reyou 26.01.2007 06:52 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 Witam Mamy z żonką moją taki oto problem. Nasz syn - D lat 4 - uczęszcza do osiedlowego, publicznego przedszkola. Generalnie jest to dziecko spokojne, rzekłbym nawet ciapkowate. Nic sam nie zrobi, zawsze waży swoje decyzje. Często jest pod wpływem bardzie ekstrawertycznych dzieci (dla przykładu, sam nie zjedzie na basenie ze zjeżdżalni, jak się z kim "zakoleguje" i ta osoba zjeżdża, wygłupia się, zaczyna się powoli rozkręcać i robić to samo). Ale do rzeczy. Otóż w tymże przedszkolu nasz syn ma takiego jednego "kolege", który dokucza pozostałym dzieciakom. Są to dziecinne żarty, ale przekraczające pewną granicę - w zabawie popchnie dziecko, podstawi noge, zabierze zabwakę (wyrwie), uderzy kogoś, kopnie. Nasz D... w takich sytuacja jest jak trąba. Zamiast oddać, zgłość Pani, zamyka się w sobie i dopiero w domu przy jakiejś rozmowie mówi, "... J... to, J... tamto...". Mamy dwie bliższe znajome rodziny w grupie naszego syna i tam też takie rozmowy z dziećmi w domu mieli. To jest naszą gwarancją, że nasz syn nie zmyśla. Dlatego też, moja żona poszła któregoś dnia do Pani Dyrektor z tą informacją, prosząc, aby zorganizowała spotkanie z paroma matkami, z matką właśnie J...., no i oczywiście z wychowawcą grupy ("zawsze miła" pani ok 55 lat). Spotkanie będzie za ok tydzień. Pani Dyrektor oczywiście powiadomiła wychowawcę grupy. Jakież zdziwienie miała moja żona, kiedy w dniu wczorajszym zaprowadzając syna do przedszkola, została zagadnięta przez wychowawcę grupy naszego syna. Nagle ta MIŁA Pani oświadczyła groźnym tonem, iż "... NIE ŻYCZY SOBIE, ABY KTOKOLWIECH WCHODZIŁ JEJ BUCIORAMI W PRACĘ, W KTÓREJ SOBIE DOSKONALE OD ZAWSZE RADZI..." "NIE ŻYCZY SOBIE KABLOWANIA NA NIĄ DO DYREKTORA " i dodała: "TERAZ, TO JA SOBIE BĘDĘ OBSERWOWAŁA DOMINIKA, GDYŻ ON WCALE NIE JEST TAKI GRZECZNY, JAK TO PANI KIEDYŚ MÓWIŁAM..." Proszę Was o radę! Co mogę w takiej sytuacji zrobić. Na pewno pójdę z żoną na to spotkanie, ale co mogę takiej wychowowawczyni zarzucić? Czym mogę ją przestraszyć, aby po pierwsze, zwróciła uwagę na to co się dzieje w grupie no i po drugie nie zaczęła "molestować" psychicznie mojego dziecka! Jak wspomniałem, jest to publiczne przedszkolem, więc chyba podlega pod kuratora oświaty. Czy ktokolwiek z Was miał kiedyś taki problem? Jak sobie poradziliście? Proszę o poradę. Pozdrawiam reyou Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość elutek 26.01.2007 07:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 ... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
agnieszkakusi 26.01.2007 07:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 myslę, że pozostawienie dziecka w tym przedszkolu odbije się na nim wcześniej czy później. A maluch ma dopiero 4 latka... Współczuję sytuacji. Sama również bym ne podarowała i zrobiła wojnę. Na szczęście moja córka należy do grupy rozbrykanych, ale nie słyszę, żeby biła inne dzieci. Raz tylko dowiedziałam się, że kolega zabrał jej zabawkę, a ona...ugryzła go w nos wychowawczyni powiedziała mi, że po wszystkich się tego spodziewała, ale nie po niej. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
reyou 26.01.2007 07:08 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 No ja już chętnie bym spotkał się z tym wychowawcą, ale po prostu muszę wiedzieć, na co mogę sobie pozwolić, jak daleko się posunąć.Z przeniesieniem wygląda to tak. W maju się przeprowadzamy do naszego "domku". Chcieliśmy jeszcze do końca tego roku syna trzymać w tym przedszkolu i dodatkowo następny rok również go tam dowozić (obok przedszkola mieszka nasza opiekunka, więc jej dowożąc małego A.... 1,5 roku- drugi synalek - akurat D..... skończyłby TO przedszkole, kiedy A.... będzie miał 3 latka i zacznie sowje przedszkole - już przy naszym domku.Chcieliśmy Dominikowi zaoszczędzić stresu związanego z nowym przedszkolem, nowi ludzie itp. Teraz raczej od września będzie już chodził do nowego, ale parę miesięcy jeszcze zostało. Pozdrawiamreyou Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Mufka 26.01.2007 07:16 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 Pomijajac kwestie przedszkola (ja bym zmieniła na prywatne) to mnie troche zaniepokoilo to w jaki sposob piszesz o swoim dziecku, ciapowaty nieudacznik, mam nadzieje, ze przy nim takie okreslenia nie padaja... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
reyou 26.01.2007 07:23 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 Nie MUFKA!Po pierwsze w życiu nie pisałem (ani nie myślałem) o D...... jako o NIEUDACZNIKU!!! W życiu!!! Tak samu nie mówię przy nim tego typu epitetów pod jego adresem...A co do ciapkowatego - no cóż, są dzieci które zawsze są wesołe, jest ich pełno wszędzie itp, Dominik jest no właśnie taki trochę ciapkowaty. Nie jest to nic złego w moim i żony mniemaniu. Nie przeszkadza nam to, bynajmniej. Jest to dla nas normalne, że są dzieci o różnych charatkterach i temperamentach. Natomiast niestety takie dziecko czesto napotykając na drodze "silniejszy" charakter, może być przez nie w jakiś sposób skrzywdzone. Tak to było u nas. Zresztą napisałem, że jest więcej dzieci, którym J..... dokucza. Znam je i są właśnie takie jak mój synalek... Pozdrawiamreyou Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Dropsiak 26.01.2007 07:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 A jak zona zareagowała na tę kuriozalną wypowiedż "wychowawczyni"???/czy to było przy swiadkach??/Myslę , że powinna bardzo stanowczo./to teraz niewazne ale babe pewnie obeszło nie to, że dzieci w grupie cierpią przez rozrabiakę ale o to że ONA może miec problem w grupie/Napisz jak było na spotkaniu.I jeszcze: nie ma w tym przedszkolu grupy równoległej? Z inna panią?Jak nie, to po zebraniu trzymaj ręke na pulsie i w razie jakichkolwiek sygnałów zabieraj dziecko. Szkoda go. Na wredne baby sa sposoby ale nie ryzykowałabym , ze bedzie sobie odbijac na dziecku. Teraz za późno na gdybanie, ale może jednak należało zacząc od zgłoszenia tego własnie wychowawczyni? I dopiero potem dyrekcji? W sumie ja zaczynałam od wychowawcy i na ogół pomagało. Najpierw były rozmowy pani z dziećmi i w razie braku poprawy z mamami. I pomagało.Ale każda sytuacja jest inna. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Mufka 26.01.2007 07:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 Nie MUFKA! Po pierwsze w życiu nie pisałem (ani nie myślałem) o Dominiczku jako o NIEUDACZNIKU!!! W życiu!!! Tak samu nie mówię przy nim tego typu epitetów pod jego adresem... A co do ciapkowatego - no cóż, są dzieci które zawsze są wesołe, jest ich pełno wszędzie itp, Dominik jest no właśnie taki trochę ciapkowaty. Nie jest to nic złego w moim i żony mniemaniu. Nie przeszkadza nam to, bynajmniej. Jest to dla nas normalne, że są dzieci o różnych charatkterach i temperamentach. Natomiast niestety takie dziecko czesto napotykając na drodze "silniejszy" charakter, może być przez nie w jakiś sposób skrzywdzone. Tak to było u nas. Zresztą napisałem, że jest więcej dzieci, którym Jędrek dokucza. Znam je i są właśnie takie jak mój synalek... Pozdrawiam reyou tylko tak pytalam ( ciesze sie, ze jest inaczej), jesli chodzi o pania wychowawczynie to niestety wydaje mi sie, ze nie warto zaczynac nawet slusznej walki. Widzialm juz kiedys takie panie "w akcji", wzielabym sobie do konca tego roku szkolnego nianie a od nastepnego roku poprostu zmienila przedszkole na jakies przyjazniejsze dziecku. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
dzióbek 26.01.2007 08:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 Czy zanim żona poszła do pani dyrektor rozmawiała najpierw z wychowawczynią? Wywnioskowalam, że nie i może tu był błąd, ta pani poczuła sie urażona. Najpierw trzebabyło porozmawiać z wychowcą a gdyby to nie przyniosło efektu dopiero iść wyżej. P.S. Moja znajoma miała podobny problem w przedszkolu, tyle, że tym łobuzem była dziewczynka, doszło do tego, że podbiegła z tyłu do innej i jej główką uderzyla w szafkę. Kiedyś mamy zebrały sie w szatni i doszło do awantury z mamą tejże dziewczynki, która oczywiście broniła swojego dziecka ale nastapiła póżniej duza poprawa. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
gonzo93 26.01.2007 08:53 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 Witam. Pominę "wychowawczynię" bo być może jest niereformowalna. Z moim małym było podobnie. Syn jest grzeczny i posłuszny (szczególnie w przedszkolu) i postawił sobie za punkt honoru, że nie będzie nigdy ukarany. W grupie jest jeden Filip, i ten Filip zaczepiał wszystkich - popychania, szturchania, zabieranie zabawek itp. Nie pozostawało mi nic innego tylko dać synowi instruktaż. Moje instrukcje były takie: Samemu nie wolno Ci nigdy zaczepiać innych, ale jeśli Cię Filip lub kto inny zaczepi to powiedz: "Nie chcę żebyś tak robił! Jak zrobisz to jeszcze raz to Ci oddam!" Skutek był natychmiastowy. Na moich oczach (przez przypadek) następnego dnia jak odprowadzałem syna akurat przyszedł też Filip. Pierwsze co zrobił jak wszedł do sali to zaczepił mojego syna. Syn zgodnie z instrukcją go uprzedził. Nie przyniosło to skutku i Filipek dalej szturchał. Syn odepchnął go tak, że tamten usiadł. Filipek poleciał zaraz na skargę, a ja mówię do niego "Trzeba było nie zaczepiać". Pani przestawiła go w inne miejsce gdzie bezrefleksyjnie zaczął zaczepiać inną potencjalną "ofiarę". Od tego momentu syn przestał się skarżyć na Filipka. Nie ma jak "oko za oko" (do pewnych granic oczywiście). Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
reyou 26.01.2007 11:33 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 Czy zanim żona poszła do pani dyrektor rozmawiała najpierw z wychowawczynią? Wywnioskowalam, że nie i może tu był błąd, ta pani poczuła sie urażona. Najpierw trzebabyło porozmawiać z wychowcą a gdyby to nie przyniosło efektu dopiero iść wyżej. No tak właśnie było. Moje instrukcje były takie: Samemu nie wolno Ci nigdy zaczepiać innych, ale jeśli Cię Filip lub kto inny zaczepi to powiedz: "Nie chcę żebyś tak robił! Jak zrobisz to jeszcze raz to Ci oddam!" Skutek był natychmiastowy. Nie ma jak "oko za oko" (do pewnych granic oczywiście). Nie raz mówiłem mojemu synkowi takie rzeczy. Ale on już taki jest. Potafi odepchnąć tylko swojego młodszego braciszka. Dla innych, w tym też agresantów, niestety jest "ciapka". Oczy w dół itp. Ja zresztą też taki byłem do późnych klas szkoły podstawowych. Później dopiero z raci umiejętności negocjacji , wymiarów , sprawności fizycznej , w takich sytuacja potrafiłem wyjść bez szwanku . Nie ukrywam, że lata młodzieńcze, szczególnie początki podstawówki, były dla mnie katorgą. Byłem takim .... hmmm.... grubaskiem, a wiadomo jak to z dziećmi. Synek nie ma takich broblemów fizycznych, natomiast temperament młodzieńczy, został mu niestety po tatusiu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MaEmi 26.01.2007 12:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 A może wychowawczyni dałaby się udobruchać (aby do września) zamydl jej oczy że z panią dyrektor zaczeliście bo akurat wychowawczyni była zajęta a tamta pod ręką, że to nic osobistego do wychowawczyni - tylko o dziecko się martwiszSpróbuj konflikt z wychowawczynią zawsze odbije się na dzieckuoczywiście są granice i na kolanach chodzić nie będzieszjeśli kobitka ma swoje "zasady" i będzie się mścićto trzeba zdecydowanych krokówale na dzień dobry to ja bym się w piersi uderzyła i próbowała dogadać Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
dzióbek 26.01.2007 12:41 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 A tak wogóle to nie rozumiem, jak wychowawczni może mieć humory i odgrywać sie na dziecku To chyba coś komus sie pomyliło i może trzeba pani wytłumaczyć grzecznie - albo i nie- gdzie pracuje i jak się jej nie podoba to niech zmieni zawód. Niech by tak spróbowałam sie odgrywać na moim za zwrócenie uwagi na problem. Niestety tak jest, że nie umiemy się przyznać do błędów Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
reyou 26.01.2007 13:10 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 A tak wogóle to nie rozumiem, jak wychowawczni może mieć humory i odgrywać sie na dziecku No w sumie się nie odgrywała, tylk o powiedziała takim tonem, że BĘDZIE OBSERWOWAŁA NASZYGO SYNKA, że można pomyśleć, że będzie się chciała odegrać. W przyszłym tygodni spotkanie, opiszę co bylo. P.S. Właśnie jestem dzisiaj po protokole odbioru naszej "szeregówki" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
premiumpremium 26.01.2007 13:16 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 Nagle ta MIŁA Pani oświadczyła groźnym tonem, iż "... NIE ŻYCZY SOBIE, ABY KTOKOLWIECH WCHODZIŁ JEJ BUCIORAMI W PRACĘ, W KTÓREJ SOBIE DOSKONALE OD ZAWSZE RADZI..." "NIE ŻYCZY SOBIE KABLOWANIA NA NIĄ DO DYREKTORA " i dodała: "TERAZ, TO JA SOBIE BĘDĘ OBSERWOWAŁA DOMINIKA, GDYŻ ON WCALE NIE JEST TAKI GRZECZNY, JAK TO PANI KIEDYŚ MÓWIŁAM..." Ja jestem przedszkolanką Przede wszystkim porozmawiaj z ową "zawsze miła panią". Nie jest sie doskonałym, a wy jestescie rodzicami dziecka i macie prawo "wchodzic" buciorami w jej pracę zawsze, jeśli chodzi o wasze dziecko i widzicie, ze jest coś nie tak. Nie kablujecie na nią do dyrektora, bo dziecmi nie jestescie, tylko dorosłymi ludzmi, którzy nie muszę się wszystkim ze wszystkiego tłumaczyć. To po co mówi o dziecku nieprawdę? Kłamie? Jest niekompetentna...? Wierzyć jej teraz w to, co powie, czy moze domyslać się czy sobie czasem nie żartuje??? Poza tym znacie swoje dziecko na tyle, by wiedzieć ile jest prawdy w owym "niegrzecznym" synku. Może i jestem idealistką, ale uważam, ze nauczyciele, to nie są "świete krowy" którym nie można nic powiedzieć Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Dropsiak 26.01.2007 13:19 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 Czy zanim żona poszła do pani dyrektor rozmawiała najpierw z wychowawczynią? Wywnioskowalam, że nie i może tu był błąd, ta pani poczuła sie urażona. Najpierw trzebabyło porozmawiać z wychowcą a gdyby to nie przyniosło efektu dopiero iść wyżej. No tak właśnie było. ... tzn żona od razu do dyrekcji?? Dobrze rozumiem? Jesli tak, to zrób jak MaEmi radzi. Może na zebraniu? Moze kobieta nie jest zła /nie narzekaliście wczesniej na nią ???/ tylko faktycznie urazona. Może faktycznie nikt na nią wczesniej się nie skarżył i inaczej rozwiązywała takie kłopoty??? I tak się z niej uraza wylała? W przedszkolu syna spotkania z rodziców w sprawach spornych zawsze organizowała wychowawczyni. Po wczesniejszych rozmowach indywidualnych. Ona mogła to odebrac jako nieufnosc w stosunku do niej, podwazenie kompetencji i załozenie, ze ona by sobie nie poradziła? Inna rzecz, ze powinna dostrzec ze mały łobuziak dokucza innym Jak chce wam synka obserwować, to dobrze moze zauwazy że inny mu dokucza skoro wczesnej nie widziała??? A w razie jakiegokolwiek podejrzenia ze sie odgrywa - skarga na piśmie i dziecko zabierać stamtad. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
reyou 26.01.2007 13:37 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 Czy zanim żona poszła do pani dyrektor rozmawiała najpierw z wychowawczynią? Wywnioskowalam, że nie i może tu był błąd, ta pani poczuła sie urażona. Najpierw trzebabyło porozmawiać z wychowcą a gdyby to nie przyniosło efektu dopiero iść wyżej. No tak właśnie było. ... tzn żona od razu do dyrekcji?? Dobrze rozumiem? Jesli tak, to zrób jak MaEmi radzi. Może na zebraniu? Moze kobieta nie jest zła /nie narzekaliście wczesniej na nią ???/ tylko faktycznie urazona. Może faktycznie nikt na nią wczesniej się nie skarżył i inaczej rozwiązywała takie kłopoty??? I tak się z niej uraza wylała? W przedszkolu syna spotkania z rodziców w sprawach spornych zawsze organizowała wychowawczyni. Po wczesniejszych rozmowach indywidualnych. Ona mogła to odebrac jako nieufnosc w stosunku do niej, podwazenie kompetencji i załozenie, ze ona by sobie nie poradziła? Inna rzecz, ze powinna dostrzec ze mały łobuziak dokucza innym Jak chce wam synka obserwować, to dobrze moze zauwazy że inny mu dokucza skoro wczesnej nie widziała??? A w razie jakiegokolwiek podejrzenia ze sie odgrywa - skarga na piśmie i dziecko zabierać stamtad. Nie od razu DYREKCJI, tylko dyrektorki. Dyrekcja to bardzo oficjialnie już brzmi. Pracuje tam 5 przedszkolanek i jedna pani dyr. Żona poszła do niej z prośbą o zorganizowanie takiego spotkania. Bardzo pokojowo nastawiona. Została miło przyjęta. Wszystko było CACY. Do wczoraj. Dodam, że żona jest przewodniczącą Rady Rodziców w grupie naszego synka. Prowatnie (służbowo) jest nauczycielką (nauczanie początkowe). Wie jakie są reakcje rodziców, wychowawców w takich momentach, więc jeszcze raz powtórze, poszła do dyrektorki jako osoby najbadziej zaufanej, wiedząc, że ta zorganizuje spotkanie wszystich stron konfliktu. A sam pomysł tego spotkania wyszedł, jak synalek wrócił ostatnio z przedszkola i miał zadrapanie na policzku. Mama: Co się stało Dominik? Dominik: Jędrek mnie podrapał..... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 26.01.2007 13:38 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 Ja bardzo przepraszam, być może mam szokujące poglądy i niektórych urażą, ale......... Moją złotą zasadą było nie wtrącanie się w sprawy pomiędzy dziećmi. A już na pewno nie na etapie przedszkola. Ja wszystko rozumiem - że jest podatny na wpływ innych i że wychowawczyni zachowała się CONAJMNIEJ dziwnie. Ale czy Wam się nie wydaje, że to rodzice powinni porozmawiać ze swoim dzieckiem i nauczyć go postępowania w takich sytuacjach ? Oczywiście - wychowawczyni powinna być poinformowana o temacie - ale po co Szanowna Dyrekcja ? Pamiętam,że sama wychowywałam dzieci i uczyłam je "nie wolno bić dziewczynek" ( to było jedno z wielu "nie wolno") Poszły do przedszola i mój starszy syn ( taki właśnie z rodzaju ciapowatych) wracał codziennie z problemem, że taka jedna to go bije, wszystko mu zabiera itd itp. Nie siedzię w przedszolu i nie wiem jaka jest prawda, tak ? NIe obserwuję na bieżąco "konfliktu", tak ? Mam dwóch synów i w domu bardzo często dochodzi między nimi do różnicy zdań i wierzcie mi - trudno powiedzieć "kto zaczął". Więc może tak: - więcej dystansu i pokory. Ja wcale nie byłam przekonana, że mój "ciapowaty" syn jest takim niewiniątkiem - to jest PLACÓWKA - chcemy mieć idyllę? Zajmujmy sie dziećmi w domu - wtedy unikną NORMALNYCH problemów między dziećmi - jak już wysyłamy do przedszola to dobrze mieć z tyłu głowy, że WŁASNIE takich konfliktów będzie dużo i również temu służy przedszkole, żeby dziecko umiało sobie radzić w takich sytuacjach. Czy do końca życia będziecie "chodzić do dyrektora" jak ktoś zrobi przykrośc waszemy dziecku ? Wiem, że ciężko zachować dystans w stosunku do własnego dziecka, ale zapewniam, że NORMALNA rozmowa z wychowawczynią rozwiązała by ten problem OD RAZU. A może warto dowiedzieć się jak sprawuje się "ciapowaty" w grupie ? Może wcale nie jest ciapowaty? A jeśli inni mają na niego zły i bardzo duży wpływ to może "wrzucić" ten temat w wychowanie dziecka w domu ? I tak nawet dorośli popełniają błedy :) Mam nadzieję, że wybaczycie mi jeśli kogoś uraziłam, ale wiem, że nie przeżyjemy życia ZA własne dzieci. P.S - a zebranie z innymi matkami, żeby je pouczyć jak maja wychowywać swoje dzieci ( jak rozumiem, żeby nie wpływały na nasze dziecko) to juz zabawne Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
reyou 26.01.2007 13:54 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 ....... Niestety nie zgadzę się z Tobą w paru kwestiach. Czasy są takie, a nie inne. Dzieciaki wychowywane w niektórych domach, nie tak jak w innych (dużo "rodziców" spycha wychowanie dzieci na placówki typu przedszkole, wczesna szkoła) Niestety tam dzieci się nie wychowuje! Od tego jest dom, rodzice! NAUCZANIE dzieci w przedszkolu w dzisiejszych czasach, biorąc pod uwagę powyższe, winno być inne niż 20 lat wstecz. A tak nie jest (oczywiście nie generalizuję, ale ... zdaża się) Zgodnie z zasadą, póki coś się nie stanie "tragicznego" nie ma problemu, wychowawcy często przymykają oko na takie zachowania dzieci, albo ich nie widzą. Zaznaczam, to nie byo pierwszy raz. Zaznaczę też, że nie tylko nasz Dominik skarżył się w domu rodzicom. Zarzut, że poszła żonka do pani dyrektor może być dla niektórych typowym DONIESIENIEM. Ale NIE! Każdy taki przypadek należy analizować indywidualnie, a w naszym, nie było to ŻADNE naruszenie dobry zasad, procedur, jak zwał tak zwał. Sam, jako osoba bardzo cierpliwa, schładzałem temerament żony. Wcześniej już chciała zareagować. Zresztą OK. Możemy się uderzyć w pierś, ale po krótkeij retrospekcji wczorajszego monologu pani wychowawczyni, mówię NIE. NIE TAK POWINNA ZAREAGOWAĆ OSOBA, KTÓRA PRACUJE Z MOIM DZIECKIEM. Tylko i wyłącznie JEJ stanowisko, zaświeciło nam żółta lampkę. Tyle. Pozdrawiam reyou Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 26.01.2007 14:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2007 I jaki jest finał tej żółtej lampki ? - nie wiesz jak zachowuję się Twoje dziecko w przedszkolu ( bo zakładasz, że jesteś aniołem, zawsze mówi prawdę, jest grzeczne, nikogo nie zaczepia NIGDY I NIGDZIE) - zamierzasz przedyskutować tę POWAŻNĄ kwestię z mamą niegrzecznego dziecka. I co zamierzasz jej powiedzieć? Żeby wychowała swoje dziecko? Żeby je zabrała z przedszkola, bo przez nie Twoje dziecko jest biedne? Czy może jakaś inna wersja ? Powiem szczerze : nigdy do moich synów nie było zarzutów w tej kwestie - ale gdyby były : zabiłaby śmiechem takich rodziców :) - masz wroga w wychowawczyni. Jestem daleka od uważania nauczycieli za święte krowy ( o nie, wielu juz mnie mocno nienawidzi) ale polecam jednak więcej dystansu rozumiem, że żona ma "łatwość" bo jest w Radzie Rodziców. - Twój syn będzie byc może wkrótce postrzegany w grupie jako dziecko "sterowane na pilota" przez swoich rodziców. Już niebawem rodzice będą ostrzegać swoje dzieci : "Nie rusz tego chłopca, bo jego tata cię zbije /mnie narobi kłopotów".Zapewniam Cię, że dzieci są świetnymi obserwatorami. Więc nie dość , że ma problem z wychowawczynią to za chwilę będzie miał problem z grupą. Może nie jutro ani pojutrze - ale w podstawówce jak w banku. - wrócił podrapany - NO NIEMOŻLIWE ! A w domu nigdy sie nie uderzył, nie przewrócił, nie podrapał ? Może gdyby żona nie biegała do dyrektorki tylko porozmawiała z wychowawczynioą ta po prostu zwróciła by większą uwagę na Twojego syna ? Ale w końcu ma co chciałeś - BĘDZIE OBSERWOWAŁA NASZYGO SYNKA - przecież o to Ci chodziło prawda ? No to co jest ? - nie robisz z tym nic poza "rozwiązaniem dorosłym". A co z narkotykami ? Niedługo podstawówka - pomyśl o tym. Zorganizujesz spotkanie z dyrekcją szkoły i dealrem w tej sprawie, jakby co ? Oczywiście nie musisz się ze mną zgadzać. Ja po prostu ten etap wychowawczy mam za sobą i niejedno widziałam - ale czas wszystko zweryfikuje. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.