Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Jazda konno - konie, jeździectwo, miłośnicy jazdy konnej


fijak9

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 1,1k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

O proszę pam, witam bratnią duszę. No to pewnie jesteś jedną z nielicznych osób, które wiedzą, że wyścigowe konie to nie szalone i niebezpieczne wariaty i praca z nimi też jest przyjemna.

 

Chętnie opowiem o mojej pracy (byłej, bo od półtora tygodnia jestem na zwolnieniu, a potem na macierzyński). Ale jutro. Dziś padam, bo byliśmy na zakupach, a z takim brzuchem to po sklepach już się ciężko lata.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

braza: trening czyni mistrza. Nawet mój TZ nauczył się, a jest naprawdę mało sprawny manualnie. I też dostał parę razy nagrodę za ładnie zaplecionego konia.

 

Spełniam życzenie Spartanki i opiszę jak wyglądała moja praca, zanim zaszłam w ciążę.

 

Pracujemy dla Richarda Faheya (http://www.racehorse-trainer.com) - to jest jeden z największych trenerów wyścigowych w Wielkiej Brytanii. Konie, które trenuje, zarabiają rocznie w granicach półtora miliona funtów dzięki czemu zajmuje 10 miejsce w rankingu trenerów. W stajniach mamy około 160 koni, ale koni ciągle przybywa i ciągle coś się rozbudowuje/dobudowuje. Do obsługi koni zatrudnionych jest około 30-40 osób, pracujących na pełny etat lub dochodzących. Są to jeźdźcy i stajenni, kierowcy, kowale, księgowe i sekretarki i oczywiście Żona Prezesa :D

 

Pracę zaczynamy o 7 rano (w niedzielę o 8, ale niedziela wygląda troszkę inaczej niż każdy zwykły dzień). Siodłamy konie i wyjeżdżamy na pierwszą jazdę. W tym czasie stajenni sprzątają puste boksy i dają siano. Cała jazda trwa ok 20 minut, wracamy z galopu, myjemy konie pod wężem i wstawiamy na karuzelę, żeby odsapnęły i wyschły. Bierzemy kolejną turę koni na jazdę i tak 4 razy. Te konie, które nie chodzą na galop (kontuzjowane, albo mające przerwę w treningu chodzą codziennie na karuzelę). Latem, jak jest ładna pogoda, to zamiast na karuzelę po jeździe konie wypuszczane są na padoki, mamy ok 30 malutkich padoczków, na których konie bezpiecznie mogą sobie pobrykać, potarzać się i poskubać trawę. W granicach 9:30 mamy śniadanie. Po śniadaniu kolejne 3-4 jazdy. W tym czasie wszystkie pozostałe konie powinny już być wypuszczone na karuzele, a boksy sprzątnięte. Wspólne zamiatanie wszystkich stajni i podwórek, karmienie koni paszą treściwą i przerwa na lunch (ok 12:30-13). O 16 wracamy do pracy, wtedy wszyscy czyszczą konie, a headladowie (coś w stylu kierowników) sprawdzają nogi i grzbiety, czy nie ma żadnych urazów. W tym czasie też konie dostają siano, a na koniec są karmione. Kończymy ok 18. W niedzielę chodzą tylko te konie, które mają wyścigi w nadchodzącym tygodniu, boksów się nie sprząta, jedynie daje siano i karmi. Praca w niedzielę trwa 2 godziny rano i 1 godzinę wieczorem.

 

Tak w skrócie wygląda dzień w stajni w środku sezonu. Oczywiście zimą jest mniej jazd, a więcej koni chodzi na karuzelę. O tej porze roku również zaczyna się zajeżdżać roczniaki, a na wiosnę zaczynają już konkretny trening. Pierwsze starty dwulatków są już nawet wczesnym latem.

 

Ja głównie jeździłam, choć też czasami, jak było mało jazd to sprzątałam boksy. Bardzo często miałam już dość jeżdżenia, codziennie po 7-8 jazd i to nie zawsze na przyjemnych koniach stawało się męczące. Jak zaszłam w ciążę, to przestałam jeździć zupełnie. Zostałam na ziemi i bardzo mi się to podobało. Wszyscy bardzo się przejmowali moim stanem i pomagali mi we wszystkim, więc super się czułam. Ale mamy też dużo koni przyjemnych do jazdy, tylko niestety, ja ich nie dostawałam (byli też słabiej jeżdżący, którzy nie radzili sobie na trudniejszych koniach). Konie z reguły są grzeczne w obsłudze, nauczone podstawowych zabiegów pielęgnacyjnych i odważne na jazdach (galop prowadzi wzdłuż bardzo ruchliwej dwupasmówki). Są też czasami wesołe i rozbrykane, zwłaszcza ogierki, ale większość tych koni ma po 2-3 lata, młodość ma swoje prawa. Ale na pewno nie można ich nazwać końmi dzikimi czy niebezpiecznymi ze złym charakterem, jak niesłusznie często określa się konie wyścigowe.

 

Aha, jeszcze wyścigi. Każdy z pracowników (tych pełnoetatowych) ma pod opieką pewną ilość koni. Jak dany koń startuje, to wtedy jedzie się z nim na wyścigi. Tam tego konia się zaplata, czyści i wyprowadza na ring. Po ok 20 minutowym spacerze koń jest siodłany i wsiada na niego dżokej. Po wyścigu trzeba konia odebrać z toru, wykąpać i pooprowadzać, żeby wysechł i odsapnął. Czasami na wyścigach można się zajmować dwoma a nawet trzema końmi. Bardzo lubiłam jeździć na wyścigi, zwłaszcza, że można czasem zobaczyć naprawdę duże wyścigi i ważne tory, a i pieniądze niezłe, bo jak wyjazd jest daleko, albo dwudniowy to można zarobić sporo nadgodzin.

 

Ufff, ale naprodukowałam, mam nadzieję, że nie zanudziłam na śmierć :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytalam z zapartym tchem!!!! Jak dla mnie fascynujace....Ja jestem chyba za ciezka na taka prace. Kiedys chcialam byc dzokejem, bardzo. Ale kto widzial dzokeja o wzroscie 178...... No wlasnie - nikt :-)

 

Czy u nas w PL tez tak jest? To jest u nas jakis...."zawód", sorki moze za glupawe pytanie ale luzak to zawód u nas? I na koniec napisz jak po angielsku sie Twoj zawód nazywa.

 

Czyli po ciazy juz nie wracacsz do tej roboty?

 

I jeszcze jedno mnie ciekawi - czy dzokej jezdzi na koniu procz zawodow? Zawsze myslalam, ze to dzokej konia trenuje.

I taki kon sportowy jak ma 20 min galopu dziennie to styka???

 

I jeszcze, jesli to nie tajemnica, te konie sa prywatne czy naleza do jakiegos klubu?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Konie są prywatne. Ludzie, albo spółki kupują sobie konie wyścigowe i wstawiają w trening. Sporo jest też koni naszego trenera, zwłaszcza roczniaki, które kupuje na aukcjach, trochę podjeżdża i sprzedaje. Ale to są takie pieniądze, że ja przez całe życie nie zarobiłabym tyle co wart jest jeden taki koń :D

 

Zawodowy dżokej jeździ te konie na wyścigach. Większość trenerów ma stałych dżokejów, ale też może zatrudniać kogoś z zewnątrz, jak ma dużo startów w danym dniu i jeden dżokej nie da rady wszystkiego pojeździć. U nas jest dwóch stałych dżokejów i 3 tzw. 'apretience', czyli takich, którzy w przyszłości będą zawodowcami. Na treningach jeżdżą głównie jeźdźcy, tacy jak ja, zatrudnieni na stałe w danej stajni (groom, working rider, rider), ale też dżokeje, jak akurat nie mają startów, to przychodzą pojeździć konie. U nas też jeździ sporo emerytowanych dżokejów, czyli takich, którzy już zawodowo nie startują. U nas raz w tygodniu jest dzień pracy koni, wtedy się ścigają w parach, trenują trochę szybciej, uczą się być końmi wyścigowymi. W taki dzień przychodzi sporo zawodowych dżokejów do pomocy.

 

Taka jedna jazda dziennie widocznie wystarcza, skoro takie są dobre wyniki. Taki zwykły galop ma 8 furlongów (ok 800 metrów), jest w części pod górkę. Wyścigi są najczęściej na dystansach 5-7 furlongów.

 

W Polsce też są stajnie wyścigowe, gdzie można dostać pracę jako jeździec. Ostatnio widziałam ogłoszenie ze Strzegomia. Praca dla jeźdźców i stajennych:

http://www.yardandgroom.com/jobs/job.aspx?id=6797

http://www.yardandgroom.com/jobs/job.aspx?id=8987

 

ps: na tej stronce to nie są zdjęcia koni tylko odnośnik do racing posta, takiej stronki, gdzie są wszystkie dane o koniach, rodowody, wyniki, starty itp

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem Ci, że z angielskiej pensji też nie da się nic oszczędzić. Ale choć na normalne życie mamy, a to na razie nam wystarcza.

 

Konie nieprzyjemne do jazdy? Młode, rozbrykane, ciągnące na galopie, nie dające się przytrzymać, ale najgorsze to u nas są powroty do stajni. Takie koniki nabuzowane po galopie, że co chwila ktoś leci. Ale co im się dziwić, młode są, dobrze karmione, ruchu jako takiego mało, więc trzeba im wybaczyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Parę tygodni temu po raz pierwszy siedziałam na ogierze. Świadomość, że jest koniem dresażowym i bardzo ogólnie łagodnym i towarzyskim pozwoliła mi na niego wsiąść, ale jak już siedziałam a tuż pod jego nosem paradowało 5 klaczy to wierzcie mi, zastanawiałam się czy ja aby na pewno wiem, co robię :D

A w sobotę próbowałam swoich sił w jeździe westernowej .... no to to już zupełnie inna bajka :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój gruby Siwek jak go kupiłam był ogierem. Ale on był anioł, tyle, że z jajkami. I wiecie co, jak go wykastrowałam to zrobił się bardziej płochliwy! Ale za to mógł sobie z innymi konikami na padokach biegać.

 

My mamy bardzo dużo ogierów, ale takie roczne czy dwuletnie, to jeszcze nie mają tych hormonów, które by je kierowały na klacze. Za to mają dobre humory i są bardzo wesołe. Za to starsze ogiery są dużo spokojniejsze i poważniejsze. A na jazdach po prostu kobyły chodzą za ogierami i tyle. A na wyścigach to one muszą być skupione na bieganiu, a nie na kobietach, więc też nie ma problemu. A to chyba nie ma znaczenia czy klacz, wałach czy ogier, tylko jakie koń ma geny i jak został wychowany, tak się zachowuje.

 

A o jeździe westernowej brazy to już wszystkie wróble ćwierkają.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O proszę pam, witam bratnią duszę. No to pewnie jesteś jedną z nielicznych osób, które wiedzą, że wyścigowe konie to nie szalone i niebezpieczne wariaty i praca z nimi też jest przyjemna.

 

Chętnie opowiem o mojej pracy (byłej, bo od półtora tygodnia jestem na zwolnieniu, a potem na macierzyński). Ale jutro. Dziś padam, bo byliśmy na zakupach, a z takim brzuchem to po sklepach już się ciężko lata.

 

Owszem mogę potwierdzić. Jeździłem kilkakrotnie na takich prosto po torach i nie miałem z nimi specjalnego problemu. Fakt, że trochę trzeba było popracować, zeby sobie taka strzała przypomniała, że pomiędzy pierwszym a trzecim biegiem jest jeszcze dwójka, ale dwie godzinki w ładnym terenie wystarczyło.

Inna sprawa to jest co wyprawiają z końmi "trenerzy" na Służewcu. Płacisz kasę za trening, ale jak nie pilnujesz praktycznie codziennie swojego konia to właśnie wtedy biorą się takie opinie o wariatach po wyścigach. Znam przypadek że gostek trenował nawet konia z naderwanym ścięgnem,zeby tylko kasa była co miesiąc. A że nagle po pierwszej gonitwie gdzie był pierwszy już nic nie mógł zrobić to z kąd bidula trener miał wiedzieć co mu jest jak miał innych z 20.

Ale jak się wie o co chodzi w tym światku, to nie ma się co bać o konia. Jak bym miał moze trochę więcej kasy to pewnie swoją klacz tez bym wysłał na gonitwy (zwłaszcza że była już zapisana jako trzylatka a jest mocno ambitna)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O tak jak pam tobym sobie pojeździła...

 

No moje Siwe też jest po Służewcu, ale biegał chyba z raz albo dwa jako dwulatek. A kupiłam go jako trzylatka, najspokojniejszego konia na świecie. Teraz idzie mu 9 i nadal jest najspokojniejszym koniem na świecie, z tym, że już nie przypomina tego wyfitowanego folbluta, raczej zapasionego kuca walijskiego :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja wszedłem w araby. Strasznie lubię się włóczyć po lasach i pagórkach a do tego ten koń jest najlepszy. Ale muszę przyznać, że ze spokojem to razczej nie ma nic wspólnego. Ale to jest to co tygrysy lubią najbardziej. Myślę że dzieki nadzwyczajnej czujności mojej klaczy, mógłbym przeżyć kilka dni więcej w "dzikich ostępach" gdyby trzeba było. No i nie martwię się że trzeba wrócić do stajni, bo nawet po 5 godzinach jazdy trzeba nie trzeba namawiać żeby przyszaleć.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...