Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Komentarze do Brazowego Uroczyska


braza

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 44k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • braza

    10541

  • Agduś

    4690

  • DPS

    3621

  • wu

    2676

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

A Dolinę Krzemową kocham za dowcip i postacie.

 

Podkaszarkę nabyłam w tym roku nową – Ryobi i wreszcie jestem zadowolona, bo ma regulacje uchwytów, taką że mogę obie ręce mieć wyprostowane w łokciach. A poza tym tnie jak sam diabeł, bo można jej założyć żyłkę z wkładką w postaci stalowej linki. No, i można jej zmieniać nachylenie głowicy, co wielce sprzyja trymowaniu krawędzi trawnika. Udało mi się nawet rowek wokół rabaty wykopać :)

 

szukam dobrej. Daj jakiegoś linka..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

https://www.jula.pl/catalog/ogrod/maszyny-ogrodowe/podkaszarki-i-kosy-spalinowe/podkaszarki-i-kosy-akumulatorowe/podkaszarka-004478/

 

Ewa, mam podobną do tej z linka, ale starszą wersję. Kupiłam powystawową z Anglii. Wszystko ma to samo, za wyjątkiem 3 różnic: moja chodzi na kablu, ma o 3 cm mniejszą szerokość wykaszania i głowicy nie obrócę o 90 stopni.

W Jula piszą, że można założyć żyłkę 1,6 mm, ale ja zakładam grubszą i z linką metalową w środku. Tnie jak burza. Ponieważ ma możliwość ustawiania kątowego głowicy tnącej, to można wygodnie obkaszać krawędzie nawet rowów. Można też ciąć żywopłoty, przy odrobinie wprawy. No, i była kilka razy tańsza. Poślę ci na priv linki do sprzedawców.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kończę pewien etap w moim życiu porywając się na coś do czego chyba nie jestem jeszcze zupełnie przygotowany.

 

Miało być śmiesznie było strasznie i nerwowo jak to przed egzaminem i w oczekiwaniu na wyniki.

 

Dzień pierwszy.

Poprzedniego dnia późnym wieczorem zakończyłem przygotowania do egzaminów końcowych. Pierwszy raz wiedziałem, że nie jestem tak dobrze przygotowany jak to zazwyczaj bywało.

Miało być śmiesznie, a było strasznie.

Pierwszy dzień to 4 funkcje czyli nawigacja zawierająca 7 przedmiotów i 75 pytań tzw. test wyboru, druga to przewozy morskie i stateczność 45 pytań, trzecia funkcja to zarządzanie statkiem 4 przedmioty i 35 pytań / najbardziej niepewna pozycja ponieważ pytania zupełnie nie pokrywały się z ogólnie dostępną bazą i zawsze zawierały takie na których właściwą odpowiedź było bardzo trudno znaleźć albo w ogóle nie można było/.

 

Nawiązując do funkcji 3 egzamin który odbył się 21 maja na 32 zdających zaliczyło tylko 7, czyli jednym słowem któryś z egzaminujących / zastępca Dyrektora UM / stwierdził, ze nie może tak być, żeby wszyscy zdawali i wymyślił sobie „ test śmierci”

 

Ostatnią funkcją był język angielski 10 pytań i egzamin ustny podczas którego trzeba było odpowiedzieć na 3 wylosowane pytania i/lub pytania pogrążająco – wyciągające zadawane przez egzaminatora. I z tego przedmiotu byłem nieprzygotowany tak jakbym chciał.

Zaliczenie wszystkich w/w wymienionych funkcji dopuszczało do egzaminów pisemnych w dniu następnym.

 

Obudziłem się o 0421 i z walącym jak oszalałe sercem przygotowywałem się do walki i wszelkich innych działań „ wojennych”. O 0715 byłem już / jako pierwszy z grupy w UM / i nerwowo oczekiwałem nadchodzącej chwili prawdy. Stopniowo jak zbliżała się godzina „0” pojawiali się moi koledzy starający za wszelkie sposoby ukryć zdenerwowanie co oczywiście nie miało sensu zważywszy, że nikt nie był w stanie stać, siedzieć lub nawet mówić spokojnie. Co chwilę rozlegały się nerwowe śmiechy, co niektórzy zaglądali o raz ostatni do notatek.

 

W końcu zaczęło się.

3 pierwsze funkcje zostały zakończone szybko i sprawnie chociaż jak pisałem swoje imię i nazwisko na karcie egzaminacyjnej to tak drżała mi prawa ręka, że musiałem ją podtrzymywać lewą ręką, ale później już było lepiej.

Pytania były zróżnicowane i tak jak przewidywaliśmy w teście z zarządzanie było dużo takich pytań które niestety były trudne i podchwytliwe

Wielka niewiadomą był angielski ponieważ zestaw pytań zawierał takie na które można było odpowiedzieć korzystając z osobistego doświadczenia i praktyki , ale były i takie które trzeba było „wykuć „ na pamięć. I to jak się dotyczyło nie tylko mnie , ale i moich kolegów.

Ja wylosowałem takie oto pytania.

1 Moje obowiązki jako 2 oficera

2 Maszyny i urządzenia do przeładunku ładunków suchych

3 Procedury w wypadku pożaru

Takich pytań oczekiwałem i moje prośby zostały wysłuchane. Poza tym egzaminatorka była bardzo przemiła i spokojna co ogólnie powodowało pewnego rodzaju rozluźnienie, spadek ciśnienia i powrót wewnętrznego spokoju. Po tym egzaminie atmosfera trochę się zmieniła , ale wszyscy mieli świadomość tego co nas czeka następnego dnia

Angielski zaliczyli wszyscy z naszej grupy, a resztę wyników podano następnego dnia i tutaj też wszyscy zaliczyli. W sumie pierwszego dnia nie zdała tylko jedna osoba z tzw. poprawkowiczów.

 

Dzień drugi

3 egzaminy i 3 funkcje.

Funkcja nawigacja i zadanie do rozwiązania tzw „mielizna”. Statek wchodzi na mieliznę i należy wykonać wszystkie niezbędne obliczenia oraz podać warunki jakie należy spełnić do samodzielnego zejścia z tejże mielizny. Czas 60 min. Z pierwszych rozmów po zakończeniu tego etapu wynikało, że z wynikami może być różnie. rozmowy były głośne i pełne emocji, ale co najważniejsze, szczere i pozbawione codziennego udawania „ jaki to ze mnie bohater”. Tutaj był zauważalny etap integrowania się grupy. Zniknęły podziały na tych „ z pierwszej ławki” i „ cwaniaków z tyłu”. Było to naprawdę fajne i budujące, zwłaszcza, że pokazało prawdziwą naturę wielu z nas.

Zadanie było łatwe, ale w obliczeniach użyto miar angielskich czyli stóp i cali co w obecnych czasach właściwie nie funkcjonuje. Domyślam się, ze to zadanie układał egzaminator który zakończył karierę na morzu w latach 60.

 

Funkcja stateczność i zadanie do rozwiązania. Czas 90 min. Zadanie ogólnie było łatwe, ale zawiłość, rozwlekłość i niepotrzebne dodatkowe opisy samego tekstu wprowadzały sporo zmieszania. Bardzo łatwo można było ominąć jeden z etapów obliczeń co oczywiście powodowało, że dalsza część zadania była błędna i bez sensu. Wykorzystałem maksimum dozwolonego czasu i chyba nigdy w życiu nie pisałem czegokolwiek przez 90 minut bez przerwy. Osobiście popełniłem błąd już na samym końcu i niestety nie wiem jak to potraktuje egzaminator.

 

3 funkcja to clue całego egzaminu czyli Bezpieczeństwo i opieka nad pasażerami. Tłumaczenie z polskiego na angielski jakiegoś zwariowanego tekstu napisanego przez szalonego i nie w pełni władz umysłowych człowieka którego jedynym celem jest doprowadzić do depresji zdających tenże egzamin.

 

Spodziewaliśmy się tekstu typu „ partia gazu skroplonego dostarczonego przez Was na barkach rzecznych ładowanych w nieodpowiednim i niekontrolowanym procesie załadunkowym nie była przeanalizowana pod kątem właściwości fizyko chemicznych oraz badana w laboratorium analitycznym ……”, a tu miłe zaskoczenie ponieważ cześć tekstu była wzięta z innego wcześniejszego egzaminu i tym samym malutkie zielone światełko zapaliło się na horyzoncie. Niestety druga część tekstu już była „normalna” czyli niezrozumiała nawet w języku polskim.

 

Na przetłumaczenie 6 punktów tekstu mieliśmy 20 min???? co jest niewyobrażalne ponieważ w rzeczywistości formułowanie zarzutów pod jakimkolwiek adresem wymaga nie tylko doskonałej znajomości języka i zagadnień prawnych. Nikt będący przy zdrowych zmysłach nie tworzy takich pism bez konsultacji z prawnikiem, a co najmniej armatorem. Napisanie na kolanie takiego pisma spowodowałoby natychmiastowe zwolnienie delikwenta czyli kapitana.

60 minut to byłby właściwy czas na przetłumaczenie tekstu zwłaszcza, ze podczas zajęć ,grupowe tłumaczenie wraz ze wsparciem ze strony wykładowcy zajmowało nam 40 min!!.

Ten dzień egzaminacyjny zakończył się szybko, ale zapowiedź ogłoszenia wyników dnia następnego utrzymywała stres na wysokim poziomie.

Wczoraj miałem ciekawy wieczór. Mój ulubiony kapitan i dobry kolega zaprosił mnie na swoją łódkę do Rewy i chwilę relaksu.

 

Dzień trzeci.

Obudziłem się o 0335 i to był koniec spania. Wykorzystałem ten czas do walki ze strachem o wyniki i napisanie powyższego tekstu

Ogłoszenie wyników.

Godzina 1000.

Stoimy przed biurem Centralnej Morskiej Komisji Egzaminacyjnej z filią w Gdyni i ze strachem w oczach, ciśnieniem 200/100 oczekujemy na nasze dalsze „ być albo nie być’”

„Być” oznacza pijaństwo / całkowity reset/ do białego rana , „nie być” to powrót za 3 tygodnie na egzamin poprawkowy i przeżywanie wszystkiego na nowo.

Miłego wieczoru wszystkim życzę

Edytowane przez Szanowny Pan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ho, Ho, Ho, chylę czoła, Szanowny Panie :yes:

 

Czytanie o twoich perrturbacjach przypomniało mi mój „życiowy” egzamin, o którym prędko zaczęłam opowiadać jak anegdodę.

Mianowicie było to moje 4 podejście, zaliczone na same 5 i odpalone, bo... nie dostałam się. W ogóle od początku to 4-te podejście było okraszone ciekawymi przypadkami, które potem co jakiś czas krasiły już studencki żywot.

Najpierw dowiedziawszy się o istnieniu uczelni, której dyplomu nie trzeba nostryfikować za granicą, na 2 dni przed zamknięciem terminów składania dokumentów na uczelnie, zabrałam papiery z UW-skiego i złożyłam na ATK. Spowodowało to monstrualną awanturę domową, bo moja mama poczuła się mocno niedoceniona w staraniach jakie podjęła, by córka wreszcie dostała się na wymarzone studia na uczelnię, która jej wyraźnie nie chciała. 3-cie podejście do UW oblałam wyraźnie za moje rodowe nazwisko. Po tym jak je podałam komisji, mogłam spokojnie wyjść. Każde zadane mi pytanie było obliczone na uwalenie mnie. Trafiłam na szefową komisji, która pałała co najmniej niechęcią do jednego z polskich polityków sanacyjnych, z którym wspólne nazwisko dzielę do dziś, choć rodzinnie nie mam z nim nic wspólnego. Mama pamiętająca co z tego samego powodu spotykało moich rodziców w latach przed moim urodzeniem, wykorzystując kręte dróżki i znajomości zdobyła stanowisko Kwestora UW. Uważała, że już tylko takim rzutem na taśmę może mnie uchronić przed kolejną porażką. Kto odmówi miejsca na studiach córce własnego Kwestora? A ja wycięłam jej taki numer :)

W jaki sposób niepraktykująca kościelnie, ba powiedziałabym niewierząca rodzina zdobyła w parafii, konieczne do uzupełnienia papierów na katolickiej uczelni, zaświadczenie, że jestem głęboko wierząca i praktykująca, to inna inszość. W każdym razie udało się je uzyskać wyłącznie dzięki mojej mamie.

I co z tego? 10 osób na jedno miejsce i mimo super wyniku, kompletny klops, byłam 7 na liście, a miejsc 5.

Był to zresztą jeden z zabawniejszych moich egzaminów. Geografię zaliczyłam na 5, choć pytanie „co pani może powiedzieć o PGR-ach na Ziemiach Zachodnich” wywołało u mnie stupor. Akurat nic o nich nie wiedziałam. Był to ostatni temat, którego mogłam się spodziewać. Egzaminatorzy pytali na szturmowanym przeze mnie kierunku o różne cuda geograficzne, ale ten temat wydawał się być zakazany. Nadludzkim wysiłkiem zebrałam się w sobie i wypaliłam „no...o, są deficytowe”. Wzięłam oddech by improwizować dalej i... usłyszałam „dziękujemy”.

Taki zabawny początek, a potem wyglądało, że koniec marzeń o archeologii. Jednak Polska znajomościami stoi, a ja miałam (do dziś mam) bliskiego przyjaciela z rodzinnymi koneksjami, w którejś (już niepamiętam) świeckiej radzie Kurii Metropolitalnej. Załatwiono mi audiencję u Rektora ATK z poleceniem „odstaw się”. Niemal niższy ode mnie siwy staruszek w sutannie popatrzył na mnie i zakomenderował „obróć się dziecko”. To się okręciłam na obcasie. Ksiądz Rektor widać usatysfakcjonowany oznajmił „nareszcie łądne dziewczyny będą u nas studiować”.

Tak dostałam miejsce rektorskie, czego kosekwencją po pięciu latach stał się tytuł „magister nauk teologicznych ze specjalnością archeologia wczesnochrześcijańska”. W międzyczasie bywało ciekawie, bardzo trudno, groźnie, a czasem ogromnie zabawnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień dobry z rana.

Dziękuję serdecznie za wszystkie gratulacje. Jest mi bardzo miło.

 

Wczorajszy wieczór to było jednak "być". Mógłbym powiedzieć, że "GDYNIA BYŁA NASZA" .Reset się przydał, ale jak widzicie po godzinie wysłania tego posta/postu to emocje opadają bardzo powoli. Wracam wreszcie do domu po 6 miesiącach nieobecności i niedługo zapewne ponownie go opuszczę na jakiś czas, ale teraz już zupełnie w innej roli. Dla porównania jest to tak jak się przesiąść z malucha do mercedesa.

Słonecznego i spokojnego dnia wszystkim życzę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...