Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Wielki Podrzutek Jagny


Recommended Posts

Kocio-dziennik ciąg dalszy. Jest to forum budowlane, więc będzie raczej w skrócie (co w moim wydaniu oznacza, że będzie osiem stron a nie szesnaście):

W związku z jednoznacznym olaniem nas przez Voodoo, tak jak napisałam, postanawiamy poszukać jej następcy, ale tym razem "uczłowieczonego" malucha. Dzwonię więc w piątek w celach rozeznawczych po kilku ogłoszeniach. Jedno jest o biało-burych kociętach, dwumiesięcznych... super. Pasuje. Dzwonię. Miła pani mi mówi, że to ogłoszenie jest nieaktualne(tak swoją drogą, to po przejrzeniu netu i kilku telefonach, doszłam do wniosku, że na małe kocięta to się chyba zapisywać trzeba!) , ale po południu trafi do niej kociak, odebrany z jakiegoś strychu od jakiegoś pijaka, czy jakoś tak. Ale ona jeszcze wiele o nim nie wie, poza tym, że jest rudy. Ma to na mnie zrobić wrażenie, bo jest jakaś faza na rude koty, ale ja na nią nie cierpię, tym bardziej, że mam już rudego kota i to też przypadkiem. Mnie się podobają czarno-białe. Ale dobra, obiecałam, że zadzwonię, więc dzwonię. Kot już jest. Jest nadal rudy, ale już urósł, bo na pani oko ma z sześć miesięcy ( to niefajnie) i jest długowłosy, taki w typie - tu dosłownie cytuję, co usłyszałam - MEJKUNA.... Hmmm.... Pewnie ma trzy włosy więcej na ogonie, albo jest skundlony z kundlem Persa. Pani pyta czy przysłać mi zdjęcie. No jacha. Co mi tam. I dostaję zdjęcia, których tu nie umiem zamieścić mimo wszelkich prób… Tępota nie boli. W każdym razie to co widzę skłania mnie do szybkiej mailowej konsultacji z Bębniarzem, (który jest w pracy, ale maila ze zdjęciami obejrzał w 30 sekund), bo Pani Azylowa prosi o w miarę szybką odpowiedź. Voodoo nas olała, ten jest udomowiony i łagodny z tego co Pani Azylowa mówi… i o to chodzi. Zapada decyzja, że nazajutrz jedziemy zobaczyć kota. Pani się cieszy, my też, kot ma stresa, więc ma to gdzieś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 377
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Na miejscu Pani pani pokazuje nam kota. Nie widzę długiego, rudego futra i puszystego ogona. Widzę łagodne, cudne oczy w kolorze morza…. Nie ma dyskusji. Podpisujemy umowę adopcyjną ekspresem, bo już jesteśmy telefonicznie umówieni z naszym weterynarzem, jako, że kot ma dziwną wodnistą gulę przy szczęce. I tak oto mamy kota:

http://images8.fotosik.pl/277/ca2e086561f50db8med.jpg

http://images8.fotosik.pl/277/fc6fdc3720d5d94c.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak widać dosyć szybko się zaaklimatyzował. Mimo, że musiałam go na wstępie wykąpać, jako, że nie dość że był brudny, zakołtuniony i zapchlony, to jeszcze na dodatek zsiusiał się w transporterze. Tu widać ten kolor oczu:

http://images8.fotosik.pl/277/2c92baf23164ea77.jpg

Ale zdjęcia i tak nie oddają w pełni jego uroku. Po Voodoo, która po dwóch tygodniach dała się dotknąć poza schowkiem, kot, który po dwóch godzinach włazi na kolana, kładzie się przy człowieku

http://images8.fotosik.pl/277/315c6bb5f4d2b77e.jpg

jest miłą odmianą.

No, faktycznie taki nawet "Mejkun"..., nie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Około 23-ciej Amok chce wyjść więc otwieram drzwi na taras. Oglądam się, żeby nowy nabytek nie wyszedł, bo niestety bardzo się drzwiami tarasowymi interesuje i czekam aż Amok podejdzie. Ale zanim on podszedł, to coś mi śmignęło przy nogach. Małe, chude i czarne... Voodoo! Przywitała się, dała pogłaskać i wyraźnie ucieszona naszym widokiem poszła coś zjeść.... Mina Bębniarza bezcenna. Moja pewnie też. Oboje wyglądaliśmy pewnie jakoś tak: :jawdrop:

Bębniarz mówi, że pewnie myszy się skończyły i dlatego przylazła.

I tak oto i u nas stworzył się domowy azyl dla kotów. Stąd na tę chwilę prawie "Mejkun" ma na imię Azyl. Bo to wszystko przez niego.

Za karę go dzisiaj wykastrowaliśmy :cool:

A Voodoo siedzi w domu i ma się świetnie....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jak sugeruje pani Pistolet, idę do wójta. Jestem umówiona na 10:00 i z wywieszonym ozorem wpadam do Urzędu o 09:55, bo zwolniłam się na chwilę z pracy i czas mam obliczony co do minuty. U wójta jest Interesant. Po piętnastu minutach nadal jest Interesant, ja czekam. Po pół godzinie Interesant siedzi, ja też siedzę, tyle, że na korytarzu. Już mnie trafia. Skoro mnie na dzień dobry Pan Wójt nie szanuje (znaczy, mojego czasu, bo mnie to jeszcze na oczy nie widział, więc może chwilowo nie szanować) to jak mogę liczyć na przychylne spojrzenie na mój problem? Po kolejnych dziesięciu minutach mogę wejść, ale już mam na ustach soczystą przemowę na temat czego i dlaczego się nie robi. A tu Pan Wójt (też człowieka pierwszy raz na oczy widzę) cały w pląsach i uśmiechach, niskim przyjemnym głosem wita się serdecznie. Jakoś tak miło się robi…. Zasiadam i tłumaczę, gdzie jest ta ulica, gdzie jest ten dom i gdzie jest ta działka co kocham ją… Może rzeczywiście zbyt poetycznie to ujmuję, bo Pan Wójt mówi rozbrajająco, że „nie czuje tematu” – dosłownie w te słowa. Hmmm, jestem na to przygotowana, że pewnie w życiu tam nie był, nawet nie wie, że gdzie to jest i jak tam ślicznie i jak równie ślicznie nie mogę się budować. Wyciągam więc mapkę i zdjęcia. Pan Wójt, jak to facet, jak tylko ma na papierze, to natychmiast powonienie mu się poprawia i już wie o co chodzi. Z „nie czuję tematu” wpadamy w klimat „to moja krwawica, od pokoleń jestem genetycznie z tym miejscem związany i teraz nic innego nie robię, nie jem, nie śpię, tylko obmyślam jak tu zrobić, żeby tam się można było budować”…. Wybory, he, he…. ? A plan zagospodarowania jest stary i be i trzeba go zmienić KONIECZNIE i to już może (tu spojrzenie w kalendarz, żeby uwiarygodnić słowa) w maju…. A tutaj ja, uzbrojona w uroczą historyjkę Taty Bębniarza, który jest mistrzem pisania pism, odwoływania się i załatwiania wszelakich spraw z urzędami, wyciągam kartkę papieru, długopis i zaczynam pisać.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo historyjka jest taka: Tata Bębniarza musiał załatwić Pewną Sprawę z Pewną Młodą Urzędniczkę. Na rozmowę z nią przybył uzbrojony w kartkę i długopis. Co tylko Pewna Młoda Urzędniczka mówiła, Tata Bębniarza notował. Efekt był taki, że PMU natychmiast zrobiła się bardziej nerwowa, najpierw nakazała Gdzieśtam zadzwonić, po czym sama Gdzieśtam osobiście zadzwoniła, mówiąc do słuchawki „Tylko załatwcie to szybko BO TEN PAN WSZYSTKO PISZE!” :rolleyes:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak więc jak tylko Pan Wójt mówi, że nowe studium – ja piszę „NOWE STUDIUM”, on mówi, że w maju i patrzy na kalendarz, ja też patrzę na kalendarz, kiwam głową i wołami notuję „MAJ 2010!!!” Działa jak magia. Pan Wójt patrzy na kartkę, na mnie, dosłownie prostuje się w ramionach i mówi dalej wolniej, zerkając czy dobrze zapisuję. Każe mi pójść do pokoju numer siedem... Sie – dem, do pana (nazwijmy go) Kowalskiego, taaak… KO-WAL-SKIE-GO… i on podać mu numer działki, a potem Pan Wójt osobiście do niego się uda i dowie się konkretnie o tę sprawę, ale obiecuje mi, że toczą się rozmowy i wszystko jest na dobrej drodze, bo im zależy i mam za dwa, trzy tygodnie przyjść – ja piszę „DWA TYGODNIE – SPOTKANIE” – tak właśnie, no może trzy… i on już będzie więcej wiedział i wszystko mi powie, ale optymistycznie to widzi, bo przecież to Dobra Gmina i dobry Pan Wójt i bardzo mu miło, że mam kaprys tu mieszkać.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Idę do pokoju numer siedem do pana Kowalskiego. Pan Kowalski nie ubiega się najwyraźniej w wyborach, a ja nie mam jak usiąść i notować, więc rozmowa jest zupełnie inna. Pan co prawda fatyguje się do szafy i wyciąga mapę terenu, patrzy i mówi, że no tak, tam jest zakaz zabudowy, bo teren jest zmeliorowany i Melioracja nie da zgody na to, żeby tam się coś wybudowało. Co prawda tam już jest kilka domów, bo oni (przecież wiem, bo oni to my) zdążyli jeszcze przed uchwaleniem pechowego PZP, ale teraz to czarna dupa (to moje, on był mniej dosadny, ale o to mu chodziło), bo Melioracja nie ma pomysłu na kompleksowe rozwiązanie tego problemu.

Jak to?! I nie ma, że oczywiście, że w maju, że optymistycznie, że będzie dobrze, że zrobią dla nas wszystko, bo to Dobra Gmina, dobry Pan Wójt o dobry pan Kowalski????!

 

Mam chyba podkówkę i łzy w oczach, bo pan Kowalski łagodnieje i mi tłumaczy, że oni – czyli gmina – już dwa razy próbowali i za każdym razem im odmawiała ta cholerna Melioracja, że oni jako Gmina by chcieli, że tu się masa ludzi dopytuje, że deweloper naciska, że chcą zaproponować cholernej Melioracji, żeby podała warunki, które mogliby ująć w nowym planie zagospodarowania i żeby się dało budować, ale oni są uparci i nie współpracują i pewnie nic się nie da zrobić… :(

 

Jeżeli chciał mnie pocieszyć, to mu się średnio udało. Mówię, że Pan Wójt powiedział, że mam za na początku maja przyjść i się dowiedzieć, bo on będzie już więcej wiedział. Pan Kowalski mówi i się uśmiecha. Mówi, że skoro Pan Wójt tak mówi, to można się dowiedzieć, ale jego uśmiech mówi, że jestem naiwną idiotką, która wierzy w obietnice bez pokrycia….

I tak pójdę za te cholerne trzy tygodnie i dowiem. I poproszę Bębniarza, żeby pismo napisał. Albo osiem pism. Będę walczyć :bash:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A kot mnie wkurza, bo go nosi, na spacerze pod kontrolą do tej pory chodził przy mnie i się pilnował a dzisiaj przeskoczył przez płot do sąsiadów, polazł pod ich drzwi (nikogo nie było) , wrócił z powrotem, polazł do bramy i przelazł pod nią na zewnątrz. Poszłam za nim, zawołałam, przylazł, wzięłam za kudły i przyniosłam do domu. Nie miała baba kłopotu… Ale śliczny jest…. Tu się przytulił do Bębniarza:

http://images8.fotosik.pl/281/411c7d436a6349a0.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year później...

Ano żyjemy. Nadal marzeniami. Nadal w zawieszeniu i pośpiechu... To się trochę wyklucza, ale u nas już jakoś tak bywa, że coś się wyklucza i dzięki temu funkcjonuje. W sprawach budowlanych nie dzieje się nic, bo się dom nie sprzedał.

A się nie sprzedał, bo jest jakoś tak marnie sprzedawany. Przeze mnie - jakby ktoś się nie domyślił. Umieściliśmy ogłoszenie na gratce i tak sobie patrzę czy jeszcze nie zniknęło. Odzywają się, a owszem... agencje internetowe, które to chcą mnie rozgłosić na milionach innych portali, których nazw nawet nie znam. Więc nie reaguję, bo ciągle nie jestem do końca gotowa. Bo dom nie jest nigdy gotowy do oglądania.

A nie jest gotowy bo ja żyję w pośpiechu. Pracuję, mam ciężko chorą Mamę, u której jestem co drugi dzień w szpitalu, mam jednego Młodszego Syna na pełen etat i Starszego Syna na 2/7 etatu, ale to wystarczy, żeby zrobić bałagan w chałupie i naprodukować góry prania. Są też moje futra w składzie 3 psy i 4 koty, które sieją sierścią, noszą błoto i walają się po kanapach. Tak więc jednyny moment, w którym odważyłabym się zaprosić kogoś na oglądanie domu to sobota po południu, tak gdzieś około 16-tej, kiedy to uda mi się odgruzować te cholerne 190m2... Jednak już po 18-tej, w jakiś magiczny sposób dom wraca powoli do stanu sprzed odgruzowania a ja padam na ryjek ... Bo nie mam ADHD, za to mam coś odwrotnego i zasypiam na stojąco.

I jak tu sprzedawać chałupę? Rynek stoi, więc jest i bardzo wymagający. Musiałabym oddać dom jeszcze z dopłatą, żeby liczyć na duże zainteresowanie. A ja muszę ze sprzedaży podzielić się jeszcze z Ex-em i mieć jeszcze coś na postawienie chociaż stanu surowego zamkniętego. I dlatego nie piszę, bo stan jest na tę chwilę.... surowy beznadziejny.

 

W tym tygodniu może zadzwonię do Agencji Nieruchomości. Może tam mają ADHD i różne stany świadomości i dokonują cudów....

 

Bębniarz wspiera mnie w sposób najlepszy jak może - czyli pracuje na trzy etaty i nadal mnie kocha. I mówi, że w tym roku nam zrobi bramę na naszej działce. I ogrodzenie. I dużo mnie przytula i mówi, że będzie dobrze. A ja mu wierzę, bo on jak coś mówi to tak jest. Tylko na pytanie "kiedy?" jakoś tak się wykręca z odpowiedzią, bo wróżką nie jest.

A ja sobie czasem nadal patrzę na projekty, bujam się między murowaniem a drewnem i wygłaszam przeróżne afirmacje. Może ktoś wie, po jakim czasie wygłaszania to zaczyna działać?

 

Ale mam coś czym mogę się pochwalić. To ośmiomiesięczna czarna terierka rosyjska - Tabu. I znowu coś się wylkucza, więc funkcjonuje. Tabu nastała, bo Bębniarz martwił się, że jak zostaję sama z dzieciakiem w domu to nie mam obrońcy. CTR to rasa obronna, poczytałam, zachwyciłam się i jest. Ale po 4 miesiącach okazało się, że sunia ma ciężką dysplazję stawów biodrowych. Czyli jej stan zdrowia poniekąd wyklucza pełną sprawność. A jednak dziewczynka funkcjonuje z chorobą bardzo dobrze i jest naszą ogromną radością. To bardzo wymagająca, ale naprawdę wspaniała rasa. Jak już będziemy mieli swój domek i mnóstwo pieniędzy, to sobie sprawimy jeszcze czernyszowego chłopca... He, i znowu zazwierzęciłam wątek...:rolleyes:

Teraz wstawię zdjęcia Tabu. Jak któś będzie komentował, to pewnie jej morda przyćmi powyższe smęty o sprzedaży domu. I może i dobrze...

http://images8.fotosik.pl/1713/88f0cc10486271ae.jpg

 

one mają to spojrzenie.... echhhh

http://images8.fotosik.pl/1713/61c5c03dad32df4a.jpg

 

jest bardzo całuśna....

http://images8.fotosik.pl/1713/7bd7aa3a3baad313.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdzieś tam w genach zapisane wspomnienie jak to mieszkałam jeszcze w jaskini i było często zimno. A jak włochaty mąż rozpalał ognisko to robiło się CIEPŁO.... Bardzo mi wtedy imponował. Pamiętam. Teraz mój partner jest mniej włochaty i jak rozpala ognisko to nadal mi imponuje... jak się ogania od komarów.

Nienawidzę zimna. Jak jest zimno to się zamykam w sobie i kumuluję wszystkie kalorie jakie jeszcze mi zostały. Jak jest ciepło to jest fajnie. Bębniarz jest ciepły i z charakteru i z temperatury, bo on podwyższone tętno ma, więc i temperaturę ciała też. Działa jak piecyk... Jakoś tak niemrawo reaguję na fakt, że bierze na to jakieś leki... No trudno :rolleyes:

Tak więc powodów jest więcej, dlaczego podeszłam z ogromną sympatią do projektu o nazwie CIEPŁY...

Dla niektórych może to zabrzmieć idiotycznie, ale nie wiem czy nie jest odrobinę... eee .... za duży. Ma 110,60 użytkowej. Ale jest łatwy w budowie i jeżeli chodzi o układ pomieszczeń to nic byśmy w nim nie zmieniali. Jak macie jakieś uwagi - to chętnie.

 

http://www.domek.net.pl/domek/index/15

 

http://www.domek.net.pl/media/images/domki/15_render_przod.jpg

 

 

http://www.domek.net.pl/media/images/domki/15_rzut_parteru.jpg

 

http://www.domek.net.pl/media/images/domki/15_rzut_poddasza.jpg

 

Garaż musimy wywalić bo się nie zmieści na szerokość działki. Może zrobimy wiatę. Jeżeli chodzi o dużą przestrzeń korytarza ze schodami (zmarnowana przestrzeń?), to od razu mówię, że mi się bardzo widzi ten korytarz. Dużo drewna i fajnego światła i szafki na coś-tam. Zamieniłabym tylko bieg schodów, żeby wykorzystać przestrzeń pod schodami na szafę w wiatrołapie....

Tak sobie tylko marzę.... Ale jak już wygram na loterii to trzeba mieć gotowy plan. Lubię mieć gotowy plan.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months później...

Będę po mału kończyła pisanie dziennika Podrzutka.

Ale to dobra wiadomość. Podrzutek przestanie być moim domem. I to też jest dobra wiadomość. Przez jakiś czas mogę być bezdomna. To jest średnio fajna wiadomość. Ale od czego ma się przyjaciół. I znów dobra wiadomość.

Moja Mama umarła 24 lipca tego roku. To jest bardzo smutna wiadomość. Ale też nie do końca, bo ostatnie kilka lat Jej życia było dalekie od komfortu. Ostatnie dziesięć miesięcy jej choroby była przykuta do łóżka, przy którym spędzałam prawie każde popołudnie po pracy. Moja Mama już nie mogła prawie mówić, ale o wszystkim wiedziała. O moich marzeniach, planach, nadziejach i uczuciach. I dlatego jak ruszyła Tam na Górę to od razu pokazała co potrafi. Bo święcie wierzę w to, że w tym co się dzieje miała ogromny udział Moja Kochana Mama. Dlatego też stanie się dużą częścią mojego dziennika, jestem Jej to winna. To i jeszcze wiele innych rzeczy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Następnego dnia już byli po rozmowie z bankiem. "Trochę szybko" powiedziałam do Mojej Mamy "Gdzie ja teraz się wyprowadzę?" "Co ty się szczypiesz. Coś wymyślimy." powiedziała z Nieba Moja Mama. No to usiedliśmy z Bębniarzem i zaczęliśmy myśleć. Kupić dom można. Takie co to z tych pieniędzy po sprzedaży i podzieleniu się z moim Exem plus jakiś niewielki kredyt, w najbliższej okolicy znalazłam ze cztery. Dwa to ruina aż na zdjęciach widać. Jeden blisko rzeki, drewniany, bardzo ładny z zewnątrz, ale z opisu wynikało, że trzeba by go było przebudować. I drogi. No i ta rzeka, co to ostatnio wylewa podejrzanie... Kolejny też drewniany, niedaleko jeziora, ale w ogóle bez łazienki na górze, z boazerią na całości i 15m salonem z aneksem kuchennym.... Też nie. Tak oboje myśleliśmy i wyszło na to, że żadne z nas nie chce się wynosić dalej niż za przyszły płot, czyli na naszą działkę. Malutka jest. Ale nasza. I zostajemy w naszej okolicy. No to trzeba było myśleć w tę stronę. Pozwolenia nie dostaniemy. Mamy trzy miesiące na wyprowadzkę. Bez pozwolenia możemy postawić budynek gospodarczy. I w nim przemieszkać.... Jak długo? No to pojechałam zapytać o to Wójta. Wójt mnie zaprowadził do Pana od Planu i Pan od Planu powiedział, że koniec tego roku, pierwszy kwartał następnego i będzie już nowiutki Plan Zagospodarowania i będzie się można budować w normalnych rozmiarach. Bo wszystko idzie dobrze, bo bali się Melioracji a Melioracja się już zgodziła.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślimy, że może postawić dom i udawać, że go tam wcale jeszcze nie ma. A potem dopiero startować z papierami, tyle, że od tyłu, jak dom już będzie stał. Trochę ryzykowne. "Bardzo nawet, jak się ma wrednego Exa, tak jak ty." powiedziała Moja Mama i kazała myśleć dalej.

Warsztato-garaż się przyda i tak. Trzeba znaleźć projekt takiego garażu z przyklejonym do niego domem. I żeby się wszystko zmieściło na mojej małej działce. No to usiadłam i za pięć minut znalazłam. Oscylowałam obok Ciepłego, więc daleko nie szukałam. Padło na domek Prosty z tej samej pracowni. Bębniarzowi bardzo się spodobał. Tyle, że najpierw postawimy powiększoną wersję garażu i będziemy udawać, że wcale tam nie mieszkamy a potem na wiosnę wystąpimy o pozwolenie na budowę na dom, który dostawimy za ścianą.

http://www.domek.net.pl/domek/index/18

 

Oczywiście na takie decyzje trzeba dużo czasu, trzeba przemyśleć, obejrzeć dokładnie projekt, zastanowić się pięć razy. Ale Moja Mama nie dała mi czasu. Klient dzwoni codziennie i opowiada o postępach w rozmowach z bankami. I że oni jak najszybciej chcieliby finalizować sprzedaż i się wprowadzać. No bardzo śmieszne. Tłumaczę mu, że dopiero jak dostanę pieniądze ze sprzedaży to mogę zacząć wykonywać jakieś ruchy. Klient się martwi czy zdążymy. On się martwi? A co ja mam powiedzieć?! Tylko Moja Mama się nie martwi. Za to podstawia mi koleżankę, do której zadzwoniłam w Zupełnie Innej Sprawie, ale się zgadało o naszej sytuacji. Moja koleżanka będzie najbliższą sąsiadką Klienta. Ja będę drugą sąsiadką. Mamy jeszcze każda po facecie, tak gwoli uściślenia :) I ta moja koleżanka powiedziała, że jak oni czekali na kredyt hipoteczny i im się spieszyło, to miła Pani z Banku (mamy ten sam Bank) poradziła jej, żeby wzięła kredyt konsumpcyjny a potem go szybko spłaci jak dostanie hipoteczny. Hmm... pomyślałam. A moja Mama tylko uśmiechnęła się łobuzersko z Nieba.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tak oto będę pisała równolegle nowy dziennik, bo wszysto się toczy aż za szybko, ale już podjęłam pewne kroki, żeby się Zadziało. I teraz to już nawet trochę niezależnie od sprzedaży Podrzutka, a komu by się chciało przedzierać przez te wszystkie strony. No i, co najważniejsze, nowy dziennik jest nasz. Mój i Bębniarza. Czyli zupełnie oddzielny....

Mamy jeszcze jeden problem. Czy ktoś może mi coś podpowiedzieć? Standardem jest, że przy sprzedaży domu zamieszkałego, lokatorzy dostają czas na wyprowadzkę. Średnio jest to właśnie trzy miesiące. Ale jeżeli kupujący zaciągnął na kupno kredyt, to on już musi go spłacać przez te trzy miesiące? Bo mój Klient zapytał co z tym zrobimy... I ja nie wiem co z tym zrobić. Ktoś miał z tym jakieś doświadczenia?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...