Karpatka 23.04.2008 20:34 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Kwietnia 2008 WYPAD W PRZYSZŁOŚĆ Ale się ludziska za budowanie wzięły! To już innych pomysłów na hobby i elegancki sposób na ogłoszenie bankructwa nie ma??? Raptem kilka dni mnie nie było i już w otchłań głęboką spadam To ja wybiegnę w przyszłość. Ot, tak - nietypowo. Może przy okazji uda mi się nieco pogodę zaczarować i tzw. samospełniające się proroctwo odpalę???? Bo jutro to wchodzą panowie od dachu. Wprawę i doświadczenie mają, bo ostatecznie kilka razy już wchodzili Mieli wejść dzisiaj, ale im od rana padało, więc na Śląsk nie dojechali. A na dachu nudzić się nie będą, bowiem czeka ich przełożenie sporej części dachówki, wymiana wełny itp. przyjemności. Pan Wiesiu był w domku, zobaczył pokoje i jęknął. Ten etap mamy za sobą. My już kwieciście i poetycko klniemy. Następny etap to rękoczyny. Blisko. Z przyjemności (no dobra, to spojrzenie jednostronne i bardzo egoistyczne. Mały Żonek płacił i łkał): zamówienie na AGD do kuchni zrealizowane i zapłacone. Teraz czeka spokojnie w magazynie na przypływ weny pana stolarza. Nic się nie zgubiło Jakoś tak nietypowo... W tym tygodniu jedziemy też po odbiór umywalek i wanien. A kafelkarze zaczynają działać od przyszłego tygodnia Optymistka................ P.S. Z doświadczeń poza budowlanych: dziś dzień obserwacji nadużycia semantycznego (yorka) po narkozie. Psy mają fajnie! Przed wyrywaniem mleczaków idą w kimono. A mnie przed kanałówką to uprzejmie lokalne znieczulenie proponują, a potem wyżywają się dwie godziny... Ech, nie ma sprawiedliwości na świecie.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Karpatka 24.04.2008 20:40 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Kwietnia 2008 BINGOZ odzyskaną po długich i ciężkich bojach płytką sztuk jeden (najpierw jednej zabrakło do realizacji pełnego zamówienia, później zamiast białej dostaliśmy beż, a dziś płytka się zgubiła. Na szczęście tylko na pół godziny więc sukces) pojechałam z Nieletnimi do domku na poszukiwanie śladów radosnej twórczości Harnasiów. Przybyłam, zobaczyłam, zadzwoniłam do pana W. Pełny sukces. Harnasie wiedzą już dlaczego dach cieknie. Ostatecznie i nieodwołalnie zlokalizowali źródło i winowajcę. Ze wskazaniem na komin i jakiś problem, który z całą pewnością spokojnie usuną. Hip. Hip. Hura. W dwóch pokojach mam dziury w suficie przy kominach. Wycięte płyty (już po gipsowaniu) z wystającą wełną wyglądają strasznie przygnębiająco... Ciekawe, jak uda im się to naprawić???? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Karpatka 27.04.2008 20:19 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Kwietnia 2008 Dziś początek nietypowy, ale od wczoraj pychol nam się z Małym Żonkiem śmieje w ten właśnie sposób. Mimo, że umordowani jesteśmy tragicznie. Ale szczęśliwi jak diabli. Nieletnie wczoraj były po raz pierwszy cały dzień na działce. Uzbroiliśmy się po zęby w: rower, wózki dla lalek, lalki, ubranka, koce itp. itd. I oczywiście dwie tony jedzenia. Wszystko po to, by po godzinie uniknąć nieśmiertelnego "nuuuuuudzę się!". Niepotrzebnie. Laski natychmiast nawiązały komitywę z sześcioletnim sąsiadem i do wieczora nie mogły się z nim rozstać. Nagle okazało się, że dzieciarnia nadal lubi biegać po polach, zbierać kamienie i zjeżdżać na siedzeniu z hałdy ziemi. Najlepszy obiad na świecie to kiełbasa z ogniska zagryzana pieczonymi ziemniakami i zapijana zimną wodą prosto z butelki (dobrze, że moja Najukochańsza Matka na świecie tego nie widziała, bo miałabym kuratora na karku). Jedyny feler to konieczność doprania ubrań i domycia lasek, bo nawet pumeks nie działa. Aaaa... Przy okazji opanowaliśmy też ekspresowe wyciąganie drzazg z rąk, nóg i innych, wrażliwszych, części ciała. W weekend ciąg dalszy sprzątania działki i rozwożenia ziemi, bo 8. przywożą nam szambo i trzeba teren przygotować. Wczoraj też kupiliśmy kabiny http://www.kabiny-prysznicowe.com/kabiny_prysznicowe/nf91/nf_91.jpg i oświetlenie do wszystkich łazienek. Jutro przywożą wkład kominkowy. Tym razem w całości. A przynajmniej taką mam nadzieję. http://www.arysto.com.pl/images/produkty/03b.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Karpatka 01.05.2008 19:43 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Maja 2008 RETYYYYYY Padam, tylko jeszcze muszę się zastanowić na co. Żeby mniej bolało.... Święto Józefa Robotnika uczczone jak należy - w pocie czoła. Wyciągałam gwoździe z desek, układałam drewno (sąsiad zapas szacuje na kilka ładnych lat, a ja końca tej układanki nie widzę), paliłam ognisko, zbierałam śmieci, wyrównywałam teren i nauczyłam się obsługiwać piłę tarczową. Ot, takie babskie zajęcia. Sąsiady litościwie poratowały nas obiadem (pychota z grilla) i perfekcyjnie wyczuły czas, bowiem w tym momencie z nieba lunęło. I tak sobie lataliśmy z huśtawką, ławą i krzesłami - pod wiatę i z powrotem. W ten sposób do listy dzisiejszych robót dopisać należy jeszcze noszenie mebli ogrodowych. BTW: widział ktoś majówkę z parą lecącą z pychola????? Granda w biały dzień.... Dziś też wzbogaciliśmy nasz ogródek. Pani w szkółce sprzedała nam dwa lilaki, ja kupiłam dwa śliczne bzy - biały i fioletowy. I wszyscy zadowoleni Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Karpatka 04.05.2008 20:02 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Maja 2008 A TO BYŁO TAK.... Sobota upłynęła pod znakiem robótek ręcznych: zbijanie, malowanie, plewienie, wkopywanie, podlewanie, palenie, układanie. Zaczęło się od plewienia, bo postanowiłam się wywiązać z obietnicy złożonej Nieletnim i posadzić poziomki. Pod te 15 krzaczków musiałam przygotować ziemię, więc po raz pierwszy wzięłam się za plewienie. I w tym momencie się posypało... No bo gdzie wyrzucać chwasty??? Mały Żonku, kompostownika nam trzeba i basta! Mały Żonek stanął na wysokości zadania, cierpliwie wysłuchał co, gdzie i jakiej wielkości i zabrał się do roboty. Przygotował materiał, wymierzył, pociął i zaczął zbijać. Wyszło pięknie. Skrzynia wielkości naczepy tira Wsteczny, tniemy. Mały Żonek cierpliwy był i tylko trochę marudził. Nawet bardziej na piłę niż na mnie, bo maszyna - jak na kobietę przystało - chimeryczna jest i nie zawsze ma ochotę odpalić. Tego dnia akurat nie miała. A przynajmniej nie za często. Kompostownik wyszedł estetyczny (zdjęcia będą, tylko aparat zastrajkował). Trzeba go było tylko pomalować. Podziałałam artystycznie i jest piękny!!!!! I nadal duży jak cholera. Sąsiedzi też będą korzystać do czasu zbudowania swojego. Przy okazji: ma ktoś sprawdzony pomysł jak pozbyć się plam z drewnochronu z rąk???? Zapasy peelingu już wyczerpałam, pumeks też ściera tylko naskórek, a farba nadal malowniczo wyłazi spod rękawów... Poziomki posadziłam, drewno z rozpędu pocięte poukładałam. Tak się do tego przyzwyczaiłam, że jak widzę kupkę desek, to mnie ręce swędzą! A tu podobno u nas już koniec... Będzie mi tego brakowało! A na koniec dnia postanowiliśmy posadzić nasze bzy. Pierwszy wszedł w ziemię jak malowanie. Przy kopaniu dołka pod drugi Mały Żonek spotkał jakiś ciężki worek. Wiedziona tzw. przeczuciem uciekłam na drugi koniec działki. Sąsiady życzliwie zawisły na płocie i z nadzieją w głosie podpytywały, czy prokuratora ściągać? Jak ich nie kochać.... Po dłuuuugiej chwili worek był na powierzchni, a Mały Żonek mógł skonstatować, że wprawdzie rok temu utopionego kota w wykopie nie znaleźliśmy, ale teraz zwłoki dorodnego wilczura i owszem. I to w dodatku nie tylko sam szkielet... Brrrr!!!! Nie pozostało nic innego, jak przygotować pokaźny stos i dokonać oficjalnego spopielenia. Jutro Mały Żonek ma posprzątać resztę pogorzeliska. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Karpatka 07.05.2008 20:57 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Maja 2008 TRENING CIERPLIWOŚCI... ... ale o tym za chwilę. Z satysfakcją donoszę, że nasza grządka wzbogaciła się o kolejne krzaczki poziomek. Obsadziłam też trochę kompostownik. I miałam moralnego niemal kaca, bo do ziemi wsadziłam... kardynała Wyszyńskiego Proponowano mi do niego Jana Pawła II, ale jakoś mnie ta koncepcja nie uwiodła. Kolor też. Do szacownego purpurata dobrałam popularnego Kacpra, wzbudzając ogólne zadowolenie nieletniego sąsiada - imiennika. Dla niezorientowanych - Kacper i kardynał Wyszyński to powojniki. Fantazja ludzka nie ma jednak granic! Posiałyśmy też z Nieletnią pięć paczek nasion cudem odnalezionych w domu. Kilka z nich mocno przeterminowanych, więc zobaczymy... Przy okazji Nieletnia zmusiła mnie do przeplewienia grządki pod to wiekowe tałatajstwo, więc maliny trochę odetchną. Czego nie można powiedzieć o mnie A teraz o cierpliwości. Byłam cierpliwa jak aniołek, ślimak na wagarach, leniwiec na drzewie i co tam jeszcze sobie wymyślicie. Wczoraj miałam odebrać obiecany telefon z mojego "ulubionego" salonu z określeniem orientacyjnego terminu dostawy brakujących kafli. Dla niezorientowanych: od czasów "piiiiiiiiii" sprawa nie drgnęła. Dziś telefony w salonie wydawały dziwne odgłosy, więc po kolejnej awanturze z mojej strony pewnie usłyszę, że "oni i owszem, bardzo chcieli, tylko im nie wyszło, bo technika zawiodła. Dostawca i producent w jednym zresztą też". Uprzedzając niecne zakusy wysmażyłam im maila z ultimatum. Jestem gotowa upuścić im nieco krwi i popsuć dobry humor Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Karpatka 10.05.2008 19:53 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Maja 2008 OBIECAŁAM...... i w końcu słowa dotrzymuję:poziomki szt. 1 (pozostałe są równie urokliwe)http://images29.fotosik.pl/210/c75e166e1245b55cm.jpgKacper. Kardynał Wyszyński zaprotestował przeciwko lokalizacji i usechł...http://images27.fotosik.pl/210/26d1f010baa33a67med.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Karpatka 10.05.2008 20:11 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Maja 2008 kompletnie nie rozumiem, dlaczego część zdjęć się wkleja, a inna (równie cenzuralna) protestuje.... romantyczna para na randce podglądana przez płot http://images31.fotosik.pl/248/bccdee5c65576cc7med.jpg poszło kolejna więc próba: fragment po wizycie spychacza http://images29.fotosik.pl/210/fb3d1d669ae2f1camed.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Karpatka 10.05.2008 20:24 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Maja 2008 STATYSTYKA Na pięć prób wklejenia zdjęcia sukcesem kończy się jedna. Budowa wyrabia cierpliwość... a tu kopa do rozplantowania http://images31.fotosik.pl/248/f33d307db8c992ebmed.jpg bez, zwany dalej lilakiem http://images23.fotosik.pl/210/98b0b56ac44a1786med.jpg a na koniec - na koniec miała być fotka pt. "Sodoma z Gomorią, czyli mamy szambo!!!!! A jeszcze wczoraj tu dla odmiany było równo....", ale oczywiście fotosikowi się nie spodobała, a ja już nie mam siły mu tłumaczyć, że może jednak wziąłby się do uczciwej pracy... Z kronikarskiej przyzwoitości i dla porządku, tudzież potomności: 1. wczoraj udało mi się nawiązać kontakt z sekretarką w moim "ulubionym" salonie, ponieważ usiłowaliśmy ustalić, kto przejął mojego maila ze sporą dawką upuszczonej żółci. Wypadło na to, że dysponentem maili jest syn prezesa Czyli generalne kolejny, który ma nas w d... Piiiiiiii znaczy się. Pani sekretarka okazała się jednak znacznie bardziej komunikatywna i przebojowa i rzeczywiście - po 10 obiecanych minutach oddzwoniła. Miła odmiana. Żebym się nie przyzwyczaiła do tych salonowych przyjemności - dla równowagi kolejny raz walnęła mnie z listka między oczy: nasza Tajga... po 20 maja wchodzi na.... linię produkcyjną! Czyli do magazynu trafi pod koniec miesiąca. Nie wiadomo jednak którego, bo Tubądzin lubi zmieniać termin rozpoczęcia produkcji. "Oczywiście będziemy z Państwem w kontakcie!"... O tak, w kontakcie z Państwem będzie Mały Żonek. W poniedziałek jedzie do salonu z kurtuazyjnymi odwiedzinami i kwiecistą przemową na powitanie. Taką od progu. I z dużą ilością piiiii...... 2. Z plusów dodatnich: zamówiliśmy parkiet. Czerwony dąb w klepce będzie już na bank! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Karpatka 14.05.2008 20:39 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Maja 2008 JAZDA BEZ TRZYMANKI No i poszło!!!!! A właściwie poszły. Pierwsze kafelki na ściany. Aż zamarłam z radości, co rzadko mi się zdarza. A Mały Żonek - tradycyjnie w delegacji - na radosną wieść wrzasnął przerażony "Już???? Zgłupieli???? Nic innego do roboty nie mają?????" Może i mają, ale zaczęli od łazienek. I jest super. Wprawdzie muszą się przyzwyczaić do zmiany stylu pracy, ale jeszcze nie klną. Przynajmniej nie przy mnie. Chłopaki jeszcze w ubiegłym tygodniu pracowały z architektem wnętrz (podobno z gatunku "planujemy, rysujemy i kombinujemy, ale ostatecznie robimy, jak się da"). A od wczoraj intensywnie przypatrują się radosnym kredowym mazajom na ścianach mojego autorstwa i usiłują zrozumieć, co autorka miała na myśli... Generalnie idzie im nieźle. Dziś zrywali tylko jeden pasek, a ja w podskokach pędziłam do sklepu, żeby w miejsce białego dokupić żółte. Po drodze odbierali telefony typu "AAAAAAAAaaaaaaaa! Zapomniałam o lustrze nad umywalką. Zostawcie miejsce, a z tych płytek to robimy półeczkę. Rozmiar????? Noo, oczywiście podam Wam jutro!". Fajna jazda się zapowiada. Na szczęście chłopaki zapowiadają, że cierpliwe są i w bojach zaprawione. Ciekawe, czy ta cierpliwość będzie dopisana do fakturki za usługę? Poza dokupowaniem płytek wypróbowałam nowy nabytek - konewkę za 8,50. Działa!!!!! A na jutro rano mam zadanie bojowe: wykopać spod ziemi różową, ciepłą fugę. Jakieś sugestie gdzie to tałatajstwo można nabyć?????? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Karpatka 16.05.2008 20:55 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Maja 2008 BINGO! Zacznijmy od tego, że fuga się znalazła. Jeszcze wprawdzie tkwi radośnie na sklepowym regale, ale wiem gdzie i wiem, kiedy ją nabędę. Tradycyjnie - w niedzielę. Dziś kupiłam 10 kg żółtej (ma być 15, ale pan w sklepie zrobił "Hangar chce pani fugować????", 5 kg do wtorku leży w spokoju zarezerwowane) i 5 żółtych płytek w kwiatki, bo mi nimfei zabrakło. Meldowałam już, że wczoraj odwoziliśmy dwie paczki białej, bo za dużo i dokupowaliśmy dekory, bo zabrakło? Nie? To już melduję. Żeby nie było - nie tylko ja mierzyłam te łazienki. Mały Żonek też. I też mu nie wyszło! Wczoraj też dowiozłam płytki na szeroki parapet w wykuszu. Marzyła mi się tam mata grzewcza, ale po wizycie w sklepie przestałam marzyć. Prawie 500 zł za kawałek elektrycznej poduszki! To ja już wolę podkładać tradycyjne poduchy pod tyłki, gdyby ktoś chciał się widokiem za oknem delektować. Usługa gratis. Wczoraj też doszłam do wniosku, że ta papa, na którą się przykleja płytki, to ma bardzo fajne właściwości. Bo nie schnie szybko i w razie konieczności można coś odkleić. Wczoraj to konkretnie tylko dwie płytki. W kuchni. W poniedziałek kuchni c.d. i pan Stasiu na wszelki wypadek umówił się ze mną o 13.00. Bo później to za mocno zaschnie. A dziś odebraliśmy lampy do łazienek. Mały Żonek uparł się w magazynie, że je otworzy, czym wzbudził szczere zdziwienie obsługi. "Towar jest doskonale zapakowany. Nikt tego nie sprawdza, ale jak pan chce..... ". Pan chciał. Lampki ok. Plafon - wersja puzzle Kolejna wersja do odbioru w przyszłym tygodniu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Karpatka 18.05.2008 11:51 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Maja 2008 KOLEJNE KOTY ZA PŁOTY Z tymi płotami to oczywiście przenośnia. Wczoraj zamówiliśmy drzwi. Będą mniej więcej takie: http://www.dziadek.com.pl/gfxp/dzpzdp4p.jpg kolor teak z mlecznymi szybami, przeszklone wszystkie pola. Wszystkie fugi, łącznie z różową, na miejscu. W piątek nie byliśmy na placu boju, w związku z czym w poniedziałek chłopaki mają kolejne poprawki do zrobienia. Tak, jak prosiłam - postawili mi mały murek, żeby kibelek nieco zasłonić. Postawili. O tym, żeby z przybytku skorzystał ktoś, kogo wymiary nieco odbiegają od schematu 90-60-90 (ze szczególnym uwzględnieniem trzeciego parametru) mowy nie ma Dobrze, że z rozpędu nie obłożyli go mozaiką, bo mogłabym boleśnie z nimi porozmawiać! Żeby nie było: stosowny malunek na podłodze był, a i owszem. 20 cm dalej Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Karpatka 19.05.2008 20:02 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Maja 2008 A ECHO ODPOWIEDZIAŁO: "MAĆ!" No i to byłoby na tyle. Nadeszły oczekiwane deszcze. Dom nam przelało do salonu. Już nawet nie mam siły się złościć ani krzyczeć Kafelkarze na wszelki wypadek poprosili mnie "Niech pani tam nawet nie wchodzi!". Wlazłam. Cieknie w dobrze znanych miejscach. Nawet aparat zaniemógł z wrażenia, więc fotek nie będzie. Podobno z "naszymi" dekarzami Pan W. się rozstał. Słaba to pociecha. Generalnie - my na rano ściągamy nasze zaprzyjaźnione posiłki dekarskie. Jak znam życie, to okaże się, że tam jest pewnie jakiś banalny knif, który sprawę załatwi. Tyle tylko, że Harnasie go nie znają. Niestety. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Karpatka 22.05.2008 17:36 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Maja 2008 CZAS NA ZDJĄTKAW kuchni i jednej z łazienek brakuje fug, że o lustrach nie wspomnę, ale co tam...http://images26.fotosik.pl/217/76566808d1fe92bdmed.jpg http://images31.fotosik.pl/261/478e4d3c774bd45amed.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Karpatka 22.05.2008 17:46 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Maja 2008 I DALEJ... http://images24.fotosik.pl/218/090c671b10274107med.jpg kuchnia http://images34.fotosik.pl/261/b201e896f79607f9med.jpg http://images31.fotosik.pl/261/6f42baacc9d01ab5med.jpg na koniec trochę zieleniny powojnik w akcji http://images31.fotosik.pl/261/e28b707cd8cb14demed.jpg i poziomki ledwo ocalone bo "mamooooo, przecież prawie już są czerwone, pozwól zerwać!" http://images31.fotosik.pl/261/5f7c5f70b917825fmed.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Karpatka 23.05.2008 20:22 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Maja 2008 SZCZYPTA OPTYMIZMU A może nawet trochę więcej, niż szczypta? Mieliśmy dziś chwilę prawdy, czyli pomiar wilgotności wylewki. Szczerze powiedziawszy, ta kwestia spędzała nam sen z powiek, bo tałatajstwo wylewaliśmy tradycyjnymi metodami - żadnych przyspieszaczy i kretów, nawet zmiksowanych na kształt miksokreta. I tak już oczami wyobraźni widzieliśmy ten nasz parkiet w okolicach listopada... Tymczasem okazało się, że możemy go kłaść już dziś!!!! Do magicznych 2 procent mamy jeszcze sporo promili zapasu A przy okazji okazało się, że i beton jest przedniego gatunku i w dodatku jakimś cudem prosto udało się to wylać... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Karpatka 25.05.2008 18:13 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Maja 2008 TEST Dziś pierwsze "domowe" doświadczenia. Komisyjnie spałaszowaliśmy garść naszych poziomek, a następnie wszyscy po kolei wypróbowaliśmy toaletę Działa! Nieletnie są zachwycone, że już nie będzie trzeba odwiedzać sąsiadów i wcale nie przeszkadza im taki drobny feler, jak konieczność wspinania się do toalety po stromej drabinie. Młodsza z Nieletnich wygląda wybitnie malowniczo, bo zafundowała sobie ospę i jest cała w cętki. I to chyba jest jedyny objaw choroby, bo energii jej przybywa w ilości wprost proporcjonalnej do liczby pypci na ciele Zgroza.... Zamówiliśmy dziś ostatecznie kominek. Ma być gotowy do końca czerwca. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Karpatka 28.05.2008 20:20 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Maja 2008 PSSSST! Cicho, sza!!!!! Nowa ekipa od dachów wlazła do góry i podobno pychole im się kilka razy uśmiechnęły. Pewnikiem chłopy odkryły, jak profesjonalnie można spartaczyć (by gorzej nie powiedzieć, alem dobrze wychowana jest) obróbki dachowe. Więc chwilowo bardzo proszę o chwilę powagi, ciszę i generalne wstrzymanie oddechu, tudzież kurczowe trzymanie kciuków, bo chłopaki zrywają to i owo i kładą nowe.... Cicho, sza!!!!!!! Dzwoniłam dziś do salonu ze ścisłej czołówki "ulubionych". Uwaga, uwaga, Tajga na bank ma być do odbioru najpóźniej w piątek wieczorem. Na 150 procent! I w ogóle. Psssst, trzymamy kciuki i nie zapeszamy.... A TAK GENERALNIE, TO MAM KURNA CHATA NADZIEJĘ, ŻE LIMIT WIĘKSZYCH WTOP, WPADEK, POŚLIZGÓW, OPÓŹNIEŃ, FUSZEREK I DRAMATÓW ZOSTAŁ NINIEJSZYM WYCZERPANY. AMEN. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Karpatka 03.06.2008 20:44 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Czerwca 2008 FORUMEXPRESS Uwaga, uwaga wiadomość z ostatniej chwili. Mamy wtorek, 3 czerwca, i Tajgę!!!! Hip hip!..... I tak dalej.Generalnie euforia wskazana. Jutro chłopakom opowiem kwieciście co i gdzie, bo się zestresowali i telefonicznie mi zakomunikowali "Kurna chata, to nie kafelki, tylko jakieś kosteczki!". No właśnie! I dlatego takie piękne! Wie ktoś, kiedy ma padać? Bo ja mam podobno dach naprawiony przez kolejną ekipę, tylko jakoś tego zweryfikować nie mogę.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Karpatka 04.06.2008 20:21 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Czerwca 2008 REFLEKSJA (PRAWIE) TEOLOGICZNA Ja to chyba mam chody tu i ówdzie, nie chwaląc się oczywiście i umiarkowaną pokorę zachowując. W nocy padało! I melduję uprzejmie, że idzie "ku lepszemu". Znaczy się: dach cieknie dalej, ale jakby mniej. I tylko w jednym pokoju. Konkretnie w naszej sypialni. Mam się już cieszyć, czy jeszcze poczekać???? A generalnie, to Mały Żonek wzbudził dziś szczerą radość naszych panów od płytek. Kolejny raz okazało się, że moja druga połowa tak skutecznie mierzyła, że znowu zabrakło. Tym razem drobne 4 metry Mówiłam, że osiedleni w Krakowie poznańscy potomkowie Szkotów mogą się od niego wiele nauczyć?... Ponieważ Mały Żonek tradycyjnie w delegacji, więc po kolejny transport kafli dziarsko ruszyłam sama. I w tym miejscu z satysfakcją stwierdzam, że na świecie są jeszcze dżentelmeni! Miałam pomoc w pakowaniu tych kartonów do auta i to w dodatku zupełnie "cywilną" (to info dla niedowiarków, którzy podniosą zarzut, że usługa w cenę wliczona była). Z rozpędu dorzuciłam jeszcze jakieś 25 kg fugi i dwa zestawy magnesów na płytkę pod wanną. A teraz z duszą na ramieniu czekam, kiedy chłopaki wezmą się za Tajgę. Pytanie "kiedy i czego zabraknie" jest zasadne w kontekście 2 miesięcy oczekiwania na dostawę tego tałatajstwa... A z postępów okołobudowlanych: mam wykafelkowany hol i kuchnię (no dobra, prawie. Brakuje 4 metrów) i wyfugowaną ścianę w kuchni. Foto w przyszłym tygodniu, bo Mały Żonek - tradycyjnie w delegacji - zwinął aparat. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.