Jagna 02.07.2009 13:49 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Lipca 2009 Maj 2008Okazuje się, że Facet tak właściwie, to trochę nadal popija. W związku z tym…. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 02.07.2009 13:50 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Lipca 2009 Czerwiec 2008 Koniec Faceta. Ale jakoś nie jest mi źle. Nauczyłam się czegoś. Przede wszystkim tego, że umiem z kimś być. Że umiem się cieszyć zmianami, że teraz już sobie nie wyobrażam jak ja mogłam być z tamtym Jeszcze Mężem! Na dodatek propozycja nowej pracy staje się Nową Pracą. Od początku mi się podoba. Podoba mi się do dzisiaj. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 02.07.2009 13:51 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Lipca 2009 Na jeszcze jeden dodatek dostaję pozew o rozwód, na który zgodnie z poradą mojego adwokata miałam czekać a nie składać sama. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 02.07.2009 13:52 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Lipca 2009 Lipiec 2008Rozwód. Kiedy ktoś o tym wspominał wcześniej i doradzał, żeby to załatwić, ja wpadałam w panikę i wiedziałam, że nie jestem gotowa. Teraz ubieram się ładnie i jadę jak na imprezę.Przed salą prawie się zaprzyjaźniam z Panią Adwokat mojego Jeszcze Męża. Na sali prawie się zaprzyjaźniam z Sędziną. Bardzo fajna kobieta. Bardzo mi się wszystko podoba, wręcz nieźle się bawię. Szkoda, że tak krótko. W godzinę później jestem już po rozwodzie. Wolna. Szczęśliwa. I chuda. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 02.07.2009 13:53 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Lipca 2009 Sierpień 2008Odchodzi mój ukochany Przyjaciel. Bakcyl zakończył życie w wieku zaledwie siedmiu lat. Ale pocieszam się, że miał to życie dobre. Nie będę więcej pisać, bo nie chcę płakać. Poza tym on przecież gdzieś tam na mnie wiernie czeka, po drugiej stronie tęczowego mostu. Chcemy z dziećmi trochę sobie ulżyć w bólu. Nic lepiej nie robi niż nowe futro. Nie mam tu na myśli płaszcza, takie rzeczy jakoś nigdy nie robiły na mnie wrażenia. Futro jest rude i ma osiem tygodni. Ci co mają koty wiedzą co to znaczy. I tak oto nastał Amok. http://images39.fotosik.pl/174/fe86c83950242356m.jpg A tu zabawa w "ZNAJDŹ SZCZEGÓŁ" Uwaga: szukamy kota! http://images46.fotosik.pl/178/2716c3222c6a73bbmed.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 02.07.2009 13:54 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Lipca 2009 Wrzesień 2008Pojawia się Ktoś Bardzo Ważny w moim nowym życiu. Ale o tym później. Na razie tylko powiem, że wtedy jeszcze jestem chuda. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 21.07.2009 10:09 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Lipca 2009 Po pierwsze - odpowiadam na pytanie odnośnie dziewięciomiesięcznej puszystości: NIE Jestem "niechuda" od... o matko!... Od dziewięciu miesięcy!!! Ale jakby się miało coś z tego urodzić, to jakoś tak by się urodziło w ciągu ostatnich tygodni. Może i wczoraj. Ja jestem na urlopie (w domu), więc może nie zauważyłam, ale raczej nie przypominam sobie, żeby coś się urodziło. Dla świętego spokoju jeszcze poszukam, bo w tej chwili mam w domu trzech, w porywach do czterech młodocianych chłopców i może noworodek jakoś tak mi się wpasował w krajobraz, ale nie sądzę.... Oni, młodociani, pewnie przyszli by się poskarżyć, że coś im spać po nocy nie daje. Bo ja śpię dobrze, wtulona w czułe ramiona Pewnego Bębniarza... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 21.07.2009 10:17 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Lipca 2009 Jak wspomniałam wyżej - jestem na urlopie. Więc do komputera nieczęsto zaglądam, bo na urlopie są też moi synowie, Pewien Bębniarz (czyli P.B., i co śmieszne, są to też jego inicjały, więc niech i tak zostanie ) i jego Syn. Tak więc wybaczcie przerwę w pisaniu. Ale. Znalazłam swój wpis, który dopisałam do mojego Dziennika w 2007 roku. Wtedy jeszcze pracowałam w szkole i byłam w Innym Stanie Świadomości. Cytuję bez zmian: "DZIENNIK PORZUCONEJ JAGNY..? Przepraszaaaam. Żyję. Staram się żyć bardziej "świadomie" - obserwuję swoje reakcje i staram się nie dać wciągnąć w Studnię Smutków, ale to jeszcze trudne. Chwyta cuś za gardło, kłaki i łuuuup! Człowiek leci głową w dół, kompletnie bezbronny, waląc łapami na oślep. Trzeba się drapać na górę, wysoko, kurka jest...Palce krwawią, kolana podrapane a na szczyt daleko...W końcu jest, widać światło, łapie się płytki oddech świeżego powietrza, próbujesz podciągnąć się jeszcze wyżej i wtedy znowu coś chwyta w kleszcze…siuuuup! i po chwili znów robi się ciemno, mokro i śmierdząco….Kiedy to się skończy? Mam koleżankę, która jest po rozwodzie siedem lat. Jej mąż ożenił się z kobietą, która miała być przejściową (jak pocieszano koleżankę) kochanką. Są nadal małżeństwem, wiedzie im się wspaniale, oboje są zamożni, mają super mieszkanie i co najważniejsze – są razem. Ona (koleżanka) została z córką i jest nadal sama. I od siedmiu lat ląduje co jakiś czas w tej pieprzonej Studni. Nadal jest rozgoryczona, zazdrosna i „niepogodzona”. Ja nie chcę tak skończyć. Nie jestem co prawda takim typem jak ona (pazurami uczepiona do faceta, żyjąca jego życiem), ale panicznie się boję, że będę czytała kolejne artykuły o szczęściu tej małpy A.K. (nie chodzi oczywiście o Armię Krajową) z moim (byłym) mężem a ja nadal będę spacerować po krawędzi Studni i się co jakiś czas walić w nią przy byle podmuchu wiatru. Ona – koleżanka nie pocieszyła mnie mówiąc, że jedyne szczęśliwe koleżanki – rozwódki, które zna to te, które ponownie ułożyły sobie życie z drugim mężczyzną. Te, które zostały same – są Smutne… A ja chcę wierzyć, że będąc samej mogę być baaaaaardzo szczęśliwa. Przecież to musi być bycze uczucie nie musieć się nikim przejmować, nie zastanawiać co on/ona powie na to czy na tamto, nie czekać w jakim nastroju wróci do domu, nie myśleć oszukał/a czy nie, nie czekać na powrót, nie wkurzać się, że wkurza… Można prawda? Miałam przecież przedsmak tego poprzednim razem. Po jakimś czasie (dlaczego nie pamiętam po jakim?!!) się odnalazłam. Było mi dobrze. Byłam spokojna. Zaczęłam myśleć o sobie, bez obciążenia myślenia o kimś innym (poza dzieckami, oczywista) to fajne. Wczoraj i dzisiaj w pracy nawet parę razy się roześmiałam (mam fajowe koleżanki – wśród nauczycielek też się takie zdarzają!) tak zupełnie nie myśląć o TYM. Ale potem dostałam w łeb. Bo to jest teraz tak, że jak na chwilę zapomnę, to jakbym zasnęła na chwilkę a potem się obudziła i wszystko wraca, żołądek wywija koziołka a w głowie pojawia się neon TAK, TO SIĘ STAŁO, ON CIĘ PORZUCIŁ DLA INNEJ! Ouuuch..! Boli. Pamiętam fajną książkę Grocholi. Nie jakieś tam „Nigdy w życiu”. Chodzi o „Przegryźć dżdżownicę” – tam jest prawdziwa historia tego co jest prześmiane w „Nigdy w życiu”. Mogłabym sobie podkreślać całe strony – to wszystko właśnie tak wygląda, kiedy kobieta się dowiaduje, że nie jest jedyna. Teraz też się zastanawiam czy zrobi mi się na twarzy małpi pyszczek. Małpi pyszczek zdradzonej kobiety. " Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 21.07.2009 10:33 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Lipca 2009 I - jak widać - lepiej, że wtedy nie pisałam, bo by tu się okropnie ponuro zrobiło I - BARDZO WAŻNE ODSZCZEKANIE: ODSZCZEKUJĘ UROCZYŚCIE SŁOWA TYPU "MAŁPA"! - HAU HAU!!! Bo ja bardzo lubię Panią A.K. - poniekąd mnie uratowała. A zupełnie "nieponiekąd" dzięki niej spełniło się moje marzenie: jestem w związku z Moim Najlepszym Przyjacielem. Przez jedenaście lat byłam tylko w związku. A to ogromna różnica. Wiem, że wiele/wielu z Was wie o czym mówię. I życzę im - czyli temu panu od "związku" i pani Armii Krajowej - dużo szczęścia. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 10.08.2009 07:22 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Sierpnia 2009 W sensie budowlanym niewiele się dzieje. Właściwie nic. Podrzutek stoi i ma się dobrze i puchnie z dumy, bo jest najważniejszą kwestią w jedynych wspólnych sprawach moich i mojego byłego męża, jako, że jest to nasz jedyny wspólny majątek a przy rozwodzie takie rzeczy się dzieli. Jeżeli ma się jedynie wspólny czajnik, telewizor i komplet pościeli, to idzie się dogadać - chociaż też czasem z trudem, ale tutaj to grubsza sprawa, bo w grę wchodzi duży dom i duża działka. Zwierzaki są moje. Tutaj ex nie wysuwa najmniejszych roszczeń, czemu oczywiście nie mogę się nadziwić, bo dla mnie te frędzlowe wielkie smutne oczy, zerkające spod grzywki i aksamitne pończochy wiecznie rozwalonej na kanapie Tuli, są warte miliony. No i jest jeszcze kot Szaman, którego filozofia życiowa jest absolutnie nieodgadniona. Nawet dla niego samego. Ten kot wygląda jakby od dziesięciu lat zastanawiał się o co mu tak naprawdę chodzi. O Amoku trudno mówić, bo na ogół widujemy go w postaci pomarańczowego pioruna kulistego, poruszającego się zygzakiem po domu między miską a drzwiami tarasowymi. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 10.08.2009 07:22 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Sierpnia 2009 Poza tym jestem przekonana, że Pewien Bębniarz też uznaje moje cztery futra za jedną z bardziej wartościowe rzeczy jakie zastał wiążąc się ze mną. Tula jest w nim absolutnie zakochana, ale trudno się dziwić, skoro jest zawsze wylewnie witana potokiem słów, w których pojawia się taka ilość zdrobnień jej imienia, że ja musiałabym myśleć pół roku, żeby wpaść na połowę z nich. A potem następuje czochranie brzuszka (PB czochra brzuszek wywalonej kółkami do góry Tuli, nie odwrotnie), głaskanie, przemawianie prosto w nos (to już chyba sobie wzajemnie…) i takie tam. Ona patrzy na niego tak, że gdyby była rasy ludzkiej, to musiałabym ją utłuc, albo przynajmniej poopowiadać Bębniarzowi baaardzo brzydkie plotki na jej temat. Ponieważ Pewien Bębniarz jest rewelacyjny (również!) pod względem wszelakich napraw, instalacji wszelakiej maści, Frędzla, który jest facetem i to znerwicowanym, traktuje raczej ostrożnie i bardziej technicznie. Na przykład kiedy Frędzlowi odrośnie grzywka i chyba niewiele spod niej widać, Pewien Bębniarz patrzy na niego, mierzy wzrokiem i decyduje: "Znowu trzeba mu udrożnić oczy"…Amok ma na imię Amok dzięki Pewnemu Bębniarzowi. PB do tej pory nie miał do czynienia bliżej z kotami i początkowo podchodził do nich z dystansem. Dzięki przypadkowemu doborowi ma okazję zobaczyć jak różne mogą być ich osobowości, jakie są cudne albo zabawne (albo jedno i drugie) kiedy śpią w różnych przedziwnych miejscach i pozycjach, jak wygląda zabawa patyczkiem, piórkiem, papierkiem albo drugim kotem, w wykonaniu kociego podlotka. Był zdumiony i rozbawiony tym co widział. Teraz jest tylko rozbawiony. Już nic go chyba nie dziwi. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 10.08.2009 07:23 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Sierpnia 2009 Szaman… Dziesięcioletni mieszaniec Persa. Wiem, że ten kot intryguje Pewnego Bębniarza absolutnie. PB potrafi z niekłamaną fascynacją obserwować Szamana idącego po przykrytym kocem człowieku, kiedy stawianie jednej łapy trwa dwadzieścia sekund…. Zresztą o tej swoistej, wzajemnej relacji, Pewien Bębniarz może kiedyś opowie Wam własnymi słowami. Byłoby to zaiste bardzo ciekawe.. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
PBebnirz 10.08.2009 10:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Sierpnia 2009 Witam. To ja - Pewien Bębniarz Tak naprawdę to zostałem przygarnięty przez Jagnę prawie tak samo jak przygarnęła Frędzla(swojego psa, na którego to, podobno patrzę wzrokiem technicznym), czyli prawie z ulicy. Przyszła, popatrzyła i przygarnęła... no nie, skłamałbym pozostawiając to w takiej postaci. Tak naprawdę przygarnęliśmy się na wzajem i o ironio losu, u podstaw z obu stron legły te same założenia, a mianowicie "żeby nas życie nie rozjechało". Tyle tytułem przedstawienia się. CDN... . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 10.08.2009 12:17 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Sierpnia 2009 He, he... Wezwałam do tablicy! Cześć, Skarb. Pisz o swoim związku. Z Szamanem na początek Bo on pięknie pisze. Sms'y od PB są mocno wyjątkowe... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 10.08.2009 16:00 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Sierpnia 2009 Tu Szaman dyktuje PBębniarzowi post o ich szczególnej więzi: http://images47.fotosik.pl/178/caf4b46c68cbcfd2med.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
PBebnirz 10.08.2009 17:14 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Sierpnia 2009 Taaa…. Szaman mi dyktuje post. Gdybym, kiedy kol wiek próbował przekazać wam przesłanie Szamana, musiałbym użyć dokładnie czterech liter, acz w ogromnej ilości. A są to litery: „M” potem „I”, potem „A”, i ostatnia „U”. Prawdą jest, iż dzięki Szamanowi i Amokowi (koty Jagny), dane mi było wejść w zwariowany i nieodgadniony koci świat. Zrozumiałem, iż próba zrozumienia kotów jest kompletnie niezrozumiała, przede wszystkim dla właścicieli przepięknych reprezentantów w/w gatunku. Tylko oni i Ci, co są blisko z kocią bracią, wiedzą, że jest to niemożliwe. Choć by ich język, który to składa się z wcześniej wymienionych czterech liter. Fenomen tegoż języka polega na tym, iż kombinacja liter nigdy się nie zmienia, a jedynie długość ich brzmienia. Oczywiście nie sposób pominąć tu wyjątek w postaci cudownego mruczenia (uwielbiam je), którego literówki nie podejmę się za żadne skarby i to przede wszystkim ze względu na szacunek, jakim darzę koty. TAK! Szaman jest moim ulubieńcem ze względu na to, iż w przeciwieństwie do Amoka (to ten młodszy i szalony) jest zauważalny. Oznacza to ni mniej, ni więcej, iż porusza się z prędkością około trzech klatek na sekundę, co pozwoliło mi zapoznać się z dostojnością i tajemniczością „domowych pazurzastych, czterołapnych”. Mamy również wspaniały kontakt wzrokowy a to dzięki temu, iż w trakcie podróży Szamana z moich kolan na klatkę piersiową, trwa ona około dziesięciu minut i nie dla tego, że jestem mutantem i mam 3,5 metra wzrostu , przez cały czas patrzy mi się prosto w oczy. Nie próbuję odgadnąć jego myśli, ponieważ są nieodgadnione jak wspomniałem wcześniej, i tak trwając w bezruchu czekam, kiedy w końcu zatrzyma się, położy i zacznie cudownie mrrrrrruczenie. Taaaa….. koty są wspaniałe. CDN. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 11.08.2009 06:28 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Sierpnia 2009 Znowu się będę cofać trochę w czasie, ale to dzień o którym nie mogę nie wspomnieć. Krótko przed wakacjami byliśmy u Gwoździków. O Fabryce Gwoździ słyszałam już wcześniej od Pani Gwoździkowej, ale to co zastaliśmy przekroczyło moje najśmielsze wyobrażenia. Pierwsza niespodzianka, to odległość jaka nas dzieli: niewielka. Ledwo wyjechaliśmy z domu, a już zaraz przejechaliśmy właściwy wjazd do Gwoździków. Wedle wytycznych Gwoździka za wiatrakiem jest droga w prawo. Wiatrak zobaczyliśmy, bo trudno czegoś tak niezwykłego już na nasze czasy nie zauważyć. Ale drogi ani widu ani słychu. Dzwonię do Gwoździka a ten każe zawracać. Zawracamy i wypatrujemy. Dojeżdżamy prawie z powrotem do wiatraka a tam przed nim nagle pojawił się strach na wróble! I na dodatek macha! A, to Gwoździk stoi po pas w trawie i pokazuje, że mamy go przejechać, bo on stoi na tym co teoretycznie jest drogą. W końcu jesteśmy na miejscu. Fabryka wygląda bardziej jak hala. Ma wielkie metalowe rozsuwane drzwi i ogromną pustkę w środku. Jeszcze kilka lat temu załamałabym ręce i dusiłabym w sobie okrzyk: "Ludzie, czy wyście powariowali? Co wy w tym widzicie? Na cholerę wam takie coś co w ogóle nie przypomina domu???! " Ale teraz, po wielu miesiącach przeglądania projektów, budowy domu i oglądania surowych wnętrz, patrzę na to inaczej… Cudo! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 11.08.2009 06:29 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Sierpnia 2009 Pewien Bębniarz zareagował na wypad do Gwoździków w następujący sposób: Ja: "Jesteśmy zaproszeni do znajomych na grilla."P.B.(który dużo pracuje, również późnymi wieczorami i jest na ogół zmęczony): "Hmm…. no dobra… (trochę wzdycha)… czemu nie…. (jego mina i cała postawa wskazuje na to, że marzy tylko o spaniu. Niezależnie od tego jaki to ma być dzień i jaka godzina. Trudno… Pojedzie, pomęczy się, ale tylko dlatego, że mnie kocha)Ja (w przestrzeń, niby od niechcenia): "Bębny tam są…"P.B.(zamienia się w słońce): "No! To jesteśmy umówieni!" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 11.08.2009 06:29 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Sierpnia 2009 I te bębny stoją na środku hali. Ślicznotka. Tylko chwilkę jest samotna i cicha. Już po chwili grill skwierczy, chłopaki, czyli Gwoździk i Bębniarz, których natychmiast połączyła perkusyjna chemia, na cały regulator grają (Gwoździk Junior przywiózł gitarę i gra razem z nimi, ku zdumieniu Gwoździka Seniora) a ja z Panią Gwoździkową chodzimy po działce i oglądamy z czułością każdy krzaczek, cmokając i wzdychając. Ja świetnie rozumiem wszystko co mi Pani Gwoździkowa tłumaczy, co rośnie i dlaczego i jak to będzie wyglądało. Jestem zachwycona pieńkami wierzby, które zostały pocięte na kawałki W Zupełnie Innym Celu, złożone w fabryce na stosie…. A następnie przetransportowane kurcgalopkiem z powrotem na działkę, bo puściły (tak, te pocięte i poskładane na kupie kawałki drewna!) nowe pędy. Pani Gwoździkowa musi być moja zagubioną w szpitalu siostrą, bo ona też nie jest w stanie przejść obojętnie obok jakiejkolwiek formy życia. Niech rośnie, niech się wije… Inny Cel musi poczekać…. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 11.08.2009 06:30 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Sierpnia 2009 Potem idę karmić karpie. Biorę ze sobą kawałek chleba i rzucam… Cztery sekundy później stoję na pomoście z rozdziawionymi ustami i gapię się na kipiącą przede mną powierzchnię stawu, pełną mlaskających karpi i jakichś innych ryb… (Piranii?! Gwoździki się zaklinają, że nie, ale coś mi się wydaje, że ściemniają ). Ale czad! Staw jest uroczy, zachęcający do zanurzenia się. Ale wystarczy wrzucić kawałek chipsa ziemniaczanego a już po chwili sielankowy pejzaż rodem z Mazowsza zamienia się w obraz z dżungli amazońskiej, gdzie do rzeki pełnej piranii ktoś wrzuci udko od kurczaka. Albo całego kurczaka, albo słonia… Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.