Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Komentarze do Brazowego Uroczyska


braza

Recommended Posts

Szanowny Pan jak zwykle dokonał wnikliwej i trafnej analizy, ja ze swojej strony odniosę się do tego krzyku o święta bez rodziny, to w gruncie rzeczy typowa polska przypadłość że spróbujcie nam czegoś zabronić;) gdyby to były święta jak co roku ile by było wzdychania, że trzeba do teściów jechać, że znowu ktoś przylezie i będzie siedział na głowie, że trzeba siedzieć i się gościć ale jak kazali siedzieć w domu to nagle wszyscy gwałtowną miłością do rodziny zapałali to samo z wejściem do lasu, większość w nosie miała wyjazdy do lasu i spacery, woleli weekendy w galeriach spędzać ale zakazali to wrzask okrutny się podniósł

 

tak sobie myślę że może przez jakiś czas ludzie będą doceniać te proste zwykłe przyjemności, które teraz stracili przez wirusa jak nieograniczony kontakt z bliskimi, spacery po lesie, jazda na rowerze, docenią możliwość mieszkania w domu z ogródkiem chociażby wielkości chusteczki do nosa bo nam ograniczenia w sumie nie przeszkadzają, mamy dużo pracy w ogrodzie, nikt nikomu głowy nie suszy, możemy też leżeć na leżakach i nic nie robić i w takich właśnie momentach podśpiewuję sobie Sylwię Grzeszczak - cieszmy się z małych rzeczy bo wzór na szczęście w nic zapisany jest

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 44k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • braza

    10541

  • Agduś

    4690

  • DPS

    3621

  • wu

    2676

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Jak filozoficznie się tu zrobiło!!!

To i ja dołożę swoje:

Bez zdziwienia widzę, że właściwie nic się nie zmieniło w naszych rodzinnych układach. Nie kłócimy się (bardziej niż zwykle, bo niech zaśpiewa głośno przed domem ten, kto się nigdy nie pokłócił z dzieckiem-nastolatkiem), ba nawet chyba mniej niż zwykle się kłócimy, bo dzieci z nadmiaru czasu udało się zmusić do odgarnięcia choćby ścieżek w pokojach, więc główny punkt zapalny zniknął albo prawie zniknął.

Z jednej strony wkruwia mnie fakt, że dla odmiany jestem w pracy 12/24 albo i więcej, z drugiej wiem, że wiele osób mi zazdrości, że mam tę pracę i raczej jej nie stracę, chyba, że sama tak zdecyduję.

Bardziej jeszcze wkruwia mnie zakaz wychodzenia z domu. Mam las 200 metrów od domu i nie mogę tam iść na spacer z psem. Za to w ogrodzie się mogę wyżywać, kiedy sobie zrobię przerwę od pracy zawodowej. A to akurat mi się udaje, bom tak dziwnie skonstruowana, że lepiej pracuje mi się w nocy (znaczy nadupiesiedząc, a nie w ogródku).

Zwierzyniec przeszczęśliwy, bo ma bez przerwy jakieś kolana do wyboru, na których się uwalić można, albo jakieś ręce, które pomiąchają za kłapciatym uchem. No i skoro długie spacery ograniczone do chwil, kiedy w pani się anarchistka wojująca budzi, to dla odmiany są treningi agility w wersji ogródkowej prowadzone przez początkująca behawiorystkę.

I jakoś leci.

A co będzie potem?

To mnie niezmiernie zajmuje.

Wiadomo, że nie wiadomo, jak długo "to" potrwa. Nie wiadomo, ile osób naprawdę choruje, nie wiadomo, kiedy poluzują nam smycze, nie wiadomo, komu poluzują i jak bardzo. Kiedyś jednak pozwolą iść do lasu, jechać na wycieczkę w przyrodę, otworzą sklepy, kina, baseny, muzea, teatry, zakłady kosmetyczne, fryzjerskie, kawiarnie, puby, kluby itd. Nie wiadomo, czym się skończy luzowanie smyczy, czy ludzie zaczną bardziej chorować, czy epidemia powoli wygaśnie. Nie wiadomo, ile firm nie przetrwa, ilu ludzi straci pracę bezpowrotnie, ile kolejnych firm padnie, bo klienci straciwszy pracę, przestaną być klientami.

Co się wtedy stanie? Czy ludzie nadal się będą bali? Czy będziemy jak ślimaki powoli wychylali czułki ze skorupek, badając ostrożnie otoczenie? Czy wyrwiemy się jak wypuszczeni z klatki? Czy dowiedziawszy się, że możemy żyć bez wielu rzeczy, które do niedawna wydawały się oczywiste i konieczne, nadal się bez nich obędziemy? Na pewno do nich wrócimy,ale chciałabym wierzyć, że z jakąś refleksją, dzięki której i Ziemia trochę odetchnie. To takie marzenia. Tak naprawdę spodziewam się, że wręcz przeciwnie - rzucimy się na konsumpcję, którą wielu ludzi utożsamia z "życiem", "wolnością", "szczęściem", jak dzicy. Szybko nadrobimy zaległości. Już wyobrażam sobie, jak ludzie zacierają ręce, marząc o zakupach ciuchowych, kiedy czytają zapowiedzi sieci, które ubolewają, że będą wyprzedawać towar zalegający w sklepach za pół albo i ćwierć ceny.

Co ja zrobię? Jeśli mnie praca nie przytłoczy, będę chodziła na normalne spacery do lasu. Pojedziemy w weekend gdzieś w pobliskie górki. Pójdziemy do kina. Wiele razy, bo mamy wiele zaległych filmów. Umówię się na ploty w kawiarni. Zapłacę voucherem, który wykupiłam, żeby pomóc Kociej Kawiarni.

Czego nie zrobię? Nie pojadę na zakupy do galerii. Bo nie potrzebuję.

A może do lasu nadal nie będzie wolno wchodzić, tym razem z powodu zagrożenia pożarowego? Jest koszmarnie sucho. Nie przypominam sobie, żeby w kwietniu trzeba było podlewać grządki. Trawa na łąkach nie kiełkuje. Zapowiadali na dzisiaj opady. Jest pochmurno i sucho.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do prognoz wirusowych, przypuszczam na bazie wieloletniego doświadczenia z grypami, że u nas ta epidemia wygasi się do lata. Odważnie zakładając, to do początku czerwca. Być może niecałkowicie, ale już będzie można normalnie żyć. Miło byłoby jakby nasze władze wpadły na pomysł zrobienia przesiewowo przeciwciał, ale pewnie nie zrobią z różnych względów. Po co to? Ano, bo założę się, że duża część populacji przeszła infekcję lekko lub zupełnie bezobjawowo i ci mogliby sobie już żyć bez ograniczeń, co ewidentnie by pomogło gospodarce. Ale nasza władzia ma gospodarkę w odwłoku. Takie mam wrażenie, no uczucie, że te ograniczenia mają znaczenie epidemiologiczne w części, powiedzmy w 1/3 a w 2/3 służą do tresury społeczeństwa do posłuszeństwa. Dawniej też bywały idiotyczne zakazy i nakazy, których nikt nie śmiał kwestionować....

Co do terminu zakończenia u nas tej epidemii, to trzeba jeszcze pamiętać, że to, co napisałam dotyczy wirusa a nie restrykcji i ograniczeń. Bo oficjalnie epidemia skończy się, jak to będzie na rękę rządowi i może to nie mieć nic wspólnego z faktycznym końcem. A my nawet nie będziemy wiedzieć, bo co z tego, że nadal będą przychodzić do lekarza ludzie z infekcjami, skoro nie będzie testów? Powie się im, że grypa. Ktoś dostanie zapalenia płuc? Zdarza się, jako powikłanie zwykłej grypy też. W tomografii obraz nie jest charakterystyczny dla koronawirusa ale dla wirusowego zapalenia płuc. A jaki wirus, who knows.... W sumie gdyby nie było tej światowej paniki, to pewnie by właśnie tak wyglądała rzeczywistość i mówilibyśmy "ale ten sezon grypowy w tym roku ciężki" :)

I przypuszczam, że nie zmądrzejemy wcale na tej kwarantannie. Ludziom wcale nie chce się usiąść i pomyśleć..

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tu zgadzam się z Ewą, ludziom nie chce się myśleć już od długiego czasu to i po cholerę nagle teraz chcieliby chcieć? Obym się okazała do doopy wyrocznią mam jednak wrażenie, że dopiero po tej epidemii zorientujemy się, jak bardzo wszyscy dostaliśmy po łbach!

 

 

Gdyby mi się tak bardzo chciało jak mi się nie chce to bym przewrót kwietniowy zrobiła nie tylko w kraju nad Wisłą ale i w kilku sąsiednich....ale mi się właśnie nie chce chcieć!

 

U Was też tak zimno się zrobiło?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

EZS, wszystko mi mówi, że masz niestety w całej rozciągłości problemu rację :(

 

Może zdrowy odruch społeczeństwa jakoś zadziała i wykręci włąsćiwy numer. Wqrw społeczny może się objawić.

Edytowane przez pestka56
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

EZS, wszystko mi mówi, że masz niestety w całej rozciągłości problemu rację :(

 

Może zdrowy odruch społeczeństwa jakoś zadziała i wykręci włąsćiwy numer. Wqrw społeczny może się objawić.

Nie wydaje mi się. Przy zakazie wchodzenia do lasu czy wyjazdu na działkę ludzie powinni podnieść środkowy palec, a oni wypytują w necie czy ścieżka przy lesie to już las (przepraszam, Agduś, ale mi się skojarzyło) lub czy ktoś może być na działce. Już nas wytresowali. Ja głupia pojechałam sama do ojca, bo jak uzasadnić obecność męża w aucie. O tym, żem głupia, pomyślałam retrospektywnie. Oczywiście na całej trasie nie było ani grama milicjanta (tak, milicjanta, bo wróciło stare). Zastraszenie poskutkowało. Ja pojechałam sama, oni już nie musieli być.

Jedyna pociecha, że na mijanych wsiach pod połową domów było po 10 samochodów, czyli tradycje rodzinne trzymają się dobrze. Wieś ma w nosie zakazy. Minus tej sytuacji- że protestować to oni też nie pójdą. No, chyba, żeby coś bezpośrednio zabolało...

Edytowane przez EZS
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No fakt, że jakoś te wszystkie filmiki z milicjantami (też mi się tak skojarzyło) zatrzymującymi ludzi, są z miast. Albo na wsiach, ostoi elektoratu jedynie słusznej partii, się nie czepiają, albo mieszkańcy wsi potulnie się podporządkowali (jak widać, nie), albo płacą grzecznie i nie filmują.

Wkruwia mnie to, że idąc do lasu muszę się pogodzić z ewentualnością niemiłego spotkania z jakimiś mundurowymi. W efekcie zastanawiam się, czy mam na to ochotę. Jeśli ochota na spacer po lesie jest w danej chwili większa niż niechęć do debilnej rozmowy, idę do lasu, jeśli akurat niechęć do debilnej rozmowy jest większa, szlajam się po łąkach i... drogach. Dzisiaj miałam ochotę na las.

Ja rozumiem, że kiedy spotkam znajomą podczas takiego spaceru (akurat na łące, nie w lesie), to rozmawiamy na odległość. I w tym widzę jakiś sens. W zakupach raz na tydzień albo i więcej - też. W unikaniu ludzi w ogóle - też. W zakazie przemieszczania się samochodem, spacerów po lesie, biegania, jazdy na rowerze - nie.

Epidemia ma wygasać. Ciekawe, czy ona wie, że mały człowieczek tak kazał i ciekawe, czy się podporządkuje. Mały człowieczej już pokazał, że jest bezpiecznie. Pokazał się w dużej grupie ludzi. Wprawdzie nam jeszcze nie wolno, ale skoro on już mógł, to na pewno jest to bezpieczne. Trzeba otworzyć sklepy, firmy, bo małemu człowiekowi najwyraźniej ktoś wytłumaczył, że nie będzie miał kto płacić podatków na pińcetplusy. Już słyszymy zapowiedzi, że ograniczenia będą odwoływane. Pewnie wcześniej będzie wolno iść do kawiarni i kosmetyczki niż do lasu, bo kawiarnia i kosmetyczka płacą podatki, a las nie. No i tym zakazem poruszania się własnym samochodem, na rowerze czy na piechotę, pokazują nam nasze miejsce a ziemi. A nie jest to szczególnie godne miejsce...

Coby udowodnić, że epidemia jest posłuszna wodzowi, trzeba udowodnić, że mamy z dnia na dzień coraz mniej zachorowań. To akurat jest łatwe - wystarczy nie robić testów.

Ciekawe, że dla tak wielu ludzi są to sprawy oczywiste i wnioski same się pchają bez żadnych poszukiwań. A jednak nie przeszkadza to lepszemu sortowi w byciu lepszym sortem. Tak bardzo nie myślą, czy tak bardzo się zaprzedali?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naharowałam się jak skrzyżowanie osła z pszczółką ale marchewka, pietruszka, rzodkiewka i sałata już dostały szansę. Bób i ogórki może jutro. Jak to dobrze, że mam ogród pod nosem i mogę do niego wyjśća do tego nikt mnie nie zmusza:yes:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja mam pory nieustające. Posadziłam ze 3 lata temu i ciągle rosną! Coraz ich więcej. Tylko do jedzenia są niespecjalne, bo takie chudziutkie. No to rosną, może kiedyś zgrubieją?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...