isztar 02.04.2007 20:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Kwietnia 2007 (edytowane) . Edytowane 23 Stycznia 2015 przez isztar Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
joan 03.04.2007 06:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Kwietnia 2007 Joan - to, że sobie nie wyobrażasz, wcale nie znaczy, że tak nie można!!! nie no, że można to wiem , pytanie jak? bo jesli ktoś pisze że nie ma pracy i pieniędzy a buduje, spłaca kredyt i utrzymuje rodzinę - no to jest to trochę dziecinne i śmieszne. Co innego gdyby napisał - buduję i spłacam kredyt z pieniędzy pożyczonych/darowanych od rodziców /teściów itp./itd. Swoją drogą podziwiam za odwagę! Uchodzę za szaloną w kwestiach finansowych - ale zobowiązanie kredytowe na budowę domu potraktowałam najpoważniej z moim 31,5 -letnim życiu. I Ambicjonalnie. Moze powinnam wyluzować - ale poznałam już paru bankrutów-hurraoptymistów - zafundowanie podobnej sytuacji moim dzieciom byłoby dla mnie porażką życiową. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gryfpc 03.04.2007 09:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Kwietnia 2007 Joan - to, że sobie nie wyobrażasz, wcale nie znaczy, że tak nie można!!! nie no, że można to wiem , pytanie jak? bo jesli ktoś pisze że nie ma pracy i pieniędzy a buduje, spłaca kredyt i utrzymuje rodzinę - no to jest to trochę dziecinne i śmieszne. Co innego gdyby napisał - buduję i spłacam kredyt z pieniędzy pożyczonych/darowanych od rodziców /teściów itp./itd. Swoją drogą podziwiam za odwagę! Uchodzę za szaloną w kwestiach finansowych - ale zobowiązanie kredytowe na budowę domu potraktowałam najpoważniej z moim 31,5 -letnim życiu. I Ambicjonalnie. Moze powinnam wyluzować - ale poznałam już paru bankrutów-hurraoptymistów - zafundowanie podobnej sytuacji moim dzieciom byłoby dla mnie porażką życiową. Szanowna Joan!!! Moja pierwsza wypowiedź w tym temacie miała pokazać, że istnieją na świecie tacy "hurraoptymiści", w dodatku śmieszni i dziecinni, jak ja... Bardzo się cieszę, że wszystko co posiadacie, zawdzięczacie sobie, a nie np. teściom, czy rodzicom. Niestety, nie znasz dnia ani godziny, w której pomimo najszczerszych chęci i zabezpieczeń, utracisz płynność finansową, bądź pracę (czego nawet największym wrogom nie życzę, a tym bardziej Tobie!!!)... W mojej drugiej wypowiedzi również starałaś się czytać między wierszami. Lecz postaram się wyprowadzić Cię z błędu. To, że budujemy MIMO WSZYSTKO (!!!) w tak niesprzyjających okolicznościach, świadczy nie o naszej bezmyślności, czy dziecinnym optymiźmie, lecz moim zdaniem o tym, że nie można się poddawać, tylko trzeba stawić czoła nowemu wyzwaniu, po to, aby później nie czynić sobie wyrzutów, że moje dzieci miały nieporadnych rodziców, którzy nie potrafili zadbać o ich przyszłość!!! Wyzwanie podjęliśmy, a rękawicę rzuconą nam przez los w twarz, ze łzami w oczach i ściśniętym sercem, postanowiliśmy WCISNĄĆ LOSOWI W DUPĘ!!! Oczywiście nie jesteśmy szaleńcami i nie budujemy z niczego, jak sądzisz, ani za cudze, jak również uważasz!!! Pisałem wcześniej, że przed podjęciem kredytu, pracowałem. Prowadziłem własną działalność gospodarczą, która była zabezpieczona kontraktami długoterminowymi. Niestety moi strategiczni kontrahenci po prostu z wszystkich podpisanych wcześniej umów się wycofali z dnia na dzień. A wcześniej zarabiałem całkiem nieźle i mogłem w jakiś sposób zabezpieczyć nas na czarną godzinę. Teraz z tych zabezpieczonych wcześniej środków tak długo się utrzymujemy - z biedą, bo z biedą, ale zawsze. To, że nam teściowie pomagają, świadczy jedynie dobrze o nich! Na koniec dodam, że nie chciałem się tutaj ani użalać nad swoim losem, ani usprawiedliwiać w żaden sposób, lecz nie lubię, jak ktoś ze mnie drwi! Cieszy mnie bardzo, że jesteś tak przewidująca, że potrafisz zabezpieczyć los swoich dzieci, jednak o moje się nie martw!!! Też sobie świetnie radzimy!!! A to, że pracujesz, że tak powiem w mało popularnej wśród kredytobiorców branży (która pozwoliła Ci na "wyrobienie układów w gminie"), nie upoważnia Cię do osądzania ludzi z góry: slawek_wlkp - dobrze że masz dobre serce... zachowaj je dla bezbronnych/ chorych/dzieci... Znam te problemy - eksmitowanych i eksmitujących - jest przy tym duzo emocji, skrajnych, złych i niepotrzebnych - ale - niestety - w przypadku licytacji domu - najczęściej na własne życzenie. Dom ma wartość - zakładam że wie o tym każdy kto takowy posiada - nawet z hipoteką - ale wartość. Jeśli dzieje się źle to najpierw wyprzedaje sie majatek potem ew. sam dom - kupuje małe mieszkanie - możłiwości ratowania sytaucji jest wiele - a nie zaciąga kolejne kredyty, wyjeżdza na wakacje, kupuje nowy samochód - bo co sąsiedzi/rodzina powiedzą. Jeśłi dom jest licytowany to znaczy ze minęło kilka lat od chwili faktycznego zadłużenia - a wierzyciel stracił ceirpliwośc do dłużnika. Parę razy miałam okazję odwiedzic takie domy - plazma na ścianie, gadżety, samochody przepisane na cżłonków rodzinny -zabawa na całego na Titanicu - to jest dla mnie zwykłe cwaniactwo a nie tragedia... Pozdrawiam... i zanim coś znowu napiszesz, przemyśl to dobrze!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
KiZ 03.04.2007 09:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Kwietnia 2007 Jeśli chodzi o to czy warto to nawet przy znacznie większych poswięceniach odpowiedziałbym że TAK, WARTO. Ja uważam, że nie warto. Nie chcę nikogo urazić swoją wypowiedzią, ale jak czytam, że ktoś przez kilka lat będzie odmawiał dziecku/żonie wyjscia na pizzę to coś mi tu zgrzyta. Po prostu trzeba mierzyć siły na zamiary. Temat wymagałby szerszego potraktowania, ale nie zamierzam przynudzać. Napiszę tylko, że w kontekście ulotności i chwiejności naszego życia taki heroizm dla mnie jest przesadzony. Oczywiście, jakiś kompromis jest możliwy. Na marginesie dodam, że młodzi Hiszpanie uznawali niemal za krezusów Polaków mających w Polsce małe mieszkanie w bloku Sami natomiast codziennie co najmniej raz jedli w knajpie, kupowali markowe ciuchy i perfumy itd. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
joan 03.04.2007 11:21 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Kwietnia 2007 uuuuuUUU- zakurzyło się po wykonaniu głębokiego oddechu i miłym i onieśmielającym uśmiechu wyjasniam: 1. nie osądzam - tym bardziej z góry (jeśli już wolę "z boku" 2. prosiłam tylko o rzetelnośc wypowiedzi, ew. uzupełnienie wypowiedzi (no może powinnam była przesledzic historię paruset Twoich postów - szczerze - szkoda mi było trochę czasu 3. za odwagę podziwiam szczerze (bez podtekstów) - przyznałam się do mojego lękowego stosunku do kredytu - tak mam i już, ambicje - może to chore - też 4. w mojej "gminie" znaczy w urzędzie - gdzie budowałam (gdzie niby miałam coś wyrabiać moja noga nigdy jeszcze nie stanęła. Porozumiewalismy sie korespondencyjnie w stopniu minimalnym - i niech tak pozostanie fobie urzędowe dotyczą także tych "z branży" - pytanie dnia - Jakiej (nie osądzaj.... ) 5. przytoczony fragment mojej "branzowej" wypowiedzi jest potwierdzeniem dla ciągłych wątpliwości w kwestiach fiannsowania swoich marzeń - pewnie za duzo widziałam (znaczy tragedii ludzi - tych hurrraoptymistów)i taka głupio-mądra jestem - rzeczywiście wolałabym być w tym temacie tabula-rasa... Również pozdrawiam - ale szczerze - oby Wam się szczęście rozmnażało... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
premiumpremium 03.04.2007 12:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Kwietnia 2007 My budujemy dom, bo akurat tak sie stało, ze mielismy pieniądze. Do wyboru - albo mieszkanie 50m2 albo dom (tym bardziej, że działeczkę dostaliśmy-wiec nie było chwili zastanowienia). A czy sobie odmawiamy.... I tak nie pojedziemy nigdzie na wczasy, bo ja w ciąży , nie odkładamy kazdej złotóweczki na budowę - jeśli mamy ochotę na kino, to idziemy do kina, jeśli piwo-to kupujemy piwko. Mąż pracuje, ja jestem na zwolnieniu. Nie narzekamy, wiemy na co mozemy sobie pozwolić, a na co nie, bo chcemy mieć swój własny dom Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paty 03.04.2007 18:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Kwietnia 2007 wiem jedno..............w zyciu nie zdecydowałabym sie na dom wiedzac że spowoduje to znacznie obniżenie sie standartu mojego życia i mojej rodziny, owszem z niektórych rzeczy bylismy zmuszeni zrezygnować ale be przesady........na jedzeniu nigdy nie oszczedzałam i nie kupuję go w tanich sklepach, natomiast całą" chemię " do domu kupuje w Lidlu lub Tesco , bo jak mam płacić za Domestos 10 zł a obok stoi taki sam specyfik za 3 zł ( inna nazwa , skład ten sam) to bez sensem jest lać tą dychę do kibla, kostka zapachowa to też rozbieznośc od 7 zł do 0, 50 zł, robotę robi tą samą itd, na knajpkę mnie stać na fitnes też, , kosmetyczkę i fryzjera również, do końca nie możemy przeczież przewidzieć sytuacji jaka nas czeka w życiu, budując podpieramy się kredytem, gdy tracimy pracę nie ma go za co spłacać i co robimy.............jedni pozyczają od rodziców , teściów itd, zaciskają pasa a ja sprzedałabym dom, spłacił kredyt a za reszte kupiłabym mieszkanie , nie pozwoliłabym żeby własny dom był dla mnie kulą u nogi i przez niego musiałaby biedowac i kombinowac jak przezyć...gdzie wtedy radość z tego że go mam...? podziwiam Gryfpc ............bo ja bym tak nie potrafiła ale dla kazdego coś innego........można oszczedzać , ciąc koszty , zaciskac pasa ...........tylko w imię czego..........podziwiam ,szczerze podziwiam i gratuluję odwagi i konsekwencji dążenia do celu............ Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jabko 03.04.2007 18:41 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Kwietnia 2007 Jeśli chodzi o to czy warto to nawet przy znacznie większych poswięceniach odpowiedziałbym że TAK, WARTO. Ja uważam, że nie warto. Nie chcę nikogo urazić swoją wypowiedzią, ale jak czytam, że ktoś przez kilka lat będzie odmawiał dziecku/żonie wyjscia na pizzę to coś mi tu zgrzyta. Po prostu trzeba mierzyć siły na zamiary. Temat wymagałby szerszego potraktowania, ale nie zamierzam przynudzać. Napiszę tylko, że w kontekście ulotności i chwiejności naszego życia taki heroizm dla mnie jest przesadzony. Oczywiście, jakiś kompromis jest możliwy. Na marginesie dodam, że młodzi Hiszpanie uznawali niemal za krezusów Polaków mających w Polsce małe mieszkanie w bloku Sami natomiast codziennie co najmniej raz jedli w knajpie, kupowali markowe ciuchy i perfumy itd. Możliwe że nie pisałbym że warto jeśli musiałbym sobie strzasznie czegos odmawiać. A tak na marginesie co w macie z tą pizzą ?? My staramy się jesć makaroniki i pizze jak najrzadziej ale nie ma to nic wspólnego z kasą tylko ze zdrowiem. A z tego tematu wynika że duzo ludzi uważa że jak często chodzą to mają wysoki standart życia. Jeśli tak to merzymy to osobiście nie chcę osiagnąć stanu życia amerykanów...i ich ogólnonarodowej tuszy Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
tomek1950 03.04.2007 18:52 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Kwietnia 2007 Jabko, z tą tuszą amerykanów to masz rację. To już epidemia. Osobiscie najbardziej podobaja mi się szczupłe kobiałki Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
pluszku 03.04.2007 19:02 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Kwietnia 2007 porownujac pizze do kotleta schabowego, golonki czy ziemniaków polanych sosem, to pizza jest super zdrowym zarciemtroche mąke, sera, pieczarek i papryki - zero tłuszczu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jabko 03.04.2007 19:16 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Kwietnia 2007 Tia Zwłaszcza żółty ser to zero tłuszczu. Schab przy tym to wręcz słonina Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paty 03.04.2007 19:22 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Kwietnia 2007 nieśmialo nadmienie , ze pizze można zrobić w domu.............. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
tomek1950 03.04.2007 19:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Kwietnia 2007 Ser żółty to tylko 45 % tłuszczu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jabko 03.04.2007 19:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Kwietnia 2007 Czyli 55% (większość) bez tłuszczu. Można go więc określić jako "chudy" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anisia3 03.04.2007 20:01 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Kwietnia 2007 A ja jak nie mam co zrobic na obiad, to... makaronik. Uwielbiam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jabko 03.04.2007 20:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Kwietnia 2007 Ja ostatnio zbyt często zajadam Carboare Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
tomek1950 03.04.2007 20:16 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Kwietnia 2007 Czyli 55% (większość) bez tłuszczu. Można go więc określić jako "chudy" Cała reszta jest absolutnie chuda Problem nie leży ile tłuszczu, tylko ile kalorii. Ile "przegryzek" pomiędzy posiłkami, ile chipsów przy ogladaniu telewizji. Ile tabliczek czekolady, lodów lub cukierków. Zwykle liczy sie posiłki, a nie te malutkie "ci nieco". Podobno małe jest piękne. I lepiej nie oczekiwać cudów od różnych diet. Lepiej ich nie stosować. Profilaktyka nie boli. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anisia3 03.04.2007 20:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Kwietnia 2007 Podobno małe jest piękne. Ważę jakieś 45 kg. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
tomek1950 03.04.2007 20:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Kwietnia 2007 Podobno małe jest piękne. Ważę jakieś 45 kg. CUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUDO Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
JoShi 03.04.2007 21:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Kwietnia 2007 Czyli 55% (większość) bez tłuszczu. Można go więc określić jako "chudy" Cała reszta jest absolutnie chuda Problem nie leży ile tłuszczu, tylko ile kalorii. Ile "przegryzek" pomiędzy posiłkami, ile chipsów przy ogladaniu telewizji. Ile tabliczek czekolady, lodów lub cukierków. Zwykle liczy sie posiłki, a nie te malutkie "ci nieco". Podobno małe jest piękne. I lepiej nie oczekiwać cudów od różnych diet. Lepiej ich nie stosować. Profilaktyka nie boli. A ja myślałam, że my tu o budowaniu a nie o dietach rozmawialiśmy... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.