Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Pamiętnik znaleziony w Moskwie


retrofood

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 1k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

105.

W pewnym momencie to Nina tym razem odsunęła od siebie moje ręce. Odwróciła się, złapała słuchawkę prysznica i odkręciła wodę. Szybko opłukała z piany siebie a potem mnie i chwytając wiszący ręcznik wyskoczyła z wanny. Wycierała się szybko i niedokładnie, więc wyszedłem i ja, wziąłem z jej rąk ręcznik i powoli, powoli zacząłem ją wycierać, poczynając od szyi i posuwając się w dół. Ręcznik był duży, kąpielowy, Nina była prawie cała nim osłonięta, a ja zsuwałem go powoli z jej ramion, odsłaniając coraz to nowe, rozgrzane i pachnące fragmenty jej ciała.

Kiedy wycierałem jej piersi, nie uszło mojej uwagi, że sutki znów nabrzmiały, a Nina na chwilę zamknęła oczy. Przerwałem wycieranie, pochyliłem się i schwyciłem jedną wargami. Nina odchyliła się do tyłu i objęła moją głowę, przyciskając ją do siebie. Ale znów, to była tylko chwila. Znów oderwała moją głowę od siebie i znów schwyciła ręcznik. Tym razem mnie kazała się odwrócić tyłem, a kiedy to zrobiłem – szybkimi ruchami wytarła pobieżnie moje ciało. Potem energicznie rzuciła ręcznik na wieszak, wzięła mnie za rękę i wyszliśmy z łazienki. Nina kierowała się w stronę łóżka, ale nie doszliśmy do niego, bo po drodze były fotele. Zatrzymałem ją obok jednego. Znów objęliśmy się i całowali na stojąco. Chciałem ją posadzić w tym fotelu, ale pokręciła tylko przecząco głową i pokazała oczami na tapczanik. Schwyciłem ją więc rękami pod pośladki, a wtedy silnie objęła mnie rękami za szyję, a nogi oplotła mi wokół bioder. I tak zaniosłem ją tam gdzie chciała.

Nina leżała na tapczanie, a ja klęczałem przy nim. Ciężko oddychała, kiedy moje ręce i język zajmowały się jej ciałem. Nie trwało to długo. Po chwili usłyszałem jęki, które szybko zmieniły się w krzyk, a jej palce wpiły się w moje ciało. Wreszcie wszystko się urwało a jej ciało stało się wiotkie i bezwładne.

Po kilku sekundach otworzyła oczy. Były rozpromienione, radosne i szczęśliwe, jak tylko kobieta szczęśliwa być może. Objęła mnie i zaczęła obcałowywać z całych sił, a ja podniosłem się z kolan i położyłem się obok. Nina przywarła do mnie całym ciałem i wtedy... w jednej chwili zrozumiała, że... orgazm miała sama.

Jej zachowanie natychmiast się zmieniło, jakby ją ktoś potraktował dużym impulsem energii. Skoczyła z łóżka na równe nogi, stanęła obok tapczanu w lekkim rozkroku, jak nauczycielka i pokazując mnie oskarżycielsko palcem zarzuciła mi, że nie dbam o swoje (a właściwie to nie moje, a jej!) klejnoty, które tak traktowane mogą pęknąć z ciśnienia, że jak tak się będę o nie troszczył, to mi odetnie i sobie weźmie, bo u niej będzie im lepiej! I natychmiast kazała mi kłaść się na plecach na tapczanie. Wiedziałem co się święci i ułożyłem się wygodnie na środku, a wtedy przestała opowiadać głupstwa, tylko szybko dosiadła mnie niczym rumaka, no i ... pojechaliśmy. Jazda jednak była już krótka. Po takim dniu nie mogło być inaczej. Usiłowałem wprawdzie co nieco to przedłużyć, jednak Nina wszystko wyczuwała i celowo szybko doprowadziła do końca. A kiedy ja z kolei doszedłem do siebie po wszystkim, nadal siedziała na mnie okrakiem ze słodką miną niewiniątka i kontynuowała przerwane nauczanie, że tak to należy dbać o klejnoty, że mają być tam, gdzie są teraz. I powtarzała ostrzeżenie, że jeśli nie będę o nie dbał, to... – tu następował krótki ruch ręką, mający symbolizować cięcie jak szablą. Na szczęście przestała się wiercić, więc klejnot, który utknął we wiadomym miejscu, powoli zasypiał. Chociaż zastanawiałem się, czy nagle nie zechce powtórki.

Kiedy zeszliśmy wreszcie z łóżka, Nina rzuciła się do telefonu. Paręnaście minut rozmawiała z córką, wreszcie położyła słuchawkę. Nie słuchałem jej rozmowy, bo chodziłem wtedy do łazienki, więc kiedy powiedziała, że możemy jechać do Zbyszka, odpowiedziałem, ze właśnie została uratowana przed gwałtem. Bo gdyby jechała do domu, to zostałaby tutaj jeszcze zgwałcona, ale skoro jedziemy, to nie ma na to czasu. Uśmiała się serdecznie i odpowiedziała, że już sama nie wie, czy jechać do Zbyszka, czy jednak do domu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

106.

I tak dowcipkowaliśmy jeszcze jakiś czas, wreszcie zadzwoniłem do Zbyszka. Wrócili już z kolacji do hotelu i czekali na nas. Zbyszek ponaglał, że wszyscy już są, impreza jest w toku i żartował, że jak się bardzo spóźnimy, to już nic nie będzie do jedzenia i picia. Wolne żarty. Jak tutaj mogło coś do picia zabraknąć, gdy nie tylko obok hotelu, ale w samym budynku były kioski całodobowe z odpowiednim zaopatrzeniem.

Przekazałem treść rozmowy Ninie i zaczęliśmy się wreszcie ubierać. Nina wprawdzie nie była całkiem naga, bo w międzyczasie włożyła mojego T-shirta, ale to raczej bardziej z chłodu niż z powodu skrępowania. Bo począwszy od pierwszego razu, wstydu wobec mnie już nie przejawiała zupełnie. Po prostu nagość była teraz normalna i już.

Ubraliśmy się zatem do wyjścia, ale brak kolacji dawał się nam we znaki. Stwierdziliśmy prawie ze zdziwieniem, że jesteśmy głodni. Dotychczas nie było jak o tym myśleć, a teraz osłabione i uspokojone nasze ciała domagały się posiłku. Szybko zrobiłem jakieś namiastki kanapek, które w pośpiechu jedliśmy, a przy okazji wypiliśmy też po parę kieliszków jakiejś francuskiej wódki. Teraz humory nam się trochę poprawiły i pełni optymizmu wyszliśmy z pokoju.

Droga zajęła nam niewiele czasu. Najpierw do stacji taksówką, potem paręnaście minut metrem, wyjście i przejście podziemne pod Sadowym Kolcem i byliśmy na miejscu. Jednak tym razem ochrona nie chciała nas przepuścić. Dopiero, kiedy zadzwoniliśmy z hallu na górę, zszedł Janek i teraz wraz z nim mogliśmy już wejść.

W apartamencie, który zajmowali Zbyszek i Janek, było już sporo osób. Ale z naszego hotelu był tylko Artur, no i teraz doszedłem ja. Pozostali, to było towarzystwo z pierwszej grupy, czyli m.in. Andrzej, Marek i drugi Zbyszek. Zenka nie było. Kiedy zapytałem o niego, odpowiedzieli, że nie chciał przyjść.

Były też dziewczyny. Była Tatiana, Luda ze swoją koleżanką Tatianą i Gala. To od nas. Ale była też jedna nieznajoma. Wysoka brunetka, która siedziała obok Marka, trzymając go za rękę. Kiedy witaliśmy się, przedstawiła się jako Ludmiła. Kurcze, będą mi się mylić te imiona. Nie mogli ich rodzice wymyślić innych?

Jak zwykle to ze spóźnionymi, musieliśmy wypić karniaka i wytłumaczyć się ze spóźnienia. Nina od razu otwartym tekstem powiedziała, że musieliśmy wytrachać się za wszystkie czasy, co zebrani przyjęli gromkim śmiechem i w co nikt oczywiście nie uwierzył. Ja natomiast nie wyprowadzałem nikogo z błędu i po chwili dali nam spokój.

Rozmowa, przeplatana toastami krążyła wokół pracy i tego, co się działo na budowie. Zapytałem więc na boku Janka jak się mają sprawy z Willym, czy tam coś nowego nie knuje. Janek odparł, że mają teraz jakieś inne problemy i nie ma na mnie czasu. I radził zachować czujność i spokój. Nie było sensu drążyć dalej tematu, więc zwróciłem swoje zainteresowanie na resztę towarzystwa przy stole. Wkrótce zresztą wykształciły się wyraźniej dwie grupy zainteresowań: Janek z Ludą, Tatianą i Galą, do których wkrótce dołączyła Nina, a później i Andrzej, oraz Zbyszek ze swoją Tatianą, Marek z Ludmiłą, Artur i reszta chłopaków z Oktiabrskiej, no i ja. Obie grupy rozmawiały oddzielnie i pewnie byłoby tak do końca imprezy, gdyby nagle nie rozległo się głośne pukanie do drzwi. Wszyscy umilkli, a Janek zawołał, żeby wchodzić. Wtedy otwarły się drzwi a w szparze ukazała się głowa starszej kobiety, która powiedziała coś, czego nie zrozumiałem i cofając się zamknęła drzwi z powrotem. Na to poniósł się Zbyszek i rzucając mi krótkie: „chodź ze mną” skierował się do wyjścia. Nie zastanawiając się nad niczym, chociaż trochę byłem zaskoczony, poszedłem za nim.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

107

Kobieta czekała na nas na korytarzu. Zbyszek rzucił się ją witać wylewnie jak starą znajomą, a sposób w jakim to robił, świadczył o tym, że ma już nieźle w czubie. Przynajmniej na tyle go już znałem. Ale nie chciałem być gorszy, więc też się grzeczniutko ukłoniłem, całowałem rączki i w ogóle... chociaż patrzyłem na wyraźne zażenowanie kobiety, widać nie nawykłej do takich zachowań. Zbyszek przedstawił mnie jako bardzo dobrego znajomego, któremu nawet klucze do pokoju można dać, gdybym przyszedł, a nikogo nie było i w ogóle przedstawiał mnie niczym swego zastępcę.

Po chwili, z jego słów, kiedy mówił łamanym polsko – rosyjskim, zorientowałem się, że ta kobieta to jest miejscowa dyżurna „etażowa” jak je zwaliśmy między sobą. I że mają ze Zbyszkiem jakieś interesy. Co to za interesy, nie mogłem się w pierwszej chwili zorientować, ale szybko, dzięki m.in. temu łamanemu językowi Zbyszka, okazało się, że typowe handlowe. Zbyszek celowo tak mówił, bo nie chciał do mnie mówić czysto po polsku, aby nie obrazić kobiety, a na rosyjski był już zbyt wstawiony, aby mówić o szczegółach.

Wobec braku możliwości wypłacania wynagrodzeń w pieniądzu, bo nie było kasy, dyrekcje wielu firm wypłacały pracownikom wynagrodzenie w towarach. I tu miał miejsce ten przypadek. Etażowa przychodziła do chłopaków z ofertą i pytała co by mogli wziąć i po ile. W ten sposób chłopaki bez chodzenia mieli ciekawe towary i to niezbyt drogo, a one miały pieniądze i to więcej, niż mogłyby uzyskać gdzie indziej. No i obydwie strony były zadowolone.

Poszliśmy za nią do jej służbowego pokoju, który znajdował się na drugim końcu korytarza. Kawałek drogi. Tym razem towarem, który miała etażowa były najmodniejsze czapki futrzane z „ogonem”, które były tutaj przebojem ulicy. Może w innych miejscach na świecie te czapki by nie przeszły, bo futro było naturalne, z jakichś pewnie syberyjskich zwierzątek, ale tutaj tym bardziej świadczyło to o ich ekskluzywności i elegancji. Czapki zresztą były bardzo ładne i Zbyszek wziął je od ręki. Szybko zaakceptował żądaną cenę i poszedł do pokoju po pieniądze.

Kiedy zostałem sam na sam z etażową, szepnęła mi po cichu, że skoro jestem ich kolegą, to żebym ostrzegł Zbyszka i Janka, bo ochroniarze coś na nich szykują. Ona widzi, że mieszkają tu dobre chłopaki i nie chce, aby coś im się stało, ale ochroniarze są wściekli, że przyprowadzają sobie dziewczyny, a nie płacą należnej „działki”. I powiedziała, że tutaj taka jest zasada: stać cię na dziewczynę, to stać cię i na „działkę”. A oporni mają różne przypadki.

Zresztą, tu mieszka przecież więcej Polaków i już się zastosowali do tego, bo wiedzą, że z ochroną nie wygrają.

Nie bardzo wiedziałem co odpowiedzieć, ale z rozpędu powiedziałem, że to nie są żadne kurewki, tylko to są nasze koleżanki z firmy, że my normalnie razem pracujemy. A że po pracy chcemy razem odprężyć się i wypić po kieliszku, to cóż w tym złego? Etażowa aż usta otworzyła ze zdziwienia. Zapytała czy to prawda. Odparłem, że przecież tego nie wymyśliłem, zresztą może wejść i posłuchać o czym mówimy. Prawie cały czas o budowie. Wtedy było widać, że jakby jej ulżyło. Powiedziała tylko, że jesteśmy zuchy, że szanujemy swoje koleżanki i w takim razie to mogą tu przychodzić i ona już pogada z ochroną, że nie mają prawa się czepiać.

Więcej nie było czasu rozmawiać, bo przyszedł Zbyszek. Zbyszek oprócz pieniędzy przyniósł jej polskiej, swojskiej kiełbasy, bo podobno jej kiedyś obiecał, a miał, bo ktoś z naszych był w Polsce i mu przywiózł. Etażowa była strasznie zażenowana, było widać, że ona nie z tych co to łapówki przyjmują bez mrugnięcia okiem. Chciała płacić za kiełbasę, Zbyszek nie chciał kasy brać i wynikło z tego małe sympatyczne zamieszanie. W końcu zgodziła się na taki prezent, obiecała Zbyszkowi niedługo jakąś elektronikę i poszliśmy z powrotem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...