Jagna 11.08.2009 06:31 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Sierpnia 2009 Fabryka Gwoździków ma jeszcze jeden wielki plus. Niedaleko są tory kolejowe a dwunastoletni Syn Pewnego Bębniarza ma świra na punkcie pociągów. Kiedy młodzież zjadła, wypiła, nakarmiła karpie, postrzelała z kulek do celu, pobębniła na bębnach, powisiała głową w dół z pomostu (to mój Młodszy Syn) a teraz okazywała oznaki znudzenia, Pewien Bębniarz zebrał ją do kupy, coś jej powiedział, pokazał palcem… i po chwili cała młodzież oddalała się gdzieś w pola. Poszli obejrzeć pociągi. Na szczęście rzadko jeżdżą, więc mieliśmy z nimi spokój na dłuższy czas. W każdym razie było SUPER. Jeszcze raz dziękujemy za zaproszenie. I na pewno jeszcze się wprosimy, bo było byczo a na dodatek Junior Gwoździk robi zajepyszną kaszankę na grillu! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 11.08.2009 17:39 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Sierpnia 2009 Fajnie jest mieć faceta w domu. Co prawda, poza względami damsko-męskimi…znaczy, uczuciowym, oczywiście… jakoś tak nie miałam problemu z mieszkaniem samej przez dwa lata i nawet bawiły mnie pytania: „I ty się nie boisz?!” „I jak ty sobie radzisz?” Nie, nie bałam się. Jakoś radziłam. W kwestii bania, to zdarzało się, że zostawiałam drzwi niezabezpieczone na noc. Wystarczyło nacisnąć klamkę i wejść. Ale już tak nie robię. Kiedy chwalę się tym faktem Bębniarzowi, chcąc w ten sposób ukazać mu uroki mieszkania na sielankowej, spokojnej, bezpiecznej wsi, ten patrzy na mnie przeciągle i bardzo grzecznie prosi, żebym jednak łaskawie zamykała drzwi na noc. Mam dziwne wrażenie, że w czasie wypowiadania tej prośby, na jego skroni przybywają ze dwa siwe włosy… Albo mi się wydaje, bo on ma skronie prawie wygolone… Natomiast co do radzenia sobie, to nawet byłam zahasana ideą, że mogę sobie sama coś naprawić, przykręcić, albo przestawić. Jak na złość nic się nie chciało zepsuć (poza pompą do wody, ale to w innym odcinku), przykręcić sobie przykręcałam raz dziennie wieszak na kurtki, który ciągle spadał, a w sypialni powiesiłam sobie suszone kwiatki. Powiesiłam je na takich dwóch białych wystających kablach, co mnie wkurzały takie wiszące. Na szczęście ładnie się wyginały i dawały formować, więc je sobie zawinęłam wokół kwiatków i było ładnie. Jak Bębniarz to zobaczył to chyba mu się aż tak bardzo nie spodobało, bo poprosił, żebym tego więcej nie dotykała a on założy mi śliczne kinkiety. Potem się poprawił, że może nie śliczne, ale przynajmniej będą świecić i nie będą groziły porażeniem prądem, bo on takie ma i przywiezie. No i przywozi i zakłada. Ponieważ on z tych technicznie utalentowanych, więc zajmuje mu to z osiem setnych sekundy i zaraz mogę obejrzeć dzieło. - I teraz zobacz – mówi z dumą – Możesz sobie zapalić i czytać… - tu zapala kinkiet po mojej stronie łóżka – A u mnie ciemno! Ja tam u niego widzę jasno, bo światła to daje sporo. - Albo ja sobie czytam – gasi mój i zapala swój, co oczywiście powoduje, że znowu jasno się robi na całym łóżku – A u ciebie ciemno i możesz spać! Kiwam głową i jestem zachwycona. To nic, że nie widzę, żadnego ciemno. Moja stara lampka z rozwalonym koszem może iść na zasłużoną emeryturę a ja jestem szczęśliwa, że za sprawą mojego Bębniarza coś się znowu zmieniło. W domu też. Wieszak na kurtki zostaje potraktowany dodatkowymi drewnianymi kołkami, które wystrugane włażą w dziury w ścianie i dopiero w te klocki wkręca się śruby… Że ja na to nie wpadłam… Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
PBebnirz 11.08.2009 17:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Sierpnia 2009 Taaaa… koty są wspaniałe, CD. AMOK – osobnik z rodziny czterołapnych-pazurzastych, maści rudej/jakiejś (?), tu moje Kochanie mnie zatłucze lub pomoże w określeniu, co on za kolor jest, ale piękny i niebywale miły w dotyku – jak się uda go dotknąć . Prędkość z jaką to Amok przemieszcza się z punktu A do punktu B, C, D, E…lub jeszcze gdzieś indziej, w pełni oddaje użyte przez Jagnę określenie „piorun kulisty”. Nie dość, że śmiga jak piorun z jasnego nieba i to na dopalaczu, to umiejętność zmiany celu podróży w jego wykonaniu jest niebywała i polega głównie na tym, iż wykonuje ją w… locie i to zazwyczaj, używając pojęć z zakresu geometrii, li tylko pod kątem 90°, gdzie punktem zwrotnym jest koniec prostej będącej pierwotnym azymutem podróży. Taaaak zmienia tor lotu jak statek UFO i jestem przekonany, na podstawie wcześniej przytoczonych obserwacji, iż jest KOTEM Z KOSMOSU. Swoją drogą, zastanawiam się, biorąc pod uwagę roczną obserwację obu kotów mojej ukochanej Jagny, czy aby Szaman nie palił jonitów na potęgę, z czego wynikałaby jego nadmierna powolność, a Amok nie wciągał czegoś nosem i z tego powodu nie może się zatrzymać? Nie wiem, może się mylę i może to tylko to kocie żarcie jest „fajne”? Muszę kiedyś spróbować . Oczywiście jedyna rzecz, jaką robią tak samo to spanie, choć różne pozy przyjmują. CDN. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 11.08.2009 18:22 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Sierpnia 2009 No ładnie... Mam naćpane koty. Ale teraz każdy kto ma kota może potwierdzić - one wszystkie coś biorą! Kochanie, nie czytałeś mojego poprzedniego wpisu, prawda? Nigdy Ci się nie przyznałam do moich odczuć po założeniu kinkietów.... Naprawdę mi się podobają, tyle, że tego ciemna nie widzę do tej pory Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 11.08.2009 18:25 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Sierpnia 2009 OgródGdzieś jest. Początkowo nie kosiłam, bo nie wiedziałam co będzie dalej i nie miałam weny. To „początkowo” to dwa lata. Jesienią bujne miskanty i resztki chwastów zostały zmiażdżone wiatrem i deszczami, więc wiosną wyglądało to jakby ktoś poukładał suche połacie siana. Przez zimę opowiadałam Bębniarzowi, że mam śliczny ogród i wiosną zobaczy. Ale nie zobaczył z powodów wyżej wymienionych. Postanawiam odsłaniać po kawałku uroki mojej bajki. Wyrywam chwasty z pobasenowej grządki. Efekt jest. Bębniarz zaczyna coś wspominać o koszeniu. Godzę się, ale pod warunkiem, że zrobię to sama, bo tylko ja wiem gdzie nieśmiało kiełkują róże, gdzie schowały się perukowce a gdzie walczą wierzby… PB pomaga mi więc tylko w kwestii odpalenia kosiarki i ruszam do roboty. Jakby tak ktoś spojrzał tego popołudnia na nas to by sobie nieźle pomyślał: tu baba, spocona i zziajana lata z kosiarką a facet siedzi na tarasie i czyta książkę. Tylko ja widzę jak on co jakiś czas zerka na mnie i na to co robię. Nic nie mówi. I to najmądrzejsza rzecz, jaką może zrobić, bo to mądry facet jest. A ja koszę między krzaczkami, kwiatkami i niewidzialnymi grządkami. Po godzinie, zadowolona z siebie gaszę kosiarkę. Wtedy Bębniarz podnosi się z leżaka, z wyżyn tarasu patrzy na moje dzieło i pyta:- Te esyfloresy to efekt zamierzony, czy mogę to jakoś wyrównać? A przynajmniej wykosić te wysepki, w których widać jasno, że NIC nie rośnie? Mam siłę tylko kiwnąć głową i wlokę się do domu. Bo ja tylko chciałam zobaczyć co gdzie i jak urosło i co chwila mi się przypominało nowe miejsce, więc jechałam tam z kosiarką… Po kilku dniach i kolejnych podejściach z kosiarką, widać niemal wszystko. Jak dla mnie jest ślicznie.Stoimy na tarasie i czekam na werdykt Bębniarza. On przygląda się wszystkiemu i po chwili pyta niepewnie: - A koncepcję to ty właściwie jaką tu miałaś? Bo ja żadnej jakoś nie mogę wyczaić…I nic dziwnego. Bo żadnej nie było. Wszystko rośnie tam gdzie mi się wydawało, że jest pusto. Teraz to i tak nie ma znaczenia. Po kilku tygodniach, kiedy nadchodzi kolejny termin koszenia, mój ex zabiera mi kosiarkę. Teraz jemu jest potrzebna. Jest mu potrzebna od dwóch miesięcy więc znowu mam nietypowy ogród. Pełen ostów, pokrzyw i morza miskantów. Nowej kosiarki nie kupujemy z powodów, które niebawem opiszę… Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
PBebnirz 11.08.2009 18:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Sierpnia 2009 KINKIETY W SYPIALNI Halo, halo! Muszę lekkie sprostowanie wprowadzić w kwestii kinkietów. Primo - przyznaję, iż zakwestionowałem przepiękną kompozycję mojej ukochanej, którą to poczyniła nad wezgłowiem łoża, w którym sypiamy, ale bezpośrednią przyczyną mojej postawy, było osobiste poczucie jakbym leżał już z 3 metry pod ziemią a nad głową ktoś zatknął mi trzy suche badyle , bardzo ładne badyle oczywiście. I nie kwestionuję tu poczucia estetyki Jagny, ani nie wątpię w jej umiejętności tworzenia cudownych kompozycji, z choć by trzech suchych badyli, oczywiście pięknych badyli, ale po prostu ponuro mi się spało, nie mówiąc o tym, iż co wieczór czułem się jakbym do dołka się przymierzał. Secundo – w kwestii jasno/ciemno, to wcale nie jest tak jasno, przecież to tylko malutkie 20-sto watowe halogeny, ale dla kogoś kto by tylko spał, to i dioda w wyłącznym telewizorze (stand-by) daje po gałach jak latarnia morska w Kołobrzegu. Tyle celem wyjaśnienia. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
PBebnirz 12.08.2009 08:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Sierpnia 2009 PS DO KINKIETÓW Chciałem dodać, iż jako genetycznie obciążony, przez mojego wspaniałego ojca, umiejętnościami technicznymi z zakresu maści wszelakiej (chyba brzmi nieskromnie – przepraszam ), nie mogłem pozwolić na to, by moja ukochana Jagna uprawiała sport ekstremalny pod tytułem ikebana, w skład, której po za kwiatami (tudzież badylami, pięknymi oczywiście badylami) wchodziłyby przewody elektryczne o symbolu DYT 3x2,5 mm2 pod napięciem . I tak naprawdę, to głównie legło u podstaw moich działań z zakresu kinkietów. zawsze będę dbał o Ciebie kochanie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 12.08.2009 08:50 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Sierpnia 2009 Ha! Wiedziałam! Najpierw było, że chodziło tylko o to, że takie to nieładne, źle się kojarzące i takie tam. Ale wyszło szydło z worka - do dzisiaj pamiętam jak trochę zbladł, kiedy zobaczył czym są owe badyle poowijane. Ponieważ Bębniarz uprzejmy jest to nie od razu się pochwalił jaką ma durną kobitę... Dziękuję Skarb Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
PBebnirz 12.08.2009 12:22 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Sierpnia 2009 PROTESTUJĘ! Kobita jest mądra i nie wymagam od niej uprawnień SEP do 1kV. DURNY był ktoś kto pozwolił na pozostawienie miliona gołych kabli wystających ze ścian i nie zabezpieczonych puszek pod gniazda z przewodami na wierzchu, a wszystko to, pod napięciem. Tyle tytułem protestu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 12.08.2009 12:47 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Sierpnia 2009 No dobra, zgodzę się... Tak się słodko zrobiło w naszym dzienniku, że czas na łyżkę dziegciu do tej beczki miodu… (to ulubione powiedzenie Bębniarza. Teraz będzie na poważnie, wręcz trochę smutno. Już nieśmiało wspominałam, że pewne rzeczy będą się zmieniały niebawem, że pewnych rzeczy nie robię (na przykład nie kupuję nowej kosiarki), albo nie wiem co mam robić, bo się będzie działo. Również nieśmiało napomknęłam, że Podrzutek jest w pewnym sensie gwoździem programu. Dla tych co się nie orientują w sytuacji (i mam nadzieję, nie będą musiały nigdy orientować) gdy dzieli się majątek w postaci domu, opcji jest kilka i jest fajnie, kiedy wszystkie zainteresowane strony się ze sobą dogadują. Nie chcąc się wdawać w szczegóły ja miałam z tym pewien problem. Z dogadaniem się, znaczy. I zaznaczam, że ja byłam ta chętna na dogadanie. Ale ostatnio sprawa wydaje się być przesądzona. Będziemy sprzedawać Podrzutka a ja wracam do Warszawy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 12.08.2009 12:48 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Sierpnia 2009 Wydaje się to być jedynym rozsądnym wyjściem i nie bardzo mam pomysł na inne rozwiązanie. Nie stać mnie na to, żeby zostać, spłacać już zaciągnięty na dom kredyt i jeszcze spłacić mojego ex. Tak więc wygląda na to, że przeprowadzka do miasta jest nieuchronna. Jak to ze wszystkim są jakieś "za" i "przeciw"…Teraz obnażę się publicznie ze swoimi rozterkami:"za":- i ja i P.B. pracujemy w Warszawie, - Starszy Syn idzie do liceum w Warszawie- Młodszy Syn też za jakiś czas pewnie dokona takiego wyboru- dojazdy do pracy/szkoły bardzo obciążają nasz rodzinny budżet- P.B. ze zrozumiałych względów nie czuje się dobrze w domu, który budowaliśmy wspólnie z moim ex. - jest to moja szansa na to, że wreszcie będę miała coś wyłącznie swojego (mieszkanie) "przeciw"- sprzedaż domu może ciągnąć się latami i ja nadal będę żyła w zawieszeniu- nie wiem czy będę w stanie przyzwyczaić się do mieszkania po kilku latach w domu na wsi Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 12.08.2009 12:49 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Sierpnia 2009 Od razu uprzedzę, że opcja stawiania kolejnego domu "gdzieś bliżej" nie wchodzi raczej w grę. Po pierwsze ceny działek blisko miasta są zaporowe. Po drugie nie jestem zwolenniczką "półśrodków" - Jak dom, to na głębokiej wsi, z bocianami, sarnami i wygwieżdżonym nocnym niebem. A jak mieszkanie, to tam gdzie blisko do pracy, pod nosem kluby sportowe, kafejki, siłownie, kina, sklepy, kosmetyczki i inne takie. I jeszcze jedno: zakładam mieszkanie w mieście tylko jako okres przejściowy. Jak odchowam Młodszego Syna i nadejdzie odpowiedni moment (emerytura?) to będę chciała wrócić na wieś. Ta wizja jest tym bardziej realna, że jeżeli wszystko nam się dobrze poukłada z P.B., to jest on spadkobiercą uroczego domu z uroczą działką w okolicach Grodziska Maz… Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 12.08.2009 17:16 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Sierpnia 2009 Ale szkoda mi będzie takich widoczków... (to zdjęcie z tego lata, tuż przed burzą) http://images41.fotosik.pl/175/fc1bc9bc7110d531med.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
PBebnirz 12.08.2009 19:38 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Sierpnia 2009 Taaaa…. PODZIWIAM MOJĄ JAGNĘ KOCHANĄ. Dom, o którym wspomniała, został wybudowany przez moich rodziców na początku lat 90-tych, a ja brałem czynny udział w tym dziele. Moja rodzina od czterech pokoleń mieszkała w Warszawie, wcześniej posiadaliśmy majątek gdzieś w okolicach Łodzi. Dopiero mojemu ojcu udało się kupić ziemię i postawić dom. Niestety nie jest to żaden majątek, taki z czworakami i hektarami, ale dom rodzinny i takim go mój ojciec ogłosił, czyniąc mnie głównym spadkobiercą z wszelkimi tej decyzji konsekwencjami. Tyle celem wyjaśnienia statusu prawno-emocjonalnego wspomnianego domu. Podziwiam moją Jagnę, bo w jakimś stopniu wiem, co to znaczy zbudować dom, mieć swój dom i być u siebie (na swoim). Decyzje, które musi podjąć (podział majątku, wyprowadzka, kupno mieszkania i wiele, wiele innych), świadczą tylko o tym jak silną jest kobietą, i z jak wieloma rozterkami, o charakterze emocjonalnym, musi sobie radzić. Przeczytałem dziennik Jagny, emanuje z niego ogromna radość, zapał, upór w rozwiązywaniu problemów i wytrwałość w dążeniu do celu… jak ja żałuję, że to nie ja stałem wtedy u jej boku, że to nie jest nasz dom, że razem nie wybieraliśmy żaluzji i nie szukaliśmy glazury do łazienek… naprawdę żałuję. Niestety stało się tak jak się stało, jest jak jest i będzie jak będzie. Jedyne, co mogę dziś zrobić, to trwać przy niej tu i teraz, wspierać ją z całych sił, szanować, kochać i mieć nadzieję, że kiedyś będzie chciała ze mną zamieszkać w moim domu rodzinnym, że poczuje się w nim bezpiecznie i jak u siebie (na swoim). Kocham Cię Jaguś. Czytaliście dziennik Jagny, macie własne domy lub będziecie je mieli i dobrze wiecie, o czym mówię i co mam na myśli, mam nadzieję, że tak samo jak ja podziwiacie Jagnę, a może nawet bardziej, bo jesteście z nią od początku. Dziękuję wam za ciepłe przyjęcie i zapewniam, iż jest dla mnie zaszczytem znaleźć się w gronie osób, które poniekąd razem z moją kobietą budowały jej dom poprzez śledzenie jej perypetii na bieżąco. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
PBebnirz 13.08.2009 10:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Sierpnia 2009 Taaaa… i hymmm…. Ckliwie jakoś się zrobiło, melancholijnie i osobiście, tak nie po budowlanemu, ale już tak mam i nie żebym się wycofywał, wręcz odwrotnie zapewniam, iż nic nie piłem, nie paliłem i nie wciągałem pisząc poprzednie słowa, byłem w pełni władz umysłowych i wszystko podtrzymuję. Tych, którym zrobiło się zbyt słodko przepraszam, a tym, którzy mnie rozumieją dziękuje za zrozumienie. Wracając do spraw bieżących a dokładnie do ogrodu Jagny, mam nieodpartą potrzebę stoczenia nierównej wojny z tym wszystkim, czego nazwa zaczyna się, na „ch” czyli chwast, oraz na „t”, czyli trawa. „Nierówna wojna”, bo mam jakieś takie dziwne przeczucie, że widząc to co tam wyrosło, mogę się spodziewać, iż w trakcie koszenie za moimi plecami to coś na „ch” i „t”, będzie odrastać w ułamku sekundy jak głowy Hydry, w stosunku kwadratowym do wcześniej skoszonej powierzchni. Mam podkaszarkę elektryczną i to niskich lotów, oczywiście nie mówię tu o wysokości koszenia tylko o tym, iż zapewne zrobiona została gdzieś daleko za Uralem przy pomocy bambusowego śrubokręta i ryżowych kombinerek, co przełożyło się na to, że gdy z rzeczoną podkaszarką wszedłem w „busz Jagny”, natychmiast w/w rośliny rzuciły się na nią i zżarły jej całą żyłkę , okupując to niewielkimi stratami w postaci kilku drobnych źdźbeł trawy. Tym samym, wnoszę zapytanie do Szanownych forumowiczów z Wa-wy, czy posiadają może tzw. kosę spalinową z możliwością zamontowania zarówno żyłki jak i ostrza talerzowego, a jeżeli tak, czy byli by skłonni użyczyć takowej na okres 1 (słownie: jednego) weekendu w celu pomszczenia mojej biednej podkaszarki z za Uralu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 14.08.2009 15:56 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Sierpnia 2009 Jeden dzień z życia Amoka. Obudziłem się. Zjadłem.Coś bym porobił. Już trochę biegałem...nuda. Poskakałem... fajnie, ale to nic nowego. Chodzenie jest głupie, nawet w telewizji mówili...Dlaczego ja nie umiem latać...? Ja chcę być ptakiem!!! Zaraz, zaraz, a skąd ja wiem, że nie umiem?! Może umiem....Hmm....gdzie one bywają...O, chyba tu! http://images49.fotosik.pl/180/b27ae05b9f07dae9.jpgCzy wyglądam już jak ptak? No pewnie! Nawet jak malowany!.......ale dalej nie latam. Wiem, to trzeba wejść wyżej! One tam ciągle przesiadują te głupie, przemądrzałe ptaszyska!No dobra.... http://images50.fotosik.pl/180/e6766aad5cf312a6.jpg I OK. Teraz tyko rozbieg....http://images48.fotosik.pl/181/127a07033b4c9e37.jpg ...... Ściągaliśmy go metodą Zejdź do Cholery na To Krzesło, Które Trzymam w Górze od Pięciu Minut! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
PBebnirz 14.08.2009 17:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Sierpnia 2009 Taaa..... A Jagna kiedyś się zastanawiała, dlaczego ptaśki nie zaglądają do jej karmnika Żaden zdrowy na umyśle ptasiek, widząc miniaturkę tygrysa w karmniku, nie będzie sprawdzał, co gospodyni dziś wsypała do środka, choć by z tego względu by samemu nie zostać karmą. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
PBebnirz 17.08.2009 00:21 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Sierpnia 2009 Taaaa.... A my mieliśmy w sobotę gości i to bardzo fajnych Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 22.08.2009 15:50 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Sierpnia 2009 No. Była Maluszek z Mężem Maluszka i Córką Maluszków i cała Rodzina Gwoździków. Ale ja wiem czy oni wszyscy tacy fajni... ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
PBebnirz 24.08.2009 06:53 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Sierpnia 2009 Taaaa... Faktycznie, chyba przesadziłem z moim optymizmem . Przez cały czas było wesoło, jedzenie z grilla pierwsza klasa, spektrum poruszanych tematów jak i erudycja uczestników biesiady pozwalały na prowadzenie niekończących się dyskusji, w tym wyszukany i smaczny dowcip wyzwalał gromkie salwy śmiechu, które to wspaniale okraszały te upojne popołudnie jak i wieczór. Jedynym niesmakiem sobotniego grilla było zmuszenie mnie oraz Gwoździka do popisu gry na perkusji . Faktem jest, iż pozwoliliśmy również zagrać latorośli, a to tylko i wyłącznie po to, by na tle ich poczynań podkreślić wyższość naszych umiejętności, choć trzeba przyznać ze (na nasze nieszczęście) nie szło im aż tak źle, jak na to liczyliśmy. Taaaa…. wcale nie są fajni oni wszyscy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.