24. O ja naiwny. Na wszelki wypadek, gdyby okazało się to niezbędne, mam 100 zł i pół litra wódki. Kurs, przy normalnej taryfie tam i z powrotem, w tamtym czasie, nie powinien kosztować więcej niż 40 zł. Na ulicy Sodoma i Gomora. Na Puławskiej tramwaje stoją rzędem, autobusów zero. Nieliczne samochody osobowe ledwo jadą. Śnieg sypie, a mróz jak na Syberii. Zatrzymuję milicyjną Nysę. "Panowie, na Wschodni i z powrotem" Blue taxi w tamtych czasach też działały. Widzę pewnie zaciekawienie na twarzach. "Płacę 100." Bez reakci. "Dołożę pół litra". Pomalutku odjeżdżają. Nie to nie. Jedzie samochód na wojskowej rejestracji, ta sama rozmowa, ale młody chyba żołnierz przełykając ślinkę z trudem odmawia. Na skrzyżowaniu działa sygnalizacja świetlna. Zapala się czerwone. W środku widzę kierowcę i dwóch pasażerów. Podbiegam i pytam czy może na Wschodni. "Siadaj pan, własnie tam jedziemy." No to podróż w jedną stronę mam z głowy. Zastanawiam się co dalej. W tarkcie jazdy okazuje się, że kierowca odwozi pasażerów na Wschodni do pociągu i wraca na Rakowiecką. Po mniej więcej godzinie jazdy docieramy do dworca. Koniec części pierwszej, za chwilę część druga. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
tomek1950 30.12.2006 17:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2006 Część druga. Na Wschodnim tłok jak w tramwaju w godzinach szczytu. Trudno się przedrzeć. Jak tu spotkać Irkę? Kierowcy przezornie nie zapłaciłem, zaklepałem 2 miejsca powrotne, a pozostałe 2 miał sobie dobrać pasażerów. Przeciskam się prze tłum i krzyczę co chwila: Iiiiiiiiirkaaaaaa, Iiiiiiiiiiiiiiirkaaaaaaa. Mimo, że podobne okrzyki słychać ze wszystkich stron odnajduję ją dość szybko. Do samochodu. Kierowca czeka. Powrotna jazda trwa znacznie dłużej. Śnieg pada nieustannie, a pługów nie ma. "Zima zaskoczyła drogowców." W czasie jazdy płacę kierowcy 100 zł, a ponieważ jest bardzo zimno wyciągam pół litra wyborowej i kolejno, "z gwinta", pijemy wszyscy na rozgrzewkę. Kierowca też. Dojechaliśmy kwadras przed północą. Resztę prywatki siedzieliśmy w kurtkach opowiadając sobie kawały. Rano wracaliśmy na Okęcie pieszo. KONIEC Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 30.12.2006 20:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2006 Pierwszy: Miejsce akcji: prawie Bieszczady, domeczek niedaleko ruin zamku, w którym ponoć rozegrał się pierwowzór "Zemsty". Bohaterowie: ja, Aga, która w tymże domeczku mieszka zupełnie sama, zajmując się kilkoma konikami, dwóch "bieszczadników" - jeden zaskakująco podobny do niedźwiedzia, drugi do wilka (zabiedzonego), obydwaj uroczo "zaciągają". Rekwizyty: radiomagnetofon, napoje, suche ciasteczka. Akcja: właścicie to brak akcji, może tylko moment, gdy postanowiłyśmy pojeździć konno, a koniki stanowczo odmówiły wyjścia ze stajni.Drugi: Pierwszy wspólny z Andrzejem. Miejsce akcji: Wisła, Salmopol i okolice.Bohaterowie: my. Akcja: wieczorem w Wiśle postanawiamy wejść na Malinowską Skałę. Ruszamy autkiem na Salmopol, potem szlakiem na Malinowską. Po kilku krokach latarka odmawia współpracy. Idziemy po ciemku wydeptaną ścieżką. Śceiżka zastanawiająco schodzi w dół, za miast iśc do góry. Zapalamy świeczkę i osłaniając ją przed wiatrem szukamy szlaków na drzewach. Wracamy, znajdujemy szlak, ale północ już blisko. Dochodzimy do jakiejś polany z wiatrołomem. Chowamy się przed wiatrem w wykrocie. Zdążyliśmy jeszcze dokładnie o północy otworzyć szampana i zrobić sobie zdjęcia z naszego pierwszego wspólnego Sylwestra. Mimo że nie na szczycie, i tak było pięknie. Śnieg, góry, gwiazdy... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.