Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Komentarze do Brazowego Uroczyska


braza

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 44k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • braza

    10541

  • Agduś

    4690

  • DPS

    3621

  • wu

    2676

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

TAR-cia jak u Ciebie wyrośnięte drzewiaste piwonie są pod 16-20 zł to ja normalnie będę Cię molestować o zakup po wypłacie i wysłanie:rotfl: bo za tą cenę to będę miała prawie 3 za jedną u nas tylko pytanie czy one z nasionek czy szczepki robione z matek:rolleyes:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie wiem. w kartonikach byly chyba made in holland ;) ale nie wiem czy dam sie zmolestowac ;) spojrze tez na targach w sobote czy beda i po ile. wyrosniete w sensie, ze z galazek juz wylazly listki :D moja 3 letnia drzewiasta ma ok 1,2 metra a druga bzdzinka sadzona w tym samym czasie ok. 40 cm. te co widzialam to sadzonki nie jakies krzaczory zeby nie bylo. ale w zacisznym miejscu to szybko ci urosna, ze bedziesz jeszcze narzekac.

 

do ogrodnictwa wybieram sie dopiero jak mezus mi posciaga trawiszcze pod kolejna rabate, a cos nie pali sie. w dlugi weekend go zapedzic zamierzam ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kochana ja i tak wypłacalna będę dopiero po 10-tym:rolleyes: u mnie wcale nie jakieś większe są a za drzewiastą na targu śpiewają 45 zł :mad: no jak się nie dasz jak dasz bo serduszko masz mięciutkie:lol2: jakbyś mogła zerknąć w sobotę to ja bym Ci dozgonnie wdzięczna była u znajomej podziwiałam w zeszłym roku kwitnącą i mi do tej pory jęzor wisi z zachciewajki:rotfl:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

moje jak kupowalam byly nie wieksze jak 20 cm. te pewnie tez wiele wieksze nie beda. ale nie bede taka i zerkne. a tak jak pisalam wczesniej, w ogrodnictwie bede dopiero jak mezulek trawsko mi posciaga, wczesniej nie chce sobie apetytu robic. drzewiaste kwitna tak samo ladnie jak zwykle piwonie, nie sa jakies szczegolne ;) te zwykle za to ladniej i mocniej pachna i dluzej kwitna wiec zdecydowanie je wole i do tego mozna je rozmnazac samemu do woli bez ryzyka ze sie nie przyjma :D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to żeby skomplikować temat - Bazylii możemy zawsze zabierać michę, zabierać/wyjmować z paszczy kość (!) - tego ja nauczyliśmy. I potem dostaje to z powrotem. Kości takie z główkami a'la Reksio zjada systematycznie, gryzie, nie ma z tym problemu. Ale INDYCZA SZYJA .... nie wiem - może nie umiała biedna ustalić czy to kość czy nie kość, wyszło, że nie kość, więc trza połknąć nie gryźć.:cool:

 

Słowem - WIĘCEJ NIE DOSTANIE.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja na szczęście na pomysła indyczo-szyjnego nie wpadłam. Sunie michy oddają, coś dobrego z paszczy zawsze wyjmę... a jak nie wystaje to po minie widać, że coś ma:rotfl:

 

Kości reksiowe baaaaardzo rzadko bo Hannah jest zdecydowanie szybsza w te klocki, a później obawiam się spięcia o tą jeszcze nie spałaszowaną:rolleyes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Saba była u nas od szczeniaka. W domu rodzinnym też nie cierpiała biedy. Przyjechała do nas jako tłuściutka kuleczka, bo jej mamie zostawili tylko ją, więc doiła za 12 szczeniaków (tyle się urodziło). Mimo ciężkich, kartkowych czasów, Saba głodna nie była. Fakt, że to nasza opinia, ona najwyraźniej miała całkiem odmienne zdanie na ten temat, bo była wszystkożerna. Zjadała absolutnie wszystko i w każdej ilości. Najpiękniejszym dniem jej życia był ten, kiedy przyjechaliśmy do Wisły na wakacje, biorąc ze sobą duuuży zapas mięsa i wędlin (kartki wtedy się rejestrowało w sklepie i tylko w tym sklepie można było je wykupić, więc musieliśmy kupić wszystko, co nam się należało na miesiąc i zabrać ze sobą na wakacje). Gospodarze obiecali swobodny dostęp do kuchni i lodówki. Na miejscu okazało się, że to były tylko obietnice. Najwyraźniej mąż gospodyni załatwiał sprawę przyjęcia letników ze swoim znajomym (równocześnie znajomym moich rodziców), nie do końca uzgadniając to ze swoją żoną. Żona od pierwszej chwili okazywała nam swoją żywą niechęć, co skończyło się zmianą kwatery w trybie alarmowym już drugiego dnia pobytu. Ale ad rem: mięso bez lodówki oczywiście szlag by trafił, więc daliśmy je Sabie. Rzuciła się, jak to ona, jakby od miesiąca nie jadła. Wyobrażam sobie, że czuła się jak w psim raju - tylko ona i góra mięsa! Oczywiście nawet się nie zbliżaliśmy, ale i tak połykała kawałek za kawałkiem. I jeszcze jeden kawałek... I jeszcze jeden... I kolejny, jakby nieco wolniej... O, ten wygląda nieźle, ale jakoś trudniej się połyka... A czy tamten jest aby dobry?...

W końcu ujrzeliśmy widok niezwykły - Saba nad mięsem, z rozpaczą w oczach, patrzy, widzi, wącha, wzdycha... nie je! Leżała, pilnowała, warczała, ale już nie mogła! Pierwszy raz w życiu nażarła się do syta i jeszcze trochę. Całą noc spała chrapiąc ciężko, rano pognała w ulubione miejsce i... dokończyła ucztę.

Jak już kiedyś pisałam, Saba była psem absolutnie niewychowanym. Szła przez życie jak tajfun, niszcząc, gryząc, demolując. Mamę to doprowadzało do rozpaczy, groziła nam ciągle, że psa odda, więc kiedy tylko się dało, braliśmy winę na siebie (rzadko się dało, bo jak przekonać mamę, że to ja pogryzłam kolejną parę spodni albo buta, ale pogryzione książki czasem "gubiliśmy"). Mimo wszystko mama konsekwentnie przekarmiała sucz, nie zgadzała się na sterylkę, bo to "poważna operacja" i "nie będzie narażała psa na ból i stres", nie pozwalała na żadne "tresowanie" psicy, zresztą my (znaczy młodzież ucząca się) mieliśmy niewielkie pojęcie o szkoleniu psa.

 

Dzięki tej nauczce Emi jest wychowana. Nie jakoś wspaniale, jak to wsiowy burek, ale umie chodzić na smyczy, nie reaguje na zaczepki obcych psów, oddaje michę (z bardzo smutnymi oczkami, ale oddaje) i poza tym, że się strasznie żywiołowo denerwuje, kiedy sobie wymyśli, że możemy ją samą zostawić, to da się z nią żyć. W domu zachowuje pozory dobrego wychowania, nie włazi, gdzie nie wolno, kiedy ktoś patrzy, a kiedy nie patrzy, skrada się do kociej michy, opróżnia ją i zwiewa, bo wie, że złamała zakaz.

 

A teraz w drugiem temacie:

Moja drzewiasta była nieprzyzwoicie droga (kole 45 zł chyba) i mała. Zakwitła chyba w trzecim roku dopiero. Teraz wciąż jest niezbyt duża, ale co roku kwitnie. Może i krócej niż zwykłe piwonie, nie pachnie, ale za to kwiaty ma wielkie, ogrrrrromne, a ja wciąż oczyma wyobraźni widzę ten ogromny krzaczor obsypany kwiatami, który zobaczyłam kiedyś na Wawelu i który zmusił mnie do kupienia tego drogiego maleństwa. W tym roku ma 7 pączków. W dodatku mam wrażenie, że obok krzaczka rośnie coś małego, co wygląda jak dziecko piwonii drzewiastej! Duże jest, jakby wyrosło z korzenia, na pewno nie z nasionka. Jeżeli nie jest to zabłąkana skądś zwykła piwonia, to być może drzewiasta się rozmnożyła.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ty Łosia możesz mieć rację! Braza snuje się resztka sił między pokojem a kuchnią, żeby tylko starczyło energii na doczołganie się do czajnika i kawy - gdzieżby tam dowlokła się NA GÓRĘ do kompa....

 

Przypomniał mi się, jako poniekąd ilustracja, stary dowcip:

 

zepsul_sie_ekspres_do_kawy_2013-12-13_17-42-58.jpg

 

..mam nadzieję, że w Brazoczysku nie brakło kawy ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...