Agduś 05.03.2015 18:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2015 Nic mi się nie przypałętało. Pogoda piękna (od dzisiaj) i oby tak dalej!Na razie mm o ogrodzie takie bagno, że tylko łosie i króliki mogą po nim chodzić. No, psica chodzi, ale jak podłoga potem wygląda... Cytuj Odnośnik do komentarza https://forum.murator.pl/topic/80929-komentarze-do-brazowego-uroczyska/page/1911/#findComment-6767143 Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 05.03.2015 18:52 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2015 Moja plandeka chciała dzisiaj do tej imprezki chyba dołączyć, alem ją dorwała w ostatniej chwili! Uff. Cytuj Odnośnik do komentarza https://forum.murator.pl/topic/80929-komentarze-do-brazowego-uroczyska/page/1911/#findComment-6767185 Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Moose 05.03.2015 18:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2015 Gruby po dzisiejszym spacerze był uchlapany jak prosię... całe długaśne nożyska i podwozie było w błotnych kropeczkach... ja uchlapana jeno do kolan Cytuj Odnośnik do komentarza https://forum.murator.pl/topic/80929-komentarze-do-brazowego-uroczyska/page/1911/#findComment-6767194 Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 05.03.2015 20:57 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2015 A my qrna taka imoreze przepuscilysmy!!! Mojej jeszcze nie ma, niezle baluja! Zaczyna byc ladniej moze jutro gnide przegonie.... Cytuj Odnośnik do komentarza https://forum.murator.pl/topic/80929-komentarze-do-brazowego-uroczyska/page/1911/#findComment-6767365 Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Moose 05.03.2015 21:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2015 Ja ganiam Gruszkę regularnie pod warunkiem, iż nie leje deszcz ani nie sypie śnieg... Czasem ma mi to za złe... Cytuj Odnośnik do komentarza https://forum.murator.pl/topic/80929-komentarze-do-brazowego-uroczyska/page/1911/#findComment-6767432 Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 06.03.2015 05:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Marca 2015 Idzie ku lepszemu, w niedzielę to już ma być w ogóle pogodowy miód malina. Osia - niezły nomada by z Ciebie w sumie był, iść, ciągle iść w stronę słońca... Cytuj Odnośnik do komentarza https://forum.murator.pl/topic/80929-komentarze-do-brazowego-uroczyska/page/1911/#findComment-6767573 Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Moose 06.03.2015 08:32 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Marca 2015 Szkoda, ze tego ostatniego ciągle nie widać... Ale idziemy zaraz do lasu i będziemy wypatrywać... Cytuj Odnośnik do komentarza https://forum.murator.pl/topic/80929-komentarze-do-brazowego-uroczyska/page/1911/#findComment-6767817 Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 06.03.2015 09:02 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Marca 2015 Zimno u mnie. Oby ten cud-miod-malina sie sprawdzily!!!! Cytuj Odnośnik do komentarza https://forum.murator.pl/topic/80929-komentarze-do-brazowego-uroczyska/page/1911/#findComment-6767869 Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Arctica 06.03.2015 09:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Marca 2015 Też słyszałam... o tych malinach... ale póki zimno to nie uwierzę Cytuj Odnośnik do komentarza https://forum.murator.pl/topic/80929-komentarze-do-brazowego-uroczyska/page/1911/#findComment-6767898 Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Moose 06.03.2015 09:38 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Marca 2015 U mnie 1 stopień na plusie... szału ni ma... Cytuj Odnośnik do komentarza https://forum.murator.pl/topic/80929-komentarze-do-brazowego-uroczyska/page/1911/#findComment-6767922 Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 06.03.2015 18:22 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Marca 2015 W kominku napaliłam, bo mi zimno w psychikę było i to mimo słoneczka, które przebłyskiwało całkiem porządnie. Cytuj Odnośnik do komentarza https://forum.murator.pl/topic/80929-komentarze-do-brazowego-uroczyska/page/1911/#findComment-6768642 Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 06.03.2015 18:32 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Marca 2015 Jeszcze wciąż chłodno, ale czekam z nadzieją na niedzielę, ponoć u nas ma być nawet 13*C! Cytuj Odnośnik do komentarza https://forum.murator.pl/topic/80929-komentarze-do-brazowego-uroczyska/page/1911/#findComment-6768657 Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
tola 06.03.2015 18:40 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Marca 2015 U nas ma być mniej zimno niż jest, ale ciepłem jeszcze tego nazwać nie będzie można. Powinnam się już przyzwyczaić, że ja zawsze na samym końcu...ale nie mogę i żal mam Cytuj Odnośnik do komentarza https://forum.murator.pl/topic/80929-komentarze-do-brazowego-uroczyska/page/1911/#findComment-6768670 Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Moose 06.03.2015 19:19 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Marca 2015 Jutro ma być niby cieplej...obaczym Cytuj Odnośnik do komentarza https://forum.murator.pl/topic/80929-komentarze-do-brazowego-uroczyska/page/1911/#findComment-6768738 Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 06.03.2015 20:21 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Marca 2015 U nas ma być mniej zimno niż jest, ale ciepłem jeszcze tego nazwać nie będzie można. Powinnam się już przyzwyczaić, że ja zawsze na samym końcu...ale nie mogę i żal mam Mogę to samo z podobnie wielkim żalem o zimie powiedzieć, zawsze tak bardzo żałuję... A na prognozie wychodzi nam na niedzielę 16*C, na poniedziałek nawet 18*C!!! Cytuj Odnośnik do komentarza https://forum.murator.pl/topic/80929-komentarze-do-brazowego-uroczyska/page/1911/#findComment-6768836 Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Moose 06.03.2015 20:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Marca 2015 Depsia, nie szczuj... Cytuj Odnośnik do komentarza https://forum.murator.pl/topic/80929-komentarze-do-brazowego-uroczyska/page/1911/#findComment-6768882 Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 06.03.2015 20:46 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Marca 2015 Ja nie szczuję, ja się ZDUMIEWAM!!! Cytuj Odnośnik do komentarza https://forum.murator.pl/topic/80929-komentarze-do-brazowego-uroczyska/page/1911/#findComment-6768885 Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 06.03.2015 21:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Marca 2015 Zimno w psychikę to fajne określenie. Mnie zimno nie jest, ale to dlatego, że mój mąż regularnie pali. I już tupie, żeby nowe drzewo zamówić. Fitness sobie szykuje. Zamiast na siłownię to do siekiery Cytuj Odnośnik do komentarza https://forum.murator.pl/topic/80929-komentarze-do-brazowego-uroczyska/page/1911/#findComment-6768958 Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 06.03.2015 21:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Marca 2015 No bo ja mam bardzo dziwne podejście do temperatury w domu - czasem jest mi zimno czasem przy tej samej (przynajmniej termometr tak mówi) temperaturze jest mi ciepło. No to znaczy, że marznie mi psychika, a nie ja. U mnie ktoś pytał o Brazoczysko i z rozpędu u mnie wkleiłam, no to się poprawiam: Grunt pod nogami nieszczęsnych wielbicieli rusałkowych wdzięków cały czas powoli się wznosił. Człapali w milczeniu wpatrzeni tępo w plecy poprzedników. Czy dobrze zrobili uznając mnicha czy też pustelnika za swego wybawiciela? Zakapturzona postać poruszała się bardzo pewnie i dosyć szybko wśród chaszczy i zarośli, więc nie mieli czasu na zastanowienie, starając się nadążyć za nią. Większość z nich już dawno przekroczyła granicę swojej wytrzymałości fizycznej, szli poruszając nogami nie siłą mięśni, a siłą woli. Wreszcie ujrzeli przed sobą wejście do jakiejś chatki zbudowanej chyba z patyków i trzcin. Bez chwili wahania weszli do niej za przewodnikiem. Pustelnik gestem ręki wskazał proste drewniane ławy, wiązki sitowia i zydle. W milczeniu zajmowali miejsca. Gospodarz podszedł do paleniska znajdującego się w jednym z kątów szałasu i rozdmuchał ogień. Dorzucił kilka bierwion, które prawie natychmiast zajęły się ogniem. W chatce zrobiło się jasno i przytulnie. Pustelnik nalał wody do kociołka wiszącego nad ogniem, podszedł do ściany i zdjął kilka szarych woreczków wiszących na kołkach. Rozwiązywał je po kolei, brał szczyptę zawartości w palce, wąchał mrucząc coś pod nosem, odmierzał szczyptami lub garściami porcje i wrzucał je do kociołka. Wreszcie powąchał parująca już wodę i zadowolony z efektu usiadł na wolnym zydelku koło paleniska i odrzucił kaptur ukazując miłą, okrągłą, uśmiechniętą i zaskakująco młodą twarz. Mężczyźni przyglądali się jego poczynaniom w milczeniu. Nikt też nie odezwał się, gdy pustelnik, siedząc obok ognia, mierzył ich spokojnym, dobrotliwym spojrzeniem siwych oczu. Jeżeli któryś z nich spodziewał się ujrzeć wychudzoną ascetyczną twarz starca i surowe spojrzenie, musiał się zdziwić. Jednak oni już chyba nawet na zdziwienie nie mieli siły. W każdym bądź razie ich twarze były doskonale obojętne. Pustelnik przez chwilę spoglądał po nich oczekując chyba jakiejś reakcji, miny, słowa... Nie doczekał się, co najwyraźniej go zaniepokoiło. Wstał i jeszcze raz podszedł do płóciennych woreczków. Marszcząc brwi i popatrując na swoich gości zastanawiał się, przekładał woreczki, wreszcie zaczerpnął z kilku po dużej szczypcie, dorzucił do kociołka i usiadł z powrotem. Jedynymi odgłosami zakłócającymi ciszę było narastające bulgotanie wody w kociołku i wesołe trzaskanie płonących polan, z rzadka odezwał się na bagnach jakiś nocny ptak, coś zaszeleściło w trzcinach. Po szałasie rozszedł się przyjemny zapach gorącego napoju. Już on sam wzbudził pewne ożywienie. Tępo wbite w przestrzeń spojrzenia zaczęły powoli błądzić po wnętrzu, zastygłe dotąd w bezruchu sylwetki zmieniały pozycję, ale wszyscy starannie unikali nawiązywania kontaktu wzrokowego z pustelnikiem i z sobą nawzajem. Pustelnik z zadowoleniem przyjął te objawy przebudzenia swych podopiecznych. Wstał, zamieszał patykiem w kociołku, wciągnął nosem zapach wywaru i uśmiechnął się lekko do siebie. Zdjął z kołka wbitego w ścianę duży, wydłubany z jednego kawałka drewna kubek i zaczerpnął nim napój wprost z kociołka. Podał parujący wywar pierwszemu z brzegu zmarzniętemu nieszczęśnikowi. Ten, pomny przedziwnych wydarzeń, które nastąpiły po wypiciu specyfiku uwarzonego przez wiedźmę, zawahał się wyraźnie. Wyciągnął jednak rękę i chwycił kubek grzejąc nim dłonie. Pij – odezwał się spokojny, miękki i ciepły głos pustelnika. – Pij spokojnie. To was rozgrzeje i doda sił – zwrócił się do wszystkich. Ten głos budził zaufanie, zapach napoju był orzeźwiający i lekki. Pierwszy wypił kilka łyków i podał kubek następnemu. Pustelnik dolewał, gdy ktoś wypijał ostatni łyk. Kubek kilka razy okrążył szałas zanim w kociołku pokazało się dno. Już w trakcie popijania widać było cudowne działanie ziół pustelnika. Najpierw przestali się trząść z zimna, potem wyraźnie się ożywili, zaczęli rozmawiać szeptem, później półgłosem. W końcu ktoś odważył się zwrócić do gospodarza. Zabłądziliśmy...yyy... wracając z ogniska... Czy jesteśmy daleko od zamku? Pokaże nam pan bezpieczną drogę? Wracając z ogniska? – Pustelnik wpatrywał się w niego spokojnie łagodnym, ale stanowczym wzrokiem. Starszy Specjalista zaprawiony w bojach, potrafiący kłamać każdemu w żywe oczy, wcisnąć każdą, najbardziej niekorzystną ofertę tak staremu wyjadaczowi jak i ubogiej wdowie czy biednej sierotce spłonął rumieńcem jak panna, spuścił wzrok i wyjąkał: Yyyyy... goniliśmy rusałki... – przyznał cicho. Pustelnik uśmiechnął się łagodnie. Odprowadzę was na skraj bagien i wskażę dalszą drogę. Łosianioły już odeszły, zresztą one też nie opuszczają bagien. Łosianioły??? – jęknął Victor, czując, że już nie ma siły się dziwić. Tak, przecież to one przyprowadziły was do mnie – pustelnik jakby nie rozumiał zdziwienia Victora. – Pokrzepiliście się, więc możemy iść – dodał podrywając się dziarsko z zydelka. A rusałki i te... topielice i węże? Ze mną jesteście bezpieczni – łagodny uśmiech nie schodził z warg pustelnika, a głos koił jak plaster na ranę. Jego spokój udzielał się najwyraźniej wszystkim. A może to działanie ziółek? W każdym bądź razie czuli wszechogarniające rozanielenie i błogość. Bez protestów podnosili się i kierowali w stronę wyjścia z szałasu. Teraz mieli siłę, by rozglądnąć się wokół siebie. Ujrzeli niewielką wyspę porośniętą krzakami wierzby. Pośrodku stał szałas pustelnika. W porównaniu z niezbyt obszernym wnętrzem, w którym siedzieli, z zewnątrz wydawał się wielki. Najwyraźniej „salon” nie był jedynym pomieszczeniem. Zauważyli, że ściany zbudowane są z wierzbowych gałązek. Podstawę tworzyła przemyślna, stabilna konstrukcja z grubszych prętów. Pomiędzy nimi umocowane były plecione z cieńszych witek panele. Kacper, który właśnie budował własny dom, odruchowo przyglądał się dokładniej każdemu budynkowi – ot, takie chwilowe zboczenie, że nie umiał przejść obok żadnego obojętnie. Zaintrygowało go to, że ściany są dosyć grube. Przyglądając się im uważnie stwierdził szybko, że w każdym miejscu były dwa panele – zewnętrzny uszczelniony jakąś zaprawą jakby z błota i wewnętrzny, widoczny z domu. Pomiędzy nimi znajdowało się jakieś wypełnienie przypominające na pierwszy rzut oka wełnę mineralną, ale chyba jednak całkiem naturalne. Wyskubał ociupinkę koło framugi drzwi (pięknie rzeźbionej w drewnie). Po chwili zastanowienia uznał, że to mech i coś bardzo lekkiego. Jako że niedawno jego dziecię nieletnie rozwaliło wysuszoną pałkę wodną – ozdobę suchego bukietu – szybko rozpoznał ten materiał. W końcu sam wciągał wszędobylskie cholerstwo przez pół dnia w odkurzacz! Pustelnik zauważył jego zainteresowanie swą posiadłością. Sam budowałem! – rzekł nie bez dumy. – Nawet zimą jest ciepło, wystarczy napalić odrobinkę, tyle co do gotowania. Dzięki temu ociepleniu ściany mają współczynnik U 0,09! To mój wynalazek! Okna musiałem kupić, bo bez odpowiednich maszyn nie zrobiłbym tu odpowiednio ciepłych i szczelnych. Za to solary zrobiłem sam. I wentylację mechaniczną z reku i gwc. Prąd mam dzięki wiatrakowi, taki jeden znajomy wpada do mnie latem i razem wymyślamy cuda. W tym roku planujemy zrobić pc – te bagna dają ogromne możliwości! Podłogówkę już oczywiście mam. Pomysły ściągam z netu, z kumplem dyskutujemy na forumie. – Pustelnik najwyraźniej wsiadł na swojego konika, bo, dotychczas małomówny, teraz terkotał z prędkością karabinu maszynowego. Zmitygował się nagle, zauważywszy, że poza Kacprem, który słuchał go wyraźnie zafascynowany, nikt nie rozumie jego słów. Zdał sobie sprawę z tego, że wyszedł ze swej roli i wyglądał przez moment na zmieszanego. To o necie i forumie było zdecydowanie niepotrzebne! – Nie będę was zanudzał – płynnie wrócił do swego poprzedniego, łagodnego tonu. - Chodźmy już – dodał tak stanowczo, że Kacper, który miał zamiar zasypać go pytaniami, zamilkł z półotwartymi ustami. Wąska ścieżka prowadziła w stronę brzegu. Po chwili stanęli nad bagnem. Na samą myśl o opuszczeniu stałego lądu i pogrążeniu się w zimnym błocie poczuli nieodpartą chęć powrotu do ciepłego domostwa pustelnika. Po jego pełnej zapału przemowie nie mieli wątpliwości, że znaleźliby tam całkiem wygodny nocleg, a może nawet i ciepła kąpiel byłaby możliwa... Pustelnik nie zawahał się jednak i wkroczył na pierwszą kępę trawy. Przeskakując zgrabnie na następną i kolejną szybko oddalił się od brzegu, nie oglądając się na nich. Nie mieli innego wyjścia. Rzucając tęskne spojrzenia w stronę szałasu podążyli za przewodnikiem. Nie szło im to tak zgrabnie jak gospodarzowi, często nie trafiając w środek kępy wpadali po kolana w bagno, ale pokrzepieni naparem szybko wracali na właściwą drogę. Victor, odzyskawszy rezon, zaczął znów myśleć o ucieczce. Jeszcze przed godziną wolał powrót do demonicznej Klotyldy niż niewątpliwą śmierć czyhającą na niego w bagnisku. Teraz jednak, na samo wspomnienie tego, co wiedział i tego, co sobie wyobrażał, postanowił jeszcze raz spróbować. Zwolnił i pozwolił się wyprzedzić wszystkim. Nie miał zamiaru oddalać się tu – pośrodku bagna. Taki głupi nie był. Chciał poczekać aż znajdą się blisko brzegu i wtedy skręcić zdecydowanie w lewo. Miał wrażenie, że zamek jest gdzieś po prawej stronie. Zamyślony nie zauważył, że jego poprzednik oddalił się znacznie bardziej, niż by tego chciał w tej chwili. Kierując się cichymi głosami ludzi próbował ich dogonić, gdy nagle stracił równowagę i upadł pokiereszowaną twarzą w błoto. Już poprzednio zastanawiał się, kiedy ostatnio powtarzał szczepienie przeciwko tężcowi i uznał, że zażąda zastrzyku z anatoksyny, gdy tylko znajdzie się wśród normalnych ludzi. Zanim się podniósł i otarł oczy na tyle, by coś widzieć, koledzy zniknęli. Starał się iść w tym samym kierunku i dogonić ich, ale teraz częściej zapadał się w błoto. Zrezygnowany postanowił już w tym momencie lekko skręcić w lewo. Miał wrażenie, że już widzi ścianę lasu przed sobą. Nagle, usłyszał jakieś bulgotanie i sapanie. „Dogoniłem ich!” Pomyślał jednak z ulgą. Sapanie było coraz głośniejsze i coraz mniej ludzkie. Poczuł nieprzyjemny dreszcz na plecach. Wbił wzrok w ciemność, z której coś powinno nadejść. I nadeszło! Grunt pod nogami nieszczęsnych wielbicieli rusałkowych wdzięków cały czas powoli się wznosił. Człapali w milczeniu wpatrzeni tępo w plecy poprzedników. Czy dobrze zrobili uznając mnicha czy też pustelnika za swego wybawiciela? Zakapturzona postać poruszała się bardzo pewnie i dosyć szybko wśród chaszczy i zarośli, więc nie mieli czasu na zastanowienie, starając się nadążyć za nią. Większość z nich już dawno przekroczyła granicę swojej wytrzymałości fizycznej, szli poruszając nogami nie siłą mięśni, a siłą woli. Wreszcie ujrzeli przed sobą wejście do jakiejś chatki zbudowanej chyba z patyków i trzcin. Bez chwili wahania weszli do niej za przewodnikiem. Pustelnik gestem ręki wskazał proste drewniane ławy, wiązki sitowia i zydle. W milczeniu zajmowali miejsca. Gospodarz podszedł do paleniska znajdującego się w jednym z kątów szałasu i rozdmuchał ogień. Dorzucił kilka bierwion, które prawie natychmiast zajęły się ogniem. W chatce zrobiło się jasno i przytulnie. Pustelnik nalał wody do kociołka wiszącego nad ogniem, podszedł do ściany i zdjął kilka szarych woreczków wiszących na kołkach. Rozwiązywał je po kolei, brał szczyptę zawartości w palce, wąchał mrucząc coś pod nosem, odmierzał szczyptami lub garściami porcje i wrzucał je do kociołka. Wreszcie powąchał parująca już wodę i zadowolony z efektu usiadł na wolnym zydelku koło paleniska i odrzucił kaptur ukazując miłą, okrągłą, uśmiechniętą i zaskakująco młodą twarz. Mężczyźni przyglądali się jego poczynaniom w milczeniu. Nikt też nie odezwał się, gdy pustelnik, siedząc obok ognia, mierzył ich spokojnym, dobrotliwym spojrzeniem siwych oczu. Jeżeli któryś z nich spodziewał się ujrzeć wychudzoną ascetyczną twarz starca i surowe spojrzenie, musiał się zdziwić. Jednak oni już chyba nawet na zdziwienie nie mieli siły. W każdym bądź razie ich twarze były doskonale obojętne. Pustelnik przez chwilę spoglądał po nich oczekując chyba jakiejś reakcji, miny, słowa... Nie doczekał się, co najwyraźniej go zaniepokoiło. Wstał i jeszcze raz podszedł do płóciennych woreczków. Marszcząc brwi i popatrując na swoich gości zastanawiał się, przekładał woreczki, wreszcie zaczerpnął z kilku po dużej szczypcie, dorzucił do kociołka i usiadł z powrotem. Jedynymi odgłosami zakłócającymi ciszę było narastające bulgotanie wody w kociołku i wesołe trzaskanie płonących polan, z rzadka odezwał się na bagnach jakiś nocny ptak, coś zaszeleściło w trzcinach. Po szałasie rozszedł się przyjemny zapach gorącego napoju. Już on sam wzbudził pewne ożywienie. Tępo wbite w przestrzeń spojrzenia zaczęły powoli błądzić po wnętrzu, zastygłe dotąd w bezruchu sylwetki zmieniały pozycję, ale wszyscy starannie unikali nawiązywania kontaktu wzrokowego z pustelnikiem i z sobą nawzajem. Pustelnik z zadowoleniem przyjął te objawy przebudzenia swych podopiecznych. Wstał, zamieszał patykiem w kociołku, wciągnął nosem zapach wywaru i uśmiechnął się lekko do siebie. Zdjął z kołka wbitego w ścianę duży, wydłubany z jednego kawałka drewna kubek i zaczerpnął nim napój wprost z kociołka. Podał parujący wywar pierwszemu z brzegu zmarzniętemu nieszczęśnikowi. Ten, pomny przedziwnych wydarzeń, które nastąpiły po wypiciu specyfiku uwarzonego przez wiedźmę, zawahał się wyraźnie. Wyciągnął jednak rękę i chwycił kubek grzejąc nim dłonie. Pij – odezwał się spokojny, miękki i ciepły głos pustelnika. – Pij spokojnie. To was rozgrzeje i doda sił – zwrócił się do wszystkich. Ten głos budził zaufanie, zapach napoju był orzeźwiający i lekki. Pierwszy wypił kilka łyków i podał kubek następnemu. Pustelnik dolewał, gdy ktoś wypijał ostatni łyk. Kubek kilka razy okrążył szałas zanim w kociołku pokazało się dno. Już w trakcie popijania widać było cudowne działanie ziół pustelnika. Najpierw przestali się trząść z zimna, potem wyraźnie się ożywili, zaczęli rozmawiać szeptem, później półgłosem. W końcu ktoś odważył się zwrócić do gospodarza. Zabłądziliśmy...yyy... wracając z ogniska... Czy jesteśmy daleko od zamku? Pokaże nam pan bezpieczną drogę? Wracając z ogniska? – Pustelnik wpatrywał się w niego spokojnie łagodnym, ale stanowczym wzrokiem. Starszy Specjalista zaprawiony w bojach, potrafiący kłamać każdemu w żywe oczy, wcisnąć każdą, najbardziej niekorzystną ofertę tak staremu wyjadaczowi jak i ubogiej wdowie czy biednej sierotce spłonął rumieńcem jak panna, spuścił wzrok i wyjąkał: Yyyyy... goniliśmy rusałki... – przyznał cicho. Pustelnik uśmiechnął się łagodnie. Odprowadzę was na skraj bagien i wskażę dalszą drogę. Łosianioły już odeszły, zresztą one też nie opuszczają bagien. Łosianioły??? – jęknął Victor, czując, że już nie ma siły się dziwić. Tak, przecież to one przyprowadziły was do mnie – pustelnik jakby nie rozumiał zdziwienia Victora. – Pokrzepiliście się, więc możemy iść – dodał podrywając się dziarsko z zydelka. A rusałki i te... topielice i węże? Ze mną jesteście bezpieczni – łagodny uśmiech nie schodził z warg pustelnika, a głos koił jak plaster na ranę. Jego spokój udzielał się najwyraźniej wszystkim. A może to działanie ziółek? W każdym bądź razie czuli wszechogarniające rozanielenie i błogość. Bez protestów podnosili się i kierowali w stronę wyjścia z szałasu. Teraz mieli siłę, by rozglądnąć się wokół siebie. Ujrzeli niewielką wyspę porośniętą krzakami wierzby. Pośrodku stał szałas pustelnika. W porównaniu z niezbyt obszernym wnętrzem, w którym siedzieli, z zewnątrz wydawał się wielki. Najwyraźniej „salon” nie był jedynym pomieszczeniem. Zauważyli, że ściany zbudowane są z wierzbowych gałązek. Podstawę tworzyła przemyślna, stabilna konstrukcja z grubszych prętów. Pomiędzy nimi umocowane były plecione z cieńszych witek panele. Kacper, który właśnie budował własny dom, odruchowo przyglądał się dokładniej każdemu budynkowi – ot, takie chwilowe zboczenie, że nie umiał przejść obok żadnego obojętnie. Zaintrygowało go to, że ściany są dosyć grube. Przyglądając się im uważnie stwierdził szybko, że w każdym miejscu były dwa panele – zewnętrzny uszczelniony jakąś zaprawą jakby z błota i wewnętrzny, widoczny z domu. Pomiędzy nimi znajdowało się jakieś wypełnienie przypominające na pierwszy rzut oka wełnę mineralną, ale chyba jednak całkiem naturalne. Wyskubał ociupinkę koło framugi drzwi (pięknie rzeźbionej w drewnie). Po chwili zastanowienia uznał, że to mech i coś bardzo lekkiego. Jako że niedawno jego dziecię nieletnie rozwaliło wysuszoną pałkę wodną – ozdobę suchego bukietu – szybko rozpoznał ten materiał. W końcu sam wciągał wszędobylskie cholerstwo przez pół dnia w odkurzacz! Pustelnik zauważył jego zainteresowanie swą posiadłością. Sam budowałem! – rzekł nie bez dumy. – Nawet zimą jest ciepło, wystarczy napalić odrobinkę, tyle co do gotowania. Dzięki temu ociepleniu ściany mają współczynnik U 0,09! To mój wynalazek! Okna musiałem kupić, bo bez odpowiednich maszyn nie zrobiłbym tu odpowiednio ciepłych i szczelnych. Za to solary zrobiłem sam. I wentylację mechaniczną z reku i gwc. Prąd mam dzięki wiatrakowi, taki jeden znajomy wpada do mnie latem i razem wymyślamy cuda. W tym roku planujemy zrobić pc – te bagna dają ogromne możliwości! Podłogówkę już oczywiście mam. Pomysły ściągam z netu, z kumplem dyskutujemy na forumie. – Pustelnik najwyraźniej wsiadł na swojego konika, bo, dotychczas małomówny, teraz terkotał z prędkością karabinu maszynowego. Zmitygował się nagle, zauważywszy, że poza Kacprem, który słuchał go wyraźnie zafascynowany, nikt nie rozumie jego słów. Zdał sobie sprawę z tego, że wyszedł ze swej roli i wyglądał przez moment na zmieszanego. To o necie i forumie było zdecydowanie niepotrzebne! – Nie będę was zanudzał – płynnie wrócił do swego poprzedniego, łagodnego tonu. - Chodźmy już – dodał tak stanowczo, że Kacper, który miał zamiar zasypać go pytaniami, zamilkł z półotwartymi ustami. Wąska ścieżka prowadziła w stronę brzegu. Po chwili stanęli nad bagnem. Na samą myśl o opuszczeniu stałego lądu i pogrążeniu się w zimnym błocie poczuli nieodpartą chęć powrotu do ciepłego domostwa pustelnika. Po jego pełnej zapału przemowie nie mieli wątpliwości, że znaleźliby tam całkiem wygodny nocleg, a może nawet i ciepła kąpiel byłaby możliwa... Pustelnik nie zawahał się jednak i wkroczył na pierwszą kępę trawy. Przeskakując zgrabnie na następną i kolejną szybko oddalił się od brzegu, nie oglądając się na nich. Nie mieli innego wyjścia. Rzucając tęskne spojrzenia w stronę szałasu podążyli za przewodnikiem. Nie szło im to tak zgrabnie jak gospodarzowi, często nie trafiając w środek kępy wpadali po kolana w bagno, ale pokrzepieni naparem szybko wracali na właściwą drogę. Victor, odzyskawszy rezon, zaczął znów myśleć o ucieczce. Jeszcze przed godziną wolał powrót do demonicznej Klotyldy niż niewątpliwą śmierć czyhającą na niego w bagnisku. Teraz jednak, na samo wspomnienie tego, co wiedział i tego, co sobie wyobrażał, postanowił jeszcze raz spróbować. Zwolnił i pozwolił się wyprzedzić wszystkim. Nie miał zamiaru oddalać się tu – pośrodku bagna. Taki głupi nie był. Chciał poczekać aż znajdą się blisko brzegu i wtedy skręcić zdecydowanie w lewo. Miał wrażenie, że zamek jest gdzieś po prawej stronie. Zamyślony nie zauważył, że jego poprzednik oddalił się znacznie bardziej, niż by tego chciał w tej chwili. Kierując się cichymi głosami ludzi próbował ich dogonić, gdy nagle stracił równowagę i upadł pokiereszowaną twarzą w błoto. Już poprzednio zastanawiał się, kiedy ostatnio powtarzał szczepienie przeciwko tężcowi i uznał, że zażąda zastrzyku z anatoksyny, gdy tylko znajdzie się wśród normalnych ludzi. Zanim się podniósł i otarł oczy na tyle, by coś widzieć, koledzy zniknęli. Starał się iść w tym samym kierunku i dogonić ich, ale teraz częściej zapadał się w błoto. Zrezygnowany postanowił już w tym momencie lekko skręcić w lewo. Miał wrażenie, że już widzi ścianę lasu przed sobą. Nagle, usłyszał jakieś bulgotanie i sapanie. „Dogoniłem ich!” Pomyślał jednak z ulgą. Sapanie było coraz głośniejsze i coraz mniej ludzkie. Poczuł nieprzyjemny dreszcz na plecach. Wbił wzrok w ciemność, z której coś powinno nadejść. I nadeszło! Cytuj Odnośnik do komentarza https://forum.murator.pl/topic/80929-komentarze-do-brazowego-uroczyska/page/1911/#findComment-6768982 Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 06.03.2015 23:03 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Marca 2015 Czy u Ciebie czy u mnie co za roznica, grunt ze jest!!! Agdus ... Jaj to jest z tym zimnem w psychice bo moze i ja to mam jeno jeszcze niezdiagnozowane! Jesli jutro albo w niedziele bedzie 14 stooni to wpadajcie na kawe!!!! Cytuj Odnośnik do komentarza https://forum.murator.pl/topic/80929-komentarze-do-brazowego-uroczyska/page/1911/#findComment-6769059 Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.