Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Komentarze pod sosnami czyli nowe życie starej stodoły


Recommended Posts

  • Odpowiedzi 32,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • DPS

    6661

  • braza

    3758

  • wu

    1831

  • Agduś

    1624

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

dompodsosnami,

Zaskakujesz mnie swoimi pomysłami i to w ten pozytywny sposób.

Życzę żeby ta przebudowa się udała, bo wszystko zmierza we właściwym kierunku.

Powodzenia, widzę, że nie tylko część ogrodowa masz szczęście do dobrych pomysłów ale i reszta też.

Jeszcze raz powodzenia w odważnych zamierzeniach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aniu, Zygmorku - dziękuję, żeście mnie odwiedzili i tyle miłych słów napisali. Takie słowa dają potem siłę do dalszych zmagań, jak sami dobrze wiecie, nie zawsze łatwych. Ale - alleluja i do przodu!!! :D :D :D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mroovko, Wasze komentarze są co najmniej tak samo inspirujące i podtrzymujące na duchu. Dziękuję za miłe słowa - mam nadzieję, że będziesz tutaj jeszcze gościła. Pozdrawiam! :D :D :D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale pięknie u ciebie - marzył mi się taki piec w kuchni - a kuchnia u mnie malutka

fajnie że kominek za to mam

no i niech żyją drewniane domki

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale pięknie u ciebie - marzył mi się taki piec w kuchni - a kuchnia u mnie malutka

fajnie że kominek za to mam

no i niech żyją drewniane domki

 

Dziękuję, miło mi, że Ci się podoba. Zaglądaj częściej, zawszeć to milej w kupie... :wink: :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sufit zapowiada się naprawdę obiecująco. Ciekawa jestem efektu końcowego. Z niecierpliwością czekam na kolejne fotki.

 

Witaj, Reniu!

Wyobraź sobie z jaką niecierpliwością ja czekam na sufit!!! :wink: :lol: :lol: :lol:

Póki co, muszę zacisnąć zęby i zaczekać, aż Małżonek ukończy najpilniejsze prace polowe i zabierze się za tę nieszczęsną stodołę... :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Poczytałem sobie trochę i musze stwierdzić ze z zainteresowaniem. :D

Jesli moge to chcialbym sie wypowiedziec na temat podkowy... moze juz troche po czasie ale...Uwazam ze tojest bardzo dobry pomysl i nie tak trudny do wykonania. Prowadze hurtownie instalacyjno sanitarna a hydraulikiem eksperymentalnym jestem z zainteresowania. Ostatnio zrobilem przyjacielowi taka inst.Ma zasobnik na ciepla wode na I pietrze w garderobie 200l z elektryczna grzalka (tak w razie czego) a na parterze piec z podkowa i wezownice z miekkiej rury Cu na czopuchu kominka . Instalacja jest tak pomyslana ze wszystko chodzi sobie grawitacyjnie bez zadnej pompy. Zima kiedy ogrzewa sie dom kominkiem jest do dyspozycji 200 l wody o temp.55 C , latem wystarczy ugotowac cos na kuchni i efekt jest podobny a nawet lepszy... cieplejszy..Grzałka elektr. praktycznie sie nie włacza.

Zaczalem budowe swojego domu na wsi i wychodze z podobna koncepcja ino dodaje solara i tez na grawitacji. Uwazam ze im mniej elektroniki i innych urzadzen tym uklad bardziej niezawodny, jak Kalasznikow.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rzeczywiście szkoda, że nie spotkaliśmy się wcześniej. Teraz kuchnia jest gotowa i nie chciałabym już jej przerabiać. Ale może trzeba przemyśleć tę wężownicę na czopuchu kominka...? Jeszcze nic nie jest tutaj przesądzone. Uważasz, że jest to wykonania? Byłaby z tego zimą ciepła woda w ilości tych chociaż 150 l? W domku mam bojler elektr. 120 l i wystarcza świetnie na potrzeby 6 osób. Ale jest tak cwanie zrobiony, że im gorętszą wodę się odkręca, manipulując dźwignią kranu, tym mniejszy strumień jej leci. Nie pozwala zużyć wszystkiego i to doskonale zdaje egzamin. Czy taki patent jest też możliwy w Twoim wynalazku? Bo kominek i reszta inwestycji będzie realizowana w przyszłym roku i wszystko jeszcze można tam zrobić.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podglądam z zainteresowaniem i podziwem. Nie tylko w dzienniku zresztą, bo śledziłam perypetie z gniewoszem w roli żmiji (lub odwrotnie). Swoją drogą nie wiem, jak się skończyły. A im bardziej czytam, tym bardziej mi się tam podoba. Szkoda, że "nie pasujemy", bośmy "wielodzietni". W dodatku naszych dzieci spokojnymi nazwać nie można :o. A okolica zaprawdę malownicza i stodoła zapowiada się urokliwie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Agduś, dlaczego "nie pasujemy"?! http://emoty.blox.pl/resource/651.gif

To, że jesteście "wielodzietni", niczego nie oznacza poza faktem większej ilości rezerwacji miejsc u mnie... :wink: Domek jest tak położony, że nawet kilkoro niespokojnych dzieci nie jest w stanie zakłócić naszego spokoju, a i goście nie czują się skrępowani faktem, że dzieci robią to czy tamto. Najlepiej na świecie napisz do mnie na maila albo zadzwoń (wszystkie namiary na naszej stronce, w stopce postów) i jeśli będziesz zainteresowana to na pewno coś uzgodnimy. Nie ukrywam, że byłoby bardzo miło Ciebie gościć, wszak pewną wspólnotę zapatrywań już mamy stwierdzoną... :wink: :D

Cieszę się bardzo, że Ci się podoba nasza "twórczość" w dziedzinie agroturystyki, mam nadzieję, że jednak przemyślisz sprawę, jeśli nie w tym roku, to w następnym... :roll:

Co do gadzinki - był to gniewosz, który wystąpił w roli żmii, udało się to stwierdzić przy pomocy doktorów i profesorów od herpetologii, do których wysłała mnie JoShi, za co wdzięczna jej jestem niesłychanie. Ma więc sobie gniewosz norkę w stodole, łapie myszy i jest przez nas pilnie strzeżony. :D Tylko nie wiem, czy on o tym wie... :lol: Proszę, odezwij się na maila lub telefon!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tym roku już mamy plany wakacyjne, ale za rok... niewykluczone. Waszą stronę wrzuciłam do ulubionych, więc nie zgubię namiarów. Pooglądałam zdjęcia - ładnie tam! I rowery, i konie... bajka.

A co do "niepasowania" to ja doskonale rozumiem, że ktoś może chcieć spędzić urlop spokojnie, bez towarzystwa dzieci. I takie miejsca są potrzebne. Nie chciałabym pojawić się gdzieś, gdzie miałabym świadomość, że dzieci przeszkadzają i trzeba je krótko trzymać, bo nie od tego są wakacje (co wcale nie znaczy, że jestem zwolenniczką bezstresowego wychowania). Inna sprawa, że my najczęściej szlajamy się po okolicy i niewiele czasu spędzamy na miejscu. Kiedyś wyjechalismy z dwójką, młodsza miała 3 miesiące. Ludzie mieszkajacy za ścianą początkowo byli przestraszeni, do czego potem się przyznali. Zdziwieni byli bardzo, że przez dwa tygodnie nie słyszeli płaczu dziecka, a i widywali nas rzadko. A my zdobywaliśmy góry z wózkiem albo siedzielismy cały dzień na basenie.

Pozdrawiam (gniewosza też)

Agnieszka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma takiej możliwości, żebyście nie pasowali. A zresztą, 15 m od domku jest furtka do lasu, a 150 m jest do placu zabaw. Zawsze można je wypuścić... :wink: Ja jestem uczulona tylko na jedno: deptanie po rabatkach i grządkach. Ale to chyba nie będzie się działo... :wink: W każdym razie zapraszam, w tym lub w przyszłym roku. I pozdrów dzieci! :D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W każdym razie zapraszam, w tym lub w przyszłym roku. I pozdrów dzieci! :D

Pozdrowiłam.

A Twoje okolice trochę zna mój małż. Tylko on raczej te tereny mniej dostępne dla "zwykłych" ludzi.

 

Dawno temu w pewnej chatce studenckiej, daleko od uczęszczanych górskich szlaków, w kuchni pod sufitem wisiały sobie poobijane w większości garnuszki. To były czasy, kiedy nie szło się w góry bez własnego kwaterkowego lub, lepiej, półlitrowego garnuszka. Takiego zwykłego, emaliowanego. Tylko do niego można było kupić w schronisku (w niektórych jeszcze wtedy dostać za darmo) wrzątek - podstawę wyżywienia górskiego wędrowca. Jednak te garnuszki spod sufitu, choć poobijane, miały tyle uroku, że jakoś chętnie się po nie sięgało, swój zostawiajac w plecaku. Wprowadzały domową i "komunową" (nie mylić z komunistyczną) atmosferę. I to wcale nie dlatego, że nie trzeba było ich myć - wręcz przeciwnie, zawsze wracały na miejsce umyte.

U Was sufit raczej za wysoko, ale garnuszki na jakiejś desce nad piecem...

Tak mi się jakoś sentymentalnie skojarzyło, kiedy pooglądałam ten piękny sufit i poczytałam o suszonych ziołach (u mnie też zawisną, wraz z kubeczkami :wink:, ale na kratce nad półwyspem kuchennym, bo sufit mam "normalny" ). A w "domu na emeryturę w górach" będę miała dokładnie taki sam sufit drewniany! I przyznam się, że odgapiłam :wink: .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...