Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

...mam doła...


kubaimycha

Recommended Posts

Nasz syn Oskar (jak zwykle zakręcony) zapomniał wczoraj pokazać nam dzienniczek, w który wychowawczyni napisała, że następnego dnia przychodzą do szkoły wcześniej niż zwykle...W efekcie dzisiaj się spóźnił, a pani miała okazję "uświadomić" męża, że...zaniedbujemy Oskara...

I wiecie co ? Uświadomiłam sobie, że faktycznie poświęcamy naszym dzieciom za mało czasu...

Nasz dzień wygląda tak:

7.00 szybkie śniadanie, "Oskar ubieraj się", "Maja myj zęby", "spakowałeś zeszyty?","wziąłeś śniadanie?","szybciej, bo się spóźnimy !!"

Odwozimy je do szkoły

Szybka wizyta na budowie ( "macie klej, nie skończyły się płytki, kiedy będzie elektryk ?")

Szybko do pracy

W połowie dnia znowu kontrola na budowie, bo przecież zwykle fachowcom właśnie :roll: czegoś zabrakło

Do domu ( "może uda sie coś zamieszać na obiad ?" )

Znowu do pracy, a w między czasie telefony : "zdążysz odebrać dzieci ? nie ? może poprosić ciotkę ?", "dzwoniłeś do stolarza?", "byłeś w hurtowni?"...

Któreś z nas przywozi dzieci, zostawia je w domu ( "odróbcie lekcje" ). I powrót do pracy lub kierunek - budowa...

20-ta wpadam do domu i od progu każę myć ręce, bo kolacja,"dlaczego tu taki bałagan?!", "odrobiłeś lekcje?", "raz dwa i do wanny !"

Kiedy już śpią otwieram forum, bo przecież trzeba się trochę dokształcić, żeby potem kolejny "fachofiec" nie wciskał, że się inaczej nie dało, że jest ok...

Ustalanie planu co jutro - kto rano na budowę, kto odwozi dzieci, do kogo trzeba zadzwonić...

 

Minął kolejny dzień...

Następny wygląda tak samo...

 

Przychodzi sobota/niedziela i najlepiej, gdyby dzieci zajęły sie sobą, bo nie mamy sił ani na kino, ani na spacer, ani na znajomych...A jeszcze coś przydałoby się zrobić na budowie...Czasem telefon do mamy lub ciotki czy mogłaby wziąć dzieci...

 

I dochodzę do wniosku, że wychowawczyni miała rację - zaniedbujemy dzieci...

Zapytane przez nią, co robią rodzice Oskar ( 7 lat) powiedział :

"Tata nie ma czasu, bo ciągle jest w pracy, a mama zawsze w gabinecie"...

 

...mam doła...

 

W jaki sposób łączycie pracę, dzieci i budowę ? Ja chyba nie potrafię...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 41
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

To jest też o nas. Wiem, że przez budowę zaniedbujemy naszego 3-letniego synka. Pocieszam się, że jeszcze 1 miesiąc i będziemy razem, tzn. z przedszkola my będziemy go odbierać a nie cała familia po kolei (codziennie kto inny :roll: ).

Jesteśmy bardziej nerwowi, a poza tym bardziej zmęczeni a synek chce się tylko bawić, bawić, bawić.

I tu sobie powtarzam ciągle (tylko, że to nic nie da :evil: ) czemu nie wybudowaliśmy się 4-5 lat temu :-?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aga, aż tak się zestresowałaś? :wink:

Mycha...my tez przez to przechodziliśmy. Na dodatek ja wracałam z pracy, a mąż do niej szedł. Mijaliśmy się, kontakt mieliśmy tylko przez telefon. Sylwia też była zaniedbywana....ech, całe szczęście, że to już za nami...od lipca mieszkamy w domu i wszystko wraca do normy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

i ja niestety musze sie przyznać do fatalnej organizacji czasu z dziećmi, a raczej braku czasu dla dzieci :oops:

oboje z mężem pracujemy, ja jestem w domu o przyzwoitej godzinie, ale tez zasiadam przed kompem w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące mnie budowlane problemy, a małżonek po pracy jedzie na budowe i czesto wracał kiedy dzieci juz spały. Jakies trzy tygodnie temu mąż powiedzial DOSYĆ tego wariactwa :o

Dzieci ojca nie mialy, matka tez w komputer wlazła, porozmawiać nie mogliśmy małżonek pojawiał sie w domu jak ja spałam, albo sam zasypiał na stojąco. Rozmawialiśy wiec przez telefon lub na GG :oops:

Doszlismy do wniosku, że nie ma sensu tak gnac, przeprowadzka nastąpi moze 2-3 miesiące później, ale wrócimy do normalności. Jest fajnie, czujemy sie lepiej psychicznie nie ma takiego pędu i szaleństwa. Wieczorem troszke zabawy, czytanie ksiązki a w weekend na basen.

Polecam :D

Jeśli nie musicie sie wyprowadzac z obecnego mieszkania w okreslonym terminie, jesli tak narawde nic was nie godni, zwolnijcie trochę .

Nasze dzieciaki nas potrzebuja i nikt nas nie chce żałować ze zaniedablismy dzieci.

Pozdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raczej Cię nie pocieszę - wszyscy chyba coś zaniedbują w czasie budowy. My zmagaliśmy się tylko z wykończeniówką, ale musieliśmy to zrobić dość szybko i ciągle było coś nie tak: raz nawet mąż prawie zasnął na lekcji. Dziecka akurat nie było jak zaniedbywać, bo ciągle chorowało - nie z powodu zaniedbań - po prostu całe przedszkole tak mamy (oby w tym roku bylo lepiej). Do tego mąż pracował nie tylko w tygodniu, ale i w weekendy i musiał ciągle coś czytać, pisać itd.

Ja miałam straszne wyrzuty sumienia, że jedyne spacery, jakie zapewniamy dziecku to do hurtowni płytek i składów budowlanych - nie było to zdrowe, poza tym po pół godzinie zaczynał się nudzić i biegać jak szalony, albo ciągnąć do wyjścia. Na miesiąc przyjechała teściowa, wale to też nie było dobre rozwiązanie, bo zaczęła za bardzo ingerować w nasze życie, co skończyło się parę razy awanturą :oops: , bo nerwy mieliśmy mocno nadszarpnięte.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli nie musicie sie wyprowadzac z obecnego mieszkania w okreslonym terminie, jesli tak narawde nic was nie godni, zwolnijcie trochę .

Nasze dzieciaki nas potrzebuja i nikt nas nie chce żałować ze zaniedablismy dzieci.

Pozdr

Potwierdzam. Ja nie mam małych dzieci, za to absorbującą prace i nauke bez przerwy, więc buduje tylko "chwilami". Robie przerwy tak, by w domu troche pobyc i "pchnąc" inne wazne sprawy. W czasie przerwy odpoczywam od budowy, potem wracam z chęcia do dalszego etapu. Ale warunkiem jest mozliwość zamieszkiwania we własnym mieszkaniu, w wynajetym kącie jest inaczej.....wtedy z reguły ludzie galopują szybko z budową.

W takim wariackim tempie wszyscy sie gubią i nie ma żadnej radości zycia, jest tylko stres i wyścig z czasem. Potem trudno to odreagowac i wrócic do normalności. Nie wiem jak znoszą to takie małe dzieci ????? :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie, my za szybko sprzedaliśmy mieszkanie - tzn. ustaliliśmy za wczesny termin wyprowadzki, do tego mój mały złamał rękę (w przedszkolu nie na budowie) i musieliśmy biegać na rehabilitację (to sobie przynajmniej drzemałam, jak on ćwiczył), straszne to było.

Ale to sie kończy i zapomina się o tym. Potem tylko trzeba przyzwyczaić się do tego, że ma się dalej do pracy itp.

Z drugiej strony mam wrażenie, że uwaga nauczycielki, że zaniedbujecie dzieci, była lekkim nadużyciem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uwaga nauczycielki nie była lekkim nadużyciem, tylko przestępstwem. Gdyby (zgodnie z dzisiejszą modą) została przez Was podana do sądu, miałaby grube kłopoty. O tym, czy dziecko jest zaniedbywane, może orzec tylko niezawisły sąd na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego.

Takie uwagi do rodziców to skandal i na Waszym miejscu poszłabym porozmawiać o tym z dyrektorką szkoły. :evil:

Nauczycielka jest od uczenia dzieci i ewentualnie pomocy rodzicom w problemach wychowawczych. Nie do niej należy jakakolwiek ocena postępowania rodziców, jeśli dziecko nie jest zaniedbane w rażący sposób (nie uczęszcza na zajęcia, nie ma podręczników i zeszytów, przychodzi brudne, bez drugiego śniadania, zachodzi podejrzenie, że jest bite).

Czasu nie macie, jasne. Ale nie oznacza to, że totalnie zaniedbujecie dzieci. Jedśli możecie, to zwolnijcie trochę i przeznaczcie weekendy dla dzieciaków. To im da poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa. Będzie dobrze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli nie musicie sie wyprowadzac z obecnego mieszkania w okreslonym terminie, jesli tak narawde nic was nie godni, zwolnijcie trochę .

Nasze dzieciaki nas potrzebuja i nikt nas nie chce żałować ze zaniedablismy dzieci.

Pozdr

Potwierdzam. Ja nie mam małych dzieci, za to absorbującą prace i nauke bez przerwy, więc buduje tylko "chwilami". Robie przerwy tak, by w domu troche pobyc i "pchnąc" inne wazne sprawy. W czasie przerwy odpoczywam od budowy, potem wracam z chęcia do dalszego etapu. Ale warunkiem jest mozliwość zamieszkiwania we własnym mieszkaniu, w wynajetym kącie jest inaczej.....wtedy z reguły ludzie galopują szybko z budową.

W takim wariackim tempie wszyscy sie gubią i nie ma żadnej radości zycia, jest tylko stres i wyścig z czasem. Potem trudno to odreagowac i wrócic do normalności. Nie wiem jak znoszą to takie małe dzieci ????? :roll:

może się wydawac, że dobrze, ze wytarczy kupić im nową zabawkę i posadzić przed super bajką, ale to nieprawda

taka 5-6 latka jest rozżalona, ze rodzice się nią nie zajmują, że "znowu" rozmawiają o budowie, że sie "znowu" spierają

w końcu przychodzi taki moment, ze nie chce tego nowego domku :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zgadzam sie z dompodsosnami

jeśli któreś z rodziców kładzie dzieci spać niech przeczyta im chociaż krótką bajeczkę(to dla maluchów, a ze straszymi rozmowa o tym jak minął dzień), to takie magiczne 5 minut które są dla dzieci bardzo ważne bo to czują że jest się wtedy tylko dla nich, ale jeśli i to sie nie da to poświećcie im niedzielę; wspólne posiłki, spacer, może basen lub inna rozrywka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzieci bardziej niz nowego pięknego domu potrzebują obecnosci, milości i zainteresowania rodziców.

 

Ale najlepiej jedno i drugie. Nie zapomnę zachwytu syna swoim pierwszym własnym pokojem 8) . Myślę, że każdy próbuje to pogodzić najlepiej jak może, choć pewnie nie osiągnie ideału. Ale przecież to stan przejściowy.

A wychowawczyni moim zdaniem grubo przesadziła :-?

 

Ps. Mój rozkład dnia nie różni się dużo od waszego, z tym, że zaczyna się o 5.40 :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie liczy się ile czasu spędzamy z dzieckiem, tylko JAK go spędzamy!!!!

Niby slogan, ale naprawdę bardzo ważny. Tak jak napisała Kubaimycha przez jakiś czas, kiedy nie możemy inaczej, poświęćmy dzieciom chociaż wieczory, na pogadanie "o wszystkim i o niczym". Jeśli możemy, zabierajmy dzieci ze sobą np. na budowę - to pokaże im, że są ważnymi i pełnoprawnymi członkami naszej rodziny, że maja wpływ na to, co się dzieje! Przecież one też będą mieszkały w tym domu!!! Ale nieprawdą jest, że dom budujemy dla dzieci - dom budujemy dla siebie!!! Dzieci kiedyś, za ileś lat, same będą podejmowały decyzje, również takie, gdzie chcą mieszkać!!

 

A dopóki są małe i nas potrzebują, zapewnijmy im poczucie bezpieczeństwa choćby poprzez wrażenie, że mogą uczestniczyć w tym, co robimy! I że ich zdanie jest dla nas ważne!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesteście kochani !, bo już zaczęłam myśleć, że to tylko ze mną jest coś nie tak...

Doskonale zdaje sobie sprawę, że powinnam poświęcać dzieciom więcej czasu, a nie tylko instruować, że lekcje, że bałagan, że kolacja, że "do wanny"...Tęsknię za niczym nie zmąconymi chwilami, kiedy spontanicznie decydujemy : rower czy basen ?

Teraz wybieramy spośród : jedziemy na budowę ? czy zostajecie w domu ? A może do babci ?

Niestety, zwolnić sie nie bardzo da, ponieważ sprzedaliśmy nasze obecne "lokum" i musimy przeprowadzić się do końca grudnia...

Pocieszam się, że większość już za nami, bo tym trybem ciągniemy od lutego...

Pani wychowawczyni...no cóż, chyba chciała dobrze, nie znając naszej sytuacji...Może mogła to jakoś inaczej dać nam do zrozumienia. Dzieciaki zawsze są w szkole na czas, mają odrobione lekcje ( są kochane, bo żadne z nas im nie pomaga ), ubrane, uczesane ...Tak..., tylko to nie wszystko i jak się okazało nawet dla postronnej osoby, jaką jest nauczycielka jest to widoczne

:(

Dziękuję, że jesteście :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że pani wychowawczyni nie była bezstronna, wydając tak poważny osąd bez chociażby próby zapoznania się z sytuacją. Tak jak dompodsosnami uważam, że to skandal i ja już bym była u dyrektorki. Nawet jeśli chciała dobrze dla dziecka, powinna najpierw spróbować ustalić, co się dzieje, a nie od razu tak z grubej rury.

Podobną sytuację miała moja koleżanka, samotnie wychowująca dwójkę (córka i syn). Mieszkanie dwupokojowe z kuchnią. Starsza córka wtedy ok. 11 lat tłumacząc się, że nie odrobiła lekcji stwierdziła, że nie ma warunków, bo nie ma własnego pokoju. Wychowawczyni bez zastanowienia, pytania o co chodzi itp. zrobiła matce awanturę, że ta nie zapewnia dziecku warunków do nauki i biedne dziecko jest zaniedbane!!! Dzieci zajmowały w mieszkaniu większy pokój, podzielony szafą po środku, każde miało własne łóżko, biurko, szafę - jednym słowem urządzenie zapewniające tyle intymności ile się dało w małym mieszkaniu. Zresztą w praktyce i tak siedziały u mamy cały dzień.

W efekcie koleżanka, mając w planach kupno większego mieszkania w ciągu najbliższych paru lat, szarpnęła się na remont, przerzuciła kuchnię do większego pokoju, w którym mieszka sobie razem z kuchnią i "zapewniła" obojgu dzieciom miejsce do nauki.

 

Wściekłam się wtedy strasznie, bo dziewczyna przeznaczyła na ten remont kasę, którą oszczędzała, żeby na mieszkanie wziąć jak najmniejszy kredyt :evil: I teraz też się wściekłam :evil:

A czy zaniedbujecie? Jakbyście rzeczywiście zaniedbywali, taki tekst nie odniósłby żadnego wrażenia, bo wisiałoby Wam to totalnie. Pewnie nawet wychowawczyni nie miałaby z kim pogadać...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...