Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Natalkowy pamiętnik :)


Recommended Posts

no nareszcie nareszie nareszcie :))))

chwalę się naszą piękną kuchnią :) montaż jednak trochę zajął, ale dziś wreszcie skończona choć w sumie to jeszcze nie całkiem, bo: nie ma okapu (czekam bo chwilowo nie ma go w ikei). docelowo na ścianach mają być jeszcze otwarte półki (w rogach jakby). Nie mogliśmy też sprawdzić i włączyć piekarniki i płyty bo coś w elektryce jest skopane (w skrzynce) i wybija różnicówkę. jutro ma przyjechać elektryk naprawic to co wcześniej zepsuł... Po obejrzeniu efektu końcowego w kuchni stwierdzam że muszę dokupić jeszcze jedną szafkę - nalodówkową, wtedy wysokość lodówki i szafek wiszących będzie identyczna bo teraz drażni mnie ta różnica wysokości.

ale generalnie jestem bardzo bardzo zadowolona i szczęśliwa :) kuchnia wygląda dokłądnie tak jak chciałam i jak sobie wyobrażałam, oczywiście do efektu końcowego brakuje jeszcze półek, czegoś na okno i innych rzeczy ale generalnie bardzo bardzo mi się podoba, już nie mogę się doczekać pierwszej kawki przy naszym dużym półwyspie :) mam już nawet jedno krzesełko barowe do wyspy kupione z przeceny, teraz będzie trzeba dokupić drugie :)

 

http://img525.imageshack.us/img525/2294/picture1076.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 248
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

światło było słabe jak robiłam zdjęcia, to wyżej jest z uciętą lodówką.

 

http://img156.imageshack.us/img156/8655/picture1078.jpg

 

i teraz jeszcze jeden widok, generalnie w rzeczywistości wygląda lepiej niż na zdjęciach ale chyba zawsze tak jest:)

 

generalnie wydaje mi się że kuchnia jest fajna ergonomiczna :) zobaczymy jak się będzie użytkować muszę jeszcze porządnie zaolejować blaty

 

http://img17.imageshack.us/img17/9450/picture1080.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

oooo, coś tu pusto i newsów brak, a przecież cały czas coś się dzieje tylko czasu i sił nie ma żeby pisać.....

no więc mąż mój z panem elektrykiem podłączyli w domu czujki, i inne tajemnicze urządzenia i dzięki temu mamy alarm. teraz mam sporego stresa jak przyjeżdzam, zostawiam synka w aucie i sama najpierw otwieram dom bo a nuż alarm się załączy..... niby wiem oczywiście jak zrobić, żeby wejść i rozbroić alarm, ale zawsze jednak ta nutka niepewności że a nuż zacznie wyć..... no ale cieszę się bardzo, że i tę pracę mamy za sobą. jutro małż z panem elektrykiem mają podłączać antenę. Wczoraj zrobiliśmy spore spore zakupy ikeowe pierdułkowo - melbowe. Mebli za dużo nie kupujemy na razie bierzemy to co mamy, a potem się zobaczy jak będzie z kasą, ale kupiłam sporo rzeczy do kuchni (do szafek, szuflad, kosze itp.) lampy i inne takie więc można powiedzieć powoli wkraczam naprawdę w ten etap budowy który lubię najbardziej :)))))))))))))))))))

Na chonie naszej rodziny również sukces - starszy synek przechodził do przedszkola cały bity tydzień bez żadnej nowej infekcji :) WOW!!!! piszę "nowej" bo w sumie to jeszcze cały czas kaszle..... ale jest przedszkolakiem przez duże P i w ogóle jakoś tak mi wyrósł, no szok po prostu, jeszcze nie bardzo chyba dociera do niego, że mamy się przeprowadzić, mam nadzieję że dobrze to zniesie i będzie to dla niego radość, jego pokoik chcę de facto żywcem przenieść z mieszkania do domu, nawet meble ustawię chyba podobnie, tym sposobem mam nandzieję od razu poczuje się tam swojsko.

Dzięki temu, że starszak w przedszkolu ja staram się powoli coś pakować, ale nie jest to proste, bo tak mebli tam nie ma, nie wiadomo co się tu jeszcze przyda a co nie, Na razie pakuję po prostu to co na pewno się nie przyda. hmmm, no to co myślicie na kiedy tę firmę przeprowadzkową zamawiać???

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no to malucha położyłam spać, starszego małż jeszcze od cioci nie przywiózł, mam pranie, górę prasowania, jakby nie mówiąc całe mieszkanie do spakowania, a przede wszystkim tłumaczenia do zrobienia i to ważne bo z sądu a terminy gonią, ale zanim to wszystko nastąpi (przynajmniej częściowo dzsiejszego wieczoru) (o kurcze you can dance dzisiaj...... wrrrr, a ja zamiast radośnie poprasować przed tv (moja ulubiona i jedyna (oprócz kąpieli)ostatnio) forma relaksu hi hi) to będę stukać... no nic, ale mimo natłoku obowiązków, które wszak w dużej większości sama wkładam sobie na głowę, najpierw chciałam zajrzeć do mojego dzienniczka-budowniczka, gdyż refleksyjny nastrój dzisiaj mam (oprócz dzisiejszego nerwa...) i tak sobie patrzę na ten nasz domek wciąż nie wierząc, że to naprawdę nasz... i tak sobie myślę, czy w ogóle jeszcze będziemy kiedyś umieli (ja z małżem mam na myśli) normalnie żyć??? wieczorem poczytać gazety albo książkę, albo muzyki posłuchać, w weekend na spacer iść, albo nawet na zakupy (!) czy już uzależnilismy się od gonitwy, do której sami z własnej woli wystawiliśmy nie tylko samych siebie ale nawet własne dzieci... wcale nie tak łatwo będzie nauczyć się po prostu cieszyć z tego co się osiągnęło bez zamartwiania się i planowania dalszych kroków. Mojemu m. może będzie łatwiej, to ja z charakteru bardziej jestem taka, że spać ni mogę i myślę i myślę i chyba myśliwym zostanę................ Na tę naszą zbliżającą się przeprowadzkę sama sobie życzę wyluzowania, cieszenia się tym co mamy, przewietrzenia głowy z natłoku myśli. chyba jakaś joga by mi się przydała :) albo po prostu 12 godzin nieprzerwanego snu (nadmieniam żem matka karmiąca).

a tym czasem w naszym domku w pokoju synka starszego zawisła (rękami męża) piękna żaluzja i karnisz (zasłonki będą później żeby nie zdążyły się skurzyć za bardzo). Dziś panowie z serii "wiecznie niekończący roboty fachowcy) zrobili podłogę w górnym hallu i listwy progowe i inne takie przy kominku i oknach tarasowych. Wszystko bardzo ładnie wyszło. No ale oczywiści 3 paneli zabrakło a panowie nie mieli maszynki do cięcia listew przypodłogowych z oraca ("pani, kto to takie listwy kupuje, my mamy maszynę taką jedną na całą Polskę, bo to raz na rok ktoś kupuje.... :)" syn młodszy nie bardzo dał mi popracować w domku ale udało mi się zaolejować (znowu) blat w kuchni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

uffffff, pakuję, pakuję i pakuję już od rana :) całe mieszkanie zastawione jest torbami, pudłami, reklamówkami ... jak mąż ze starszakiem wrócą będą mocno zdziwieni. dziś naprawdę poczułam że się przeprowadzamy WOW!!!!!!!!!!! jest to cudowne uczucie. Dziś można powiedzieć jestem mniej zmęczona - nawet się wyspałam (mam ostatnio straszne problemy ze snem, po prostu spać nie mogę). Ale wczoraj z sąsiadami wznieśliśmy toast za naszą przeprowadzkę i za rozpoczęcie ich budowy pysznym wiosennym szampanem i chyba dzięki niemu łatwiej zasnęłam, dziecko spło też dobrze a starszak dziś w przedszkolu więc można powiedzieć luzik - jestem w domu i pakuję :)

a tak ogólnie to na tej ostatniej prostej naszej budowy (no w sumie ostatnia to ona jeszcze nie jest, ale powiedzmy ostatnia przed przeprowadzką) oboje z mężem jesteśmy bardzo zmęczeni.. oczywiście szczęśliwi, zadowoleni, ciekawi jak to będzie ale przede wszystkim bardzo zmęczeni. Potrzebujemy snu, spokoju, ciszy i czasu. Raczej na żadną z tych opcji się nie zanosi, ale mamy silne postanowienie by mimo zmęczenia w pełni cieszyć się odwaloną przez nas robotą :)))))))))))

Maluszek niestety kaszle, mam nadzieję że mu się nie pogorszy.Na razie leczę go homeopatycznie. Starsz dziś do ortodonty........... poszedł z mężem to nie ma moje nerwy. Ja zrobiłam sobie kubek earlgrey pysznego i biorę się dalej za pakowanie :)))))

uświadomcie mnie proszę jak zrobić żeby tu w wiadomości napisać coś innym kolorem i dużymi literami?????? (na taki styl zasłuży sobie słowo "mieszkamy"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hmmmm, przez niemal dwa lata budowania chyba tak de facto nigdy naprawdę nie pomieściło mi się w głowie, że któregoś dnia tutaj zamieszkamy, że będzie kuchnia, że będę gotować, że razem zjemy kolację, że pojadę na spacer z dzieckiem, że będę robić zakupy ..... dotąd były tylko jazdy w tę i z powrotem, załatwianie, ustalanie, planowanie, kupowanie, wybieranie, rozmowy z fachowcami i krótko mówiąc ogrom ogrom pracy. W dużej większości cieszyła nas ta praca ale jednak też nas męczyła. Oczywiście przeprowadzka to nie koniec pracy - jest wiele wiele przed nami. Mąż jakoś ciągnie, wieczorem po pracy jak położymy chłopaków codziennie coś robi, dziś podłączył pralkę :) ja jakoś chwilowo osiadłam na laurach - muszę chwilę odpocząć nacieszyć się. Kartony pełne stoją, a ja dziś rano - miły prysznic, potem pedicure, odżywka na włosy itp. (oczywiście wszystko w towarzystwie mojego słodkiego syna młodszego). Dziś zrobiłam świąteczny stroik, byłam z małym na spacerze, poznałam panią z piekarni, masarni, warzywniaka i kwiaciarni :)) jednym słowem poczułam się tutaj już całkiem "w domu". Podsumowując całe to nasze budowanie to można powiedzieć że mieliśmy dużo szczęścia - tylko jedna ekipa totalnych partaczy :) Nie myślę teraz o tym w ten sposób, ale jednak prawdą jest że odwaliliśmy kawał roboty - począwszy od zgłębiania wiedzy muratorowej, po cięcie wykładzin. Widzę też że wszyscy zapłaciliśmy a raczej płacimy wciąż za to jakąś cenę - nawet dzieci... Ja ostatnio bardzo źle spałam, już za dużo tego wszystkiego dla mnie było, psychicznie bardzo już ciążyło mi słowo "budowa" chciałam już "nasz dom". Przemyśliwałam nocami kombinowałam, nie mogłam wyluzować. Teraz od niedzieli się regeneruję :) cieszę się wszystkim po prostu. Największą ulgą jest dla mnie łatwość zorganizowania się i wychodzenia z jednym lub dwoma chłopcami, auto blisko, schodów brak, jak coś zapomnę to po prostu wchodzę do domu, no cudowna sprawa po prostu. Nie mówiąc oczywiście o 100 innych cudownych aspektach.

W żadnym stopniu nie przeszkadza mi że w mojej "stylowej" łazience znalazły sie zabawki dziecięce, że to i owo nie pod kolor, że kanapy nie mają jeszcze nowych pokryć itp, że wokół domu piach. Jest po prostu cudniieeeee. A w drugie święto parapetówa dla rodziny. Oczywiście pierwsze awarie też są - coś nam stelaż kibelkowy "koło" szwankuje.... nie wiem, mąż się musi przyjrzeć. Panele przeszły już pierwsze próby ogniowe - wylana woda, wylany rosół, samochodziki itp. wszystkie próby przeprowadził nasz starszy syn, wyszły bardzo pozytywnie :) oki, kończę, bo muszę jeszcze zamówić rolety :) wszystkich całuję bardzo przeprowadzkowo i obiecuję jakieś fotki :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

witam poświątecznie.

Sama nie wiem co napisać. Mieszkamy już ponad tydzień. Jest cudownie :)) Dziś byłam z małym na spacerze - cisza spokój, śpiewające skowronki..... Michał spał jak trusia :)

W domu odpowiada mi właściwie wszystko, oczywiście mamy jeszcze bardzo dużo do zrobienia> nie mamy szaf, w garderobie wszystko lezy na kupkach, jeden kibelek coś szwankuje, piekarnik jeszcze nie używany bo żaróweczka nie świeci i chyba pójdzie do reklamacji :(

Jestem całkowicie zakochana w naszej spiżarce która jest mega wygodna, uwielbiam kuchnię, jeszcze muszę sobie w niej pewne rzeczy zorganizować, ale jest tyle miejsca, tyle blatów roboczych - super. Garderoba przy sypialni jest też super wynalazkiem a z pewnością najbardziej trafionym naszym pomysłem było budowanie domu z 2 sypialniami na dole. Na górze u nas jeszcze dość budowlane klimaty, wchodzę tam właściwie tylko żeby wstawić/rozwisić pranie :) ale właśnie pralnia i pokój na garażem bardzo się sprawdzają.

Mnie po przeprowadzce na razie opanowało totalne lenistwo. Psychicznie odreagowuje wysiłek i zmęczenie ostatniego czasu. Mój mąż wykazuje więcej inicjatywy i ciągnie wszystko dalej - czyli papiery, odbiory, energetyka, gaz, geodeci, zaczął się orientować w kwestii kostki brukowej i bramy/ogrodzenia. Robi w domu różne prace typu zakłądanie lamp itp. jest tego od groma, choć wieczorami też za wiele sił nie mamy. No ale nieważne powoli "się" zrobi.

Ale najwspanialsze i w ogóle trochę nawet dziwne jest to, że ja i chyba my wszyscy łącznie z naszym starszym synkiem w naszym domu poczuliśmy się od razu u siebie. W ogóle (na razie przynajmniej) nie mieliśmy takiego wrażenia iności, nowości, noweg miejsca, że musimy przywyknąć itp. Nasz starszak (4latek) od razu od pierwszej nocy spał w swoim pokoiku, który właściwie został przez nas przeniesiony z mieszkania w niemal nienaruszonej formie (te same meble, jedynie kolor ścian inny i okno inne i zasłonki). Mój mąż właściwie od 2 tygodnia niemal codziennie wciąż jeszcze zwozi rzeczy z mieszkania. Ja od 4 kwietnia czyli dnia przeprowadzki nie byłam już w Chorzowie w mieszkanku.... hmmm, jakoś tak dziwnie bo tyle cuownych chwil i taki kawał naszego życia spędziliśmy tam, a mnie wcale jakoś tam nie ciągnie. Chyba dlatego, że przecież rodzina to my - ludzie a ludzie są tutaj a tam zostały tylko puste ściany. Mieszkanko jest wciąż nasze chcemy je wynająć, więc nie czuję że muszę się z nim rozstawać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hmm, zdjęć chyba nie wstawię bo nie umiem zlokalizować kabelków do aparatów..........

 

no i jeszcze specjalny wpis dla przyjaciół z Holandi:

 

Hallo!!! Nog speciaal een paar woorden in het Nederlands - voor familie Joppe en eventueel andere Nederlanse lezers :)

We zijn verhuisd :) We zijn ontzettend gelukkig en blij. Eindelijk een beetje rust na bijna twee jaar bouwen bouwen en bouwen :) Er zijn nog heel veel dingen e doen, maar niets kan nu ons geluk verminderen.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to wyżej to kuchnia z widokiem na spiżarkę (cudowna sprawa ta spiżarka, wszystkim polecam)

 

teraz kawałek sypialni (oczywiście zaznaczam, że wnętrza nie są jeszcze ukończone :) powoli się będą wykańczać, no ale pokazuję co jest

 

http://img524.imageshack.us/img524/9229/spa53075.jpg

By mamamatinka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

sypialnia - ściana z łóżeczkiem młodego (kolor łóżeczka oczywiście nie przypiął ni przyłatał, ale mąż zakazał kupować nowe łóżeczko (wszak za jakiś czas rezydent sypialni przeprowadzi się do swojego pokoju)

 

http://img524.imageshack.us/img524/5589/spa53077.jpg

By mamamatinka

 

oki, a teraz to serio idę już spać, bo wszak zaraz karmię................

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no godz. 00:17 wreszcie chwila by napisać coś w dziennuki. By moim starym zwyczajem nie rozpisywac się za bardzo - napiszę tylko to co wazniejsze i z zamiarem napisania czego noszę się już od paru dni. Mianowicie : życie na "wsi", we własnym domu jest po prostu cudowne :) no po prostu nie mam słów, nie potrafię tego opisać. Wszystk jest po prostu super. Wygoda, prestrzeń, dziiś np. o 18.40 wyszłam z dzieciakami na spacerek, starszak na rower młody w wózku, chwila moment wózkiem i roweem z garażu i zaraz zapach kwitnących jabłoni, widok zachodzącego słońca... nie ma już tachania i całej organizacji związanej z wyjściem jak to miało miejsce w bloku. Na dobranockę bylismy spowrotem. Jak młody spał a mąż czytał starszemu ja postanowiłam skoczyć po świeży ciepły chleb do "Balbinki" :) Powiew ciepłego powietrza po wyjściu za drzwi domu - wspaniała rzecz :) jak tylko dorobimy się kostki brukowej nie przepuszczę choć chwili wieczorem na tarasie. Na choryzoncie widać góry :) Powoli zadomawiamy się w naszym nowym miasteczku, które wciąż nas pozytywnie zaskakuje. Zdążyłam już z chłopcami zaliczyć przychodnię na szczęście na okoliczność lekkiego przeziębienia jedynie. Bardzo bliziutko w miejscowości obok mamy dośc fajny supermarket otwarty do 22 więc nawet po położeniu dzieci spać skoczyć można (tzn. jeden z nas może). W miejscowym warsztacie stolarskim panowie docieli mi półki za darmo, co dowodzi że są na tym świecie jeszcze miejsce gdzie można coś mieć za darmo :) Sąsiadka przyniosła mi dziś talerz ciast (z jej urodzin), zaprosiłam ją na kawę ale nie mogła więc w innym terminie. Sąsiadka stanowi też dla mnie tajną siłę wywaidowczą w sprawie kandydatek na nianię (potrzeuję opiekunki do dziecka jużżżżżżżżżżżżż!!!!). Jutro mam spotkanie z panią i mam wielką nadzieję, że mnie olśni. Ups, widzę że znowu zaczynam słowotok. nie nie trzeba iść spać.... Także krótko - cudownie jest widzieć dzieciaki szczęśliwe i zadomowione w nowym domu :) W kwestiach praktycznych wszystko mi się super sprawdza w domu, spiżarka, pralnia, łazienka, kafelkowany prysznic zamiast kabiny jest super, jest w nim cudownie dużo miejsca i relaks jest super :) z wanny jeszcze nie korzystałam bo boję się zapełniania szamba :) ale zaraz po opróżnieniu w końcu musze zrobić sobie inauguracyjną kąpiel.

Ech, gdyby mnie ktoś (z niewiadomych powodów) zapytał czy warto budować dom, męczyć się, stresować itp. to znam tylko jedną odpowiedź że warto warto warto :))))))))))))))))))))))) Jestem bardzo bardzo szczęśliwa, i wcale mnie nie boli że nie stać mnie na jakieś super drogie mble, że nie mam nawet czasu jechać obejrzeć i kupić to i owo, że jeszcze tysiące rzeczy do zrobienia... dopiero powoli zaczyna do mnie i do mojego męża docierać, że to naprawdę nasz do (pomijając aspekt kredytowy), że naprawdę tu mieszkamy, i że za tymi drzewami nieopoda jest zalew :) No jeszcze tradycyjnie muszę mojego męża pochwalić, bo pilny jest w robotach wielu :) a jakiś to nawet mi się pisac nie chce bo kto by to spamiętał :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...