Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Rozwod czy ratowanie malzenstwa


RBK

Recommended Posts

Witam wszystkich,

 

jestem, byłam w podobnej sytuacji...

 

W sierpniu 10 rocznica ślubu dwoje dzieci... a mąż dwa tygodnie temu oświadczył mi, że kocha inną i ma z nią dziecko... Zdębiałam ... Jesteśmy w trakcie budowy domu, mamy kredyt na 300.000 zł. o on super luzak jakoś się tym nie przejmuje... Nasze problemy zaczęły się około 3 lat temu, gdy pojawiła się ona... ( opinie o niej nie za dobre... podobno idzie z każdym co ma troche kasy - a mój mąz ładny samochód, budowa domu - tylko ona nie wierzy ze to dzieki mojej pracy, bo mąz zarabia 1000 PLN) słyszałam to tylko koleżanka... dobrze się rozumiemy... prosiłam błagałam tłumaczyłam, nic... 1000 smsów, znalazłam zdjęcia ich razem przeczytałam kilka smsów jak bardzo go kocha... i stało się jakieś dwa lata temu przespał się z nią ( pewnie nie raz). Nic o tym nie wiedziałam... a może czułam, ciężko mi to teraz stwierdzic... były podejrzenia, wiedziałam ze jest w ciąży ale mówiła innym ze z mężem ( ma jeszcze dwoje dzieci), myślałam, że już po problemie, ale znowu znalazłam smsy (nie było jeszcze kredytu na budowę tylko na działkę) nakrzyczałam na niego wyprowadziła sie na kilka dni, przychodził przepraszał, mówił, że się do niego przyczepiła, mówił tak mi swojej siostrze jego rodzicom, wierzyłam... przebaczałam i był spokój jakieś pół roku... i znalazłam zdjęcia dziecka na telefonie... znowu przepraszał, że zapomniał skasować, że chciała się tylko pochwalic... znowu wybaczyłam... ale cały czas szukałam dowodów, wracałam z pracy, przejeżdził gdzieś ponad 100 km samochodem tłumacząc, że oglądał dachy domów (dach już mieliśmy), potem już nic nie tłumaczył, i stało się podczas huraganu Emma stwierdził, że jedzie na ryby... trochę się zdziwiłam, ale jak wyjeżdzał nie wiało tak strasznie, prosiłam, żeby wrócił o 21, dzwonie do niego o 23 i słychać jakieś echo, jakby był w jakimś pomieszczeniu, potem wyszedł na dwór było słychać skrzypniecie drzwi, oczywiście zaprzeczył jest na rybach, nawet jakąś rybę przywiózł... rzucił mi słuchawką jak się zaczęłam dopytywać, wrócił o 10 rano, i jak nigdy zaczął przepraszać za swoje zachowanie... ja wściekła zaczęłam go pakować... on próbował sie tłumaczyć, ja krzyczałam, w końcu się uspokoiłam, na to on stwierdził, że z tego już nic nie bedzie... potwierdziłam, wyszedł, byłam wściekła... ale nie podejrzewałam najgorszego... Przez dwa tygodnie żyłam w nieświadomości, myślałam ze przemyśli swoje zachowanie, przyjdzie przeprosi...nic. Za to ja poszłam do niego po telefonie od teściowej, krzyczała, ze to moja wina, że nic nie potrafię, że nigdy nie było z nas małżenstwa, że jesteśmy złymi rodzicami że nam dała 2000 a ja je wydałam na głupoty... i żeby było śmieszniej to mąż mi powiedział, że oddał jej te 2000 czyli kasa też zniknęła, kasa z kredytu... poszłam zażądałam wyjaśnień... powiedział, że ma schowane, że nic nie bedzie matce itd... olewka totalna.

Potem mąż przyszedł z kwiatkiem na dzień kobiet, ale szybko wyszedł, potem dziecko się rozchorowało też przyszedł, troche rozmawialiśmy , delikatnie dawałam do zrozumienia, że trzeba się pogodzić, dla dzieci i naszej wspólnej przyszłości...nic nie chciał, nawet powiedział starszej córce, że sie wyprowadzo bo nie moze sie z mamą dogadać... załamałam się, ale postanowiłam walczyć... ale słyszałam tylko jaka to ja byłam nie dobra, jak to nim pomiatałam, że mi we wszystkim ustępował, że on potrzebuje wolności... Myślałam, że mu przejdzie... na naszym budującym się domu strasznie mu zależało więc myślałam, że jak poiwem że go sprzedajemy, bo już w nim nie zamieszkamy to coś pomoże... albo nie wierzył albo było mu wszystko jedno bo się nie przejął... i w końcu stało się, zaczełam go naciskać, żeby wrócił do domu, żeby przestał się wygłupiać itd... nie pomagało ja cisnęłam i w końcu powiedział, że ma kogoś i że ma z nią dziecko...SZOK!! nie wiedziałam co powiedzieć... gadałam różne głupoty...ze to nie szkodzi, że damy radę, że może nie jego tylko żeby wrócił... ale on nie chciał... zadzwoniłam do teściowej, nie wierzyła mi... ale poszłam do niej pogadałyśmy i w końcu uwierzyła... przez te wszystkie lata kiedy oszukiwał mnie kłamał wszystkim, mówił jaka to ja jestem nie dobra, jak go zmuszam do zajmowania się dziećmi, do wracania z pracy prosto do domu i inne głupoty... W końcu wszyscy poznali drugą stronę i był szok!! Nikt nie wierzył, że można być aż tak głupim... zeby to ciągnąć tyle lat, żeby zacząć budować dom, wziąć kredyt mając świadomość ze moze ma się dziecko z inna (bo nie wiadomo kogo dziecko, czy jej męża czy mojego!! Wszyscy zaczęli mu tłumaczyć ze tam jest troje dzieci u nas dwoje, ze nie można robić takich rzeczy... nie pomagało... porozmawiałam z nim szczerze tak od serca... o tym co czuje o tym ze dzieci go potzrebują płakaliśmy razem, ale to tez nie pomogło... mBył na tyle głupi ze zabrał dzieci na spotkanie z nią!! Zabroniłam, inni też mówili ze głupio robi... postanowiliśmy wyjechać na pare dni... dużo rozmawialiśmy dowiedziałam się dużo... ze pokochał tamto dziecko i bez względu na to czyje ono jest on chce sie z nim spotykac... SZOK!! Powiedziałam, ze dzicko nie jest niczemu winne ze jak to bedzie jego to bedzie mógł sie spotykac, ze moze zabierzemy je na wakacje... ale prosiłam zeby sie określił na tym wyjezdzie z kim chce być. W drodze powrotnej powiedział, że nie chce być z nami, ze on chce być sam, ze musi sie jeszcze zastanowic, ze musi zobaczyć jak się zmieniam, że mam mu pokazac, ze go kocham, ze szanuje, ze licze sie z jego zdaniem,,., o tym co on zrobnił cisza.. bo to zrobił przeze mnie.... załamałam sie, chciałam bardzo, żeby wrócił... ale on powiedział, że może wrócić do czasu aż znajdzie mieszkanie... nie zgodziłam się, powiedziałam ze ma wrócić na stałe, sprawdzimy się skończymy ten dom, i może się nam uda, ale musi skończyć z tamtą... nic nie powiedział wrócił do domu... następnego dnia miał jej powiedziec...nie powiedział, myślę, że powiedział ze wrócił na czas szukania mieszkania... zdenerwowałam się ale nic siedziałam cicho... następnego dnia, pracował do póżna wróciliśmy razem do domu... powiedziałam po drodze, że znajomi przychodzą do nas w sobotę, a on, że trochę miał inne plany,że chał się zobaczyć z tamtym dzieckiem... mało mnie coś nie trafiło... powiedziałam ze nie ze puki nie wiadomo kogo to dziecko, żeby nie chodził, on zaczął krzyczeć ze go oszukałam, ze pokazuje właśnie jak go kocham, że nie szanuję tego co on mówi...zdębiałam... tłumaczyłam ze tak nie można ze mnie rani, dzieci itd... powiedział mi tego wieczoru, ze mnie nie kocha, żebym zobaczyła jak musi tamtą kochać skoro jest gotów zrezygnować dla niej z tego wszystkiego z domu samochodu itd.(ona nie pracuje). Mówił wiele rzeczy nieprzyjemnych... strasznie mnie to zabolało... następnego dnia zadzwoniłąm do niego jak powinien być w pracy... ale chyba wyszedł wcześniej bo nie chciał powiedziec gdzie jest... wyczułam ze jest z nią...zreszta potem sie to potwierdziło... widzieli ich jak szli razem, niósł jej syna na barana a ona pchała wózek z córką... wyłączył komórki... miał po mnie przyjechac jak wróce z pracy o 18 wróciłam wczesniej ale nie mogłam sie z nim skontaktowac bo mial telefony wyłączone...poszłam do tesciowej... wyłączyłam telefon...potem go właczyłam z ciekawości poza tym chciałam wracac do domu, dzwonił...oddzwoniłam poprosiłam zeby przyjechał... powiedział ze idzie się upić do kolegi... prosiłam zeby po mnie przyjechał... zeby poszedł do dzieci bo nie był w domu nie chciał.... pytałam czy jest z nią... 3 razy zaprzeczył... poprosiłam zeby wrócił o 21 nie zgodził sie...nie zgodził sie zebym poszła z nim... Mielismy na drugi dzien jechac do lekarza z dziecmi... powiedział ze pamieta...ale nie chał wrócic wczesniej, ze znowu mu cos nakazuje...Wracając do domu skłamałam ze zostawiłam klucze w pracy... i okazało sie ze jest z nią u jej siostry strasznie sie zdenerwowała, chaiałam mu dac szanse powiedziałam ze teraz moze wrócić pozniej już nie...ale nie chciał...

 

Nic nie dociera do niego, nie widzi ze tamta nim manipuluje, ze wmawia mu ze to jego dziecko, chociaż jej mąż wierzył ze jest ojcem przez prawie dwa lata... ale on jest zaślepiony i zagubiony nie wie co ma zrobic, postanowiłam odpuscic, prosiłam tylko zeby nie chodził z nią po miesci (małe miasto) niestety chodzą znajomi ich widzą ( a mi zarzucił, że wszystkim powiedziałam ze on nikomu nie móił). DRAMAT!! Ciekawa jestem czy wytrzymam mija drugi dzien nieodzywania sie, ale są dzieci one pytają o tate... jest zaczeta budowa... ale na siłe to ja nic nie zrobie... i juz nie wiem czy chce zyc z tym człowiekiem... ona nim manipuluje, on nie potrafi wybrac... a ja nie mam siły walczyc...zreszta o kogo... o kogos kto mnie nie kocha... nie kocha dzieci... chociaż mówi ze kocha... ale zając sie nimi nie potrafi lub nie chce... sama nie wiem... trzeba czasu... czym dłużej tym mniejsze szanse na bycie razem ale on tego nie widzi... mysli ze bygrał milion na loterii... ze ona go rozumie liczy sie z jego zdaniem ze go szanuje... tłumaczyłam zeby poczekał az stanie sie go pewna, wtedy pokarze swoje prawdziwe oblicze... Poczekamy :cry: zobaczymy :cry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 181
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Myślisz, że dla dzieci jest to dobre rozwiązanie jak żyją tak jak w tej chwili? Ty cała nerwowa, zapłakana. Ten facet już się nie zmieni. Kopnij go w tyłek i zacznij sobie ukladać życie. Myślisz, że dasz radę żyć z kimś, kto już raz tak potwornie Cię zawiódł? Non stop będziesz rozmyślała i o coś go podejrzewała. Spóźni się 15 minut z pracy, a Ty oczami wyobraźni będziesz go widzieć w ramionach innej...to pierwszy stopień do wariatkowa.

Inwestycje? Dom można sprzedać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

łeee tam, to 1 kwietnia

 

Tak może się zachowywać jedynie kobieta co to zawodu nie ma, całe życie leżała i pachniała a tu trzeba do pracy. To jeszcze rozumiem, żal i do odpowiedzialności nieprzywykła. Rozumiem też, że trudno stracić coś, co się miało. Ze starym swetrem czasem trudno się rozstać, więc z mężem też niełatwo. Ale w końcu bądźmy dorosłe, bo ktoś musi...

A ratowanie małżeństwa.. Przecież takie "uratowane" małżeństwo to fikcja.. Na profilaktykę się zgadzam, ale potem już tylko operacja :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie 1 kwietnia!!!

 

Mam zawód, własną firmę... wyższe wykształcenie... dla siebie czasu 0. I moze tu tkwi problem... Nie boje sie pracy, tak zachowuje się kobieta zakochana...?? Dla której całym światem był 1 mężczyzna... NIe wiem skąd takie pomysły...?? Całe życie to wszystko było na mojej głowie... mąż pełen luz... nigdy sie nie śpieszył do domu... do dzieci... zawsze go usprawiedliwiałam... ze moze zmęczony, że nie potrafi... ale on był wiecznie zmęczony, nigdy sie nie nauczył bo nie chciał, dzieci to przykry obowiązek...

Spakowałam go w sobotę, jeszcze chciał pieniedzy ode mnie pożyczyc... a ja myslałam, ze chce mnie przeprosic za kłamstwa... wiec nie osadzaj ludzi po pozorach. Wiem ze sobie poradze, że dom mozna sprzedac, wiem... ale co z tego... starsze dziecko juz meble wybiera do swojego pokoju... chce zamieszkac w tym domu, nawet sama... rodzina mi pomoze. Znajde sobie kogos... to wiem... ale go kocham, i widze ze robi zle, ze nie bedzie mu dobrze, ze zyje złudzeniami... wiem, ze powinnam sie zajac soba, nie myslec o nim, ale on to moje całe życie, moja pierwsza wielka miłośc... nie tak łatwo z tego zrezygnowac... Na razie zrezygnowałam, czekam... czas leczy rany... wylecze sie z niego i bede zyc bez niego... Ale na razie jest mi ciężko, zbieram sie po woli... bo za bardzo mnie skrzywdził... juz czuje wstret do tego człowieka, ale boje sie, ze jezeli wróci i bedzie błagał to sie złamie... własnie tego sie boje ze nie dam rady mu odmówic... bo go kocham... kocham dzieci i planowałam wspólną przyszłośc w nowym domu... nie zrozumie tego nikt kto tego nie przezył... NIKT!! Wiec głupie teksty prosze sobie darowac!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tez tak myslałam, ze mój sie tak nie zachowa...

 

Ratowałam, bylismy nawet w Częstochowie... myslałam ze zrozumie, a on mi, że nie potrafi tamtej powiedziec, ze do mnie wrócił... a mi potrafił powiedziec tyle "miłych" słów... Ona jest ta dobra, wspierajaca, ja ta krzyczac bez uczuc... mi mozna wszystko powiedzic...ja sobie dam rade, onie nie... ma tylko jego... bo jak tylko sie dowiedziała ze sie pokłócilismy poleciała i mezowi powiedziała ze to nie jego dziecko i ze chce rozwodu... moj maz powiedział ze jezeli nie chce rozwodu to nie musimy go brac!! NIEC CHE ta k...wa nigdy nie zostanie jego zoną, juz sie o to postaram...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tez tak myslałam, ze mój sie tak nie zachowa...

 

Ratowałam, bylismy nawet w Częstochowie... myslałam ze zrozumie, a on mi, że nie potrafi tamtej powiedziec, ze do mnie wrócił... a mi potrafił powiedziec tyle "miłych" słów... Ona jest ta dobra, wspierajaca, ja ta krzyczac bez uczuc... mi mozna wszystko powiedzic...ja sobie dam rade, onie nie... ma tylko jego... bo jak tylko sie dowiedziała ze sie pokłócilismy poleciała i mezowi powiedziała ze to nie jego dziecko i ze chce rozwodu... moj maz powiedział ze jezeli nie chce rozwodu to nie musimy go brac!! NIEC CHE ta k...wa nigdy nie zostanie jego zoną, juz sie o to postaram...

 

Ależ ty nie jego kochasz tylko siebie.

I właśnie straciłaś usilnie pielęgnowane sny o szczęściu.

Przykro mi i współczuję bardzo, ale życia trzeba się uczyć empirycznie.

Jeżeli kochasz męża, to ciesz się, że z inną mu jest dobrze. Pewnie jest mądrzejsza, lepiej nim pokieruje. Bo on wyglada na typowego, niedojrzałego faceta - bluszcz, co się uwiesił na tobie a potem przewiesił na lepszy grunt. Ty już zaczynałaś dostrzegać jego wady, ona jeszcze się modli. Jakby został z tobą, wady mogły by urosnąć i on o tym dobrze wie. A tak wymknął się z rąk, więc ci żal, wady poszły w kąt, zostało poczucie krzywdy.

PS masz rację, nie zrozumiem cię, jak wychodziłam za mąż zastanawiałam się ile to potrwa. Sama jestem zdziwiona, że aż 19 lat :roll: ale nadal staram się nie przyzwyczajać, w koncu nic nie mamy dane na zawsze..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ależ ty nie jego kochasz tylko siebie.

I właśnie straciłaś usilnie pielęgnowane sny o szczęściu.

Przykro mi i współczuję bardzo, ale życia trzeba się uczyć empirycznie.

Jeżeli kochasz męża, to ciesz się, że z inną mu jest dobrze. Pewnie jest mądrzejsza, lepiej nim pokieruje. Bo on wyglada na typowego, niedojrzałego faceta - bluszcz, co się uwiesił na tobie a potem przewiesił na lepszy grunt. Ty już zaczynałaś dostrzegać jego wady, ona jeszcze się modli. Jakby został z tobą, wady mogły by urosnąć i on o tym dobrze wie. A tak wymknął się z rąk, więc ci żal, wady poszły w kąt, zostało poczucie krzywdy.

PS masz rację, nie zrozumiem cię, jak wychodziłam za mąż zastanawiałam się ile to potrwa. Sama jestem zdziwiona, że aż 19 lat :roll: ale nadal staram się nie przyzwyczajać, w koncu nic nie mamy dane na zawsze..

 

Oj chyba sie troszeczkę mylisz... on nigdy z żadną kobietą nie będzie szczęsliwy... on chce wolnosci!!! Juz sa zgrzyty miedzy nimi, ona szybko załatwia swoj rozwod a on nie chce sie wiazac... Nie wiem czy kogos z kim się było z doskoku, w dużej tajemnicy można poznac na tyle by wiedziec ze jest od kogos lepszy czy gorszy... Powiedział, że chce sie przekonac, wiec odpusciłam i juz nie staram sie ratowac małzenstwa na siłę... Jest niedojrzały i nieodpowiedzialny to na 100%, czy przewiesił sie na lepszy grunt - to czas pokarze... tyle co wiem i juz pisałam to ta kobieta jest niestała i pojdzie do łóżka z kazdym kto sie nawinie... ale teraz dojda mu problemy finansowe - ona nie pracuje on zarabia około 1000 zł... dzieci pięcioro - ja nie odpuszcze - alimenty bedzie płacił i brak mieszkania... jego matka go wyrzuciła z domu jak sie dowiedziała co zrobił, mieszka z ciotką w strasznych warunkach...ale chyba jest szczesliwy :o

Jezeli chodzi o kochanie samej siebie to bardzo sie mylisz - zawsze myslałam tylko o nim i o dzieciach... ja byłam na ostatnim miejscu... Troche sie zagalopowałam w uszczesliwianiu jego, okazało sie ze nie tedy droga... jemu potrzeba było spokoju i wolnosci, a jak mozna chciec wolnosci majac dwoje dzieci... znajomi mowia, ze zawsze zaskakiwało ich, że on nigdzie sie nie spieszył, zawsze na wszystko miał czas, nigdy sie niczym nie przejmował... zawsze wszystko było na mojej głowie...

Wady nie poszły w kąt, teraz je dobrze widze, kiedys ich nie widzialam, tłumaczyłam sobie, że w nowym domu bedzie super, w koncu bedziemy prawdziwą rodziną, on sie zmieni bedzie miał wiecej obowiazków, ale nie doczekalismy tej chwili...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj chyba sie troszeczkę mylisz... on nigdy z żadną kobietą nie będzie szczęsliwy... on chce wolnosci!!!

 

Po_co_to_wszystko, myslę, że jesteś mądrą i silną kobietą. Twój pech polega na tym, że Twój facet na Ciebie nie zasługuje.

Ale cóż, takiego go pokochałaś i takiego chyba jeszcze kochasz. Ale twardo stoisz na ziemi i zdajesz sobie sprawę z sytuacji. Ot, serce walczy z rozumem.

 

W tej chwili jedyna realna szansa, żeby do Ciebie wrócił, to jakby go tamta szybko odstawiła (zorientowała się, że nie ma kasy albo znalazła lepszego jelenia). I pewnie sama o tym wiesz.

Ale widze, że powoli dojrzewasz, żeby go po prostu kopnąć w tyłek.

 

Jesli wyrzucasz sobie, że mu pochopnie wystawiłaś walizki i kombinujesz, że mogłaś być delikatniejsza, ratować... Jeśli to sobie wyrzucasz - niepotrzebnie! Pewnie prędzej czy później znalazłby pretekst żeby póść do Tamtej (oczywiście w jego mniemaniu z Twojej winy, bo on przecież niewinny jest).

Z Twojego opisu wynika, że miał przy Tobie słodkie życie i jeszcze go kryłaś. Ale cóż, to typowo kobiece.

 

Na pewno dobrze, że teściowa przejrzała na oczy i że znajomi znają prawdę. Wbrew pozorom nastawienie otoczenia jest bardzo ważne, na pewno męczyły Cię niepotrzebne szarpanki z teściową (cóż, ona wtedy myslała jeszcze że ma synka-ideał a Ty jestes ta zła).

 

Może mąż za jakis czas wróci po rozum do głowy, przemysli, może będzie chciał wrócić. Bo teraz to on ma motylki w głowie (albo gdzie indziej)... Tylko czy Ty bedziesz jeszcze tego chciała?

 

I jeszcze jedna myśl mi do głowy przychodzi. Czy on do jasnej ciasnej nie wiedział do czego służy prezerwatywa???

On kocha tamto dziecko... A dwójki pozostałych to juz nie kocha? No przepraszam, scyzoryk mi sie w kieszeni otwiera, trzymaj się!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi tez sie otwiera scyzoryk, jak sobie o tym pomyslę, ale jak już pisałam on zawsze był nieodpowiedzialny, a prezerwatywa a po co... tak mi powierdział...

Dzieci?? Brak mi słów... twierdzi, że kocha nasze dzieci, ale ja tego nie widze... Olał mnie i je taż... a to co mówi to tylko po to, zeby sobie ulżyć, żeby go nie zabiły wyrzuty sumienia... Bo jeszcze jakies uczucia w nim są... Bardzo mu było wygodnie jak go wyrzuciłam, bo mówił wszystkim, że to ja a on taki biedny niewinny... ale niestety prawda wyszła na jaw i teraz już wszyscy zgodnie twierdzą, że porucił mnie zdwojką dzieci... A to go strasznie wkurza. I DOBRZE MU TAK!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PS masz rację, nie zrozumiem cię, jak wychodziłam za mąż zastanawiałam się ile to potrwa. Sama jestem zdziwiona, że aż 19 lat :roll: ale nadal staram się nie przyzwyczajać, w koncu nic nie mamy dane na zawsze..

u mnie jest 12 lat - tez się nie przyzwyczajam 8)

jeśli trzeba będe walczyc o miłość, dom, rodzinę

ale nie walczyłabym o idiotę :roll:

mógł popełnic błąd, mogło dojśc do tego że ma dziecko z inną kobietą, ale to w co brnie to czysta głupota - przykład niedojrzałosci emocjonalnej 40-letniego faceta, wsłuchiwanie się w to co ma do powiedzenia (a raczej czego nie ma - to byłaby ujma dla mnie i jasna wskazówka że zmarnowałam ostatnie lata mojego cennego życia i że trzeba wiać z tego związku i się w tym dłużej nie babrać

 

Po pierwsze żeby móc podejmowac dalsze decyzje zażadałabym potwierdzenia ojcostwa. Po drugie i trzecie...rzeczywiście trudno doradzać...- ale NIGDy nie zabrnęłabym w taką szarpaninę. U mnie sytuacja wygląda jasno - albo w prawo albo w lewo. Metoda szybkich i krótkich cięć jest dla mnie niejlepsza - ale trzeba ją odróżnić od ślepej zawiści - w stylu - skoro ja go nie mam to ta k.... tez go nie dostanie.

 

Proponuję wizytę u adwokata i ew. mediatora rodzinnego żeby brudów nie prać przy dzieciach.

Masz mnóstwo mocnych argumentów żeby stanąc na nowo na nogi i żyć normalnie.

Otrząśnij się tylko -i nie krzycz przy nim i dziciaach - wyrzuć te największe emocje - wykrzycz je sobie samotnie w samochodzie, w lesie, wypłacz, wybiegaj, aż do utraty sił fizycznych. POtem zób sobie plan kolejnych działań - racjonalny, optymalny. I trzymaj się go chłodno. Jak zauwazysz że zaczynasz pękac znowu idż wykrzycz z siebie wszystko samotnie...zrób sobie makijaż dobra fryzurę i zacznij od początku.

Wierzę że dasz radę. Pokaż że jesteś mądrą kobietą. Wyjątkową. 8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...