Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

ZAZDROSZCZĘ WAM


Recommended Posts

I to jeszcze jak ! Zazdroszczę Wam że budujecie domy,niektorzy w nich już mieszkacie.

Dla mnie to jest najwieksze marzenie.Będąc jeszcze dzieckiem już o tym marzyłam ,o domku zdużym ogródkiem.

Teraz mam męża dwoje dzieci (1,5r 4,5r)i tym bardziej tego pragnę,zwłaszcza że mieszkamy w jednym pokoju w domu moich rodziców.

Marzenie o domku stało się wręcz moją obsesją,nieuleczalną chorobą :cry: .Ciągle otym myślę,przeglądam projekty ,czytam muratora.

Od niedawna właśnie zaczełam zaglądać na forum ,lubię oglądać zdjęcia Waszych domków.

Niestety aby spełnić to marzenie potrzebna jest kasa,a tej u nas nie zadużo.Mąż sam pracuje ,ja jestem przy dzieciach

Przyznam siię że mnie to tak dołuje,nie macie pojęcia jak bardzo! :( :(

Dodam że maż jest specem od wykończania wnętrz ,więżbę też potrafi zrobić,dachówke ułożyć,wogóle złota rączka,tylko tej kasy brak!!!!

Może znajdzie się ktoś ,który miał podobną sytuacje ,a mimo to jakimś cudem się wybudował :o

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 63
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

marzycielka74 Nie łam się nic, tylko działaj, działaj kobieto.

Zrób rachunek sumienia,/czytaj kasiorki/ policz ile masz, oczywiście ile mogą dożucić rodzice, porozgladaj sie za działeczką, nie szalej oczywiście z lokalizacją :wink: :wink: musisz zdawać sobie sprawę na co cię stać, kupuj i do dzieła, podstawa jest działka, jak już jest to już coś masz, można kredycikiem się podeprzeć ale warunek ziemia, posiadanie skraweczka własnego miejsca na ziemi.

Poodzenia życzę

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

marzycielka74 Nie łam się nic, tylko działaj, działaj kobieto.

Zrób rachunek sumienia,/czytaj kasiorki/ policz ile masz, oczywiście ile mogą dożucić rodzice, porozgladaj sie za działeczką, nie szalej oczywiście z lokalizacją :wink: :wink: musisz zdawać sobie sprawę na co cię stać, kupuj i do dzieła, podstawa jest działka, jak już jest to już coś masz, można kredycikiem się podeprzeć ale warunek ziemia, posiadanie skraweczka własnego miejsca na ziemi.

Poodzenia życzę

 

I nie musicie zrobić wszystkiego w jednym roku. Zajmie Wam to trochę więcej czasu, ale powoli dojdziecie do "swojego" :)

 

No i taki mąż - to tylko pozazdrościć :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

DZIĘKUJE ZA POCIESZENIE!! JESTESCIE NAPRAWDĘ KOCHANI !

Jeśli chodzi o pomoc ze strony rodziców to odpada ,sami mają nie za dużo,a poza tym myślę że nie chcą ,sami takze nic nie otrzymali od swoich rodziców.

Plusem jest to że mogą przepisać nam gospodarstwo o pow.7 h które do tej pory wynajmują.Musielibyśmy mieć conajmniej 3h aby dostać pozwolenie na budowę,więc ok..

Tylko że opłaty są dosyć duże no i wszystkie media trzeba doprowadzić prąd,gaz wodę.

Jedyna szansa jest jeśli mąż wyjechałby do pracy za granicę,wtedy prędzej można byłoby zebrać pieniążki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

marzycielka żeby nie było wątpliwości - trzymam za Ciebie kciuki, ale ja w przeciwieństwie do reszty odrobinę postawię Cię na nogi, mam nadzieję że się nie obrazisz.

Rozumiem decyzję o "zostaniu przy dzieciach", ale jeśli coś chcesz mieć a w domu jest kiepsko z kasą to.... do roboty! nawet jeśli nie zarobisz dużo to na te formalności starczy. Rodzice niewiele mają i nie mogą się niczym podzielić? Mogą! Mogą zająć się Twoimi dziećmi kiedy Ty będziesz ciężko pracować. I jeśli masz męża który jest złotą rączką to wydaje mi się że jeśli udałoby się go mocno zmotywować to raczej powinien zarobić na dom - wiem ile zarabiają budowlańcy u mnie na budowie - to jest naprawdę spora kasa! Nie ma rąk do takiej pracy bo wszyscy wyjechali, ci co zostali zarabiają już teraz dużo więcej niż rok temu i nie mogą się opędzić od zleceń. Tak więc z całym szacunkiem - nie ma co biadolić i czekać na "dobre słowo" trzeba ruszyć do boju. Bez pracy nie ma kołaczy. Nic się samo nie zrobi!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

marzycielka żeby nie było wątpliwości - trzymam za Ciebie kciuki, ale ja w przeciwieństwie do reszty odrobinę postawię Cię na nogi, mam nadzieję że się nie obrazisz.

Rozumiem decyzję o "zostaniu przy dzieciach", ale jeśli coś chcesz mieć a w domu jest kiepsko z kasą to.... do roboty! nawet jeśli nie zarobisz dużo to może chociaż na spłacenie kredytu który możecie wziąć na kupienie ziemi. Rodzice niewiele mają i nie mogą się niczym podzielić? Mogą! Mogą zająć się Twoimi dziećmi kiedy Ty będziesz ciężko pracować. I jeśli masz męża który jest złotą rączką to wydaje mi się że jeśli udałoby się go mocno zmotywować to raczej powinien zarobić na dom - wiem ile zarabiają budowlańcy u mnie na budowie - to jest naprawdę spora kasa! Nie ma rąk do takiej pracy bo wszyscy wyjechali, ci co zostali zarabiają już teraz dużo więcej niż rok temu i nie mogą się opędzić od zleceń. Tak więc z całym szacunkiem - nie ma co biadolić i czekać na "dobre słowo" trzeba ruszyć do boju. Bez pracy nie ma kołaczy. Nic się samo nie zrobi!

 

Warkot,

może marzycielka się nie obrazi, ale ode mnie dostaniesz po łapkach! Na jakiej podstawie można Twoim zdaniem obarczyć rodziców bezpłatnym zatrudnieniem w pełnym wymiarze przy dzieciach marzycielki?

Niby z jakiej racji?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bratki nie w pełnym wymiarze i nie zatrudnić, tylko czasowo poprosić o pomoc, to chyba również w ich interesie jest pomoc własnym dzieciom i wnukom. Jeśli nie rodzice to z pewnością są inne rozwiązania. Setki rodzin są w podobnej sytuacji i jakoś sobie radzą, a kobieta nie raz wraca do pracy już w pół roku po porodzie. Żyjemy w takim a nie innym kraju, w takich a nie innych warunkach. Naprawdę szanuję (i zazdroszczę) decyzję "zostania przy dzieciach", ale nie każdy może sobie na to pozwolić, szczególnie jeśli marzy o wybudowaniu domu. Tym bardziej że potrzeba zamieszkania na swoim jest nie tylko podyktowania "chceniem" ale również higieną psychiczną młodej dość jak widać pary. Mieszkałam kiedyś w jednym pokoju we czwórkę i wiem że to jest DRAMAT, który niestety może zaważyć na losie tego małżeństwa i tych dzieci.

Zaznaczam też, żeby nie było że jestem jakaś nietolerancyjna - bardzo chciałabym niepracować, tylko prowadzić dom, ale mnie na to nie stać więc zapitalam po 10 godzin dziennie - przecież chciałam mieć dom.

I na koniec - mój post nie ma na celu powiedzenie jak rozwiązać wszystkie problemy tylko zmobilizowanie do myślenia i działania, bo każdy problem da się rozwiązać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podpisuje się pod tym co napisała Warkot. Jeszcze rok temu nawet nie myślelismy od domu. Nie myśleliśmy, ale marzyć marzyliśmy. Mieliśmy jednak działkę i to w dobrym miejscu, i było łatwiej. Dopóki jednak siedziałam w domu z córką nie było nawet co myśleć o jakiejkolwiek budowie. Pensja męża z ledwością wystarczała na bieżące potrzeby. A wiadomo jakie są koszty przy takich małych dzieciach (pieluchy, husteczki, obiadki, odżywki, na dodatek pierwsze dziecko w rodzinie więc zakup wszelkich ciuszków itd.) W pewnym momencie powiedziałam: dość. Miałam dosyć ciągłych kłótni o brak pieniędzy, ciągłego przebywania w domu (mąż pracuje przeważnie na nocki). Córka od stycznia poszła do żłobka (mając 1,5 roku), a ja do pracy. Na początku miałam wyrzuty sumienia, że może jest za mała. Jednak jak zobaczyłam jak mała sobie doskonale tam radzi zginęły wszystkie obawy. I wtedy powrócił pomysł budowy. Sprzedaliśmy działkę od rodziców, kupiliśmy tańszą o 20 tyś 2 km dalej i już mieliśmy coś na początek (reszta w dzienniku :lol: ). Wiem jednak, że przy jednej pensji byłoby to po prostu nierealne. Ale marzenia mozna spełnić. Rok temu nawet nie myśleliśmy...dziś stoja mury i czekamy na więźbę.

Marzycielko!!! Uda Wam się!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Warkot,

 

ja decyzję przy dzieciach szanuję, choć nie zazdroszczę, ale tu wogóle nie o to chodzi.

 

Chodzi o rozpowszechnioną w Polsce odmianę niewolnictwa. Nie jesteś sama w bezceremonialnym dysponowaniu życiem osób starszych. Dziadkowie są często na pozycji sforsowanej. A to granda.

 

Zresztą obosieczna.

 

Bo z jednej strony mają prawo po odchowaniu swoich dzieci wreszcie zacząć żyć trochę dla siebie, zwłaszcza że i siły już zwykle nie te. A przede wszystki mają prawo decydować sami czy chcą.

 

Z drugiej - nie każda matka chce by wychowywano jej dzieci wg modelu o pokolenie starszego - i też ma prawo. Nie mówiąc o tym ile to rodzi niezdrowych zależności, o których na tym forum też nieraz było sporo.

 

Przede wszystim jednak - nie decydujmy za innych!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bratki dużo jest racji w tym co mówisz, ale pamiętajmy że w kupie siła i nie można z góry odrzucać takiej możliwości. Pomaganie sobie w rodzinie jest absolutną podstawą funkcjonowania tej komórki w społeczeństwie. Na ogół (przy zdrowych układach) dobro młodyw w biższej, lub dalszej perspektywie oznacza dobro dla starszych (nasuwa mi się tu jako przykład problem tego kto będzie na nas zarabiał kiedy my odejdziemy na emeryturę) . Ale nic na siłę, napewno nie można decydować za rodziców. Nie rozporządzam bezceremonialnie życiem starszych ludzi, tym bardziej obcych to mial tylko punkt wyjściowy do rozważań "co zroić żeby móc spełnić swoje marzenia".
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przekonałam się kilkakrotnie w swoim prawie 50-letnim życiu, że jeśli coś bardzo się chce to się osiąga. Ale oczywiście trzeba działać w tym kierunku.

Zawsze chciałam mieć własny domek,ale ponieważ nasza sytuacja materialna nie była najlepsza w zasadzie pogodziłam się z myślą, że zawsze będę mieszkać w bloku :evil: I oto pewnego dnia, za sprawą opowieści męża o pewnej znajomej która nie mając dużo kasy ale mając spryt i zapał wybudowała dom, moje marzenie wróciło. Było to zaledwie kilka lat temu. Po roku o tego czasu kupiliśmy działkę pod W-wą, dosłownie rzutem na taśmę, bo przy obecnych cenach już chyba bym się nie zdecydowała. Było to 1,5 roku temu. W międzyczasie rozwiązały się nagle pewne sprawy majątkowe, które umożliwią nam rozpoczęcie budowy wiosną tego roku. :D Bardzo się z tego cieszymy, a znajomi pukają się w głowę: po co wam to na stare ( :evil: ) lata?

A my właśnie na stare lata chcemy mieć ciszę i spokój. Reasumując radzę wszystkim przede wszystkim wierzyć w możliwość realizacji marzeń i działać.

Marzycielko, jesteście jeszcze młodzi, jeśli nawet budowa domu potrwa kilka lat to w końcu kiedyś w nim zamieszkacie, czego Wam szczerze życzę. :D

Pozdr.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wartkot,

 

Ty też masz sporo racji :)

 

Może trochę za bardzo mi się Twoja wypowiedź skojarzyła z tą powszechną "oczywistością", że dziadkowie się zajmą i już. Mam takie pasożyty wśród przyjaciół - i jestem uczulona.

 

A tytułem dywagacji (choć to podobno gafa, tak robić w wątku): kto na nas będzie zarabiał jak będziemy starzy? Uważam że: maszyny i lepsza organizacja (czyli wydajność) pracy. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Warkot jasne że się nie obraziłam,masz rację.Na początku już chciałam napisać,że zapewne pomyślicie że siedze i biadolę zamiast wziąsc się do jakiejś pracy.

Niestety nie mam możliwości zostawienia dzieci pod opieką rodziców.Oboje mają 70lat i nie dają rady ,wiadomo jakie półtoraroczne dziecko (zwłaszcza chłopak)jest ruchliwe.Mnie jest nawet trudno oderwać się na chwilę by siąsć do komputera(ktory jest własn. starszego brata ,starego kawalera 48l,który z nami także mieszka).Mama ma pretensje ze siedzę przed "pudłem"' zamiast sie zajmowac dziecmi,jedynie jak śpi.Jedynie jak jadę na jakies zakupy na parę godzin ,to nie powiem to sie nimi zajmną ,ale na dłuższą mete odpada .

Zazdroszcze moim znajomym ,którzy mając takze nie za dużo kasy (no może trochę więcej),ale mając pomoc ze strony rodzinki -wybudowali się,mieszkając z nimi nie musieli płacić na jedzenie ,prąd itp..

No ale trudno,my musimy liczyć sami na siebie.Ja tylko tyle pomogę ,ze jarzynki sadzę i nie muszę ich już kupowac przez cały rok

Inna kwestia - żłobek .Załapałam sie na płatne wychowawcze,z rodzinnym mam tego niecałe 500zł.W poprzedniej pracy zarabiałam 650zł,no może teraz zarobiłabym 900zł ,dojeżdżać do pracy musiałabym 12km,więc doliczajac koszty dojazdu opłaty za żłobek poprostu też odpada,no i trzeba by było miec drugi samochód

Jeszcze kwestia zarobków mego męża,zleceń owszem ma masę.Jest on bardzo dokładnym człowikie tzw,punkcikciaż no i prace wykonuje dłuzej co też przedkłada sie na zarobki(mam nadzieje ze tego nie przeczyta bo by sie obraził).

Przyznam sie że troche próbuję grać na giełdzie,choć jak się natym nie zna dokładnie to trzeba miec szczęście,zawsze to lepsze niż lokata w banku

DZIĘKUJĘ WAM WSZYSTKIM ŻE NIE PRZESZLISCI OBOJETNIE KOŁO TEGO TEMATU!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...