Moose 26.11.2014 15:46 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Listopada 2014 Ja chrypię często i już nawet na to uwagi nie zwracam... oczywiście pod warunkiem, ze ogólnie się dobrze czuję Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 26.11.2014 15:50 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Listopada 2014 Trzeci raz od września ... chrypi! Z szajsbuka wrzucam ... no normalnie aż mnie kręci ale co ... przecież dla Brazylki niewiele czasu mam, Młoda przed maturą ... Może ktoś reflektuje .... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 26.11.2014 17:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Listopada 2014 Braza - sprawdzić zawsze warto, ale myślę, że to po prostu wina pogody. Nie ma mrozu tylko takie zgniłe kilka stopni, świetne warunki właśnie dla wirusów, wilgoć w powietrzu to ich wymarzone środowisko, dlatego tak szaleją. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 26.11.2014 18:23 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Listopada 2014 A nie stresuje się maturą?Wiesz, stres obniża odporność, jak tylko chrypi, to i tak nie najgorzej. Nie ma temperatury? Można jej w gardło zajrzeć, do tego musi być laryngolog, bo rodzinny raczej nie ma lusterka do krtani, ale przypuszczam, że to raczej wynik spadku odporności "stresowej". Raczej nie poradzisz. Wyganiaj ją na spacery po dworze, niech je ryby, pije trochę tranu. Tyle można zrobić Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Prababka 26.11.2014 18:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Listopada 2014 Braza,jak ma gorączke za każdym razem-pomyśl,czy nie miała kleszcza?Ja bym zapisała już do dobrego (nawet odległego)laryngologa klinicysty-migdały?Ja nie Ewa,przepraszam Was obie,ja z serducha:) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 26.11.2014 19:19 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Listopada 2014 No chrypi tylko, jak na razie, gorączki nie ma. Stres ... cholera, po Niej stresu nie widac, głośno też twierdzi, że na luzie podchodzi ... Jako paroletni smark miała problem z 3 migdałem ale przeszło w wieku tak 7-8 lat i był spokój. Jak już mi się rozkładała to na dobre, z całym dobrodziejstwem inwentarza a teraz tylko to chrypienie. Bierze Bouderin od poniedziałkowego wieczoru. Też tak sobie wydumałam, że to w związku z pogodą, no ale 3 raz w ciągu 3 miesięcy to już przesada!!! Pytanie techniczne mam: czy mogę nabyc droga kupna deszczownicę jednego producenta a słuchawkę prysznicową innego? To podtynkowe ma być, dlatego pytam bo nie wiem, czy nie będą ze sobą kolidowały? O pięknej klaczce nikt nic nie mówi, a ona do przytulenia jest na stałe! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Moose 26.11.2014 21:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Listopada 2014 Klaczka przepiękna... ale ja nie przytulę niestety... rozpowszechniłam dalej Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 26.11.2014 21:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Listopada 2014 Siedzi mi ta klaczka w głowie... Gdyby tak z kimś na spółkę? Znaczy kupić samemu, ale jeżdżeniem i kosztami utrzymania się podzielić na pół? Trzy dni w tygodniu brzmi lepiej niż sześć, ale nawet połowa ceny pensjonatu w Niepołomicach rzuca na kolana, a dalej trzeba dojeżdżać. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 26.11.2014 23:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Listopada 2014 Victor znalazł wreszcie swoją kurtkę. Założył ją i zapiął pod samą szyję, bo poczuł nieprzyjemny dreszcz na spoconych plecach. Ku swojemu ogromnemu zdziwieniu w kieszeni wymacał zapalniczkę. Przez moment zastanawiał się, skąd ją ma. W przebłysku świadomości przypomniał sobie, co miał zrobić. Zaczął szukać po kieszeniach noża, ale najwyraźniej utracił go ponownie. Jakaś iskierka sumienia podsunęła mu myśl, by zabrać ze sobą innych, ale przyjrzawszy się im uważnie uznał, że jeszcze nie ochłonęli. No tak, przecież oni wypili całe porcje napoju czarownicy! Ruszył w kierunku ukrytej w krzakach pochodni. Już znalazł właściwe miejsce, już wyciągnął rękę..., gdy usłyszał szelest dobiegający zza krzaka. Zamarł w bezruchu. Tak jak poprzednio ze wszystkich stron jednocześnie rozległ się cichy dźwięk. Tym razem przypominał dzwonki... Dźwięk był... srebrny. Victora zaskoczyło to, co poczuł – nagle zapragnął znaleźć się pomiędzy ludźmi. O ucieczce musiał na razie zapomnieć – znów byli otoczeni. Wrócił do ogniskowego kręgu i zrezygnowany usiadł ze zwieszoną głową na twardej ławie wśród wciąż półprzytomnych podwładnych. Ze strachem patrzył na ich błędne miny. Byli zupełnie bezbronni. „Jestem za nich odpowiedzialny. Tylko ja zachowałem przytomność. To ja ich tu zabrałem. Muszę im pomóc...” – niespodziewany przypływ dobroci i wyrzutów sumienia zaskoczył go tak, że przez moment był gotów wcielić te myśli w czyn. Tylko jak? Ta trzeźwa myśl przywołała go do rzeczywistości. „Wszystkich nie uratuję. Muszę uciec i wysłać im pomoc. Przecież nie jestem Chuckiem Norrisem!”Rozglądał się, usiłując wzrokiem przebić ciemność poza kręgiem światła padającego z ogniska. Co cię tam czai tym razem? Dzwonienie nie ustawało. Nagle dwie ciemniejsze plamy ruszyły się w ich kierunku. Serce podeszło mu do gardła. „Który to już raz od wczoraj? Ja ich pozwę za utratę zdrowia!” – zdążył pomyśleć, zanim udało mu się rozpoznać kształty dwóch wiedźm z kociołkiem. „Oooo nie! Nie napoją mnie tym, choćbym miał się z nimi bić!!!” – postanowił twardo. Wstał i zaczął się gorączkowo zastanawiać, czy uciekać, licząc na to iż jakoś w ciemnościach przebije się przez otaczające ich „niewiadomoco”, czy też zastosować kilka ciosów karate broniąc się przed starymi kobietami.Na widok stojącego prosto i najwyraźniej zupełnie przytomnego Victora starsza wiedźma skinęła ręką w stronę lasu. Znów wyskoczyły z niego rusałki i wrzuciły kolejną porcję gałęzi do ognia. Jednocześnie znienacka odezwał się głos perkusji. Tym razem dźwięk nie narastał – od pierwszej chwili był tak silny i gwałtowny, że uniemożliwiał zebranie myśli. Z niespodziewaną szybkością pomocnica czarownicy skoczyła jak ryś i unieruchomiła Victora. Starsza, beż żadnych ceregieli podeszła, wpakowała mu brudną łapę w usta i chwyciła do za język. Teraz nie mógł zacisnąć zębów, więc nabrała kubkiem prosto z kotła gorącego napoju i zaczęła mu go wlewać do gardła. Dławiąc się połykał parzący gardło napar. Z wywalonym na wierzch językiem usiłował bulgotać coś o naruszeniu prawa, ale to nie wywarło na jego oprawczyniach żadnego wrażenia. Napoiwszy go wystarczającą jej zdaniem ilością mikstury stara puściła język i z wyraźnym obrzydzeniem wytarła rękę w spódnicę. Victor opadł pokonany. Jeszcze mógł obserwować, jak jego pracownicy bezwolnie poddają się wiedźmom i piją podany napój. - Ten pierwszy to musiał nie wypić poprzedniej porcji. Napar był słaby, ale nie aż tak – dyszała stara. - Teraz ich przypilnujemy!I rzeczywiście – patrzyła na każdego po kolei, sprawdzając czy wypił do dna.Perkusja ucichła tak samo niespodziewanie jak się odezwała. Znowu było słychać delikatny dźwięk dzwonków, do którego dołączyły fletnie Pana. Melodia była tym razem inna niż podczas tańca fauna, mniej dzika i gwałtowna. Dobiegała zewsząd, ale jeden instrument brzmiał głośniej, zbliżał się. Wreszcie zobaczyli znanego już fauna. Tym razem szedł spokojnie, grając na fletni, a za nim sunęły rusałki. Teraz mieli okazję dokładniej się im przyjrzeć, bo szły powoli, pląsając wdzięcznie w takt spokojnej melodii. Nie widziały ludzi skupione całkowicie na tańcu. Faun stanął z boku nie przerywając grania, a one weszły pomiędzy ognisko a stojące wokół niego ławy.Chyba napój czarownicy sprawiał, że ten, kto się go napił, niczemu się nie dziwił, bo widok rusałek pląsających wokół ognia przyjęli ze względnym spokojem. Względnym, ponieważ panowie wprost nie mogli oderwać oczu od ich wdzięcznych postaci. Rusałki z pewnością nie były klonami. Każda odznaczała się wybitną urodą, ale były zupełnie różne. Tym, co je upodabniało do siebie były nad wyraz zgrabne sylwetki, długie włosy i zwiewne szaty.Victor bezskutecznie walczył z ogarniającą go bezwładnością – efektem działania naparu wiedźmy. Musiał pilnować się, żeby opuchnięty i zdrętwiały język nie wysuwał mu się z ust, jakaś resztka świadomości podpowiadała mu, że z wywalonym na brodę wyglądałby wyjątkowo mało inteligentnie. Jednak chyba właśnie ból języka pozwalał mu zachować jakiś cień świadomości i nie poddać się całkowicie urokowi rusałek. Sądząc po spojrzeniach tępo utkwionych w postaciach skąpo odzianych zjaw, pozostali panowie już nie panowali nad swoimi myślami. Rozanielone miny, maślane oczy i odruchowe oblizywanie warg, z czego najwyraźniej nawet nie zdawali sobie sprawy, nie dodawały ich obliczom mądrości. Tymczasem ich koleżanki również przyglądały się rusałkom, ale uczucia, które w tym momencie nimi miotały były zupełnie innego rodzaju. Można by je podzielić na dwie grupy: „Phi!, jakbym się tak ubrała, to wyglądałabym wcale nie gorzej niż te wymoczki” i „co za paskudne wywłokowate szkielety”. Tak się dziwnie składało, że przynależność pań do którejś z tych dwóch grup łatwo było przewidzieć - wystarczyło oszacować na oko ich współczynnik BMI. Jednak bez względu na to, czy wynosił on poniżej czy powyżej 20, wszystkie panie jednomyślnie uważały, że ich koledzy wyglądają beznadziejnie głupio. Te, które spoglądały kiedykolwiek na któregoś z nich, widząc nie tylko kolegę z biura, ale i mężczyznę, szybko zmieniały zdanie.Rusałki pląsały, jakby nie zdając sobie sprawy z burzliwych uczuć, które targały obezwładnionymi postaciami zwisającymi malowniczo z ławek. Ba! Jakby w ogóle nie widziały nikogo. Ich delikatne bose stópki wydawały się nie dotykać ziemi, wzniesione w górę ramiona falując jak wodorosty wzbudzały wzruszenie swą kruchością, smukłe dłonie kreśliły w powietrzu tajemnicze kształty, wiotkie kibicie wyginały się wdzięcznie w tańcu blada skóra emanowała dziwnym blaskiem, jakby była posypana drobinkami srebra. Długie, rozwiane włosy muskały delikatnie niektórych mężczyzn pogłębiając hipnotyczny trans, w którym się znaleźli. Melodia grana przez fauna i ukrytych z lesie muzyków zaczęła się zmieniać. Już nie była tak delikatna i niewinna, stawała się powoli, prawie niezauważalnie zmysłowa i porywająca. Rusałki zmieniały też sposób tańczenia. Teraz zaczęły dostrzegać swoją publiczność, tańczyły dla niej. Muśnięcia włosów przestały być przypadkowe, uduchowiony wyraz ich twarzyczek zmieniał się w uśmiechy, zrazu niewinne, potem coraz bardziej kuszące. Głębokie spojrzenia w oczy panów, delikatne dotknięcia smukłych zimnych dłoni, gesty mówiące „idź za mną”, opadające na ziemię fragmenty zwiewnych szat – wszystko to sprawiało, że w miejsce cielęcego zachwytu pojawiło się rosnące pożądanie. Teraz każdy czuł się zdobywcą, każdy widział, że piękna rusałka marzy właśnie o nim, do niego się uśmiecha, jego uwodzi i zaprasza do... fantazja pobudzona tajemniczym napojem podsuwała im wizje tak wspaniałe, że sami zostali zaskoczeni bogactwem własnej wyobraźni erotycznej. Każdy był pewien, że to właśnie on zdobędzie jedną z tych cudnych istot, straciwszy na tę chwilę zdolność liczenia i zdrowy rozsądek, który powinien im podpowiedzieć, że na jedną rusałkę przypadało ich pięciu. Prężyli muskuły, lub wyobrażali sobie, że coś prężą, wdzięczyli się do nimf, stroszyli jak koguty, posyłali im uśmiechy, budząc coraz większą pogardę koleżanek z pracy, które obserwowały ich z rosnącym obrzydzeniem. Prawie równocześnie, jakby się umówiły, chwiejnie wstały z ławek i stanęły razem podtrzymując się nawzajem i zastanawiając się, co dalej robić. Przyćmiona narkotycznym napojem świadomość wcale nie ułatwiała im zebrania myśli, które fruwały po całej polanie, z rzadka tylko goszcząc przez krótkie chwile w ich głowach. Wspólna impreza przy ognisku najwyraźniej się zakończyła. Nie miały najmniejszej ochoty patrzyć, jak te chude lafiryndy ogłupiają facetów, którzy całkiem stracili już kontakt z rzeczywistością. Stać w ciemnościach też nie miały ochoty.- Może sprawdźmy, czy te wiedźmy jeszcze są pod wiatą? Tam przynajmniej jest ognisko i coś do siedzenia – zaproponowała, nieco bełkotliwie, ale za to z sensem, Kaśka z księgowości.- A kto sprawdzi, czy już ich tam nie ma? – zapytała Marzenka. Strach brzmiący w jej głosie pozwalał przypuszczać, że to ona dysponuje tą ogromną pojemnością płuc, którą niedawno mieli okazję podziwiać.- Ja mogę sprawdzić – Julia wzruszyła ramionami. Lata pracy w dziale kontaktów z klientami wyrobiły w niej straceńczą odwagę i niebywałą wprost odporność psychiczną. – Tylko niech któraś zawoła Violettę. Tak się zagapiła na te wymoczkowate zołzy, że nie zauważyła naszego odejścia.Okazało się, że pod wiatą nie ma nikogo. Violetta, jakby ociągając się, dołączyła do koleżanek. Miejsca dla dwudziestu czterech pań było mało, ale ustawiły kilka pieńków, rozdmuchały ognisko, dołożyły do niego deskę wyrwaną ze ściany wiaty i usiadły w ponurym milczeniu.- A ja miałam tego Henryka za mądrego faceta! – zaczęła Kaśka.- Eeee, oni wszyscy jednacy... - No ale on ma żonę, tę samą od 28 lat! I dzieci dwójkę mają... – zamyśliła się Ola. Nikt jej nie odpowiedział. Jakoś nie miały ochoty na plotki o kolegach.- Ciekawe, ile jeszcze będziemy czekały na wozy – zainteresowała się Karolina- Posłuchajcie, ktoś się zbliża! Może to wozy?- Nie, to ludzkie kroki, niestety.Gdy sześć postaci wyłoniło się z mroku, okazało się, iż to ostatnie słowo jest nieaktualne. Żadna z nich, patrząc na postawnych mężczyzn, którzy nadeszli, nie powiedziałaby, że to „niestety” nie wozy. Poczucie przyjacielskiej więzi, solidarność jajników w obliczu beznadziejnego zachowania kolegów z pracy, łączące jeszcze przed sekundą panie, ulotniły się natychmiast jak sen jaki złoty. Teraz już nie były koleżankami. Nerwowo poprawiały fryzury zniszczone podczas szaleńczego tańca, przywdziały najpiękniejsze uśmiechy, zaczęły rzucać doskonale wytrenowane powłóczyste spojrzenia... Trzepot ich długich (bez wyjątku – od czego są kosmetyczki) rzęs było prawie słychać.Tymczasem przy większym ognisku napięcie osiągnęło apogeum. Rusałki zgubiły prawie całą garderobę. Okazało się, że ich stroje są złożone z większych i mniejszych kawałków przejrzystej materii dosyć słabo ze sobą połączonych. W szalonym tańcu coraz to opadały z wdziękiem na ziemię. Już cały krąg był usłany pastelowymi szmatkami, po których pląsały bosonogie piękności prezentując w całej okazałości swe niewątpliwe wdzięki. Ich skóra mieniła się w słabnącym świetle ogniska jakby była ze srebra. Teraz podniecenie nie mogło już rosnąć – mogło jedynie wybuchnąć. Faun bezbłędnie wyczuł ten moment. Na jego znak pulsujące, dzikie dźwięki na moment stały się tak głośne, że prawie powodujące ból. I tak już prawie nieprzytomni mężczyźni, całkiem stracili orientację, co się dzieje z nimi i wokół nich. Poderwali się na równe nogi i nieprzytomnym wzrokiem wodzili za rusałkami, wyciągając w ich stronę ręce. W tym momencie wszystko ucichło. Zdezorientowani zamarli w bezruchu. Rusałki cichutko płynęły w stronę lasu... już zaraz znikną wśród drzew... Nie wiadomo, który ruszył pierwszy, ale prawie wszyscy wykazali się znakomitym refleksem. Rzucili się na oślep. Przez ogień! Po trupach! Rozpychając się i przewracając. Nie było już kolegów, nie było przyjaźni, nie było przełożonych i podwładnych! Byli tylko silniejsi i słabsi, szybsi i wolniejsi. Wszelkie konwenanse zniknęły, pozłota ogłady i dobrego wychowania opadła ukazując ich prawdziwą samczą naturę. Naga prawda!Kierownik działu zleceń, popchnięty przez kogoś wpadł do ogniska. Zerwał się i płonąc jak pochodnia z przeraźliwym wrzaskiem rzucił się w głąb lasu. Każdy z jego kolegów, będąc w normalnym stanie ruszyłby mu na ratunek. Każdy, rozumiejąc, że zamiast biec, co tylko rozniecało płomień, powinien rzucić się w wilgotne liście, podciąłby mu nogi i ugasił palące się ubranie. Niestety, w tym momencie organami, które kierowały ich postępowaniem z całą pewnością nie były mózgi. Kierownik działu zleceń padł wreszcie, przez chwilkę jeszcze krzyczał, aż umilkł, dogasając w ciszy. Victor zauważył to kątem oka, ale nie mógł opanować pierwotnego instynktu. „Zdobyć ją!” – ta jedna jedyna myśl mieściła się teraz w jego głowie. Nie myśląc o tym, jak głupio wygląda z opuchniętym językiem, który wciąż nie chciał się zmieścić w ustach, ruszył za innymi. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
TAR 27.11.2014 11:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Listopada 2014 Brazunia daj znac jak sobie poradzilas Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 27.11.2014 13:17 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Listopada 2014 Zdam relację na pewno, aktualnie próbuję opanować furię na pomarańczowe gnidy!!!! Dzięki jeszcze raz! Ja w kwestii klaczki też wymiękam, nie dam rady. Dla księżniczki czasu nie mam, ciągle coś staje na drodze i nawet dojechać nie mogę. Wstyd i hańba, ale ona nie potrzebuje już tak ogromnej pracy za to młoda i owszem. Jeśli ja ją wezmę - zepsuję ją! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 27.11.2014 18:01 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Listopada 2014 No. Moja lektorka angielskiego powiedziała, że ma siwą arabkę i że strasznie dużo czasu ona potrzebuje. Znaczy człowieka potrzebuje często i w ogóle to najchętniej byłaby zwierzątkiem domowym. Ja umiem sobie wyobrazić klaczkę na sofie, ale Andrzej chyba nie... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 27.11.2014 18:06 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Listopada 2014 Moja wyobraźnia też ogarnia taki obrazek co do Szanownego również mam wątpliwości! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
TAR 27.11.2014 18:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Listopada 2014 moja tez ogarnia, mam jeszcze przed oczami zdjecie Łosi z Greyjkiem na kolanach:lol2: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 27.11.2014 18:41 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Listopada 2014 No dobra, Arctisiowe szetlandy ogarniam, ale araba na kanapie to już nie!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 27.11.2014 19:17 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Listopada 2014 Arab na kanapie to sztuka nowoczesna jest Czy ktos mi odpowie na dręczące mnie pytanie, czy mogę połączyć ze sobą deszczownicę jednego producenta z kompletem prysznicowym innego - podtynkowe!! Spać mi ten problem nie daje!!!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Arnika 27.11.2014 19:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Listopada 2014 Generalnie.. chyba możesz.. no bo czemu by nie? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Moose 27.11.2014 19:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Listopada 2014 Ciekawe, czy mój chop zdzierżył by klaczkę na kanapie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 27.11.2014 21:08 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Listopada 2014 Kucyka znosi to i Araba by zniósł, niewiele ten Arab wyższy od Waszej kruszynki! Arni, no właśnie nie wiem, czy osprzęt cały będzie pasował jednego producenta do deszczownicy innego. Bo o takie coś ma bateria natryskowa podtynkowahttp://www.aquaprima.pl/photo/4e/bb/4ebb0c3a621f6f8bc772586c39555caa_a9a5acb953169beb67ef586ae71cef05.jpg - ten akurat mi pasi, no bo czemu nie, ale szukam dalej. No i zastanawiam się czy te wymiary przyłączy i części natynkowych są standardowe i pasują do siebie bez względu na producenta? Obstawiam, że pasują ale pewna nie jestem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Moose 27.11.2014 21:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Listopada 2014 Kucyka znosi to i Araba by zniósł, niewiele ten Arab wyższy od Waszej kruszynki! Obstawiam, że pasują ale pewna nie jestem. Ad 1 Ad 2 Obstawiam podobnie... sprawdź może szerokość gwintów... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.