Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Wielki Podrzutek Jagny


Recommended Posts

Rano (dzisiaj) ufnie wsiadam w samochód, ufnie otwieram bramę i ufnie jadę sobie naszą poprawioną drogą. I nagle widzę przed sobą znajome kształty: rozmazana breja z głębokimi koleinami tylko szczerzy się do mnie i czeka, żeby wessać….

Mój Mąż wyciągnął mnie piętnaście minut później. Trochę to trwało, bo nie mamy linki holowniczej (dobry zwyczaj, nie pożyczaj!) i musiał jechać do sklepu. W naszym sklepie nie sprzedają linek holowniczych, ale pracuje tam miły pan, który pożyczył nam swojej. Ja w pierwszym odruchu chciałam nawet wysiąść z samochodu, ale kiedy otworzyłam drzwi, szybko mi przeszło. Błoto sięgało praktycznie do progu….

Otworzyłam więc okno, zapaliłam papierosa, zadzwoniłam do pracy, że się spóźnię a potem słuchałam sobie skowronków, czajkowych pokrzykiwań i było cuuuudnie. Niestety w końcu przyjechał Mój Mąż i mnie wyciągnął (dosłownie) z tego błogostanu. A było tak miło….!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 377
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Ale jak nie trzeba nigdzie jechać. Albo jak się już wróciło, to można sobie na taras wyjść….na słonku pogrzać….i nasłuchać koncertu ptasiego do którego mam nadzieję się nigdy nie przyzwyczaić. Bo teraz jest to dla mnie zjawisko tak niebiańskie, że mogłabym tak siedzieć i słuchać i słuchać….Czasem rano otwieram sobie okno w łazience kiedy się „szykuję” i co z tego, że chłodno…ale te skowronki! Jest bosko!

A po południu mogę sobie wyjść i popatrzeć na mój piękny ogród!

Teraz wkleję zdjęcia mojego rajskiego miejsca. Wiem, że zrobi na Was ogromne wrażenie i znienawidzicie mnie z zazdrości. Trudno. Jestem na to gotowa….

Gotowi?

Proszę, tu jest strona południowa. Widać piękne stawy. To nie było planowane, to natura….czysta natura:

 

 

http://jajagna.photosite.com/~photos/tn/1025_348.ts1143629440000.jpg

 

A tu widok z sypialni:

http://jajagna.photosite.com/~photos/tn/1030_348.ts1143629598000.jpg

 

A tu strona zachodnia:

http://jajagna.photosite.com/~photos/tn/1027_348.ts1143629488000.jpg

 

A tu wschód. Prawda, że cudnie?

http://jajagna.photosite.com/~photos/tn/1028_348.ts1143629524000.jpg

 

 

 

Na pociechę kupiliśmy sobie krzesła do jadalni:

 

http://jajagna.photosite.com/~photos/tn/1032_348.ts1143735168218.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

I niech mi ktoś powie, że najlepiej jest wprowadzać sie do w pełni wykończonego domu - ot, tylko kapcie zabrać i mieszkać.

ABSOLUTNIE SIĘ Z TYM NIE ZGADZAM!

Mówię (piszę) zupełnie poważnie! Ileż radości człowieka w tym momencie omija!

Jak się mieszka dwa miesiące bez drzwi a potem je wstawią.....Łaaaaał!!!!!

Jak się ma łyse okna i się wieczorami stanowi atrakcję dla przechodzących (zajęcy, psów i sporadycznie ludzi) a potem żaluzje założą....Jeeełłaaa (to zapożyczenie od Selimma 8) )!

Jak w wiatrołapie stała moja najcudniejsza szafa i robiła za szafkę na buty a wieszaki na ścianie zginęły pod kurtkami a tu przyjeżdżają panowie i montują szafę na całą ścianę...Jaaaaciieeeee!

Jak w oczy gryzą puste wnęki, puste ściany a tu panowie przyjeżdżają i robią szafę wnękową....Sieeeessssaaaa!

A jak w pomieszczeniu na garderobę rzeczy w stylu wakacyjnym leżą w kupkach na podłodze i wiszą na prowizorycznych wieszakach, które się ciągle przewracają, a tu przyjeżdżają panowie (to ci sami co z szafami) i robią nam Prawdziwą Garderobę....Dżiiiiisssaaaassss!

I polecam dawkować sobie te doznania. Nie wszystko na raz, bo wrażenie się zatrze. Średnio raz w miesiącu na duże zmiany to aż zbyt często. Teraz jeszcze czeka mnie jedno "Aaaałłłooooo...." jak mi wreszcie kominek obudują. Chciałabym już, ale może lepiej nie tak od razu. Podelektuję się jeszcze tym czekaniem. Mają przyjechać w poniedziałek. Chyba ich wyrzucę i powiem, że jak będę gotowa to zadzwonię. Eeee, co ja się martwię. Przecież i tak nie przyjadą. Od trzech tygodni się wybierają....http://manu.dogomania.pl/emot/chytry.gif

A fotki za chwilę.

Tylko byśta fotki oglądali....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale najpierw coś czego nie trzeba montować, przybijać i nawet za to płacić.....a najcudniejsze jest...

Zdjęcie robione jeszcze zimą:

http://jajagna.photosite.com/~photos/tn/891_348.ts1141531880000.jpg

 

No dobra. Na ziemię. To moja szafa w wiatrołapie. Wiatrołap nie jest duży i konia z rzędem temu, kto będzie potrafił ująć cały....Po kawałku:

http://jajagna.photosite.com/~photos/tn/1244_348.ts1144414688000.jpg

Drzwi wewnętrzne do wiatrołapu otwierają się na szafę, ale to był nasz świadomy wybór. Teraz się zastanawiam czy słuszny....http://manu.dogomania.pl/emot/hmm.gif

 

http://jajagna.photosite.com/~photos/tn/1247_348.ts1144481065015.jpg

Piękna lampa, prawda? :D

 

A teraz szafa wnękowa. Kiedyś było tak:

 

http://jajagna.photosite.com/~photos/tn/1032_348.ts1143735168218.jpg

 

A teraz jest tak:

http://jajagna.photosite.com/~photos/tn/1243_348.ts1144481134140.jpg

 

Panowie (ci sami co robili nam kuchnię) bardzo zgodnie pracują:

http://jajagna.photosite.com/~photos/tn/1224_348.ts1144477705531.jpg

http://jajagna.photosite.com/~photos/tn/1223_348.ts1144477658359.jpg

Efekt:

http://jajagna.photosite.com/~photos/tn/1229_348.ts1144478253328.jpg

W rzeczywistości kolor szafy i drzwi jest bardziej zbliżony.

 

A na deser panowie zrobili nam garderobę. Bardzo szkoda, że nie zrobiłam zdjęcia PRZED :( Ale od czego mamy wyobraźnię? Zamknijcie oczy....nie oszukiwać! A teraz wyobraźcie sobie puste, ciemne pomieszczenie a w nim ciuchy. Wszędzie ciuchy, ręczniki, pościel, poukładane na kupkach...część z nich się przewróciła.....część to po prostu rzucane rzeczy jedne na drugie bez ładu i składu....Już?

Acha, no tak..... jak mogliście to sobie wyobrazić, skoro zamknęliście oczy i nie mogliście przeczytać tego co mieliście sobie wyobrażać....http://manu.dogomania.pl/emot/glupek2.gif

A teraz to pomieszczenie wygląda tak:

http://jajagna.photosite.com/~photos/tn/1225_348.ts1144477729156.jpg

http://jajagna.photosite.com/~photos/tn/1227_348.ts1144477855765.jpg

http://jajagna.photosite.com/~photos/tn/1226_348.ts1144368282000.jpg

A z tym wszystkim czyli z Jaaaaaciiieeeeee- wiatrołapem, Sieeeeesssaaaaa- szafą wnękową i Dżiiiissssaaaaassss-garderobą panowie uwinęli się w jeden dzień!

Co prawda była wpadka z wymiarami garderoby, bo zrobili ją za niską i zamiast podwójnego wieszaka będzie pojedynczy + półka, ale bez szemrania pozmieniali koncepcję, mają dowieźć jeszcze jedną półkę, coś tam jeszcze, no i zeszli z ceny. Są naprawdę w porządku. Bardzo polecam.

A na koniec moja ukochana szafka, która bez cienia protestu przez pięć lat była szafką na buty....A przecież jej miejsce jest w salonie, prawda?

 

http://jajagna.photosite.com/~photos/tn/1241_348.ts1144481165062.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...

Chyba...eeee....tego....Święta się już skończyły.

Wpadłam na chwilę w przerwie między sprzątaniem, egzaminami i urządzaniem ogrodu, żeby się pochwalić, że wreszcie, po pół roku mieszkania mamy obudowany kominek!

Samo obudowanie trwało oczywiście nie pół roku, tylko znacznie krócej. Pracowały dwie ekipy. Jedna od kamienia i konstrukcji głównej - tym zajęło to łącznie parę tygodni, bo wpadali raz na parę dni na godzinkę, dwie... :roll: A druga ekipa to panowie od drewna. Pracowali łącznie trzy dni. Pierwszego wymierzyli. Potem poczekali aż się zrobi konstrukcja z kamienia i karton gipsu a potem w dwa dni zrobili drewnianą obudowę. Tych polecam. Facet który to robi naprawdę kocha drewno. Jest artystą i widać, że uwielbia to co robi. My zdaliśmy się na jego pomysłowość i oto co stworzył:

http://img288.imageshack.us/img288/3953/obraz4768sm.jpg

 

 

http://img383.imageshack.us/img383/549/obraz4800ip.jpg

 

 

http://img383.imageshack.us/img383/5853/obraz4786jr.jpg

 

Zdjęcia nie oddają tego co chciałam. W rzeczywistości wygląda ładniej. Tak bardziej kamienno - drewniano....

Jakby co to namiarami na pana od drewna (robi też meble domowe i ogrodowe) służę.... :p

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie da się opisać tego jak czuje się człowiek wychowany w bloku, gdzie wychodząc z mieszkania jest się już zupełnie "nieusiebie" a teraz może wyjść z domu i dalej jest jak najbardziej "usiebie". To wiedzą tylko ci, co już mieszkają a nigdy nie mieszkali. W domu, znaczy się.

Ja nie wiem jak inni, ale ja praktycznie mogę do domu nie wracać. Nie to, że w pracy lubię przesiadywać pasjami. Ja pasjami lubię przesiadywać w ogrodzie. Jak ktoś mi kiedyś mówił, że pielenie i koszenie to relaks, to mi się śmiać chciało. Już mi się nie chce. Deszcz nie deszcz, zakładam kalosze i idę...do ogrodu. Bo już tak po mału mogę powiedzieć. Wizja mojego otoczenia dopiero się tworzy. Wszystko jest malutkie. Niemowlęce prawie. Ale już widać różnicę (mam nadzieję... :-? ):

http://jajagna.photosite.com/~photos/tn/1025_348.ts1143629440000.jpg

http://img349.imageshack.us/img349/4615/obraz4858wn.jpg

 

 

http://jajagna.photosite.com/~photos/tn/1027_348.ts1143629488000.jpg

http://img327.imageshack.us/img327/9027/obraz4866so.jpg

 

Dlaczego to wszystko tak woooolno rośnie...?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months później...

Te wakacje to strasznie krótkie mam. Tylko miesiąc. Ci co mają jakieś dwa tygodnie urlopu niech się nie gorączkują i tak to na mnie wrażenia nie zrobi. Dla mnie krótko i już.

Ja wygląda mój dzień w te wakacje? Ot, próbka: wstaję jak się obudzę. Albo trochę później, bo chwilę powylegiwać się przecież nie grzech, nie? Potem idę sobie zrobić kawę a po drodze otwieram drzwi na taras, żeby zakosztować tego co tam na mnie czeka (na ogół już czekają oba psy, które wcześniej wypuścił mój mąż). Jak się kawa zrobi, tzn. ja ją sobie sama zrobię to biorę kubek i idę na taras. W piżamie. Na szczęście sypiam w dosyć przyzwoitych odzieniach. Potem sobie siadam, siorbię kawę i patrzę. Nie patrzę bez celu, o nie. Patrzę czy by tam jeszcze iglaczka nie dosadzić. Patrzę, że tutaj to jeszcze tak pustawo jest i można krzaczek by jakiś pierdyknąć. Próbuję dostrzec z daleka czy to pięciornik kwitnie, czy znowu któreś dziecko papierkami siało po działce…Eeech…i jak tak sobie popatrzę, popiję, papieroska zapalę, zakładam ogrodowe buciory i idę na obchód. Czasem przedtem się ubieram, ale nie zawsze. Bo po co? Z jednej strony mam tak:

http://images2.fotosik.pl/126/320d537435e1c74am.jpg

A z drugiej tak:

http://images1.fotosik.pl/134/c8e9936be4b5189em.jpg

Z trzeciej mam sąsiadów, ale oni jeszcze nie mieszkają po pierwsze a nawet jak zamieszkają to mi nie wadzą bo są dosyć daleko a poza tym okien od naszej strony nie mają. Wstydliwi widać. No a z czwartej jest mój dom i mój taras a członki rodziny już mnie nie raz w piżamie oglądali. No to sobie idę na ten obchód i każdą (KAŻDĄ!) roślinkę oglądam z bliska. Czy mi co urosła, czy ma pączka jakiego…

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Potem idę z ociąganiem, żeby się do ludzi doprowadzić, czyli prysznic jakiś, ubrać się trza…Tak niedawno to się człowiek bardziej rozbierał niż ubierał…No i do roboty. Trzeba było popielić, przekwitłe poprzycinać….w międzyczasie dzieci coś mówią o śniadaniu, to trzeba się od nich opędzić….niektóre gałązki przyciąć, gdzieniegdzie podlać prosto w korzenie. I tak dotąd aż słońce już na dobre nie daje wytrzymać, to trzeba się ewakuować do domu i coś tam porobić mniej przyjemnego. Odkurzyć, gary do zmywary włożyć itp. Jak się człowiek z tym już obrobi to się robi wczesne popołudnie i wtedy można się byczyć na tarasie. Jak się chce to się wywleka na słońce co by kolor chwycić, a jak się nie chce to się chowa w cieniu, którego mało u nas na działce, tylko na tarasie jest i to też do ok. 18-tej, bo potem to słońce bokiem włazi i na taras…

Jak sadziłam drzewka i takie tam, to tak się starałam, żeby mi tylko słoneczka nie zasłaniały jak urosną. Teraz dosadzam i od zachodniej strony a na zachodniej części tarasu planuję w ogóle zrobić pergolę co by się jakaś gadzina po niej pięła.

Od południa mam takie coś:

http://images3.fotosik.pl/125/09e2f0679f12a4a5m.jpg

Czyli pod samym płotem brzozy z sosnami, trochę bliżej świerki, derenie, klony szczepione, wierzby japońskie (mocno przystrzyżone bidaki), pięciorniki no i klomby z różnymi tam kolorowymi kwiatkami….Może tu lepiej widać:

http://images4.fotosik.pl/89/0763dbe02cd10518m.jpg

Proszę tylko pamiętać, że to wszystko są pierwszaczki. W sensie – pierwszy sezon w ziemi rosną. Bo jeszcze niedawno (w kwietniu) ten róg działki (to jest ujęcie zaledwie kawałeczek dalej, ale całość wyglądała tak samo a róg działki jest widoczny) wyglądał tak:

http://images1.fotosik.pl/134/7efc77e2a2fbdb80m.jpg

Więc w tym tempie podziwiać będzie coś można już za kilka lat (mam nadzieję) a jeszcze pewnie trochę tego dosadzę, bo lubię.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już mnie wczoraj zmogło. Zakończyłam na wczesnym popołudniu, które spędzane w upalne dni może być np. w naszym sławnym (był o nim wątek) basenie:

Tu chłopcy. Bardzo mi się podobają w tej wersji. Cicho, czysto i mogą tak godzinami….

http://images4.fotosik.pl/89/b74b64f83180e313m.jpg

 

Albo po prostu można się snuć. Snucie idzie mi coraz lepiej i najwyraźniej przekazałam to w genach moim synom a nawet psom. Gdyby starszy syn nie pojechał na obóz harcerski, to chyba by się zasnuł na śmierć w tak upalne wakacje. Młodszy jeszcze jest wypaczony szczenięcą energią i snuje się rzadziej, ale potrafi. Z tym, że on jeszcze dodatkowo lubi się snuć w dosyć specyficznych kreacjach, które sam sobie tworzy.

http://images2.fotosik.pl/126/d91565f4ba495e00m.jpg

Kalosze są ok, spodenki w Spidermana - czemu nie, do tego bluzka w paski...no dobra..., ale dlaczego zimowa czapka?!

 

Tu myje mopem chodnik. Grzeczne dziecko. Mamusia jeszcze na to nie wpadła… I oczywiście, jak zwykle bardzo gustownie ubrany:

http://images1.fotosik.pl/135/9cbbeb5f1ba03fb5m.jpg

A te jego zajęcia są możliwe dzięki naszemu świetnie fantastycznie zrobionemu podjazdowi, gdzie po każdym dużym deszczu robi się oczko wodne. Cieszą się z niego dzieci, psy:

http://images4.fotosik.pl/89/2dafaf10ef9f6051m.jpg

...ptaszki i pewnie jakieś robale, ale się nie przyglądałam.

Aż szkoda będzie to wreszcie wyprofilować....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obiad spożywany na tarasie jest również tym o czym się marzyło. Tylko w tych marzeniach nie pamiętam os. Były? Bo teraz bywają. Przez te małe, złośliwe (trzy mnie udziabały) jędze, niestety zdarzało się, że w obawie przed wypadkiem – szczególnie po pewnej informacji podanej jakiś czas w prasie :( - rejterowaliśmy do domu. Ale taras spełnił wszystkie swoje obietnice….ale o tym zaraz, bo jesteśmy przy obiedzie, czyli jest godzina….powiedzmy 17-sta (my późno jadamy) Robi się troszkę chłodniej i ja znowu zaczynam myśleć o ogrodzie. W upały trzeba było podlewać. Przed upałami jak nie padało jakiś czas a roślinki były młode też trzeba było podlewać. Zraszacze są, ale nie wszędzie i oczywiście akurat tam gdzie nasadzałam drzewka i krzaki – nie sięgają. No więc zakupiliśmy profesjonalny, piękny, żółty wąż na profesjonalnym, pięknym, już nie żółtym bębnie i mój mąż systematycznie wieczorami podlewał. Wychodził ubrany w jasne szorty, białą koszulkę i jasne skarpetki i wracał ubrany w jasne szorty, białą koszulkę i jasne skarpetki. Któregoś wieczoru był nieobecny i ja postanowiłam podlać. Cóż może być skomplikowanego w podlewaniu?! …..Po godzinie wróciłam do domu. Byłam przemoczona, zabłocona od włosów do butów, skarpetki mogłam wycisnąć, a spodnie z czarnych zrobiły się szaro-brązowe i ważyły chyba z osiem kilo, ja spocona i wycieńczona. Walczyłam z prawdziwym WĘŻEM! To żółte stworzenie żyło! Rzucało się podstępnie, owijało wokół mnie, sikało wodą zupełnie nie tam gdzie ja bym chciała i czasem całkiem znienacka (no dobra, zdarzało mi się niechcący nacisnąć na spust „pistoletu” próbując właśnie wyplątać się ze zwoi tego potwora...) Walczyłam o życie. To monstrum wpychało mnie w obłocone kałuże, samo się w tym taplało a potem owijało mi wokół szyi, pasa i nóg….Koszmar! Ale przeżyłam. Następnym razem w pewien ciepły, suchy wieczór objawiłam się światu ubrana w kalosze, sztormiak z kapturem i gumowe rękawice. Byłam gotowa stawić czoła Wężowi. Moje rośliny mnie potrzebowały!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pojechałam dzisiaj do zaprzyjaźnionego sklepu ogrodniczego po trzy sosny czarne. Wróciłam do domu z sosną żółtą, szczepioną na badylu wierzbą Hakuro Nischiki, budleją, perukowcem i szpadlem. Kolejny udany dzień :D Po powrocie posadziłam wszystko (oprócz szpadla), ościółkowałam porządnie sosnę, ościółkowałam przy okazji zarośniętą sosnę himalajską i jednego pięciornika. Więcej nie mogłam, bo zaczęło robić się ciemno.... I kiedy ja mam mieć czas na przyzwoite pisanie dziennika? :-?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Któregoś wieczoru...w nocy prawie, siedzimy sobie na tarasie z moją przyjaciółką a tu Batman przylatuje! Najpierw pierdyknął się w łeb o krawędź zadaszenia tarasu, usiadł na chwilkę na ścianie, potem odleciał, żeby za dziesięć minut przylecieć z powrotem. Przykleił się i gapił. Potem zrobił kilka śmiesznych, niezdarnych kroczków (strrrasznie mu ta peleryna przeszkadzała), zadekował się w szczelinie przy deskach i poszedł spać.

http://images3.fotosik.pl/129/ed07158fc1caa14em.jpg

Batman.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapomniałam dodać, że dzisiaj kupiłam sobie sumaka (to drzewko takie (wyjaśniam dla tych co jeszce nie żyją ogrodem.... :D)).. Ma ze dwa i pół metra i kosztował 15 zł. Bardzo mi się podobają sumaki. Dlatego posadziłam go centralnie na środku działki. Jutro pstryknę fotkę.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na szybko sesja zdjęciowa, bo pogoda pikna a ja muszę ościółkować pięciorniki. Chodziło o żaluzje zdjęcie robione za dnia. Ja nie bardzo umiem zrobić zdjęcie okna, jak słońce daje... :( To co mi wyszło przedstawiam:

http://images2.fotosik.pl/132/b214bf10696e90a2m.jpg

Może tak będzie lepiej widać:

http://images4.fotosik.pl/96/87c3222701df08dcm.jpg

 

My jesteśmy z nich zadowoleni. Nie przepuszczają światła, ładnie się regulują, są cieniutkie, więc nie zasłaniają widoku....Powiem tak: nie lubię jak ktoś z domowników podciąga żaluzje całe do góry. Bardziej mi się podobają okna z żaluzjami opuszczonymi i ustawionymi na poziomo...(rany, jak ja się fachowo wyrażam :roll: )

Tu jest to prawie "poziomo"....Nic nie widać...Tzn. widać co za oknem, ale nie żaluzje. Ale czy nie o to chodzi?! 8)

http://images4.fotosik.pl/96/15685979b9da7ccem.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz krótka informacja o oczyszczalni Bioeko.

Z powodu wysokiego poziomu wód i cudnej urody glinie, którą posiadamy począwszy od końca korzonków trawy aż do Chin, nie dało się zrobić studni chłonnej, tak jak było sugerowane. Mój Mąż wziął sprawę w swoje ręce i najpierw wyprowadził rurę drenażową od oczyszczalni, przez kawałek gruntu (w grubej warstwie żwiru) do wielkiego dołu. Woda spływająca tam była czysta, nie śmierdziała (to była zima, więc może to ma jakieś znaczenie) i na szczęście nikt się w niej nie utopił. Nie byłam fanką wielkiego dołu z wodą, przykrytego tylko dechami i folią i jakoś udało mi się przekonać Autora Pomysłu do zmiany koncepcji na trochę bardziej bezpieczną i estetyczną. I tu znów Mój Mąż wykazał się inwencją, ponieważ przeniósł oczyszczalnię w inne miejsce (oczywiście nie sam, z pomocą koparki i kilku chłopa), wyprowadził rurę do studni zrobionej z kręgów (studnia z dnem), z której to studni prowadzi rura do kolejnej studni z kręgów z dnem. Do dzisiaj nie wiem po co nam dwie studnie, ale domyślam się, że chodzi o to, żeby się rzadziej trzeba było tym interesować. Interesowanie polega na włączeniu pompki i wypompowanie wody na działkę lub do rowu, który biegnie wzdłuż naszego ogrodzenia....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koncepcja z wypompowywaniem na działkę poniekąd padła, ponieważ studnia zaczęła wydobywać z siebie wonie. Bynajmniej nie lawendy i jaśminu... Na szczęście nie jechało cały dzień tak, że nos urywało. Jechało partiami i docierał do nas (szczególnie w pobliżu oczyszczalni) lekki powiew smrodku, tak to określę.

Z pewnością przeprowadzka oczyszczalni miała tu jakieś tajemniczy wpływ, mimo, że teoretycznie nowe miejsce, posadowienie, rury itp., powinny były być (i co, kto mi powie, że w polskim mamy nieskomplikowane czasy, hę?) lepsze ale jednak przepisowy nowy rozruch oczyszczalni, czyli dwa tygodnie użytkowania bez pompki, nie powiódł się tym razem. Wezwaliśmy pana Bioeko, żeby pomógł nam odzyskać świeże powietrze i czystą wodę....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pan przyjechał, zajrzał, poniuchał (ale ma fajną pracę... ) stwierdził, że za mało bakterii, za dużo czegoś tam i pojechał. Przyjechał za chwilę z całym pojemnikiem nowiutkich bakterii, nazywanych mało pieszczotliwie Osadem Czynnym, wlał to do oczyszczalni, przykręcił coś tam i oświadczył, że najwyraźniej za dużo się myjemy a za mało....eee...tego... Przeprowadził wywiad na temat funkcjonowania naszej rodziny i wyszło, że faktycznie głównie wlewamy tam wodę. W ciągu dnia przebywamu i jemy poza domem a w domu pierzemy, bierzemy prysznic i włączamy zmywarkę. Osad Czynny trochę poprawił sytuację, ale nie do końca. Jeszcze troszkę zalatywało wieczorową porą. Pan Bioeko spytał, czy mamy młynek w zlewie. Nie mieliśmy. Wszystkie resztki jedzenia lądowały albo w psich brzuchach, albo w śmieciach.... 8)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kupiliśmy młynek. Przez pierwsze dni mieliliśmy wszystko co nam w ręce wpadło. Zaczęłam nawet co wieczór sprawdzać czy zgadza się stan liczebny kotów, bo Mój Mąż codziennie się odgraża, że "sierściucha zamorduje" za kłaki, za tłuczenie się w środku nocy do okna i ogólnie za osobowość. W każdym razie po kilku dniach nieprzyjemny zapach...zniknął! Moje bakterie wreszcie miały co jeść i zaczęły etap gwałtownej prokreacji. Uuuuffff....zadbałam o kolejne stworzenia a one się nam odwdzięczyły. Woda z oczyszczalni jest czysta i bezwonna. Można nią podlewać, robić oczka wodne itp. Mogę ją teraz z czystym sumieniem polecić :p

Nie należy tylko latać z oczyszczalnią po całej działce, należy za to zadbać o koryto dla bakterii i już.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Blaty w kuchni.

Jesteśmy zadowoleni z garderoby, szafy i mebli kuchennych. Piszę o tym bo robiła to wszystko jedna firma. Ale blat kuchenny będziemy wymieniać. Będzie robiona drewniana rama a środek wyłożony kafelkami. Po pierwsze dlatego, że nie mogę znieść myśli, że już nie zobaczę mojego ulubionego Pana Glazurnika - pana Wojtka, którego uwielbiam, bo nie dość, że jest terminowy i punktualny co do minuty, nigdy nic nie chce (ma zawsze swoją kawę w termosie, kanapki, wodę itp), jest fantastycznie dowcipny, to jeszcze pięknie wykonuje swoją robotę. Robił w naszym domu wszystkie glazury, łącznie z obłożeniem schodów. Polecam go całym sercem!

No dobra, ale do rzeczy: blat się nie sprawdził. Mieszkamy od 9 miesięcy i nam się takie coś już urodziło:

http://images4.fotosik.pl/96/2b81ad834ef5ea28m.jpg

tu inny kawałek, równie ładny, albo jeszcze ładniejszy:

http://images4.fotosik.pl/96/6999384eddadb198m.jpg

 

Ja wiem, że wystarczy, żebym nie używała wody w kuchni i nie byłoby kłopotu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...