Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Marchewkowe pole [dziennik Karpatki]


Recommended Posts

DOKUMENTACJA

drzwi garażowe:

http://images33.fotosik.pl/105/464147ea5473203cmed.jpg

i z perspektywy

http://images33.fotosik.pl/105/830d863796ce51e3med.jpg

 

To minimalistyczna dokumentacja zdjęciowa autorstwa Małego Żonka. "Wnętrz nie robiłem, bo wiesz jak wyglądają". No, to już wszystko jasne...

"Łazienki nie robiłem, bo nie wiesz, ale zapomniałem" :-? :-? :-? Zamordować od razu, czy czekać na przedawnienie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 123
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

O WYKAŃCZANIU SŁÓW KILKA

Dziś nie będzie o budowaniu, bo weekend był i chłopaki wypoczywały. Ja za to spędziłam ostatnie dni buszując w internecie, bo mi sieć kompletnie koncepcję zaburzyła...

Zaczęło się od farb. Majster zaproponował Duluxa, więc z rozpędu wirtualnie wykonałam rozpiskę co i gdzie. Przy okazji powiadomiłam Małego Żonka, że sporą część domku pokryjemy lateksem. Na to moja lepsza połowa oświadczyła, że zgiń przepadnij i w ogóle. I jeśli się gdzieś nie przekona, że to taka rewelacja i rzeczywiście da się zmywać, to po jego trupie. (Tak na marginesie: Mały Żonek Tomasz ma na imię i czasami mu się włącza opcja "niewiernego", co to jak nie dotknie...) Zaczęłam więc zgłębiać niezgłębione pokłady netu, w celu dostarczenia argumentów na "tak". I poszło! Dla lateksu znalazłam, dla Duluxa też. Tyle, że dla tego ostatniego zdecydowanie na "nie". Masz babo placek... Cóż było robić, wykonałam kolejne zadanie domowe i mam po kilka propozycji na każde pomieszczenie z Tikkurili, Dyrupa i Beckersa. A Mały Żonek będzie dziś jeździł i sprawdzał, co lepsze i bardziej opłacalne. Chciał, to ma!!!!

Wczoraj w ramach relaksu niedzielnego rzuciłam się na sklepy internetowe, żeby ceny pooglądać i pychol mi się roześmiał: znalazłam po sąsiedzku sklep, w którym wannę mogę kupić o jakieś 200 złotych taniej. Dziś dzwoniłam i potwierdziłam cenę. Mają mi jeszcze sprawdzić, czy dostanę u nich armaturę, której nie mają w ofercie. Zobaczymy...

A skoro mi tak dobrze szło, to wzięłam się za kuchenne AGD. Poszukiwania przerwał telefon ze Stanów. Moja przyjaciółka, która śledzi zza Wielkiej Wody nasze budowlane postępy zadzwoniła z kategorycznym nakazem, że piekarnik to tylko z rewelacyjną opcją samomyjącą i tyle! Ki diabeł??? Już sobie wyobraziłam w opcji do rzeczonego piekarnika przystojnego blondyna z gąbką (to taka opozycja dla Małego Żonka, który brunetem jest). Na szczęście Jola wrzasnęła, że na chwilę przerywamy, bo właśnie piekarnik myje i jej się dymi :D

Jestem w domu!!!! Pyroliza znaczy się. I w ten sposób funkcja ta z opcji "ewentualnych" została przesunięta do "pożądanych". Mały Żonek, zafascynowany ceną wanny, zapomniał z wrażenia włączyć zwyczajowe w takich sytuacjach marudzenie na temat "wyuzdanych oczekiwań połowicy", więc jesteśmy na dobrej drodze :wink: :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

KLĘSKA URODZAJU....

I pomyśleć, że jeszcze pół roku temu nie mogłam się doczekać wykończeniówki... W ubiegłym tygodniu wykończyliśmy podbitkę. Znaczy się harnasie wykończyły. No i ten orzech co był prawie na bank okazał się pinią, która prawie została wykluczona. Jak to w reklamie "prawie robi różnicę". U nas to konkretnie w odcieniu. Chłopakom na palcu boju rury miękną, bo przeszli do etapu szlifowania gipsu na ścianach. Jak ich tak obserwuję w akcji, to coś mi się wydaje, że tego nie lubią. Szlifowania znaczy się.

W niedzielę oglądaliśmy próbki marmurów do kominka. Miały być już wcześniej, ale mama speca od kominków poutykała wszystkie w skalniaki. Fajnie to wygląda! Dostaliśmy więc obiecane próbki i powstał problem. Zanim zdążyłam je zobaczyć, usłyszałam radosny głos mojej mamy: ja już wybrałam, ale wam nie powiem który!!!!!! Coś mi podpowiada, że nasz kominek nie będzie jej ulubionym elementem wystroju. Na szczęście okazało się, że jej faworyt jest moim "vice", więc nie było najgorzej. Teraz jeszcze tylko niezrażona mamcia usiłuje nas namówić na coś bardziej ozdobnego... Oczywiście potrzebny jeszcze wkład, ale tu muszę nieco popracować nad Małym Żonkiem. Żadnych płomieni rzeźbionych na tylnej ścianie!!!!

Mamy też kafle do holu! A konkretnie jeden. Ale baaaardzo duży. Od jutra zamierzam go intensywnie ciaprać. Jakieś soczki, atrament. Nieletnie radośnie zgłosiły akces do eksperymentów i obiecały stworzyć listę potencjalnych plam. Propozycja przyjęta. Czego, jak czego, ale doświadczenia nie można im odmówić!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

BUSZUJĄCY W ZBOŻU....

To przenośnia, niestety. Plan na dziś był ambitny: jedna Nieletnia na narty, druga do dziadków, a my do sklepów. Plan zrealizowany mniej więcej w jednej trzeciej. Znaczy się - starsza Nieletnia wybyła na narty. Młodsza Nieletnia od rana w gorączce i na "nie". Akcja desperacja (czas goni!), więc nafaszerowana lekami niczym indyk na święto Dziękczynienia wylądowała u dziadków. My zaś heroicznie podjęliśmy decyzję o drastycznym skróceniu listy zakupowej. Na początku falstart - pocałowaliśmy klamkę w firmie, która ostatecznie miała nam odpowiedzieć na pytanie o odcień naszej kuchni.

Później było już lepiej, bo wylądowaliśmy u parkieciarza. Teraz muszę jeszcze tylko wmówić Małemu Żonkowi, że czerwony dąb, to jest to, o czym marzy :D Problem w tym, że moje szczęście właśnie usiłuje podliczyć, ile jeszcze wydamy przed magiczną godziną zero i zaczyna wyrywać resztki włosów z głowy... Mam niejasne przeczucia, że rubryki "winien" i "ma" zdecydowanie różnią się ilością zer na końcu. Na niekorzyść tej ostatniej, niestety.

A z plusów dodatnich: kafelki wybrane via internet udało nam się wreszcie zobaczyć w realu. Ostatecznie więc będę miała Jutę w kuchni!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

IM DŁUŻEJ PATRZĘ, TYM MNIEJ WIEM :(

Wylewki na ukończeniu. Jutro wielki finał w kotłowni i garażu. A później przestój, bo to tałatajstwo musi schnąć... :cry:

A teraz o dylematach wykończeniowych ciąg dalszy. Tym razem chodzi o agd do kuchni. Uzbroiłam się w muratorowe doświadczenia i wyruszyłam na podbój sklepów, żeby w realu dotknąć tych cudów, narobić nadziei sprzedawcom i prawdopodobnie w końcu sięgnąć do przepastnych półek internetowych sklepów :wink:

W sklepie nie dla idiotów sprzedawca na dzień dobry powitał mnie pytaniem, jak często myję piekarnik? A co to pana do jasnej obchodzi????? Wczoraj dla odmiany wzięłam odwet na wypicowanym sprzedawcy w jadowicie żółtej koszuli i uprzedzająco grzecznego. Zaproponowałam, że chętnie zobaczę piekarnik z pyrolizą, ale nie z wkładami. Pan zrobił :o Dobiłam go pytaniem o możliwość zamontowania prowadnic teleskopowych. Po :o :o :o wyszliśmy ze sklepu. Mały Żonek przyglądał mi się zaś bacznym wzrokiem pt. "zgłupiało mi babsko na starość i nowe technologie wymyśla".

Na szczęście w sklepie na innej planecie kolejny pan (tym razem niebieska koszula ładnie korespondująca z wystrojem salonu) natychmiast podjął merytoryczną dyskusję, upewniając Małego Żonka, że jego połowica nie straciła jeszcze rozumu. A przynajmniej nie do końca, co przy wykończeniówce jest nie lada wyczynem... I teraz wiem jeszcze mniej. Czy upierać się przy piekarniku Boscha, czy zdecydować się na Siemensa (ew. wybranego modelu na oczy nie widziałam, bo to wersja "na zamówienie")? Z czego w razie konieczności zrezygnować: z pyrolizy, czy prowadnic? Czy metal na dnie zmywarki jest rzeczywiście tak istotny? Z ilu programów faktycznie się korzysta? Czy zwykła emalia z grubym dnem poradzi sobie na płycie indukcyjnej?

Z pewniaków mam okap i prawdopodobnie lodówkę. Za pralkę jeszcze się nie zabraliśmy. Podejrzewam, że będzie równie wesoło i, co tu kryć, równie mało owocnie...

A. I zaczęliśmy się rozglądać za drzwiami wewnętrznymi. Te, które mi się podobały kosztowały 2,5 tys. zł. Za samo skrzydło :o :evil: W sobotę jedziemy więc do kolegi, który robi drewniane. Zobaczymy. Póki co, znalazłam klamki, które mnie zachwyciły! No dobra, zaskoczyły. Albo i zdegustowały. W całości wykładane drobnymi diamencikami! :lol: Śliczności.... Może kogoś zainspiruje taka możliwość. Dodę na przykład. Na cenę na wszelki wypadek nie patrzyłam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

NO I CZEKAMY...

No dobra, dawno mnie tu nie było, ale przecież wylewki schną, więc jestem usprawiedliwiona.

Drzwi prawie wybrane. Wybrane, bo są ładne, drewniane i w niezłej cenie. Prawie, bo mimo to kosztują więcej niż dre czy inna porta. I tak z jednej strony "chciałaby dusza" do stolarza, z drugiej serce bankowe boli. Dajemy sobie tydzień do namysłu.

Praktycznie zapadła już też decyzja w sprawie wkładu kominkowego. Zapadła, bo ja jestem zdecydowana. Praktycznie, bo Mały Żonek jeszcze to trawi, ale on ma znacznie dłuższy przewód pokarmowy, więc mu to więcej czasu zabiera. Będzie Arysto. Bardzo ładny i tańszy niż kominkowe mercedesy. Grzać ma okazyjnie, więc wystarczy opel.

W niedzielę byliśmy na działce i upajaliśmy się słońcem. Nieletnia zwiedziła szkolny plac zabaw i generalnie była zachwycona. Po naładowaniu akumulatorów wróciliśmy do domu (tfu!!! mieszkania!) z mocnym postanowieniem zrobienia gruntownych porządków na działce w nadchodzący weekend. Czy może być piękniejsza perspektywa: wiosenne słońce i sterta desek z gwoździami do wyciągania???? :D

Wczoraj na okoliczność nadchodzących porządków odwiedziłam Praktikera. Zainwestowałam w grabie, kopaczkę, szpadel, kilka par porządnych rękawic i dwie największe butle rundapa. Od cebulek mieczyków, sadzonek dalii i nasion najpiękniejszych kwiatów na świecie sama się odciągałam resztkami słabej woli. Dla Małego Żonka - zgodnie z życzeniem - młotek murarski z zębami i obcęgi. Trafiłam w połowie. Młotek ok, obcęgi dziś wymieniałam na "inny" model :-? Opieka nad Nieletnimi zapewniona. Bossssko! :D :lol: :D

P.S. Z ostatniej chwili: jutro ma lać, wiać i sypać.... Aż tak podpadłam??? :cry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:evil: :evil: :evil:

No i sobie posprzątałam!!!! :evil: :( :evil:

Cały dzień prałam i prasowałam na zmianę, Przypominam jednak, że plan był zgoła inny. Leje i wieje jak licho! Tylko desperaci w taką pogodę wychodzą. Mały Żonek pojechał więc na budowę. I szlag go na miejscu trafił! Super, że wieje i leje, bo dzięki temu przekonaliśmy się, że w dalszym ciągu nam dach przy kominach przecieka :evil: :x :evil: Niech ja dorwę Harnasiów, to im w krótkich i niezwykle ciepłych słowach powiem, co sądzę o ich robocie i wykonanych poprawkach...

W poniedziałek jedziemy z Nieletnią zapisać się do nowej zerówki, więc zarzucę okiem. A później to mnie każdy sąd uniewinni...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JASNA CHOLERA BY TO WZIĘŁA!!!! :evil: :x :evil:

No i pojechałam, zerknęłam, jęknęłam, krew mnie zalała i pojechałam po moim ukochanym (do dziś) szefie od wszystkiego... Pan W. na dzień dobry stwierdził że aż "bał się odebrać ten telefon". Się mu, kurna chata, nie dziwię!!!!!! By ich chudy byk popieścił! :evil:

Sytuacja wygląda tak: kominy mają cieczkę aż miło. Zalany jest cały sufit aż do ścianki kolankowej, po której spłynęło to w dół. Jak na mój gust - zaciek jest też w salonie, ale Mały Żonek twierdzi, że nie widzi.

OK. Możemy założyć, że to lekko żółte na białej ścianie to pięknie operujące słońce w pochmurny dzień. Trzymając się tego założenia należy przyjąć, że kałuża na podłodze w pokoju Nieletnich to skutek intensywnego działania dróg moczowych lokalnych wiewiórek, a odpadający u nasady komina gips jest efektem radosnej twórczości dzięcioła... No i proszę - wszystko jasne, a ja głupia się denerwuję... :o

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

HAU, HAU!!!!!!

No dobra. Odszczekuję wszystko, co powiedziałam o Harnasiach i panu W. Moje płomienne uczucie wróciło. A wraz z nim jeszcze większe problemy.

Znamy już źródło naszego stresu z przeciekającym dachem. Mamy sublokatorów. Żeby to tałatajstwo jeszcze siedziało cicho i rozkoszowało się ciepłym dachem, błogim spokojem i gościnnymi kątami... Ale nie!!!!! Ci cholerni koneserzy za naszą folię się zabrali!!!! :x No i wygląda na to, że z tymi wiewiórkami to się nie pomyliłam. Tyle tylko, że wiewiórki to co najwyżej wściekliznę w ramach wdzięczności przywloką. A te w szkodę wchodzą :evil: Podejrzenia są trzy: myszy, szczury i kuny, ze wskazaniem na te ostatnie. Ponieważ, jak się już zdążyłam przekonać, brać forumowa z grubsza dzieli się na zdeklarowanych zwolenników kun z zacięciem ekologicznym (to ci, którzy nie hodują kur i nie muszą przekładać dachu) i przeciwników tego tałatajstwa (to ci, którym drobniutkie pazurki niszczą majątek i zdrowie), więc z góry uprzedzam, że kuny lubię w lesie, a łasiczki podziwiam wyłącznie na płótnach mistrza Leonarda!

Dziś zainwestowałam w pułapki wszelkiego typu, 8 dezodorantów (rozpylone na poddaszu) i 2 tubki capiącej maści. To wszystko chwilowe odstraszacze. W weekend zawozimy naszego psa (nadużycie semantyczne, bo to york), a w przyszłym tygodniu z profesjonalną odsieczą przybywa pan specjalista z Bielska.

Dziś Harnasie wymieniły część folii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

AAAAaaaaaaa!!!!!!

Dziś będzie o tym, czego nie ma. I o trudnych słowach na literkę "k". Jak "kondycja" na przykład.

Rano powitała nas pogoda jak marzenie: ciepło i słoneczko. Nareszcie!!!!! Aż się chciało pracować... Trzeba było przeczekać!!!!! A tak... Ech!

Zabraliśmy koszyk z prowiantem, psa (nadużycie semantyczne), dobre humory i sruuuuu na działkę! Mały Żonek - kreatywnie do usuwania gwoździ z desek, ja - do prac prostych typu "przynieś, podaj, pozamiataj, posprzątaj". A właściwie to ostatnie. Generalnie chodziło o to, by przygotować z grubsza teren wokół domu na odwiedziny Nieletnich - tak, by nie trzeba było drżeć, że laski nadzieją się na coś wystającego. A! I posprzątać stronę od sąsiadów, bo kawałki naszego styropianu malowniczo niesione z wiatrem niekoniecznie dobrze komponują się na ich wrzosach i pieczołowicie przycinanych iglakach.

Zebrałam: pół worka szkła - wersja w całości i "tulipan" (wyedukowałam się na filmach kryminalnych :lol: ). Asortyment bogaty, z przewagą specjalistycznych mikstur na ból brzucha. Prawdopodobnie była też jakaś specjalna okazja, bo i szampan lał się na naszej działeczce! Do tego worek puszek po konserwach, ze szczególnym uwzględnieniem łososia (koneserzy!), dwa wiadra zardzewiałych gwoździ, taczka złomu wszelakiego, wiadro gwoździ i śrubek niewiadomego zastosowania, które jeszcze zardzewieć nie zdążyły, kilka worów śmieci papierowych, wiadro połamanego styropianu, cztery wiadra suszonej trawy i pół tony drobnych kawałków drewna. Rozpaliliśmy piękne ognisko (następnym razem koniecznie muszę zabrać ziemniaki! Popiołu było od groma), usmażyliśmy kiełbaski i delektowaliśmy się ciszą, modląc się, żeby wiatr gonił dym w stronę przeciwną niż ogród sąsiadów, gdzie dostojnie suszyło się białe pranie.... Oczywiście, jak sąsiadka rzeczone pranie wieszała, włączyła mi się opcja zazdrośnika, bo ja już też tak chcę! Ba, już nawet o myciu okien myślę z rozrzewnieniem... Pod warunkiem, że to będą "TAMTE" okna.

Efekt dzisiejszej pracy? Stos drewna drgnął, ale nieznacznie. Po stronie sąsiadów przejaśniało, a ja nie mam siły ruszyć się z łóżka i "nie czuję pleców", tzn. czuję każde włókienko mięśniowe. Język polski jest strasznie dziwny.... Zaliczyłam też gwoździa w stopie. Na szczęście niegroźnie, więc mam nadzieję, że tężca nie będzie.

Ciąg dalszy walki na działce nastąpi. Liczę, że zajmie nam to jakieś trzy miechy minimum.

Plany na najbliższy tydzień: kupić kafelki, bo pan W. zaczyna się nudzić, a tego nie chcemy i nie lubimy. Za to baaaaardzo lubimy kupować kafelki. I patrzeć, jak Mały Żonek nad fakturą zalewa się łzami.... :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

CO KUNA, KURNA CHATA, POTRAFI

Nooo, generalnie to potrafi sporo. Albo i jeszcze więcej. Jak się okazuje, naturalnych wrogów to tałatajstwo praktycznie nie ma, inwencją twórczą wykazuje się na maksa, demolkę opanowało do perfekcji, cyniczne to jak diabli, inteligentne jak cholera, a na dodatek chwilami agresywne jak pieron... Dodajmy do tego umiejętność "programowania" terminu porodu na moment wybitnie sprzyjający (może przesunąć ten termin o pół roku! :o ) i mamy obraz zwierzęcego terminatora. I ja mam to na dachu!!!!! A prawdopodobnie na dodatek być może nawet parkę albo i uroczy trójkącik. Przemieszczają się te bestie m.in. po moich pięknych rynnach :-? W tym tygodniu z pomocą specjalisty montujemy aparaturę odstraszającą.

Wracając od demolki do tematów okołobudowlanych: część dachu jednak pójdzie do przełożenia i częściowej wymiany waty, bo coś nie za dobrze to wygląda :(

Wczoraj przeliczyliśmy kafelki. Zamawiamy w przyszłym tygodniu, bo jakoś trzeba wykorzystać zaległy urlop.

Strasznie jestem ciekawa, jak ta moja wena twórcza będzie wyglądała w realu.....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

DEBIUT

Jedliście kiedyś kiełbaskę pieczoną w ognisku podczas burzy śnieżnej????? Ja tak, dzisiaj! Pychota! :D :lol: :D Sąsiadka patrzyła z politowaniem, ale nie komentowała. Zwłaszcza, że w tym czasie jej sześcioletni syn z zapałem machał widelcem po ciężkiej przeprawie z naszymi grabiami ("Nareszcie mam coś fajnego do roboty, bo w domu to tylko się nudzę. Jutro też przyjedźcie!"). Ma to jak w banku.....

Nieco wcześniej wprawiłam w osłupienie panią sprzedawczynię prośbą o dobrą kiełbaskę na ognisko. Za oknem w tym czasie szalała zadymka :D

Generalnie: dziś dalszy ciąg sprzątania. Nieco drgnęła sterta drewna, ale tylko nieco. Nic to, urlop do końca tygodnia mamy, więc spędzimy go aktywnie. Wsłuchując się w sztucznego "borsuka" pochłonęliśmy 3 pokaźne kawałki kiełbasy, dwa termosy gorącej herbaty i kilka bułek. Jutro muszę uzupełnić zapas wędliny i koniecznie zabrać ziemniaki. Nieletnia się wylogowała, bo od jutra cwałuje do szkoły. Nie protestuje jednak, bo po godzinie machania grabiami boli ją wszystko, z cebulkami włosów na czele. Resztę popołudnia spędziła u sąsiadów przed kompem pod pretekstem karmienia sałatą udomowionej gadziny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

YES, YES, YES!!!!

Z satysfakcją informuję, że po pięciu dniach intensywnego sprzątania działki odnajduję zalążki kondycji :lol: :lol: :lol: Oczywiście, wieczorami padałam na wiadomą część ciała jak przysłowiowa kawka, ale - ku mojemu szczeremu i miłemu zaskoczeniu - na drugi dzień byłam w stanie bez problemów w miarę płynnie poruszać wszystkimi gałązkami. Sukces! Baaardzo mi się to sprzątanie podoba.... Co więcej, wzbudziłam szczery podziw naszego Głównodowodzącego, który zagaił Małego Żonka: "Panie, a ja dobrze widzę, że żona gwoździe z desek wyrywa????". A co! Korki u Pudziana brałam... Nasze wysiłki obserwowane są nie tylko przez "człowieków" (fachowiec u sąsiada, który zgodnie z planem pojawił się na dachu w celu założenia solara, przez pół dnia wylegiwał się z dziobem do słońca i liczył dechy, które przerzuciłam...), ale i zwierzaki. W czwartek mieliśmy spotkanie w cztery oczy z kuną (lub łasicą, ale na wszelki wypadek nie sprawdzałam dokładnie kształtu łaty i jej koloru). Bestia bezczelnie zerkała na nas zza sterty drewna i miała nas w nosie! A ja na dodatek pod deskami znalazłam resztki jakiegoś gniazda (o losie jego mieszkańców wolę nie myśleć) i dokładnie wylizane skorupki z jaj. Te futrzaste bydlaki są śliczne, ale wredne jak diabli!!!! W piątek natomiast towarzyszyła mi pani kuropatwa (lub bażancica - nie rozpoznaję, ale szara była i mało pociągająca, więc to baba).

W ubiegłym tygodniu zamówiliśmy wszystkie kafelki do łazienek, zaliczyliśmy kolejne spotkanie z panem od kuchni i pierwsze z nowym panem od kominka, bo nasz znajomy, z którym wszystko było ustalone, wybywa zarabiać w euro.

A teraz najprzyjemniejsze: w sobotę lało, więc zamiast prac w pocie czoła, zdecydowaliśmy się na odrobinę przyjemności. Polegała ona na wkopywaniu w jedyny czysty fragment działki (raptem cztery dni pracy! :wink: ) kilku krzaczków, które podobno już latem mają wydać pierwsze owoce. Jak tak patrzę na te pojedyncze, łyse patyki, które podobno są malinami, to uprzejmie wątpię, ale co tam... Nieletnie już prawie jedzą galaretkę z porzeczkami i popijają to kompotem z agrestu, który właśnie zasadziliśmy....

http://images29.fotosik.pl/186/765db2930bd46ef5med.jpg

to są maliny (proszę się przyglądać intensywnie, bo przesłaniają je iglaki sąsiada), a teraz porzeczki, agrest i szpadel, którym Mały Żonek jest od kilku dni totalnie zauroczony...

http://images32.fotosik.pl/198/409c545497fdf535med.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JEDZIEMY CYTATEM Z KLASYKA!!!!

No i wreszcie "się ścina, się rżnie na deski. Jest deska, jest sęk!". Ten ostatni czasami. Częściej, mimo wszystko, gwoździe.

A ścina się dlatego, że dziś z naprawy wróciła piła, która odmówiła posłuszeństwa w ubiegłym tygodniu po trwającej raptem pół godziny próbie odpalenia. Mały Żonek ciągnął sznurek, ciągnął, aż wyciągnął i już nie wlazło. Na szczęście dziś - dzięki pomocy fachowców z serwisu i pokaźnej kwocie za usługę - wreszcie sznur wlazł, dym wylazł i poszło! Tak to sobie przynajmniej wyobrażam, bo Mały Żonek odtańczył pilarską sambę solo, przygotowując mi stertę do układania. Każdy ma takie lego, na jakie zasługuje :D

Ja w tym czasie zamówiłam wkład do kominka. Będzie Arysto z giętą szybą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

W KRATKĘ

I pogoda i humor. Po pięknym, słonecznym piątku plan na sobotę był następujący: tradycyjnie już chore Nieletnie pod opieką dziadków, a my na łono przyrody i działkę ujarzmiać!!!!

W sobotę od rana wiało i padało. Zimno jak diabli!!!! :evil: Z planu: chore Nieletnie pod opieką dziadków, a my do sklepów po resztę kafli. I poszło. Wprawdzie przy płaceniu za kafelki do kuchni (dla jasności: na ścianę, więc ilość subtelna i detaliczna) Mały Żonek dostał zawału kieszeni, ale co tam! Sam dobrał dekory w ilościach hurt, więc ma.... Niepotrzebnie tylko go sprzedawczyni uświadomiła, że Żonka kafelki ręcznie formowane sobie zawinszowała. Serio???? Niedobry Zgredek! :lol: :lol: :lol: No a chwilę później na dodatek Mały Żonek z przerażeniem skonstatował, że kafelki rzeczone kosztowały więcej, niż do holu, korytarza i kuchni na podłogę razem wzięte i zawył.... Dobrze, że to już koniec tego typu zakupów.

Przy okazji okazało się, że przy zamówieniu dekorów do jednej z łazienek do białych kafli dostaliśmy beżowe kwiatki, więc trzeba było reklamować. 13 z 17, bo 4 poszły w drobny mak jakimś cudem podczas dowozu do domu. Czeka nas ciepła rozmowa z Panem W., bo dach dalej przecieka :evil: :evil: :evil: A echo w pustym domu odpowiada dźwięcznie "mać!!!!". Aaaa! I przyszedł wkład Arysto. To plus. Z rozwaloną szybą. To jak wiadomo. W kratkę znaczy się. Czekamy na wymianę.

W niedzielę zaplanowaliśmy rodzinny wypoczynek z chorymi Nieletnimi. Od rana słońce i piękna pogoda... Nie wytrzymałam i wmówiłam Małemu Żonkowi, że Najukochańsi Teściowie na świecie z całą pewnością zdążyli się już stęsknić za wnuczętami. Mały Żonek początkowo próbował protestować, kontrargumentując coś na temat prawa dziadków do wypoczynku, ale patrząc przez okno szybko skapitulował. Umówiliśmy się tylko, że w niedzielę piły odpalać nie będziemy. I w ten sposób spędziliśmy piękny dzień porządkując działkę i układając drewno. Szczerze mówiąc, naszym zapałem wzbudzaliśmy zainteresowanie gości sąsiadów, wygodnie rozpostartych na tarasie... Jeszcze troszkę wysiłku i mój taras też odgruzuję!!!! Późnym popołudniem przy płocie pojawił się sąsiad z filiżanką aromatycznej kawy i cukiernicą w ręku, zdecydowanym tonem nakazując przerwę na kawę :D :D :D Rozbroił mnie totalnie. W rewanżu zaproponowałam mu ślimaki na kolację, których pokaźne ilości sadystycznie i metodycznie wrzucałam do ogniska, ale nie chciał... Dziwny jakiś. Swoją drogą, ciekawe, skąd taki urodzaj tego pełzającego tałatajstwa????

P.S. Po ostatnim pobycie na działce okazało się, że nasz pies zostanie członkiem związku kombatantów. Należy mu się to jak kotu mleko, bowiem czworonóg uznał, że najlepsze miejsce do wypoczynku to sterta styropianu w garażu. Więc śpi tam w najlepsze. Nie pytajcie mnie tylko, w jaki sposób mały york pokonuje taką wysokość, bo to dla mnie zagadka...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

REFLEKSJA WOLNORYNKOWA...

... taka mnie naszła po raz kolejny. Nadziwić się bowiem nie mogę pomysłowości i kreatywności producentów.

Jak już uprzejmie donosiłam, drogą kupna postanowiliśmy nabyć ceramikę Cersanitu. Do jednej z łazienek miała iść seria Deco z podwójną umywalką. Obejrzeliśmy sobie wszystko w internecie na stronie Cersanitu, wpadliśmy w zachwyt i postanowiliśmy dokonać jedynego słusznego wyboru.

Wstępne rozeznanie zrobiliśmy chyba w okolicach listopada. Wybrany przez nas sklep uprzejmie nam doniósł, że oni i owszem, nawet bardzo chętnie wszystko nam sprowadzą. Prawie wszystko. Z wyjątkiem Deco, bo z tym są jakieś "przejściowe - chwilowe". A najlepiej to pogadać z producentem.

Producent ustami swojego przedstawiciela (w domyśle - handlowego) uprzejmie doniósł, że to na stronie to jedynie oferta handlowa (sic!), są jakieś "przejściowe - chwilowe" problemy techniczne i cała seria nie jest jeszcze gotowa. Ale będzie. Mam dzwonić za miesiąc. Zadzwoniłam, bo czas nas jeszcze nie naglił. "Przejściowe - chwilowe" trwały w najlepsze, co oczywiście nie przeszkadzało nadal reklamować serii na stronie. W lutym dowiedziałam się, że mam dzwonić w marcu. W marcu poproszono mnie o miesiąc cierpliwości. W kwietniu dowiedziałam się, że może uda się zdążyć na czerwiec, ale to raczej nie jest pewny termin... :evil: :evil: :evil:

Problem w tym, że nasi kafelkarze chcą mieć armaturę pod ręką i czasu na czekanie do czerwca nie mają. My też nie. W ten wdzięczny sposób Cersanit zachęcił mnie do zmiany decyzji w ekspresowym tempie: będzie Keramag, też podwójny. Już zamówiony.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

REFLEKSJI WOLNORYNKOWEJ C.D.

Tym razem sytuacja wygląda tak: jakieś trzy tygodnie temu zamówiliśmy kafelki. O dwie łazienki miał zadbać jeden z gliwickich salonów. Oczywiście, najpierw się upewniliśmy co i na kiedy. Jedna łazienka na magazynie, druga dojedzie w ciągu tygodnia. Wspaniale!!!! Wpłaciliśmy kasę i przystąpiliśmy do radosnego oczekiwania na godzinę "zero", kiedy to sklep miał a. potwierdzić przelew, b. powiadomić nas o terminie realizacji zamówienia.

O potwierdzenie wpływu kasy upomnieliśmy się w końcu sami. Pani była zachwycona swoim komputerowym odkryciem i z euforią w głosie zapewniła nas, że teraz to już lada dzień.... Po dwóch tygodniach zaczęliśmy się nieco denerwować. W poniedziałek przed południem zadzwoniłam do sklepu. "Sprawdzimy i za 10 minut oddzwonimy". O 18.00 ponowiłam telefoniczny atak. "Ooooo, późno już!" Naprawdę????? :evil: "Sprawdzimy jutro rano i oddzwonimy. Bo wie pani, Tubądzin magazyny przenosił i są problemy". Jakie problemy???? Tubądzin miał być na magazynie!!!! We wtorek panowie o mnie zapomnieli. Zadzwoniłam więc w środę. "Oooo, przepraszamy, wczoraj było u nas urwanie głowy. Ekspozycję przenosiliśmy! Zadzwonimy jutro rano". Dziś wieczorem podjechałam do salonu i nieco podminowana poinformowałam obsługę, że mi ciśnienie podnoszą.... "A o jakie zamówienie chodzi??? Aaaaa! Bo wie pani, oni magazyny przenosili... A teraz to już późno jest..." To już wiem, do jasnej cholery!!!!!! Proszę pana, bo mnie piiiiiii, ja się od piiiiii poniedziałku usiłuję dowiedzieć, kiedy ten piiiiii materiał dostanę, bo majstry już piiiiii dostają, a ja razem z nimi. I piiiiii przeprowadzka magazynu i ekspozycji mnie piiiiiii nie obchodzi. A wasze kolejne obietnice możecie sobie do piiiiii wsadzić. Piiiiiiii!!!!! :evil: :evil: :evil:

Pan spojrzał na mnie zdegustowany, złapał za słuchawkę i po chwili miał już zupełnie nietęgą minę. "Jakby to powiedzieć.... Tajga generalnie jest, ale akurat nie to, co pani chce. A Tubądzin po przeprowadzce zresetował zamówienia i twierdził, że ma, a nie ma. No i będą ma początku maja. A tak konkretnie po 5...".

PIIIIIIIIIIIII!!!!!!! :evil: :o :evil:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...