snipes 21.06.2007 10:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Czerwca 2007 ciekawy artykuł w dzisiejszym Pulsie Biznesu Szpital może mieć zysk2007-06-21(ostatnia aktualizacja: 2007-06-20)Eugeniusz TwarógPuls Biznesu wyd. 2374, s. 8Ochrona zdrowia Zamość oddłużył placówkę i zamienił ją w spółkę Są szpitale, które nie mają długów i stać je na podwyżki dla personelu. W oczach rządu mają jedną wadę — nie są już publiczne. Pielęgniarki żądają podwyżek, lekarze — pieniędzy i wpuszczenia do służby zdrowia odrobiny rynku. Rząd jest temu przeciwny. Może nie zna historii szpitala miejskiego w Zamościu? Trzy lata temu szpital miał 25 mln zł długów. Komornik siedział na kontach. Pieniędzy brakowało nawet na lekarstwa, które trzeba było pożyczać z zaprzyjaźnionych aptek. Teraz szpital ma się nieźle: w 2005 r. miał 1,6 mln zł zysku. Rok później 1,1 mln zł, ale dlatego, że 1,3 mln zł poszło na remonty, a 1 mln zł na dodatkowe wynagrodzenia dla załogi. Jak to możliwe? — Rada miasta postanowiła zlikwidować zadłużony szpital, przejąć jego długi i powołać na jego miejsce wolną od zobowiązań spółkę — wyjaśnia Krzysztof Tuczapski, prezes zamojskiego szpitala i jednocześnie wiceprezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Niepublicznych Szpitali Samorządowych (OSNSS). Od miesięcy prezes kolęduje po kraju, namawiając samorządowców, by poszli śladem Zamościa. Dwa lata do zysków Przekształcanie Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej (SPZOZ) w spółkę prawa handlowego trwa rok. Pod ręką rzutkiego menedżera zyski powinny pojawić się już w kolejnym. I tak w roku wyborów samorządy lokalne mogłyby się pochwalić przed wyborcami dobrze prosperującym szpitalem. W całym kraju jest około 50 szpitali samorządowych, niektóre to spore placówki z 500 łóżkami. Żaden nie ma problemów finansowych. — Szpital nie musi mieć długów — przekonuje Marek Wójcik ze Związku Powiatów Polskich, który współtworzył OSNSS. Trzeba jednak zmienić nieżyciowy system. — Na świecie istnieją trzy systemy ekonomiczne: marksistowski, liberalny i czerpiący z obydwu SPZOZ-owski, w którym szpital o przychodach 80 mln zł może rocznie wydawać 300 mln zł — mówi Marek Wójcik. Związek domaga się równouprawnienia placówek publicznych i niepublicznych. Publiczne powinny zyskać prawo do działalności gospodarczej, samorządowe — taki sam dostęp do kasy Narodowego Funduszu Zdrowia. „Usamorządowienia” szpitali rząd jednak się boi. Paweł Trzciński, rzecznik resortu zdrowia, mówi, że nie jest to złota recepta na choroby systemu zdrowia, bo można ją wykorzystać tylko tam, gdzie samorząd stać na przejęcie szpitalnych długów. Poza tym samorządowe placówki mają dopiero kilka lat i nie wiadomo, czy przy tej kuracji nie pojawią się skutki uboczne. Małgorzata Stryjska (PiS), wiceprzewodnicząca sejmowej Komisji Zdrowia, boi się patologii. „Usamorządowienie” szpitali — jej zdaniem — może być pierwszym krokiem do ich prywatyzacji. — Nie mam nic przeciwko prywatnemu kapitałowi, ale pod warunkiem że ktoś buduje szpital od podstaw, a nie uwłaszcza się na publicznym — posłanka powtarza słowa premiera. I pyta, czy koniecznie trzeba tworzyć spółkę, by szpital dobrze działał? Przecież wciąż będzie miał tego samego właściciela, który może go oddłużyć i wymienić dyrektora bez konieczności przekształceń. Żegnajcie układy Krzysztof Tuczapski wyjaśnia, że spółka całkowicie zmienia sposób zarządzania. Powstaje nowy podmiot, nie tylko wolny od długów, ale też od powiązań personalno-politycznych, które oplatają szpitale. Kończą się posady dla pociotków, bo nad prezesem firmy jest tylko rada nadzorcza, a nie cała rada miasta, tak jak dziś. To ogranicza naciski. I wreszcie szef spółki prawa handlowego własnym majątkiem odpowiada za jakość zarządzania.Spór o rynek W sporze rządu z lekarzami nie chodzi tylko o podwyżki, ale też model służby zdrowia. Lekarze chcą wprowadzić do systemu jak najwięcej elementów rynku: dodatkowe ubezpieczenia, częściową odpłatność za niektóre usługi i konkurencję między szpitalami. Rząd uważa, że opieka medyczna jest i będzie bezpłatna. Nie ma mowy o przekształceniach. Własność prywatna? Tak, ale pod warunkiem że sama postawi sobie szpital. Jak zatem rząd chce uzdrowić służbę zdrowia? Antidotum na długi ma być sieć szpitali, w której znajdą się najlepsze. Tylko one będą mogły liczyć na kontrakty z NFZ. Reszta zostanie przekształcona w zakłady opiekuńcze albo zlikwidowana. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
krzysq 24.06.2007 16:17 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Czerwca 2007 Ciekawy artykuł do naszej dyskusji - polecam "Przeorać" rynek zdrowia http://biznes.interia.pl/news/przeorac-rynek-zdrowia,931289, Brakuje pieniędzy i dobrej organizacji, ale przede wszystkim odwagi, aby przeorać stary porządek. Polski system ochrony zdrowia zasługuje na mierną notę. Rażąco niską w porównaniu do jego możliwości. W dodatku wystawić ją można na podstawie nie tylko jednego, ale wielu wskaźników. Teoretycznie, z naszą średnią długością życia sięgającą 75 lat, plasujemy się w stawce światowej dość wysoko. W końcu - w Angoli nowo narodzony chłopiec ma szansę przeżycia 38 lat, a w Kongo - 42. Lecz co z tego, skoro dłużej od nas żyją mieszkańcy aż 33 krajów. I to nie tylko bogatych (Japonia, Norwegia, Kanada), ale i biedniejszych (Kostaryka i Kuba - po 77 lat). Gorszych mamy kilka wskaźników, które są stricte medyczne: liczbę zgonów z powodów pozaoperacyjnych, wysoką umieralność niemowląt, poziom niezadowolenia z obsługi szpitalnej. No i złą jakość usług medycznych, rodem wprost z gospodarki socjalistycznej. Potwierdzi to każdy, kto od dwóch miesięcy czeka na badania diagnostyczne z użyciem aparatury, trzy miesiące na spotkanie z lekarzem specjalistą, a na niektóre operacje pół roku (i na to najczęściej pacjenci skarżą się Rzecznikowi Praw Obywatelskich). Pod jednym względem plasujemy się w gronie najlepszych - liczby lekarzy i pielęgniarek przypadających na 1000 mieszkańców. Co z tego, skoro i tak masowo emigrują za chlebem. - Już blisko co piąty lekarz naszej specjalności wyjechał za granicę - mówi Jerzy Gryglewicz, wiceprzewodniczący Zarządu Głównego Związku Zawodowego Anestezjologów. Łatwo można obronić tezę, że główną przyczyną nieszczęść polskiej służby zdrowia jest zbyt mała pula pieniędzy pozostawionych do jej dyspozycji. Pod względem wydatków per capita na ochronę zdrowia, z poziomem 354 dol. w 2003 r. (dane porównywalne WHO; obecnie około 500 dol., m.in. dzięki aprecjacji złotego), zajmujemy jedno z ostatnich miejsc w czwartej dziesiątce krajów udzielających takich informacji. Wydajemy na ten cel 8 - 10 razy mniej niż państwa starej Unii Europejskiej (choć poziom PKB per capita jest u nas niższy "tylko" trzy - cztery razy), a zarazem dwa razy mniej niż Węgrzy i Czesi. W blisko 12 proc. pieniądze na ochronę zdrowia pochodzą z budżetu państwa (4 mld zł) i budżetów samorządów terytorialnych (2,8 mld zł), gros natomiast (34 mld zł, czyli 59 proc.) z powszechnego poboru ubezpieczeń zdrowotnych, wpłacanych do ZUS-u i KRUS-u, których gestorem jest Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ). Właśnie ten element systemu jest uważany za najbardziej niewydolny, słabo kontrolowany i z góry narzucający zleceniobiorcom syndrom za krótkiej kołdry. Składki z powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego zależą od liczby pracujących (czyli są odwrotnie proporcjonalne do liczby bezrobotnych), średniej płacy oraz samej ich wartości. W ostatnich pięciu latach składki te w ZUS-ie zwiększały się rokrocznie o 0,25 proc., co dawało dodatkowe wpływy rzędu 700 - 900 mln złotych. Z początkiem przyszłego roku składka nie wzrośnie, zgodnie ze wcześniejszą umową rządu z pracodawcami oraz związkowcami, z kolei w następnych latach maleć będzie liczba osób w wieku produkcyjnym. Drugą stroną medalu są rosnące koszty ochrony zdrowia. Skoro dłużej żyjemy, trzeba na nią więcej wydawać. Z jednej więc strony pieniądze do systemu ochrony zdrowia ledwie ciurkają, z drugiej zaś pruje się on w szwach. Są w nim też mocniejsze ogniwa, jak np. stomatologia i pomoc ambulatoryjna, które dobrze sobie radzą dzięki prywatyzacji lub prywatnemu finansowaniu. Najsłabszym ogniwem jest publiczne lecznictwo szpitalne. Tylko w latach 2000 - 2005 liczba osób hospitalizowanych zwiększyła się o 15 proc., ale dlatego że droższe stały się procedury leczenia, od wielu już lat publiczne szpitale nie mogą zbilansować wydatków z przychodami. Blisko 60 proc. z nich nie ma płynności finansowej. Przeciętne zadłużenie szpitali publicznych wynosi tyle, ile ich dwuletnie wpływy z kontraktów NFZ. Dwadzieścia najbardziej zadłużonych placówek nie będzie w stanie wyjść nad kreskę przez 20 - 25 lat. Jaką terapię stosują zatem szefowie resortu? Niedawno wydali trzecie w ciągu pięciu lat rozporządzenie o restrukturyzacji długu oraz pomocy publicznej. W rezultacie nie dość, że wszyscy płacimy ekstra za to, czego wcześniej szpitale publiczne nie mogły uzyskać "legalnie" od NFZ, to w dodatku zastosowana metoda zwalnia dyrektorów lecznic z odpowiedzialności za gospodarność. System ochrony zdrowia nie spinałby się jeszcze bardziej, gdybyśmy nie dokładali do niego coraz więcej z własnej kieszeni, nawiasem mówiąc - bez możliwości częściowego odpisu tych kosztów od podatku PIT. Dopłacamy do wspomnianej opieki stomatologicznej, analiz laboratoryjnych i technicznych, ale najbardziej do kupowanych leków. Zarazem mamy największą w gospodarce szarą strefę, którą sami eksperci Ministerstwa Zdrowia oszacowali (przy okazji oceny opłacalności wprowadzenia kas fiskalnych w gabinetach prywatnych) na 10 - 14 mld zł rocznie, czyli piątą część środków finansowych trafiających na rynek zdrowia. Kolejni ministrowie próbują walczyć z tym zjawiskiem, podobnie jak z różnego rodzaju przejawami korupcji, nakazamii zakazami. Bezskutecznie. Ten systemowy pasztet zestawiony jest bowiem ze zbyt wielu składników. Wśród nich mamy np. także sprzeczność między konstytucyjną zasadą pełnego dostępu obywatela do świadczeń w sytuacji zagrożenia życia i zdrowia a ich limitowaniem z powodu braku środków. Jeśli ma dojść do jakichkolwiek pozytywnych zmian, to głównie w reformie systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Chodzi o wprowadzenie jednej z form dodatkowych lub komercyjnych ubezpieczeń, czyli systemu trójfilarowego, podobnego do reformy emerytalnej, przy zachowaniu zasady solidaryzmu społecznego, tzn. osłony dla najuboższych. Z rynku można by w ten sposób szybko pozyskać kilkanaście miliardów złotych rocznie, z możliwością zwiększania tej kwoty w następnych latach. Zarazem urynkowiona opieka medyczna zmniejszy problem dostępności świadczeń, również tych "bezpłatnie" gwarantowanych. Reforma taka miałaby też inny walor. - System ubezpieczeń prywatnych jest najbardziej efektywnym sposobem kontrolowania wydatków w ochronie zdrowia i poprawy jej sprawności - podkreśla prof. Romuald Holly, dyrektor Krajowego Instytutu Ubezpieczeń. Pacjent wymaga dobrej jakości świadczeń od ubezpieczyciela, a ten od usługodawcy, płacąc tylko tyle, ile się należy. Za relatywnie niewielkie składki leczony może uzyskać świadczenia medyczne, na jakie w warunkach fee for service albo by go nie było stać, albo musiałby zapłacić za nie równowartość ceny samochodu (w razie choćby bardziej skomplikowanej operacji). - Ubezpieczenie prywatne cywilizuje ponadto proces opieki medycznej oraz wymusza mechanizmy, które eliminują obecnie ją obciążające nieprawidłowości, od korupcji po błędy medyczne - stwierdza prof. Romuald Holly. Dlaczego więc nic się wciąż nie dzieje? Ponieważ za dużo jest osób w służbie zdrowia i bliskim jej otoczeniu, które korzystają na nicnierobieniu oraz bałaganie. Zmian nie przeprowadzono do dzisiaj także z powodów politycznych. Obrońcy obecnego porządku - od szczebli samorządowych po rządowe - przywołują jak mantrę art. 68 ust. 2 Konstytucji, zakazujący różnicowania obywateli w dostępie do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych. A i tak jest to oczywista fikcja, skoro z braku środków NFZ limituje te świadczenia. Konstytucja używana jest zatem przez polityków instrumentalnie - jako listek figowy. Boją się reakcji wyborców, którym musieliby powiedzieć, o czym i tak każdy doskonale wie, że mamy w kraju bogatych i biednych Polaków. Owszem, w dziewięcioletnim planie reform Zbigniew Religa przewiduje wprowadzenie zmian w systemie finansowania ochrony zdrowia. Długą do tego uwerturą ma być określenie tzw. koszyka świadczeń gwarantowanych. Jednak ma to nastąpić najwcześniej w 2009 r., o ile z takich czy innych powodów nie dojdzie do poślizgu. Znamienne, że niedawna próba wprowadzenia przez Religę dodatkowych, piętnastozłotowych opłat za poprawę standardu pobytu w szpitalu spotkała się z natychmiastową kontrą premiera. Niezbędne zmiany mają jeszcze jedną - trzecią stronę. Chodzi o złą organizację pracy i niską efektywność publicznych jednostek służby zdrowia. - Choć na pewno mało jest pieniędzy w systemie ochrony zdrowia, nie znaczy to, że zawsze sensownie wydaje się te skromne środki - mówi Iwona Łaszcz, prezes Centrum Medycznego LIM. Według niej, można podać wiele rażących przykładów ich marnotrawienia. Jednocześnie polityka NFZ nie zmusza do efektywnego działania menedżerów z publicznej służby zdrowia. Ostrzej opinię formułuje Michał Kamiński, doradca prezydenta Konfederacji Pracodawców Polskich, ekspert Korporacji "Zdrowe Zdrowie":- Publiczne szpitale nie "produkują" usług medycznych, ale przerosty zatrudnienia i powierzchni. To wystarczający powód, by urynkowić te świadczenia, gdzie tylko się da. Przeciwieństwem państwowego bałaganu i niewydolności są prywatne szpitale, z rosnącą stale ich liczbą. Na pytanie, dlaczego Swissmed w Gdańsku oferuje świadczenia o 10 proc. tańsze niż najlepsze na Pomorzu szpitale publiczne, jego prezes Roman Walasiński odpowiada, że "prowadzi pełną analizę wszystkich procesów, począwszy od zakupów materiałów i sprzętu, ekonomii wykorzystania łóżek, po koszty zatrudnienia". Okazuje się, że podobnie można zarządzać w niedawnych publicznych szpitalach, przekształconych w spółki prawa handlowego. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki tnie się w nich koszty, szczególnie w administracji ("Zarządzałem 60 osobami, teraz mam trzy" - mówi dyrektor jednego z nich), dzierżawi zbędne powierzchnie, sięga po outsourcing usług oraz... podwyższa wynagrodzenia personelu. - Żaden ze zrzeszonych szpitali nie ma długu, przeciwnie - większość wykazuje zyski i płaci podatki - podkreśla zdecydowanie Renata Jażdż-Zalewska, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Niepublicznych Szpitali Samorządowych, liczącego 43 członków, a zarazem prezes Niepublicznego Szpitala w Kluczborku. Szpitale te nadal czerpią przychody głównie z kontraktów NFZ, oferują pełnoprofilowe usługi medyczne (klasyczny zarzut dyrektorów publicznych placówek: niepubliczne szpitale wybierają najlepsze kąski, dlatego ich wydatki i przychody się bilansują). Zmieniły formę prawną, gdyż samorząd terytorialny miał odwagę przejąć ich długi oraz rozwiązać problem corocznego dopłacania. Zauważa to m.in. Krzysztof Tuczapski, prezes Zamojskiego Szpitala Niepublicznego, który jeszcze w grudniu 2004 r. miał garb w postaci strat sięgających 27 mln złotych. W całej Polsce lekarze rozpoczęli bezterminowy strajk. Pytanie, czy politycy będą chcieli w nim ujrzeć tylko żądania płacowe, czy czubek góry lodowej i problem do rozwiązania? Jedno jest już jednak widoczne dla wszystkich: dotychczasowa formuła społecznych zakładów opieki zdrowotnej właśnie umarła. Na niewydolność. To co można - podziel przez dwa Sukces Gerbera w biznesie medycznym zaczął się w roku 2000, kiedy we Wrocławiu zbudował prywatny szpital specjalistyczny EuroMediCare o 55 łóżkach. Okazało się wkrótce, że rynek potrzebuje nie tyle nowych placówek, co uzdrowienia tych działających. Z tego spostrzeżenia zrodził się pomysł nawiązywania przez EMC kontaktów z samorządami, które odpowiadały na swoim terenie za pracę nieefektywnych i zadłużonych szpitali. Pierwszego przekształcenia powiatowego szpitala samorządowego w prywatny dokonano wspólnie w roku 2004 w Ozimku. Po głębokiej reorganizacji, bilans zaczął się spinać już po czterech miesiącach. To zachęciło zarząd EMC do szukania partnerów do przekształceń kolejnych szpitali. Dzisiaj EMC tworzy sieć pięciu szpitali i dziewięciu przychodni. W niektórych placówkach jest głównym udziałowcem, w innych wynajmuje sprzęt oraz prowadzi tam działalność jako zupełnie nowy podmiot. W sieci EMC lekarze korzystają z odpowiednich systemów motywacyjnych. Zerwano z tradycyjnym modelem, w którym szefami są niezależni ordynatorzy, na rzecz struktury znanej z jednolitego przedsiębiorstwa. Spółka finansuje inwestycje z bieżących przychodów, a poważny zastrzyk środków przyniosła jej publiczna emisja akcji w lipcu 2005 r. i wejście na warszawski parkiet. - Trudno powiedzieć, czy receptą na usprawnienie opieki szpitalnej jest wyłącznie prywatyzacja - podkreśla prezes Gerber.- Jednak sektor prywatny rywalizuje o środki NFZ i zmusza publiczny do zmian, a także refleksji: dlaczego "my" jesteśmy gorsi. Piotr Stefaniak Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Charlie 25.06.2007 21:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Czerwca 2007 Co myślicie o strajkach lekarzy Jak je oceniacie Teraz wszytkie planowane operacje i zabiegi odwołują i nie wiadomo jak długo to potrwa Czasami są to operacje wyczekiwane miesiącami a pacjent jest informowany dzień przed planowanym terminem Czy tak powinno być w cywilizowanym świecie Czy to normalne Popieram ze wszystkich sił STRAJK lekarzy i pielęgniarek. Życzę im podwyżek a przede wszystkim reformy służby zdrowia nam wszystkim. Niech się ten koszmar skończy - ta polska ściema; ten wstyd w XXI wieku i jednocześnie największa szara strefa jaką tworzą lekarze, pielęgniarki a my jako obywatele w roli pacjentów w tym pomagamy płacąc tzw wziątki. Wiemy wszyscy, że tak jest i nie ma się co tu szczypać. Uważam, że należy sprywatyzować to wszystko ale zostawić część darmowych świadczeń dla warstwy najuboższej społeczeństwa. Innego wyjścia nie ma. Każda forma protestu lekarzy czy pielęgniarek będzie miała charakter drastyczny z punktu widzenia moralnych zasad czy filozofii chrześcijańskiej. Ale filozofując to wysłanie naszych żołnierzy do walki z powstańcami irackimi jest amoralne dla szczególnie Polski jako kraju, którego dewizą zawsze było "za waszą i naszą wolność". Jak sobie ktoś nie może wyobrazić co się tam dzieje to zapraszam na youtube - tam pokazują jak naprawdę wygląda wojna. Szpitale to koszmar - jak się nie ma pieniędzy i znajomości to się tam zdycha a nie umiera. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rafałek 03.07.2007 13:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lipca 2007 Każdy chce lepiej zarabiać ale to co sie niekiedy (mam nadzieję) przytrafia to czyste bandyctwo. Przykry przypadek spotkał moja kuzynkę. W maju urodziła dziecko które niestety ma problem z nerkami. Do lekarza dostać się było niesposób a jak się w końcu im udało to lekarz z uśmiechem stwierdził, że on strajkuje a choroba dziecka to ich problem bo go to nie obchodzi - on strajkuje . Jesli popieramy lekarzy to tępmy takich skurwieli Mam nadzieję, że spotka go takie samo nieszczęście (nie jego dziecko, ale GO osobiście i otrzyma taką samą pomoc jaką on udzielił. jest na pewno grono uczciwych i dobrych ale jest też cała masa cwaniaków którzy pragną tylko się dorobić. Lekarze chcą poprawy systemu, ale czy jest OK z ich strony gdy przyjmują pacjentów prywatnie a potem dopisują ich do ewidencji przyjęć "na kasę chorych"? Mieszkam na prowincji i tu nie ma wyboru lekarza, bo jak wybierać między samymi beznadziejnymi przypadkami. Jak mam ich w pełni popierać gdy widzę jak nasz rodzinny zmienia co chwila samochód a dziecku zapisuje antybiotyk na oko z rozbrajającym uśmiechem mówiąc "jak nie pomoże to za dwa dni zapisze inny". To jakaś paranoja. najpierw niech wyleczą się sami a potem strajkują. To prawda że chora jest cała służba zdrowia - i system i duża część lekarzy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kroyena 03.07.2007 13:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lipca 2007 Czyżśmy znowu byli wybranym narodem?Wcale nie bracia husyci też wyleźli w tej samej sprzwie na Plac Wacława. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Swierszcz1719500124 03.07.2007 15:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lipca 2007 Terrorystom w białych kitlach mówimy nie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mTom 03.07.2007 19:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lipca 2007 Dostrzegam już pierwsze ofiary strajku psychiatrów. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Swierszcz1719500124 03.07.2007 19:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lipca 2007 Dostrzegam już pierwsze ofiary strajku psychiatrów. też strajkują ? no popatrz, to wszystko wyjaśnia. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Xena z Xsary 04.07.2007 07:32 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Lipca 2007 no i moj termin przyjęcia do szpitala sie "przesunął"....strajkiczekałam rok Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Szarbia 04.07.2007 08:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Lipca 2007 Xena - wydaje mi sie, ze jest pewne wyjscie z sytuacji.Moj kolega bedac w Niemczech w Hamburgu na delegacji mial wycinany wyrostek. Wszystko odbylo sie na Europejska Karte Ubezpieczenia Zdrowotnego wydawana przez lokalny NFZ w razie wyjazdu na delegacje (byc moze w innych przypadkach tez - tego nie wiem). Sam tez mam taka karte. Jesli sie placi jakies skladki to taka karta przysluguje. Wyglada na to, ze wystarczy wybrac sie np. do Berlina i zglosic sie do szpitala. W Hamburgu polowa personelu medycznego mowi po polsku wiec w gdzie indziej moze byc podobnie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Xena z Xsary 04.07.2007 08:19 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Lipca 2007 tylko , ze piszać druk o ta karte podpisujesz, ze nie jedziesz sie do innego kraju leczyc... jest inne wyjsciewziać ze szpitala kwitek - data rejestracji i data odmowy przyjecia do szptala i powod, i napisac do NFZ ze jade sie leczyc do berlina bo tu nie mam mozliwosci bo zbyt dlugie terminy zagrazaja mojemu zdrowiu i zyciu i żądać potem zwrotu tylko , ze to moze byc droga przez mękę..... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
lafcadio 04.07.2007 08:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Lipca 2007 cześć hipokryto CZEŚĆ STARY WYLENIAŁY KOTOCZŁEKU ! ! ! Żeby coś w temacie - Pytanie dla dyskutujących: Dlaczego lekarze swoje pociechy "zawsze" wysyłają na medycynę ? Wszak system jest od lat do luftu i wiedza doskonale na jaki upokarzający, poniżający i ubogi żywot skazują swoje dziatki... Ps. Piwo u Wierzynka wypiłem sam, boś się nie zjawił. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rrmi 04.07.2007 08:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Lipca 2007 lafek To Ty zyjesz? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Marek30022 04.07.2007 09:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Lipca 2007 Dziś Premier powiedział, że nie ma zgody na zwiększenie składki bo służba zdrowia bez reformy wchłonie każde pieniądze bez większego efektu. Dodał jeszcze. że jest za zwiększeniem składki od bardzo bogatych. To obrazuje pewien specyficzny sposób myślenia naszej władzy. Co do służby zdrowia.Brakuje w niej pieniędzy - to prawda ale drogą do ich zwiększenia jest upowszechnienie składki. Teraz składkę płacą uczciwie (% od dochodów) zwykle tylko emeryci, renciści i pracownicy tzw. budżetówki. Gdzie rolnicy oraz ogromna część społeczeństwa unikająca płacenia i podatków i składki lub płacąca je od zaniżonych dochodów. Wiem, że system ochrony zdrowia to system ubezpieczeniowy ale nie może być tak, że niektórzy płacą (ja w ubr. prawie 11.000 zł) duże pieniądze a inni kombinują jak by tego uniknąć lub samo państwo zwalnia ich z tego obowiązku. Może trzeba jednak w jakieś mierze powiązać wielkość składki z dostępem do usług. Albo przyjąć jakieś dolne i górne ograniczenie w placeniu składki. Służba zdrowia wymaga reform w tym także likwidacji placówek służby zdrowia, a największymi przeciwnikami reform jest sama służba zdrowia. Według przysłowia "w mętnej wodzie .....". Każdy ma prawo żądać większych zarobków i w tym celu może zwrócić się do pracodawcy, który uwzględni żądania lub nie. Jak nie to albo się z tym godzimy albo szukamy nowego miejsca pracy. Taki tryb postępowania dotyczy ogromnej większości społeczeństwa. Ten strajk, okupacja URM czy też polski wymysł -strajk głodowy to już chyba niewiele osób obchodzi, mnie na pewno. Dlaczego jest tylu chętnych na medycynę - bo po kilku latach pracy lekarz biedy nie klepie. Prawda, że nie pracuje tylko w "państwowej" placówce ale cały system zdrowia ułatwia taki tryb pracy. Ponadto lekarz, który nie pracuje np. w "państwowym" szpitalu nie zarobi także poza nim. Szpital daje mu praktykę, szkolenia, dostęp do aparatury medycznej, łóżek, itp. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
lafcadio 04.07.2007 10:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Lipca 2007 lafek To Ty zyjesz? Złego diabli nie biorą ... Witam, witam ... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
selimm 04.07.2007 10:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Lipca 2007 Ps. Piwo u Wierzynka wypiłem sam, boś się nie zjawił. czesc pojawiający się i znikający herr inżynier ! typowy oszczędny centuś ...niby zaprosi ,ale terminu nie poda potem gada ze sam był ....i jeszcze się obrazi Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
lafcadio 05.07.2007 07:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Lipca 2007 To wszystko dlatego, że o Ciebie dbam i o twój stan zdrowia naturalnie ...Bo przeca wiadomo że na jednym piwie to Selimm nie poprzestaje i co potem ...a lekarze to już teraz nie leczą Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
stalowa 05.07.2007 08:30 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Lipca 2007 Ciekawe komu z Was chciałoby-się biegać z roboty do roboty świątek -piątek i niedziela za parę groszy podstawowego uposażenia ? tak a propos- to ile radny teraz dostaje ? zależy jaki radny i gdzie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
stalowa 05.07.2007 08:32 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Lipca 2007 CBA wzięło się ostro za łapówkarzy to z czego taki lekarz będzie teraz żył. Ze strachu przed kopertką zaczął głodować biedak. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
tomek1950 05.07.2007 18:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Lipca 2007 Coś na czasie "Lekarze, czy szatan was opętał?" Pytanie to dotarło do samego Najwyższego i zatroskany postanowił rozpoznać sytuację. Wezwał Syna i mówi: "Informacje o masowym opętaniu są zatrważające! Zstąp Jezu na ziemię i sprawdź czy premier naszej ukochanej Polski mówi prawdę". Wszedł więc Pan Jezus do pierwszego z brzegu szpitala (w białym fartuchu - misja tajna - oddziały strajkują, doktory głodują, pacjentów ewakuują... ale Złego ani śladu. Wchodzi Jezus do gabinetu - siedzi dziadziuś schorowany - cukrzyca, nadciśnienie, ca recti, stomia, no nieszczęście - a żaden doktor się nim nie zajmuje. Podszedł Pan Jezus i mówi: "Mam moc uzdrawiania - idź i bądź zdrowy!". Pacjent wybiega z gabinetu - zdrowy jak ryba, a koledzy pytają: "No i jaki ten nowy doktor?". "Eeeee... taki sam drań i łapówkarz jak wszyscy - nawet mi ciśnienia nie zmierzył i recepty nie dał!" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.