Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Wielki Podrzutek Jagny


Recommended Posts

Są pierwsze zdjęcia. Zadaszenie tarasu w rzeczywistości wygląda w/g mnie nieco lepiej. No a na pewno lepiej będzie wyglądało jak pojawi się główny element: taras. Teraz zadaszenie jest nienaturalnie wysoko nie ma "efektu". Ale na to trzeba poczekać. Zima idzie. W końcu. Mam nadzieję, że na krótko. Wyziębić larwy robactwa i sio! Bo przeca my się wszyscy budujemy! :D

Zadaszenie:

http://foto.onet.pl/upload/33/23/_410418_n.jpg

http://foto.onet.pl/upload/47/5/_410422_n.jpg

http://foto.onet.pl/upload/23/3/_410424_n.jpg

"We wnęce" między zadaszeniem a sypialnią jest okno, którego na zdjęciach nie widać. Tam sobie planuję jakoś to ozdobić pnącymi roślinami, mam nadzieję, że ładnie będzie wyglądało.

Ścianek działowych na razie niet. I dlatego wpasowałam się w statystykę, ze 24 stycznia jest baaardzo dołującym dniem... :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 377
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Mam kolejne zdjęcia. Mam ich sporo, ale nie będę Was zamęczać. Tylko jeszcze troszkę:

Tak wygląda zadaszenie z profilu:

http://foto.onet.pl/upload/25/52/_411331_n.jpg

Tak to wygląda z daleka (niepokoi mnie trochę fakt, że im dalej, tym bardziej mi się podoba...):

http://foto.onet.pl/upload/15/51/_411341_n.jpg

A tu miał siedzieć zadeskowany od wewnątrz Jeden z Chłopaków. Jak widać jest odeskowane a wszyscy żyją:

http://foto.onet.pl/upload/7/64/_411329_n.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks później...

Z moimi wpisami do dziennika się uspokoiłam, bo znowu nic się nie dzieje. Pogoda jaka jest każdy widzi, nie można murować. Trzeba czekać. L Ale nie tracę czasu. Robię kolejny krok i zaczynam po maleńku zaglądać do działu „Wnętrza”. Na razie dyskretnie i tylko raz na jakiś czas, ale niektóre zdjęcia, które umieszczają nasi forumowicze to jak spełnienie moich marzeń. Oglądam sobie kominki, zachwycam się podłogami (moje marzenie to gres wyglądający jak drewno firmy Cerim, ale nie mówcie nikomu, żeby nie zapeszyć!), wzdycham do pięknych kuchni i szałowych łazienek. Fajnie pomarzyć.... Ale jestem w tym osamotniona. Mój Mąż odmawia rozmów, oglądania zdjęć i planowania. Znowu słyszę, że nie będzie się teraz zastanawiał. Pozastanawia się jak będzie już ten etap. Taki jest ten Mój Mąż :evil: Ale też ma swoje wizje. Ostatnio oglądamy film, w którym jedna ze scen rozgrywa się przed jakimś amerykańskim domem: jest wieczór, widać zarys tarasu, jakieś palmy i piękny oświetlony basen. „O!” wykrzykuje Mój Mąż „Tak będzie wyglądała nasza działka!” O mało się nie udławiłam mandarynką ze śmiechu.....A ja tak bym chciała mieć już wszystko zaplanowane od podłogi aż po kolory doniczek.... Oczywiście swoje wizje mogę mieć i nikt mi ich nie odbierze, ale nie mam bladego pojęcia czy wychodzą one naprzeciw wizjom mojego męża, bo jak tu dojść do kompromisu między stylem wiejsko-prowansalskim (to moje) a minimalistyczno-nowoczesnym (jeżeli taki sobie wymyśli)? Przecież niektórzy mężowie planują razem z żonami, rysują, omawiają....Może ktoś się zamieni na męża? :-?

Na razie jeździmy sobie na działkę rekreacyjnie. Jest śnieg, bierzemy sanki i robimy mini-kulig po naszej okolicy. Jest śmiesznie – jedziemy wewnętrzną drogą, nie możemy się zatrzymać, bo już nie ruszymy. Za samochodem dzieciaki sąsiadów na sankach i nagle okazuje się, że przed nami jest ogromna kałuża błota...a my...nie możemy...się....zatrzymać! Najpierw rozbryzgujemy błoto na wrzeszczących uczestników a potem najmłodszy przewraca się w samym środku bajora....Ale jest wesoło. Na szczęście mama nieszczęśnika też się śmieje....Ach, jak ja lubię tam być, nawet jak podtapiamy cudze dzieci....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

Zima trzyma. Nic nowego tu nie wnoszę, bo wszyscy to widzą. I to nie tylko trzyma, ale również, zawiewa, zacina, nadmuchuje (ojej, jakie to brzydkie słowo mi wyszło!), zasypuje, zamiata i nie sprząta po sobie. Czasem z powiątpiewaniem patrzę na daty, czy to na pewno te Święta mamy przed sobą, o których ja myślę. Wielkanoc jest super. Lubię Wielkanoc. Jest ciepło, słonecznie, ptaszki śpiewają... Drogie dzieci. Tak to kiedyś wyglądało, jak Mamusia była jeszcze mała. Tzn. parę lat temu jeszcze... Teraz będziemy lepić na Wielkanoc bałwana z wielką palmą wielkanocną na głowie. A do Kościoła z koszyczkiem pojedziemy na sankach.

Nasz Podrzutek stoi w śniegach i ładnie wygląda. I to by było na tyle z tematów budowlanych.

Z drugiej strony po cichutku powiem, że tak naprawdę to ma to ta pogoda ma dla nas plusy. Budując bez kredytu i co śmieszniejsze praktycznie bez stałych pieniędzy, przeżywamy fale: raz jest kasa, raz jej nie ma. Teraz jest druga opcja. Ale i tak się nic nie da robić, bo pogoda nie pozwala i to jest pocieszające. Gorzej będzie, jak nadejdzie cudna wiosna, wszyscy ruszą z budową a my...dalej stoimy, bo mamony nie ma :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Planujemy więc roboty nie wymagające nakładów pieniężnych. Mamy na przykład dużo desek i chcemy z nich zrobić ogrodzenie. Deski będą obrobione, ale nie wiem sama co mam na myśli, w każdym razie będą ładnie wyglądać, poukładane jedna obok drugiej jak sztachety i pomalowane impregnatem. Te dużo desek powinno nam starczyć na pół jednego boku działki, bo działka jest duża. Ale za to ją lubię.

Zupełnie darmowo też mamy przyjemność wybrania nazwy ulicy, przy której będziemy mieszkać! Bardzo nas to cieszy. W piątkowy wieczór (wczoraj) jedziemy do naszych mieszkających już Sąsiadów z Kopytem, żeby napisać podanie do gminy i ustalić nazwę. Pijemy szampana, bo Sąsiadka z Kopytem uwielbia szampana i tam się pije go prawie co wieczór. Lubię moją Sąsiadkę, bo ja też lubię szampana. Ustalamy, że nazwa ma pasować do warunków w jakich mieszkamy, czyli pola na wsi, oraz ma być pogodna. W związku z tym Sąsiadka rzuca hasło: Wrzosowa! Fajnie, tylko nie mamy nawet pół wrzosa....

Przechodzimy w temat emocji: Serdeczna, Radosna, Wesoła, Śmieszna.... Śmiesznie byłoby mieszkać na Śmiesznej, ale jednak uważamy to za ryzykowne. Temat wiejski...rzucam „Ulica Samoobrony!” Patrzą na mnie znacząco, ale przecież żartowałam...

Na dzień dzisiejszy podobają nam się następujące nazwy: Polna i Cicha. Teraz musimy się dowiedzieć czy są już takie w gminie, bo to jest podstawowy warunek. Oby nie. Jesteśmy tak zadowoleni z wyboru, że zapominamy napisać podanie....Ech, ta dobra organizacja pracy :roll:

A może macie jakieś fajne nazwy dla małej uliczki na wsi?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejny etap. Drugie spotkanie. Tym razem my przynosimy szampana. Zostają dwie opcje Wiosenna i Cicha i panowie głosują za Cichą. Panie się zgadzają, bo szampan pyszności. W dobrych nastrojach smarujemy pismo do gminy. Prosimy ich o wyasfaltowanie naszej ulicy (Cichej?) i jej oświetlenie. Na oddzielnym piśmie prosimy o ewentualne, tak w wolnej chwili, przy okazji, rozpatrzenie możliwości doprowadzenia wodociągu. Pod pismami nie wiemy jak się podpisać....Mieszkańcy? Przecież mieszkają tylko Sąsiedzi z Kopytem od Szampana. Działkowicze? Bez sensu. Od razu widzę panów z brzuszkami ubranych w gacie i kapelusze słomkowe i panie z obfitym biustem wciśniętym w bieliźniane staniki. Pod wpływem szampana proponuję podpisać zamiast „Z poważaniem...” – raczej „Pozdrawiamy cieplutko, buziaczki....” i tu odciśnięte szminką nasze (moje i sąsiadki) usta. Takiego pisma gmina jeszcze pewnie nie miała. Podpisujemy się jednak na poważnie i to z nazwiskami. Na dodatek wyciągamy z łóżka Sołtysową (z jej własnego łóżka, ona nie nocuje u Sąsiadów) i ta jeszcze dostawia swoją pieczątkę i dopisuje „Popieram”. Ech, lubię naszą Sołtysową.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W związku z uzgadnianiem Bardzo Ważnych Spraw jesteśmy na działce dosyć często. Przy ostatniej, wczorajszej wizycie zakopujemy się przy samym wjeździe na nasze terytoria. Postanawiamy iść do Sąsiadów na piechotę. Jest obrzydliwie, wieje lekki wiatr, jest ciemno i wszędzie błoto....Napisałam „obrzydliwie”?! No tak, tak obiektywnie. Bo jest cudownie! Do naszych Sąsiadów mamy kilka dobrych minut drogi. Idziemy, jest cichutko, tylko jakiś nocny ptak krzyczy co jakiś czas, ciężkie chmury przesuwają się leniwie nad naszymi głowami. Bosko. Samochód dwie godziny później wyciąga nam usłużny miejscowy sąsiad traktorem. Świat jest piękny. Mogę się zakopywać co wieczór. To chyba znaczy, że naprawdę już bezgranicznie kocham nasze Miejsce na Końcu Świata. Zwariowałam? Ech, nawet jeśli, to nie jestem w tym osamotniona. Wy wiecie o co mi chodzi....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dostaliśmy spis ulic w całej gminie. Wszystkie nasze faworytki są już porezerwowane. Znowu zwołujemy naradę sąsiedzką. Jedziemy na działkę, po drodze wyciągamy jednych sąsiadów co się zakopali i wspólnie jedziemy do naszych Szampańskich sąsiadów, tym bardziej, że i tak tam się wybierali. Debatujemy nad nazwą ulicy. Jemy ciasto i zapiekanki. Jest bardzo przyjemnie i wreszcie uzgadniamy: będzie ulica BRZOZOWA. Brzóz jest u nas trochę a przy takim obrocie sprawy deklarujemy dosadzenie każdy u siebie jeszcze po parę. I byczo. Niech będzie.

A tak poza tym to

 

WESOŁYCH ŚWIĄT MOI KOCHANI!!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

13 kwietnia 2005-04-13

Napiszę trochę, bo mnie tu co poniektórzy kokietują, że niby interesuje ich ciąg dalszy...he he...

Wiosna w końcu nadejsznęła i do nas. Wyjazdy na działkę zaczynają przypominać wyjazdy na działkę a nie mokro – zimne wypady na budowę z przerwą na wywlekanie samochodu z błota. Skowronki już się zameldowały. Czajki zawodzą, pliszki wszędobylskie też już są. Czyli sami swoi. Te ich koncerty są obłędne...

Działka jeszcze nie próbuje się podnosić, bo zalegają na niej stare badyle i sucha trawa. Zaczyna mnie nosić, więc biorę się za wyrywanie badyli. Powoli to idzie. Potrzebuję grabi a nie mam. Pożyczam więc od Szampańskiej Sąsiadki i biorę się za robotę. Noooo, to się nazywa praca. Parę razy przejadę i już efekt widać: stare znika i pojawia się jakieś zielonkawe pod spodem (młode zielsko znaczy). Wpadam w trans i grabię i grabię a duże i suche wyrywam. Wyrywając jedno takie patrzę a tam jakieś rozpłaszczone futerko sobie leży. Mysz, myślę, taka wielka?! Widzi mi się, że to zdechły szczur! Przyglądam się uważniej i nagle się orientuję, że zdechły szczur przygląda mi się z wzajemnością! I uszki ma takie dziwne, długie, przyklapane....Zajączek!!! Malutki! Cuuudny! Tylko dlaczego do cholery zaraz koło moich grabi?! Leży sobie sierotka i udaje, że jej nie ma. Przykrywam to cudo z powrotem trawą i obiecuję, że nie będę patrzyła jak sobie odkica dyskretnie na mniej zamieszkałe tereny. A on (ona?!) nie ma zamiaru nigdzie kicać. Nadal udaje zdechłego szczura :( Odkicuję więc ja i grabię sobie w Zupełnie Innym Miejscu, ale nie doceniam mojego psa. Po kilku minutach mój nader łagodny pies wywąchuje zajączka i z sobie właściwą czułością przygniata gryzonia nosem do ziemi. Tak robi z naszymi kotami, więc wiem, że to tylko zabawa, ale zajączek nie zna jeszcze tej rozrywki i nieporadnie próbuje się oddalić. Ratuję go oczywiście, odganiam wrzaskiem mojego psa a czule przemawiam do obcego zajączka i namawiam go, żeby się jeszcze raz schował. Zadziałało. Znowu leży pod starą trawą.

Zajączek jest cudny, ale marzę o tym, żeby sobie poszedł, bo przecież trzeba ziemię nawieźć i ciężarówki tamtędy będą jeździć, no i przecież ja muszę GRABIĆ! Patykami oznakowuję Miejsce Zajączkowe i grabię sobie gdzie indziej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Następnego dnia kupuję sobie własne grabie, cieszę się z tego zakupu jak dziecko i nieopatrznie mówię Mężowi, że to mnie raduje bardziej niż nowe perfumy. Coś czuję, że teraz na urodziny dostanę łopatę.... :-?

Przyjeżdżam na działkę, podkradam się w to samo miejsce i rozgarniam trawę. Nie ma go! Lecę po grabie i grabię. Zostaje mi już malutki kawałeczek z tamtego newralgicznego regionu i nagle cap! O mało nie zgrabiam zajączka.... Ręce mi opadają. Znowu patyki, znowu oznakowuję i patrzę tylko czy zajączek nie uśmiecha się aby złośliwie....Nie. Jest tylko malutkim, zdechłym futerkiem....

Dopiero następnego dnia śliczne maleństwo znika. Grabię dookoła, wzdłuż i w poprzek. Nie ma go! Hurra! Możemy budować dalej! :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro tak, to robimy taras. Ten wstępny etap przypomina mi działalność Niewidzialnej Ręki. Po pracy przyjeżdżam a tam wylany fundament pod taras. Po dwóch dniach już jest fundament... Fajnie. Może to zajączek z wdzięczności zebrał rodzinę i budują...? :wink:

Przyjeżdża ciężarówa z piaskiem i wsypują na przyszły taras, potem przyjeżdża druga, czwarta, szósta...Nasz taras jest bardzo duży. I wysoki. Piękny. I będzie cholernie drogi....

Dopiero dzisiaj widzę ekipę. Właśnie Pan od Piasku przywiózł kolejną górę piasku i chłopaki rozgarniają ją łopatami. Przyglądam im się w milczeniu jak pracują aż w końcu zwracam się z fachową uwagą: „Ej, chłopaki, zróbcie coś śmiesznego, żebym mogła to opisać w Dzienniku!” Chłopaki patrzą na mnie niepewnie. Widać wyraźnie, że rozważają co by tu zrobić...W końcu odzywa się Szef Ekipy: „Wystarczy na nas popatrzeć. Wszyscy jesteśmy śmieszni!” Coś w tym jest. Potem słyszę jak w przerwach na papierosa rozmawiają o kobietach i miłości. Lubię moją Ekipę...

A, nie napisałam, ze mamy basen. Taki sam z siebie. Nasza dziura na hydrofor wypełniła się po brzegi wodą. Hydrofor pływa jak bojka. Fajnie to wygląda, ale mój Mąż nie wydaje się być szczęśliwy. Troszkę tylko pociesza nas fakt, że u wszystkich sąsiadów porobiło się tak samo... Co tam. W sobotę wylewają taras.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj tylko (TYLKO??) zdjęcia.

Taras nie został wylany w sobotę. W niedzielę tym bardziej, za to mieliśmy wspaniałych gości :D

Wylano w poniedziałek, za to za jednym zamachem wylano taras, schody przy wejściu głównym i schody przy pomieszczeniu gospodarczym.

schody główne:

http://jagna.photosite.com/~photos/tn/138_348.ts1113930060742.jpg

schody do pomieszczenia gospodarczego:

http://jagna.photosite.com/~photos/tn/141_348.ts1113930110723.jpg

zbrojenie i zalewanie tarasu:

http://jagna.photosite.com/~photos/tn/152_348.ts1113929722766.jpg

i jeszcze:

http://jagna.photosite.com/~photos/tn/154_348.ts1113929787288.jpg

Taras:

http://jagna.photosite.com/~photos/tn/161_348.ts1113929940699.jpg

i jeszcze taras:

http://jagna.photosite.com/~photos/tn/163_348.ts1113929997921.jpg

i może jeszcze troszkę:

http://jagna.photosite.com/~photos/tn/149_348.ts1113929653596.jpg

acha, zapomniałam dodać, że schody będą zaokrąglone: http://jagna.photosite.com/~photos/tn/142_348.ts1113928644395.jpg

 

Dalej planowane są kolejne prace, ale jakie i kiedy to nie powiem. Bo sama nie wiem... :-?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 kwietnia 2005

No to zdjęcia pokazałam. I napisałam, że nie wiem co dalej. Ale już WIEM! Ścianki działowe! Nareszcie!!! Właśnie w tej chwili ja tu sobie piszę, a mój Mąż z chłopakami rozładowuje bloczki na ścianki. Postawią je na miejscu i pozlepiają (bardzo fachowo to opisuję, nie?) podobno w przyszłym tygodniu. Ufff...już się bałam, że będziemy się już zawsze integrować w jednym wielkim pokoju... :-?

Wracając na chwilę do tarasu. Nie było mnie przy zalewaniu. Jak widać budowa na tym nie straciła i wszystko poszło piorunem. Przyjechałam następnego dnia i szczęka mi opadła na moją zgrabioną działkę. Wiedziałam, że taras będzie duży. Jak był zasypany to było widać, że będzie baaardzo duży. A po zalaniu jest OGROMNY!!! Beton jest gładziutki jak lustro i widać jasno, że mój taras jest chyba większy od ślizgawki pod Pałacem Kultury w W-wie....Tak więc zimą tylko poleję i mamy super lodowisko :wink:

Szczerze mówiąc nie spodziewałam się takiego efektu. Przedtem zastanawiałam się gdzie postawię stół i krzesła. To już nie ważne. Mogę postawić trzy. Stoły. Mój Mąż marzy o basenie. Na takim tarasie to mu miednicę z wodą wystawię i niech siedzi. I taras podziwia.

No i spieszę donieść, że nasz Muratorowy Pies Widmo zaczyna się rozmnażać! Oto na schodach wyraźnie widać te same ślady tylko malutkie! Od razu pomyślałam, że to nasz Zajączek, ale mój Mąż mówi, że to nie on. No więc co? Malutki Piesek Widmo! Po tarasie nie chodził. Widocznie przytłoczył go ogrom zjawiska...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kobiety Górą!

Pamiętacie moje rozterki odnośnie wielu spraw, w których nie mogę zgodzić się z moim Mężem? Otóż na dzień dzisiejszy sprawy mają się tak:

Mąż chciał duży dom z poddaszem, ja mniejszy parterowy.

Jest mniejszy parterowy :D

Mąż chciał taras drewniany, ja z płytek.

Będzie z płytek (nigdy pewnie nie dowiem się, co go przekonało) :D

Mąż chciał antresole w pokoju dzieci, ja nie.

Nie będzie antresoli!!! :D :D :D

Ale tu się domyślam dlaczego: jeszcze do wczoraj sprawa nie była rozstrzygnięta. Dzisiaj, kiedy mąż wybiera się do Faelbetu dostaję smsa: „Musimy się teraz zdecydować czy będą antresole czy nie”. Odpisuję trzy słowa. I bynajmniej nie są to „Rób Jak Chcesz” piszę twardo: „Nie Nie Nie” uff, ależ jestem asertwyna. Brak odpowiedzi. Więc dzwonię i słyszę „No, skoro nie chcesz tych antresoli, to nie będzie” He he. He. Ale jeżeli komuś się wydaje, że zrobił to ze względu na mnie to się myli. To nie jest ukłon w stronę mojej osoby. Po prostu mój Mąż jest napalony! Ale znowu – nie na mnie, tylko na dom. Na szybkie zamieszkanie. A jak antresole, to trzeba od nowa liczyć bloczki a potem zamawiać drewno i robić antresole! A tak kupi się bloczki, wymuruje i już! To nie ważne, że decyzja nie była podyktowana miłością. Ważne, że jest dla mnie pozytywna! ;)

Pokoje rzeczywiście nie będą wielkie (13-14 metrów), ale poukładałam przyszłe ściany i meble z desek i widzi mi się, że jeszcze będzie miejsce na podłodze do przenocowania nawet kilku kolegów. No dobra, szczupłych kolegów, ale w końcu jakieś kryteria do zawierania przyjaźni muszą zaistnieć, nie? :wink:

Czyli jak będą już ściany, to trzeba myśleć co dalej. Sprawę wstrzymuje pompa ciepła, a właściwie jej cena.... :evil: Czy producenci nie mogliby ogłosić jakiegoś konkursu? Np. kto napisze najładniejszy wierszyk o pompie, to dostaje ją gratis. Napisałabym 985741 wierszyków i może któryś by wygrał...? :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ach, no i musimy się pospieszyć z dachem. W tej chwili jest prześwit między ścianami a dachem. I dzięki temu ktoś już u nas zamieszkał! Kilka razy widziałam fruwające mi po chałupie w te i wewte małe czarne ptaszki, podobne do pliszek (ki czort?) Za każdym razem wydawały się być mocno niezadowolone z naszych wizyt. Latały wyraźnie z pretensją na dziobie. No a któregoś dnia na samym środku pokoju jednego z chłopców znaleźliśmy kupkę zielska. Ja jako blondynka zastanawiałam się skąd się tam wzięło i jedyne co mi przyszło na myśl to maleńka trąbka powietrzna, która uniosła to-to, wleciała z tym do domu, zostawiła i poleciała dalej. Mało prawdopodobne, nie? Natomiast mój Mąż zadarł od razu głowę do góry i powiedział „Gniazdo” Wszystko jasne. Małe czarne wiły sobie gniazdko na naszej łysej od dołu więźbie, ale miały kiepskiego kierownika budowy i przy kolejnej porcji wszystko się rozwaliło i spadło na dół. Może straciły przez to zapał...? Oj, niestety wątpię.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piszę szybko, bo spać mi się chce (a kiedy mi się nie chce?). Ze schodów zdjęte szalunki. Wyszło ładnie. Taras prezentuje się teraz naprawdę ślicznie.

Ale ja nie o tym. Jesteśmy na świeżo po rozmowie z przedstawicielami Viessmana w sprawie pompy ciepła. Wczoraj porozsyłałam zapytania do różnych firm i Viessmany się odezwały dzisiaj telefonicznie. Miły pan zaproponował spotkanie, po czym spytał, czy jestem żoną Mojego Męża, bo on go zna, bo też się tu urodził. W tak sprzyjających okolicznościach zaprosiliśmy Kolegę Viessmana z jeszcze jednym Viessmanem na naszą działkę. Rozmowa sympatyczna, jesteśmy od razu na Ty i jest fajnie. Gadamy długo, ale o pompie to krótko, bo panowie nas szybko do niej....zniechęcają. Oświadczają, że inwestycja jest baaaaardzo droga (jakbym nie wiedziała) a tak naprawdę do końca nawet żaden producent nie jest w stanie podać dokładnego zachowania pompy we wszystkich warunkach i okolicznościach przyrody. Dlatego też rzucają kluczowe zdanie „Ja bym u siebie nie zrobił” (pewnie ich na kursach tego uczą) i namawiają nas na gaz ze zbiornika, kocioł kondesat, rekuperator, gruntowy wymiennik ciepła, dobry kominek z DGP i oświadczają, że koszty miesięczne w sezonie to kwestia ok. 350 zł Około! Ale nie 300-400, tylko 350! Dobrze, że nie OKOŁO 356,4gr.... Plusy takiego rozwiązania to dużo tańsza inwestycja w kotłownię plus instalacje, ogrzewanie ciepłej wody i możliwość instalacji grzejników w sypialniach. Minusów brak. Oczywiście. No i zgłupieliśmy kompletnie. Mojemu Mężowi się podobał występ panów. Dał im nawet na drogę nasz projekt, żeby dokładnie obliczyli koszty. A ja już sama nie wiem. Piszę tu. Może coś poradzicie. Przecież wszyscy wiedzą, że rozwiązanie z butlą z gazem to jedno z najdroższych jakie można sobie wymarzyć – mówię o kosztach eksploatacji...Nic już nie wiem. Na pomoc. Buuuu...! :cry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przespałam się z Problemem. Brzmi jak brzmi, noc była ciężka. Śniło mi się np., że okładaliśmy dom ogromnymi płytami ze styropianu, a każda miała z metr grubości...

Rano jest nowy dzień i wstaję z gotową koncepcją: należy porozmawiać z trzema osobami: z kimś jeszcze od pompy, z elektrykiem (w sprawie ogrzewania elektrycznego) oraz z Maluszkiem, która jest mądra, zawsze służy pomocą a na dodatek ma doświadczenie w kwestii ogrzewania. Nie trzeba było długo czekać i od Maluszka uzyskuję z samego rana istotną informację: pan od rekuperatora i DGP nie dość, że przyzwoicie pracuje, to jeszcze jest tak miły, że robi....pompy ciepła! Ha! Dzwonimy natychmiast do Pana Rekupompiarza i umawiamy na spotkanie, ale jeszcze nie wiemy kiedy. Zadzwoni.

Ach, i tak na marginesie....Dziś ekipa zaczęła ścianki działowe! Postawili po jednym bloczku każdego pomieszczenia, tak więc widać już conieco. Natychmiast targam więc stary materac i układam go w jednym z pokoi chłopców, żeby zobaczyć czy będzie dobrze. Chyba będzie. Pokoje są kwadratowe i mają po 15 metrów. Tak jak chciałam...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

10 maja 2005

Przerwy w pisaniu dziennika mają jednak jakiś sens: wydaje się, że robota szybciej się posuwa. Najpierw mój Mąż rozbiera rusztowania ze schodów, które wyglądają teraz tak:

schody tarasowe:

http://jagna.photosite.com/~photos/tn/212_348.ts1115304245463.jpg

schody przy głównym wejściu:

http://jagna.photosite.com/~photos/tn/213_348.ts1115304234117.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W parę dni później wchodzi ekipa na ścianki. Tak więc ścianki działowe są prawie gotowe. Prawie, bo brakuje kuchni i wiatrołapu. Kuchni brakuje specjalnie, bo będzie murowana z cegły klinkierowej w bliżej mi nieznanej przyszłości. Wiatrołapu brakuje, bo zabrakło bloczków a i tak mój Mąż się upiera, że wiatrołap będzie „lekki” czyli drewno i szafy. Ja wolę murowany, a że na razie jest wszystko tak jak ja wolę, to pewnie dokupimy tych parędziesiąt bloczków i raz dwa się wymuruje.

Ekipa stawia wszystkie ścianki w kilka dni. A trochę tych ścianek jest.... dom przez to przestaje przypominać pustą halę i przypomina...halę ze ścianami. Oto kilka próbek:

to fragment łazienki. We wnęce będzie kabina prysznicowa.

http://jagna.photosite.com/~photos/tn/191_348.ts1115305407825.jpg

wejścia gdzieś tam, ale nie wiem gdzie, bo to mój Mąż robił zdjęcia

http://jagna.photosite.com/~photos/tn/182_348.ts1115305521068.jpg

wejścia do pokojów chłopców. Jeden chłopiec widoczny:

http://jagna.photosite.com/~photos/tn/181_348.ts1115305045754.jpg

A to z naszej sypialni wejścia do garderoby i łazienki

http://jagna.photosite.com/~photos/tn/192_348.ts1115305456885.jpg

A oto hala ze ścianami z dalszej perspektywy. To coś półokrągłego to łazienka chłopców.

http://jagna.photosite.com/~photos/tn/184_348.ts1115305614682.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcemy przy okazji pozbyć się gniazda Małych Czarnych, bo skubane po upadku pierwotnej wersji, zmodernizowały technikę i wytreściły się nad naszą sypialnią. Niestety jest za późno. W gniazdku są trzy jajeczka. Nikt nie ma sumienia ruszyć gniazdka z zawartością....Tak więc czekamy na Małe Czarne Trojaczki.

gniazdko:

http://jagna.photosite.com/~photos/tn/194_348.ts1115305843251.jpg

 

Nasza ekipa opuszcza nas, ale niezupełnie. Budują teraz dom naszym kolejnym sąsiadom. Zazdroszczę im (sąsiadom, nie ekipie), bo są na wspaniałym etapie patrzenia jak rosną ściany ich domu. No, a poza tym teraz oni doświadczają towarzystwa wesołych chłopaków i mogą posłuchać ich rozmów. A jest czego słuchać. W czasie stawiania naszych działówek mam próbkę. Oni budują i gadają a ja siedzę na tarasie i niechcący wyłapuję fragmenty ich dyskusji. Z zachwytem kon...kost...kont....(ech, to jakieś trudne słowo)...stwierdzam, że rozmawiają o Miłości. O niezwykłej naturze kobiet, o fenomenie zazdrości i pożądania, o stracie i złamanym sercu.... Tak to przynajmniej brzmi dla moich uszu. Wchodzę więc pełna podziwu i mówię im „Wy to ciągle o miłości rozmawiacie!” Patrzą na mnie skonsternowani zupełnie jakbym wparowała ubrana w kostium Małej Syrenki. Ale szef ekipy trzyma fason i mówi: „A wiesz, bo Irek to miał kiedyś taką dziewczynę, co miała takie wielkie okulary, że wyglądała jak giez bydlęcy...”

Nigdy nie dowiem się, czy poważne dyskusje, które podsłuchałam to tylko wytwór mojej wyobraźni czy nie....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...