Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

( Było o Byłej ) teraz opowiesc RETROFOOD'a


zielonooka

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 247
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

A babki to TVN Style oglądają.

http://forum.muratordom.pl/images/smiles/icon_eek.gif w życiu nie widziałam, w TV oglądam tylko i wyłącznie Eurosport a jak jest snooker to wyłączam się z życia, poza tym prowadzę budowę, nie rozdzielam włosa na czworo, a jak nie powie mi się wprost to nie chce mi się domyślać (mam na myśli życie domowe), to już jestem prawdziwym mężczyzną? http://forum.muratordom.pl/images/smiles/icon_eek.gif no, ale tego piwa nie lubię ....

 

Zielonooka zaraz nas wygoni

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

od 2-3 dni mam jakis maly dolek - zupelnie nie wiem czym spowodowany i wszystko mi sie wydaje nie tak jak mialo byc

mam nadzieje ze mi przejdzie (no i pocieszam sie, ze osiagnelam cel - lepkie łapy poszly precz :)

Ooooj, niedobrze....

Skoro osiągnęłaś cel to nie powinnaś się tak czuć. Po pierwsze dlatego, że jest tak jak chciałaś (lepkie łapki poszły precz) a po drugie nie powinnaś dać swojemu facetowi widocznych powodów, przez które może zacząć się zastanawiać czy to wszystko było potrzebne. Chyba wiesz do czego może to doprowadzić...

Zielonooka - ułóż myśli, uśmiech na twarz, zalotne spojrzenie (u Ciebie zapewne nie powinno być z tym problemu :wink: ) i pokaż, że się cieszysz z rozwiązania kłopotu. On to zapewne zauważy, wyczuje i będzie wszystko w porządku :) Naprawdę, lepiej będzie jak wyczuje w tym przypadku Twoje zadowolenie niż wątpliwości...

 

Pozdrawiam,

/Męska Szowinistyczna Świnia (no bo facet to przecież wg was ŚWINIA, więc Szowinizm można też dorzucuć :lol: )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

canna napisała

Wiesz, może troszeczkę idealizujesz i chciałabyś by facet rozumiał wszystkie Twoje rozterki bez słów, to się raczej nie udaje jak wiadomo.

Kiedy przyjdzie pora na wspólne zamieszkanie możesz przeżyć mały szok

 

przydałby się jakiś poradnik dla panien: czego mąż nie rozumie bez słów?

chyba krócej byłoby - co mąż rozumie bez słów :lol: :cry:

 

A tak w ogóle - to po pierwsze: daj sobie i jemu trochę czasu, a po drugie (gdyby niunia nie odpuściła) - wezwij pomoc

Agniecha31 napisała

Z piąchy w żołądek i z kolana w ryja.A co????Ja nie pozwalam ,żeby mi ktoś srał(za przeproszeniem) na moje podwórko.No ale ja duża kobita jestem.Jakby co daj namiary na impreze ,to przyjade i załatwimy sprawe

 

 

 

justa

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

żeby sie troche posmiac i wrzucic na luz w kontaktach D/M polecam ksiazeczke - "dlaczego mężczyźni kłamią a kobiety płaczą"- allan i barbara pease

 

potwierdzam ....niezła lektura :D kobiety śmieją sie do łez ...mężczyźni niekoniecznie :D i to dowodzi ,że jednak nie pochodzimy z tej samej planety :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks później...

temat "była" jakoś lekko przycichł, więc zielonooka mam nadzieję, że nie będziesz mieć pretensji o lekkie "skręcenie" Twojego tematu, ponieważ moja opowieść jak najbardziej wiąże się z tym, że

 

BYŁA

 

Stało się w czasach lekko archeologicznych dla dzisiejszych bywalców "forum", bo była gdzieś druga połowa lat osiemdziesiątych. Pracowałem, miałem żonę i dzieci i niewiele na codzień nawet pamiętałem o BYŁEJ. Że jest, że żyje, że ma męża i dzieci ... i że od ostatniego spotkania minęło prawie 10 lat. A mieszkaliśmy od siebie zaledwie 8 kilometrów... Gorzej, nawet pracowała w tej samej firmie co ja. Tyle, że firma duża, mogliśmy całe życie tam pracować i się nie spotkać. Tym bardziej, że profesje mieliśmy całkiem odmienne...

 

A początki były takie:

Ona była niegłupią dziewczyną. Ładna, zgrabna, inteligentna, chociaż miała jedną poważną - według pospólstwa - wadę. Była niewysoka. Coś metr pięćdziesiąt i niewiele więcej. Dojeżdżaliśmy razem do szkoły i kumplowaliśmy. Ja byłem raczej wysoki, więc miałem za zadanie poszukać dla niej niewysokiego, ale jednocześnie konkretnego faceta, a ona zobowiązała się zapraszać do siebie wysokie znajome, abym mógł robić "przegląd" i wyszukać coś odpowiedniego dla siebie.

Oczywiście, mozliwości zapraszania kolegów (koleżanek) były takie, że to trochę trwało, bo inaczej nie było można, w każdym razie gdzieś po roku takich poszukiwań, wydawało się, że obydwie operacje zakończą się sukcesem. Ja zaprosiłem swojego super-kolegę, a ona dawno zapowiadaną super-koleżankę. Pretekstem do spotkania był klubowy bal (w klubie działał taki tam teatrzyk kabaretowy, stąd moje tam możliwości, ale to zupełnie inna historia).

Bawiliśmy się całkiem fajnie, wydawało się, że wreszcie operacja "partner" zakończyła się sukcesem dla obydwu stron ... ale ...

Zmęczeni tańcami, rozgrzani, wyszliśmy na powietrze trochę się przewietrzyć. Tylko we dwoje. ONA ze mną. To był czysty przypadek. Mój kolega i JEJ koleżanka po prostu w tym momencie nie mieli ochoty.

A my, zaraz po wyjściu, zaczęliśmy rozmowę na temat: jak ci się on (ona) podoba. No fajnie, fajnie... ale tak jakoś staliśmy blisko siebie, było dość ciemno, światło skąpe ... i do dzisiaj nie wiem kto zaczął, ale objęliśmy się i zaczęli szaleńczo całować.

Jak długo to trwało, to nie wiem, zresztą żadnych szczególów nie pamiętam, w każdym razie to ONA przywróciła mnie do świadomości, mówiąc, że pewnie na nas czekają i czas wracać na salę.

Wróciliśmy, ale chyba za dużo było po nas widać, bo ani mój kolega, ani JEJ koleżanka niezbyt byli zainteresowani przedłużaniem swojej obecności na balu, więc poszliśmy do domu.

Zresztą ten kolega potem wyjechał zaraz do USA i do dziś (obrażony) do mnie się nie odezwał.

Jak dzisiaj wspominam te czasy, to zastanawia mnie jak to jest, że tak szybko - w zasadzie zaraz na drugi dzień - towarzystwo dojeżdżające wyczuło calą zmianę między nami. Bo przecież, jako dobrzy kumple Z NIĄ (i nie tylko zresztą) pozwalaliśmy sobie wzajemnie, publicznie zresztą, na wiele udawanych poufałości, ale wtedy nikt jakoś nie zwracał na to uwagi.

Ale po tym wieczorze - od razu dla wszystkich stało się jasne, że jesteśmy parą. Kurcze, promieniowało z nas, czy cóś?

 

Nie będę opisywał całego okresu przejściowego, zdawania matury, bo to nie ten topic. W każdy razie niby sytuacja między nami była dość poważna, ONA bywała u mnie w domu, ja bywałem u niej... I niby fajnie, a jednak jakoś tak nieznacznie, coś zaczęło się rozłazić. I prawdę powiedziawszy rozstaliśmy się bez konkretnej przyczyny. Ja chyba do dzisiaj nie wiem dlaczego.

Ale jednak rozstaliśmy się.

 

I właśnie po latach ...

Moje chłopaki nie cieszyli się najlepszym zdrowiem. Szczególnie z jednym synem mielismy z żoną duże problemy. Trzykrotne zapalenie oskrzeli w ciągu jednej zimy, to jeszcze było bardzo dobrze.

Lekarka poradziła leczenie sanatoryjne. A że o skierowanie łatwo nie było, więc dała również dla drugiego syna, bo mówi: "jak dwóch, to łatwiej przyznają miejsce".

I przyznali. Przełom maja i czerwca. W Rabce.

Żona nie mogła jechać, więc zapadla decyzja, że z dziećmi pojadę ja.

Pojechaliśmy.

Kto nie był w Rabce w tym ośrodku, muszę wyjaśnić, że jest długi i wąski. A wszystkie balkony na ścianach są połączone ze sobą. I na wzdłużnej i na bocznej. A na bocznej ścianie są tylko dwa pokoje i oczywiście ich balkony są wspólne.

Więc jak zajechałem z dziećmi do Rabki, zameldowałem się w bocznym pokoju i jak otworzyłem balkon to co....????

Ano otworzyły się drzwi drugiego balkonu i wyszła ONA!!! W TYM SAMYM MOMENCIE!!!!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...