Anoleiz 04.10.2007 06:53 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Października 2007 no to krzycz i serdecznie witam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Dosia13 04.10.2007 06:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Października 2007 wszystko to o czym piszecie czytam i myślę - no zupełnie jak u nas mój mężuś to dobry człowiek ale niestety ma cechy które doprowadzają mnie do furri np kiedy go o coś poproszę (grzecznie) np naprawisz zlew bo sie zupełnie zatkał - słyszę tak , a kiedy pytam - słyszę "ZARAZ" zgadnijcie kiedy te ZARAZ jest proszę znowu, i znou i znowu aż najczęściej musi dojść do sprzeczki i dopiero zrobi obłęd Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kroyena 04.10.2007 07:22 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Października 2007 To zamiast prosić, weź zostaw gary i poproś żeby pozmywał. Naruszasz jego wolność narzucająć mu natychmiastowe przepchanie zlewu. Miej globusa aż nie przepcha. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
secam 04.10.2007 07:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Października 2007 To zamiast prosić, weź zostaw gary i poproś żeby pozmywał. Ha ha ha kupiłem zmywarkę i nie muszę już byc proszony o zmywanie. pozdrawiam (opisywany powyżej mąż) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Dosia13 04.10.2007 07:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Października 2007 musiałabym mieć tego "globusa" chyba ze dwa tygodnie bo mniej więcej tyle trwa dojrzewanie mojego mężusia do wykonania poproszonej czynności domowej nie ma chyba na to rady, czasem to sama się biorę za takie czynności bo nic na niego nie działa Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 04.10.2007 08:38 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Października 2007 Dosia - czytalam kiedys swietna ksiazke (niestety tytulu nie pomne ) o tym jak obie plcie sie porozumiewac powinny i min. bylo tam o tym jaki przekaz stosowac np. do XY zeby dotarło Z tego co pamietam - to stosujesz zla taktyke Nie pytaj "kochanie czy naprawisz zlew ???" tylko " Kochanie, zlew sie zatkał, nie moge zmywac (uzywac itp) - prosze cie napraw!" Kochanie prawdopodobnie wtedy wzniesie oczy do gory pomamrocze pod nosem po czym wydusi z siebie " Ok, naprawie" Ty pytasz sie " Kiedy?" On " Zaraz , za chwile" TY (i to jest nawazniejsze) mowisz" Nie, nie chce " zaraz, za chwile" tylko konkretnie podaj do kiedy naprawisz" Niech On ma nawet 3 dni (tydzien ) na naprawienie ale niech sam okresi sobie dead line czyli nieprzekraczalny termin. Powinien okreslic np.: "ok do soboty naprawie" Ty mowisz ok i faktycznie do soboty nie suszysz glowy i nie dziamgolisz ze zlew zapchany. I nie przypominasz (tylko rosnie gora naczyn :) Podobno dziala najlepiejh wlasnie jesli sami sobie ustalamy termin 9oczywiscie rozsadny) Dopiero jesli w sobote wieczorem nadal nic - mowisz po prostu spokojnie ze sam obiecal naprawic do tego dnia i nie wywiazal sie z obietnicy w zwiazku z czym bardzo jestes zawiedziona bo widocznie sam swoich slow i sam siebie nie traktuje powaznie. No, to tyle teorii by bylo Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Dosia13 04.10.2007 08:52 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Października 2007 w tym przypadku nie działa bo zazwyczaj gdy określa sam swój termin tak jak piszesz "do soboty" to po sobocie odpowiada - a pytałaś do której ? i po zawodach Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
scur 04.10.2007 09:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Października 2007 Witaj Dośka, miło Cię tu widzieć. A wydawało mi się, że Grzesiu to taki chodzący ideał. Taki słodki misiaczek. A tu widzę, że trzeba z nim poważną rozmowę odbyć. Oj Grzesiu, Grzesiu..... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 04.10.2007 09:29 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Października 2007 w tym przypadku nie działa bo zazwyczaj gdy określa sam swój termin tak jak piszesz "do soboty" to po sobocie odpowiada - a pytałaś do której ? i po zawodach no to czemu nie spytasz do ktorej? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Dosia13 04.10.2007 09:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Października 2007 teraz pytam ale mój mężuś to mistrz riposty więc zawsze znajdzie sobie jakąś wymówkę, odpowiedź , teraz najczęściej odpowiada że zrobi gdy będzie miał czas i już więc robię sama Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Dosia13 04.10.2007 09:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Października 2007 Witaj Dośka, miło Cię tu widzieć. A wydawało mi się, że Grzesiu to taki chodzący ideał. Taki słodki misiaczek. A tu widzę, że trzeba z nim poważną rozmowę odbyć. Oj Grzesiu, Grzesiu..... witaj scur-ku kochany a no widzisz mój ideał ma wady, a jednak kto by pomyślał ale pocieszam się czytając wcześniejsze posty że to nie tylko ja tak mam z tym moim chromosomem męskim widzę że chromosom męski chyba taki już jest Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
retrofood 07.10.2007 20:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Października 2007 No bo kobiety po prostu nie rozumieją po prostu, że aby dobrze wykonać zadaną pracę, to trzeba ją najpierw dobrze zaplanować, określić technologię wykonania, wysłać zapytania ofertowe na dostawę niezbędnych części zamiennych, rozpisać przetarg oddzielnie dla obydwu rąk na wykonanie okreslonych czynności ... itd. itp. etc... A to musi potrwać!!! I dopiero jak całe zadanie jest solidnie rozplanowane, uzgodnione, zaopatrzone, etc., to potem można je spokojnie wykonać w ciągu 5 minut. Ale kobiety tego nie rozumieją ... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
monika.KIELCE 08.10.2007 18:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Października 2007 Ja mam przez męża kategorycznie powiedziane np: Nie wyjmuj łyżeczki z herbaty, bo inaczej mi nie smakuje. Koniec kropka uległam... Za to męża zaganiam nawet do najprostszych prac domowych i kuchennych. Nawet jeśli jestem w stanie sobie ze wszystkim poradzić to i tak nie będzie miał wolnego i prosze go o pomoc. Wole go od początku uczyć niż na starość gęgać jaki to niedorajda, bo np. teściu to nawet sam sobie na talerz nie umie włożyć Także jestem zdania, że trzeba wymagać i od siebie i od mężusia - ja też odkurzam samochód i jest mi z tym dobrze Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
monika.KIELCE 08.10.2007 19:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Października 2007 Mój mąż nie ma kompletnie głowy do zapamiętywania rzeczy, które są oczywiste dla mnie. Na moją irytację odpowiada mi NO WIDZISZ, WŁAŚNIE PO TO MAM CIEBIE Tłumaczy się, że on nie zaprząta sobie głowy małostkami i od razu pyta mnie czy wiem jak się nazywa jakaś tam część od komputera. No kurcze jak mam pamiętać?? No jak możesz nie pamiętać przecierz wczoraj rozmawialiśmy o tym? A widzisz - odpowiada mi - ty też wielu rzeczy nie pamiętasz. I tu mnie ma, tyle że on np. zapomina, że byliśmy w tym roku na wakacjach itp Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Galain 01.11.2007 12:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Listopada 2007 Moja historia: Czas: 2003r. - jestem na 2-gim roku aplikacji adwokackiej, na 4-tym, ostatnim roku ukochanej filozofii (sltudia rownolegle); Stan serca: za soba mam kilka zwiazkow; poczatek lata 2003r., wlasnie rozstaje sie z jednym napuszonym, popapranym aplikantem (nota bene teraz mlody adwokat); Moj wiek: 27 lat; Poczatek lata. Nudze sie... Pisze prace magisterska z filozofii jezyka. Chce sie bronic we wrzesniu. Czeka mnie cale lato w Krakowie. Jak zwykle, co sobote bede szalec na imprezach techno z przyjaciolka. Cool! Moj stan ducha i swiadomosci: oczywiscie jestem elita tego spoleczenstwa; przede mna otwieraja sie wszystkie drzwi; mam mniemanie na swoj temat skrajnie wysokie; zapracowalam na nie ciezka praca (kto nie studiowal prawa, nie wie, o czym pisze...); Internet: z nudow przegladam ogloszenia towarzyskie; I jest: informatyk, 24 lata. Czemu nie? Pisze i o dziwo umawiamy sie "w realu" na Rynku Glownym przy ksiegarni muzycznej "Pod Kurantem". Cieplo. Goraco. Zar leje sie z nieba. Przychodzi on: 1,8m wzrostu, przystojny. Siadamy na lawce przed ksiegarnia. Patrzymy na Rynek, troche na siebie nawzajem. Jest cudowny, taki, jak lubie: naturalny, bezpretensjonalny, pogodny, skierowany w 100% na mnie, uwazny, cichy, prosty (nie mylis z prostackim), wyrafinowany. Nie pytam o nic. Nie interesuje mnie nic. Przeciez sie nudze. Chce odreagowac po skomplikowanym, toksycznym popaprancu-prawniku. Idziemy na kawe i lody (moja propozycja). Na pozegnanie caluje mnie w czolo. Smiejemy sie. Umawiamy sie znowu. W miedzyczasie oczywiscie poruszamy sie w Internecie w swoim towarzystwie. Zaprasza mnie do siebie - na druga randke. Zastanawiam sie: ja super-hiper racjonalna, mam fiola na punkcie wlasnego bezpieczenstwa, nigdy nie robie niczego, co mogloby miec niekorzystne konsekwencje, nigdy nie wchodze w intymne relacje, jesli nie zjem z kims beczki soli. Ide. Jego kawalerka: od podlogi do sufitu komputery, serwery, ksiazki i czasopisma informatyczne. I jak to sie mowi eufemistycznie: poszlismy na calosc. I to jak! No to wpadlam: nic tak nie wiaze ludzi, jak swietny seks. Oszalalam. Calkowicie! Nie przypuszczalam, ze to bedzie milosc, ze to bedzie milosc mojego zycia. Nie szukalam milosci, tylko... nowosci. Po raz pierwszy wyszlam ze swojego kregu ludzi, z ktorego wybieralam dotychczasowych partnerow i ta innosc zafascynowala mnie niesamowicie. Ten "odjechany", szalony romans skonczyl sie malzenstwem. Ale na poczatku ta milosc mnie sama przerazala i sklania do refleksji, ze to uczucie tak naprawde jest przerazajace, a poddanie sie jemu, utrata kontroli bylo najtrudniejsza rzecza, jaka zrobilam w zyciu. Natomiast on z wlasciwa sobie bezpretensjonalnoscia i prostota przyjal ja w sposob naturalny i to dzieki niemu bylam taka odwazna. A to, jak jest nam razem: no coz... tego nie da sie opisac. Oboje jestesmy baaardzo i calkowicie skierowani na siebie nawzajem. On robi niesamowita kariere za granica (jestem z niego dumna!), a ja swoja troche schowalam do kieszeni - na razie i czesciej do niego jezdze, niz pozwalalaby mi na to dbalosc o wlasne sprawy. A on: sprzata, pierze, prasuje, bo tak jakos wyszlo. A ja: buduje nasz dom, bo on nie ma czasu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
monika.KIELCE 01.11.2007 22:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Listopada 2007 Whow .... fajnie się czytało. Rozmarzyłam się Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Tom Bombadill 18.11.2007 16:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Listopada 2007 W pracy mam kolezanke. Baaaaardzo inteligentna; jest moja wielokrotnie-przelozona, czyli szefowa. Uwielbiam te prace wlasnie - miedzy innymi - dzieki niej: codziennie nie obejdziemy sie bez slownych potyczek, ostrych ripost, pol-zartem pol-serio wypowiadanych uwag (wszystko przy pelnej obustronnej zyczliwosci i bez ani, ani prywaty). Niezwykle cenie sobie te codzienne burze mozgow pomiedzy nami, nie zamienilbym tego na nic innego (czytaj: brzuchatego, pol-lysego, sfrustrowanego facia w wieku przekwitania)... Jedno jest pewne (i wiadome pomiedzy wszystkimi slowami), jesli chodzi o kwestie zawodowe, czy lojalnosciowe, to skoczylbym za nia w ogien. Galain, zdeklasowalas wszystkich... Tak trzymaj, Dziewczyno! Tom! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 18.11.2007 17:53 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Listopada 2007 Na punkcie kibelków ja mam coś takiego . Można z nich dosłownie jeść... To nieuleczalne, tylko ja jeszcze zrzędzę na ten temat Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
monika.KIELCE 29.11.2007 23:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Listopada 2007 Muszę to napisać!!! Czy zdarzyło się Wam gotować makaron i nie dogotować go?? Odpowiedzi padną zapewne: Tak No pewnie - mnie też to się zdarza, ale nie jak do ch...ry gotuję makaron babuni, któremu zwykle wystarcz od 3 do max 5 min!!!! Mój mąż stwierdził, że gotował 10 min a dlaczego się nie dogotował, to już tego nie wie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
monika.KIELCE 30.11.2007 00:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Listopada 2007 I jeszcze jedno (z tego samego dnia): Ja: Dlaczego nie posprzątałeś ze stołu po wczorajszej swojej kolacji? Przecież cię prosiłam, że jak zjesz to zetrzyj ze stołu On: Ale ja ztarłem ze stołu Ja: To czyje okruchy po chlebie włąśnie zcieram? On: Nie wiem, może zeszłaś w nocy do kuchni i jadłaś.. Ja: No ludzie.... nie zmyślaj głupot. Po prostu powiedz mi, że zapomniałeś i dam ci spokój On: Ale ja ci mówię, że ztarłem, o tak jak teraz to robię Ja: Jakbyś tak to zrobił wczoraj to by tych okróchów i tej soli nie było na blacie On: Ale ja naprawdę zcierałem. .................. .................. ................. itp Twardy był i do niczego się nie przyznał. Ciągle mi powtarzał, że ztarł ze stołu konkluzja: mąż okruchów nie pomijał, one po prostu zostałly ominęte.. Mamy krasnale - hura (doszliśmy do tego po stoczonej przez pół dnia wojnie) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.