Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Marchewkowe pole [dziennik Karpatki]


Recommended Posts

WPADKA WPADKĘ GONI

Dzień obłędu. Najpierw było ok - obejrzałam front moich mebli, prawie wybrałam kolor, zdecydowałam się na blat i uzgodniłam szyby.

A teraz wpadka nr 1. Bez bicia przyznaję się, że nie wyszło. Dobranie kolorystyczne na podłodze w holu. Miało być tak: środek jasny, na brzegach ciepły brąz. Oba kolory super, kafelki piękne. Tylko jakoś tak leżąc obok na siebie warczą i to na maxa. Od wejścia mówiłam, że hmmmm, może jeszcze nie fugować, ale moi panowie chyba nie uwierzyli. Całą drogę powrotną gryzłam to w sobie, skonsultowałam telefoniczne z Małym Żonkiem i heureka - zrywamy ciemne, dokładamy na całości jasne. Zadzwoniłam do kafelkarzy z radosną wieścią, a oni ryknęli do słuchawki: "A to nie był prima aprilis??????". Nie był, kurna chata..... :(

Po cichu przyznam się jednak, że zdzieraniem kafli obciążyłam panów z lekkim sercem. Należy im się, bo fugi pozajączkowali i do kafli w kuchni zapodali fugę przeznaczoną do jasnych w holu. Jak wychodziłam, w tempie nakładali na jasną ciemną. Podobno złapała. Zobaczymy w sobotę, brakujący materiał dokupować będę w niedzielę, dusić fachowców zaś w poniedziałek.

A na zakończenie dowcip dnia: poprosiłam o wycenę stolarza na zadanie pt. "Obicie sosną czterech stojących już w pokojach drewnianych słupów i dwóch krokwi pod sufitem". Koniec zadania. Dziś dostałam telefon. A nawet dwa. Informacja pierwsza: 8 400 zł (słownie: osiem tysięcy czterysta złotych polskich) za materiał, robociznę i dojazd. Drugi telefon: "zapomnieliśmy dodać, że cena nie zawiera VAT-u". Koniec cytatu. :o :D :o Prawda, że to dowcip pierwszej klasy??? Normalnie śmiech po pachy. Albo i trochę niżej.

Z informacji pozabudowlanych: druga Nieletnia podłapała dziś ospę. Nie jest źle, do wakacji zdąży wyzdrowieć. Tylko co z moim zdrowiem? Ze szczególnym uwzględnieniem tego psychicznego...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 123
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

TRADYCYJNIE - ZABRAKŁO

A tak dobrze już szło!!!! Nauczyłam się malować. Całkiem ładnie, duże powierzchnie. I kiedy doszłam już do wprawy, farby zabrakło. Konkretnie zaś pudru w płynie z anestezyną. Fiolet jeszcze jest, ale i jego z początkiem tygodnia może braknąć.

Jak już pisałam, jakiś czas temu młodsza Nieletnia zafundowała sobie ospę. Cofam to. To nie była ospa. To była bułeczka z masłem, ciasteczko, pisuś glancuś tralalala. Starsza Nieletnia teraz ma ospę. Buzi nie widać spod pęcherzy, we włosach fioletowo, krosty w uszach, na powiekach, na ustach, w buzi, w gardle, na dłoniach i stopach. I w dodatku w różnych innych dziwnych miejscach też, więc schizy dostaje, a ja razem z nią. O plecach i brzuchu nie wspominam, bo to oczywiste. Do tego gorączka w upał. Mały Żonek tradycyjnie w delegacji, a ja na poniedziałek materiał potrzebuję... Pocwałowałam po niego z młodszą Nieletnią (już na pełnym chodzie, chwała Najwyższemu), pan sprzedawca załadował mi wózek i... dżentelmenów wywiało. Halny. Z wózka do bagażnika, z bagażnikiem na budowę, z bagażnika do domciu. Ręce mam jak Gonzo z Mapetów, czyli do kostek.

Puder też nabyłam. Wie ktoś, gdzie składowane są rezerwy zdrowia psychicznego??? Pilnie przyjmę każdą ilość.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

FOTEK KOLEJNA PORCJA....

w tym miejscu większość właścicieli M08 ma schody. Ja, chwilowo, drabinę

http://images34.fotosik.pl/282/fb771e8eb616fa27med.jpg

hol bez pasków :D

http://images34.fotosik.pl/282/8430ec4e2dbb2928med.jpg

wiatrołap (jeszcze gorący, sorki za bałagan...)

http://images24.fotosik.pl/228/ea50f68a26839b5cmed.jpg

łazienka już z fugą, ale bez lustra

http://images34.fotosik.pl/282/884423f337849ed6med.jpg

witrynka

http://images26.fotosik.pl/228/08299e014e8f4b8dmed.jpg

euforia z wanną, albo wanna z euforią

http://images34.fotosik.pl/282/1ac71040bbc1e877med.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

CIĄG DALSZY

skoro dziś idzie jak po przysłowiowym maśle, to ciąg dalszy

przejście z holu do wiatrołapu

http://images33.fotosik.pl/282/ffc7047f5f1d3aa9med.jpg

latające dekory (denerwują mnie te czarne obwódki, więc nie mogę się już doczekać na kolor)

http://images26.fotosik.pl/228/458df59fbf245cbbmed.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

TAJGA

No i poszło na ścianę! Heurekam z radości, zważywszy na trwającą blisko 2 miesiące walkę o dostarczenie zamówionych płytek. Jeszcze bez fug, ale już się nie mogłam doczekać. Tym bardziej, że chłopaki cały przyszły tydzień pauzują, bo jakiś pilny remoncik w rodzinie mają... :cry:

 

http://images33.fotosik.pl/284/d375a7f570503eb2med.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dostałam dziś klucze do własnego domu :D

http://images31.fotosik.pl/288/fa7cd5585f6d0eb1med.jpg

http://images34.fotosik.pl/288/f52eeca2d1ab1e7cmed.jpg

 

jak pamiętacie, w tym miejscu miała być miła niewiasta w negliżu...

http://images33.fotosik.pl/289/9f14e6aacd978643med.jpg

http://images29.fotosik.pl/231/46197bce908c0bf0med.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

........................

Pada. Dach też pada. Mać.

 

 

 

Druga ekipa, która poprawiała fuszerki po pierwszej, klnie się, że nie ma bata, obróbki są zrobione dobrze. Jako winowajcę wskazują na fugę na kominie :o

Ja się generalnie nie znam, ale ok. Może to i fuga. Z najnowszych deklaracji: w razie czego komin od podstaw zrobimy, ale problem usuniemy. Mać.

Się wie. Jakoś nie wyobrażam sobie korzystania z sypialni z parasolem w ręku. Mać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

:cry: :cry: :cry: :cry: :cry:

tak dla odmiany. Bo :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: już było. I :x :x :x :x :x :x :x też. Jakoś mnie się repertuar wyczerpuje.......

Dach cieknie. I to byłoby na tyle.

Czapki (czy jakoś tak. Niech będą i szaliki) na kominie wymienione. Efekt - jak wyżej. Smaczku całej sprawie dodaje to, że wczoraj Mały Żonek zawiózł na budowę farby. Bo chłopaki rwą się do roboty. Znaczy się - rwały do wczoraj. Bo dziś to proponowały od progu, że może lepiej do góry nie wchodzić?.... A teraz kombinują, które ściany malować i czy w ogóle. A jak nie ściany, to czym sobie tzw. czas wolny zapełnić???? Bo Harnasie do roboty się palą po dwutygodniowym urlopie (to nic, że u rodzinki jednego z nich remont w tym czasie robili. U mnie ich nie było, więc urlop). Póki co, wykończyli górną łazienkę (brodzik i obudowa wanny), postawili ściankę zamykającą spiżarkę i barek z klinkieru między kuchnią i salonem. Jeszcze nie wiem, czy mi się podoba, właśnie to trawię. W razie czego poproszę o obmurowanie z drugiej strony i już. Sytuacja w końcu dynamiczna jest, czego dach najlepszym przykładem :evil: Barek tak, czy inaczej zostanie, bo samo częściowe oddzielenie wygląda fajnie. Zamówiłam dziś u stolarza od kuchni odpowiedni blat do tego. W międzyczasie dowieźli nam drzwi wewnętrzne, ale chwalić będę się po zamontowaniu, bo zołza ze mnie straszna i już. Aaaa. I od dziś robi się kominek. To znaczy nie do końca sam się robi. Dwie zaprzyjaźnione dusze (tradycyjnie górale, tylko tym razem nieco bardziej nizinni - z Beskidów konkretnie) przy nim dłubać zamierzają do wtorku, więc chwalić się będę w połowie przyszłego tygodnia. Chłopaki kominkowe charakterne bardzo (no dobra, terminy ich gonią jak diabli) i nawet w sobotę odpuścić nie zamierzają! Zakładam, że kominek nie będzie przeciekał. Amen.

A w połowie miesiąca się zrobią schody (a właściwie - się zamontują, bo zrobione już prawie są) i kuchnia się zamontuje też. W temacie "się" nie chce tylko współdziałać perz, któremu w poniedziałek nieco poluzowałam kłącza. Tak z 5 wiader tego luzu się zrobiło :o No, ale ostatecznie jakieś 10 m kw wyczyściłam... Zaczęłam od strony sąsiadów, żeby nie mieć wyrzutów sumienia, że MÓJ perz zagłusza ich osobisty trawnik. Wystarczy, że ICH perz swawoli na trawniku w bezczelny sposób. Mały Żonek badawczo przygląda się moim desperackim wysiłkom i sugestywnie w głowę stuka zastanawiając, na jak długo mi samozaparcia wystarczy??? Żeby nie było, tego cholerstwa mamy w trzy d...py, wiadra znaczy się, i trochę więc i tak już poszłam na kompromis i cały ogród spryskałam czym tylko się da i co absolutnie nie ma nic wspólnego z tzw. ekologicznym podejściem do tematu. Podpowiem tylko, że to, co wyrwę nadaje się jedynie do spalenia, a nie na kompost. Se la wi, jak mawiali starożytni Hindusi.

Generalnie jednak w temacie walki z perzem ciemność w tunelu widzę, bo dziś pada i dach mi cieknie i jak przestanie padać, to pewnie zrobi się ciepło i słońce wyjdzie i ściany mi znowu wyschną i cholerne nasiona w ziemi zaczną kiełkować i perz znowu wylezie, bo jakoś mam wrażenie, że odporny jest na wszystko niczym kuna. A ja mam zapalenie oskrzeli i krtani i ani gadać (Mały Żonek sobie chwali), ani dłubać w ziemi nie mogę, więc czasu do brykania na moim pięknym ugorze to tałatajstwo będzie miało od groma. Aaaaaaaaaaa!!!!!!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NOTATKI NA MARGINESIE

Dziś nie będzie o dachu. A w zasadzie będzie. Choć miało nie być.

Dla rozluźnienia: wannę mi obudowali.

http://images23.fotosik.pl/241/4606288415669cb2med.jpg

i kominek się robi

http://images31.fotosik.pl/310/ac42f9f95ace5e74med.jpg

I to byłoby na tyle. Teraz zaczynają się schody.

Przez ten cholerny dach to zaczynam jak koń pod górkę kombinować, czym Harnasiom zapełnić czas. Malować nie mogą, bo u góry gdzie mogli, to pomalowali (zalane ściany są dokładnie oznaczone, więc nie ma obawy, że się coś pomyli). Do malowania u góry został jeden bezpieczny pokój, garderoba i kawałeczek gołej ściany w łazience. Ale to malować mogą dopiero od środy, bo wykupiliśmy w Leroyu resztki Optivy 5 i nie ma bazy do mieszania koloru. Jak tak dalej pójdzie, to w desperacji kupię im do zabawy kafelki na taras, choć chciałam się z tym jeszcze wstrzymać, żeby się upewnić, jak z kasą wyjdziemy.... :evil: I dziś tak się pół dnia troskliwie pochylałam nad czasem moich Harnasiów, w końcu Mały Żonek wykręcił do jednego z nich z nieśmiałą sugestią, że może oni sobie jeszcze jeden dzień na tzw. łonie rodziny spędzą. I co???? Ano spędzą. Zgodnie z planem. Bo jeden z nich ma jakieś rodzinne problemy zdrowotne i jutro i tak nie zamierzali przyjechać... :evil: Mać, że tak kulturalnie się wyrażę. Dlaczego ja szanuję ich czas, a oni mój już nie do końca. A zadzwonić się już kurna chata nie dało psia jego mać, za przeproszeniem czworonoga????? Coś się ostatnio drażliwa zrobiłam. Dach mi przecieka, czy jak?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

DZIURKA A SPRAWA GARDŁOWA

Rzekłabym nawet: dachowo - gardłowa. Podobno usterka dachowa została usunięta. Diagnoza dzisiejsza: dziurki w dachówkach przewiercone w miejscu, gdzie gromadzi się woda i ta woda przez te dziurki, których śrubki nie są w stanie dokładnie wypełnić, przecieka do środka. A te dziurki to po to, żeby dachówka po obróbkach nie zjeżdżała. I dziś te źle podziurkowane dachówki zostały zdjęte, dziurki wywiercone w innych, optymalnych miejscach i podwieszone na miedzi. Howgh. Przez komin też się trochę mogło lać, ale komin też przemurowany, więc już nie będzie. Howgh. A tak w ogóle, to pan fachowiec zdegustowany ocenił dziś, że te nasze kłopoty to przez to, że "za dużo ludzi po tym dachu biega" :o Generalnie ma pan rację, panie kochany. Ja biletowane wycieczki grup zorganizowanych tam wpuszczam, żeby wymyśliły, dlaczego cieknie. A cieknie dlatego, że wycieczki chodzą. Normalnie, jakbym kolejną adaptację "Małego Księcia" oglądała!!!! Tyle tylko, że tam pijak pijący żeby zapomnieć, że się wstydzi tego, że pije miał głęboki sens. Tu ciągle jeszcze sensu szukam. Na szczęście zapowiadają pogodę w kratkę, więc sądzę, że szybko przekonamy się, czy pan od wycieczek i dziurek ma rację. Z jednej strony baaaaaardzo chciałabym, żeby zdiagnozował to cholerstwo ostatecznie, z drugiej jakaś opcja niedowiarka mnie się włączyła... :-?

Pierwszego odpalenia kominka jeszcze nie było - chłopaki spokojnie kończą, a mnie się nie spieszy, bo w końcu dach mi cieknie, więc do czego?

A pan elektryk zmieszał dziś z błotem kontakty, które wybrałam w Praktikerze. Generalnie szajs i w ogóle. Z naciskiem na szajs. Moja satynka będzie obłaziła z farby w ekspresowym tempie, cała reszta badziewna. Ech..... Trza nam będzie z pielgrzymką pokutną do hurtowni elektrycznej się udać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

KOLOROWY ZAWRÓT GŁOWY

Tja..... W temacie dachu pojawiła się koncepcja nr 2002. Już nawet nie próbuję jej zgłębiać. Uwierzę, jak zobaczę. Suche ściany po deszczu. Generalnie - jeśli się nie sprawdzi, wysadzimy kominy w powietrze. Czasami trzeba sięgnąć po radykalne środki.

Mój ogródek dziś się nieco wzbogacił. W sąsiedztwie lilaków, zwanych dalej bzami, zamieszkały dwa berberysy, pęcherznica, budleja, tawuła i dereń. Żeby im nieco ułatwić życie (no dobra, sobie trochę też :wink: ), wyrwałam ziemi kolejne cztery wiadra kłączy perzu.

Usiłując zapomnieć o przeciekającym dachu, zaczęliśmy kolorować dom. W zdecydowanej większości pomieszczeń będzie tikkurila, w garderobach i dwóch pokojach nobiles pory roku. No i mamy problem. W przypadku nobilesa wybieram kolor jeden z 32 (ze świadomością, że jakościowo jest słabszy od tikkurili) maluję, jestem zadowolona, bo kolor się zgadza z próbnikiem i jest. Ot tak, po prostu. Nuuuuuudaaaaaaa....

Z tikkurilą zabawa jest nieco inna i do złudzenia przypomina rosyjską ruletkę. Od początku: na komputerze przeglądam kolornik, w którym jest 2346 kolorów. Wybieram 15, które mnie interesują, akceptując informację, że kolory na monitorze nijak się mają do rzeczywistości. Uzbrojona w 15 kolorów pędzę do sklepu firmowego, w którym dostępne są próbki. Każdy z kolorów oglądam w innym świetle pod specjalną lampą. Odrzucam wszystkie 15 i wybieram ostatecznie 17 nowych do jednego pomieszczenia. Z tych 17 w domu wybieram jeden i na próbę (Opatrzność czuwa!) mieszam w hipermarkecie tylko litr. To, co dostaję w puszce (jakość pierwsza klasa) delikatnie rozmija się z tym, co było na próbniku. Nic to. Ducha nie gaście. Niezwykle wydajną farbę nanoszę na próbę w salonie. Okazuje się, że wybrałam czekoladę. Co ciekawe, mam już kominek i teraz czekolada agresywnie reaguje na jego sąsiedztwo. Przypominam sobie, że nie lubię słodyczy, ze szczególnym uwzględnieniem czekolady. Skracam trasę i omijam kolornik z komputera i sklep firmowy z lampami. Ograniczam się do papierowego kolornika w hipermarkecie. Wiem już, w jakim kierunku powinien biec mój kolor, żeby polubił go kominek. Wybieram delikatny odcień zbliżony do waniliowego budyniu (budyń lubię). Zadowolona pędzę do domu. Waniliowy budyń po pierwszym malowaniu udaje, że go nie ma. Po drugim też. Malarze ze zdumienia oczy przecierają, bo w puszcze kolor zdecydowanie jest, a na ścianie - biało. Wieczorem trzecie podejście. Do pokojów dziecięcych się udało trafić, z salonem nadal problem. Wybraliśmy kolejny kolor do testów. Ciekawe, co jutro po południu zastanę na ścianie? Dla ciekawostki dodam, że bordo łamane z ciemnym różem, które miało pojawić się w naszej sypialni przybrało odcień, którego nie powstydziłaby się lalka Barbie i jej bliska koleżanka Paris Hilton. Przyciemniamy o jakieś 3 tony :D

A najzabawniejsze jest to, że jeszcze mnie ta zabawa nie zmęczyła! :lol: W przeciwieństwie do dachu. Z trzech próbek, które do tej pory zebraliśmy zmieszamy jeden odcień (powinno wyjść coś zbliżonego do beżu, który zamieszka w garderobie).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:roll: :roll: :roll:

 

Jeszcze nie do końca w to wierzę. Jeszcze boję się zapeszać, ale....

 

Wczoraj wieczorem po ulewnych deszczach ściany były suche! :D :o

Pytanie, czy defekt został rzeczywiście usunięty, czy też deszcz zacinał nie w tą stronę??? Rano będę dzwoniła do chłopaków, żeby dokładnie obejrzeli ściany, bo w dalszym ciągu w ten cud uwierzyć nie mogę...

 

Wieczorem

 

Dalej sucho! Harnasiom dziobale się śmieją od ucha do ucha, a ja własnym oczom nie wierzę i jakoś trudno mi się przyzwyczaić do ścian, po których nie płyną strumyczki.

Prace znowu nabierają tempa. Chłopaki chcą panele, a ja mam kilka dni, żeby je przewieźć, bo potem wchodzą drogowcy i odcinają dojazd do hurtowni. Jazda przez Gliwice dostarczy kierowcom niezapomnianych wrażeń w stylu serialu-tasiemca "Polskie drogi"... Czyli niekończąca się historia radosnej twórczości drogowców. Mam jednak nadzieję, że zdążymy. W środę zamawiamy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

SIĘ DZIEJE!...

... ale fotek nie będzie, bo czekam na efekt.

Po kolei. Panele kupione. Wprawdzie po drugiej stronie Pszczyńskiej, ale to drobiazg. W pierwszej hurtowni pani sprzedawczyni, przy kwocie 10 tys. zł zaproponowała nam rabat w wysokości 6%, czym wprawiła Małego Żonka w radość wielką. Następnego dnia "po konsultacji z dyrektorem, bez które jego zgody więcej się nie da" uzyskaliśmy 7%. U konkurencji znaleźliśmy ładniejsze w znacznie lepszej cenie, więc jesteśmy do przodu. Klasa AC3, 8 mm dąb Arizona. (To z kronikarskiej powinności). A teraz się chwalę: część paneli już jest ułożona, z czego baaaardzo się cieszę, bo pokoje wyglądają jakoś tak bardziej po domowemu. Domowa jest już sypialnia, jeden z pokojów dziecięcych, górny korytarz i pokój na dole.

Od wtorku miałam mieć kuchnię. Ale nie mam. Za to pan stolarz ma problem, bo mu dwa segmenty spadły z transportu i trzeba je dorabiać od nowa. Kierowca tira musiał mieć nietęgą minę, jak mu mebelki pod maskę leciały.... :-? Musiało iść na deszcz, bo niski pułap osiągały.

A. I zainwestowałam w kafelki na taras. Kolor bliżej nieokreślony, za to określona cena. Przystępna bardzo znaczy się. Z niebanalnej kolekcji Leroy Merlin i spółka. Zobaczymy, jak wyjdzie, ale próbki były obiecujące.

No dobra. Na koniec się przyznam. Mam schody. Hip hip. Hura. Cieszę się. Wreszcie rodzina w wieku szczęśliwie emerytalnym komfortowo wdrapuje się do góry. Schody są super. Z daleka. Znaczy - mnie się podobają. Z bliska nieco mniej. Żądnych sensacji odsyłam do "Wnętrz" i filozoficznego z natury wątku "Pomocy, czy się czepiam". Już wiem, że i tak i nie. Filozoficznie, znaczy się.

A w piątek kładą parkiet. Salon nareszcie przestanie udawać skład materiałów budowlanych. Czy już mówiłam, że za miesiąc chcę już mieszkać???? :-?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

RELAKS

Wczoraj byłam na budowie, dowiozłam co trzeba, gospodarskim okiem zarzuciłam i uzgodniłam z Harnasiami, że jeżeli nic się nie będzie działo, to dziś nie przyjeżdżam, bo choć baaaardzo tolerancyjna jestem, to bałagan w obecnym mieszkaniu nieco mnie zaczyna irytować i czas za miotłę złapać. Harnasie zgodnie orzekły, że nudzić się nie będą i mam sprzątać w spokoju.

W ramach spokoju objechałam dziś całe Gliwice i półtora Katowic (pomyliłam zjazdy :oops: :oops: :oops: ) w poszukiwaniu prezentu urodzinowego dla młodszej Nieletniej, która w sobotę kończy lat 6. Pierwotnie miała być lampka nocna "różowo-biały kot", ale po południu się dowiedziałam, że na stanie nie ma (zawsze były!!! :evil: ) i czas oczekiwania wynosi 2 tygodnie. Obawiam się, że ten argument do Nieletniej nie trafiłby. Popędziłam do Katowic, żeby znaleźć jakąś narzutę albo coś (o zabawki zadba rodzina, więc ja w spokoju ducha mogę się na konkretach skupić pod kątem nowego pokoju). Ostatecznie padło na różową pościel z Cornelią w roli głównej. Wtajemniczeni wiedzą o co chodzi. :wink:

Błogie nastawienie do sprzątania przerwał telefon od Pana W., który był uprzejmy zaraportować, że chłopaki od godz. 11.00 usiłują wstawić jakieś drzwi wewnętrzne, jest 15.00, rozpakowały kolejny zestaw i cholera: nic nie pasuje! Dla ostrożności procesowej: upewniłam się szybko u wykonawcy, że majaków nie mam, każdy otwór wykonawca osobiście mierzył i powinno być dobrze! Wykonawca uświadomił mnie, że i owszem, powinno. Jeśli chodzi o skrzydło. Framuga na miarę jest o jakieś 4 cm dłuższa na wypadek, gdyby inwestor chciał ją np. w podłogę w kafelkach wpuścić :o :o :o Pan W. też zrobił :o :o :o , a ja po raz kolejny we "Wnętrzach" dopytuję uprzejmie: co jest, do cholery???????

Najgorsze jest to, że Małego Żonka tradycyjnie niet. Żeby choć delegacja, ale gdzie tam! Spływa wakacyjnie kajakiem ze starszą Nieletnią i zasięg okresowo tylko łapie. Szczęściarz!!!!!!!

A porządki będę robić jutro. Wykorzystam nadgodziny, bo po południu po kilku miesiącach flauty jakiś zabłąkany klient agencji nieruchomości chce oglądać nasze mieszkanie.

 

 

Aaaaaaaaaaaa..... I zapomniałam dodać: jeżeli nic się nie zmieni, to jutro zaczynają układać parkiet w salonie. Howgh.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

RETY, JAK SIĘ CIESZĘ!!!!! :D :D :D :D

Zainaugurowaliśmy dziś przeprowadzkę. Znaczy się - przeprowadziły się dziecięce książki i zwarte szeregi pluszaków, z których każdy był ten "najukochańszy" i absolutnie nie nadawał się do utylizacji okołoprzeprowadzkowej. I w ten sposób okazało się, że dorobiliśmy się 2 potężnych worów najukochańszych kurzołapek. Nic to, i tak się cieszę.

Ale po kolei.

Dawno mnie nie było, ale chciałam poczekać, aż będzie się czym chwalić. Więc dziś nadrabiam zaległości, dziękując przy okazji Niebiosom za opiekę i umożliwienie dalszej radosnej działalności pisarskiej. To w temacie gigantycznej burzy, w trakcie której wracaliśmy z domu do mieszkania.

Obiecałam Slawkinowi zdjęcia kuchni. Więc z dedykacją i przeprosinami za bałagan oraz pewne widoczne niedoróbki, które w najbliższym czasie usuniemy:

http://images26.fotosik.pl/266/164f36c208537de1med.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I DALEJ

Małe wyjaśnienie: blat na murku jest oczywiście w kolorze mebli, a na zamontowanie czekają drzwi do spiżarki. Te ostatnie (znaczy się - drzwi wewnętrzne, bo spiżarka jest dziełem stolarza od kuchni) są w kolorze mebli kuchennych. Dokładnie i przez przypadek: kolor drzwi to tik, kolor mebli to Mcośtamcośtam z palety dostępnej w hurtowni zaopatrzenia dla stolarzy.

Skoro o drzwiach mowa - pokojowe:

http://images34.fotosik.pl/346/69920c96b0e2e23bmed.jpg

i między holem a wiatrołapem

http://images26.fotosik.pl/266/67742b3ade5c8907med.jpg

Drzwi, które generalnie mi się podobają, drażnią mnie jednym szczegółem: zawiasami. Szlag mnie trafia, jak na nie patrzę i pomysły rodem z "Sąsiadów" mnie się po głowie kołaczą, bo albo kątówką upitolę te barokowe wypustki, albo zmienię wszystkie zawiasy na proste złote (ogólnodostępne), a następnie na zmienione złote nałożę srebrne nakładki, a potem już spokojnie kupię srebrne satynowe klamki. Prawda, że to proste???? :wink: Nie wiem tylko, dlaczego Mały Żonek w tej materii nie podziela mojego entuzjazmu.

Tyle w temacie wnętrz. Na zewnątrz też zmiany. Na dobry początek ciepła kołderka. Chwilowo jeszcze bezpłciowa kolorystycznie, ale to się zmieni:

http://images26.fotosik.pl/266/6d20ec0576e54d55med.jpg

Na koniec nowy lokator naszego domu. Kicz, aż zęby bolą, ale nas zauroczył. Jak tylko w sklepie przestaliśmy histerycznie i zespołowo rechotać (wzbudzając tym pewną konsternację), podjęliśmy jednogłośną decyzję, że gada trzeba adoptować. Kleofas zamieszka w łazience:

http://images49.fotosik.pl/1/fef2ded18cc44f06med.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

DAJCIE MI GRANAT!!!!!!

To się lekko wyluzuję. No i masz babo placek. Baba se wymyśliła na elewacji ramki wokół okien. Takie całkiem zwykłe, proste. Zupełnie proste. Zupełnie, zupełnie.

Docelowo te ramki (co to je widać na zdjęciach powyżej. Piszę "ramki", bo bonie to podobno nie są, a ramki dla Harnasiów zrozumiałe były, więc w porzo) mają być o ton, dwa jaśniejsze od reszty elewacji. W sumie banał.

Do dziś godz. 21.40. Po drodze z Ikei (nie mam szaf, ale kolorowe wieszaki dla Nieletnich i owszem! :D Oprócz nich dwa cudaki do garderoby udające zabudowę, folię do wykładania mebli kuchennych oraz mgliste wyobrażenie na temat mojej sypialni. Tyle tylko, że to już nie Ikea, a ogólnie: Katowice Rozdzień. Ze szczególnym uwzględnieniem sklepów oferujących meble poniżej 20 tys. zł. A nawet mocno poniżej. By nie rzec, że zdecydowanie mocno) odkryłam, że Harnasie z rozpędu walnęły mi ramkę wokół bramy garażowej (strawię) i drzwi wejściowych (aż mnie walnęło pod żebra z wrażenia). I tu mam zagwozkę: obok drzwi są dwa okna w ramkach. Same drzwi w tulipankach, do tego ramka, a ja się boję, czy ramka polubi tulipanki????? I złoty dąb???? :-? Na "elewacjach" przypadek "okna+drzwi" nie był rozpatrywany. Mały Żonek głosuje "za". Ja mam autentyczną migrenę, doję koniak (podobno 5*, moje szczęście skrupulatnie ten fakt odnotowało), a jutro rano muszę podjąć decyzję: zostawiamy, czy bieg wsteczny?

To co z tym granatem??????

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:evil: :x :evil: :x :evil: :x

Tak dla odmiany sobie ponarzekam. A co! Wolno mi. Na głupotę wszechmocną, nonszalancję pospolitą i luzik do potęgi.

Zaczęło się w sobotę. Uzbrojona w mopa i dobre chęci pocwałowałam do domu, żeby choć jeden pokój przygotować pod przewożone rzeczy. Z rozpędu (ciągle jeszcze mam etap, gdy potencjalne sprzątanie rozległych powierzchni płaskich sprawia mi radochę) posprzątałam 2 pokoje i dwie garderoby. I przyjrzałam się moim jasnym płytkom z jasnymi fugami w holu i szlag mnie trafił! Błoto - to mało powiedziane. Syf i malaria są bliższe prawdy. Harnasie od elewacji postanowiły sobie skrócić drogę z materiałami z garażu na taras przez nasz hol.... Zaklęłam jak szewc starej daty i umyłam podłogę. Prawie po ciemku, więc fugom dopiero się przyjrzę. Bez problemu jednak dojrzałam uszkodzoną płytkę i ciśnienie mi wzrosło. Mamy wymianę.

To z soboty. Wczoraj rano zadzwoniłam do Harnasiów od wnętrz, żeby ustalić grafik prac - niezorientowanym przypominam, że 1 września muszę już mieszkać, a grozi mi chodzenie w piżamce w towarzystwie budowlańców... W ubiegłym tygodniu my mieliśmy wolne, więc chłopaki też odpuściły. Wczoraj okazało się, że coś im wypadło i dojadą dopiero dziś. O jakiejkolwiek cywilizowanej formie uprzedzenia nas o zmianie planów można zapomnieć. Ciekawe, z czym się nie wyrobią?????

Wczoraj wieczorem, jak już pisałam, pojawiliśmy się na budowie. Co zastaliśmy? Przy bramie garażowej, na nierównej stercie ziemi malowniczo sterczała rozłożona pokaźna drabina. Dla tych, co zdążyli zapomnieć: ostatnio u nas mocno wiało i wyobraźnia dalej mi pracuje na pełnych obrotach. Kiedy dziś napomknęłam na temat drabiny wywołałam ogólne zdziwienie z gatunku: "Ale tak konkretnie, to o co chodzi????"

Jak tak sobie analizuję to moje marudzenie, to stwierdzam dobitnie:

1. czas kończyć zabawę, bo zmęczenie materiału jest solidne,

2. postawa "nie dbam, to nie moje" nadal silnie jest zakorzeniona w naszym społeczeństwie. Niestety.

 

P.S. A ramkę od której bolały mnie żebra zdjęłam. Mały Żonek ogłosił votum separatum od tej decyzji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...