Capricorn 23.01.2007 23:23 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Stycznia 2007 Chodzi mi o nastepująca sytuację: choroba śmiertelna. Komuś zostaje kilka-kilkanaście tygodni, miesiecy. Medycyna nie widzi nadziei. 1. załóżmy, że sprawa dotyczy nas (nie życze tego nikomu, of kors) - chcielibyście być świadomi tego, że umieracie? Czy wolelibyście być utrzymywani w nieświadomości i slyszeć teksty typu: "lekarze mówią, ze bedzie lepiej"? 2. załóżmy, ze sprawa dotyczy bliskiej Wam osoby (nie życzę tego nikomu, of kors) - lekarz mówi Wam. Informujecie umierającego, że umiera? Czy tez okłamujecie go, że "lekarze mówią, że bedzie lepiej?" [/url] Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Aggi 23.01.2007 23:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Stycznia 2007 1. nigdy nie chciałabym byc okłamywana ! Traktowanie w ten sposób człowieka, który gubi się w domysłach jest dla mnie objawem małej wiary w jego dojrzałość. Poza tym jeśli ktoś ma jeszcze zawalczyć, to powinien wiedziec z czym walczy. 2. powiedziałabym prawdę, chyba że ktoś wcześniej deklarowałby, że pod żadnym warunkiem nie życzy sobie wiedzieć. W innych okolicznościach - powiedziałabym na pewno. Obym nie musiała!!! I nikt z Was. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MateuszCCS 24.01.2007 00:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2007 Teraz jest trend, zeby jednak mowic. Ja bym chcial wiedziec Ciezki (i smutny) temat Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Mario B 24.01.2007 04:20 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2007 Ciężka sprawa.Ale myślę że nie zatajał bym.Można by było jeszcze spotkać sie z kimś z kim normalnie sie nie widujemy,pogodzić sie z obrażonymi czy pogniewanymi.No nie wiem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bratki 24.01.2007 04:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2007 Ja zdecydowanie chciałabym wiedzieć. Zwłaszcza, jeśli byłby czas na świadomą aktywność, pozwalającą pewne sprawy pozałatwiać i przygotować. Szczerze mówiąc, to chyba nawet tak sobie wyobrażam dobrą śmierć. Czy powiedziałabym bliskim - nie wiem. To zależy od konstytucji danej osoby. Generalnie tym, dla których poczucie kontroli jest ważne - tak. Za najgorsze uważam takie mówienie przez kwiatek, albo niepotrzebne straszenie. Albo nieudolne udawanie - bo strach jest wtedy największy i poczucie beznadziei najbardziej dojmujące. Taką sytuację niestety w bliskiej rodzinie widzę. Nie mam prawa się wtrącać, ale boli mnie to dodatkowe niepotrzebne cierpienie chorego, który ma jeszcze czas by trochę nacieszyć się życiem, ale tkwi w paraliżującej depresji przez taki teatrzyk, który podszyty jest nieustanną trwogą. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jabko 24.01.2007 05:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2007 Chyba każdy powie że On chciałby wiedzieć. Ale powiedzieć komuś Cieżka sprawa Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Dropsiak 24.01.2007 06:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2007 Chyba każdy powie że On chciałby wiedzieć. Ale powiedzieć komuś Cieżka sprawa Ciężka. I w ogóle niejednoznaczna. Moja bliska koleżanka ma tatę z nowoworem. Diagnoza była juz zmieniana co najmniej kilkakrotnie. Przy czym druga brzmiała: 3 tyg. zycia. bo przerzuty wszedzie. /to było rok temu/ Kolezanka ojcu o tym nie powiedziała, /popadał w depresję bo się domyslał najgorszego/ i okazało sie ze dobrze /po miesiącu nie ukrywajmy kopert wiec i badań/, bo jednak przerzutów nie ma, dostał chemię, nowotwór jak na razie hamuje. Czy kolezanka zrobiła dobrze czy źle? Nigdy więc nie wypowiem sie kategorycznie w takich sprawach, bo różnie bywa. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ew-ka 24.01.2007 07:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2007 w ubiegłym roku pożegnaliśmy Przyjaciela .Chorował ponad rok -początek choroby był niesamowity - opowiadał wszystkim wkoło ,że ma raka ,ale go pokona bo jest pełen sił i chęci życia .Był radosny -wszyscy mu dopingowaliśmy w tym wyścigu o życie ......niestety -poddał sie kiedy kolejne chemie nie przynosiły efektu a jego organizm wskazywał na pogłębiającą się chorobę .Był świadomy ,że umiera ....to my w to nie wierzyliśmy . Myślę ,że każdy chory bez mówienia mu o tym wie ....ja nie potrafie odpowiedzieć na ptanie czy umiałabym wprost powiedzieć najbliższej osobie ,że pozostało Jej kilka tygodni życia .....To jest niezwykle delikatna sprawa ,a są przypadki ,że medycyna jest bezsilna kiedy pacjent chce żyć .W sierpniu ub. inny nasz przyjaciel miał bardzo chorą żonę - kiedy wracał ze szpitala przychodził do nas i nam opowiadał o tym jakie sa rokowania lekarzy -a były bardzo złe ......żonie nie mówił ,bo bał sie że sie podłamie i nie zawalczy . A Ona walczyła i..... na razie jest dobrze -od kilku miesięcy jest w domu -w nowym domu ,do którego wprowadzili sie wiosną ....Mówienie lub niemówienie jest bardzo indywidualne .... wymaga wyczucia i taktu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kofi 24.01.2007 08:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2007 Z jednej strony, to sama chciałabym wiedzieć.Z drugiej - niektórym moim bliskim, nie wiem, czy mogłabym powiedzieć. Pewnie nie przeszłoby mi przez gardło. Gdyby to mnie zostało tych kilka miesięcy, mojej rodzinie najbliższej myślę, że powinnam powiedzieć. Ale moim rodzicom? Nie chciałabym. Chociaż gdyby wiedziały dzieci pewnie dowiedzieliby się i rodzice.Gdyby np. któremuś z rodziców zostało tylko kilka miesięcy życia i ja bym o tym wiedziała a on nie? Nie wiem, czy mogłabym powiedzieć. Mamie nie umiałabym, bo jest niezrównoważona. Tacie, który jest bardzo zrównoważony, chyba jeszcze trudniej... Nie wiem, czy potrafię o czymś takim mówić. Wątpię bardzo w swoje siły. Boję się, że wyszłaby z tego jedna wielka histeria. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ula1719501037 24.01.2007 08:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2007 ....czytaliście książkę "Oskar i Pani Róża"? ...jak powiedzieć to dziecku... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 24.01.2007 08:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2007 1. Bezwzglednie TAK 2. Nie wiem [obym nie musiala sie dowiadywac co zrobic w takiej sytuacji] Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kejtlin 24.01.2007 09:41 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2007 Ad. 1 na pewno tak, byłam raz w sytuacji "zawieszenia" i niepewność, czy dożyję do rana była przerażająca, a lekarze nic nie chcieli powiedzieć, może sami nie wiedzieli? Ad.2 tu moim zdaniem bardzo dużo zależy od wielu okoliczności, stopnia zażyłości, osobowości tej osoby, rodzaju choroby, stopnia jej zaawansowania itp. Co do osobowości, to mam jeszcze takie spostrzeżenie, że dopóki ktoś nie znajdzie się w sytuacji ekstremalnej, nigdy nie wiadomo, jak się zachowa. W moim przypadku (tym z ad.1) zawiodłam się bardzo na jednej osobie, która totalnie nie odnalazła się w sytuacji, za to osoba, której ze względu na charakter (zamartwianie się, nadwrażliwość, delikatne zdrowie itp.) balismy się powiedzieć o mojej sytuacji, zaskoczyła wszystkich swoja piękną postawą i bardzo mnie wsparła. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
_bogus_ 24.01.2007 09:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2007 Sam chciałbym wiedzieć. Bliskiej osobie powiedziałem. Ale myślę że jest to sprawa indywidualna - nie ma reguły. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rrmi 24.01.2007 14:53 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2007 Mysle , ze to bardzo indywidualna sprawa i latwo mowic kiedy nas to jeszcze nie dotyczy. Bylam dosc powaznie chora i na pewnej konsultacji zapytalam lekarza czy ja musze miec ta opercje -powiedzial TAK , bo sie guz na 99% uzlosliwi. Kiedy czekalam w sali przedoperacyjnej , takiej do ktorej nie mogl wejsc moj Maz ...no ciezko powidziec co wtedy myslalam , ale bylam w panice i mialam zycie przed oczami cale . Obudzona po 8 godzinach narkozy bylam taka szczesliwa , ze zyje , chociaz nie zagrazala ta operacja mojemu zyciu . Przerzaona sytuacjaw jakiej bylam do dzisiaj niewielka zwracam uwage na uboczne efekty operacji , krotko mowiac stracilam na urodzie I moze teraz tez ciesza mnie inne rzeczy niz ludzi bez takich przejsc Nie wiem czy chcialabym wiedziec . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ania1719508426 24.01.2007 15:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2007 Nigdy nie powiedziałabym (i nie chciałabym usłyszeć) wyroku w stylu: "zostało ci niewiele, może rok, może kilka miesięcy". Ta graniczna wartość i nieuchronne zbliżanie się do niej by mnie zabiło. Walka z chorobą musi opierać się zawsze o nadzieję. Można powiedzieć:"jest daleko od ok" ale nigdy nie wolno mówić "to już koniec".Wobec ciężkiej choroby trzeba być rzeczowym. "Niektórym się udało, walcz! Do końca!!!"Nie powiedziałabym. Tym bardziej, że to tylko opinia lekarza-człowieka. A jeśli się myli?Nie powiedziałabym.I nie chciałabym usłyszeć. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 24.01.2007 15:10 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2007 1. nigdy nie chciałabym byc okłamywana ! Traktowanie w ten sposób człowieka, który gubi się w domysłach jest dla mnie objawem małej wiary w jego dojrzałość. Poza tym jeśli ktoś ma jeszcze zawalczyć, to powinien wiedziec z czym walczy. 2. powiedziałabym prawdę, chyba że ktoś wcześniej deklarowałby, że pod żadnym warunkiem nie życzy sobie wiedzieć. W innych okolicznościach - powiedziałabym na pewno. Obym nie musiała!!! I nikt z Was. Podpisuję sie czterema kopytkami. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
premiumpremium 24.01.2007 15:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2007 Nie okłamałabym i nie chciałabym być okłamana. I nie chciałabym, żeby to dotyczyło mnie lub kogokolwiek z Was. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
cisza1 24.01.2007 17:17 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2007 mysle ze Was troche zaskocze swoja opinia w tym temacie.... ja bym nie chcial wiedziec ze nie ma juz nadzieji. dla mnie ZAWSZE jest nadzieja! moja przyjaciolka zmarla w zeszlym roku. wiedziala ze to nieuleczalna choroba... smiertelna, jak kazdy nowotwor, pomimo ze miala stosunkowo dobre rokowania... nie udalo sie. wiekszosc z Was nie wie co to znaczy chemia, naswietlania, przeszczep. prawda jest taka ze.... (wcale nie chce tego demonizowac)... wszystko jest do zniesienia i wcale nie musi byc takie straszne... ba nawet wspomnienia z tego 'innego' okresu moga byc wesole...naprawde wszystko zalezy od podejscia. zawsze jest miejsce na smiech i kawaly, podrywanie 'peronelu medycznego' dlatego tak wazne jest zeby widziec pozytywy i nie patrzec na to tylko negatywnie. trzeba brac zycie jakim jest. nikt tak na prawde nie ma 100% pewnosci ze umrze juz dzis, teraz. moze to byc za 5, 10, 15 moze 100 lat. powiedzenie komus ze umrze za pol roku jest okrutne i moim zdaniem szkodliwe. nie powinno sie ukrywac trudnej sytuacji, ale nie wolno rokowac co do rzeczy ktore nie sa do przewidzenia. lekarz ktory powie pacjetowi ze przezyje max X miesiecy nie jest profesjonalista, pacjent tez nie powinien sie dopytywac o taka informacje. to co jedynie lekarz moze powiedziec to % przywalnosci pacjetow w podobnym stadium dla danego okresu... NIC WIECEJ! dlaczego tak sie rozpisuje nad tym....? bo pamietam ostatnia rozmowe z ta kolezanka... pare godzin przed jej smiercia. zadzwonila do mnie ze szpitala... ona juz czula... powiedziala.... "marek... ja juz tego nie wytrzymam"... dobrze pamietam siebie w tym momencie... w 2 sekundach musialem cos odpowiedziec... i czulem ze rozmowa idzie w zlym kierunku... ...ale pomyslalem ze poki ona JEST... to zawsze jest nadzieja na to zeby ja dzwignac... no coz... nie do konca sie udalo... pare godzin pozniej umarla. tak... ciezko mi teraz... ale nie oczekuje pocieszenia... pisze to dla tego zebyscie za wczasu przemysleli sprawe... nie odpowiem Wam co nalezy zrobic... to bardzo indywidualna decyzja. czytalem wiele ksiazek jak sie nalezy zachowac... i zgadzam sie co do jednego... za wszelka cene nie wolno stracic 'bliskosci' z ta osoba... bliskosc jest dla niej szczegolnie wazna w tym momencie... to niestety moze oznaczac czasem pogwalcenie tego w co wierzycie... dlatego tak trudna jest to sytuacja. ja stracilem ta bliskosc podczas tej ostatniej rozmowy... poprostu bylem tak zawziety w walce o jej zycie ze nie zauwazylem ze ona tak naprawde juz stoi o bok... wiem ze widziala ze ja ciagle w wierze w to o co sobie obiecalismy, w co razem wierzylismy... ale... ona na to patrzyla... juz tak nie myslala tak trudno dac komus odejsc, ja nie potrafilem Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
cisza1 24.01.2007 17:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2007 1. nigdy nie chciałabym byc okłamywana ! Traktowanie w ten sposób człowieka, który gubi się w domysłach jest dla mnie objawem małej wiary w jego dojrzałość. Poza tym jeśli ktoś ma jeszcze zawalczyć, to powinien wiedziec z czym walczy. pacjent powinien wiedziec tylko tyle ile musi. To oznacza ze: a) jezli nie ma juz zadnej nadzieji... lekarze powinni powiedziec prawde, ale nie rokowac do do czasu zycia b) jest jakas nadzieja - NIE WOLNO pacjetowi mowis wszystkich szczegulow. ABSOLUTNIE NIE!!! nie ma potrzeby aby snuc domysly... moze sie tak wiele zdazyc... a rownie dobrze moze wszystko pojsc calkiem niezle... po co martwic sie na zapas... trzeba brac to co jest. kondycja psychiczna pacjenta jest bardzo wazna. powiem brutalnie: czy to wazne czy wsadza komuc rurke do d..py czy do serca? ma ona byc tam gdzie potrzeba i ma przez nia plynac to co potrzeba i jak potrzeba! jakby pacjent wiedzial ile jest roznych niuansow ktore NIE sa przestrzegane w lecznictwie a ktore maja olbrzymi wplyw na jakosc leczenie... dostalby prawdopodobnie zawalu... powiem tak... wielu lekarzy nie ma pojecia jak dzialaja pewne rzeczy... robia to na czuja albo tak jak im sie podoba... jezeli ktos jest skuteczny w tym co robi, moze probowac z tym walczyc... ale... to nie latwe a napewno nie widze pacjeta w roli walczacej o to osoby. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anisia3 24.01.2007 18:16 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2007 Niedawno byłam w tej drugiej sytuacji.Nic nie mówiliśmy, ale też nie opowiadaliśmy, że wszystko będzie dobrze. Zresztą on wiedział, że umiera... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.