Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Gdy sąsiadom zazdrość dupe ściska...


luk__25

Recommended Posts

Wiecie co, ja jestem urodzona ateistka, ale nie pierwszy raz smucę się bo i tu, i u mnie w rodzinie, są osoby chorujące na mola nienawiści.
W ogóle chyba słowo rodzina jest przereklamowane i ta pełna hipokryzji komórka społeczna powinna się szybko przekształcić w coś innego,bardziej wolnościowego.

Rodzina-związek intymnego, wzajemnego uczucia, współdziałania i wzajemnej odpowiedzialności, w którym akcent pada na wzmacnianie wewnętrznych relacji i interakcji.

Prawo zakreśla to do krewnych w linii prostej.

Ja nie bardzo rozumiem postów typu"rodzice nie maja obowiązku pomagać"etc.Instytucja rodziny została stworzona po coś.Nie wystarczy zadecydować o przyjściu dziecka na świat,a potem mu powiedzieć"radz sobie sam".To samo jest w drugą stronę-dzieci powinny interesować się rodzicami i im pomagać.To powinno być naturalne,odruch po prostu,uczucie.Rodzic nie powinien mieć obaw,że dziecko mu na starość nie pomoże-chyba wie jak wychował dziecko?Dzieci są naszym lustrem.To co im damy,to od nich dostaniemy(nie mówię tu o pieniądzach).

 

Kayshy nie cierpi nie tylko teścia,ale i zupełnie obcych ludzi za nie wiadomo co-też chyba miała bardzo złe wzorce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 247
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Watek się zgubił.

Oczywiście że rodzina ma w jakimś zakresie obowiązek nie tylko moralny (i to nam sugeruje także prawo) pomagać sobie.Ale dziewczyna ma zupełnie inny problem,który nie dotyczy tylko finansowych relacji z teściem.

 

Kwestia finansowa z moim teściem jest zakończona.Sprzedał,oddał nam to co od nas brał jak byliśmy za granicą,wyprowadził sie.Jesteśmy kwita jak to sie ładnie mówi.jesteśmy skłóceni od ponad 2 lat nie utrzymuje z nami kontaktu nie utrzymuje kontaktu nawet z własnym wnuczkiem którego pozwolił de facto wyzwać od nienormalnych swojej konkubinie.Sprawa jest ciężka i nie życzę nikomu aby takie coś musiał przeżyć.Ja to przeżyłam z czasem moze zaleczę te rany ale tak jak piszecie czas zapomnieć i zyc swoim życiem które nie dostrzegam ale jest szczęśliwe.Pozdrawiam wszystkich którzy zabrali głos w mojej sprawie:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ogóle chyba słowo rodzina jest przereklamowane i ta pełna hipokryzji komórka społeczna powinna się szybko przekształcić w coś innego,bardziej wolnościowego.

Rodzina-związek intymnego, wzajemnego uczucia, współdziałania i wzajemnej odpowiedzialności, w którym akcent pada na wzmacnianie wewnętrznych relacji i interakcji.

Prawo zakreśla to do krewnych w linii prostej.

Ja nie bardzo rozumiem postów typu"rodzice nie maja obowiązku pomagać"etc.Instytucja rodziny została stworzona po coś.Nie wystarczy zadecydować o przyjściu dziecka na świat,a potem mu powiedzieć"radz sobie sam".To samo jest w drugą stronę-dzieci powinny interesować się rodzicami i im pomagać.To powinno być naturalne,odruch po prostu,uczucie.Rodzic nie powinien mieć obaw,że dziecko mu na starość nie pomoże-chyba wie jak wychował dziecko?Dzieci są naszym lustrem.To co im damy,to od nich dostaniemy(nie mówię tu o pieniądzach).

 

Kayshy nie cierpi nie tylko teścia,ale i zupełnie obcych ludzi za nie wiadomo co-też chyba miała bardzo złe wzorce.

 

Chyba za ostro moze nie lubię swojego teścia o nie przepadam za nim choć w sumie z tej drugiej strony to dobry człowiek.Co do innych ludzi moze mi tylko przeszkadzają a moze ja sie zwyczajnie za bardzo nimi interesuje i stąd ta moja niechęć.Sama nie wiem:(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ogóle chyba słowo rodzina jest przereklamowane i ta pełna hipokryzji komórka społeczna powinna się szybko przekształcić w coś innego,bardziej wolnościowego.

Rodzina-związek intymnego, wzajemnego uczucia, współdziałania i wzajemnej odpowiedzialności, w którym akcent pada na wzmacnianie wewnętrznych relacji i interakcji.

Prawo zakreśla to do krewnych w linii prostej.

 

E tam zaraz pełna hipokryzji....

To intymne, wzajemne uczucie nie zawsze musi być realizowane przez całusy i wiecznie trwającą radość z bycia razem. Ludzie mają bardzo zróżnicowane potrzeby emocjonalne. Kobiety i mężczyźni często bardzo różne. Współdziałanie nie zawsze wychodzi, bo rodzic i dziecko może się diametralnie różnić - charakterem, potrzebami i poglądami. W przypadku Kyshy mamy również do czynienia z intymnym i wzajemnym uczuciem, nieprawdaż?

 

Ja nie bardzo rozumiem postów typu"rodzice nie maja obowiązku pomagać"etc.Instytucja rodziny została stworzona po coś.Nie wystarczy zadecydować o przyjściu dziecka na świat,a potem mu powiedzieć"radz sobie sam".To samo jest w drugą stronę-dzieci powinny interesować się rodzicami i im pomagać.To powinno być naturalne,odruch po prostu,uczucie.Rodzic nie powinien mieć obaw,że dziecko mu na starość nie pomoże-chyba wie jak wychował dziecko?Dzieci są naszym lustrem.To co im damy,to od nich dostaniemy(nie mówię tu o pieniądzach).

 

Co oznacza 'pomaganie'? Jaka ma mieć skalę? Czy koniecznie rodzic musi się zatracić, byle dziecko miało wszystko w życiu łatwiej?

Pomaganie nie równa się oddawaniu wszystkiego co rodzic posiada. To wręcz potrafi być krzywdzące dla dziecka na dłuższą metę. Pomaganie i wychowywanie polega na tym, żeby dziecko umiało sobie poradzić w życiu, najlepiej nie czyniąc nikomu krzywdy, żeby umiało być samodzielne. Inaczej mamy do czynienia z efektem podobnym do efektu zasiłków socjalnych, które często załatwiają problem tu i teraz, a nie wspomagają rzeczywistego wyjścia z patowych sytuacji. W normalnych zdrowych relacjach, dziecko pamięta o rodzicach, gdy ci stają się niesprawni życiowo.

Tu nie ma mowy o nieporadnych, niepełnoletnich dzieciach. Wręcz przeciwnie, mamy dwoje młodych umiejących zarobić na życie, w pełni samodzielnych.

 

Kayshy nie cierpi nie tylko teścia,ale i zupełnie obcych ludzi za nie wiadomo co-też chyba miała bardzo złe wzorce.

Złe wzorce mogą być wypierane. Całkiem możliwe, że tak jest u Kashy, bo jest zdolna do refleksji. Tylko ją coś wewnętrznie tłucze i ściska za serce.

Bo jest za blisko raju utraconego. Codziennie spogląda przez płot na coś, co nie należy już do rodziny, a teoretycznie powinno. Szlag ją trafia. Dusi się. Wróciła z Anglii do ziemi obiecanej, a w rzeczywistości miejsca sobie nie może znaleźć. Dziecko nie ma dziadka, przynajmniej w praktyce. Dom ładny, ale nie wypełniony rodziną. Miało być fajnie, a wyszło do kitu. Potrzebne jest mnóstwo czasu, żeby przestać wyć z żałości i jaśniej spojrzeć na rzeczywistość. Przynajmniej usiłuje to dziewczyna robić.

Edytowane przez dorkaS
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu nie ma mowy o nieporadnych, niepełnoletnich dzieciach. Wręcz przeciwnie, mamy dwoje młodych umiejących zarobić na życie, w pełni samodzielnych.
Nie napisałam tego w odniesieniu do Kyshy.

 

Co oznacza 'pomaganie'? Jaka ma mieć skalę? Czy koniecznie rodzic musi się zatracić, byle dziecko miało wszystko w życiu łatwiej?

Pomaganie nie równa się oddawaniu wszystkiego co rodzic posiada.

Myslę że te retoryczne pytania,to zbytnia nadinterpretacja mojego postu.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Myslę że te retoryczne pytania,to zbytnia nadinterpretacja mojego postu.

 

Marynata -a ja myślę ,że pytania Dorki nie są wcale retoryczne.

Czym innym jest rozczeniowa postawa w kierunku rodziców polegająca na oczekiwaniu od nich serca,zainteresowania i wspierania w działaniu a czym innym zainteresowanie ich portfelem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie to nie jest bełkot.Zwyczajnie w jednym zdaniu chciałam zawrzeć to co sie wydarzyło w moim i mojego meża życiu choć tego nie da sie tutaj opisać bo to gotowy scenariusz do filmu.Ale to juz inna historia.Nie da sie tego od tak zrozumieć.

 

Przepraszam, poniosło mnie. Masz w wątku tyle dobrych rad, że nie możesz nie skorzystać

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak w zasadzie, to miałam napisać na Ogrodzeniach, ale trafiłam przypadkowo na ten wątek i on też pasuje do mojej sprawy. Tak się bowiem zaczęłam zastanawiać czy to ja jestem wredną sąsiadką czy nowy sąsiad.

Pan remontuje świeżo kupiony dom. Kilka dni temu przyszedł i mówi, że chciałby zmienić ogrodzenie, a dokładnie pomiędzy przerwy w kamiennym murze wstawić pustaki. I on wstawi te pustaki, od swojej strony otynkuje, a my od swojej. I niby OK, ale (mówię mu)- mur stoi całkowicie po naszej stronie, był wybudowany na nasz koszt (poprzedni sąsiad 15 lat temu nie partycypowal w kosztach muru, ale za to zgodził się na wybudowanie w granicy działek naszego garażu- wg projektu zatwierdzonego w gminie, więc tu jest wszystko correct. Garaż jest zagłębiony i od strony sąsiada mur ogrodzenia niczym w zasadzie nie różni się od ściany garażu. Na garażu mamy taras i drewnianą pergolę z winobluszczem- dzięki temu nie musimy zaglądać sobie do garnków i obie strony mają zapewnioną inymność korzystania z terenu. Przez lata to się sprawdzało i z poprzednim sąsiadem żyliśmy w zgodzie. Niestety sąsiad zmarł, a po 2 latach dom został sprzedany i jest nowy sąsiad.

No i do rzeczy- powiedziałam, ze oczywiście nie widzę problemu i niech zrobi te kilka warstw pustakow do góry, ale biorąc pod uwagę, że to my płaciliśmy za cały mur, to chciałabym, aby te kilka metrów od naszej strony nowy sąsiad otynkował, a my pomalujemy i ew. dołożymy się do dachówki na uzupełnionym murze, żeby było tak, jak na reszcie ogrodzenia. Pan się na to zjezył, że zwyczajowo każdy robi po swojej stronie i on za nasz tynk płacił nie będzie, że on wezwie geodetę czy aby na pewno ogrodzenie jest w całości po naszej stronie, a tak w ogóle, to może nas do sądu zaskarżyć, że garaż przylega bezpośrednio do jego terenu i sąd nakaże rozebranie i może nam też złośliwie poucinać pędy winobluszczu, bo " do niego przełażą"- ogólnie w zgodzie się nie rozstaliśmy. I tak się zastanawiam czy ja wymagam czegoś wyjątkowego? Otynkowania po swojej stronie w sumie jakichś 6 metrów bieżących nowego muru, kiedy cały mur ma jakieś 35m.b. i był w całości wykonany na nasz koszt, łącznie z tynkowaniem od strony sąsiada, dachówkami na górze muru i dachówkami na podmurówkach w miejscach tych przerw, ktore teraz mają być zlikwidowane. Swoją drogą na tych przerwach jest siatka, a na niej piękny stary bluszcz, ale mogę jakoś przyciąć- odrośnie, choć bluszcz rośnie wolno. Chce się sąsiad odgrodzić całkowicie? Zgadzam się. Ale dlaczego mam znowu płacić? No i czy to ja jestem wredna, czy nowy sąsiad?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

batata - nie umiem ładnie określić tego typu sąsiada :)

 

Najgorsze w tych wszystkich historiach jest to, że nie mamy wpływu na to kto obok nas będzie mieszkał.

Ja już ze swoim sąsiadem kilka zwad miałam choć jeszcze nie mieszka tutaj. Wszak wszystko kończy się tym, że się odzywamy do siebie jednak niesmak pozostaje. Już postanowiłam, że się muszę odgrodzić od niego tak by przynajmniej nie widział mojego tarasu.

Jest to typ człowieka, który wszystkiego zazdrości i w dodatku nadużywa alkoholu dlatego nie chce się zbytnio angażować w jakieś sąsiedzkie przyjaźnie, nie chce się niczym interesować co za płotem i myślę, że wszyscy na tym dobrze wyjdą :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witajcie:)Ja stwierdziłam po przeczytaniu waszych rad żeby po prostu brzydko mówiąc kłaść laskę na to co ma sąsiad i co on robi czy patrzy czy zlewa.Inaczej nie uwolnię się od zazdrość która poniekąd jest strasznie dziecinna.Zastanawiam się teraz jak ładnie zrobić ogród co kupić na jesień aby posadzić w moim małym bo małym ale własnym ogródku.Bawię się tez w projektowanie.Jestem na etapie mojej wymarzonej kuchni.Zobaczymy co mi z tego wyjdzie.Szukam pracy prócz tego i ogólnie staram się myśleć pozytywnie nie negatywnie.Najważniejsze w tym wszystkim jest to żeby żyć własnym życiem i staram sie tak żyć.Nie zajmować sie kimś bo to głupie i chore.Dzięki waszym radom dużo zrozumiałam i bardzo wam za to jeszcze raz dziękuję.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak to jest? nikt tu nikomu niczego nie zazdrości. jak opisujemy jakieś z kimś zwady to wychodzi na to, że to my jesteśmy idealni. każdy z forumowiczów ma zasady, moralność, wartości. czytając posty o wychowywaniu dzieci można odnieść wrażenie, że wychowujemy dzieci idealne. HALO! czy jest na sali jakiś forumowicz, który ma wady?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak to jest? nikt tu nikomu niczego nie zazdrości. jak opisujemy jakieś z kimś zwady to wychodzi na to, że to my jesteśmy idealni. każdy z forumowiczów ma zasady, moralność, wartości. czytając posty o wychowywaniu dzieci można odnieść wrażenie, że wychowujemy dzieci idealne. HALO! czy jest na sali jakiś forumowicz, który ma wady?

 

ja :)

poniosłam pare klęsk wychowawczych, jestem leniwa i nie chce mi sie sprzątać, a obiad gotuje raz w tygodniu, za dużo palę itd

pomogło? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...