Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Pamiętnik znaleziony w Moskwie


retrofood

Recommended Posts

Szutnik :evil: :wink: :lol:

болъшои шутник. :wink:

błędnie

большой шутник - prawidłowo

 

No ale jak te bukwy wstawić.

 

:evil:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

58.

Patrzę na drugą stronę uliczki ... zwykli przechodnie... klienci baru, którzy wchodzą do środka, wychodzą, część zupełnie mija go bez zainteresowania... Niny nigdzie nie ma. Rozglądam się z niedowierzaniem, bo przecież ja tą sylwetkę znam doskonale, znam już jej ruchy, znam gesty, wiem, że od razu bym ją rozpoznał. Ale nikogo takiego nie ma w zasięgu mojego wzroku. Jeszcze nie wierzę, jeszcze nerwowo się rozglądam... wtem wzdłuż ulicy prowadzącej do stołówki dostrzegam ... Olgę, która macha do mnie i wyraźnie na mnie czeka.

Szybko przeszedłem ulicę i idę w jej stronę. A zbliżając się do niej zauważam, że na jej twarzy nie ma najmniejszego zmieszania, że Olga ma doskonały humor, wręcz śmieje się na głos. Zamarłem. Czyżby sobie ze mnie urządziły takie kpiny???

Ale nie było wyjścia, musiałem tą żabę zjeść do końca. Podszedłem do Olgi i zapytałem o co chodzi. Olga od razu zaczęła mnie przepraszać. Jej niezbyt wyraźna dla mnie mowa w dodatku przerywana śmiechem, sprawiła, że początkowo nic a nic nie rozumiałem. Po chwili dopiero dotarło do mnie, że Nina bardzo mnie przeprasza, ale miała zdarzenie, które nie pozwoliło jej czekać na mnie i spotkać się tutaj. Po prostu podczas tapetowania, tam, gdzie Willy zabrał ekipę z korytarza, ona schodząc z drabiny postawiła nogę dokładnie w tym miejscu, gdzie ktoś przed chwilą postawił wiadro pełne kleju. I ona stanęła dokładnie w tym miejscu, czyli we wiaderku! A że miała takie buty do pół-łydki, no to troszkę się tam tego nabrało. Stało się to niedługo przed dwunastą, więc nie miała możliwości powiadomić mnie wcześniej o tym i uprzedzić, że nie może przyjść, bo siedzi w szatni i myje buta. Na obiad przyjdzie w wyjściowych, ale trochę później. Prosi, aby zająć jej kolejkę.

Olga wreszcie uspokoiła się na tyle, by spokojnie opisać całą sytuację. Podobno była strasznie zabawna, wszyscy obecni ryczeli ze śmiechu. Mnie tam jednak nie do śmiechu było. Znowu coś stanęło na przeszkodzie, a ja nic nie mogłem zrobić. Mogłem tylko dostosowywać się do nurtu wydarzeń, aby nie utonąć, ale nic więcej. Czułem się coraz gorzej.

Olga w końcu zauważyła, że wesołość sytuacji jakoś do mnie nie dochodzi. Zaczęła mnie uspokajać, że wszystko jest w porządku, Nina niedługo przyjdzie na stołówkę, a poza tym ma dla mnie dzisiaj miłą niespodziankę. Tylko, żebym nic jej nie pytał o tą niespodziankę, bo to ma być tajemnica do ostatniej chwili i gdyby się dowiedziała, że Olga mi coś szepnęła... tu oczywiście padły wszystkie zaklęcia w takich razach padające. Obiecałem, że jej nie zdradzę, ale znowu miałem o czym myśleć.

Na stołówce kolejka była ogromna, ale spokojnie stanęliśmy na końcu, chociaż mogliśmy dołączyć do naszych stojących znacznie bliżej. Zauważyli nas i dyskretnie dawali znaki, aby podejść i się „podłączyć”. Zresztą taką taktykę stosowaliśmy dość często, za nic mając gwałtowne protesty Jugosłowian, którzy na początku omal nie chcieli nas linczować, ale z czasem coraz bardziej przyjmowali to obojętnie, słusznie dochodząc do wniosku, że i tak sobie z nami nie poradzą. Zresztą głównie chodziło tu o dziewczyny, a ich znów tak wiele nie było, żeby powodowało to dla nich jakieś znaczne opóźnienia. A że przy okazji przemycił się także jakiś chłopak...

Gwar tu panujący nie pozwalał na swobodną rozmowę, więc milczeliśmy z Olgą zgodnie i powolutku przesuwaliśmy się do przodu. Za nami przyszło już niewiele osób, więc odgrodzeni tłumem od większości sali cierpliwie czekaliśmy na... na obiad na pewno. Ale poza tym czekaliśmy na pojawienie się Niny. Olga zapewne spokojnie, za to ja ze wzrastającą niecierpliwością. Nie potrafiłem już nawet stać spokojnie. Patrzyłem na zegarek, jakby to mogło coś dać, patrzyłem ukradkiem na drzwi wejściowe, kiedy otwierały się i okazywało się, że jakiś kolejny maruder przychodził na obiad, że to nie Nina je otwarła... i nic nowego się nie działo. Kolejne spojrzenie na zegarek. Minęło już wpół do drugiej. Jeszcze około pięciu minut i będziemy odbierać obiad. A Niny nie było.

W końcu i Olga zagadała do mnie, że Nina już powinna być, że coś się spóźnia. Nie wiedziałem co odpowiedzieć, więc tylko wzruszyłem ramionami. Przestawało mi się to wszystko podobać. Nerwy zaczynały mi dochodzić kresu.

I znowu drzwi wejściowe się otwarły, ktoś nowy przyszedł na stołówkę. Dyskretnie się odwróciłem. Kolejny spóźniony Jugol. Miałem dość. Postanowiłem, że więcej żadnej Niny, chociażby teraz przyszła i mnie prosiła. Przestaję o niej myśleć i przestaję na nią czekać. Dość. Zjem obiad, dokończę dzisiejsze tapetowanie, a wieczór pomyślę co i jak dalej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szutnik :evil: :wink: :lol:

болъшои шутник. :wink:

błędnie

большой шутник - prawidłowo

 

No ale jak te bukwy wstawić.

 

:evil:

 

napisać w Wordzie, potem kopiuj i wklej.

wcześniej w panelu sterowania ustawić sobie cyrylicę w "obsługa wielu języków"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

59.

Kolejka posuwała się powoli. Zabrałem tacę ze stosu i miałem podchodzić już do miejsca pobierania dań, kiedy ktoś wcisnął się za mnie opierając ręce na mojej talii i jednocześnie poczułem jak czyjeś wargi chwytają delikatnie moje ucho. Zamarłem. Wiedziałem kto jest za mną, ale jednak zaskoczenie było kompletne. Którędy ona weszła, że ja nie słyszałem, ani nie widziałem? Wreszcie usłyszałem cichy, znajomy szept po polsku, z lekko rosyjskim akcentem: „cześć, stary byku, weź też dla mnie coś do jedzenia”. No nie, już ją któryś z naszych uczył mówić po polsku. Pewnie Mirek. Obejrzałem się na Ninę i popatrzyłem w jej oczy. Iskrzyły się łobuzersko dobrym humorem i dobrym nastrojem. Czułem, jak napięcie ze mnie schodzi i mogę wreszcie oddychać pełnymi płucami.

Brałem dania i stawiałem na tacy Niny i na swojej, po czym z pełnymi tacami poszliśmy do wolnego stołu. Za nami obiad brała Olga. O dziwo, nie dołączyła do nas, tylko poszła gdzieś dalej zostawiając nas samych. Usiedliśmy spokojnie przy stole. Zanim zacząłem jeść Nina zapytała co u mnie słychać. Udałem złość, ale tak, by wiedziała, że to udawanie. Przecież u mnie nic nowego, budowa, spanie, budowa, spanie, natomiast ty – mówię – pewnie masz ciekawsze wieści. Co to się działo z tobą przez te wszystkie dnie? Nina na momencik lekko się zmieszała, ale niemal natychmiast spokojnie poprosiła: nie mówmy teraz o tym, kiedyś wszystko ci opowiem, ale nie teraz. Teraz to chciałabym się wytłumaczyć z dzisiejszego dnia, bo wszystko mi utrudniało spotkanie z tobą.

I tu zaczęła opowiadać ze szczegółami wszystko to, co już częściowo wiedziałem od Olgi. Mnie jednak najbardziej interesowało dzisiejsze zachowanie Willego w stosunku do niej i o to zapytałem. Była najwyraźniej zdziwiona i zaskoczona pytaniem. Odparła, że owszem, Willy nie ma do niej żadnych pretensji o nieobecności, ale traktuje ją w zasadzie tak jak wszystkie inne pracownice, natomiast tym „wdepnięciem” w klej rozbawiła go niemal do łez i sam jej zaproponował, żeby poszła się przebrać i żeby wróciła jak się wysuszy, bo na budowie są przeciągi i można się przeziębić.

Zacząłem opowiadać jej przebieg mojej „rozmowy” z Willym. Nina coś tam wiedziała od Olgi o moim przypadku, ale powiedziała, że jednak do dzisiaj nie zdawała sobie sprawy z tego jak to faktycznie wygląda. Ale nie chciała słuchać opowieści do końca. Przerwała mi i pokazała zegarek. Zagadani, jedliśmy powoli, a czas uciekał. Do końca przerwy zostało dziesięć minut. Powiedziała tylko, że więcej nie chce być przyczyną moich kłopotów na budowie, więc skoro Willy postawił takie warunki, to będziemy je zachowywać. Poprosiła tylko, abym się zorientował, czy mogę zakończyć dzisiaj pracę o siódmej, bo gdyby to było możliwe, to zaczeka na mnie w szatni damskiej aż wszystkie dziewczyny pójdą, a tam ma dla mnie dzisiaj niespodziankę. Próbowałem dowiedzieć się co to jest, ale nie chciała zdradzić, a na wypytywanie się nie było czasu.

Szybko skończyliśmy obiad i niemal biegiem poszliśmy na budowę. Po drodze zajrzeliśmy do kiosku babuli. Omal nie popłakała się z radości, że nas widzi razem. Ale nie było czasu na rozmowy, szybko zrobiłem zaopatrzenie i bez oglądania się na boki ruszyliśmy naprzód. Przed podejściem do bramy zatrzymaliśmy się na chwilkę. Ogrodzenie osłaniało nas od kontenerów szefostwa budowy. Nina zarzuciła mi ręce na szyję i nie zwracając uwagi na otoczenie i przechodzących ludzi, zaczęliśmy się namiętnie całować. To była krótka chwila, ale jakże obiecująca! Niestety, zaraz też musieliśmy się rozstać. Nina powiedziała, że wejdzie na budowę oddzielnie, kilka minut po mnie, a po informacje przed kolacją przyśle do mnie Olgę. Pobiegłem szybko przez bramę i wbiegłem na górę. Ciekawe, czy Willy ze swojego stanowiska obserwacyjnego mnie zauważył. Miałem nadzieję, że nie. Szybko przygotowałem swoją robotę tak, aby wyglądała na znaczne zaawansowanie. Chłopaków od glazury jeszcze nie było. Nie tęskniłem za nimi. W tej chwili wolałem być sam. Znów natłok myśli w głowie, znów za Chiny Ludowe nie mogłem zrozumieć o co w tym wszystkim chodziło. Nina zachowywała się wyraźnie tak, aby podpowiedzieć mi, że to nie ja jestem, czy też byłem powodem jej zachowania. No to co innego mogło się stać? Jeśli to jej problemy rodzinne, to z kolei nie sugerowałaby, że mogę liczyć na kontynuację naszej znajomości. W końcu doszedłem do wniosku, że do wieczora i tak nic nie wymyślę. Należało natomiast pomyśleć co tu zrobić, żeby dzisiaj się urwać trochę wcześniej. Nie stanowiło to problemu, bo Manfred zdając sobie sprawę, że różne sprawy się zdarzają, nie czynił w takich przypadkach trudności, jednak nie bardzo wiedziałem jak o tym zgłosić Willemu. Bo, że ta cholera przyjdzie to nie miałem wątpliwości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

60.

Ale Willy nie przychodził. Nie przychodzili również moi współtowarzysze z łazienki. Pewnie byli zbyt zmęczeni obiadem. Zaczęło mi się trochę już dłużyć, co chwilę spoglądałem na zegarek, ale wskazówki dzisiaj posuwały się wyjątkowo powoli. Za to wydajność osiągnąłem chyba rekordową. Wprawdzie na metry kwadratowe, to nie było dużo, ale wziąłem się tapetowania wnęk okiennych i sąsiadującego z nimi podwójnego filarka łączonego poziomymi beleczkami, gdzie wszelkich załamań pod najróżniejszymi kątami było mnóstwo i gdzie należało dobrze główkować, aby łączenia tapety zachowały sens. W pewnym momencie zorientowałem się nawet, że ocieram pot z czoła, żeby nie zalewał mi oczu, bezwzględnie należało zwolnić, bo mogłem coś przegapić i zepsuć. A za wszelką cenę nie chciałem dać Willemu okazji, aby się nade mną pastwił. Zrobiłem przerwę na papierosa, ale nie spuszczałem wzroku z moich filarków, cały czas obmyślając następne posunięcia i układając w wyobraźni następne paski tapety. Dopiero na szelest folii w wejściu odwróciłem głowę.

To była Olga. Przyniosła wiadomość, że Willy nie pokazał się po obiedzie na budowie, a do nich przyszedł Janek, podzielił zespół na dwie grupy i kazał tapetować korytarz dalej. Czyli wyszło tak, że obydwa zespoły z każdym pasem tapety odsuwały się ode mnie coraz dalej. Olga przekazała jeszcze od Niny sugestię, abym w takiej sytuacji zgłosił wcześniejsze zakończenie pracy Jankowi i ostrożnie wyglądając na zewnątrz, czy ktoś nie nadchodzi, równie szybko uciekła, jak się pojawiła.

To były dobre wieści. Można było pod takie wieści i troszeczkę wypić, tak, aby uspokoić drżenie rąk, przestać się spieszyć i spokojnie kończyć filarki. A za jakąś godzinę, gdyby mojego prześladowcy nadal nie było, poszukać Janka i załatwić z nim sprawę. Wprawdzie Olga coś mówiła, że Janek uprzedzał wszystkich, że Willy może przyjść jeszcze, ale ja w to nie wierzyłem. Po pierwsze znałem Janka, on zawsze był ostrożny, a po drugie i ważniejsze: Jeśli Willy nie przyszedł po obiedzie, to nie zdarzyło się, żeby później przyszedł. A powód był oczywisty. Willy po prostu pił. Nikt o tym głośno nie chciał mówić, nawet Janek był bardzo wstrzemięźliwy w swych wypowiedziach o nim, ale ten Janka awans u Manfreda świadczył o tym, że Manfred nie daje sobie sam rady, a Willy po prostu zawodzi. Coraz częściej zawodzi. I tylko dlatego nie wylatuje z pracy, że on jest kasztanem, tfu, Austriakiem.

Zresztą Manfred też za kołnierz pewnie nie wylewał, co było widać nawet po wyglądzie, ale był znacznie mocniej zbudowany niż Willy, to i pewnie miał większą odporność na alkohol. A może po prostu pił mniej, albo to jeszcze nie było to stadium? A Willy, to był jednak chuderlak. Odporność miał już niewielką. Więc poskładawszy sobie strzępki informacji usłyszanych od różnych osób, oraz swoje własne obserwacje, doszedłem do takich właśnie wniosków.

Ale być przekonanym a być pewnym, to dwie różne sprawy. Gdyby ktoś mnie zapytał, to byłem pewien, że Willy już dzisiaj nie przyjdzie. Ale dla siebie, wewnętrznie, to byłem zaledwie przekonany. Gdzieś tam w głębi duszy tliła się niepewność, czy jednak nie zechce zrobić mnie w bambuko i czy nie może specjalnie dla mnie zorganizować taki teatr, bym się nadział? A ja już drugiego podejścia i następnej szansy nie miałem. Nie mogłem sobie pozwolić na najmniejsze ryzyko.

Postanowiłem czekać. Znów wskazówki zegarka zwolniły swój bieg. Czwarta, wpół do piątej. Wypiłem jeszcze troszeczkę i postanowiłem, że jeśli do piątej nic się nie wydarzy, to pójdę szukać Janka. A skoro decyzja została powzięta, to spokojnie zabrałem się do pracy.

Długo się nie napracowałem. Nie minęło dziesięć minut, kiedy usłyszałem, że ktoś nadchodzi. To nie było skradanie się Olgi, tylko pewne, męskie kroki na korytarzu. Kroki zatrzymały się przed wejściem, zaszeleściła folia i do mojej samotni przyszedł... Janek. Chciałem zejść z drabiny i się przywitać, jednak Janek, niczym austriacki boss, rzucił tylko, abym sobie nie przerywał, bo rytmiczna praca jest najważniejsza... Patrzyłem na niego z góry, bo z poziomu drabiny i muszę stwierdzić, że wyglądał nieźle w tym „kostiumie” ekonoma. Zaraz mu też to powiedziałem. Pośmialiśmy się trochę, kiedy zszedłem z drabiny na papierosa.

Janek tradycyjnie na budowie wypić nie chciał. Potwierdził tylko, że Willego już dzisiaj nie będzie. Wytłumaczył, że nie może tego oficjalnie mówić, bo nad dyscypliną by już nie zapanował, a Nina to z mojego pokoju na pewno by nie wyszła. A przecież Willy to nie wszystko. Zawsze można spodziewać się Manfreda i zawsze mogą nas zaobserwować szefowie innych firm, którzy też przecież przekazują sobie informacje, gdy coś ich nadzwyczajnie zainteresuje u innych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Retrofood, podnoszę wątek bo pewnie go szukasz by napisać następny odcinek :wink: :D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...