kubaimycha 17.04.2007 10:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Kwietnia 2007 Mam prawie ten sam dylemat co autor wątku. Na budowie pracuję ja(staram się dużo zrobić samodzielnie), moja żona przyjedzie dwa razy na tydzień i pieprzy się z jedną rzeczą po parę dni (np mycie bramy). Od prawie roku (dosłownie od maja 2006) nie mogę się doprosić żeby zasadziła tuje i inne krzaki bo kupiłem nasiona. Materiały zamawiam ja, bo ona się nie zna, oczywiście szukam tam gdzie taniej a jej wszystko jednio, bo jeszcze są pieniądze na koncie. To nic że lada dzień się skończą, wprawdzie większość materiałów kupiona ale mamy dopiero fundament i zapewne wiele niespodzianek przed nami. Ona wybrała wykonawcę i teraz parę dni muszę jej przypominać żeby się z nim skontaktowała bo trzeba przywieźć materiał i coś zaplanować. Miała zadzwonić w sprawie transportu ale ... zapomniała (kilka dni minęło) a nie mamy zbyt wiele czasu bo wykonawca może mieć kaprys przyjść jutro. Ona była inicjatorką budowy to jej pomysł, zależy jej żeby już urządzać i się wprowadzać a ja mam wrażenie że dałem się wciągnąć w to i czuję się wykorzystywany. W tym miesiącu rozprowadziłem kanalizę wylałem chudziak, wymurowałęm murki do schodów, kończe kłaść gres w garażu (też sam zbudowałem) i obróbki blacharskie dachówki a ona nie jest w stanie rozgrabić kupki ziemi. Wymieszała mi trzy kubełki kleju. Odbiór z energetyki -ja, załatwić piasek na piaskowni -ja, zorientować się po ile stal -ja, kupić rurkę -ja, zamówić strzemiana -ja,wszystko K.. -ja. W zeszłym roku pomalowała płot i pomogła mieszać trochę betonu. Budzę się z myślą o budowie i idę spać z myśłą o budowie, a ona chyba ma to gdzieś. Poradźcie coś. Czy wymagam tak wiele. Całą dobę ma telefon przy sobie w cholerę bezpłatnych minut (służbowy do użytku pryw.) ale żeby tak z własnej inicjatywy gdzieś zadzwoniła w związku z budową - gdzie tam. Do koleżanki, mamy taty i siostry -owszem godzinami może rozmawiać.Z czego to wynika? Sama chciała budować.Czy mam stawiać jakieś ultimatum czy co? Wiem że najlepiej byłoby to wszystko pierd.... ale każdej chwili szkoda. Mam tego dość i chyba zastrajkuję może wtedy zauważy że to się nie robi samo. W życiu bym nie chciała być Twoją żoną - nawet nie umiem zrozumieć, jak można takim tonem pisac o teoretycznie najbliższej osobie. Dla mnie to nielojalność. Przez ostatnie miesiące mój mąż po pracy lub przed pracą śmigał na budowę, ciągle coś montował, kombinował, instalował. I ja za nim nie biegałam aby umyć bramę (której nie mamy), czy posadzić tuje (bo nie mamy ogrodzenia). Ale troszczyłam sie o to, żeby nie miał już żadnych innych problemów na głowie - zdjęłam z niego praktycznie wszystkie obowiazki "starodomowe". Nie zawracałam mu głowy rachunkami, problemami z dziećmi itp. I uznaję to za jakiś tam swój wkład. Oczywiście, gdy tylko czas na to pozwalał, wpadałam "ze szmatą" Budowa jest czasem sporej próby dla, zdawałoby się, ustabilizowanych związków. Życzę wszystkim chwilowo rozgoryczonym, aby dali radę. ...w pełni się z Tobą zgadzam...nielojalność to i tak delikatne określenie... Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
dominikams 17.04.2007 17:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Kwietnia 2007 nooo.... dlatego ja uważam, że budowa to wielki sprawdzian dla małżeństwa (my się jeszcze trzymamy ) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ewunia 17.04.2007 17:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Kwietnia 2007 Jeśli jest blondynką,to reakcja jak najbardziej normalna. seksista Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
I.W. 17.04.2007 20:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Kwietnia 2007 ...w pełni się z Tobą zgadzam...nielojalność to i tak delikatne określenie... Pozdrawiam Kłopot jest taki że ja wiedziałem co to znaczy budowa i jakie to są wyrzeczenia. Dlatego średnio do tego pomysłu byłem zapalony ale słyszałem nie martw się damy sobie radę. MY. Założenie było również takie że żeby wybudować ten dom ( a nie zamieniać mieszkanie z m-3 na m-4) wiele musimy zrobić sami. Nie wymagam od nikogo ciężkiej pracy fizycznej, ale jak ktoś poświęca czas na aerobik lub body space to chyba może rozgrabić kupkę ziemi która jak zarośnie to ciężka będzie do ruszenia. Od kupienia działki słyszę że trzeba ją ładnie obsadzić, kupiłem nasiona takie jak ustaliliśmy i leżą. Dużo drobnostek na które nie mam czasu ale nie dlatego że spędzam czas na rozrywkach tylko dla tego że jestem zajęty po pracy (pracuję również w weekendy) na budowie. Sami piszecie że jest u was jakiś podział obowiązków mąż pracuje, żon kupuje czy projektuje. U nas to sprowadza się do kłótni o kafelki i sztukaterię (bo żona chce już urządzać wnętrza) podczas gdy nie mamy jeszcze ścian. Tak macie rację jestem rozgoryczony (dziś mi trochę przeszło) ale mimo to ją kocham i zastanawiam sie czy to jest całkiem normalne. Macie również rację -nie jest ważne to co kto dokładnie robił ale ważna jest OBUSTRONNE zaangażowanie i zdawanie sobie sprawy że tego wszystkiego trzeba dopilnować. Po prostu tego oczekuję i nic na to nie poradzę. Ps. rachunki też płacę ja, posiłki przeważnie robię ja, straty ciepła również obliczałem ja. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
I.W. 17.04.2007 21:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Kwietnia 2007 ...w pełni się z Tobą zgadzam...nielojalność to i tak delikatne określenie... Pozdrawiam Kłopot jest taki że ja wiedziałem co to znaczy budowa i jakie to są wyrzeczenia. Dlatego średnio do tego pomysłu byłem zapalony ale słyszałem nie martw się damy sobie radę. MY. Założenie było również takie że żeby wybudować ten dom ( a nie zamieniać mieszkanie z m-3 na m-4) wiele musimy zrobić sami. Nie wymagam od nikogo ciężkiej pracy fizycznej, ale jak ktoś poświęca czas na aerobik lub body space to chyba może rozgrabić kupkę ziemi która jak zarośnie to ciężka będzie do ruszenia. Od kupienia działki słyszę że trzeba ją ładnie obsadzić, kupiłem nasiona takie jak ustaliliśmy i leżą. Dużo drobnostek na które nie mam czasu ale nie dlatego że spędzam czas na rozrywkach tylko dla tego że jestem zajęty po pracy (pracuję również w weekendy) na budowie. Sami piszecie że jest u was jakiś podział obowiązków mąż pracuje, żon kupuje czy projektuje. U nas to sprowadza się do kłótni o kafelki i sztukaterię (bo żona chce już urządzać wnętrza) podczas gdy nie mamy jeszcze ścian. Tak macie rację jestem rozgoryczony (dziś mi trochę przeszło) ale mimo to ją kocham i zastanawiam sie czy to jest całkiem normalne. Macie również rację -nie jest ważne to co kto dokładnie robił ale ważna jest OBUSTRONNE zaangażowanie i zdawanie sobie sprawy że tego wszystkiego trzeba dopilnować. Po prostu tego oczekuję i nic na to nie poradzę. Ps. Rachunki też płacę ja, posiłki przeważnie robię ja, straty ciepła również obliczałem ja a dzieci nie mamy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Xena z Xsary 17.04.2007 21:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Kwietnia 2007 spoko, mój mąż po wylaniu ław zwierzył się wykonawcy, że poznał która to jego działka po moim zaparkowanym samochodzie....ale po pół roku nawet się wciągnął:> Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
glorka1 18.04.2007 05:23 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Kwietnia 2007 I.W uważam,że przesadzasz nie można mieć wszystkiego na pewno żonka Twoja ma inne zalety niekoniecznie związane z budową, np. dom jest zadbany, masz wszystko wyprasowane, ugotowane, dzieci uśmiechnięte... sama pewnie też jest zadbana nie tak jak niektóre budujące baby wracasz spracowany do czystego domu i zmęczenie mija... czyż nie jest tak?? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kubaimycha 18.04.2007 05:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Kwietnia 2007 ...w pełni się z Tobą zgadzam...nielojalność to i tak delikatne określenie... Pozdrawiam Kłopot jest taki że ja wiedziałem co to znaczy budowa i jakie to są wyrzeczenia. Dlatego średnio do tego pomysłu byłem zapalony ale słyszałem nie martw się damy sobie radę. MY. Założenie było również takie że żeby wybudować ten dom ( a nie zamieniać mieszkanie z m-3 na m-4) wiele musimy zrobić sami. Nie wymagam od nikogo ciężkiej pracy fizycznej, ale jak ktoś poświęca czas na aerobik lub body space to chyba może rozgrabić kupkę ziemi która jak zarośnie to ciężka będzie do ruszenia. Od kupienia działki słyszę że trzeba ją ładnie obsadzić, kupiłem nasiona takie jak ustaliliśmy i leżą. Dużo drobnostek na które nie mam czasu ale nie dlatego że spędzam czas na rozrywkach tylko dla tego że jestem zajęty po pracy (pracuję również w weekendy) na budowie. Sami piszecie że jest u was jakiś podział obowiązków mąż pracuje, żon kupuje czy projektuje. U nas to sprowadza się do kłótni o kafelki i sztukaterię (bo żona chce już urządzać wnętrza) podczas gdy nie mamy jeszcze ścian. Tak macie rację jestem rozgoryczony (dziś mi trochę przeszło) ale mimo to ją kocham i zastanawiam sie czy to jest całkiem normalne. Macie również rację -nie jest ważne to co kto dokładnie robił ale ważna jest OBUSTRONNE zaangażowanie i zdawanie sobie sprawy że tego wszystkiego trzeba dopilnować. Po prostu tego oczekuję i nic na to nie poradzę. Ps. Rachunki też płacę ja, posiłki przeważnie robię ja, straty ciepła również obliczałem ja a dzieci nie mamy. ...zwracam honor...U nas w zasadzie bez tłumaczeń nastąpił podział obowiązków...po prostu w niektórych sprawach lepiej odnajduję się ja, w innych mąż...Czasem jednak i tak nie obywa się bez kłótni...Bywa, że niedbale rzucone skarpetki urastają do rangi duuużego problemu...Jestem zdania, że zwykła rozmowa naprawdę jest często zbawienna... Życzę ...szczerej rozmowy...i wytrwałości... Pozdrawiam ciepło... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
remx 18.04.2007 11:17 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Kwietnia 2007 Budowa trwa u nas już od prawie roku.Własnie jestesmy na etapie krycia dachówką.Budujemy systemem gospodarczym i staramy sie większość prac wykonać własnymi siłami(na razie tylko cieśla z osób "pozarodzinnych" był u nas na budowie).W dzisiejsze piękna przedpołudnie postanowiłem zabrać żonę na budowę żeby pokazać jej efekty prac a przy okazji mieliśmy wyznaczyć miejsce i wysokośc zamontowania okna dachowego.Po wejściu na poddasze żona pierwsze pytanie jakie zadała to - gdzie jest łazienka ? Myślałem że mnie k.... strzeli.Po roku budowy i praktycznie coniedzielnej przez nią wizytacji ona się mnie pyta gdzie jest łazienka.Macie też żony o tak dużym zainteresowaniu budową czy jestem odosobniony?Jeśli jest na forum jakaś wolna kobitka ?Chętnie zrobię podmianę może moja się nie zorientuje że mieszka w innym mieście.Pozdrówka. troche przesadzasz... mój wykonawca po pół roku budowy (po skończeniu dachu) wciąż miał kłopoty ze znalezieniem wyjscia Nieźle popił Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ruskowa 19.04.2007 09:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Kwietnia 2007 Ja sobie zadaję pytanie czy to normalne u kobiety, żeby wydzwaniała po hurtowniach stali, targowała się o cenę worka cementu i odpowiadam sobie że jestem normalna, bo jedna normalna osoba w związku musi być. Długo przeglądaliśmy projekty domów, w końcu padło na ten właściwy, w którym oczyma wyobraźni powstawiałam już meble i wiszą firanki (dopiero kupiłam działkę), mąż opowiadał znajomym jaki będzie dom i pewnego razu patrząc na projekt zirytowany zapytał " A w ogole to gdzie co się mieści??????" Na to trzyletnia córka- "Tatusiu, tam gdzie narysowana jest wanna jest łazienka a te kreseczki to schody. Nie wiedziałeś??????" Chyba naprawdę nie wiedzial. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość elutek 19.04.2007 09:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Kwietnia 2007 ... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Krzysztof2 19.04.2007 19:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Kwietnia 2007 no wiesz to jeszcze nie najgorszy przypadek, żona sąsiada przejechała na całkowitym kapciu około 1-kilometra do domu nie chciało się jej wymieniać a przecież już nie daleko było...w efekcie felga i opona do wymiany. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
malmuc 20.04.2007 09:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Kwietnia 2007 Moj kolega po takich komentarzach zony to sie za pol roku rozwiodl. A dom sprzedali. to faktycznie kochał tę żonę bardzo I.W. czy rozmawiałeś z żoną o tym o czym nam tu napisałeś? Są ludzie którym trzeba drukowanymi literami pewne rzeczy powiedzieć. Przeprowadź z Twoją żoną poważną długą rozmowę, zapytaj o co chodzi, czy już nie chce tego domu? Powiedz jej o tym co czujesz, że potrzebujesz jej zaangażowania w tę budowę. A jak trzeba to ją trochę opieprz ale tylko troszke Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
daggulka 20.04.2007 10:23 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Kwietnia 2007 Powiem jedno....budowa to naprawdę wielki sprawdzian dla małżeństwa.... powstają spięcia które trzeba w konstruktywny sposób rozładować.... trzeba nauczyć się szukania kompromisów ... w końcu decyzję o budowie podejmuje się wspólnie więc trzeba wspólnie przez to jakoś przebrnąć . U nas to jest tak, że każdy coś tam robi i załatwia ...nie są to przyjemne sprawy niekiedy, ale trzeba umieć się nimi miedzy sobą podzielić. Tak, że ja załatwiam materiały, rozmawiam z wykonawcami i dostawcami (taka mam pracę że mogę cały dzień w necie i na telefonie siedzieć ), na działkę jeżdżę kiedy tylko mam wolny czas( często po pracy, w weekendy musowo)....... a Tomasz jest na działce w zasadzie codziennie, pomaga , patrzy.... Jeśli chodzi o decyzje- wszystkie decyzje podejmujemy wspólnie. Co jest według mnie niedopuszczalne: niedopuszczalne jest żeby cała budowa była na jednej głowie, bo to jest za dużo na jednego człowieka....przynajmniej według mnie....chyba że ma się wsparcie budowlane w kimś innym niż żona . Pozdrawiam, Smoczyca. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Evva 20.04.2007 10:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Kwietnia 2007 Powiem jedno....budowa to naprawdę wielki sprawdzian dla małżeństwa.... powstają spięcia które trzeba w konstruktywny sposób rozładować.... trzeba nauczyć się szukania kompromisów ... w końcu decyzję o budowie podejmuje się wspólnie więc trzeba wspólnie przez to jakoś przebrnąć . Też tak uważałam. Do budowy przygotowywałam się dwa lata i brałam pod uwagę że może być ciężko. Jak już pisałam, to ja szefuję na budowie ale mąż ma również w nim duży udział. Ale okazało się, że ta budowa otworzyła mi jakąś zapomnianą i zamkniętą do tąd klapkę i teraz czuję, że NAPRAWDĘ ŻYJĘ. Mój mąż ma to samo. Nasze relację są bardzo dobre (nawet lepsze niż wcześniej). No i pewien smaczek: nasz sex stał się wręcz spektakularny odkąd zaczęliśmy budowę. Chyba będę musiała zacząć budować następny dom, żeby to się nie skończyło Albo powinnam zostać developerem Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Krzysztof2 20.04.2007 11:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Kwietnia 2007 Co jest według mnie niedopuszczalne: niedopuszczalne jest żeby cała budowa była na jednej głowie, bo to jest za dużo na jednego człowieka....przynajmniej według mnie....chyba że ma się wsparcie budowlane w kimś innym niż żona . Pozdrawiam, Smoczyca. Hmm a ja się z taką opinią nie zgadzam!! sam pociągnołem budowę, właściwie nawet na przekór żonie ,która twierdziła ,zę nie damy rady-marzyło się jej mieszkanie w bloku. nie bylo wcale tak źle. oczywiście były konsultacje techniczne i odnośnie doboru glazury, kolorów, podłóg. Okazało się ,ze mamy bardzo podobne gusta i co ja wybrałem jej pasowało. Jak na pierwszy dom wyszło całkiem nieźle...nie byo to w każdym razie ponad moje siły a pozatym postawiłem na swoim. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
daggulka 20.04.2007 11:23 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Kwietnia 2007 No tak, pisałam "pod siebie"...bo przy moim systemie pracy (od 9 do 17) nie byłabym w stanie wszystkim się zająć sama. Ale jeśli ktoś ma taki kaprys i dobrze się z tym czuje to nie widzę przeszkód . A jeśli chodzi o samą budowę.... trafiłam na taki czas (zaczęłam budowe w tym roku), że bez stresów i komplikacji sie nie obeszło i pewnie jeszcze niejedno mnie podłamie....ale skoro zaczęliśmy....trza skończyć. Natomiast już teraz wiem, że jak już skończę i pójdzie wszystko dobrze to odetchnę z ulgą. Na razie jestem trochę bardziej znerwicowana niż byłam przed budową .; Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Aga - Żona Facia 20.04.2007 17:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Kwietnia 2007 Hm u nas jest odwrotnie tzn. mąż jest głową a ja szyją która tą głową kręci. Interesuję się wszystkim, może nawet za bardzo. Wykonuję telefony, pytam, sprawdzam. Mąż działa fizycznie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
janusz_21 21.04.2007 09:19 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Kwietnia 2007 Witam! Czy Facio wie kogo ma? Żebym tak ja miał takiego pomocnika! Jak rysowałem projekt, bo ubzdurałem sobie, że jak góry to chałupa ma stylem nawiązywać do miejscowego, tradycyjnego budownictwa. Zero zainteresowania ze strony szumnie nazwanego "naczelnego inżyniera", było okazjonalne pyskowanie. A teraz mówi jaki ten nasz domek ładny! Niestety jak sam, to popełniam jakieś mało istotne błędy i co znowu jakieś tam pyskówki. 'Szczęście" miałem od samego początku, architekt tyż kobitka, po której przyszło mi poprawiać potknięcia a nawet kardynalne błędy jak np komin w koszu, czy komin nr 3 na doklejonym garażu, ktoś ze znajomych skomentował, że wygląda to jak piekarnia przy chałupie.O innych nie wspomnę. A żona- naczelny inżynier chodzi po wsi i sprowadza mi gości do chałupy niewykończonej i opowiada jak ona to nie będzie miała - chyba po moim trupie Była, jest i będzie chryja lub do wymiany, lub zrealizuję pomysł teraz Twoja kochanie kolej kończyć budowę! Dobrze, że mam aż za dużo poczucia humoru! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
monikabak 21.04.2007 17:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Kwietnia 2007 Witam! Jestem może kobitką, ale staram sie pomóc mojemu meżowi w budowie naszego domu, bo w końcu oby dwoje będziemy, tam mieszkać. Pracujemy i nie mamy za bardzo czasu na nic innego (oprócz budowy), dlatego staramy się dzielić obwiązkami. Norbi wydzieli mi moje prace, o które musze sama zadbać i na które mam określony czas. Oczywiście decyzję podejmujemy razem i o wszystkim rozmawiamy. Wiem, że taka współpraca się opłaca, no i mąż ma też czas dla mnie . I naprawdę jestem z siebie dumna, bo oprócz wkładu finasowego wykonuje inne prace, które przyspieszają budowe naszego domu. Dlatego zachęcam wszystkie kobiety do tego... pozdrawim Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.