DPS 20.01.2008 21:26 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Stycznia 2008 E, no kombinowanie było jak świat światem. Ale oficjalnie? WÓDKA??? Chyba już stara jestem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 21.01.2008 07:52 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2008 A ja i kilka zaprzyjaźnionych osób mówiąc brzydko ola...śmy studniówkę szkolną i bawiliśmy się na dyskotece!!! To taki bunt był!!! Dzin dybry Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 21.01.2008 09:20 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2008 To Wy sami szyliście Rany!!!! Czym????!!!! Mieliście potrzebne rzeczy w apteczce??? U "grubasa" nawet kropli do oczu nie było, sama kupowałam dla Tarji!!!! Dzień dobry (chociaż ponoć "najbardziej dołujący dzień w roku" dzisiaj mamy). Wódka na studniówce??? Jestem pod wrazeniem!!! Dobrze, że ministra G. juz nie ma, bo by zrobił niezły kipisz. A mnie się to swoją drogą też nie podoba, ale mówię po cichutku, żeby nie podpaść. A teraz na temat, czyli odnośnie cytatu: Otóż, gdy pracowałam w Turawie, mając pod opieką od 3 do 5 klaczy, w ogóle nie martwiłam się zawartością apteczki, ponieważ takowej na stanie nie było wcale. Jedna z klaczy - folblutka - była pechowa. Najpierw okazało sie, że się strychuje. Pewnie ją źle podkuli. Nie miałam niczego - ani bandaży, ani pioktaniny, o strychulcach w ogóle nie wspomnę, bo, gdy zapytałam, okazało się, że nie wiedzą co to jest. Oczywiście kupiłam bandaże, fioletowe paskudztwo i do roboty. Niestety: rany się paskudziły, kobyłka w nocy rozdrapywała je do żywego, chodziłam z fioletowymi rękami, prałam zaropiałe bandaże, kupowałam sterylną gazę, posypywałam sulfonamidami (oczywiście ja je kupowałam), a rany gniły. W końcu, wydzwaniając do kierowniczki tuczarni, grożąc jej wszelkimi konsekwencjami z zakażeniem i śmiercią kobyłki włącznie, wymusiłam przywiezienie strychulców (mieli, tylko nie wiedzieli, co to jest ). Wreszcie udało mi się podleczyć jej te pęciny. Wtedy właśnie tę kobyłkę wzięła na jazdę jakaś "mistrzyni". Wróciła po półgodzinie trochę przestraszona. Okazało się, że kobietka umiała zagalopować, ale już zatrzymać konia nie. Wjeżdżała więc w krzaki Niestety, za którymś razem tak pechowo, że konina rozcięła sobie głęboko czoło. Oczywiście dziewczyny kobyłke do stajni, gazę na ranę, żeby muchy nie właziły, ja za telefon i dzwonię do tuczarni świń (stamtąd były konie), co by weta przysłali. A kierowniczka mi na to, że ich wet jest w terenie, a obcego to ona nie wezwie, bo by musiała płacić . Nie przebierając w słowach powiedziałam jej, co ja na to (w następnym roku już tam nie pracowałam ) i wróciłam do stajni. Akurat była tam dziewuszka, która często jeździła u nas. Nawet nieźle. Okazało się, że jej mama jest chirurgiem dziecięcym i zawsze wozi ze sobą sprzęt. Dziewczę poleciało kurcgalopkiem do swojego ośrodka i przyniosło zapas igieł chirurgicznych, gaziki i płyn do sterylizowania rany i jakąś zasypkę, czy też maść (już nie pamiętam). Trzy osoby z naszej chwilowo powiększonej przypadkiem ekipy (tak naprawdę to zatrudniona byłam tylko ja, ale na całe wakacje dokoptowałam sobie koleżankę, a potem jakoś się nas więcej robiło chwilami i to akurat taka chwila była, kiedy koło stajni kręciło się nas sześcioro czy siedmioro...) studiowały kierunki jakoś związane z medycyną (analityka medyczna czy jakoś tak). Zdezynfekowaliśmy ranę fachowym płynem, ogoliliśmy okolice rany i do roboty. Na szyi koninki uwiesili się ci, którzy nie szyli akurat. Zaczął chyba jedyny z tej medycznej trójki facet, ale szybko zbladł i oddał igłę koleżankom, które dokończyły zadanie. Oczywiście koninka nie była zachwycona i dawała temu wyraz. Mimo uwieszonych na szyi kilku osób, potrafiła poderwać łeb w górę tak, że fruwaliśmy po stajni (jeden z "anestezjologów" zdrowo wyciął głową o krokiew!). W końcu udało się założyć odpowiedznią ilość szwów, zdezynfekować i przykryć ranę. Nie było to łatwe, bo igły przeznaczone dla dzieci były cieniutkie i na końskiej skórze się krzywiły. Uznałam, że zabieg przeprowadzany był w warunkach dalekich od sterylności, więc zadzwoniłam jesze raz do kierowniczki i, przy świadkach, poinformowałam ją, że jakby doszło do zakażenia, to ona odpowiada, nie ja. Zapowiedziałam też, że nie wypuszczę tej klaczy na jazdy, dopóki jej nie zobaczy wet. Może to podziałało (kasa!). Po pewnym czasie przyjechał weterynarz. Wezwała jednak. Pochwalił szycie, dał konince jakieś zastrzyki i pojechał. Rana zagoiła się ładnie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 21.01.2008 09:49 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2008 Wow, Agduś, ale historia! Nadawałaby się na scenariusz jednego z odcinków serialu "Karino" albo inny "Czarny Książę". Oglądałyście te stare seriale "końskie"? Bo ja tak! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 21.01.2008 11:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2008 Agduś coraż niżej czoło przed Tobą chylę!!!! Depeesiu. Ogładałam wszystkie!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 21.01.2008 12:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2008 Wow, Agduś, ale historia! Nadawałaby się na scenariusz jednego z odcinków serialu "Karino" albo inny "Czarny Książę". Oglądałyście te stare seriale "końskie"? Bo ja tak! Ja też, oczywiście! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rrmi 21.01.2008 15:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2008 E, no kombinowanie było jak świat światem. Ale oficjalnie? WÓDKA??? Chyba już stara jestem. U mnie bylo spod stolu. Powiedz jak kotka sie miewa ? Mam nadzieje , ze juz zapomniala o bolu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 21.01.2008 19:38 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2008 Rrmisiu, kici już chyba nic nie boli, ma doskonały apetyt i wydała wojnę na śmierć i życie wszelkim kaftanikom. Jak na razie kaftaniki wygrywają - jeden poległ, ale mają liczne wojska, więc drugi już trzyma kota we wrażych okowach. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rrmi 21.01.2008 20:17 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2008 No to sie ciesze. Nie darmo sie mowi , ze goi sie jak na kocie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 21.01.2008 20:56 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2008 Popatrz, ja zawsze myślałam, że jak na psie! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 21.01.2008 20:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2008 Popatrz, ja zawsze myślałam, że jak na psie! No popatrz, gdyby nie Rrmisia nadal żyłabyś w nieświadomości Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
19501719500414 21.01.2008 21:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2008 Rrmisiu, kici już chyba nic nie boli, ma doskonały apetyt i wydała wojnę na śmierć i życie wszelkim kaftanikom. Jak na razie kaftaniki wygrywają - jeden poległ, ale mają liczne wojska, więc drugi już trzyma kota we wrażych okowach. jesteś okrrrrropna Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 21.01.2008 21:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2008 Rrmisiu, kici już chyba nic nie boli, ma doskonały apetyt i wydała wojnę na śmierć i życie wszelkim kaftanikom. Jak na razie kaftaniki wygrywają - jeden poległ, ale mają liczne wojska, więc drugi już trzyma kota we wrażych okowach. Sadystka Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 22.01.2008 08:31 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Stycznia 2008 Ha, jak człowiek ma okazję, to sobie używa, nie? Rano kicia uciekła na dwór i tak się zaplątała we wraży kaftanik, że leżała na środku stodoły pozawijana we wszystkie możliwe poplątane troczki, miaucząc wniebogłosy i nie mogąc w ogóle się ruszyć, nawet wstać nie mogła, bo tak się zaplątała. :lol: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 22.01.2008 09:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Stycznia 2008 Ha, jak człowiek ma okazję, to sobie używa, nie? Rano kicia uciekła na dwór i tak się zaplątała we wraży kaftanik, że leżała na środku stodoły pozawijana we wszystkie możliwe poplątane troczki, miaucząc wniebogłosy i nie mogąc w ogóle się ruszyć, nawet wstać nie mogła, bo tak się zaplątała. :lol: To się już nadaje do zgłoszenia na "Policję dla zwierząt w Miami", na ten przykład Albo w Houston Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mayland 22.01.2008 09:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Stycznia 2008 Długo ona tak w tym kaftaniku bedzie musiała chodzić? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 22.01.2008 09:33 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Stycznia 2008 Miałam nadzieję, że może jutro już będę mogła jej zdjąć, ale zobaczymy. Pojechali właśnie do weta na kontrolę, bo przy jednym szwie jakoś się to jej zaczerwieniło, więc chcę, żeby zobaczył. A ten, który sklejałam po wyszarpaniu przez nią - zdrowy! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bobowa budowniczowa 22.01.2008 09:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Stycznia 2008 Witaj domeczku cieszę się, że z kicią już dobrze Tak sobie czytałam, ale nie było natchnienia, żeby coś napisać Ale powiedz czy to nie minęły już dwa tygodnie od egzaminu synka Czy mi się w kalendarzu coś pomerdoliło czu to dziś albo jutro te wyniki???? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 22.01.2008 17:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Stycznia 2008 A moja Miśka właśnie siedzi na blacie i poluje po monitorze na kursor. Nie wie, o czym tu rozmawiamy, ani tego, że ją taka sama przykrość spotka... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 22.01.2008 18:08 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Stycznia 2008 No właśnie... BB, jesteś niesamowita! Nie wiem, czy tak pamiętałabym o kimś! Dziękuję! Jutro będziemy z drżeniem serca sprawdzać, co udało mu się zwojować po tych zupełnie wykańczających jazdach po Krakowie. Jeśli za mało - za 3-4 miesiące powtórka... Ale, ale... Zapraszam do dziennika, zaraz tam napiszę o czymś dla nas bardzo, bardzo ważnym! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.