Szanta 26.12.2006 12:15 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Grudnia 2006 Witam To są najsmutniejsze Święta, jakie spędziłam wspólnie z moimi chłopakami- nmężem i 6-letnim synkiem. W czwartek 21 grudnia podjęliśmy ostateczną decyzję o uśpieniu naszego ukochanego ON - Reda. Miał 12 lat. Z nami był dokładnie 11,5 lat. Nie mogę pogodzić się z tą stratą. Mamy jeszcze 12-letnią suczkę collie, ale brakuje nam Redzia w domu . Kiedy odszedł, zrozumiałam jakie dawał nam poczucie bezpieczeństwa. Był wspaniałym psem, ale tylko dla najbliższej rodziny. Wielokrotnie płakałam przez Jego agresję w stosunku do innych ludzi i zwierząt. Ale to nie była Jego wina. Kiedyś (12 lat temu) z mężem pracowaliśmy w pewnej fabryce, do której zakupiono 2 szczeniaki ON. Miały one pilnować terenu fabryki przed potencjalnymi złodziejami. Wyrządzono wówczas naszemu Redziowi ogromną krzywdę (On by jednym z tych szczeniaków). Psiaki do ok. 4 miesiąca trzymano na strychu w odosobnieniu, z dala od ludzi (żeby były agresywne). Później zamknięto je w klatce, gdzie zachorowały na parwowirozę. Brat naszego Reda nie przeżył. My wzięliśmy Reda do domu, żeby wydobrzał, bo był w fatalnym stanie. I.... tak już z nami został, mimo sprzeciwów i awantur ze strony właściciela fabryki (zresztą wkrótce potem oboje z mężem zmieniliśmy pracę). Nie mieliśmy wówczas doświadczenia z agresywnymi psami. Mieliśmy suczkę collie, niezwykle łagodną, co zreszta jest typowe dla tej rasy. Red przez całe swoje życie sprawiał nam wiele kłopotów, ale byliśmy odpowiedzialnymi właściecielami (przynajmniej tak mi się wydaje). Przeszedł szkolenie na psa towarzyszącego, co w pewnym stopniu pozwoliło utemperować Jego charakterek. Dla nas był oddanym, wiernym psem. Kochał nas ponad wszystko. Jednak każdy spacer był mordęgą. Praktycznie trzeba było bez przerwy mieć się na baczności, czy gdzieś nie pojawi się jakiś psiak, bo raczej nie miał szans przeżycia. Potrafił też rzucić się na przypadkowo spotkanego na łąkach człowieka, który Jego zdaniem mógł mi zagrażać, bo podniósł rękę podczas rozmowy ze mną. Oj..... było z Nim kłopotów co niemiara. Nawet raz sąsiadka, która nie cierpiała naszych psiaków wezwała policję, bo Red ją "obwąchał" i doznała stresu. Na szczęście mieliśmy ogród, w którym po solidnym zabezpieczeniu wysoką siatką i zamknięciu na klucz oraz zawieszeniu tabliczki ostrzegawczej, nasz Redzio spokojnie biegał sobie i przeganiał koty sąsiadki (o dziwo nigdy żadnego nie dopadł, na szczęście ). Teraz... pozostała pustka. Widziałam, że z Redem jest coraz gorzej. Mam ogromne poczucie winy, bo zajęta swoim zdrowiem, przeprowadzką i codziennymi kłopotami zbagatelizowałam to, że z psem było coraz gorzej. Za miesiąc urodzi nam się drugie dziecko, ale już nigdy nasz ukochany pies nie położy się koło wózka i nie będzie pilnował śpiącego maleństwa, tak jak to było w przypadku naszego pierwszego synka. Nigdy nie zapomnę tych smutnych, brązowych oczu i tej wyciągniętej w pożegnalnym geście łapy, gdy po raz ostatni zasypiał. Żegnaj RED...... Oto zdjęcia naszego Reda. Był pięknym psem. http://foto.onet.pl/3n0br,cc40k40ugou4,624me,u.html http://foto.onet.pl/3n0br,cc40k40ugou4,624mz,u.html http://foto.onet.pl/3n0br,cc40k40ugou4,624m5,u.html Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rrmi 26.12.2006 12:21 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Grudnia 2006 Bardzo , bardzo Ci wspolczuje . Czas leczy rany , ale nie daje zapomniec . Postaraj sie zachowac w pamieci najlepsze chwile . [!] Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jola_K 26.12.2006 15:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Grudnia 2006 przykro mi... RED byl slicznym pieseczkiem, a jego spojrzenie... cudne Na pewno jest gdzies nadal obok was, troszke inaczej ale was chroni, teraz juz nie cierpi moze za jakis czas przygraniecie pieska, ktory moze choc troszke wypelni pustke za Redem, i suczka colli sie ucieszy, pewnie i jej brakuje towarzysza... pozdrawiam Was Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
halszka31 27.12.2006 16:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Grudnia 2006 Też to przeżyłam.Moja Watra odeszla w listopadzie. Nie umiałam się znaleźć.Te kluchy w gardle, i ciągłe szarpnięcia...uczucia, o których trudno opowiedzieć.Teraz mam młodą bernardynkę, pozwala mi nie myśleć o tym jak bardzo kochałam Watrę, ale przecież...ciągle porównuję.Czas leczy rany- ciągle na to liczę.Pozdrawiam Halszka Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Szanta 27.12.2006 19:52 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Grudnia 2006 Dziękuję wszystkim za słowa otuchy. Powoli dochodzę do równowagi. Nawet muszę, bo za 2 tygodnie przyjdzie na świat nasze drugie dziecko. Żałuję tylko, że nasz kochany Red nie powita naszej córeczki w domu, tak jak powitał naszego synka 6 lat temu. Pozdrawiam wszystkich serdecznie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kofi 27.12.2006 22:01 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Grudnia 2006 Współczuję. To musi bardzo boleć. Też mam suczkę collie, podobną do Twojej. Ma prawie 11 lat i już trochę chorowała. Nie wiem co będzie, jak przyjdzie się rozstać... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jacekj 27.12.2006 22:16 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Grudnia 2006 Ja trzy tygodnie temu również musiałem uśpić mojego jamnika, 13 lat był z nami.Razem z nami przeprowadził się do nowego domu jako maleństwo. Nie zapomnę tych chwil w lecznicy. Nie życzę nikomu tych przeżyć. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.