EZS 30.12.2014 22:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2014 O, niedługo też będę miała taki problem. Ale chyba to będzie kurs prawa jazdy, może mi spadnie z głowy za trochę choć z drugiej strony - kto jej da swój samochód? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Moose 30.12.2014 22:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2014 Na samo brzmienie tytułów zrobiło się straszliwie poważnie, a powaga nie jest moim ulubionym nastrojem! Za dużo poważnych rzeczy w tym roku miałam i jestem w wyjątkowo głupawym nastroju ostatnio Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 30.12.2014 22:17 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2014 Moja nie chce. W sumie... dokąd by jeździła? I czym?Ona chce prawko na U-boota, ale na to mnie nie stać. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 30.12.2014 23:03 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2014 Do roznamiętnionych pań zaczęło powoli docierać, że cos jest nie tak. Wóz podskakiwał na wybojach tak, że pocałunki, wymierzone w usta cudnych ratowników (lub instruktorów?) trafiały w ich uszy, szczęki, czoła. Zdarzyło się kilka bolesnych zderzeń głowami, z których panie zawsze wychodziły bardziej poszkodowane. Ewelina, szczęśliwa po wyeliminowaniu groźniejszej konkurentki, usiłowała właśnie namiętnie pocałować swoją zdobycz (przecież Kaśka się nie liczyła), kiedy wóz podskoczył szczególnie gwałtownie. Usta Eweliny trafiły nadspodziewanie celnie w nos Bazylego, przygotowany do abordażu język wsunął się gładko w dziurkę nosa, a lekko wystająca prawa trójka podrapała jego idealne nozdrze. Bazyli na moment stracił zawodową uprzejmość i chlasnął napastniczkę spojrzeniem swych orzechowych oczu jak biczem. Nieszczęsna spłoniła się niczym podlotek i przez moment zastanowiła, dlaczego tak niewygodnie się jedzie od pewnego czasu. Jeszcze gorzej powiodło się Klaudii, która też miała zamiar kuć żelazo póki gorące. Na skutek niefortunnej próby pocałunku straciła dolną prawą jedynkę, gdy na tym samym wyboju podskoczyła uderzając boleśnie swoimi zębami w zęby prawie swojego Adonisa. Oczywiście jego okazały się twardsze. Splunęła więc kawałkiem zęba i natychmiast ostrą krawędzią tego, co jej pozostało, przecięła sobie solidnie język, gdy wóz podskoczył kolejny raz.- Proszę zwolnić! - Czemu my tak pędzimy? – rozległy się coraz liczniejsze zaniepokojone głosy.- Konie poniosły! – zorientowała się któraś z pań siedzących z przodu.- Ojej! Nie ma woźnicy! – dodała inna afektowanym głosikiem.- Co z nami będzie? – to pytanie zostało skierowane do sześciu przedstawicieli płci na pewno nie brzydkiej, choć bez cienia wątpienia męskiej.- Spokojnie, kochane panie. Poradzimy sobie – zapewnił je piękny niski głos.Zamarły z wrażenia, gdy pierwszy z nich wstał, nie trzymając się niczego przeszedł wyprostowany jak struna na kozioł, stanął na nim, rzucając omdlałym prawie kobietom przeciągłe spojrzenie, a następnie przeskoczył miękko na grzbiet idącego po prawej stronie konia. Przez moment siedział wyprostowany, potem pochylił się mocno, chwycił za lejce jak za wodze i lekko odchylając się do tyłu zaczął hamować bieg rozpędzonego rumaka. Prawy zwalniał, ale lewy wcale nie miał zamiaru ustąpić, szarpały więc dyszel, chrapały, rżały, biły zadami, połyskiwały białkami oczu aż wreszcie oba jednocześnie stanęły dęba. Panie wstrzymały oddechy, ale dzielny młodzieniec bez cienia strachu utrzymał się i w tej pozycji na grzbiecie konia, podczas gdy dwaj jego koledzy zeskoczyli z wozu i chwycili konie przy pyskach. Uspokajali roztrzęsione zwierzęta chrapiące wciąż niespokojnie. Szybko i sprawnie wyprzęgli je z wozu i... puścili wolno dając po klapsie w zad. Burza oklasków, achów i ochów, która zerwała się po udanej akcji nagle zamarła.- Co robicie? – zapytała Kaśka. – Jak wrócimy do zamku?- Z nich już i tak nie byłoby dzisiaj żadnego pożytku. Wrócimy na piechotę. Noc taka piękna – rozmarzył się jeden z nich. – Konie wrócą do stajni, a po wóz ktoś jutro przyjedzie.- To daleko?- Nie, godzinka spaceru.Podeszli do zbitych w gromadki pań. Ewelina i Kaśka chwyciły swojego przystojniaka po ręce. Ale czy rzeczywiście swojego? Byli tacy podobni do siebie...- Bazyli?... – zagaiła Ewelina- Nie, ja jestem Gwidon. Bazyli to ten tam – wskazał na pana obleganego przez Dorotę, Korę i Majkę. – Ale co to za różnica?- Nnnoo... nie wiem. Chyba jednak jakaś jest... A czy wy jesteście braćmi?- Nie, czemu pytasz?- Trochę podobni jesteście... no... i te wasze... imiona...- Eee, wydaje ci się. Mamy jednakowe ubrania. Pani Braza życzy sobie, żebyśmy w mundurach chodzili. Ma słabość do mundurowych – dodał szeptem, jakby zdradzał jakąś tajemnicę.Ruszyli tą samą drogą, którą nadjechali. Ciemny kształt wozu szybko zniknął za nimi. Ciężko było iść po nierównej, pełnej kolein drodze w całkowitych ciemnościach, toteż panie mocno przywarły do swych wybawicieli. Niestety – albo pań było za dużo, albo panów za mało. Teraz odczuwały to coraz dotkliwiej i coraz gorliwiej przemyśliwały, jak wyrównać tę dysproporcję. Ewelina i Kaśka były w najlepszej sytuacji. Klaudia miała dla siebie cały jeden bok swojego mężczyzny, ale u drugiego ramienia wisiały jeszcze Tereska i Paula. Nie przestawała myśleć nad tym, jak się ich pozbyć. Nagle krzyknęła głośno i mocniej wsparła się na męskim ramieniu. Zatrzymali się. Klaudia pojękiwała przy każdej próbie obciążenia prawej nogi.- Co ci się stało? – zapytał z troską w głosie.- Chyba zwichnęłam nogę na tych wybojach!- No cóż, opóźniałabyś nasz marsz. Niestety, musisz tu zostać i poczekać na pomoc.- Cooo??? Ja się boję zostać w ciemnościach! Zostań tu ze mną! – wykrzyknęła zaskoczona obrotem spraw i odmienną od spodziewanej reakcją ideału.- Niestety. Muszę zaprowadzić te dwie piękne panie do zamku. Zostawię ci moją kurtkę. Za niecałe półtorej godziny ktoś po ciebie przyjedzie. Tylko nigdzie się nie ruszaj, bo Cię nie znajdziemy. A to wokoło, to są bagna... Łatwo zabłądzić w ciemności. – zabrzmiało to groźnie.Szybko zdjął kurtkę z ramion i okrył nią Klaudię posadziwszy ją uprzednio na jakimś pniaku. Tereska i Paula nie potrafiły ukryć radości, choć starały się okazać współczucie dla koleżanki. Żadna jednak nie zaproponowała, że z nią zostanie. „Wredne żmije!” – pomyślała, patrząc jak uwieszone na ramionach faceta odchodzą szybkim krokiem. Oczywiście mogłaby iść za nimi, bo noga wcale jej nie bolała. Cała ta historia ze skręceniem kostki była zainscenizowana z nadzieją, że muskularny ratownik popisze się męską siłą i weźmie ją na ręce. Srodze się zawiodła! Przeprowadziła błyskawiczna kalkulację – iść za nimi po cichu, czy zostać? Jeżeli pójdzie, nie osiągnie już niczego. Jeżeli zostanie, KTOŚ po nią przyjedzie, a ona będzie miała tego ktosia na wyłączność! Owinęła się dokładniej pożyczoną kurtką wciągając zapach jej właściciela. Postanowiła czekać wytrwale, wykorzystując czas na opracowanie dokładnej strategii zdobycia swego wybawiciela.W gromadce z pozoru beztrosko wędrujących przez pogrążony w całkowitych ciemnościach las osób panowało dające się wyczuć napięcie. Panie, beztrosko szczebioczące do swych opiekunów, cały czas snuły coraz bardziej brutalne i krwiożercze plany względem koleżanek. Pomysły utopienia ich w bagnie były wręcz banalne w porównaniu z tym, co kotłowało się w ślicznych główkach bardziej kreatywnych rywalek. Julia, wprawiona w bojach weteranka działu kontaktów z klientami, starała się tak kierować rozmową, by pozostałe trzy wielbicielki JEJ faceta wyprowadzić z równowagi i ukazać w jak najgorszym świetle. Trzeba przyznać, że udawało jej się to doskonale. Koleżanki coraz bardziej plątały się w rozmowie bezskutecznie usiłując ukryć rosnąca chęć dokonania mordu na tej podstępnej żmii Julce.Posiadająca wybujałą wyobraźnię i dobrą znajomość filmów grozy Jola snuła wizje, w których strachliwą, ale niestety śliczną jak z obrazka, Marzenkę porywa porośnięty wodorostami potwór z bagien. Tak zajęło ją cyzelowanie w myślach każdego szczegółu wyglądu tej bestii, że prawie zamilkła.Nagle zza chmur na chwilę przedarła się słaba poświata księżyca. Romantyczni rycerze jakby się zaniepokoili. Jednemu nawet wyrwało się szpetne przekleństwo, które zaskoczyło jego wielbicielki. Na szczęście szybko wytłumaczyły sobie, że przecież tak męski osobnik musi czasem zakląć. Tylko dlaczego akurat w tym momencie? Księżyc znów schował się za chmury, co wywołało jęk zawodu pań, które miały już dosyć potykania się i wpadania w kałuże. Przez dłuższą chwilę wędrowali znów w całkowitych ciemnościach, ale wszyscy spoglądali w niebo. Panie z nadzieją, panowie z niepokojem. Kolejny przebłysk księżycowego światła wywołał podobną reakcję jak poprzedni. Z ust Gwidona wyrwały się dziwne słowa:- Cholera, zapowiadali pochmurną noc!- Przecież to chyba dobrze, że będzie trochę jaśniej? – zaszczebiotała słodko Ewelina.- Dobrze? Chyba zobaczycie, czy to dobrze – zapowiedział tajemniczo Gwidon, a jego słowa zabrzmiały jak ponura przepowiednia.Księżyc zdążył się znów schować za chmury, ale Kasi wydawało się, że wywarł jakiś dziwny wpływ na Gwidona, którzy przez moment zmienił się na twarzy.Teraz było już wyraźnie widać, że ławica chmur się kończy i za chwilę będą mogły wreszcie wygodniej iść omijając widoczne kałuże i nierówności drogi. Panowie stali się jakoś dziwnie spięci, odsuwali zniecierpliwieni oplatające ich ramiona kobiet, na ich coraz radośniejsze słowa odpowiadali burknięciami. Wreszcie pełna twarz srebrnego globu ukazała się w całej okazałości zza chmur. Kasia poczuła, że z Gwidonem dzieje się coś dziwnego. Najpierw wstrząsnęły nim jakieś drgawki, skulił się, jakby z bólu, potem wyprostował, wydając nieludzki skowyt. Zaniepokojona spojrzała w jego twarz i zmartwiała.Przystojne jeszcze przed chwilą oblicze Gwidona szybko pokrywało się gęstą sierścią, obie szczęki wyciągały się do przodu, nos zmieniał miejsce pobytu, kształt i kolor. Jednak najbardziej przerażające były zęby. Urosły najszybciej i w pierwszej chwili nie mieściły się w przykrótkim jeszcze pysku wystając groteskowo zza półludzkich półpsich warg. Kaśka czuła, że powinna uciekać, póki zajęty bolesną najwyraźniej przemianą Gwidon nie jest w stanie jej gonić. Jednak nie potrafiła oderwać wzroku od jego deformującej się sylwetki. Zafascynowała ją niezwykłość tej sceny, więc stała jak wmurowana, gdy poczuła nagłe szarpnięcie za ramię. W pierwszym momencie straciła z przerażenia oddech, dotarło do niej w ułamku sekundy, że przecież inni mogli przejść przemianę szybciej i zapewne któryś z kolegów Gwidona właśnie wbija jej kły w ramię. Na szczęście nie były to kły, a jedynie tipsy Eweliny, która w obliczu niebezpieczeństwa zapomniała o rywalizacji (zresztą nie było już o kogo walczyć) i pociągnęła zafascynowaną niezwykłym widokiem koleżankę w stronę lasu. Dzięki księżycowemu światłu biegło im się znacznie wygodniej. Niestety – nie wiedziały, dokąd uciekać, jak szybko wilkołaki zaczną je gonić i jaką strategię pogoni zastosują. Na planowanie ucieczki już raczej nie było czasu. Od strony drogi dobiegało przeraźliwe wycie i skowyty, przeplatane charczeniem i warczeniem. Pędziły na oślep, starając się trzymać razem. Początkowo wpadły w las, ale niskie i gęste w tym miejscu chojaczki wręcz uniemożliwiały bieg, więc wróciły na drogę, zamierzając z niej uciec, gdy tylko pojawi się po lewej stronie wyższy las. Pamiętały, że po prawej jest bagno, więc nie miały zamiaru tam skręcać.Pierwsza straciła oddech Renata. Zawisła na kurtce Kaśki rozpaczliwie wbijając w nią paznokcie i rzężąc okropnie. Kaśka, choć regularnie uprawiała jogging, długo biec z takim hamulcem nie mogła. Zwalniała więc z każdym krokiem, aż wreszcie przeszła do marszu. Po chwili już kilka koleżanek, ciasno splecionych ramionami, jakby zapomniały o nienawiści, którą ziały do siebie zaledwie kilka minut temu, szło szybkim krokiem.Wilkołaki nie nadbiegały.- Gdzie one są?- Pewnie się czają gdzieś w tym młodniku! – panikowała Marzenka rozglądając się trwożnie dokoła.- Nie słychać ich.- Idziemy dalej drogą, czy się chowamy?- Może one mają węch jak wilki? Jeżeli tak, to nic nam nie da włóczenie się po lesie...Szły nadal, utrzymując niezłe tempo. Ciszę przerywały tylko odgłosy ich kroków. Większość z nich powoli odzyskiwała zdolność myślenia. Usiłowały jakoś uporządkować wydarzenia tej nocy, ale nijak się to nie udawało. No bo jak uporządkować fakt spotkania fauna, czarownic, rusałek i przemianę cud-facetów w wilkołaki? Nie da się!Jola szła wsparta o ramię Marzenki, którą jeszcze niedawno w wyobraźni rzucała z radością na pastwę potwora z bagien. Na samą myśl o tym czuła, że wyrzuty sumienia nie dadzą jej zasnąć. Jeżeli w ogóle będzie okazja, żeby zasnąć tej nocy... Oczyma wyobraźni znów widziała monstrum pożerające Marzenkę poczynając od stóp (wyobraźnia zdecydowanie preferowała tę kolejność ze względu na możliwość obserwowania miny pożeranej i napawania się jej krzykami). Nagle stanęła jak wmurowana. Krzyk przerażenia zamarł jej w gardle. Nie wiedziała, czy go wydać, czy też zachować dla siebie. Oto stal przed nią potwór z bagien! Dokładnie taki, jakiego przed chwilą sobie wyobraziła w każdym szczególe! Był wzrostu bardzo wysokiego człowieka i z grubsza podobnych kształtów. Jego obmierzłe cielsko pokrywała szarozielona skóra, cała w jakichś bąblach i strzępach. Z wielkiego łysego łba zwisały pęki wodorostów. Bezczelnie wlepiał w Jolę okropne, wybałuszone ślepia. Miał szeroką jak żaba tępo rozdziawioną gębę, z której zwisały niteczki śliny albo jakiegoś śluzu. Na środku obrzydliwego pyska sterczało coś, co zapewne było jego nosem – ogromny bezkształtny kulfon z wielkimi dziurami połyskującymi wewnątrz czerwienią.Przez dłuższą chwilę Jola trwała w bezruchu i ciszy pewna, że pokarało ją za te wredne wizje, które snuła po drodze. Zorientowała się jednak, że i Marzenka stoi jak żona Lota, wydając z siebie zrazu prawie bezgłośny, powoli narastający pisk. Gdy głos Marzenki przybrał tony słyszalne dla ludzkiego ucha, Jola dołączyła do niej bez dalszego namysłu. Ich połączone siły dały dźwięk, którego te lasy jeszcze nie słyszały i pewnie nieprędko usłyszą. Resztki liści posypały się z drzew. Obudzone ptactwo zerwało się przerażone do lotu na oślep, zderzając się skrzydełkami w powietrzu. Zajęcy w okolicy ponoć nie widziano aż do późnej wiosny. Sarny wróciły nieco wcześniej...Najdziwniejsza była reakcja potwora – zamiast rzucić się na zmartwiałe niewiasty, ryknął przeraźliwie i... pogalopował ciężko z powrotem wgłąb bagien. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Moose 30.12.2014 23:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2014 Aga, córką Waligóry...? Ubawiłam się ponownie... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jamles 31.12.2014 07:16 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Grudnia 2014 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 31.12.2014 10:20 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Grudnia 2014 Pisku, jaki wydają z siebie niektóre kobiety nawet potwór nie zniesie .... a co dopiero udawany Kochani moi (alez to teatralnie zabrzmiało...). Wszystkim Wam życzę: .... sami wiecie najlepiej, jaki rok można nazwać dobrym Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Prababka 31.12.2014 10:30 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Grudnia 2014 :DAcc,kobietą być nareszcie:)Usmażyłam:)Brazuniu,wzajemnie-szczęśliwego roku! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 31.12.2014 12:14 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Grudnia 2014 Dziękuję A oto nasz Szacowny dwuletni Jubilat :D Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 31.12.2014 14:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Grudnia 2014 http://img8.imageshack.us/img8/3305/zyczenia500b.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ew-ka 31.12.2014 15:16 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Grudnia 2014 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Moose 31.12.2014 16:40 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Grudnia 2014 Gnida jak zwykle śliczna Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gosiek33 31.12.2014 17:52 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Grudnia 2014 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 01.01.2015 11:12 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Stycznia 2015 Wstałam!!!!!!! Wszystkiego dobrego!!!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wu 01.01.2015 17:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Stycznia 2015 no toś pospała:lol: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
TAR 01.01.2015 18:39 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Stycznia 2015 zmeczylam sie DALowaniem:cool: jutro musze cos zrobic bo zwariuje:D Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 01.01.2015 19:47 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Stycznia 2015 To można się zmęczyć DALem??????? Nie wiedziałam!!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Arctica 02.01.2015 09:20 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Stycznia 2015 Jak ktoś ma duracelki załadowane to pewnie i można... na moich zdecydowanie nie! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Arctica 02.01.2015 09:21 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Stycznia 2015 A w ogóle to gdzie są wszyscy???? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 02.01.2015 12:46 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Stycznia 2015 Ja jestem tutaj! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.