Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Pamiętnik znaleziony w Moskwie


retrofood

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 1k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

56.

... zobaczyłem, że do pokoju weszła Olga. Przywitała się ze mną i od razu oznajmiła, że Nina... wróciła na budowę. Szybko zszedłem na dół i rzuciłem krótko: mów! Olga bez zwłoki oznajmiła, że przyszła tu z polecenia Niny, Nina przesyła mi pozdrowienia i będzie czekać na mnie zaraz za bramą placu budowy przed obiadem. Nie może tu przyjść, bo Willy zaanektował ją do brygady korytarzowej i osobiście uczy ją tapetowania tymi szklanymi dwumetrowymi tapetami. Resztę powie mi sama. Zarzuciłem Olgę pytaniami jak to tam ich tapetowanie wygląda. Trochę opowiedziała, a to zgadzało się z tym co wczoraj dowiedziałem się od chłopaków, jednak nie przedłużała swojej bytności i szybko wybiegła z powrotem.

Znów zostając sam miałem o czym myśleć. Ale to już były inne myśli. Olga kilkoma słowami wlała mi w duszę optymizm, bo przecież takich tekstów nie przekazuje się wrogowi. Zresztą za Chiny Ludowe nie rozumiałem, czym tak naprawdę mogłem tak zrazić do siebie to damskie towarzystwo, no a szczególnie Ninę. Przecież ciągle miałem przed oczami nasze pożegnanie na peronie metra, kiedy mnie pocałowawszy pobiegła do wagonu. No chyba tak się nie żegna obrażona dziewczyna. I skąd ta niechęć większości żeńskiej brygady?

Nie dane mi jednak było długo medytować w samotności. Po parunastu minutach już na korytarzu usłyszałem, że do mojego pokoju ciągnie najlepsza ekipa płytkarzy na tej budowie. I nie myliłem się. Po chwili weszli roześmiani i najwyraźniej już „zaszczepieni”, i od razu zaczęli lokować się w łazience tak na dłużej. Początkowo mi nie dokuczali zajęci sobą, ale gdy tylko poczuli się ulokowani, wczorajszy scenariusz zaczął się powtarzać. Ponieważ wymawiałem się od picia, przypominając jaki jestem podpadnięty, to szybko wystawili czujkę na korytarzu no i nie miałem wyjścia. Musiałem chwilami dotrzymywać im towarzystwa. A dzisiaj nie miałem na to zbytniej ochoty, mając przed sobą takie spotkanie.

I może broniłbym się bardziej, gdyby w pewnej chwili ich rozmowa nie zeszła na damskie towarzystwo zatrudnione na budowie. Wytłumaczyłem im, że to nasz firma zatrudnia kobiety, ale większość jest zajęta przez tych, którzy z nimi pracują. Tylko ja jestem pokrzywdzony bo podpadłem Willemu. Oczywiście, w żadne szczegóły własnej historii ich nie wprowadzałem.

I pewnie wszystko zakończyło by się bez większych emocji. Przecież wczoraj też chodzili tym korytarzem, więc widzieli ta ekipę, która tapetowała korytarz. I wczoraj o tym rozmowy nie było. Jednak dzisiaj jeden z nich, który poszedł gdzieś za wódką wrócił z sensacyjną wieścią, że dziś w tej ekipie na korytarzu jest laska, że pałę zmiata! Zaczął się gwar, chwilowe zamieszanie i po chwili w pokoju zostałem już sam, spokojnie siedzący na drabinie. Jednak po chwili chłopaki wrócili podekscytowani i pełni zachwytu nad urodą Niny. Potem zaczęły się zawzięte dyskusje za ile taką tutaj można kupić. Na całe szczęście mną się mniej interesowali, więc nie musiałem się na ten temat wypowiadać a poza tym do obiadu mogłem trochę otrzeźwieć. Więc nie niepokojony pogoniłem trochę robotę do przodu. Pogoniłem tak, że w końcu nie było czym już tapetować. Należało iść po zaopatrzenie. Uprzedziłem płytkarzy, że gdyby Willy wszedł tu podczas mojej nieobecności to maja mu powiedzieć, że poszedłem po tapetę i klej, no i poszedłem.

A szedłem z duszą na ramieniu. Nie bałem się Willego, ale bałem się spotkania z Niną. Bo z wczorajszego rozpoznania tematu wynikało, że na drodze do klatki schodowej muszę natknąć się na ekipę tapetującą korytarz. Kiedy wyszedłem zza zakrętu korytarza ujrzałem resztki tejże ekipy. Nie było Niny, nie było Willego, nie było Gienka i pewnie jeszcze jakiejś dziewczyny. Ale była Olga. Zapytałem gdzie reszta. Okazało się, że przed chwilą większość ekipy zabrał ze sobą Willy na inne piętro, do tapetowania kilku nowo wstawionych okien w pokojach. Po obiedzie mają wrócić. Przy okazji Olga podpowiedziała mi, że klucze do magazynku wziął Zenek i tam pewnie jest.

Nie byłem pewny, czy mam się cieszyć czy smucić. Nie zobaczyłem wprawdzie Niny, ale uniknąłem też spotkania z Willym. Na dwoje babka wróżyła. Nie było się co zastanawiać. Poszedłem na dół szukać Zenka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

57.

Zenka zastałem, jak zamykał magazyn. Ucieszył się z mojego widoku. Zawsze to był pretekst, żeby posiedzieć i poczekać, dopóki ja nie zabiorę swoich materiałów. A jeśli jeszcze uwzględnić to, że w magazynie Zenek zawsze miał swoje zapasy... Wypiliśmy trochę z tych zapasów opowiadając sobie najnowsze zdarzenia. Okazało się, że Zenek jest w zasadzie na bieżąco z moimi, a ja tego co się dzieje u niego, praktycznie nie znam. No, ale Zenek pędziwiatr miał swoje kontakty, a ja byłem odizolowany od świata. Okazało się, że już dzisiaj rozmawiał z Niną o mnie, namawiając ją na zmianę partnera czyli mnie, w to miejsce oferując siebie. Wszystko niby żartobliwie, ale jednak Zenek nic nie czynił bezsensownie. I oświadczył mi, że z zachowania Niny wywnioskował, że chyba już od niej nie ucieknę. Nawet gdybym chciał, to ona już mi uciec nie pozwoli. I zaklinał się, że wspomnę jeszcze tą naszą rozmowę, jak będę chciał wyjeżdżać z Moskwy. Wyśmiałem go. Bo co innego mogłem zrobić? Wypiliśmy jeszcze na zgodę po kilka kropel (kilkaset?) i poszliśmy w swoje strony.

Tapetę i klej przyniosłem już do pokoju bez przygód. Pozostała jeszcze woda. Teraz idąc z wiaderkiem już niczego nie oczekiwałem. I słusznie czyniłem. Bo nawet wychodząc na zewnątrz do wodociągu nie spotkałem już nikogo znajomego i nic się nie zdarzyło.

Kiedy wróciłem z wodą do pokoju było już po jedenastej i moi nowi kumple z pokoju stęsknili się wyraźnie za mną, bo opadli mnie całym zestawem. Znów musiałem wypić i znów zaczęły się pytania odnośnie dziewczyn z naszej firmy. Ja im wcześniej oczywiście powiedziałem, gdy wróciłem z magazynu, że skład ekipy na korytarzu chwilowo się zmienił i wróci do normy po obiedzie, jednak jeden z nich sprawdzał ta informację, a że była prawdziwa więc to podniosło moją wiarygodność w ich oczach. Ale szybko się wyłgałem z dalszego picia tym, że oprócz poranka, to cały dzień nie było mojego szefa, a on niewątpliwie zechce mnie sprawdzić przed obiadem i nie mogę teraz z nimi rozmawiać. Chłopaki dali mi spokój, po chwili poszli już na obiad, a ja całą moją energie zacząłem wyładowywać na rozpuszczaniu kleju. I tak mnie zastał Willy. Pokręcił się chwilę po pokoju i wyszedł. Była za dziesięć dwunasta. Jakiś wewnętrzny głos podpowiadał mi, że to może być podpucha, że mógł się zaczaić gdzieś za winklem i tylko czeka na moje wcześniejsze zejście. Dlatego nie przerywałem pracy i nie czyniłem żadnych przygotowań do wyjścia.

Nie myliłem się. Już po pięciu minutach Willy znów zaglądnął do pokoju, ale ponieważ zastał mnie niemal w takiej samej sytuacji jak wcześniej, czyli siedzącego na drabinie i mieszającego w wiaderku klej, zrozumiał, że mnie dzisiaj nie przechytrzy i poszedł na dobre. Odczekałem do pełnej dwunastej i ruszyłem na obiad.

Na obiekcie panowała już pełna cisza. Szybko zbiegałem na dół po schodach, przemierzałem hotelowe korytarze, aby jak najprędzej znaleźć się za bramą placu budowy. Bo tam, tuż obok baru śniadaniowego znajdującego się po drugiej stronie uliczki miała czekać Nina. Nie zapominałem o tym ani przez chwilę, więc droga do wyjścia strasznie mi się dłużyła. Wreszcie zbiegłem na dół i skierowałem się do bramy. Strażnicy leniwie obrzucili mnie wzrokiem, trochę zdziwieni, że tak późno ktoś jeszcze się tu pląta i wrócili do swojej przerwanej rozmowy. Przeszedłem przez bramę. Naprzeciwko miałem wejście do baru. Ktoś tam wchodził, ktoś wychodził i ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sory, ale dzisiaj mam dzień barowy, zajmuję się degustacją i nie mam czasu na pisanie...

może coś jutro...

poza tym nie wiem, czy mają się spotkać, czy nie... :D i to też mnie wstrzymuje :D

 

Staaaaaaaaaasiu, wczoraj Cię rżnęło - rozumiem, ale dziś też :wink:

Wiem, wiem, wiem - kac dobrze leczony może trwać nawet trzy miesiące :lol: ale nie trzymaj nas tak długo - wiesz, że cierpliwości mi ostatnio brak :-?

 

PS

Wolę czytać pamiętnik, niż o tym, no jak to - o "drewnie" :D czy cuś takego 8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prze... prze... przepraaaaaszam wszystkich, ale się mię letko przedłużyło... :D (jak się jeszce ciutkę pogrubi, to wspomnę młodość....) :o

ale... nie zapominam i jak tylko będę mógł... to nie napiszę! (jak nie będę mógł, to będzie następny odcinek :lol: )...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...