Arctica 17.05.2015 15:38 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Maja 2015 Przy ognisku - ciepło... tylko się trzeba cały czas do tego ciepła nadstawiać, chyba żeby od zada też rozpalić No gorąco nie jezd:no: co prawda u wełniaków zawietrznie ale i tak chyba muszę iść je do chałupy zakitrać Ewa... jak nie ażurowa to ok. 0.5 kg. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wu 17.05.2015 18:20 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Maja 2015 TAR-cia pokaż ślicznotki;) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 19.05.2015 19:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Maja 2015 Nie dzwoniłaś???? I??? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 20.05.2015 06:09 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Maja 2015 Ano nie dzwoniłam, bo wiedziałam tyle co i rano. Dzisiaj wiem więcej, zadzwonię o jakiejś przyzwoitej porze. Dzień dobry wszystkim. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 20.05.2015 06:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Maja 2015 A o czym wiesz więcej? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 20.05.2015 18:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Maja 2015 Odcinek specjalny Nitubaga po angielsku wymknęła się z zebrania jeszcze zanim Braza zaczęła obtańcowywać Anoleiz. Miała ochotę zaszyć się gdzieś w najciemniejszym kącie – szlaban na miotłę!!! Koszmar!!! A tak dobrze zaczynały jej wychodzić korkociągi... No i jeszcze szorowanie zbroi Czarnego Rycerza! Ten, wiecznie zajęty sprawami innych i przygotowywaniem znakomitych win do zamkowych piwnic, nigdy nie miał czasu zadbać o swój strój służbowy należycie. W efekcie zbroja, która i tak czasy swojej świetności miała dawno za sobą (Braza kupiła ją za grosze na allegro), skrzypiała i zacinała się, więżąc czasem właściciela w swym wnętrzu. Snując te niewesołe rozmyślania, Nitubaga weszła do starych, nieużywanych już zabudowań gospodarczych. Braza zamierzała je wykorzystać, ale na razie nie miała pomysłów jak. Stanęła obok okna ukryta w ciemnej wnęce, by nikt jej nie zauważył z zewnątrz. Zastanowił ją nagły ruch i zamieszanie, które wybuchło na dziedzińcu, ale nie miała zamiaru pytać nikogo, o co chodzi. „Jeszcze zagoniliby mnie do jakiejś roboty...” – pomyślała niechętnie. Na wszelki wypadek postanowiła przejść do pomieszczenia w głębi budynku. Weszła w ciemny, bo pozbawiony okien korytarz, gdy nagle zamarła w absolutnym bezruchu, marząc, by okazało się, że to, co słyszała, było tylko omamem. Gdy już zaczynała się dusić, usłyszała ponownie mrożący krew w żyłach dźwięk. Ze świstem zaczerpnęła powietrza. Przerażające metaliczne ni to charczenie ni warkot odpowiedziało jej jak echo. Dźwięk dochodził z pomieszczenia, do którego prowadził pozbawiony drzwi otwór w ścianie, jego źródło najwyraźniej nie poruszało się, co wcale nie znaczy, że nie miało zamiaru z zaskoczenia zaatakować. Nitubaga postanowiła być szalenie odważna i, wstrzymując odruchowo oddech, wysunęła głowę zza węgła. Żałowała przez moment, że nie jest ślimakiem – mogłaby wystawić tylko oko na szypułce. W pomieszczeniu panował półmrok, ponieważ jedyne okno zasłaniały stare drewniane okiennice. Najwyraźniej kiedyś był to pokój dla pracowników. Nieźle ich traktował poprzedni właściciel Uroczyska, bo na szerszej ścianie widniał piękny ceglany kominek, obok stała ciężka ława zrobiona z przeciętego wzdłuż na pół pnia, a przy niej dwa krzesła o wysokich oparciach. Najwyraźniej ktoś często korzystał z tego pomieszczenia, bo na półce wiszącej naprzeciw kominka stały rzędem kielichy i omszałe butelki. Kolejny metaliczny warkot zdwojony echem sprawił, że Nitubaga poczuła, jak cała jej istność kurczy się gwałtownie i ucieka w pięty. Stamtąd wypuściła na zwiady zmysł wzroku, który dostrzegł w samym kącie jeszcze jedno krzesło a na nim coś wielkiego i czarnego. Reszta istoty Nitubagi przez moment analizowała ten widok, na wszelki wypadek nie wychylając się z pięt. Wreszcie doszła do wniosku, że to może być tylko jedno – zardzewiała i powgniatana po nocnym wypadku zbroja Czarnego Rycerza wraz z zawartością, czyli samym Rycerzem. Z westchnieniem ulgi, wszystkie zmysły, rozum i uczucia wróciły na właściwe miejsca. Ich właścicielka wzruszyła ramionami z rezygnacją – skoro i tak MUSI wyczyścić tę zbroję, to zrobi to teraz – może Braza da się udobruchać i cofnie szlaban na miotłę? Podeszła powoli do Rycerza. Wzdrygnęła się odruchowo na dźwięk potężnego chrapnięcia dobywającego się ze zbroi, ale szybko uspokoiła się i wyciągnęła rękę, by potrząsnąć jego ramieniem. Poruszona zbroja zaskrzypiała cicho, jednak nie wywarło to żadnego wrażenia na jej właścicielu. Potrząsnęła mocniej – z wnętrza dobiegł szmer, lecz po chwili usłyszała kolejne znajome chrapnięcie. Spróbowała więc podnieść przyłbicę, jednak ta zacięła się najwyraźniej na dobre. Nitubaga rozejrzała się bezradnie po pomieszczeniu. Wreszcie zauważyła w kącie stos drewna do kominka. Podniosła miarowy konar i zapukała w zbroję. Czarny Rycerz poruszył się, zasapał, westchnął ciężko, coś zamamrotał i... spał dalej. Po całym pomieszczeniu odbijały się echem dźwięki rodem z kuźni, gdy Nitubaga, pokrzykując dziarsko, starała się obudzić Rycerza. Wreszcie z ciemnego wnętrza dobiegł znany jej, trochę zniekształcony głos Czarnego Rycerza. Pospać człowiekowi nie dają! Kto tam? Nitubaga. Już nigdzie się nie można schować przed wami! Chciałem odespać to nocne szaleństwo. No sorki bardzo, ale czy ty nie powinieneś być teraz w jaskini? A która jest? Nic nie widzę przez tę przyłbicę! Już prawie południe. Goście dawno pojechali do Jaskini, Spokojnie – mój występ zaczyna się koło czwartej po południu. Braza wściekła jak osa, porozstawiała nas po kątach... Masz szczęście, że cię nie było na odprawie! Przejechała się po wszystkich! Aaaa tam... Braza nie jest taka zła, jaką udaje... No nie wiem! Dała mi szlaban na miotłę i kazała twoją zbroję wypolerować! O! Nieźle sobie nagrabiłaś! Aaaa..., dałam ciała – to fakt. Ale żeby od razu zbroję!!! Przesada! Ja nie narzekam – przez przyłbicę słychać było uśmiech Rycerza, gdy wypowiadał te słowa. Tylko pomóż mi jakoś ją zdjąć. Nie wiem, czy po tym upadku całkiem się nie zacięła. A co z Białą Damą? Jak zwykle – zrzuciła giezło i została rozpłaszczona na dachu w tym swoim maskującym kombinezonie. Jak zwykle? To znaczy, że też jak zwykle o niej zapomnieliście i do rana trzymała się dachówek? No tak... Nic ci się nie stało? – zmieniła zgrabnie temat. Chyba nie, chociaż gnaty czuję... Idź do rusałek na masaż – poradziła postękując przy każdym słowie z wysiłku, bo właśnie usiłowała poodpinać zardzewiałe sprzączki z zesztywniałych skórzanych pasków. – Mogłaby ci ta Braza lepszą zbroję sprawić! Interes się kręci jak szalony, a ta skąpi na porządny sprzęt dla personelu. Ja nawet lubię tę starą zbroję – łagodził Rycerz – ale czasem wolałbym ją widzieć w kącie pokoju jako ozdobę. Jak to otworzyć? – Nitubaga siłowała się z przyłbicą. Pod ławą leży łyżka do opon. Spróbuj podważyć. Po dłuższej chwili wspólnych wysiłków urozmaiconych postękiwaniem, zgrzytem metalu, skrzypieniem zardzewiałych zawiasów i na wpół cenzuralnymi okrzykami Nitubagi przyłbica drgnęła i powoli, dostojnie odsunęła się ukazując oblicze Czarnego Rycerza. Na moment zaprzestali dalszych wysiłków. Rycerz sięgnął wciąż opancerzoną dłonią po kielich stojący na ławie. Pociągnął łyk i wyraźnie zadowolony oparł się plecami o ścianę. Ale miałem sen! – zaczął. – Najpierw śniło mi się, że w całej Polsce... nie, za granicą chyba też, pojedyncze osoby zaczynały znienacka śpiewać gromkimi głosami. Każdy osobno, ale o tej samej godzinie. Nie wiedziałem, o co im chodzi. Inni też nie wiedzieli, bo dziwnie patrzyli na tych śpiewających. Właściwie to nie wiem, czy to można było nazwać śpiewem. Chociaż nie – niektórym nieźle wychodziło, zwłaszcza takiej jednej, która szanty śpiewała. Za to inni wyli okrutnie, ale wcale się nie przejmowali tym, że ludzie na nich patrzą i stukają się w głowy. No to niezły odjazd... Co ty! To dopiero początek! Najlepsze było później! Opowiadaj – Nitubaga rozsiadła się wygodniej, opierając nogi na zbroi Rycerza. Potem była jakaś jakby scena pod wielkim modrzewiem. Siedziałem na bujanym fotelu i oglądałem występy zajadając różne przysmaki, które mi bez przerwy donoszono. Skądś wiedziałem, że najpierw będzie kankan. Na scenę wyszły kobiety w... – tu zaczął tak chichotać, że przez dłuższą chwilę nie mógł wydobyć słowa. No mów!!! Były ubrane... – znów zaniósł się chichotem – w wielkie... – płakał ze śmiechu. Nie rycz tak, bo ci ta zbroja do reszty zardzewieje – niecierpliwiła się Nitubaga. PANTALONY – wyryczał ocierając załzawione oczy. – Męskie pantalony... z rozporkiem... i w takie długie damskie... z koronką na nogawkach – kontynuował przerywanym głosem. – To były takie ryczące czterdziestki, w pierwszym rzędzie co druga falowała górą, a co druga wywijała długaśnymi nogami, w drugim rzędzie były rude (co trzecia farbowana) a między nimi kilka w błogosławionym stanie. Żebyś ty widziała, jak one wywijały tego kankana! Jedna nawet miała dziecko przy piersi! I z tym dzieckiem...? – teraz płakali ze śmiechu już oboje. Tak, ono... wisiało przyssane cały czas! A na koniec trzy wykonały szpagaty i jedna z nich... – znów na moment stracił głos kwicząc radośnie – się... przyssała! Jak to „przyssała”? No przyssała się do desek... szpagatem... i... nie mogła... nie mogła... Czego nie mogła? Przestań rżeć, bo nic nie rozumiem – niecierpliwość pomogła jej na moment odzyskać oddech i zadać pytanie. Nie mogła WSTAĆ! Była przyssana i chcieli ją przesunąć na krawędź, żeby się odessała, ale się nie dało, więc wezwali.... o rrrany... nie mogę.... wezwali HYDRAULIKA! I on ją jakoś odessał od tych desek – skończył wreszcie. Przez dłuższą chwilę zgodnie porykiwali śmiechem. Co któreś przestało na moment, to na widok miny drugiego zaczynało od nowa. Nitubaga już nie siedziała na krześle – leżała na podłodze wijąc się ze śmiechu jak nadepnięta żmija. Rycerza tylko zbroja utrzymywała w pozycji pionowej. O rrrany! Popuściałam! – oznajmiła wyjąc z radości Nitubaga. Ale to nie koniec! – oznajmił Rycerz. Nitubaga wróciła na krzesło, by słuchać dalszej części opowieści. Potem miało być Jezioro Łabędzie – z trudem powstrzymał śmiech. – Tym razem występowali panowie. Nie wiem, dlaczego zaczęło się od przebierania na scenie. Wciągali te baletowe rajstopki i przechwalali się, który wypuści z nich łabędzia. Dokuczali sobie nawzajem, że ci inni mają najwyżej wróble. Nie wiedziałem, o co chodzi, ale oni... zaczęli sobie wpychać... w... – w tym momencie już nie wytrzymał i znów zaczął płakać ze śmiechu. Nitubaga, która nie wiedziała, o co chodzi, niecierpliwie czekała na kontynuację. – no wiesz gdzie... wpychali tam skarpetki! Pierwszy miał zwykłe zwinięte w kulkę, drugi wyciągnął podkolanówki, zwinął i włożył, kolejni mieli coraz większe... atrapy... aż wreszcie jeden wyjął taką... maskę... no wiesz, jak w fabrykach mają, tam, gdzie się pyli... i włożył tę maskę... A te od kankana wiwatowały każdemu! A ta zassana... no nie mogę... – ryknął śmiechem – ona... klaskała... Jak klaskała??? Nie „jak”, „czym” klaskała! Tym, czym się zassała!!! I sęk wypluła, bo wyciągnęła go z deski, jak się zassała! I gwizdała! Też tym! Nitubaga najwyraźniej dysponowała dobrze rozwiniętą wyobraźnią, bo opowieść Rycerza widziała jakby oglądała film. Znów znalazła się na podłodze płacząc ze śmiechu. Gdyby ktoś z zewnątrz ich teraz usłyszał, niechybnie wezwałby pogotowie (gdyby w ogóle skojarzył te odgłosy z istotami ludzkimi) – kwiczeli, dusili się ze śmiechu, porykiwali, wyli, piali z trudem wciągając powietrze, wykrzykiwali jakieś na wpół artykułowane wyrazy, które wywoływały wzmożoną kaskadę nieludzkich dźwięków. Wreszcie Nitubaga wyjąkała słabnącym głosem: Będę miała zakwasy! Jutro z łóżka nie wstanę! Kurde! Następnym razem uprzedź, to założę pampersa. Może ci się to samo przyśni! Nieeee!!! Udusiłabym się ze śmiechu. Powoli uspokajali się. Jeszcze od czasu do czasu którymś wstrząsał paroksyzm śmiechu, ale były one coraz cichsze, coraz rzadsze... Która godzina? – zapytał niespokojnie Rycerz, jakby sobie o czymś przypomniał. O kurde! Już pierwsza! Dawaj tę zbroję, bo do jaskini nie zdążysz! To zdejmuj ją ze mnie. A ja sobie skoczę do Anoleiz. Zgłodniałem jak wilk. Żebyś ty widziała, jakie tam przysmaki były pod tym modrzewiem... – rozmarzył się. Chwilę później Nitubaga siedziała nad czarną zbroją z szmatką w ręce i chichotała od czasu do czasu przypominając sobie co piękniejsze fragmenty snu Rycerza. Tymczasem w korytarzu słychać było jego cichnące kroki i wyśpiewywane pełnym głosem słowa: Nadobną córę miał król Ćwiek imieniem Lizelota, a cnoty to jej bardziej strzegł niż skarbów swych i złota!... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 20.05.2015 18:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Maja 2015 O ludzie, pewien zacny wątek mi się przypomniał, dawne lata... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 20.05.2015 19:02 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Maja 2015 Humor mi poprawiłaś, Agduś!! I bardzo adekwatny odcinek - ku pokrzepieniu serc po wypadku Komtura a teraz przyda się mojemu Tacie - miał - lekki na szczęście - udar. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wu 20.05.2015 19:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Maja 2015 oj Brazunia dobrze że lekki niech zdrowieje bardzo szybko Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 20.05.2015 19:21 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Maja 2015 Szczęście w nieszczęściu chyba, że był w szpitalu w tym momencie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 20.05.2015 19:41 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Maja 2015 Dużo zdrowia dla Taty! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
TAR 20.05.2015 19:46 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Maja 2015 Brazka duzo zdrowia zycze Tacie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 20.05.2015 20:04 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Maja 2015 Dzięki za życzenia. Tata był faktycznie w szpitalu z zupełnie innego powodu ... Silny Facet, myślę, że da radę ... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Arnika 20.05.2015 20:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Maja 2015 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Moose 20.05.2015 21:19 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Maja 2015 Braza Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 21.05.2015 08:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Maja 2015 Wierzę, że Tata da radę, kochana, oby jak najszybciej zdrowy był jak ryba! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 21.05.2015 10:46 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Maja 2015 :bye: Córcia wybiera się do Perły, a ja mam chatę wolną! Kto wpadnie pocieszyć ....? (bez podtekstów!!!!) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wu 21.05.2015 19:16 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Maja 2015 ja bym chętnie ale poza chęciami niczym więcej nie dysponuję Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Moose 21.05.2015 20:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Maja 2015 Pocieszam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Arnika 21.05.2015 21:03 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Maja 2015 Ja nie mogę...Ale Perła... mmm... choć dla mnie to już całkiem duże regularne miasto... lubię maleńkie dziury... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.