Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Problem w PRZEDSZKOLU


reyou

Recommended Posts

Nie od razu DYREKCJI, tylko dyrektorki. Dyrekcja to bardzo oficjialnie już brzmi.

Pracuje tam 5 przedszkolanek i jedna pani dyr.

Żona poszła do niej z prośbą o zorganizowanie takiego spotkania. Bardzo pokojowo nastawiona. Została miło przyjęta. Wszystko było CACY. Do wczoraj.

Dodam, że żona jest przewodniczącą Rady Rodziców w grupie naszego synka. Prowatnie (służbowo) jest nauczycielką (nauczanie początkowe).

Wie jakie są reakcje rodziców, wychowawców w takich momentach, więc jeszcze raz powtórze, poszła do dyrektorki jako osoby najbadziej zaufanej, wiedząc, że ta zorganizuje spotkanie wszystich stron konfliktu.

A sam pomysł tego spotkania wyszedł, jak synalek wrócił ostatnio z przedszkola i miał zadrapanie na policzku.

Mama: Co się stało Dominik?

Dominik: Jędrek mnie podrapał.....

Jak zwał tak zwał. Jednoosobowa czy nie, ale dyrekcja. I to nie dyrekcja opiekuje się bezpośrednio grupą a przedszkolanka. Ona powinna wiedziec pierwsza, ze macie zastrzezenia. A jakby je olała to wtedy. Według mnie rzecz jasna. /Piszesz, ze zona jest nauczycielką - chciałaby, by ją tak potraktowano, gdyby ktoś w jej klasie miał zastrzezenia i od strzału do dyrekcji a ona nic by nie wiedziała?/

Tak jak Nefer myslę, że spokojna rozmowa rozwiązałaby sprawę.

Poruszyłaś tez ciekawy, choć w sumie oczywisty problem: jaki ma byc efekt praktyczny tego zebrania? Bo faktycznie: sąd nad Jędrkiem? Jego mamą?/moze nic nie wiedziała i np. gdyby ktos z nią spokojnie porozmawiał starałaby się z synkiem rozmawiać i coś zmienic?/ sąd na wychowawczynią, która sobie nie radzi z wychowaniem dzieci?

Ale może my po prostu nie znamy całego tła?/

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie od razu DYREKCJI, tylko dyrektorki. Dyrekcja to bardzo oficjialnie już brzmi.

Pracuje tam 5 przedszkolanek i jedna pani dyr.

Żona poszła do niej z prośbą o zorganizowanie takiego spotkania. Bardzo pokojowo nastawiona. Została miło przyjęta. Wszystko było CACY. Do wczoraj.

Dodam, że żona jest przewodniczącą Rady Rodziców w grupie naszego synka. Prowatnie (służbowo) jest nauczycielką (nauczanie początkowe).

Wie jakie są reakcje rodziców, wychowawców w takich momentach, więc jeszcze raz powtórze, poszła do dyrektorki jako osoby najbadziej zaufanej, wiedząc, że ta zorganizuje spotkanie wszystich stron konfliktu.

A sam pomysł tego spotkania wyszedł, jak synalek wrócił ostatnio z przedszkola i miał zadrapanie na policzku.

Mama: Co się stało Dominik?

Dominik: Jędrek mnie podrapał.....

Jak zwał tak zwał. Jednoosobowa czy nie, ale dyrekcja. I to nie dyrekcja opiekuje się bezpośrednio grupą a przedszkolanka. Ona powinna wiedziec pierwsza, ze macie zastrzezenia. A jakby je olała to wtedy. Według mnie rzecz jasna.

Tak jak Nefer myslę, że spokojna rozmowa rozwiązałloby sprawę.

Poruszyłaśtez ciekawy, choć w sumie oczywisty problem: jaki ma byc efekt praktyczny tego zebrania? Bo faktycznie: sąd nad Jędrkiem? Jego mamą?/moze nic nie wiedziała i np. gdyby ktos z nią spokojnie porozmawiał starałaby się z synkiem rozmawiać i coś zmienic?/ sąd na wychowawczynią, która sobie nie radzi z wychowaniem dzieci?

Ale może my po prostu nie znamy całego tła?/

pozdrawiam

 

Uczestniczyłam w takich spotkaniach - zawsze byłam w Radach Rodziców.

 

W pierwszej klasie podstawówki był urwis. Mama pewnego "robaczka" wstała na zebraniu i ogłosiła, "że jedno zgniłe jabłko może popsuć cały kosz" - rozniosłam panią na butach ( choć w ogóle mnie to nie dotyczyło) bo uważam coś takiego za szczyt chamstwa. Dodam, że mamusia była "kierowniczką" chóru parafialnego i członkinią Rzodziny Rodzin. I miała właśnie taki "chrześcijański" stosunek.

Może prywatny tryb nauczania dla "ciapowatych"?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zostawiając na boku zachowanie wychowawczyni, w wielu kwestiach zgadzam się z Nefer, ale jako nauczycielka z prawie 20-letnim stażem i dwójką własnych dzieci (już studentów) rację też (w niektórych kwestiach) przyznaję reyou.

 

Wielu rodziców nie wiadomo po co ma dzieci i najchętniej wszystkie trudne sprawy z nimi związane zrzuciliby najpierw na przedszkole a potem na szkołę. Oni nie mają czasu i tak naprawdę ochoty aby wychowywać a nie hodować swoje dzieci.

 

Zrobicie z żoną jak uważacie ale jedno mnie tylko dziwi:

 

Dodam, że żona jest przewodniczącą Rady Rodziców w grupie naszego synka. Prowatnie (służbowo) jest nauczycielką (nauczanie początkowe).

Wie jakie są reakcje rodziców, wychowawców w takich momentach, więc jeszcze raz powtórze, poszła do dyrektorki jako osoby najbadziej zaufanej, wiedząc, że ta zorganizuje spotkanie wszystich stron konfliktu.

 

Jak poczułaby sie twoja żona, gdyby w swojej klasie (I-III) w przypadku takiej sytuacji rodzic najpierw poszedłby do dyrekcji, a ta wezwałaby ją na dywanik? Co usłyszałaby? Że nie wie, co się w jej klasie dzieje, nie reaguje, nie ma dobrego kontaktu z rodzicami.

 

A ona może być Bogu ducha winna, bo ma np. 28-30 maluchów pod opieką i tylko dwoje oczu z przodu głowy. Czy nie miałaby żalu do rodziców, że najpierw z nią tego nie omówili? Skoro to wychowawczyni z dlugim stażem i jak mówisz "miła' to pewnie szybko konflikt ugasiłaby w zarodku lub sama zainicjowała rozmowę z rodzicami Jędrka.

 

Skoda, że tego właśnie zabrakło...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I jaki jest finał tej żółtej lampki ?

 

- nie wiesz jak zachowuję się Twoje dziecko w przedszkolu ( bo zakładasz, że jesteś aniołem, zawsze mówi prawdę, jest grzeczne, nikogo nie zaczepia NIGDY I NIGDZIE)

- zamierzasz przedyskutować tę POWAŻNĄ kwestię z mamą niegrzecznego dziecka. I co zamierzasz jej powiedzieć? Żeby wychowała swoje dziecko? Żeby je zabrała z przedszkola, bo przez nie Twoje dziecko jest biedne? Czy może jakaś inna wersja ? Powiem szczerze : nigdy do moich synów nie było zarzutów w tej kwestie - ale gdyby były : zabiłaby śmiechem takich rodziców :):)

- masz wroga w wychowawczyni. Jestem daleka od uważania nauczycieli za święte krowy ( o nie, wielu juz mnie mocno nienawidzi) ale polecam jednak więcej dystansu rozumiem, że żona ma "łatwość" bo jest w Radzie Rodziców.

- Twój syn będzie byc może wkrótce postrzegany w grupie jako dziecko "sterowane na pilota" przez swoich rodziców. Już niebawem rodzice będą ostrzegać swoje dzieci : "Nie rusz tego chłopca, bo jego tata cię zbije /mnie narobi kłopotów".Zapewniam Cię, że dzieci są świetnymi obserwatorami. Więc nie dość , że ma problem z wychowawczynią to za chwilę będzie miał problem z grupą. Może nie jutro ani pojutrze - ale w podstawówce jak w banku.

- wrócił podrapany - NO NIEMOŻLIWE ! A w domu nigdy sie nie uderzył, nie przewrócił, nie podrapał ? Może gdyby żona nie biegała do dyrektorki tylko porozmawiała z wychowawczynioą ta po prostu zwróciła by większą uwagę na Twojego syna ? Ale w końcu ma co chciałeś - BĘDZIE OBSERWOWAŁA NASZYGO SYNKA - przecież o to Ci chodziło prawda ? No to co jest ?

- nie robisz z tym nic poza "rozwiązaniem dorosłym". A co z narkotykami ? Niedługo podstawówka - pomyśl o tym. Zorganizujesz spotkanie z dyrekcją szkoły i dealrem w tej sprawie, jakby co ?

 

 

Oczywiście nie musisz się ze mną zgadzać. Ja po prostu ten etap wychowawczy mam za sobą i niejedno widziałam - ale czas wszystko zweryfikuje.

 

 

Przeczytaj mój pierwszy post w tym temacie.

Jest sprawa, którą należy rostrzygnąć.

I nie dotyczy ona kwestii Jędrka, mojego "ciapkowatego" Dominika, o którym ciągle piszesz z ironią, ale o relacjach RODZIC-WYCHOWAWCA i ich skutkach na naszym dziecku.

Rozpisujesz dumnie Twoje doświaczenia, ale nic mi z nich w mojej sytuacji.

Trudno. Stało się.

Jesteś bardziej doświadczoną życiowo osobą, więc pewnie inaczej byś zaeragowała. Nasza reakcja była taka i proszę o poradę Forumowiczów w tej materii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie od razu DYREKCJI, tylko dyrektorki. Dyrekcja to bardzo oficjialnie już brzmi.

Pracuje tam 5 przedszkolanek i jedna pani dyr.

Żona poszła do niej z prośbą o zorganizowanie takiego spotkania. Bardzo pokojowo nastawiona. Została miło przyjęta. Wszystko było CACY. Do wczoraj.

Dodam, że żona jest przewodniczącą Rady Rodziców w grupie naszego synka. Prowatnie (służbowo) jest nauczycielką (nauczanie początkowe).

Wie jakie są reakcje rodziców, wychowawców w takich momentach, więc jeszcze raz powtórze, poszła do dyrektorki jako osoby najbadziej zaufanej, wiedząc, że ta zorganizuje spotkanie wszystich stron konfliktu.

A sam pomysł tego spotkania wyszedł, jak synalek wrócił ostatnio z przedszkola i miał zadrapanie na policzku.

Mama: Co się stało Dominik?

Dominik: Jędrek mnie podrapał.....

Jak zwał tak zwał. Jednoosobowa czy nie, ale dyrekcja. I to nie dyrekcja opiekuje się bezpośrednio grupą a przedszkolanka. Ona powinna wiedziec pierwsza, ze macie zastrzezenia. A jakby je olała to wtedy. Według mnie rzecz jasna. /Piszesz, ze zona jest nauczycielką - chciałaby, by ją tak potraktowano, gdyby ktoś w jej klasie miał zastrzezenia i od strzału do dyrekcji a ona nic by nie wiedziała?/

Tak jak Nefer myslę, że spokojna rozmowa rozwiązałaby sprawę.

Poruszyłaś tez ciekawy, choć w sumie oczywisty problem: jaki ma byc efekt praktyczny tego zebrania? Bo faktycznie: sąd nad Jędrkiem? Jego mamą?/moze nic nie wiedziała i np. gdyby ktos z nią spokojnie porozmawiał starałaby się z synkiem rozmawiać i coś zmienic?/ sąd na wychowawczynią, która sobie nie radzi z wychowaniem dzieci?

Ale może my po prostu nie znamy całego tła?/

pozdrawiam

 

Efekt spotkania?

Żaden sąd. Nic z tych rzeczy.

Rozmowa będzie przebiagała tak, jak miała przebiegać.

Nie jest to tematem sprawy.

Głownie proszę o radę jak się zachować w tej sytuacji z wychowawcą.

Tu widzę jedynie problem, a nie w pozostałych, ciągle przytaczanych kwestiach Forumowiczów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja ci juz poradziłam. Podobnie jak MaEmi.

A pozostałe kwestie poruszane przez forumowiczów są wazne, bo ty chcesz rady jak zachować sie w konkretnej sytuacji, która miała określoną przyczynę. Wiesz, zazwyczaj nic nie jest czarno - białe i warto spojrzec na problem z wielu stron.

Moze nasze uwagi pozwolą ci spojrzec szerzej i znajdziesz jakiś dobry sposób na satysfakcjonujące wszystkich rozwiązanie sytuacji ?

 

...Rozmowa będzie przebiagała tak, jak miała przebiegać. ...

tzn jak?

Przeciez wy jako inicjatorzy spotkania będziecie mieć na to /przebieg/ pewnie wpływ a to z kolei może miec wpływ na relacje z wychowawczynią.

Tego sie nie da oderwac od siebie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Muszę wszystkich przeprosić.

Właśnie żona przeczytała cały ten temat i powiedziała mi jedną małą, ale dość istotną informację.

Otróż ok 1,5 miesiąca wstecz, żona rozmawiała o sytuacji z wychowawcą grupy. Wychowawca zignorował sprawę, mówiąc, iż ona osobiście nie widzi, aby w jej grupie coś takiego się zdarzało. Tym bardziej prośba o wspotkanie z paroma rodzicami w tej sprawie wydaje się jej zbyt pochopna.

 

Reszta, przekazana została dokładnie.

 

Pragnę jeszcze coś wspomnieć.

Sprawa dotyczy też sytuacji, kiedy wychowawca po dwóch latach idylli (tak zawsze opisywała współpracę z synkiem - grzeczny , współpracuje z grupą) nagle stwierdza, że wcale nie jest taki grzeczny, dodatkowo informuje, że od teraz będzie się bacznie przyglądać dziecku.

Więc co? - się pytam. Wcześniej się nie przyglądała?

W ciągu 2 tygodni zmienia zdanie?

 

Dodam też, iż dzisiaj za całą sytuację przeprosiła żoną pani dyrektor. Przeprosiła za swojego pracownika. To tez o czymś chyba świadczy.

 

Ale do meritum sprawy - jakieś pomysły jeszcze macie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To bardzo istotna informacja.

I tym bardziej przemyślcie swoje zachowanie na tym spotkaniu.

A po nim, i jeśli cokolwiek was zaniepokoi, zabierajcie dziecko. 4 latek to kruszynka.

I to on jest najważniejszy.

Uczyć zachowań społecznych mozna i w innych warunkach.

Gdy ja zgłaszałam wychowawcy zawsze było działanie i efekt, ale...

Czasem bywa tak ze rodzice takich "Jędrków" nie chca współpracowac a wręcz sami zaczynają mieć pretensje , że ktos o ich dziecku smie cos powiedzieć. Dziecko to na ogół świetnie wyczuwa i wtedy i przedszkolanka jest bezradna.......zwłaszcza jak przedszkole publiczne. Znaczy musi przyjąć kazde dziecko....

ps.tylko nie mowcie głosno o tym zabieraniu, bo jeszcze obrażona pani moze zechcieć to przyspieszyc, natomiast w ostatecznosci mozecie zapowiadac pisane formy wyrazania niezadowolenia z dziłalnosci placówki.

ps2 tak z ciekawosci - dyrekcja przepraszała sama z siebie, czy tez po skardze małżonki?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przypomne - to nie była skarga.

Zona rozmawiała z dyrektorką, iż nie ma nic przeciwko pracy pani pedagog. Wszystko jest w porządku pod względem merytorycznym. Chodzi tylko o tego psotnika małego. A wcześniej rozmwiała z wychowawcą i znowu się zdarzyło co wcześniej

A przeprosiła dzisiaj, gdyż żona poszła po synka dzisiaj. Odbierając go podeszła pani dyrektor. Po krótkiej relacji z wczoreajszego spotkania, pani dyrektor przeprosiła za zachowanie wychowawczyni. Potwierdziła też, że nie tak to powinno od początku wyglądać.

 

Mam nadzieję, że teraz macie jasny obraz tej sytuacji i ironii już nie będzie.

 

Pozdrawiam

reyou

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

reyou - nie wiem o jaką ironię Ci chodzi....

Ani nie ironizuję Twojego "ciapciaka" ani mojego - bo też takiego w domu posiadam, choć ma 15 lat.

Nadal nie rozumiem po co wtrącacie się w sprawy pomiędzy swoim dzieckiem a innym dzieckiem. Zresztą obawiam się , że porblem jest zupełnie inny - to nie Wasze dziecko ma problem. To Wy macie problem - z panią z przedszkola.

A reszta - to tak przy okazji - bo chyba nie mówimy o tym zadrapaniu ...

 

Życzę szczęścia na rozmowie z rodzicami urwisa. Nie wiem co chcecie osiągnąć, bo są tylko 2 rozwiązania:

- albo ludzie mają świadomość jakie mają dziecko i pokiwają głowami , przybijecie piątkę i się rozejdziecie. Oni w domu porozmawiają z dzieckiem. i niewiele to da - jak znam życie - bo nie wychowuje sie dziecka w jeden dzień.

 

- albo mamuśka wpadnie w furię pt. "mój syn jest ideałem" - Wy też powiecie, że Wasz jest ideałem i się skończy rozlewem krwi z sędzią w osobie p. dyrektor. Co najwyżej urwis dostanie w domu w dupę - jeśli o to Wam chodzi to osiągniecie swój cel.

 

A ja myślę, że każdy powienien zajmowac się wychowywaniem własnego dziecka, bo nigdy nie wiadomo... a tak między Bogiem a prawdą to ja zupełnie nie wiem o co chodzi ? Bo chyba mamy tu do czynienia z maltretowaniem dziecka, no ale ja mam radykalne poglądy w temacie dzieci...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

reyou - nie wiem o jaką ironię Ci chodzi....

Ani nie ironizuję Twojego "ciapciaka" ani mojego - bo też takiego w domu posiadam, choć ma 15 lat.

Nadal nie rozumiem po co wtrącacie się w sprawy pomiędzy swoim dzieckiem a innym dzieckiem. Zresztą obawiam się , że porblem jest zupełnie inny - to nie Wasze dziecko ma problem. To Wy macie problem - z panią z przedszkola.

A reszta - to tak przy okazji - bo chyba nie mówimy o tym zadrapaniu ...

 

Życzę szczęścia na rozmowie z rodzicami urwisa. Nie wiem co chcecie osiągnąć, bo są tylko 2 rozwiązania:

- albo ludzie mają świadomość jakie mają dziecko i pokiwają głowami , przybijecie piątkę i się rozejdziecie. Oni w domu porozmawiają z dzieckiem. i niewiele to da - jak znam życie - bo nie wychowuje sie dziecka w jeden dzień.

 

- albo mamuśka wpadnie w furię pt. "mój syn jest ideałem" - Wy też powiecie, że Wasz jest ideałem i się skończy rozlewem krwi z sędzią w osobie p. dyrektor. Co najwyżej urwis dostanie w domu w dupę - jeśli o to Wam chodzi to osiągniecie swój cel.

 

A ja myślę, że każdy powienien zajmowac się wychowywaniem własnego dziecka, bo nigdy nie wiadomo... a tak między Bogiem a prawdą to ja zupełnie nie wiem o co chodzi ? Bo chyba mamy tu do czynienia z maltretowaniem dziecka, no ale ja mam radykalne poglądy w temacie dzieci...

 

Tak czy inaczej, dzięki za udział w dyskusji...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to jest 3:0

 

Nawlił Jędrek - ale mu wolno bo gówniarz

Nawalili rodzice - bo zantagonizowali nauczycielkę (nawet jeśli po linii służbowej)

Nawaliła nauczycielka - bo zachowała się jak gówniara z menopauzą.

 

No i w co gramy dalej?

 

Na moje oko tylko Dropsiak i MaEmi dobrze prawią. Trzeba odkręcić.

 

Skoro nie skarżyliście się dotąd na nauczycielkę (tylko na Jędrusia) - to może jednak babka nie radzi sobie tylko ze sobą i z rodzicami, a z dziećmi faktycznie udaje jej się mieć relacje OK (wszak o stanach lękowych małego nie piszecie). Obstawiam że chlapnęła skandalicznie, ale bez pokrycia.

 

Nefer ma rację o tyle, że raban o zadrapanie wydaje się niewspółmierny...

 

Więc może spróbujcie spuścić wszyscy powietrze - właśnie dla dobra małego. Jak ją dociśniecie, to nawet jeśli nie będzie się mścić, to po prostu nie będzie lubić Waszego syna, a tego dzieci nie lubią.

 

Załagodzenie sytuacji mimo wszystko wydaje mi się możliwe. Jeśli idziecie na wojnę to miejcie litość nad synem i zabierzcie go z pola bitwy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...