Jagna 11.09.2005 09:54 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Września 2005 11 września 2005Dopiero teraz się zorientowałam co to za dzień. Jakoś smutno się od razu zrobiło i nie będę dziś chyba oglądać telewizji, żeby nie patrzeć na…ech…Trzeba się skupić na budowie. Dalej wszystko wygląda jak zwykła budowa, ale już jakoś tak jest inaczej. Jest komin. Piękny! Mój Mąż sam wybierał kolor klinkieru i muszę przyznać, że wyboru dokonał bardzo trafnego. Komin ma kolor bardzo nieokreślony. Już wiecie jaki.Nie widuję się z Panami Dachowcami. Nie, żebym miała coś przeciwko nim, ale jakoś tak mamy te same godziny pracy. Wiem tyle, że kawał dachu już położony - i to mi wystarczy. Wiem też, że uznali, że deski nad okapem są nie taki jak powinny i będą je sami kłaść na nowo - i to mi się podoba. Kawałek dachu wygląda tak: (Ahi Roofing, Senator, kolor „bark”) http://jagna.photosite.com/~photos/tn/563_348.ts1126392961750.jpgMoże jeszcze dzisiaj zrobię lepsiejsze zdjęcie dachówki, bo to jakieś takie z daleka. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 11.09.2005 09:58 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Września 2005 Nie mamy jeszcze alarmu. Ale potencjalnych złodziei proszę o powstrzymanie okrzyków radości, bo nie mamy alarmu, ale mamy Krzysia. Krzyś jest moim byłym uczniem, rosłym młodym człowiekiem, który mieszka po sąsiedzku i nikogo się nie boi, tym bardziej, że ma jeszcze dwóch braci i nieokreśloną liczbę znajomych cudzych braci. Krzyś zgodził się pilnować naszej budowy. Akurat noce robią się chłodne, Krzyś nocuje jeszcze zanim wstawione są okna, więc lekko marznie. Ma do dyspozycji nasze materace, koc, lampkę, czajnik elektryczny i takie tam. Mówi, że mu to wystarczy. Po dwóch dniach, zmartwiona, że Krzyś nocuje w tak spartańskich warunkach (okna już są, więc jest cieplej) idę do naszej garderoby, czyli „pokoju Krzysia” i zastaję coś takiego: http://jagna.photosite.com/~photos/tn/539_348.ts1126392934328.jpg Wpadam w panikę. Chyba nie będę miała garderoby, tylko pokój Krzysia! Musimy mu przebić wejście do łazienki, żeby się nie musiał fatygować przez naszą sypialnię, zamontować jakieś drzwi do jego pokoju, wręczyć klucze… Może pozwoli mi chociaż wstawić do swojego pokoju jakąś komodę na skarpetki?! Krzyś mówi, że u nas mu lepiej niż w domu…. Fajnie… Ale jak wprowadzi się do niego jakaś narzeczona, to będę z nim musiała chyba porozmawiać, nie?! Teoretycznie jak założymy alarm, to będzie można Krzysiowi podziękować…Może zrozumie?... Co do alarmu, to jestem na etapie wirtualnego gwałcenia naszego forumowego Zbycha. Broni się, skubany. Ale będę próbować dalej. Nie spieszy mi się. Mam przecież Krzysia. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 11.09.2005 10:01 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Września 2005 A to chyba będzie moje ulubione okno. Narożne. Efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. A jak jeszcze za oknem wyrośnie śliczna trawa i drzewa….Będę całymi dniami gapić się przez to okno… Na razie gapię się w sposób limitowany, bo nie mieszkam no i widoczki na rozgrzebaną oczyszczalnię to nie do końca to o czym marzę…http://jagna.photosite.com/~photos/tn/542_348.ts1126392937781.jpghttp://jagna.photosite.com/~photos/tn/543_348.ts1126392938968.jpgA to widok z salonu na okna tarasowe: http://jagna.photosite.com/~photos/tn/544_348.ts1126392940125.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 14.09.2005 11:48 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Września 2005 Alarm. Jedna z pierwszych tych rzeczy, których ceny nie wzięliśmy pod uwagę przy planowaniu budowy. Dostaliśmy ofertę od naszego Zbycha (jeszcze raz bardzo dziękuję) i teraz mamy temat do szybkich przemyśleń a jest nad czym myśleć, bo alarm być musi, tylko trzeba za niego zapłacić. No bo jak nie, to Krzyś faktycznie musi z nami zamieszkać i na dodatek musi odzwyczaić się od spania. Dach się robi. Wygląda coraz lepiej, sami popatrzcie:http://jagna.photosite.com/~photos/tn/664_348.ts1126694211968.jpghttp://jagna.photosite.com/~photos/tn/662_348.ts1126694209718.jpghttp://jagna.photosite.com/~photos/tn/658_348.ts1126694205062.jpgEkipa od dachu jest bardzo porządna. Panowie chętnie odpowiadają na wszystkie pytania, upewniają klienta w dobrym wyborze, poprawiają humor rozwodząc się na temat zalet danego rozwiązania itp. Na dodatek oszczędzili nam wydatku na zakup firmowych fartuchów do rynien, bo wycinają je sami z blachy. Poprawili odeskowanie, przycięli niektóre krokwie, umocnili, załatali i robią swoje. Na dodatek jeden z Panów Dachowców miał w rodzinie wesele i obczęstował wszystkich pysznym mięsem. Potem załapał się i mój pies, bo panom spodobała się sztuczka popisowa pt. „zdechł pies”, więc Bakcyl nażarł się pyszności do woli. Na dzisiaj Pan Dachowiec obiecał weselną kiełbasę. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 14.09.2005 11:51 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Września 2005 Tynki. Najpierw zepsuła się pompa. A właściwie to była cały czas zepsuta, tylko nic nie powiedziała. Dopiero jak się zaczęło jej używać, to po chwili odmawiała posłuszeństwa i wyglądało na to, że z tynkowaniem będą problemy, bo tynków bez wody ani rusz. Ale Mój Mąż nie z tych co by się dali takiej pompie. Jak kupił francy porządne złączki metalowe, docisnął, dokręcił, powiedział co jej zrobi, jak będzie fochy odstawiać, to od razu zaczęła działać jak złoto. I dzięki temu mamy robione tynki: http://jagna.photosite.com/~photos/tn/650_348.ts1126694195796.jpg http://jagna.photosite.com/~photos/tn/653_348.ts1126694199281.jpg http://jagna.photosite.com/~photos/tn/663_348.ts1126694210890.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 14.09.2005 11:53 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Września 2005 A to moje już wcześniej upatrzone kafelki do kuchni. Z nich nie zrezygnuję! No, chyba, że coś mnie napadnie i zmienię zdanie… http://jagna.photosite.com/~photos/tn/572_348.ts1126694104218.jpg Nawet ceny z Castoramy widać Acha, no i jako, że jest jedyny, więc przedstawiam Państwu Nasz Komin: http://jagna.photosite.com/~photos/tn/660_348.ts1126694207468.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 15.09.2005 22:24 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Września 2005 Dzisiaj nie byłam na działce. Gdyby to ode mnie zależało, to oczywiście bym była. Ale nie jestem kobietą niezależną. Mój dzień i moje plany nie są zależne tylko ode mnie. Tak więc po konsultacjach z moim czteroletnim synem:- Jedziemy na działkę? - Nie!!! Uznałam, że zostaniemy w domu, bo jak nudzący się, wściekły czterolatek włóczący się po budowie pod nogami pracujących robotników, to nie jest fajne. Sprawdziłam. Za to Mój Mąż nie jest własnością Naszego Dziecka, w przeciwieństwie do mnie, może siedzieć na działce całymi dniami. I od niego wiem, że dach jest skończony a do tynkowania zostały już tylko dwa niewielkie pomieszczenia. Tak więc Panowie Dachowcy zakończyli pracę przed terminem (miało być do końca tygodnia) a Panowie Tynkarze, zgodnie z terminem. Nieprzyzwoicie dobrze to idzie, nie? Ale, żebyście nie myśleli, że tacy z nas szczęściarze, postanowiłam wspomnieć o mniej lub bardziej poważnych zgrzytach. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 15.09.2005 22:25 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Września 2005 Zgrzyt pierwszy: Szef Ekipy się zbiesił. Od czasu wstawienia okien, widzimy, że nasze cudne, narożne okno będzie jeszcze bardziej cudne, jeżeli skuje się trochę rogi ścian. Zgłaszamy się z tym do Szefa Ekipy. Ten stwierdza, że nie będzie ułatwiał pracy tynkarzom…(???!!!!) Mój Mąż, jak ma to w charakterze, od razu dziękuje mu bardzo za pomoc i się obraża. A tu jeszcze ma być domurowana ścianka przy drzwiach wejściowych, bo miały być dwuskrzydłowe, ale ja się uparłam przy szafie w wiatrołapie, więc będą jednoskrzydłowe i otwór jest za duży. Wszystko jasne. Kto nam teraz domuruje ściankę? Mąż od razu wpada na genialny pomysł, że zrobi to ekipa, a raczej szczątek ekipy w postaci jednego murarza, który to budował dom naszemu Sąsiadowi z Kopytem. Murarz jest miejscowy, chętny do pracy. Ale ja sobie przypominam, że ekipa Sąsiada długo stawiała dom, bo głównie piła. Ale u nas nie trzeba już stawiać całego domu. Ile można stawiać kilkanaście bloczków? Da się upić w tym czasie? He, he, że się da, to ja wiem, że tak, ale czy na tyle, żeby ostatnie bloczki stały już pod wdzięcznym kątem? Może da, chłopak radę. Jak da, to jeszcze może garaż postawi? A ściany przy oknie skuwa Mój Mąż z Panem Elektrykiem do pomocy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 15.09.2005 22:26 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Września 2005 Zgrzyt drugi: Drzwi wejściowe. Jedziemy kupić. Wyobrażamy sobie, że pojedziemy, pooglądamy, wybierzemy i wyjdziemy z drzwiami. Mają być z szybką, żeby było chociaż trochę światła w wiatrołapie. Mają być antywłamaniowe, bo głupio dawać super pancerne okna i zwykłe drzwi, nie? To tak jakby se jedno oko umalować… No i są drzwi. Antywłamaniowe są bez szybki. Z szybką nie są antywłamaniowe. Można takie oczywiście zrobić. Odbiór szybciutko…za sześć, osiem tygodni. Uśmiechamy się, dziękujemy, wychodzimy i wracamy potulnie w naszą okolicę, gdzie kupujemy antywłamaniowe drzwi, bez szybki i za 1500zł. Nie mają szybki, czyli jest problem. Ciemność w wiatrołapie nawet w słoneczny dzień. Ale od czego ma się żonę? Ja nie wiem od czego, bo nie mam, ale Mój Mąż ma od tego, żeby wpadła na pomysł, że szybkę zrobimy w drzwiach wewnętrznych między wiatrołapem a korytarzem. I będzie dobrze. Cacy.Drzwi w pomieszczeniu gospodarczym już są. Za to nie mam teraz drzwi wejściowych do mieszkania. To nie żart. Tu gdzie mieszkamy mamy własną klatkę schodową i już od dawna nie zamykamy na klucz drzwi do mieszkania, bo zamykamy drzwi do klatki. Więc po co nam drzwi? A porządne, antywłamaniowe…Oszczędzać trzeba. Ale te też są bez szybki. A w pomieszczeniu gospodarczym nie ma okna, bo to co było zamieniliśmy na drzwi. Więc tam też będzie ciemno. Nie chcę w słoneczny zimowy dzień robić prania przy latarce. Oczywiście, jakaś lampa tam będzie, ale tak używać prąd w środku dnia? Oszczędzać trzeba. Na szczęście tu pole manewru jest większe, wiec można wykuć okienko. Nawet dwa. Już zamówione. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 15.09.2005 22:27 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Września 2005 Zgrzyt trzeci: Oczyszczalnia. Na razie sprawuje się świetnie, bo sobie stoi w części zakopana i robi sobie bąbelki z w wodzie. Ale woda sobie jest i nigdzie się nie wybiera, bo po co. Pisałam już o problemach ze studzienką, gliną, wodą i rurze drenażowej. Pisałam też, że jak to nie zda egzaminu, to jeszcze zrobimy szczelny zbiornik na końcu. Ale nie mogę przestać o tym myśleć. Co będzie, jeżeli to i tak będzie za mało? Przy wizji pesymistycznej mam przed oczami obraz rury drenażowej, zbiornika, kolejnej rury, następnego zbiornika…i tak skończymy na ośmiu zbiornikach i 300 metrach rur drenażowych. Mój Mąż dobija mnie mówiąc, że w tym systemie ostatni zbiornik będzie wkopany na jakieś 10 metrów w ziemi, żeby spadek zachować. Skarżę się znajomym. Natychmiast wymyślają rozwiązania. Staw, fontanna, lodowisko. Najbardziej mi się podoba pomysł ze słoniami. Ponoć jeden słoń wypija 80l wody dziennie. Dwa słonie by wystarczyły…? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 02.10.2005 20:12 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Października 2005 Najpierw zdjęcia. To dla tych, których nudzi moje ględzenie, a zdjęcia zawsze są fajne. Też lubię.Najpierw duma Mojego Męża, czyli spryskiwacze…nawilżacze…chciałam powiedzieć zraszacze. Sam robił. http://jagna.photosite.com/~photos/tn/707_348.ts1128278590046.jpgA to jak działają:http://jagna.photosite.com/~photos/tn/710_348.ts1128278595046.jpgA to co mają podlewać, czyli nasza wysiana trawa:http://jagna.photosite.com/~photos/tn/701_348.ts1128278582640.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 02.10.2005 20:15 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Października 2005 A to ocieplenie dachu. Pierwsza warstwa wełny:http://jagna.photosite.com/~photos/tn/693_348.ts1128278572687.jpghttp://jagna.photosite.com/~photos/tn/698_348.ts1128278578906.jpgNa to jeszcze pójdzie druga, poprzeczna warstwa wełny i karton-gipsy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 02.10.2005 20:22 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Października 2005 A dzisiaj dostąpiłam zaszczytu i mogłam coś porobić, bo nikogo innego nie było pod ręką (dlaczego tak piszę, to się dowie ten, kto będzie czytał moje dalsze pisanie). Pomalowałam trochę sztachet i trzy słupki. Potem pomagałam Mojemu Mężowi przykręcać sztachety. Nie myślcie sobie - to baaardzo odpowiedzialna praca! To nasze sztachety jeszcze odpoczywają: http://jagna.photosite.com/~photos/tn/699_348.ts1128278580218.jpg Tu z blondynek zamieniają się w szatynki. Kolor pięknie pasuje do dachu. http://jagna.photosite.com/~photos/tn/700_348.ts1128278581421.jpg A tak wyglądają już na swoim, dożywotnim miejscu: http://jagna.photosite.com/~photos/tn/703_348.ts1128278585078.jpg Jest ich tylko kawałeczek, ale dobry fotograf (ja!) zrobił to tak, że wygląda jak cały płot, nie? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 02.10.2005 20:24 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Października 2005 A tu na koniec maleńki bałaganik budowlany. Taki tyci. Prawie nic nie widać http://jagna.photosite.com/~photos/tn/709_348.ts1128278592484.jpg W tle widać powstający garaż. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 02.10.2005 20:25 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Października 2005 Mam katar. Mój komputer coś dzisiaj szwankuje. Pewnie też ma katar. Ale obiecałam zdjęcia a Alfreda jeszcze mi każe pisać o emocjach. Jakie ma emocje człowiek co ma katar…? Tak jak sobie myślę, to grubsza sprawa wygląda tak: Jak czytałam sobie dzienniki, to wydawało mi się, że takie dłubanie, docieranie, ulepianie i skrobanie to jest to! Każdy centymetr ściany, podłogi, pomaleńku, jak ten archeolog z telewizji będę głaskać, upiększać… A tu co? Mój Mąż miał widocznie te same plany i na dodatek jest w o tyle lepszej sytuacji, że może być cały dzień na budowie a mnie przypadły te prozaiczne zajęcia: praca i dzieci. Praca – wiadomo – trzeba iść, zrobić co trzeba w określonych godzinach. Dzieci? Różni ludzie mają różne dzieci. Ja sama mam różne. Starszy Syn nie miałby nic przeciwko temu, gdybym wychodziła do pracy rano a potem budowała do nocy, bylebym mu dała święty spokój. Ale Młodszy Syn nie ma zamiaru budować i wymaga, żebym podzielała jego zainteresowania, czyli kredki, Teletubisie, ludziki z kasztanów itp… Tak więc na budowie działają chłopaki w składzie Mój Mąż, pan Stasio – wspaniały pomocnik, bezrobotny, bardzo pracowity i uczciwy, Starszy Brat Krzysia i Młodszy Brat Krzysia – ci już jak przystało na dzisiejszą młodzież robią wszystko, żeby nic nie robić i trzeba ich ciągle pilnować Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 02.10.2005 20:26 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Października 2005 Ja przyjeżdżam na budowę, oglądam postępy a Mój Mąż ma niezmienny scenariusz na każdy mój pobyt. Najpierw mnie woła, żebym oglądała różne rzeczy. Rozwinął w sobie na dodatek przedziwny talent do teleportacji, czyli woła mnie np. do pomieszczenia gospodarczego, pokazuje mi coś paluchem, ja podziwiam, otwieram usta, żeby skomentować a Mojego Męża już koło mnie nie ma, za to słyszę go z tarasu (po drugiej stronie domu) „Jaguś, chodź tu szybko!” Ja lecę potykając się o deski i wełnę, dobiegam i widzę jak on właśnie znika za rogiem wrzeszcząc „Przyjdź do pompy, szybciutko!” Ja oczywiście lecę omal nie przewracając mojego Młodszego Syna, który stoi jak słup ze zmarszczonymi brwiami i mówi groźnie: „Do domu!”… dolatuję do pompy, żeby przytrzymać jakąś rurkę, którą wręcza mi Mój Mąż po czym gna do salonu (Mąż, nie rurka), żeby mnie tam zaraz zawołać… Kiedy już się tak naganiam i wreszcie chcę spokojnie coś zobaczyć, słyszę Mojego Męża za plecami: „Nie mogłabyś już jechać?” Bo przecież strasznie przeszkadzam… Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 02.10.2005 20:27 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Października 2005 Tracę po mału kontakt z tym co się dzieje i efekty widać. Przy stawianiu słupków do ogrodzenia, wszystko idzie sprawnie do momentu, kiedy się okazuje, że chłopaki zapomnieli dostawić słupka przy bramie na furtkę. Mój Mąż – główny winowajca nie ma zamiaru przyznać się do błędu. Po prostu oświadcza, że nie będziemy mieli furtki. Po co nam furtka? Brama będzie przecież. Staram się wytłumaczyć, że furtka jest potrzebna, bo na przykład tacy koledzy naszych dzieci jeszcze nie są zmotoryzowani i za każdym razem, trzeba będzie bramę otwierać jak będą latać tam i z powrotem. Jak sąsiadka do mnie przyjdzie na kawę…brama. Jak zapomnę czegoś już po wyjeździe za teren…brama. A jak się zatnie, zepsuje, prądu zabraknie? Już jedną moją koleżankę uprzedziłam, żeby skoki wzwyż trenowała jak chce mnie odwiedzać. Trampolinę przecież mogę postawić z obu stron, będzie łatwiej… Mój Mąż wreszcie kapituluje i obiecuje dostawić słupek. Druga furtka od strony wewnętrznej drogi została już zaplanowana, ale nie zdziwie się, jak chłopaki z rozpędu sztachety tam przybiją…Na dodatek przy tym tempie, porobiło mi się coś odwrotnie i mam wrażenie, że to wszystko to okropnie wolno idzie, bo tyle się dzieje a ja jeszcze nie mogę mieszkać. Tak więc moje emocje mogłabym opisać obrazem walizek. Czuję się jakbym stała z walizkami przed progiem, a jeszcze nie mogę wejść. Zna ktoś to uczucie? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 10.10.2005 09:18 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Października 2005 Chłopaki dalej pędzą z wykończeniem. Malowane są sztachety, w domu układana jest wełna, żeby ją przykryć folią. Nad salonem i kuchnią są już płyty karton-gipsowe. Z jednej strony fajnie, bo już SĄ, ale z drugiej strony niefajnie bo dopiero teraz będzie robiona podłogówka i wylewki. Czyli bardzo niezgodnie ze sztuką budowlaną… Ja się edukuję na forum (dziękuję wszystkim) i wydzwaniam do męża jak się pojawi jakaś nowa wypowiedź na ten temat. Ale Mój Mąż jest uparty i mówi, że przesadzam, że histeryzuję, że będzie wszystko ok., bo przecież wylewki mamy mieć miksokreta (zupełnie jakbyśmy byli jedyni na świecie) a poza tym do płyt od podłogi jest 4m i wilgoć nie doleci. Nie wiem tylko czy wilgoć o tym wie… No i ja mówię poczekać, ale jak tu gadać z kimś, kto wraca z działki i mówi „A wiesz jaka rosa tam jest rano…? Wiesz, że jak słońce wschodzi to trawa się mieni?”… Zwariował i już nic go nie powstrzyma. Mam nadzieję, że będzie dobrze i sufit mi jednak nie zgnije…. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 10.10.2005 09:22 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Października 2005 Rozważania psychologiczne. Człowiek jest dziwny. Na tym mogłabym zakończyć rozważania. No, ale wyjaśnię o co chodzi. Nasze osiedle jest bardzo kameralne. Na sześćdziesiąt kilka działek, położonych w dwóch pasmach przy wewnętrznej drodze…a właściwie przy bardziej-wewnętrznej, bo nasza główna droga już jest wewnętrzna w stosunku do szosy…hmm, trochę to skomplikowanie wyszło, no więc na te sześćdziesiąt kilka działek stoi jak na razie pięć domów. Znamy się wszyscy, no bo jak tu się w takiej ilości nie poznać. Reszta działek albo jest tylko ogrodzona i wygląda bardzo rekreacyjnie – trawka, altanka, grill; albo wręcz jest pusta i tam mieszkają kuropatwy, zające i inne fajne stworki. I tak jak na początku wydawało mi się, że to pustkowie, że będzie straszno i samotnie, tak teraz mi się podoba, że jest tak… dziko. Dwa pasy naszych działek mogą się zaludnić i zabudować, z tym się liczyłam od początku i na to nawet się cieszyłam. Ale dookoła są pola, pasą się krowy, rośnie zboże i inne coś, na czym się nie znam. I właśnie dzisiaj dowiedziałam się, że na polu po drugiej strony naszej głównej – wewnętrznej drogi, na obecnym polu, na wiosnę ma powstać nowe osiedle. Czyli tam gdzie miałam widok z mojego narożnego okna… http://jagna.photosite.com/~photos/tn/542_348.ts1126392937781.jpg I zamiast się cieszyć, że będzie nas więcej, że będzie bezpieczniej, więcej znajomych, dzieci itp., ja jestem dosłownie zła! Ja nie chcę! Mam jakieś strasznie czarne wizje: że zamieszkają sami konfliktowi ludzie, że będą mieli agresywne psy, które będą uciekały i będę się bała wychodzić z moim – łagodnym misiem na spacer, nie mówiąc o wypuszczaniu dzieci poza teren, że już nie zobaczę ani jednej kuropatwy, bociana ani zająca, bo się zrobi dla nich za ciasno i się wyniosą (tu akurat, niestety, mam rację ), że zrobi się głośno, ciasno i okropnie. Buuuu! Ja nie chcę! Oczywiście nie oprotestuję ich budowy, nie będę słała protestów, ale musiałam się wyżalić. Czy tylko ja tak mam? Czy to normalne? Czy ktoś mnie pocieszy? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jagna 20.10.2005 18:14 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Października 2005 Podbudowana pozytywnymi komentarzami (dzięki, dziewczyny ) siadam do pisania. Najpierw musiałam odszukać kabel do aparatu, żeby pokazać też zdjęcia. Szukamy tego kabla już od kilku dni, ale szukanie ograniczało się do: - Nie widziałeś kabla? - Nie, a ty? - Nie. I tak szukaliśmy już parę razy. W końcu się zawzięłam i poszukałam. I znalazłam. Bo to tylko w powieściach science – fiction rzeczy giną zapadając się w czwarty wymiar. My nie jesteśmy science ani fiction i jak coś gubimy, to powinno się prędzej czy później znaleźć. Tak sobie myślę, że fiction to my trochę jesteśmy…ale to już inna historia. W każdym razie budowa trwa. Mój wkład ogranicza się do nielicznych inspekcji, ale za to kiedy wpadam, to zasypuję wszystkich pytaniami, żądam wyjaśnienia co się właśnie odbywa i co będzie dalej. Od pewnego czasu zauważyłam, że jak idę do któregoś z robotników, to ten gwałtownie zmienia miejsce pobytu i zajmuje się pilnie czymś, w innej części działki, albo odwrotnie – jak go już dopadnę, to przestaje pracować, staje zrezygnowany i z miną spaniela czeka na wywiad. Mojego Męża o nic nie pytam, bo on się przecież umie teleportować. Ale to nic, bo i tak w domu mogę go dopaść. Na wiele to dopadanie się nie zdaje, bo mówi wtedy błagalnie, że jest zmęczony i nie chce się już denerwować…Dlaczego denerwować? Przecież ja tylko chcę wiedzieć co się dzieje, dlaczego tak i co by było gdyby było inaczej. Nie rozumiem go. Na działce kręci się mnóstwo ludzi. Przestałam już rozpoznawać kto jest kto. Dwóch panów maluje sztachety, inni ocieplają dom, jeszcze inni kończą budowę garażu, jakaś ekipa właśnie robi coś w środku w domu a Mój Mąż jest w czterech miejscach na raz. Mój pies przestał już szczekać jak ktoś przyjedzie, bo by zwariował. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.