Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

( Było o Byłej ) teraz opowiesc RETROFOOD'a


zielonooka

Recommended Posts

Witam serdecznie wszystkich czytających i komentujących ten wątek. Dzisiaj trafiłam na niego przypadkiem (do tej pory czytałam ciągle o budowaniu a tu proszę jaka niespodzianka :D ) I co? Ale fajnie jest czytać Twoją opowieść retrofood :lol: Pisz dalej, jestem zainteresowana i proszę w miarę możliwości rób to częściej :wink:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 247
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Prośba do zielonookiej.

Zmień, proszę, tytuł wątku na poprzedni, lub zostaw tylko pierwszą część (Było o Byłej).

Uzasadnienie - w następnych odcinkach.

 

PS. Pamiętniki będą. Będzie "Pamiętnik znaleziony w Moskwie" :lol:

 

PS 2. Jest taka bardzo stara rosyjska anegdota o pamiętniku znalezionym na Syberii. Słuchałem tego parę razy w telewizji, ale zapamiętalem tylko taki fragment:

Przedwczoraj piłem z Ruskimi. Omal nie umarłem.

Wczoraj leczyliśmy kaca. Boże, lepiej byłoby, abym umarł przedwczoraj...

:lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale był dopiero wtorek ... Chociaż ONA chyba już wiedziała o sobocie.

cd.

 

Stało się to w czasach lekko archeologicznych dla dzisiejszych bywalców "forum", bo była gdzieś druga połowa lat osiemdziesiątych. Pracowałem, miałem żonę i dzieci i niewiele na codzień nawet pamiętałem o BYŁEJ. Że jest, że żyje, że ma męża i dzieci ... - tak się zaczynała opisywana historia. Zaczynała, ale czy na archeologii się zakończy? Mam wątpliwości. A wątpliwości przyszły wraz z wizytą Sąsiadki. Kilka tygodni temu, czyli całkiem niedawno. Może to właśnie dlatego rozpocząłem opisywanie tej historii????

 

Sąsiadka, była moją sąsiadką w dzieciństwie. Niemal rówieśnicą, ale jednak pół roku starszą. Nie zaprzątała początkowo mojej uwagi, bo po pierwsze kto interesuje się dziewczynami chodząc do podstawówki, a po drugie była "za stara". Sprawy nie ułatwiało to, że będąc dość późnym dzieckiem swoich rodziców, miała matkę o strasznie konserwatywnych poglądach, przy której dzisiejsze mohery, to przedszkolaki. Sąsiadka trzymana byla krótko i zdecydowanie. W początku szkolnych lat nie było mowy np. aby sama wyrwała się na dyskoteką czy ognisko. Na imprezy mogła chodzić - jak XVII-to wieczne pannice - tylko z przyzwoitką, albo wcale.

I wtedy odkryła mnie. Na jej prośbę przychodziłem do niej do domu i łgałem jej matce w żywe oczy, że Sąsiadka będzie ze mną, że zadbam o jej bezpieczeństwo i honor, a także całą i nienaruszoną, po imprezie odprowadzę z powrotem do rodzinnych progów.

Fakt, raz czy dwa razy odprowadziłem. Na początku, bo matki się bała i mnie zmusiła. Ale chyba więcej nie odprowadzałem, bo przecież matka nie z kamienia i spać musiała. Więc i tak nie wiedziała, czy to ja odprowadzałem, czy ktoś inny, a może i nikogo nie było.

A cała moja opieka polegała na tym, że przychodziliśmy z Sąsiadką na imprezę i byłem przy niej obecny do czasu, aż jej osobą zainteresował się akceptowany przez nią chłopak. Wtedy dyskretnie kazała mi spadać i nie zawracać sobie nią więcej głowy. I tak to przez parę lat funkcjonowało.

Nie myślcie jednak, że byłem tylko wykorzystywany, o nie. Z układu takiego odnosiłem szereg korzyści. Sąsiadka chcąc się odwdzięczyć, opowiadała mi wiele o złożoności natury kobiecej, korygowała moje postępowanie w stosunku do dziewczyn, uczyla mnie, co mam zrobić, aby którąś zdobyć i w ogóle była dla mnie kopalnią informacji, także tych, o których dziewczyny mówią tylko we własnym gronie. Zresztą takie informacje wymienialiśmy. Ja jej opowiadałem wszystko to co wiedziałem o interesujących ją chłopakach.

W końcu doszło do tego, że znaliśmy w zasadzie większość swoich sekretów, łącznie z tymi z kim, jak i kiedy sypiamy. Oczywiście, nigdy nie spaliśmy ze sobą. To było wykluczone.

W sumie cały ten układ był dla nas obojga bardzo korzystny. Bo np. na imprezach, często, publicznie pozwalaliśmy sobie z Sąsiadką na miłe gesty typu jakieś muśnięcie, objęcie, parę ciepłych słów... i to wtedy, kiedy drugie było akurat z osobą "do zdobycia". Takie zachowanie u tych osób prowokowało zadawanie pytań, nawiązywała się rozmowa, a my spokojnie wyjaśnialiśmy, że to nie żaden zazdrośnik, tylko po prostu wspaniały sąsiad (sąsiadka). I to wszystko!!! Prawda, że proste? Jeśli sąsiad (sąsiadka) ma takie do nas zaufanie i takie uznanie, no to przecież taka druga osoba (ta podrywana) nie chciała być gorsza!!! Od razu byliśmy parę oczek wyżej!!!!

I tak to trwało przez ładnych parę lat. Sąsiadka w końcu zrzuciła z siebie matczyną zależność, pożeniliśmy się, rozjechali... Czasem wprawdzie gdzieś przelotnie spotykaliśmy się, ale to wszystko.

 

I wtedy...

Było sobotnie, sierpniowe przedpołudnie. W TYM ROKU, czyli parę tygodni temu. Przebywałem właśnie na swych wiejskich włościach. Coś tam dłubaliśmy w ogródku z żoną, która rankiem przyjechała na weekend, kiedy nieoczekiwanie ujrzalem Sąsiadkę, jak otwiera furtkę i idzie do nas. Przywitaliśmy się serdecznie. Żona oczywiście Sąsiadkę zna i nawet trochę zna nasze układy, więc problemów żadnych nie było. Bylismy nawet bardzo zadowoleni z wizyty, bo tam rzadko kto nas odwiedza. Po prostu, oprócz bezpośrednich sąsiadek (obydwie wdowy) w zasadzie z nikim nie utrzymujemy jakichś bliskich kontaktów, bo nie ma na to czasu. Zaraz też na naszym stole w letniej "altance" pod winogronem (zacienione, przyjemny chłodek ...) pojawiła się nalewka, coś do nalewki i zaczęły się wspomnienia. Sąsiadka, okazało się, przyjechała na miejscowy cmentarz i przy okazji postanowiła nas odwiedzić. Po paru godzinach tych wspomnień, kiedy żona poszła na chwilę do domu, aby odnowić zapasy na stole, Sąsiadka nagle mówi do mnie, że ma dla mnie pozdrowienia. Podziękowałem i pytam od kogo? Od NIEJ - padła odpowiedź! Normalnie mnie zastrzeliła. Pytam skąd, co, jak? Sąsiadka w śmiech. Ale cię wzięło!- mówi. I wyjaśnia, że pracuje z NIĄ razem w pewnej instytucji, że jak są wkurzone problemami w pracy, to zaczynają rozmawiać o mnie i im przechodzi. A ONA mówiła, że tak dawno mnie nie widziała, że już bardzo tęskni nawet za nieprzyzwoitymi dowcipami, które jej dawniej seriami opowiadałem i które kiedyś ją jednak trochę gorszyły.

Temat zniknął, kiedy wróciła żona. Wtedy nie zwrócilem na to uwagi. Bo jeszcze kilka razy żona odchodziła na chwilę od nas i te informacje o NIEJ wtedy wracały. Ale były to zbyt krótkie przerywniki, aby temat zgłębić. A Sąsiadka wyraźnie w obecności żony nie chciała nic o NIEJ mówić.

I tak posiedzieliśmy sobie do wieczora. Nie da się ukryć, że Sąsiadka odeszła od nas, kiedy słońce chyliło się ku zachodowi. Na cmentarz pewnie doszła, ale chyba dlugo się tam nie modliła, bo by jej groziło, że wróci przy księżycu.

 

A ja do dzisiaj zachodzę w głowę, co miała oznaczać ta wizyta? Czy ONA chce, abym ją odwiedził? Czy może coś innego?

Podpowiedzcie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Retrofood -dołączam do zaczytanych -kiedy ciąg dalszy??? PS Byłam wiosną w Rabce pierwszy i jedyny raz (teściową odwoziłam do sanatorium) -STRASZNIE nudna i senna mieścina (pewnie kiedyś było inaczej?). Myślę że romans to jedyna możliwa tam rozrywka :wink:

 

To wszystko działo sie w DW "Siarkowiec". Stoi tam taki jeszcze? A może mu nazwę zmienili?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...