bratki 25.01.2007 22:38 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Stycznia 2007 Powiem tak: myśl przewodnia jaka mi się rysuje nie jest odpowiedzią na moje pytanie o to, co zadecydowało o zmianie Twojego poglądu ze zbieżnego z moim, na w dużej mierze przeciwny wydawalo mi sie ze Ci odpowiedzialem, ale powtorze: efektywnosc Inną sprawą jest, że powrót do poprzednich wpisów zawstydza mnie o tyle, że unaocznia mi moją niedelikatność - za co przepraszam hehe... nie ma powodu do niepokoju... nie czuje sie napastowany i nie sadze zebys byla w jakis sposob niedelikatna. poprostu wymieniamy poglady. wracajac do mysli przewodniej... wazne jest dla mnie mniec na uwadze innych ludzi, to co wierza, co czuja... nie bede tego rozwijal... interpretuj dowolnie... (hehe... znow sie wkurzysz ) i prosze... nie doszukuj sie negatywow, podstepu, masonow, lekarzy... hej cisza, Czym niby miałabym i w którym momencie się wkurzyć? Jeśli widziałeś przysięgę hipokratesa, i jeśli znasz ociupinkę historię, to wiesz że są w niej elementy masońskie (nie mylić z żydami i cyklistami ) i nie trzeba się tych elementów doszukiwać. Ja nie wartościuję. A jedno słowo od powtórzenia go wiele razy nie zyskuje na czytelności. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marzycielka74 26.01.2007 09:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 Wiecie co ,ja bym nie chciała wiedziec ,jestem psychicznie słaba więc napewno bym sie zalamała i prędzej poddała chorobie zamiast z nią walczyć Parę miesięcy temu umarła moja bratowa 39 l,na nowotór ,wiedziała ze go ma,ale to było straszne niby walczyła ale pychicznie była słaba. Właśnie psychika tu ma OGROOMNE znaczenie i czasem naprawdę lepiej nie wiedzieć do końca. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marta1719498972 26.01.2007 10:03 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 marta, cisza, Wy oboje zakładacie, że nadzieja umiera natychmiast z diagnozą nowotworową. Czynicie znak równości pomiędzy "powiedzieć" a "odebrać nadzieję". Bratki wręcz przeciwnie. Nadzieja ma umierać ostatnia. I należy zrobić wszystko, by tak było. Powiedz mi, co w takim razie należy powiedzieć? Co byś powiedziała osobie chorej na nowotwór, dla której nie ma już ratunku? Ok wszystko zależy od człowieka. Ja tylko raz byłam w takiej sytuacji, tylko jednej osobie pomagałam walczyć. Ale widziałam jej oczy i przerażenie, gdy jeden lekarz mówił, że jest 15% szans i właściwie to może już żyć własnym życiem i nie podejmować dalszego leczenia, bo to nie ma większego sensu, to jej wybór. I widziałam radość, ogromne szczęście w tych samych oczach, gdy następny lekarz nadzieję przywrócił (nie mówił "będzie pani zdrowa", ale dodał wiary, przekonania, że jeszcze trzeba walczyć, że nie wolno się poddawać). I uwierz mi, te kilka dni pomiędzy wizytami u tych 2 lekarzy to były jedne z najcięższych dni. Człowiek po usłyszeniu takich słów jest bezsilny, jest sam ze swoją śmiertelną chorobą, zdaje sobie sprawę, że nie ma na tym świecie sposobu na zatrzymanie, życie innych toczy się dalej, ludzie chodzą po ulicy, śmieją się, gdzieś tańczą, śpiewają, bawią się, a on odchodzi. I nawet lekarz radzi mu, żeby już do szpitala nie zaglądał. Wtedy jest mu cholernie ciężko. I wtedy też trudno o wiarę i nadzieję. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bratki 26.01.2007 13:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 I uwierz mi, te kilka dni pomiędzy wizytami u tych 2 lekarzy to były jedne z najcięższych dni. . Marto, nie muszę wierzyć. Ja wiem. Nie ma jednej recepty - dlatego to jest tak trudne i tak cenne, jeśli ktoś jednak potrafi. Zwróć jednak uwagę, że za pierwszym razem to nie była cała prawda, a za drugim to nie było zatajenie. Inna sprawa, że mało kto jest w stanie uwewnętrznić taką informację (jakkolwiek delikatnie i optymistycznie sformułowaną) w czasie jednej rozmowy. To proces, w którym się dojrzewa. Wreszcie, nadzieja może mieć dwa oblicza - może być nadzieją na wyzdrowienie, lub nadzieją na dobre odejście. Jak już było: wszystko w końcu zależy od osoby, której rzecz dotyczy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Monika B 26.01.2007 14:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 Przygotować się. Nie chcę dla siebie i nikogo z mojej rodziny nagłej śmierci. Dla mnie taka informacja to szansa na godne pożegnanie życia. ... a ja się boje świadomego umierania, nie boję się dla siebie, nie boję się bólu, boję sie, że ktoś obok mnie będzie cierpiała z bezsilności, tak ja cierpiałam towarzysząc mojej mamie... To chyba boisz się, żeby wiedzieli bliscy - nie Ty? Ale oni pewnie i tak się dowiedzą... Jeśli choroba jest trudna i ciężka, obawiam się, że nie ma sposobu na uniknięcie cierpienia. Inną sprawą jest na ile i jak długo trzeba "ratować" człowieka. Okropne jest umieranie w szpitalu. Sama myślę, że jeśli będę mogła, to nie podejmę leczenia w przypadku choroby śmiertelnej w późnym wieku; zostanę w domu i sobie zgasnę Tak to sobie umyśliłam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
cisza1 26.01.2007 16:52 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 a mnie sie wydaje ze zycie jest tak piekne i ciekawe ze bez wzgledu na wiek chcialoby sie zyc i zyc... wiem ze starsi ludzie mowia ze sa zmeczeni tym wszystkim... wiem ze tak jest... ale jak przypomne sobie jakies wlasne trudne chwile to... znajduje zawsze jakis promyk... zawsze pozniej jest dobrze... nawet jak ktos odszedl... to mozna powiedziec ze... mialo sie wielkie szczescie ze dane nam bylo poznac aniola, prawda? ale najtrudniejsze jest chyba... obdarcie z marzen... bo chyba wszyscy nimi zyjemy.... bez nich zostaje pustka i nicosc... wszystko traci sens... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Capricorn 26.01.2007 18:26 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 ja chciałabym wiedzieć co co się ze mną dzieje, z dwóch powodów: 1. być może udałoby mi się zebrać siły i zmobilizować się, aby jednak, wbrew rokowaniom, zawalczyć. 2. wiedza o tym, że umieram, pozwoliłaby mi, mam nadzieję, umierać GODNIE. Pogodzić się z ty faktem, pozamykać wszystkie ziemskie sprawy, pozegnać się z bliskimi. Znależć czas na WAZNE rozmowy. Z tych oto dwóch powodów powiedziałabym również bliskim osobom, choć na pewno nie byłoby to łatwe. A założyłam ten wątek, bo brałam udział w dyskusji pt. "Jak zachować tajemnicę przed dziadkiem (nie moim)?" Rodzina wkręciła w spisek nawet lekarza i pielęgniarkę. Moje zdanie przyjęli z oburzeniem, dlatego Was spytałam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
cisza1 26.01.2007 18:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 co innego wiedziec ze sie jest chorym co innego jak ktos komus powie ze sie umrze. ja bym nie spiskowal... ale tez nie walil prosto z mostu... nie wolno zatajac rzeczy istotnych. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Capricorn 26.01.2007 18:57 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 co innego wiedziec ze sie jest chorym co innego jak ktos komus powie ze sie umrze. ja bym nie spiskowal... ale tez nie walil prosto z mostu... nie wolno zatajac rzeczy istotnych. no ja tez nie powiedziałabym: "umierasz". Powiedziałabym coś w stylu: "rokowania nie są pomyślne". Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
cisza1 26.01.2007 19:10 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 eh.. to zawsze jest trudne. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Capricorn 26.01.2007 20:25 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 eh.. to zawsze jest trudne. ale oszukiwać "dla jej / jego dobra" - jeszcze trudniej. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Magda25 02.02.2007 22:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Lutego 2007 ....czytaliście książkę "Oskar i Pani Róża"? ...jak powiedzieć to dziecku... W 2000 roku moja młodsza siostra zachorowała na białaczkę, miała wtedy 16 lat. Była dojrzałą nastolatką więc nie sposób było ją okłamywać. Podczas bardzo długiego leczenia w klinice dziecięcej, poznaliśmy wiele podobnych do naszej historii, znaczna większość dzieci wiedziała o swojej chorobie. Maluchy przyjmują chorobę bardzo naturalnie, nie doszukują się jej powodów. Okłamywanie nie ma sensu, bo one są niezwykle bystre. Wystarczy przysłuchać się rozmowie pomiędzy dziećmi... Książkę czytałam, utkwiło mi w pamięci to ostatnie (chyba ostatnie?) zdanie "tylko Pan Bóg ma prawo mnie obudzić". mam nadzieję, że nie przekręciłam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bratki 06.02.2007 07:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Lutego 2007 Z prasy Oswajanie dzieci ze śmiercią Czy da się oswoić dziecko z faktem, że wszyscy kiedyś umrzemy? Erin van den Biggelaar, 40-letnia nauczycielka jednej z holenderskich podstawówek, udowodniła, iż da się to zrobić, i to tak, że przy okazji jest śmiesznie do rozpuku, czytamy w "Rzeczpospolitej". Van den Biggelaar, u której lekarze wykryli błyskawicznie rozwijającego się raka mózgu, poprosiła uczniów swojej klasy o wykonanie dla niej trumny na zajęciach praktyczno-technicznych. Dzieło jest już prawie ukończone, brakuje tylko wieka. O zbliżającej się śmierci nauczycielka powiedziała także własnym dzieciom. Okazało się, że każda rzecz ma swoje dobre strony. - Mamo to teraz już nic nie masz do stracenia, możesz jeść tyle chipsów i pić tyle coli, ile zechcesz - żartują dzieci nauczycielki, które też uczestniczą w budowie trumny. - Dzieci wiedzą, że ta trumna jest przeznaczona dla mnie i nie mają z tym żadnego problemu. Zamiast się bać, wsiadają do niej i bawią się w okręt podwodny - powiedziała van den Biggelaar niemieckiej gazecie "Die Welt".czytaj dalej Nauczycielka chce umierać w gronie rodziny. Żaden z jej uczniów nie będzie mógł zobaczyć jej śmierci. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
oskar0259 06.02.2007 23:14 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Lutego 2007 Brr...Trumna robiona na zajęciach praktyczno-technicznych? To jeszcze chyba zbyt "nowatorskie" podejście do tematu nadchodzącej (i wg rokowań lekarskich nieodwracalnej) śmierci...A co do informowania o nieodwracalnym. Wszystko zależy od odporności psychicznej dotkniętego chorobą i wyczucia otoczenia. Są ludzie, którzy nie chcą być informowani "oficjalnie", choć czują (tak naprawdę wiele można wyczytać ze spojrzeń, gestów, półsłówek), że jest źle. Ale być może właśnie wtedy łatwiej jest pozałatwiać wszystkie doczesne sprawy, a nawet (w nielicznych przypadkach) odwrócić nieodwracalne (prawdziwe cuda naprawdę zdarzają się).Moim zdaniem normą powinno byc informowanie o wszystkim - z zastrzeżeniem sytuacji powyżej.P.S. Podobną sytuację znam "z bliska". Delikwent dowiedział się, że ma "to", ale bez szczegółów (są odminy łagodniejsze i bardziej złośliwe, są też różne stadia - on miał III, z tenedcją do IV). Otrzymał informację, na którą w polskim lecznictwie nie do końca jest pokrycie, że z "tym" nie jest tak źle. Pozbierał się, poddał kuracji - przez pewien czas z dobrym skutkiem. Potem (w okresie 3 lat) były jeszcze dwa nawroty (mówi się fachowo "wznowy"), które też, bez świadomości PEŁNEJ grozy sytuacji, pokonał. Co byłoby, gdyby dostał dawkę "uderzeniową" informacji? Zapewne załamałby się, co wobec uciążliwości związanych z radio i chemioterapią (coraz bardziej, w ramach kolejnych terapii, agresywną) mogłoby skończyć się utratą odporności - tak fizycznej, jak psychicznej.Happy end? Od 6 lat mój znajomy delikwent jest "zdrowy" (wg standardów onkologów). A więc może ważny jest umiar w informowaniu, choć na pewno nie brak wiedzy o tym, że można odejść? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Joanna i Janusz 07.02.2007 21:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Lutego 2007 lekarz ma powiedziec pacjentowi tyle zeby on mogl podjac racjonalna decyzje WSPOLNIE z rodzina. nie absolutnie wszystko o chorobie. zgadzam się z tym stwierdzeniem... Dobrze jest też przygotować człowieka do przyjęcia informacji o jego chorobie. Dobrze jest, jeśli lekarz zna rodzinę, danego człowieka i jego sytuację, bo wtedy lepiej wie , jak pomóc im w czasie choroby, ale również zostawia wtedy "kawałek" siebie i trudno jemu samemu zachować dystans, który jest potrzebny dla zachowania obiektywności i "zdrowego rozsądku" a tak naprawdę w życiu każdego (prawie) człowieka terminalnie chorego i jego rodziny pojawia się to pytanie i gotowość na przyjęcie prawdy... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Joanna i Janusz 07.02.2007 21:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Lutego 2007 co innego wiedziec ze sie jest chorym co innego jak ktos komus powie ze sie umrze. ja bym nie spiskowal... ale tez nie walil prosto z mostu... nie wolno zatajac rzeczy istotnych. lekarz nie powinien/nie może kłamać, gdy pada konkretne pytanie, ale prawie każdy pacjent oczekuje też na słowo /cień nadziei Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marynarka 08.02.2007 20:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Lutego 2007 Bezwzględnie tak. Śmierć- rodzimy sie i juz od poczatku, od pierwszego oddechu -zaczynamy umierać. Jesteśmy coraz blizej własnego końca, dzień po dniu. Dlaczego o tym nie myśleć, nie przyzwyczajać się, ze się odejdzie?Swiadomośc własnej skończoności zawsze pokazuje mi, jakim cudem jest życie. Moje własne. Skoro przygotowuję sie teoretycznie do np.rodzicielstwa, budowy domu, ważnej rozmowy z partnerem- jakże pominąc własną śmierć?Ci, którzy dobrze mnie znają, wiedzą, że nie wolno byłoby im tego przede mną ukryć.Nigdy nie zrozumiem moich rodziców- w szczególnosci ojca.On chciałby umrzec nagle.Mnie taka ewentualnosć najbardziej przeraża, chciałabym sie po prostu przygotować.Ojciec powiedział, ze nie chciałby wiedzieć. Mówiąc szczerze, przy jego miażdzycy i innych, niezbyt dobrze rokujących objawach, moze dla mnie nadejśc moment, kiedy stanę przed dylematem- powiedzieć mu, czy nie?Byłaby to dla mnie straszna walka z samą sobą, z tym, w co wierzę, co jest dla mnie uczciwe.Bo strasznie nienawidzę półprawd i uspokajajacego"wszystko będzie dobrze", gdy wszystko wskazuje na to, że będzie żle. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.