Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

To były czasy... ;)


mTom

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 133
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Ale napisz Lakk, że za 1,50 to było 10 "sportów" lub "mazurów" :D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie tylko, "Dukaty" i "Wawele" też były w dziesiątkach, a sporty, to i na sztuki sprzedawali (po20 gr.) a do palenia w lufce niektórzy dzielili je na połówki.

Chyba się rozkleję :lol: :D :cry:

Sama prawda, prawda i tylko prawda przez Ciebie przemawia. :D

Młodzi pewnmie nie są w stanie uwierzyć, że tak było. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Qurczę, nie sądziłem, że bedę takim Matuzalemem :oops: :o

A moę lepiej, że młodzież nie rozumie? Wiesz Lakku, ta dzisiejsza młodzież :wink: :D jest taka... wspaniała. Po co ja straszyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiałem sie nad odpowiedzią, i muszę przyznać... tez nie rozumiem. To trzeba było przeżyć.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To niemożliwe, znaczy, zrozumieć, nie przeżywszy.

Ja przeżyłem i też nie rozumiem. :wink:

 

W latach 70-tych miałem niespelna 8 lat.W szkole kazano mi nosić granatowy mundurek z białym kołnierzykiem.Na lekcji śpiewu przy akompaniamencie nauczyciela falszowałem znane piesni .Biała koszulka i szorty na sznurek pomagaly mi podnosić tezyne fizyczna.Do szkoły nie zawsze mialem kanapke.Po szkole grało sie w mini piłe nozna na trawniku przed blokiem .Piłaka z chleba metalowe bramki i kapsle do pstrykania.Urozmaiceniem zabawy były wyscigi naokoło garazy rowerem ktory niczym nie przypominal górala i jeszcze mu sie przepuszczało.Zwirek sypał sie z pod kół i "przyklejał do kolan" bo nie było asfaltu.Matka piła kawe mielona kilka razy w młynku a ojciec po pracy leżał i czekal na obiad nie zawsze z dwoch dań.W pokojach były male na wysoki połysk meble i waskie tapczaniki z walami pod głowe i gryzace w "pupe".Tv "tosca" z suzinem zapowiadajacym "kocisa" i antena na balkonie z płaskim czarnym kablem .Mógłbym tak jeszcze ale po nocy ide juz do innego domku ,gdzie czeka na mnie pies, żonka i dzieci czekajace na kieszonkowe.Nie wiem jak Wy ale ja przeżyłem i rozumie dlaczego trzy razy w tygodniu byly placki ziemniaczane. :(

 

serdecznie pozdrawiamNS

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cd.Opiekowałem sie młodsza siostra i czasami wstydziłem sie z nia wyjsc na dwór...bo co powiedza kumle.Na komunie dostałem "Zarie" i cieszyłem sie jak głupi.Pod kościołem 10 zyla z kopernikiem i w gebie guma "malabar' i kogut brazowy do lizania."Gruźliczanka" czyli saturator i gruba Pani pod PDT podłaczona wężem do budynku.Lody jajeczne w śmiesznych muszelkach.Slone paluszki i ciepły chleb z formy.Mleko butelkowe ze śmiesznym srebrnym ,złotym kapslem ze względu na zawartość tłuszczu.Na choince u babci paliły sie dziwaczne na klips swieczki bez prundu.W domu nie było gazu tylko kuchnia weglowa i w łazience duży bojler z ciepłą woda jak sie ugotowało coś na obiad.Syrenka chyba 102 s z dumą przypominała dzisiejszego poloneza.Pamiętam jak ojciec ja piglował zawsze w sobote.Magnetofon ZK 240 na taśmy szpulowe,którego mam do dziś.W 1974 roku na gwiazdke dostalem adapter "party chit" szczyt nowoczesności z płytami Irki Santor i Zdzichy Sośnickiej.W zimie jeździło sie na katarynie zrobionej z "junaków" a do drewnianych nart wkładało sie buty zimowe w których chodziłem na co dzień.Wspominaliście o fajkach to powiem ,że jak juz zacząłem popalać w piwnicy to tylko płaskimi matki dziwnie zgniatanym ustnikiem do palenia.Na dobre zasmakowały mi niebieskie caro .Do stanu wojennego nie było kolorowo ale żyło się spokojnie i siakoś tak inaczej.

 

 

pozdrawiam :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie tęsknię za tamtymi czasami, no z wyjątkiem paru rzeczy. I nie mam na myśli tego tego, że miałam wtedy nieporównywalnie lepszy czas na setkę, i nie potrzebowałam żadnych kremów z Q10 itp. :)

 

Ekonomia była faktycznie pokręcona. Bida (foliowe reklamówki z zachodu na wagę złota, swetry z prutej wełny) i rozrzutność (kto słyszał wtedy o oszczędzaniu wody czy energii?). Moja mama jako adiunkt zarabiała mniej niż szewc, a szef jej instytutu nie mógł niczego nakazać sprzątaczce, bo ta była przewodniczącą zakładowej POP. :D

 

Ale

 

Pamiętam jak odwiedziła nas rodzina z Anglii i... unała za skończonych krezusów. :D Zabraliśmy ich na tydzień kabinówką na Mazury. To faktycznie nie była właściwie wogóle kwestia pieniędzy o ile wiem, tylko tego, że ojciec od wczesnej wiosny spędzał w klubie każdą niedzielę szorując i konserwując łajby, więc mógł potem korzystać.

 

Nie mówię już o tym, że Mazury jakby inne wtedy były, Wańkowiczowskie takie... :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

niby teraz jest "lepiej", ale jednak żal :( :cry:

może to starość?

i może każde pokolenie tak ma?

 

/wrocławianka, rocznik 1965 :D /

 

Dobrze powiedziane.Kazde pokolenie odczuwało i odczuwa inaczej.Nich wypowie się młodsze pokolenie to se porównamy a dywagacje typu

To niemożliwe, znaczy, zrozumieć, nie przeżywszy.

Ja przeżyłem i też nie rozumiem

są troszku jak "przemineło z wiatrem"

 

pozdr. :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje teraz ;-)

 

Pamiętam kolejki po watę w aptece - była raz w miesiącu, szła cała rodzina. Kupiło się swój udział, i wracało na koniec kolejki ;-) Pamiętam też kolejki "z lewej strony" - dla tych poza kolejnością ;-) :D Kiedyś, wracając ze szkoły, z własnej inicjatywy stanęłam w kolejce pod kioskiem, bo żyletki rzucili ;-) Chyba całe dwie zyletki kupiłam, więcej się nie dało ;-)

 

Pamiętam cytrusy - że najpierw były, a potem zniknęły na długo. ;-) Moja siostra jest rocznik 81 - i wtedy cytrusów już nie było. Pamietam, jak matka gdzieś cudem banany wyrwała koło 82/83 - moja siostra wyła ze strachu przed bananem jakieś pół dnia. ;-) :D Bała się, i koniec ;-) Dziecko kryzysu. ;-)

 

Pamietam, że nie wolno było miec w domu waluty ;-) :D I to symboliczne wymienianie się - 5 dolców za 10 marek ;-) nie szło się z tym do pewexu, tylko oszczędzało, bo to był potężny kapitał, lepszy od jakiegokolwiek konta w banku ;-)

 

Co do banków, pamietam też książeczki systematycznego oszczędzania, których nie można było zamknąć przed czasem :o Moja, dziesięcioletnia, "na edukację", trafiła na takie czasy, ze po tych 10 latach starczyło mi na kurtkę, najzwyklejszą kurtkę.

 

Na komunię dostalam kasy sporo - bo akurat w sklepach ne było NIC. Rowery rzucili rok później - kasy jeszcze starczyło, ale rower ojciec mi przytargał okrropny, zawsze miał osobliwe poczucie smaku.

 

Pamiętam, jakie ohydne było wtedy mięso - jeszcze jako osoba mocno nieletnia, ku oburzeniu całego otoczenia, postanowilam tego nie jeść, nie wiedzac nawet, ze może to być normalny styl życia. ;-) Mój wegetarianizm jest już pełnoletni.

 

Pamietam, jakim szpanem były chińskie trampki - pewnie dlatego, że trudno było je dostać, no i miały niezwykle krótką zywotność. ;-) Przez chwilę miałam czerwone - to był czad ;-)

 

Marek Niedźwiedzki nauczył mnie słuchać dobrego polskiego rocka ;-)

 

Generalnie sporo straciłam, bo mieszkaliśmy na totalnym odludziu, do 1985 bez prądu :o

 

Jak mi się coś jeszcze przypomni, to dopiszę - jestem rocznik 75.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Późne już wspomnienie bo z czasów stanu wojennego. W naszym akademiku mieszkał też Czech. Miał przepustkę i jeździł do rodziny na weekendy. Zaopatrywał dziewczyny z całego piętra w niedostępne tu środki higieniczne. Bohatersko podróżował z torbami pełnymi podpasek. Kiedy go nie było kupowałyśmy powłoczki na kołdry itp.

 

Dramat oszczędnych - ojciec kolegi kilkanaście lat składał na samochód odmawiając sobie naprawdę wszystkiego. Brakowało mu kilku miesięcy do ceny malucha. Nagle okazało się, że wystarczy mu najwyżej na wieżę stereo dla syna.

 

Szpan dzieciństwa: pachnąca kolorowa gumka do ołówka. Szpan największy - zjeść ją na lekcji. :D

 

Koszmar dzieciństwa: anilanowe gryzące sweterki, o zupełnie nierozciągliwych otworach na szyję. Wszystkie dzieciaki miały wiecznie lekko ponadrywane i krwawiące uszy.

 

I jeszcze takie cuda jak bony dolarowe do płacenia w Baltonie, i jakieś walutowe książeczki, i wieczna "reklama upływającego czasu" (Daukszewicz o zegarze zastępującym emisję programu TV). :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mieszkaliśmy w akademiku. Na "małżeńskim" piętrze. Odwiedził nas przyjaciel, jak zresztą często bywało. Dwa pokoje dalej mieszkał. Siadł i milczał, co normalne u niego nie było. Zapytałem co jest? Odpowiedział tak: (było po mikołaju a przed świętami)

Książeczkę gówniarzowi kupiłem!!! :evil: :evil: :evil:

Zaczołem gówniarzowi czytać!!! :evil: :evil: :evil:

"stoi na torach lokomotywa......"

Doszedłem do "a w piątym wagonie pełno bananów..." :evil:

Głupi gówniarz przerwał pytaniem - Tata, a co to jest banan? :evil:

I CO JA MU KUR.WA MAM POWIEDZIEĆ?

Kupiłbym i dał mu do łapy, jakby były!

:evil:

Macie jakiś pomysł?!!! NARYSOWAĆ?!!! :evil:

 

Było. Pamiętam.

Adam M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...