ewelinkaweronika 14.01.2007 19:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Stycznia 2007 Witam Mamy stary parterowy stuletni domek z cegieł. Chcielibyśmy go wyremontowac i dobudowac 2 pokoje.Chcemy także zagospodarować poddasze. Nie wiemy jednak czy to jest możliwe i opłacalne. W domku trzeba wymienić dach, wylać strop betonowy ( sa teraz drewniane belki), położyć wszystkie instalacje . Chcielibyśmy też poprzestawiać sciany działowe. Dodam, że w domu oprócz prądu i gazu doprowadzono ostatnio wodę i kanalizację. Nie mamy za bardzo pojęcia od czego zacząć. Chcielibyśmy aby ktoś z doświadczeniem w tym temacie podpowiedział nam jak powinniśmy do teg podejść od czego zacząć o ile wogóle jest to opłacalne. Czekamy na wiadomości od Was. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
pluszku 15.01.2007 13:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Stycznia 2007 wszystko zalezy od stanu budynku oraz tego ile "oszczednosci" poczyniono podczas jego budowyw skrajnym przypadku remont moze byc drozszy od wyburzenia starego i postawienia nowego Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ewelinkaweronika 15.01.2007 16:46 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Stycznia 2007 wszystko zalezy od stanu budynku oraz tego ile "oszczednosci" poczyniono podczas jego budowy w skrajnym przypadku remont moze byc drozszy od wyburzenia starego i postawienia nowego No to moze napisze pare rzeczy o tym domku. Sciany zewnetrzne jak to w takich starych domkach maja 50cm grubości. Nie są niczym ocieplane. Na scianach zew. jest stary odpadajacy tynk. Wspomnialem juz ze stroop w domu jest drewniany a chcielibysmy zrobic betonowy. Dodam ze sciany dzialowe sa tez takiej grubosci - je tez chcielibysmy zmienic na smuklejsze. Dom stoi w granicy tzn. sciana polnocna to koniec naszej dzialki. Tutaj moje pytanie czy mozna dobudowac cos wzdluz granicy do naszego starego domku ? Jeśli chodzi o reszte to wszystko inne trzebabyloby zmienic ( od okien poczynajac przez przewody wentylacyjne tynki, strop, dach. Jedyne co przepowiada za tym domkiem to to ze wszystkie media sa podpiete. Chociaz instalacje do niech juz trzeba byloby zakladac nowa. Jeśli ktoś chciałby konkretniejszego opisu chetnie cos jeszcze popisze. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
pluszku 15.01.2007 17:03 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Stycznia 2007 Mieszkam w domu wybudowanym w 1939 roku. Jak na ten wiek budynek jest w rewelacyjnym stanie lecz pewnych rzeczy sie nie przeskoczy. 1 - Problemy z kanalizacja. 60 lat to dla cegly malo ale dla zeliwnej rury duzo.W zeszlym roku musialem wymieniac pion kanalizacyjny bo rura sie rozsypala. 2 - tynki scienne nie byly robione z cementu lecz z wapna. W rezultacie w kazdym pokoju mam problemy z powieszeniem szafki bo albo wiertlem trafiam w rozsypujacy sie tynk albo w cegle gdzie bez mocnegu udaru to i przez godzine nic nie wywierce. 3 - kable elektryczne wytrzymuja slaby prad, dodatkowo przewod byl izolowany jakims nasaczonym papierem a nie w gumowej koszulce 4 - ocieplenie dachy jest z jakiejs badziewnej czciny, sypie sie i sa duze utraty ciepla 5 - rury z woda sa wiecej niz w 50 % zapchane.Ogolnie ja ten dom kocham bo tu sie wychowalem i dorastalem wiec odwdzieczam mu sie praca lecz czasami nadwyreza moja cierpliwosc.Sugeruje by zaczac od zrobienia izolacji przeciwwilgociowej na poziomie fundametow - czyli odkopac dom (nie piszecie czy jest piwnica). Potem instalacje, tynki wewnetrzne i zewnetrzne oraz dach. Zwroczcie uwage czy dach nie przecieka lub nie leje sie woda po scianie - potrafi to bardzo zniszczyc budynek. A stropu wcale ym nie wylewal - drewniane belki sa trendy - ladnie je pomalowac i pomieszczeni nabiera klimatu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
pluszku 15.01.2007 17:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Stycznia 2007 Ku przestrodze zalaczam przeczytane na innym forum Historię naszego domu-miny polecam ku przestrodze, zwłaszcza tym którzyplanują zakup domu na rynku wtórnym, tym którzy są w "gorącej wodzie kąpani"i tym co nie znają się na budownictwie a chcą mieć chatę. Miejscami brzmiona jak opowieść z "NIE DOWIARY" ale niestety jest to szczera prawda.6 lat temu dysponując pewną kwotą, po sprzedaży mieszkania postanowiliśmykupić DOM. Jako że chcieliśmy mieć dużą działkę a kwotę mieliśmyograniczoną, wybór padł na nieruchomość poza granicami miasta (10km) -działka przeszło 1500m2, dom 190 m2, budynki gospodarcze, niestety brakwodociągu i kanalizacji (studnia/szambo). Ponieważ ja w tym czasie niemiałem jakiegokolwiek doświadczenia w budownictwie (teraz jestem bogatszy onaprawdę duży bagaż doświadczeń) decyzja spadła wyłącznie na mych rodziców,którzy też będąc 'żółtodziobami ' wynajęli znajomego "eksperta budowlanego".Ów jegomość (75 lat) obejrzał chatę, opukał i rzekł BRAĆ!Poprzedni właściciel ( KRAWIEC! ) na pytanie o budulec i kto budowałpowiedział: Ja budowałem (krawiec qrwa!) ze szwagrem, dom głównie z bala,ale dobudowaliśmy trochę z siuporexu. Panie! Dom ciepły ,suchy i w ogóle!No więc decyzja zapada, przelew kasy ( bilans wyszedł prawie na 0 czyliUWAGA prawie żadnej kasy na ewentualne niespodzianki ! ), wprowadzamy się!Lato, piękny ogród, grille, zabawa, radość, własny dom !Po 3 tygodniach spaliła się pompa w hydroforni. Miny nam się wydłużyły! Podłuższych poszukiwaniach mamy przyczynę - skończyła się woda w studnikopanej !!!!!!!. Totalny popłoch, nie ma się w czy umyć itd. Nie wiemy corobić - przecież mieszkaliśmy w bloku! Za radą znajomego zamawiamy ekipę dowiercenia studni głębinowej która ma przyjechać dopiero za 3 dni. Wodęwybieramy więc ze studni wiadrem (jej resztkę), lejemy do nowej pompy przezlejek, pompa "nabija" hydrofor, można się umyć.Po 4 dniach przyjeżdża ekipa, robi totalny chlew na działce a przy okazjistudnię, inkasuje 3500 pln i odjeżdża. Ale mamy wodę! No jeszcze na pompęgłębinową trzeba było wybulić ok. 1200 pln.Na początku zimy, po mocno deszczowej jesieni i po długim nie zaglądaniu dopiwnicy idę po ogóreczki ! Oczy robią mi się jak 5 złotych gdy widzę żewszystkie słoiki pływają, a w piwnicy jest 1m wody!! Popłoch, poszukiwaniajakiejś pompy co by to wypompowała, walka z wężami przy -10 st C i zrękawicami które przymarzają do węża. Akcja z pompą powtarza się zdokładnością 8-9 dni nieprzerwanie do wczesnego lata. Diagnoza: wysokipoziom wód gruntowych i brak jakiejkolwiek izolacji ścian fundamentowych.Także tej zimy, przy temp. zewnętrznej -18 st. C jedno z pomieszczeńprzylegających do komina wypełnia się dymem, a po chwili w całej chacie jestsiwo. Przekrzykując się nawzajem jeden pędzi otwierać okna (-18 st ! ) adrugi przygaszać kocioł (paliliśmy drewnem) i szukać przyczyny tej erupcji.Po dokładnych oględzinach okazuje się że dym przenika przez szczelinępodłoga / ściana (kotłownia jest niżej). Kucie i demolka na czas.Dowiadujemy się że komin wykonany jest z niewiadomego pochodzenia rurceramicznych, z których jedna pękła. Nic innego nie przychodzi nam do głowyjak tylko zakleić to silikonem żaroodpornym. Udało się!Gówno. Po tygodniu znowu śmierdzi, gdzieś ulatnia się dym, nawet nie wiemygdzie. Poza tym nie ma ciągu i z kotła dym leci każdą szczeliną do kotłowni.Wzywamy kominiarzy. Przetykają komin informując nas że ma za mały przekrój wstosunku do mocy kotła i inkasują 80 zł.Spokój mamy na 2 tygodnie (palimy trochę mokrym drewnem bo zwlekaliśmy zzamówieniem opału a potem to przywieźli świeżo ścięte). Znowu dymi się ześcian, kotła i cholera wie skąd jeszcze, poza tym na ścianie (w pokoju nagórze) przylegającej do komina robią się żółte plamy i przecieka strop wokolicy komina. Przy zacinającym śniegu z deszczem pakujemy się na dach ispuszczając przenośną lampę w komin sondujemy. Wynik: zator w odległości 4metrów od pow. dachu. Jedziemy po wycior kominowy do sklepu (nie będziemyjuż nabijać kieszeni kominiarzom), lecz tym narzędziem nie udaje nam sięprzebić. Do akcji wchodzi łom na lince stalowej, potem odważnik 3 kg idopiero wycior. Przy okazji organoleptycznie sprawdzamy że komin ma uwagauwaga średnicę ok. 100 mm przy mocy kotła 25 kW. Totalny dół i załamka.Wysuwamy jednocześnie tezę że to zacinający deszcz spowodował zawilgoceniekomina (żółte plamy). Dorabiamy więc daszek. Koniec akcji ok. 2 30 w nocy.Pada śnieg i jest - 8 st C.Wizyty na dachu będą się od tego momentu powtarzały co 20-30dni alenabieramy wprawy i konstruujemy gigantyczny wycior o długości 8 metrów. Wmiędzyczasie rozważamy różne warianty wymiany komina.Latem odkopujemy ściany fundamentowe aby wykonać izolację pionową (sprawawzmiankowanego "basenu" w piwnicy). Ale dużo się nie napracujemy bo majątylko 60 cm he he! I jest to po prostu fundament lany bezpośrednio w grunt !No ale jak odkopaliśmy to coś tam smołujemy. Przy okazji wychodzi na jaw, żeściany nie są docieplone tak jak mówił poprzedni właścicielpięciocentymetrową warstwą izolacji (co to za docieplenie?!) adwucentymetrową warstwą styropianu. Fajnie co?Pod koniec lata spod podłogi w holu COŚ wyszło. Po bliższym obejrzeniu igorączkowej dyskusji pada hasło: mamy niestety grzyba! To szczerzepowiedziawszy dobiło nas już zupełnie. Zawezwany mykolog (wiek ok. 70 lat,znowu jakiś cholerny znajomy znajomych, 2 razy wykonując zdjęcia doekspertyzy, strzela sobie w oczy fleszem, bo nie zauważa, że odwrotnietrzyma aparat fotograficzny-obiektywem do twarzy !!!!!!) Po zainkasowaniuok. 1000 pln (eksperyza) grobowym głosem orzeka: "Będziecie mieli państwoduże kłopoty finansowe". Nie muszę pisać jak to na nas zadziałało.Chodziliśmy dobre 2 m-ce wokół tej podłogi nie zaczepiając w ogóle tematu.Dopiero jesienią mobilizując resztki chęci do walki zrywamy podłogę (konstrukcja z desek leżała bezpośrednio na ziemi, jakby ktoś był ciekaw ),demolujemy pół zjedzonej ściany i próg w drzwiach wejściowych, potem beton,siporex itd.Późną jesienią zatkała się rura odpływowa łącząca dom z szambem ( A proposszamba to poprzedni właściciel zapewniał że jest tak duże że "wybiera" jesię raz na pół roku. W rzeczywistości było rozszczelnione u góry i nadmiarmiał się rozsączać do gruntu. Czyli okazuje się że szambo trzeba opróżniaćco 3 tygodnie.) "Takie wypadki zatkania zdarzają się" tłumaczymy sobie, aponieważ właśnie miał przyjechać wóz asenizacyjny kolesie przetykają namrurę gratis. I spokój.Na 2 tygodnie. Ktoś spuszcza wodę w toalecie i wszystko wychodzi w brodziku.Pożyczamy sprężynę od sąsiada, 15 minut kręcenia i poszło. Bardzo "pachnąca"robota. Dochodzimy do wniosku że to było wyjątkowo złośliwe zrządzenie losui sprawę rury pozostawiamy. I to był nasz błąd bo zimą awarie powtarzają się( sprężynę kupujemy już własną ), największe nasilenie osiągając oczywiścieprzy temperaturze na zewnątrz -20 st (jak przestajesz kręcić to sprężyna odrazu przymarza do rękawiczek ! ), Kiedy "osiągamy" wartość 4 zatkań natydzień wezwany zostaje fachowiec. Po skuciu chodnika pod którym przebiegaprzyłącze okazuje się że rura fi 100 jest zainstalowana za płytko (10 cm podpow. ziemi), została tam zainstalowana już uszkodzona (spłaszczona),zamarzający grunt spowodował jej dalsze spłaszczenie (po wyjęciu miałagrubość ok. 3 cm). Następuje oczywiście wymiana itd.Tak gdzieś przed końcem zimy przy mrozie -26 st zamarza połowa rurwodociągowych (2 cm ocieplenia kłania się ! Rury prowadzone w ścianachzewnętrznych. ). Na szczęście nie popękały. W międzyczasie, chcąc mocniejdogrzać chatę zagotowujemy wodę w instalacji - na początku panika, bo całainstalacja CO zaczęła się trząść i hałasować jakby miało cały domekwyp.....ć na orbitę (szkoda że tak się nie stało). Intensywne wietrzenieopanowało sytuację, a my już wiemy że kocioł i instalacja są niestabilne jakczwarty reaktor w Czarnobylu (późniejsze założenie pompy obiegowej poprawiłosytuację).Tak na koniec przytoczę jeszcze kilka smaczków tej epopei:- instalacja elektryczna w niektórych miejscach wykonana nie z drutu ale zlinki (jak przewód do lampki nocnej)- betonowy daszek nad wejściem to nic innego jak warstwa starej boazeriizalana 3 cm warstwą czegoś co wygląda jak beton- okoliczni sąsiedzi nagminnie wylewali szambo za płot, na drogę, sobie naposesję (!) Do momentu aż zrobiliśmy "karczemną" awanturę i postraszyliśmynasłaniem 'inspekcji ochrony środowiska'- jeden z pomysłowych sąsiadów pewnego razu zaczął wyrównywać drogę (wtedybyła szutrowa) pokruszonym eternitem. Mój półgodzinny wykład o szkodliwościazbestu absolutnie nie trafiał do kolesia, ba, zaczął coś mamrotać żebym niezadzierał z sąsiadami. Potem to posprzątał i wyrównał sobie tym gównem wjazdna działkę (dureń) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
gripi 15.01.2007 19:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Stycznia 2007 Uffffff jak scenariusz fajnej komedii o szalonej rodzince i szalonym domku. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
pluszku 15.01.2007 19:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Stycznia 2007 ja ze swoim domkiem tem mialem jeszcze jedna niezla hecerosnacy na podworku orzech tak sie rozrosl ze swoimi korzeniami uszkodzil (zaczopowal) jeden z odplywow kanalizacyjnychpo prostu rura w ziemi zardzewiala korzen ja rozsadzil i przyblokowal odplyww sumie do tej pory odplywu nie dalo sie calkowicie udroznic Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.