Renia 11.09.2007 10:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Września 2007 Lili Lili okropna jesteś ! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Lili Lili 11.09.2007 11:30 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Września 2007 Lili Lili okropna jesteś ! No co? Na pewno w takiej sytuacji nie poprosi eksia o pomoc Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 11.09.2007 11:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Września 2007 No właśnie, Zielona z kraju, a byłej zaczną cieknąć okna i krany, ciemne typy pukać w okno o 3.13 rano i będzie miała arytmię Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Arnitka 12.09.2007 16:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Września 2007 Sprawa jest prosta nad czym sie tu dziwczyno zastanawiasz, jesli Twój facet nie umie jej dac jasno do zrozumienia to chyba cos jeszcze do nie czuje, musi się określić szkoda Twoch nerwów, nie czekaj póki sprawa jest prosta, na razie nie ma problemów więc czemu pozwalasz zeby były???? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 12.09.2007 21:02 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Września 2007 Dropsiak - a zalatwione Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kofi 13.09.2007 06:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Września 2007 O! Powiesz, jak? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 14.09.2007 12:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Września 2007 kofi napisał O! Powiesz, jak? Też jestem ciekawa, jak Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
andzik.78 17.09.2007 19:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Września 2007 jak zielonooka jest zadowolona to musiało być po jej myśli. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
andzik.78 17.09.2007 20:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Września 2007 ja jestem ciekawa końca historii retrofood . A jeśli o byłych chodzi to wyobraźcie sobie ,że w dniu mojego ślubu spotkałam byłego( co go od rozstania nie widziałam) akurat wychodziłam od fryzjera ,wyczesana,wymalowana radosna jak nigdy, a on mnie zaczepia.Pyta sie co słychać czuję,że chce sie umówic rozmowa wyraźnie ku temu zmierza, więc mu mówię ,że się śpieszę a on , '' a pewnie na imprezę się wybierasz.'' ja mu na to że na SWOJ ślub. Szkoda ,że nie miałam aparatu bo tę jego minę do dziś mam przed oczyma .Zaprosiłam go na slub ale się wymigał . Zycie naprawdę potrafi zaskoczyć. Przepraszam zielonooka bo w Twój wątek się wtrąciłam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agdula 17.09.2007 21:53 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Września 2007 Retrofood co dalej było??? W najciekawszym momencie przerwałeś....napisz co dalej Napisz koniecznie...co dalej...please... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
retrofood 21.09.2007 22:23 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Września 2007 co dalej było??? W najciekawszym momencie przerwałeś....napisz co dalej Już piszę. Wcześniej zbyt krótko miałem dostęp do kompa. A więc ... kończyło się na tym: Ano otworzyły się drzwi drugiego balkonu i wyszła ONA!!! W TYM SAMYM MOMENCIE!!!!!! cd. Możecie się domyśleć i prawidłowo się domyślacie, że oboje stanęliśmy jak wryci, a szczęki nam opadły niemal do ziemi. Po wydaniu z siebie kilku niezbyt artykułowanych dźwięków, do przytomności przywiodły nas dzieci, które za nami wyszły na balkon. ONA przyjechała również z dwójką: starszą córką i młodszym synem. I to właśnie temu, że obydwoje przyjechaliśmy z dwójką dzieci, zawdzięczaliśmy te pokoje na bocznej ścianie, połączone balkonem. Na dłuższych ścianach bowiem, pokoje były mniejsze, chociaż też miały jeden wspólny balkon na całą długość budynku. Oczywiście, przywitaliśmy się ładnie i dyplomatycznie (bo dzieci patrzyly - w końcu te starsze to już chodziły do szkoły), zamieniliśmy parę słów, no i skoro los nas wszystkich złączył balkonem, to przedstawiliśmy sobie nawzajem również dzieci. One oczywiście trochę zaskoczone wszelkimi nowościami nie bardzo się do siebie garnęły, ale jakoś nas, a przynajmniej mnie, to w tej chwili jakoś mało obchodzilo. Zaraz też na chwilę odwiedziliśmy się wzajemnie w pokojach, jakby nie dowierzając, że mimo zamkniętych zamków w drzwiach i bez wiedzy kogokolwiek z reszty turnusu, możemy nagle znależć się sami (jak dzieci pójdą spać). Te wszystkie powitalne zdarzenia długo nie trwały, bo trzeba było rozpakować bagaże i pójść na obiad, po którym miano nas zapoznać z ośrodkiem, regulaminem i wszelkimi innymi sprawami. Więc tak też zrobiliśmy. Przy obiedzie okazało się, że większość towarzystwa już się zdążyła poznać, bo wszyscy oprócz mnie przyjechali autokarem zakładowym, więc jak to Polacy na wycieczce, zdążyli już pozawierać znajomości. A ja z dziećmi byłem po drodze z wizytą u rodziny, więc wyjechałem z domu parę dni wcześniej. W każdym razie dojechałem na czas. A że oprócz jednej - innych znajomych nie było ... nie żałowałem. ONA zapytana, czy kogoś zna, również odpowiedziała, że kilka osób zna z widzenia, ale nie ma pojęcia kto to jest. Tak, że pod tym względem panowała między nami równowaga. Pierwsze popołudnie zapowiadało się standardowo: zapoznanie się z ośrodkiem i okolicą, kolacja a potem wieczorek zapoznawczy dla opiekunów chorowitych dzieci. Cóż można o tym pisać? Pozwiedzaliśmy ośrodek, zapoznaliśmy się z możliwymi sposobami spędzania czasu wolnego, pooglądaliśmy okolicę, posluchaliśmy o miejscowych atrakcjach, z których najważniejsze było położenie sklepów. Młodzieży muszę wyjaśnić, że wtedy, po pierwsze primo, były ogromne trudności z nabyciem napojów uznanych za wyskokowe, a po drugie primo - takie napoje sprzedawano dopiero od godz. 13.00. I to przez niewiele minut, bo zaraz brakowało. Więc sprawa była z gatunku strategicznych. I po tych wszystkich atrakcjach zeszliśmy na kolację. Już przy kolacji (a muszę dodać, że jadaliśmy w zasadzie w układach stałych, czyli skoro siedzieliśmy razem podczas obiadu, to ten stolik już był nam przypisany), zauważyłem, że JEJ córka zaczyna mnie traktować z jakąś niechęcią. Dyskretnie zapytalem o co chodzi, ale nie było możliwości swobodnej rozmowy. Dopiero jak dzieci poszły spać, a my zeszliśmy na ten "zapoznawczy" bal, to kontynuując ten wątek ONA powiedziala (ze smiechem), że nie ma pojęcia o co chodzi, bo jej córka od razu po wejściu z balkonu do pokoju stwierdziła, że ten pan się jej nie podoba i już! I że nigdy dotąd czegoś takiego nie było! (Jakie te baby mądre, prawda? Jeszcze niemal w pieluchach, a już mają czuja!). O reszcie balu nie ma w zasadzie co pisać. Fakt, że przeważnie tańczyliśmy razem, że chwilami zaczynalismy sobie wspominać dawne dzieje, jednak rozmowy nie dotykały spraw istotnych, a obydwoje (w miarę mozliwości, bo jednak to, że tańczymy najczęściej ze sobą, zostało natychmiast zauważone), staraliśmy się jednak zapoznać z resztą towarzystwa (co nam później wyszło tylko na dobre!). Ja zresztą starym wycieczkowo - obozowym obyczajem starałem się "rozruszać" imprezę bardziej, niż kierownictwo sobie wyobrażało, bo bawić się lubiłem i lubię. No i nieźle się udało, zresztą dla niedawnego dyrektora ośrodka kultury (tak, to o mnie) nie stanowiło to większego problemu. Kierownictwo turnusu było zadowolone, uczestnicy też, nie bardzo byłem pewien jak zareaguje ONA. Jednak nie było niespodzianek. ONA mnie popierała, bo też jej chyba zależało, aby jakoś się z innymi poznać. Tym bardziej, że w imprezach w autokarze nie uczestniczyła. I dopiero ciut później się przekonałem, że mimo tego, że miałem pełną "wolność" chodzenia w dowolne miejsca z dowolnymi osobami, że niby ONA też gdzieś tam czasami znikała, to przyszła taka chwila, że podeszła do mnie i powiedziała że już wystarczy i że zabiera mnie do pokoju. Poszedłem posluszny, jak mało kiedy, chociaż właśnie siedziałem z szefem ośrodka. Weszliśmy na górę i dałem się grzecznie połozyć spać. Rano zdałem sobie sprawę, że miała rację. Że był czas najwyższy. Dalsze przebywanie na imprezie groziło totalną kompromitacją. Jednak, dla ceprów, górskie powietrze to doskonałe lekarstwo i po wczorajszej "chorobie" było niewiele śladów. Zgodnie i z żartami zeszliśmy na sniadanie. Po śniadniu zabieraliśmy dzieci na wycieczkę nad Rabę. cdn. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 22.09.2007 16:24 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Września 2007 kofi napisał O! Powiesz, jak? Też jestem ciekawa, jak Nie no - toć juz pisalam jak to bylo. Pogadal, powiedzial co i jak. Ja tu beczalam na forum ze chyba jednak do konca łapał ze to moze byc az tak mi przeszkadzajace (i pogadal "dla mnie") - ale mi przeszlo bo w sumie liczy sie efekt. Wstretna bźdzągwa (tak ja "czule" w myslach nazywalam ), siedzi cicho , tylkiem i bustem juz nie majta , łapy trzyma przy sobie i nie kladzie na ramionach tudziez kolanach a i jezor sobie z lekka przygryzla i juz z glupimi tekstami nie wyskakuje. Chyba mnie tylko przez ta cala hece troche nie lub, po poza "czesc" na powitanie i "pa" na pozegnanie ignoruje (z wzajemnoscia ) - ale mam to gleboko gdzies atmosfera na wspolnych spotkaniach - zdecydowanie zdrowsza Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
dżempel 30.09.2007 16:14 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Września 2007 Retrofood czekam niecierpliwie na ciąg dalszy PS. pięknie piszesz i =wiesz kiedy przestać!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
tomek1950 30.09.2007 17:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Września 2007 Staszku, jestes najlepszą Agatą C. Na tym forum. Tylko pisz do cholery, bo przebieram nogami i czekam co było dalej Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
retrofood 30.09.2007 18:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Września 2007 Staszku, jestes najlepszą Agatą C. Na tym forum. To tylko tzw. samo życie. Ja w swoim życiu często powtarzałem, że ani scenarzysta, ani powieściopisarz tego by nie wymyślił, co mi się w życiu przyrafiało. Był nawet taki okres, że na drugi dzień rano sam nie bardzo wierzyłem w to, co było wczoraj wieczór. Ale przychodził nowy wieczór i ... wydarzenia poprzedniego dnia bladły przy tych bieżących. I to trwało ponad 4 lata. CODZIENNIE! Ale to innym razem. PS. Na razie nie mogę pisać. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
tomek1950 30.09.2007 19:19 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Września 2007 Masz to samo co ja myslę. Teraz pisać mogę, jestem w komturii sam. CZekam na Twój cią dalszy. Pozdrawiam Tomek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
dżempel 06.10.2007 14:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Października 2007 Retrofood ile można czekać na dalsze losy bohaterów ? Myslałam ,że puszczasz to cotydzień napisz coś plis przerwy dwutygodniowe wybijają mnie z treści prosze prosze prosze o ciąg dalszy..... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
retrofood 07.10.2007 20:39 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Października 2007 Retrofood ile można czekać na dalsze losy bohaterów ? Myslałam ,że puszczasz to cotydzień napisz coś plis przerwy dwutygodniowe wybijają mnie z treści prosze prosze prosze o ciąg dalszy..... Niestety, do pisania potrzebuję trochę czasu w dawce jednorazowej, aby to wszystko poskładać (to juz jednak parę lat upłynęło, a pamięć coraz gorsza...), a poza tym odpowiedniej dawki środków dopingujących. A tu przez te cholerne grzyby nie ma czasu na nic, tylko las, obieranie, suszenie, wekowanie,marynowanie, las, obieranie, gotowanie, mrożenie .... nawet napić się coś konkretnego nie ma kiedy. Ale się sprężę, bo sam planowałem co tydzień ... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
monika.KIELCE 07.10.2007 21:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Października 2007 Dawaj Retrofood. Wciągnęłam się na maxsa. Do Zielonej: ja to Ci nawet zazdroszcze takiej sytuacji. Nie ma nic lepszego od tego jak ci ktoś faceta podrywa. Wtedy to się docenia to co się ma. Mój mężulek wrócił więc już nic więcej nie napisze a mam jeszcze cosik do opowiedzenia Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
retrofood 07.10.2007 23:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Października 2007 ... Zgodnie i z żartami zeszliśmy na sniadanie. Po śniadniu zabieraliśmy dzieci na wycieczkę nad Rabę. cd. Krótka, spokojna wycieczka nad Rabę nie przyniosła jakichś niezwykłych zdarzeń, bo i nie mogła. Nasz pomysł wycieczki nie był wcale oryginalny, nad Rabę wybrała się większość uczestnikow turnusu, więc tłok był znaczny, szczególnie w okolicach ośrodka. Ale my spokojnie zapoznawaliśmy się z terenem idąc coraz dalej, jednocześnie bacząc uważnie na dzieci, by na nadrzecznych głazach nie zbroiły czagoś niepotrzebnego, co mogłoby nieoczekiwanie zakończyć nasz pobyt w ośrodku. W ten sposób jakoś instynktownie, bez wcześniejszych uzgodnień oddalaliśmy się od tłoku. Rozmawialiśmy wtedy o naszej pracy, opowiadaliśmy o znajomych, na wszelki wypadek nie tykając spraw rodzinnych. Jednakże cały czas rzucała się w oczy wyraźna niechęć JEJ córki do mnie, która starannie mnie ignorowała (raz nawet pokazała mi ukradkiem język), a poza tym starała się nam przeszkadzać w rozmowie jak tylko było można. Cierpliwie te próby ignorowałem. Wreszcie trochę się chyba tymi próbami zmęczyła, więc dała spokój. Pomyślałem, że pewnie trochę zazdrościła bratu, bo on bez problemów dokazywał z moimi chłopakami jakby znali się od zawsze i w ogóle nie zwracał na mnie uwagi. I tak, niespiesznie, nadbrzeżną dróżką doszliśmy do świerkowego lasu. Na całe szczęście droga odchodziła od brzegu Raby, więc dzieci były trochę bezpieczniejsze. To ciągłe pilnowanie trochę mnie jednak męczyło i rozpraszało, a teraz mogliśmy trochę spokojniej zająć się rozmową. Wróciliśmy tematem do wczorajszego wieczoru. Byłem w sumie trochę zaskoczony, gdyż spodziewałem się jednak jakiegoś wyrzutu, chociaż to słowo nie całkiem jest tutaj właściwe. Może powiem tak: spodziewałem się jakichś aluzji na temat mojego wczorajszego zachowania. A przynajmniej wiedziałem, że moja żona by je miała. O co te zarzuty i aluzje? Tak w sumie pewnie o tzw. całokształt, o to, że zaniedbywałem partnerkę, że zbyt dużo wypiłem, że za głośno* (za cicho* - niepotrzebne skreślić) śpiewałem, lub się zachowywałem, etc., etc. A tu nic!!! ONA swobodnie i ze śmiechem opowiada mi o ciekawszych scenkach i z mojego,ze i swojego otoczenia (gdy od NIEJ na chwilę odchodziłem), opowiada co wtedy sama robiła, wymieniamy opinie o różnych uczestnikach wieczoru ... , a wreszcie nie wytrzymałem i pytam skąd wiedziała, kiedy zabrać mnie na górę? I czym zasłużyłem sobie na taką opiekę? ONA wesoło wykpiła się od odpowiedzi, twierdząc, że przecież moja żona i tak się dowie, że mieszkaliśmy niemal razem, więc nie chce kiedyś wpaść jej pod rękę i odpowiadać za brak nadzoru nade mną. Cóż było robić. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę na leśnej polanie, na sągach drzewa, które pracowici drwale jakby specjalnie dla nas poukładali. Bo i było gdzie odpocząć po spokojnej, ale jednak wspinaczce, i dodatkowo okazały się dla dzieci miejscem doskonałej zabawy w chowanego. Trzeba było jednak wracać na obiad. W drodze powrotnej ONA zauważyła dziwne perforowane rury rozmieszczone pośród drzew. Było tego sporo. Nie wiedziała co to jest. Ja w zasadzie też tego wcześniej w życiu nie widziałem, ale domysliłem się, że są to feromonowe pułapki na owady - szkodniki lasów. I zacząłem JEJ wyjaśniać, że samice owadów, gdy przychodzi ich pora (i dodawałem, że pewnie u ludzi to się nazywa ochota), wydzielają określoną woń, która dla innych gatunków jest obojętna i w zasadzie niewyczuwalna, ale dla samców tego gatunku to straszny bodziec, który zmusza takiego samca do lotu z odległości nawet wielu kilometrów na spotkanie swojej "połówki". Niestety (dla owadów), ludzie odkryli sklad tego zapachu, zrobili jego syntetyczną kopię i umieścili w pułapce, do której taki samiec wejdzie, ale wyjścia już nie znajdzie. I samicy też. ONA aluzję paniała ale obecność dzieci nie pozwoliła nam na kontynuację tak frywolnych tematów. A i córka w powrotnej drodze znowu się uaktywniła, jakby "nadrabiając" zaległości w przeszkadzaniu nam, więc do rozmowy powróciły tematy bardziej neutralne. Przy okazji umówiliśmy się, że zwiadem bojowym rozpoznam sytuację w miejscowym sklepie monopolowym (o ówczesnej sytuacji na polu zakupów gorzałki chyba wspominałem), a ONA weźmie moich chłopaków na obiad. Zwiad bojowy okazał się skuteczny. Byłem wśród czołówki, która zrobiła zakupy. Leniwi odeszli z kwitkiem. Towaru zabrakło. Takie to były czasy. Na obiad poszedłem zadowolony z dobrze wykonanego zadania. A tu następna nowina: kierownictwo jest zachwycone przebiegiem wczorajszego wieczoru zapoznawczego. Naszą zabawę uznało za wyjątkowo spokojną i kulturalną (a kierownictwu podobno strasznie na tym zależy), niemal wzorcową, więc w ramach rewanżu całemu turnusowi funduje dziś po kolacji ponadplanową poprawkę na bis. Bez dodatkowych opłat!!! Podobno zdarzyło się to pierwszy raz w historii. No cóż, bywa. Ja zresztą i wcześniej i później, często byłem świadkiem zdarzeń, które ktoś określał, jako pierwszy raz w życiu. Normalka. Po obiadku nic się nie działo. Dzieciska zmęczone, syte, nie chcialy iść w plener, więc wybrały bieganie po ośrodku i gry świetlicowe, oraz inne duperele. I nie tylko nasze dzieciska. Więc przebywaliśmy w tłoku, snując się po hallach i terenie ośrodka. Chociaż miało to też zalety, bo pozwoliło kontynuować wczorajsze znajomości. Oczywiście, po wczorajszym wieczorze nie byliśmy już z NIĄ parą tak anonimową, jak jeszcze dobę wcześniej. Teraz nasze towarzystwo było pożądane (ach, te moje wczorajsze wygłupy!). No ale do wieczora było daleko. A ja dalej z NIĄ nie mogłem porozmawiać sam na sam. A było o czym. Rzecz była w jednym zdarzeniu z dość odległej przeszłości, kiedy już rozstaliśmy się niby na dobre. Ja miałem już nową dziewczynę (ONA ją znała i o niej wiedziała), a czy ONA kogoś miała - nie wiem, nie szukałem informacji. Było to w lecie, niedziela. Piękne, słoneczne przedpołudnie. Od dawna z NIĄ nie utrzymywaliśmy żadnych kontaktów. I jakimś dziwnym trafem spotkaliśmy się na odległej polnej dróżce, daleko od stref zamieszkałych przez ludzi. Tyle, że poruszaliśmy się w przeciwnych kierunkach. Zatrzymaliśmy się, przywitali ... krótka rozmowa i ... umówiłem się z NIĄ na popołudnie, nad niedaleką rzeką. Poprosiła tylko, abym wziął ze sobą koc, bo ONA nie może. Nie wyjaśniła dlaczego. I tak się rozstaliśmy. Szedłem dalej i zastanawiałem się co robić. Umówiłem się pod wpływem chwili, a przecież na popołudnie miałem od dawna zaplanowany (i wczoraj wieczór potwierdzony) wypad z całą grupą znajomych (wśród nich moja ówczesna dziewczyna) nad tą samą rzekę, ale w całkiem inne miejsce! Miejsce ludne, zabawowe ... a z NIĄ umówiliśmy się na kompletnym odludziu! Wróciłem do domu, a myśli biegały po głowie jak szalone. Wiedziałem, że moja dziewczyna wybaczy mi nieobecność, bo mieliśmy do siebie ogromne zaufanie i wiele razy było tak, że gdy jedno nie mogło pójść na jakąś imprezę, to nie stanowiło to przeszkody dla udziału w niej drugiej osoby. Po prostu nasza grupa znajomych byla dość spójna i zżyta, więc chwilowy brak partnera nie skazywał drugiej osoby na jakieś niedostatki zabawy. Dlatego żadne z nas nigdy nie dochodziło rzeczywistych przyczyn nieobecności partnera. Wystarczało stwierdzenie "nie mogłem", "nie mogłam". I to wystarczało. Jednak to co zrobiłem umawiając się z NIĄ nie dawało mi komfortu psychcznego przy przyszłym spotkaniu z moją dziewczyną. Bo dotąd zawsze miałem ważne powody, gdy nie stawiałem się na zaplanowane spotkanie i wierzyłem, że tak samo jest u niej. A teraz było inaczej. No i co mialem zrobić? Na które spotkanie się stawić? Przeważyło to, że z NIĄ nie widziałem się już szereg miesięcy. Czy to ciekawość zwyciężyła? Nie wiem. Ale stawiłem się w umówionym miejscu i o umówionej porze. Nawet pół godziny wcześniej. ONA już też była. cdn. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.