Gość 29.12.2006 23:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Grudnia 2006 Jasminko - a czy Ty z nim o tym rozmawiasz? Mam wrażenie, że pod tym dachem jest dwoje obcych ludzi, którzy zbudowali sobie wygodną w pewnym momencie fikcję - on ma dom i brak kłopotów (swoje jakoś opędza albo i nie ), Ty - iluzję związku (bo jeszcze ktoś powie, że z Tobą coś nie tak - drugi facet i nieudany związek, hmmm...) Powiedz mu prawdę na początek. Zaboli, ale zobaczysz, na czy stoisz... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
canna 30.12.2006 00:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2006 Sądzę, że Jasminka już podjęła decyzję w głębi duszy. Pisze przecież, że to pasożyt, jasno ocenia sytuację. Tylko boi się zmian. Potrzebuje argumentów żelaznych za. Oto argument: Jesteś matką, dla swojej córki stanowisz wzorzec kobiety. Ona patrzy na Twoje relacje z mężczyznami i uczy się. Czy tego chcesz nauczyć swoją córkę? Że ważne jest aby był facet? Ale jaki? Jak sama go oceniasz? jak komentujesz jego postępowanie wobec córki? Tolerujesz jego niemiłe traktowanie Twojego dziecka, czy chcesz ją nauczyć, że łajdak jest ważniejszy od niej? Może się zdarzyć, że Twoja córka w swoim dorosłym życiu dokona niewłaściwego wyboru postępując jak ją mama nauczyła. Tego chcesz dla swego dziecka? Mądre są słowa Komtura Mazurskiego: Być może Jaśminka miała dokładnie ten sam wzorzec rodziny. Jaki wzorzec rodziny chcesz wpoić swemu dziecku? Kto jest dla Ciebie ważniejszy? Wybacz, ale tłumaczenie, że córka mówi.... Ile lat mozna "docierać się"????? Szczególnie, że nie jest to pierwszy tego typu Twój związek. Córka ma się czego uczyć. Musisz sama podjąć decyzję, a jaką już przecież wiesz, jasno widać to w Twoich słowach, szanse przecież już Mu dawałaś. W następnym związku zacznij od rozmów, nawet jeśli Cię tego nie nauczono, nowy facet nie będzie o tym wiedział. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość M@riusz_Radom 30.12.2006 05:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2006 Przepraszam ze nie napisalam pod moim nickiem ale chcialabym zostac w tym temacie anonimowa. I to jest Twój kolejny problem - brak odwagi Inaczej się pociesza dobrego znajomego, inaczej przypadkowo poznaną na ulicy osobę. Poszukaj u siebie "jaj" a jak je znajdziesz to będziesz wiedziała co zrobić. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jasminka 30.12.2006 09:49 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2006 Witam wszystkich i jeszcze raz dziekuje za dobre rady. Pytacie sie jaki był wzorzec mojej rodziny... Wychowałam sie w domu pełnym ciepła i miłości, moi rodzice są wspaniali, zawsze mnie wspierali i pomagali jak tylko mogli, oboje pracowali i nigdy w naszym domu niczego nie zabrakło. Mam kochających rodziców! Zawsze marzyłam o tym zeby mój mąż czy tez partner zyciowy był taki jak mój tata, zawsze operatywny, zajmujący sie rodziną, domem.... Zawsze znajomi podziwiali moich rodziców, mówili że tylko pozazdroscic takich rodziców.... Rezi napisał że jestem głupia....przyznaje mu racje, juz dawno powinnam cos z tym zrobić, na pewno nie jestem naiwna bo zdaje sobie sprawe z tego ze ON mnie wykorzystuje tylko ciągle nie mam odwagi żeby cos z tym zrobić. Ale wiem ze wszystkiego jest do czasu...moje nerwy w koncu nie wytrzymają i wywale z siebie całą złość. To co mnie w tej chwili paralizuje to współczucie. ON mnie doskonale zna i wie że moze grac na moich uczuciach, wie jak wywołac we mnie litość, współczucie i to wykorzystuje. czasem gdy zaczynam mówić co mi sie nie podoba w naszym związku ON robi jedną ze swoich smutnych minek, mówijak bardzo brakuje mu rodziców i ja zaczynam płakać...to okropne!!!!!!!!!!!!! Pewnie w tym co pisze utwierdzam Was w pzekonaniu że jestem głupia ale ja Wam przyznaje racje...JESTEM GŁUPIA! po prostu mam taki charakter. Prowadze dość dużą firme, doskonale potrafię zarządzać pracownikami i czasem nawet jestem złą szefową ale gdy komuś coś sie dzieje zawsze pomagam i często ludzie to wykorzystują...chciałabym ale nie potrafie tego zmienić Tak samo jest w moim zyciu prywatnym. Gdy poznałam mojego obecnego partnera on pomógł mi wykaraskac sie z mojego chorego małżeństwa, inaczej nie miałabym siły tego zrobić. Cóż z tego kiedy wpadłam w kolejny chory układ. Po przeczytaniu Waszych komentarzy wiem co mam zrobić, ale nadal sie bardzo boje. Wiem ze sasiedzi mi pomogą, rodzice, znajomi ale strach i tak zostaje.... Czuje sie bardzo zagubiona...nienawidze tego uczucia! Jesli chodzi o te wszystkie instalacje, rurki, kable itp to w pojekcie zostało co nieco zmienione i nie ma tego w całej dokumentacji. Któregos dnia przyjechali do mnie elektrycy, chciałam zeby mi dokonczyli to co zostało zaczete ale powiedzieli ze jest tu tak "namotane" że oni musieliby z pół roku dochodzic gdzie co i jak.... zrozumiałam ze jestem uzalezniona od niego dopoki to nie zostanie skonczone. I tak sobie mysle że własciwie to czekam aż wszystko zostanie zrobione i wtedy moge go wywalic no ale z drugiej strony nasuwa sie mysl ze to okropne swinstwo z mojej strony, ze w tym momencie jak chce go wykorzystac. No i własnie takie rózne watpiwosci mnie nachodzą....mam straszna pustke. Dzisiaj wieczorem chce z nim przeprowadzic powazną rozmowe, chyba najwyzszy czas... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 30.12.2006 12:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2006 Witam wszystkich i jeszcze raz dziekuje za dobre rady. Pytacie sie jaki był wzorzec mojej rodziny... Wychowałam sie w domu pełnym ciepła i miłości, moi rodzice są wspaniali, zawsze mnie wspierali i pomagali jak tylko mogli, oboje pracowali i nigdy w naszym domu niczego nie zabrakło. Mam kochających rodziców! Zawsze marzyłam o tym zeby mój mąż czy tez partner zyciowy był taki jak mój tata, zawsze operatywny, zajmujący sie rodziną, domem.... Zawsze znajomi podziwiali moich rodziców, mówili że tylko pozazdroscic takich rodziców.... Rezi napisał że jestem głupia....przyznaje mu racje, juz dawno powinnam cos z tym zrobić, na pewno nie jestem naiwna bo zdaje sobie sprawe z tego ze ON mnie wykorzystuje tylko ciągle nie mam odwagi żeby cos z tym zrobić. Ale wiem ze wszystkiego jest do czasu...moje nerwy w koncu nie wytrzymają i wywale z siebie całą złość. To co mnie w tej chwili paralizuje to współczucie. ON mnie doskonale zna i wie że moze grac na moich uczuciach, wie jak wywołac we mnie litość, współczucie i to wykorzystuje. czasem gdy zaczynam mówić co mi sie nie podoba w naszym związku ON robi jedną ze swoich smutnych minek, mówijak bardzo brakuje mu rodziców i ja zaczynam płakać...to okropne!!!!!!!!!!!!! Pewnie w tym co pisze utwierdzam Was w pzekonaniu że jestem głupia ale ja Wam przyznaje racje...JESTEM GŁUPIA! po prostu mam taki charakter. Prowadze dość dużą firme, doskonale potrafię zarządzać pracownikami i czasem nawet jestem złą szefową ale gdy komuś coś sie dzieje zawsze pomagam i często ludzie to wykorzystują...chciałabym ale nie potrafie tego zmienić Tak samo jest w moim zyciu prywatnym. Gdy poznałam mojego obecnego partnera on pomógł mi wykaraskac sie z mojego chorego małżeństwa, inaczej nie miałabym siły tego zrobić. Cóż z tego kiedy wpadłam w kolejny chory układ. Po przeczytaniu Waszych komentarzy wiem co mam zrobić, ale nadal sie bardzo boje. Wiem ze sasiedzi mi pomogą, rodzice, znajomi ale strach i tak zostaje.... Czuje sie bardzo zagubiona...nienawidze tego uczucia! Jesli chodzi o te wszystkie instalacje, rurki, kable itp to w pojekcie zostało co nieco zmienione i nie ma tego w całej dokumentacji. Któregos dnia przyjechali do mnie elektrycy, chciałam zeby mi dokonczyli to co zostało zaczete ale powiedzieli ze jest tu tak "namotane" że oni musieliby z pół roku dochodzic gdzie co i jak.... zrozumiałam ze jestem uzalezniona od niego dopoki to nie zostanie skonczone. I tak sobie mysle że własciwie to czekam aż wszystko zostanie zrobione i wtedy moge go wywalic no ale z drugiej strony nasuwa sie mysl ze to okropne swinstwo z mojej strony, ze w tym momencie jak chce go wykorzystac. No i własnie takie rózne watpiwosci mnie nachodzą....mam straszna pustke. Dzisiaj wieczorem chce z nim przeprowadzic powazną rozmowe, chyba najwyzszy czas... Jedna uwaga - rurkami WCALE się nie przejmuj! Dojdziecie w 2 tygodnie z pierwszym elektrykiem z głową na karku Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Capricorn 30.12.2006 13:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2006 Witam wszystkich i jeszcze raz dziekuje za dobre rady. Pytacie sie jaki był wzorzec mojej rodziny... Wychowałam sie w domu pełnym ciepła i miłości, moi rodzice są wspaniali, zawsze mnie wspierali i pomagali jak tylko mogli, oboje pracowali i nigdy w naszym domu niczego nie zabrakło. Mam kochających rodziców! Zawsze marzyłam o tym zeby mój mąż czy tez partner zyciowy był taki jak mój tata, zawsze operatywny, zajmujący sie rodziną, domem.... Zawsze znajomi podziwiali moich rodziców, mówili że tylko pozazdroscic takich rodziców.... a więc - być może - chcesz innym osobom, które nie miały równie szczęśliwego dzeciństwa i młodości zrekompensować to swoją opieką i troską? Ale nie chodzi tutaj przecież o Twój profil psychologiczny. Czytając Twoje wypowiedzi wiem, że trzymasz go głównie dlatego, ze wie, gdzie sa kable i rury, i dlatego, ze nie ma rodziców. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
daggulka 30.12.2006 16:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2006 Współczuję.....braku odwagi. Powiem tyle....też się bałam kiedy po cichaczu wyprowadzałam się z dzieckiem i kilkoma manelami do wynajętego mieszkania 8 lat temu...... bałam się jak cholera . Ale gdyby nie to ....gdyby nie ten desperacki krok tkwiłabym nadal w tokstycznym związku i nie miałabym dziś wspaniałego kochającego już drugiego męża i drugiej wspaniałej córeczki....szczęśliwego życia i wspaniałych planów na przyszłość. Warto coś zmienić kiedy jest źle po to żeby kiedyś było dobrze. Życzę odwagi i jeszcze raz odwagi. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 30.12.2006 16:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2006 daggulka przeczytalam w pierwszej chwli... "menelami" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
daggulka 30.12.2006 16:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2006 Zielona....dobre, dobre.... Gdyby to były menele to na pewno zostałyby z moim pierwszym mężem ..... w końcu gdzie byłoby im lepiej . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
dominikams 30.12.2006 18:53 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2006 Jasminko, ja tez jestem zdania, zeby wykopać. Możesz dac mu jeszcze jedną szansę, ale moim zdaniem to niewiele zmieni (a przynajmniej na dłuzszą metę). Facet ma juz taki charakter. Ten brak prezentu, traktowanie twojej córki i ciebie oczywiście. Brak empatii, a to w tym wieku nieuleczalne I powiem ci jeszcze, że ja też przyciągałam same ofiary losu (do czasu, na szczęście). Co ciekawe - wszystkie te dupy życiowe były spod znaku Ryb (z góry przepraszam wszystkich prawdziwych mężczyzn spod tego znaku ). Już myślałam, że to jakieś fatum Najdłuższy mój toksyczny związek trwał 2,5 roku, przy czym ostatni rok to walka ze soba i próby odejścia. Tez go usprawiedliwiałam, wszystko zrzucałam na kiepskie dzieciństwo itd. W końcu dojrzałam do rozstania, ale wtedy zaczeło się szantażowanie psychiczne - że on nie może beze mnie i że się zabije. I potrafił po większej kłótni wyjść do innego pokoju, wziąć ze soba nóż (tak żebym słyszała, ze go bierze) i tam siedzieć, a ja zastanawiałam się czy już się chlasnął czy za chwilę. Mówię ci, byłam wtedy jednym wielkim strzępkiem nerwów. W końcu jednak przezwyciężyłam to i się wyprowadziłam. Wtedy postanowiłam - nigdy więcej takich pajaców. I wszelkie próby doczepienia się kolejnej takiej pierdoły życiowej kończyłam bez skrupułów i szybko. Naprawdę nie opłaca się siedzenie w takim związku - dajesz zły przykład córce. No i w sumie mi jej szkoda - dlaczego ma znosić takie traktowanie? Pozdrawiam i trzymam kciuki za ciebie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
agnieszkakusi 30.12.2006 22:02 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2006 Cały czas śledzę ten wątek i widzę, że...już wszystko chyba zostało powiedziane. Jasminko jesteś bardzo silną kobietą, dasz radę. Nie marnuj życia na takiego pasożyta. Nie warto...Jak to mówiła moja śp.babcia " tego kwiatu to pół światu..."Ja też z grona tych " po przejściach". W tej chwili staram się o unieważnienie małżeństwa kościelnego, mam drugiego cudownego męża i najwspanialszą na świecie córkę. Do tej pory też przyciągałam samych frajerów.WALCZ O SIEBIE.Powodzenia Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
alusia1963 30.12.2006 22:46 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2006 Dzis spotkalo mnie takie pchniecie,ze nie moge sobie znalezc miejsca.Wstyd mi przed sama soba,ze dalam sie tak robic przez 5 lat.Wstyd mi przed Wami,kochani,wiec mam inny nick.Dzis moj nie-maz stwierdzil,ze najlepiej bedzie jak z naszego wspolnego zycia zrezygnujemy i zamieszkamy osobno.Nie przemyslal tylko jednego,ze ja nie mam gdzie ,ani do czego wracac.A moje problemy finansowe,ktore byly do tej pory wspolne,sa juz tylko moje.Dalam sie wrobic jak male dziecko.Mial smialosc i zapytal mnie na koniec rozmowy,czy bedziemy mogli sie spotykac na weekendy,bo on sam tu nie chce mieszkac w wolne dni.A argumentem na rozstanie bylo to,ze kocha mnie na "swoj pokrecony sposób",ze chce byc ze mna na starosc,ale teraz on musi zarabiac pieniadze i zbierac na czarna godzine.Szczerze mowiac,nie zrozumialam tego i chyba nikt przyz zdrowych myslach tego nie pojmie.Pasozytem nigdy w tym zwiazku nie bylam.Facet 50 lat,a dorabia do czegos historie?Nie potrafie teraz racjonalnie myslec,ale musialam to komus powiedziec,padlo na Was,kochani,przepraszam ze wylewam z siebie takie zale.Nie wiem co robic,jak zyc,gdzie isc,bo honor mi tu nie pozwoli zostac.Jak sie z tym uporac?Zawsze wiedzialam,ze cos jest nie tak,ale chyba nie chcialam tego analizowac. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 30.12.2006 22:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2006 Dzis spotkalo mnie takie pchniecie,ze nie moge sobie znalezc miejsca.Wstyd mi przed sama soba,ze dalam sie tak robic przez 5 lat.Wstyd mi przed Wami,kochani,wiec mam inny nick.Dzis moj nie-maz stwierdzil,ze najlepiej bedzie jak z naszego wspolnego zycia zrezygnujemy i zamieszkamy osobno.Nie przemyslal tylko jednego,ze ja nie mam gdzie ,ani do czego wracac.A moje problemy finansowe,ktore byly do tej pory wspolne,sa juz tylko moje.Dalam sie wrobic jak male dziecko.Mial smialosc i zapytal mnie na koniec rozmowy,czy bedziemy mogli sie spotykac na weekendy,bo on sam tu nie chce mieszkac w wolne dni.A argumentem na rozstanie bylo to,ze kocha mnie na "swoj pokrecony sposób",ze chce byc ze mna na starosc,ale teraz on musi zarabiac pieniadze i zbierac na czarna godzine.Szczerze mowiac,nie zrozumialam tego i chyba nikt przyz zdrowych myslach tego nie pojmie.Pasozytem nigdy w tym zwiazku nie bylam.Facet 50 lat,a dorabia do czegos historie? Nie potrafie teraz racjonalnie myslec,ale musialam to komus powiedziec,padlo na Was,kochani,przepraszam ze wylewam z siebie takie zale.Nie wiem co robic,jak zyc,gdzie isc,bo honor mi tu nie pozwoli zostac.Jak sie z tym uporac?Zawsze wiedzialam,ze cos jest nie tak,ale chyba nie chcialam tego analizowac. No to masz możliwość "wyprostowania tego co było nie tak." Popatrz na to jak na nową szansę. Jeśli on potrzebuje być sam to znaczy , że się po prostu pomyliłaś Wiem, że to brzmi idiotycznie, ale czasem tak jest. Dwoje ludzi widzi jedną sprawę na dwa różne sposoby - i już. A teraz musisz zebrać siły i zacząć od nowa :) Co robić? :kartka, długopis i podsumowanie: 1. mały biznes plan: czym dysponujesz ( pieniądze, znajomi, możliwość mieszkania, wynajęcia taniej, samochód do przeprowadzki itp itd) 2. poszukaj wsparcia - kogoś kto Ci pomoże - chociażby się spakować 3. spróbuj z nim rozmawiać jeśli jeszcze chcesz - jeśli nie - nawet nie zaczynaj. Choć wcale nie jest powiedziane, że się jeszcze nie zejdziecie. Ale nie jest fajnie być z kimś, kto nie chce ( nawet tu i teraz) być z Tobą. nie zadręczaj się : czyja wina, co zrobiłaś źle, czy on kogoś ma. Po prostu skup się na działaniu. I pisz - jeśli tego potrzebujesz - to też część planu gry I trzymaj się ciepło. Są ludzie, którzy muszą się rozstać, by docenić dlaczego byli razem.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
canna 30.12.2006 22:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2006 http://forum.muratordom.pl/images/smiles/icon_eek.gifDeja vu? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
agnieszkakusi 30.12.2006 23:10 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2006 Kurcze, jakaś epidemia? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
daggulka 30.12.2006 23:17 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2006 Nie epidemia ...... życie . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
agnieszkakusi 30.12.2006 23:22 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2006 no chyba tak.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Capricorn 30.12.2006 23:38 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2006 Alusia, przykro mi. Epidemia to, czy życie, pójście na łatwiznę czy też cokolwiek innego - KOBIETY, DBAJCIE O SWOJE INTERESY! Nigdy nie wiadomo, co komu "odbije" - a przecież, niestety, powinnyśmy mieć jakiś plan, nie tylko na ewentualność zniknięcia partnera w ramach focha, ale również na wypadek jego zniknięcia ostatecznego. Oczywiście, ani jednego, ani drugiego, ani sobie, ani Wam nie życzę. Ale musimy być zaradne - przy całej większej czy mniejszej miłości do partnera, zaufaniu i wszystkich innych wzniosłościach, trzeba twardo stąpać po ziemi. Zadbać o zabezpieczenie swoje i dzieci - chociażby poprzez zarabianie pieniędzy oraz nieodsuwanie się od przyjaciół. Na szczęście przemawiają przeze mnie doświadczenia nie moje, ale kilku znajomych. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
agnieszkakusi 30.12.2006 23:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2006 Ja zawsze jako przykład stawiam mojego dziadka, który po śmierci babci musiał się przeprowadzić do córki, bo dosłownie nie potrafił zagotować wody na herbatę. To działa w dwie strony. Każdy z nas powinien mieć jakies zabezpieczenie w postaci pracy, dochodów, być zorientowany w tym co się dzieje w domu. Mój mąż wie kiedy jakie opłaty trzeba zrobić mimo, że normalnie ja tego pilnuję. Nie wyobrażam sobie, że np. poszłabym rodzić, a on nie wiedziałby jak ugotować dziecku obiad, zrobić zakupy czy coś zapłacić. Tyle, że poród można w miarę zaplanować. Są jednak sytuacje nagłe i WSZYSCY powinniśmy być na nie przygotowani. Oczywiście jest to teoria, a w życiu jak to w życiu różnie bywa. Znam jednak przypadek serdecznej znajomej mojej mamy, która mąż zostawił po 20 latach małżeństwa. Tam była tragedia. Ona w ogóle w życiu nie pracowała, bo po liceum wyszła za mąż, urodziła dzieci i zajęła się domem. To mąż ich utrzymywał. Kobieta bez wykształcenia, doświadczenia. A renta, emerytura? SZOK. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
leila2004 31.12.2006 12:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Grudnia 2006 Zaglądam na wasze furum raczej je czytając niż udzielając się pisemnie ale ten wątek mnie poruszył. To bardzo smutne, jak lekko udzielacie rad typu "wyrzuć go z życia", "darmozjad", "pasożyt" itp. Jak rozumiem Jasminka to stały bywalec forum i jej TZ również. A skoro to właśnie on prowadził dziennik budowy to pewnie nie raz do niego zaglądaliście pisząc komentarze i dodając wiary i otuchy gdy pojawiały się kłopoty. A teraz bez słowa wyjaśnienia z drugiej strony uważacie, że powinien spadać bo pieniędze na dom dała Jasminka. Chyba tylko dwie osoby zdobyły się na próbę zauważenia także drugiej strony problemu. Dla mnie to poprostu następny przykład,że tak zwany "brak papierka" w związkach to błąd. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.