Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Pamiętnik znaleziony w Moskwie


retrofood

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 1k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

102.

Popołudnie szło niespiesznie i leniwie. Jak zwykle po obiedzie trzeba było trochę w spokoju podtrawić obiad, zanim łapało się jaki taki rytm pracy. Trwało to co najmniej godzinę zanim praca ruszyła na poważnie. I tak by się dzień zakończył na spokojnym klejeniu, gdyby Niny nie znudziła taka monotonia pracy. Coś ją dzisiaj nosiło. Po tych paru kwadransach spokoju co chwilę gdzieś wychodziła i szła poplotkować czy tez po prostu popatrzeć, zresztą sam nie wiem gdzie była i co robiła. W końcu było już dość późno, kiedy wróciła do naszego pokoju prowadząc ze sobą Andrzeja. Nie tego z naszej grupy, tylko drugiego – górala z Oktiabrskiej. Andrzej był bliskim kumplem Zenka, pewnie poszła wypytać o dalsze jego losy, no i okazało się, że możemy pogadać sobie dłużej, bo Andrzej zaprasza nas na wieczór do siebie. Okazało się, że Andrzej mieszka już u Anny, którą poznaliśmy przelotnie na balu firmowym i dzisiaj jest u nich jakaś impreza. Było widać, że Nina ma wielką ochotę na jakąś nowość w spędzaniu czasu, więc ja też nie miałem nic przeciwko. Kiedy więc Andrzej potwierdził, że nie będziemy tam nikomu przeszkadzać, a gospodyni, czyli Anna już na balu zwróciła na nas uwagę i też chciała nas poznać bliżej, to klamka szybko zapadła.

Nawet praca od tej chwili poszła nam żwawiej i chociaż czas się trochę wlókł, to bez zgrzytów dotrwaliśmy do końca dnia.

Andrzej czekał na nas przy wyjściu z obiektu, bo na kolację już się nie wybieraliśmy. Jechaliśmy prosto do niego. Anna mieszkała naprzeciw dworca Paweleckiego. Chociaż „naprzeciw” to tak dziwnie powiedziane, bo od dworca dzielił ją ogromny plac, przecięty jeszcze dodatkowo ulicą. I dopiero przy drugiej ulicy za placem stał sobie blok Anny. A w ogóle pod tym placem jest istny labirynt przejść podziemnych, linie kolejowe, no i krzyżują się 3 linie metra. Na jednej z tych linii był sobie mój hotel, a drugą jeździła Nina do domu. Tak więc pod ziemią bywaliśmy tutaj bardzo często, rzadziej na powierzchni. Jednak Nina znała dokładnie okolicę, bo dzisiaj z paru słów opisu Andrzeja wyciągnęła bezbłędne wnioski i bez oglądania się na mnie i Andrzeja skierowała się do właściwego wyjścia z metra. Andrzej trochę zdumiony szedł za nią nie reagując i dopiero na powierzchni potwierdził wybór Niny. Była strasznie dumna.

Na powierzchni kupiłem jakieś kwiaty i parę innych „drobiazgów” na wieczór, abyśmy nie przychodzili z pustymi rękami. W międzyczasie Andrzej z automatu zadzwonił do Anny i też pewnie pytał o zakupy, bo m.in. wziął chleb, no i poszliśmy.

Było niedaleko. Anna mieszkała na drugim piętrze, ale wjeżdżało się windą. Przywitała nas serdecznie, jak starych znajomych i zaprosiła do dużego pokoju, w którym było już kilka kobiet i tylko jeden facet, zresztą, jak się zaraz okazało, mąż jednej z obecnych. Wszedłem do pokoju przywitawszy się z wszystkimi, a Nina cofnęła się i poszły z Anną do kuchni. Uwinęły się tam szybko i zaraz dołączyły do nas.

Oczywiście, kiedy weszliśmy, trwała tam jakaś rozmowa, którą tylko na moment przerwano, ale po chwili toczyła się dalej. Nie odzywałem się, tylko słuchałem i po chwili zdałem sobie sprawę, że to trochę inne towarzystwo niż spotykałem dotąd. Wprawdzie kiedyś Andrzej wspominał coś, że Anna pracuje w Galerii Trietiakowskiej, ale nic mi to nie mówiło, więc puściłem mimo uszu. Ale tu już po chwili okazało się, że Anna jest historykiem sztuki i ma nieliche stanowisko w Galerii. Zresztą wszyscy zebrani to co najmniej średnie ryby w Moskiewskiej kulturze. Problem tylko, że, jak zwykle w czasach kryzysu w państwie, kultura zostaje głęboko w tyle. I tam też pozostały ich zarobki. Zarabiali grosze, w dodatku często wypłacane z opóźnieniem.

Kiedy już wszyscy usiedli na miejscach okazało się, że ja po prawej stronie mam Ninę a po lewej Oksanę, dojrzałą, elegancką panią. W ogóle to my z budowy nie prezentowaliśmy się szczególnie na tle tego towarzystwa. Ale tak widocznie musiało być.

Kultura kulturą, ale za kołnierz nikt tutaj nie wylewał, zresztą nie po to się ludzie zebrali żeby siedzieć o suchym pysku. Wkrótce rozmowy stały się luźniejsze, głośniejsze... W pewnym momencie temat zszedł na polskie kino. No i okazało się, że moja sąsiadka Oksana była jakimś naczelnikiem w Komitecie Kinematografii byłego ZSRR, zna osobiście wielu naszych aktorów i w zasadzie wszystkie filmy. Nawet te nierozpowszechniane na wschodzie, bo ona oglądała je przed decyzją o rozpowszechnianiu. Z kolei ja znacznie więcej wiedziałem o filmach niż Andrzej, chociażby z tej racji, że byłem w Polsce, a Andrzej kilka lat mieszkał w Austrii, więc jakoś naturalnie zostałem dla Oksany głównym rozmówcą. Zresztą nie było w niej żadnej sztywności ani zarozumialstwa, była urocza w opowiadaniu ciekawostek z życia filmowego i gdyby nie Nina, to nie wiem jakby się to skończyło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóś mi tu nie sztimuje (na Paweleckim krzyżują się dwie linie: brązowa Kolcewaja piątka i zielona dwójka, a nie trzy - jak sugeruje autor pamiętnika), ale i tak jest ślicznie.

:D 8)

 

a tam jedna króta stacja do zółtej, wielkie problemy, można piechota przejść :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

103.

Kiedy wyszliśmy od Anny, było już za późno, by Nina wracała do domu. Zresztą, pewnie przewidywała taki scenariusz, bo podczas imprezy dzwoniła do córki i pewnie wszystko było w porządku, bo nie wspominała o wcześniejszym wyjściu. Pobiegliśmy zatem do metra, aby zdążyć przed zamknięciem wejścia i pojechaliśmy do mnie.

Kiedy jechaliśmy już do hotelu, Nina niby żartem rzucała groźby pod moim adresem za zainteresowanie się Oksaną. Że oderwie mi co – nieco gdyby nasze kontakty w przyszłości przekroczyły zakres rozmowy. Niby żarty, jednak zrozumiałem doskonale, że ostrzeżenie żartobliwe nie było. Było jak najbardziej poważne, a ta forma świadczyła tylko o tym, że dzisiaj Nina nie zamierza się kłócić. Zresztą byliśmy już zbyt zmęczeni i senni i tylko wypity alkohol dodawał nam trochę wigoru.

Przy wejściu do hotelu znowu czekała nas niespodzianka. Ochrona coś przestała nas lekceważyć i nie dość, że sprawdzili skrupulatnie moją kartę hotelową, to Nina znów mała kłopoty z wejściem. jednak mój upór w końcu przeważył i dali nam spokój. Mogliśmy w końcu pojechać na górę, obmyć w łazience trochę zmęczenia i położyć się spać.

Artur spał obok, więc nawet nie specjalnie myślałem o seksie. Jednak po chwili spokojnego leżenia poczułem rękę Niny wędrującą między moje uda. Moja męskość raczej dotąd uśpiona, w ręce Niny nagle ożyła i bezczelnie zesztywniała. Nina pobawiła się chwilę, a potem odwróciła się do mnie plecami, wypinając jednocześnie pośladki. Przytuliłem się do niej, a po chwili mój filut odnalazł jej wilgotną jamkę i głęboko wszedł do środka. Baraszkował tam dłuższą chwilę, próbując wciągnąć jamkę do wspólnej zabawy, Jednak wtedy Nina szepnęła, abym nie czekał na nią, bo obecność Arka w pokoju ją rozprasza. Nie czekałem więc dłużej. Gwałtowna erupcja niczym lawy z wulkanu zakończyła pobyt w ciepełku. Musiałem się wycofać.

Nina nie miała pretensji. Wycałowała mnie jeszcze i wypieściła, w końcu zmęczenie jednak wzięło górę i zasnęliśmy uspokojeni.

W drodze do pracy Nina zachowywała się jeszcze przyzwoicie. Kiedy jednak zaczęliśmy pracę, a folia w otworze drzwiowym osłaniała nas od korytarza i ewentualnego wzroku przechodzących, coś w nią wstąpiło. Co chwilę mi dokuczała. Kiedy stałem na drabinie – jej ręka wędrowała pomiędzy moje uda i próbowała masować moją męskość. Kiedy z kolei przykucnąłem, aby dokleić dół pasa tapety – gryzła delikatnie mnie w ucho, albo wpychała się biustem przed oczy. Kiedy prosiłem, aby zostawiła te pieszczoty na później, stwierdziła, że obudziłem w niej lwa i teraz przychodzi mi za to płacić. Wymyśliła też, że dzisiaj zakończę swój żywot, bo po pracy zostanę przez nią zatrachany na śmierć.

Ten pomysł tak się jej spodobał, że gdy tylko Andrzej przyszedł do naszego pokoju, zobaczyć jak żyjemy po wczorajszej imprezie, to zaraz kazała mu się ze mną żegnać, niby że to mój ostatni dzień pracy. Jak Andrzej zapytał naiwnie dlaczego, to bez mrugnięcia powieką powtórzyła, że mnie wieczór wykończy w łóżku. Nie minęła godzina, a wszyscy na piętrze mieli nowy temat do dyskusji: przyjdę jutro do pracy, czy nie przyjdę.

Obiad nie przerwał tego tematu. Kiedy wróciliśmy na budowę, Nina zamiast odpocząć chwilę jak to mieliśmy w zwyczaju, przeniosła nasz styropian tak, aby ktoś wchodzący nie widział nas z drzwi, ale żebyśmy my słyszeli szelest odsuwanej folii. No i kiedy położyliśmy się na chwilę, zaraz jej ręce zaczęły wędrować po zakamarkach mojego ciała. Ja nie byłem dłużny, a ponieważ ułatwiała mi to ile mogła, po chwili poszukiwań odnalazłem spojenie jej ud.

Była faktycznie podniecona jak mało kiedy. Mnie krew też uderzyła do głowy i gdyby nie czyjeś głosy na korytarzu naprzeciwko naszych drzwi, które nas otrzeźwiły, pewnie porozbieralibyśmy się i zaczęli kochać tam na arkuszach styropianu.

Teraz jednak szybko uporządkowaliśmy odzież i tylko przyspieszone oddechy zdradzały, że przed chwilą nie leżeliśmy tak spokojnie. Po chwili do pokoju przyszedł Zbyszek. Porozmawialiśmy chwilę o wszystkim i niczym, a potem Zbyszek zaprosił nas na wieczorną imprezę na Oktiabrską. Przyjęliśmy zaproszenie warunkowo, bo Nina zastrzegła, że pojedzie, jeśli córka jej na to zezwoli. W końcu to byłby jej druga noc z rzędu spędzona poza domem. Umówiliśmy się ze Zbyszkiem, że zadzwonimy do niego koło siódmej wieczór i się określimy. No i po chwili zostaliśmy sami.

Wizyta Zbyszka miała jedną ważną zaletę. Otóż powiedział nam, że Artur jedzie po pracy prosto do niego i do hotelu nie wraca. A my z Niną wtedy pewnie pomyśleliśmy to samo: Chata wolna, nikt nam przeszkadzał nie będzie. Jeszcze przy Zbyszku popatrzyliśmy na siebie, gdy to mówił, a teraz, kiedy wyszedł, od razu doszliśmy do wniosku, że na kolację nie pójdziemy. Szkoda czasu. Po pracy jedziemy prosto do hotelu i...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

104.

Teraz praca strasznie się zaczęła dłużyć. Nic nie mogłem na to poradzić. Prowokujące zachowanie Niny podniecało i mnie, a w dodatku zdałem sobie sprawę, że podnieceniem reaguję już na wszystko, co się z nią wiązało: jej zapach, jej nawet normalny dotyk przyprawiały mnie o erekcję. A przecież w czasie klejenia nie tylko ocieraliśmy się ciągle o siebie, ale podawaliśmy sobie narzędzia, nasze ręce spotykały się na pasie tapety, tak, że nawet bez podtekstów było tych zetknięć mnóstwo. I teraz jeszcze te celowe prowokacje Niny...

Kiedy stałem na drabinie z rękami trzymającymi nowy pas tapety nad głową, jej ręka zaraz wślizgiwała się pomiędzy moje nogi i próbowała tam rozrabiać. Kiedy opuszczałem ręce – Nina uskakiwała o pół metra i przybierała minę skruszonej uczennicy, udając jeszcze, że spuszcza oczy i ssie kciuk. I kiedy w rewanżu wkładałem rękę jej pod bluzkę, to pozwalała chwilkę pobawić się piersią, ale potem szybko uciekała w drugi koniec pomieszczenia. Co chwilę też wyglądała na korytarz, żeby nas czasem ktoś nie przyłapał na tych zabawach.

Tak to zabawialiśmy się po obiedzie, tylko od czasu do czasu spoglądając tęsknie na zegarek, ale czas dzisiaj biegł strasznie powoli i to spoglądanie stawało się denerwujące.

W końcu poskładaliśmy narzędzia, przebraliśmy się i podekscytowani wyszliśmy z budowy.

Trochę kryliśmy się w cieniu, aby nikt nas nie zobaczył. Nie dlatego, że nie chcieliśmy aby nas nie widziano, tylko dlatego, by nikt do nas nie dołączył. Po prostu chcieliśmy być sami.

Szybko pobiegliśmy do metra. Tu już mogliśmy się pieścić bez zwracania specjalnie czyjejś uwagi. Było to tak powszechne, że nie budziło zainteresowania.

W metrze o tej porze był szczyt wieczorny. Tłok maksymalny. W wagonie stanęliśmy twarzami do siebie, mając wokół całą masę ludzi, że ani się ruszyć. Miałem rozpiętą kurtkę więc Nina szybko znalazła drogę do mojego rozporka i patrząc mi figlarnie prosto w oczy rozpięła zamek i wsunęła rękę w slipy obejmując dłonią mojego członka. Nie przeszkadzałem jej. Nie chciałem przeszkadzać. Stałem spokojnie, obejmując ją jedną ręką w talii, a drugą trzymałem się poręczy wagonu, byśmy nie przewrócili się na jakimś zakręcie. Nikt oczywiście niczego nie widział, a nawet jeśli widział, to nie takie rzeczy w metrze obserwowano, więc to nie było nic nowego.

Mimo iż starałem się myśleć o wszystkim, tylko nie o tym, co tam u mnie w spodniach, to kiedy skład zbliżał się do naszej stacji, Nina miała problem z upchnięciem wszystkiego z powrotem w rozporku. W końcu jakoś jej się udało, nawet zapięła zamek i wysiadałem już prawie spokojnie. Szybko wybiegliśmy z podziemi na górę. Byliśmy obydwoje mocno zniecierpliwieni, jednak dzięki temu, że starałem się zachować w metrze trzeźwe myślenie, teraz działałem szybko i sprawnie. Na górze natychmiast zatrzymałem taksówkę i do hotelu pojechaliśmy już bez zwłoki.

W wejściu nikt nie zwracał na nas uwagi, z dala pokazałem kartę gościa, w drodze do wind nikt nas nie zatrzymywał.

Już w windzie Nina zaczęła się rozbierać. Na razie tylko z płaszcza, ale już to spowodowało u mnie erekcję. Oczywiście, całowaliśmy się cały czas. Tyle, że windy jeździły dość szybko i szybko nastąpił koniec podróży. Korytarzem prawie biegliśmy, a pokój otworzyłem niemal błyskawicznie.

Kiedy zatrzasnąłem drzwi za nami, nastąpiło gwałtowne uspokojenie. Nina rzuciła płaszcz na krzesło, zarzuciła mi ręce na szyję i wpiła się ustami w moje usta. Po chwili jej ręce się zsunęły i nie przerywając pocałunków, zaczęła się rozbierać. Zdjęła buty, potem rozpięła swoje spodnie i bezceremonialnie ruchami ciała zsunęła je z siebie, wykopując ostatecznie gdzieś nogą. Potem zdjęła sweter i bluzkę, pozostając w samym biustonoszu i figach. Wtedy ja się dołączyłem i zdjąłem jej biustonosz. Nie protestowała, jednak po chwili delikatnie odsunęła się ode mnie i pobiegła do łazienki. Zawołała tylko, abym się rozebrał i przyszedł do niej.

Pozbierałem trochę ciuchy i rzuciłem na fotel, bo leżały na wprost drzwi wejściowych, szybko tez się rozebrałem do końca i dołączyłem do Niny.

Tym razem nie spieszyliśmy się. Myliśmy się nawzajem, przerywając co chwila na pocałunki i pieszczoty. Nina tak fantastycznie reagowała na pieszczoty palcami, że często musiałem je przerywać, aby zbyt szybko nie zakończyć tego spektaklu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...