Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Komentarze do Brazowego Uroczyska


braza

Recommended Posts

Agduś, zapomniałaś Waćpani o perkusji ... te dźwięki będą chyba najlepszym tłem dla napadów Depsi w roli Jozifa z Bazin :roll:

Aaaa i jeszcze ... rozumiem, że cała akcja imprezy integracyjnej musi odbyć się o jakiejś przyzwoitej (czyt.: w miarę ciepłej) porze roku ze względu na te powabne nagie ciała rusałek... :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 44k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • braza

    10541

  • Agduś

    4690

  • DPS

    3621

  • wu

    2676

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

dzień dobry

WC ładniusi moża już korzystać :wink:

Brazula niekoniecznie ciepłą porą roku bo chłód raczej stymulująco działał będzie na gonione i goniących :lol: akcja nieco tempa nabierze a poza tym jesienią takie urocze mgiełki się snują i pozwolą ukryć pewne mankamenty urody rusałek :lol: :wink:

 

a ten opis bagienka w wykonaniu Agduś bajeczny Agduś śmiało może dreszczowce pisać :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

UROCZYSKO VELCOME TO

 

Victor siedział jak posąg wpatrując się nieruchomym wzrokiem w umowę leżącą na mahoniowym blacie biurka. Czuł niczym nieuzasadniony strach, bezsensowny, ale przejmujący do szpiku kości. Usiłował otrząsnąć się z tego wrażenia, jednak nawet podwójna whiski nie pomogła.

Jakieś 20 minut wcześniej wybierał się na lunch. Biuro już opustoszało. Właśnie wkładał marynarkę od Prady, gdy usłyszał za drzwiami jakieś podniesione głosy. Dizajnerskie lustrzane drzwi otworzyly się gwałtownie i progu ujrzał dwie kobiety. Pierwszą była jego własna sekretarka - Violetta - długonoga blondynka o sylwetce modelki. Była idealna - zgrabna, opalona, pięknie i z wyczuciem umalowana i... zupełnie nie w jego typie! No ale cóż - image firmy wymagał poświęceń. Violetta bezskutecznie usiłowała zatrzymać w drzwiach drugą kobietę - jej przeciwieństwo. Ten widok pozbawił Victora oddechu na dobrą chwilę. Kobieta była o głowę wyższa od Violetty (co samo w sobie było już wystarczającym usprawiedliwieniem zdumienia Victora), miała śnieżnobiałą cerę, czarne długie do pasa włosy, czarne oczy, brwi i nieprawdopodobnie długie rzęsy, karminowoczerwone usta i doskonale obojętną minę. Nie zważając na wysiłki Violetty wpłynęła (tak, jej sposobu poruszania się nie można było nazwać chodzeniem) do biura. Victor, pokonując obezwładniający bezruch, wykonał w stronę Violetty jakiś gest, który miał znaczyć "w porządku, możesz wyjść na lunch". Przy okazji strącił z biurka stos papierów i popielniczkę, która bezgłośnie spadła na puszystą srebrną wykładzinę. Kobieta podpłynęła do niego wyciągając białą dłoń o niesamowicie długich, polakierowanych na czarno paznokciach. Cała była ubrana na czarno, ale jej długa szata nie sprawiała wcale wrażenia żałobnej. Victor przez moment wahał się, co ma zrobić. Uścisnąć tę dłoń? Pocałować ją? W końcu zdecydowal się na pocałunek, ale kobieta zaskoczyła go silnym, męskim uściskiem. Czując, jak jego ręka jest zgniatana jakby imadłem, osunął się na fotel, zapominając o konwenansach.

Jego gość, jakby nie zauważył tej niegrzeczności. Zjawiskowa piękność usiadła na fotelu naprzeciw biurka, rozejrzala się po pomieszczeniu, uśmiechnęła ironicznie, jakby komentując w ten sposób dokonania najmodniejszego projektanta wnętrz biurowych, którego projekt kosztował majątek (nie wspominając już o kosztach realizacji) i przystąpiła do rzeczy.

- Klotylda Kociołek. - Niski, mroczny głos wibrująco rozdarł ciszę.

Co??? Mózg Victora zachowywał się, jakby zostal polany ciekłym azotem. O co chodzi? Co to znaczy "Klotylda Kociołek"? Przedstawia się? Nie! To niemozliwe, żeby takie zjawisko nazywało się Klotylda Kociołek!

Klotylda spokojnie odczekała chwilę potrzebną Victorowi na zrozumienie tego, co się wokół niego dzieje. Jej twarz znów nie zdradzała żadnych uczuć.

- Aaaa... eeee... Victor de Rżyński - przedstawił się w końcu chrapliwym, jakby nieswoim głosem. Coś jakby cień półuśmiechu przez ułamek sekundy pojawił się na jej ustach. Oczy pozostały nieruchome.

- Pracownicy pańskiej firmy są niezintegrowani. Zorganizujemy panu imprezę integracyjną, jakiej nikt inny nie może zaproponować. Proszę podpisać umowę. - Jej niesamowity głos przywoływał na myśl jakieś średnioweiczne zamczysko, lochy, brzęk łańcuchów i zawodzenie ducha czarnej (a jakże by inaczej) damy.

- Ale ja... nie myślałem...

- WIEMY, że pan nie myślał. MY myślimy za naszych klientów. Proszę podpisać.

- Ale kiedy?, gdzi? , co? Ja nie wiem... - Victor nie zauważył nawet insynuacji, jakoby nie myślał...

- Proszę podpisać! - to już nie była prośba!

Victor wiedział, że podpisze tę umowę. Jeszcze usiłował zadać jakieś pytanie, poprosić u możliwość przeczytania umowy, ale wystarczyło spojrzenie czarnych oczu rzucone spod tych niezwykłych rzęs, by zrezygnowal z oporu. Nawet nie wiedział, kiedy wziął z jej ręki złote pióro. Bezwiednie złożył swój podpis we wskazanym czarnym paznokciem miejscu i opadł bezsilnie na fotel.

- Dziękuję. Ręczę, że będzie pan zadowolony z naszych usług. Pańscy pracownicy również. Proszę przeczytać umowę i nasz folder. Do widzenia.

- Do widzenia - szepnął bezgłośnie. Nawet nie próbował wstać, gdy wypływała z biura. W powietrzu unosil się jej niepokojący zapach - jakby zimnego powietrza znad bagien, jakichś kwiatów i ziół i... strachu.

 

Po godzinie,mniej więcej, na tyle odzyskał siły, że mógł nalać sobie whisky i spojrzeć na umowę. W nagłówku znalazł nazwę ośrodka organizującego imprezę: "UROCZYSKO" - przeczytał. Pracownicy wracali z lunchu. Nie wiedzieli jeszcze, że będą się integrować w "Uroczysku"...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tymczasem w Uroczysku przebiegał okres przygotowawczy do pierwszego wręcz rytualnego przyjazdu gości. Z pośród mgieł wychylało się stare Zamczysko, przez okoliczną ludność Uroczyskiem zwane, do którego prowadziła aleja z dwustu lip złożona. Interesu doglądała czcigodna Braza we własnej osobie. Osoba o przenikliwym spojrzeniu, energicznym kroku , dobierająca personel według jej tylko znanych zasad i reguł. Kiedy jako swoją przedstawicielkę posłała do miasta niejaką Klotyldę Kociołek na okolicznych mieszkańców padł blady strach. Braza miała opinię osoby o wybitnie wyrafinowanych gustach jeśli chodzi o sposób spędzania wolnego czasu. Ludzie widzieli nie raz, a może nawet nie dwa, jak Braza galopowała na swoje klaczy tak szybko i bezszelestnie jak wiatr. Klacz miła tak donośne rżenie, że po jego usłyszeniu nikt wolał swojej siedziby nie opuszczać. Okalające zamczysko mokradła odwiedzała Czarna Dama ze swoim krwiożerczym psem a właściwie to chyba nawet suka była. Najstarsi ludzie gadają, że owa Dama pojawia się tylko przy pełni księżyca, a wtedy jej suka biega po wsi i zagania okoliczne koty do zamczyska. Biada temu , kto w obejściu jakiegokolwiek kota zostawi, suka Baskervillów ,bo tak przez swoją panią jest zwana ,nieprzejednana bywa w ich tropieniu. Gdy księżyc w nowiu , suka z czarna damą szukają nietoperzy które na pobliskim 500letniem dębie sypiają. Dama ta ma śmiech tak przeraźliwy, ze kto tego doświadczy na własne uszy od zmysłów odchodzi , a koń w obłęd wpada i jeźdźca z grzbietu zrzuca. Byli i tacy śmiałkowie co damie w oczy zajrzeć chcieli ,a ową sucz Baskevrillów pragnęli poskromić. Na nic zdały się nocne koczowania na moczarach i wywabianie suczy najpiękniejszymi kotami. Dama owa ma wzrok tak przenikający, ze nim ranne wstały zorze śmiałkowi owi przez jej sukę rozszarpani zostali. Suka ,a może to i pies ,tego nawet najstarsi ludzie sprawdzić nie zdołali ma węch tak doskonały, że jak na moczary śmiałek wchodził, ona swoja panią trzykrotnym lizaniem po twarzy budziła. Zwierze to budzi wielkie przerażenie, jego muskulatura jest wstanie powalić 4 woły, a kły ma tak dorodne jak odyniec z boru. Czarna Dama uprząż suce przywdziewa ,piękną smycz przypina i wyruszają nocą na moczary. Dama owa to kobieta w sile wieku, muskularna jak i jej suka, krok ma zdecydowany z natury bywa porywcza i okrutna , braku jakiegokolwiek posłuszeństwa nietolerująca. Wraz z suka pokonują mokradła i do owej Brazy się udają, tylko cienie w okiennicach można zobaczyć, a dźwięk tłuczonego szkła pozwala sie domyślać w jakim celu Czarna Dama tam przybywa. Tak było i tym razem. W tych hulankach suka też udział bierze, swojej pani na krok nie opuszcza i warcząc złowieszczo obwieszcza Czarnej Damy przybycie. Czarna Pani mokradła pokonuje bezszelestnie, czarna koronowa suknia nie raz zahacza o okoliczne chaszcze, tak też było owego dnia.

 

Ps.To rys mojej postaci, muszę mieszkac na moczarach i suka musi gnębić koty, tyle chciałam w sojej sprawie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nic nie zapowiadało przyszłych zdarzeń. Dzień wstał piękny, chociaż mroźny. Promienie słońca wesoło połyskiwały między bajecznie kolorowymi liśćmi. Okoliczni mieszkańcy, niepomni już grozy przebijającej się w nocy od zamczyska, ochoczo wylewali się z domów na tarasy i do ogródków wypić poranną kawę. Nieprzytomne ze szczęścia koty rozbiegły się po okolicy w poszukiwaniu gryzoni i ptaków, które zresztą mądre mądrością iście szatańską nosa z kryjówek nie wyściubiały. Jeno stara babcia Grzybkowa mamrotała coś pod nosem o złu budzącym się z długiego snu i czyhającym niebezpieczeństwie. Nikt jednak nie słuchał starej kobiety, nawet rodzina przyzwyczajona do bajdurzenia babci Grzybkowej nie zwracała uwagi na to jej mamrotanie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tymczasem wiedźmy (doświadczona wiedźma miała młodą pomocnicę w swoim szatańskim dziele), jak co dnia, chichocząc piskliwie strasznym głosem, szykowały wywary wieczorne. Do kotła wrzucały niewinne żabki, pajączki i jaszczurki, a koty, które miały szczęście umknąc w nocy przed suką baskerville'ów, za dnia na baczności przed wiedźmami mieć się musiały, bo wiedźmom ich oczy potrzebne były.

Wieczorem wiedźmy zwiedzionych przez rusałki i fauna gości Brazy poiły owym płynem ohydnym, powodującym zmianę nastroju, pobudzenie irracjonalnego kozaczego ducha polskiego i owoż goście, pogrążając się coraz głębiej w bagnach, chichotali radośnie, niepomni swego losu i oczekującego na nich gniewu małżonek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...