Aniutka i Roofi 29.04.2009 07:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Kwietnia 2009 po mojemu to polska żona przyjedzie i ukróci te bezeceństwa zimno, zimno, mróz... za zasługi... wyślą go na inną budowę Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
retrofood 29.04.2009 07:36 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Kwietnia 2009 po mojemu to polska żona przyjedzie i ukróci te bezeceństwa zimno, zimno, mróz... za zasługi... wyślą go na inną budowę bingo! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Aniutka i Roofi 29.04.2009 08:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Kwietnia 2009 po mojemu to polska żona przyjedzie i ukróci te bezeceństwa zimno, zimno, mróz... za zasługi... wyślą go na inną budowę bingo! hurrrrraaaaa!!!!!! przyjmuję zapisy na wróżenie z fusów Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
retrofood 29.04.2009 08:52 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Kwietnia 2009 podziwiam! szczególnie to"za zasługi" nie było łatwe... ale... jest prawdziwe !!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Aniutka i Roofi 29.04.2009 10:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Kwietnia 2009 podziwiam! szczególnie to"za zasługi" nie było łatwe... ale... jest prawdziwe !!! dzięki... ale to zasługa kobiecej intuicji kiedy przeczytamy dalszy ciąg opowieści? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
retrofood 29.04.2009 11:55 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Kwietnia 2009 125. W „Sofii” już od wejścia mieliśmy kelnera za przewodnika, więc znajomość lokalu nie była niezbędna. Zaprowadził nas do szatni, a po pozostawieniu okryć następny kelner zaprowadził nas na salę i wskazał wolny stolik. Wprawdzie nie prezentowaliśmy się zbyt okazale, bo przecież nie byliśmy w strojach wieczorowych, ale obsługa zachowywała się bez zarzutu. Przy stoliku natychmiast dostaliśmy karty a po chwili padły propozycje przystawek. Johan na początku próbował coś odgadnąć z karty, ale po chwili dał sobie spokój, bo kelner po niemiecku był niekumaty, a menu było tylko po rosyjsku, brakowało angielskich określeń potraw. Wobec powyższego zamawianie potraw wziąłem na siebie z małą pomocą dziewczyn. Nie wymyślaliśmy za wiele, wskazując na proste zestawy wędzonych łososi pacyficznych, kawiory czarny i czerwony, oraz zwykłe wędliny. Oczywiście, do tego sałatki, owoce i wszelkie inne dodatki. Natomiast przy wyborze dań gorących postanowiliśmy zaakceptować propozycje kelnera. No i alkohol. Johan chciał jakieś koniaki, ale trochę ręcznie, trochę na migi, wytłumaczyłem mu, że najlepsza dla nas będzie czysta wódeczka, więc piliśmy McCormicka, którego tutaj jakimś cudem mieli. No i wszystko wyglądało fajnie. Jedliśmy powoli, piliśmy też nie tak szybko, Johan wyciągnął skądś aparat fotograficzny, więc pstrykaliśmy sobie fotki i tak czas powoli płynął. W rogu sali grała cygańska kapela i był mały parkiet, więc poszliśmy też kilka razy tam, aby trochę się pokręcić. Ale w końcu leniwy nastrój nam przeszedł. Wypity alkohol zwiększył naszą aktywność, więc zaczęliśmy wymyślać różna rozrywki. Johan na przykład zapłacił kapeli, żeby z graniem przeniosła się w sąsiedztwo naszego stolika i w dodatku żeby dedykowała grane utwory naszym dziewczynom. No to pograli trochę i sobie poszli. A Nina wtedy zaproponowała, żebyśmy pozwiedzali inne sale, bo jest tu ich kilka. To nam odpowiadało. Poszliśmy więc, no i okazało się, że jest jeszcze sala, gdzie gra normalny zespół knajpiany, a w piwnicach jest … dyskoteka z płyt, czy tez kaset! Do wyboru do koloru! Oczywiście, Johan od razu zmusił nas do pójścia na dyskotekę. No to wyszaleliśmy się i możliwości spożywania znów się zwiększyły! I tak wracaliśmy co jakiś czas na salę, gdzie mieliśmy stolik, aby coś wypić i zagryźć, ale głównie bawiliśmy się już w salach tanecznych. To znaczy salach, bo Johan nie bardzo dawał się wyciągać z dyskoteki, a z kolei my z Niną częściej chodziliśmy tam, gdzie grała kapela. Jakoś to bardziej nam odpowiadało.No i jak to w takich sytuacjach bywa dość często, bawiło się nam całkiem nieźle, ale w pewnej chwili Nina spojrzała na zegarek i… była już za piętnaście pierwsza. Czyli piętnaście minut do zamknięcia bram metra. Szybko odnaleźliśmy Johana i Olgę. Wszyscy byli na tyle trzeźwi, że kiedy pokazaliśmy na zegarki, to dyskusji nie było. Johan szybko zapłacił kelnerowi, nawet nie wiem ile, po czym obsługa odprowadziła nas do szatni. Tam ubraliśmy się i żegnani głębokimi ukłonami personelu, wybiegliśmy na ulicę.Do wejścia na stację metra było zaledwie paręset metrów, wejść więc zdążyliśmy. Tyle, że po jednej stacji musieliśmy się rozdzielić, bo Johan jechał do Olgi więc musieli przejść na inna linię. Natomiast Nina zdecydowała, że pojedzie do mnie do hotelu, bo nie bardzo miała jak i czym dojechać do domu, a nawet jeśli by dojechała, to na sen pewnie by jej dużo czasu nie zostało. Poczekaliśmy więc na najbliższy zestaw, a kiedy podjechał - weszliśmy do wagonu, usiedliśmy obok siebie i… obudził nas maszynista na końcowej stacji linii, który właśnie sprawdzał czy wagony są puste. Pośmiał z nas trochę, ale mieliśmy szczęście, bo z powrotem do depo wracał jeszcze jeden zestaw, więc pozwolili nam wsiąść i dojechaliśmy w ten sposób do naszej stacji Orzechowskiej tuż przed drugą. No i na powierzchnię wyszliśmy w ostatniej chwili prawie, bo o drugiej bramy wyjściowe były zamykane.Kioski wokół wyjścia z metra pracowały normalnie. Mimo późnej nocnej godziny kręciło się tu sporo osób. Kupiliśmy więc jakąś mineralną na lekarstwo i karton soku, a potem skierowaliśmy się do hotelu. Trzeźwieliśmy już i sen upominał się o swoje prawa.Ale czy będzie nam dane spać? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Aniutka i Roofi 29.04.2009 12:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Kwietnia 2009 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Mariuszż 29.04.2009 12:01 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Kwietnia 2009 Uwaga ludzie, ruszyło!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
retrofood 29.04.2009 21:11 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Kwietnia 2009 126.Przy wejściu do hotelu nie było ochrony, co mnie lekko zdziwiło, bo wszędzie w hotelach wzmacniano ochronę. Mówiło się, że w hotelu „Ukraina” aresztowali jakichś mafiosów i była strzelanina. Ale cóż tam. Nie moja sprawa. Trochę się nawet ucieszyłem. Mogły bowiem być problemy z wejściem Niny. A tu przecież nie było takiego hallu jak w „Salucie”, na którym można by do rana poczekać. Poza tym rano przecież zaczynał się normalny dzień pracy, więc trzeba było się wyspać. Weszliśmy więc do środka i skierowaliśmy się w stronę okienka recepcji po klucz. Nina, kiedy mogła już być widoczna z recepcji, schyliła się i taka schylona przemknęła pod oknem w stronę wind, a ja spokojnie czekałem przy okienku. Recepcjonistka była rozdyskutowana z kimś wewnątrz pomieszczenia i ledwo na mnie rzuciła okiem. Dała klucz więc spokojnie i ja poszedłem w bok do wind. Ale kiedy jedna z wind zjechała na dół i drzwi się otwarły, usłyszałem od recepcji jakieś wołanie. Recepcjonistka jednak zauważyła Ninę. Nic jednak po sobie nie pokazaliśmy że słyszymy wołanie, ani tam nie popatrzyliśmy. Weszliśmy do windy i spokojnie wyjechaliśmy na górę, po czym poszliśmy do pokoju. Staszka nie było oczywiście, gdzieś tam balował z kumplami. Pokój był wolny. No i dobrze. Będziemy spokojnie spać, bo oczy już same się zamykały. Jeszcze wspominaliśmy wydarzenia wieczoru, a Nina szykowała się pójść do łazienki, kiedy nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi wejściowych. Kiedy przekręciłem klucz, drzwi z rozmachem się otwarły i do pokoju wkroczył… ochroniarz hotelowy. Widziałem go już kilkakrotnie przy wejściu do hotelu. Dzisiaj był kompletnie pijany. W prawej ręce trzymał swoją służbową, sprężynową pałkę. Stanął zaraz przy drzwiach, i po chwili, w milczeniu, zaczął tą pałką lekko uderzać w swoją lewą otwartą dłoń. Byliśmy tak zaskoczeni, że obydwoje z Niną zamarliśmy na chwilę. Po paru sekundach milczenia odezwał się do Niny z wściekłym grymasem na ustach i zapytał jakim prawem weszła do hotelu, skoro nie jest tu zameldowana. A w międzyczasie w otwartych drzwiach pokoju pojawiła się sylwetka recepcjonistki, która rzuciła do Niny, aby zabierała płaszcz i opuściła hotel. W jednej chwili domyśliłem się o co chodzi. Chłopaki mówili, że przychodząc z kobietą do hotelu, trzeba opłacić jej wejście, bo są bardzo nieprzyjemni. No i ochroniarz był wściekły, ze gdzieś na chwilę poszedł i taki zarobek mu przeszedł koło nosa. I pewnie postanowił te straty odrobić. No i gdyby po prostu zażądał kasy, to pewnie bym mu dał. Ale ja przecież też trzeźwy nie byłem i trzeźwo nie myślałem.Wtedy odzyskałem zdolności myślenia i głośno zapytałem jakim prawem nachodzą mnie w nocy w moim pokoju i powiedziałem, że złożę skargę na ich zachowanie. Ochroniarz tylko ryknął w moją stronę, abym się zamknął, bo użyje wobec mnie pałki. Jednak cała jego uwaga skupiona była na Ninie. Nina nawet gdy była trzeźwa, to nie umiała być pokorna, a teraz tym bardziej nie była skłonna do kapitulacji. I nawet nie wiem jak to się stało, bo spojrzałem na chwilę w stronę recepcjonistki, kiedy zdałem sobie sprawę, że ochroniarz rzucił się z pałką w stronę Niny. Nie był zbyt szybki, bo jednak najwyraźniej miał sporo więcej promili w organizmie niż my, ale jednak to był facet, o którym mówiono, że to weteran z Afganistanu. I pałką manewrować umiał.Nina uniknęła pierwszego ciosu, a w tym momencie ja z boku rzuciłem się na niego i walnąłem go pięścią w twarz. Po czym sczepiliśmy się w zwarciu. Próbował obrabiać mnie swoją pałką, ale nie miał bardzo jak, bo nie pozwoliłem mu na wzięcie zamachu. Po chwili ja zaliczyłem jakieś uderzenie w nos, aż mi się gwiazdy pokazały. Ale udało mi się go potężnie szarpnąć aż polecieliśmy gdzieś na jakąś przeszkodę. Miałem szczęście, bo odwrócony okazałem się tak, że to on pierwszy uderzył plecami o tą przeszkodę. A były to drzwi wejściowe, które najwyraźniej recepcjonistka w międzyczasie zamknęła. Uderzenie wyłamało zamek, więc drzwi tylko trzasnęły i bezwładnie polecieliśmy dalej na korytarz. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
madd 29.04.2009 21:46 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Kwietnia 2009 Zaciukają go jak nic Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Aniutka i Roofi 30.04.2009 06:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Kwietnia 2009 nie o takie "zasługi" mnie szło.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
retrofood 30.04.2009 08:21 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Kwietnia 2009 127.A na korytarzu okazało się, że gwar rozbudził już mieszkańców, którzy wylegli na korytarz. No i podnieśli nas z podłogi, bo sami nie bardzo kwapiliśmy się do wstawania. Ja coś słabo widziałem na jedno oko, ale mój przeciwnik miał facjatę chyba jeszcze gorszą. To już było widać. A co będzie później? Tym niemniej, w zacietrzewieniu, próbował znowu mnie zaatakować, ale chłopaki obstąpili mnie dookoła i nie dopuścili do tego.Tymczasem recepcjonistki nigdzie nie było. Ale to było tylko złudzenie. Nie minęło dosłownie parę chwil i pojawiła się u wyjścia z windy w towarzystwie dwóch OMON-owców. Najpewniej w międzyczasie wróciła do recepcji i telefonicznie wezwała ich z metra. Podeszli teraz w moją stronę i wtedy ONA wskazała ręką na mnie i cicho coś do nich powiedziała. Podeszli do mnie powoli i zapytali co ja tu robię. Na ile mogłem, popatrzyłem na nich spokojnie. Byli trzeźwi i opanowani. Odpowiedziałem, że mieszkam tu w hotelu, a ochroniarz nieproszony wdarł się w nocy do mojego pokoju i się awanturuje. Wtedy jeden z nich odszedł i zaczął rozmawiać z recepcjonistką. Drugi w tym czasie stał obojętnie obok mnie. Ja też stałem spokojnie. Chłopaki z korytarza powoli wycofywali się do tyłu. Wtedy ten, który rozmawiał z recepcjonistką podszedł do mnie i kazał mi wejść do pokoju. Kiedy wszedłem, powiedział, żebym przyglądnął się sprzętom i drzwiom, bo szkody są znaczne i ktoś za naprawę musi zapłacić. Zgodziłem się z nim bez wahania i potwierdziłem, że ktoś zapłacić musi. I dodałem, że moim zdaniem, to zapłaci ten, kto się tu wdarł bez zaproszenia i zaczął niewłaściwie się zachowywać. Wtedy on odparł, że te rozstrzygnięcia to już nie jego sprawa, ale że jestem obwiniony o uszkodzenia ciała spowodowane personelowi hotelu oraz o dokonanie zniszczeń majątku w znacznych rozmiarach. Odpowiedziałem mu, że się nie zgadzam z tym, bo przyszedłem się wyspać i gdybym nie musiał się bronić, to żadnych szkód by nie było. OMON-owiec popatrzył tylko na mnie i spokojnie pokiwał głową. Nie wiedziałem jakie są przyczyny tego spokoju, ale właśnie się wyjaśniło. W otworze futryny ukazał się następny człowiek w mundurze milicyjnym. Wszedł do środka, przywitał się z OMON-owcem, który powiedział mu to samo, co mnie przed chwilą. Może nawet coś jeszcze, ale dokładnie nie rozumiałem. Zapytał mnie co mam do powiedzenia. Odparłem mniej więcej tymi słowami, co przed chwilą. Że nie czuję się niczemu winien i nie zamierzam za nic płacić. I że złożę na nich skargę w polskiej ambasadzie. Przybyły milicjant wysłuchał wszystkiego spokojnie i kazał mi wyjść na korytarz. Wyszedłem. Na korytarzu stało jeszcze z pięciu gliniarzy, którzy natychmiast podeszli do mnie. Chłopaków w zasadzie na korytarzu nie było, tylko z oddali uchylone drzwi świadczyły, że podglądają sytuację. Nigdzie nie było także Niny. Nie wiedziałem co się z nią stało. Trochę się o nią bałem.Ten, który rozmawiał ze mną w pokoju wyszedł za mną na korytarz i powiedział, że w związku z tym, że w stanie nietrzeźwym zakłóciłem spokój i porządek publiczny zostaję zatrzymany do wyjaśnienia. I od razu zapytał czy ma założyć mi kajdanki, czy też nie będę stawiał oporu? Błyskawicznie oceniłem sytuację. Przecież jakikolwiek opór to samobójstwo. A poza tym oni wszyscy byli trzeźwi i na razie się nie wygłupiali. Postanowiłem być grzeczny i odpowiedziałem, że przecież do nich nie mam żadnych pretensji, więc nie widzę powodu do stawiania oporu. Wierzę, że dbają o porządek i że prawidłowo ocenią sytuację kto tutaj porządek zakłócił. Wtedy ten gadatliwy odparł, że rozstrzyganie to już nie ich sprawa i polecił mi iść za sobą. Poprosiłem go wtedy o zgodę na wzięcie kurtki, bo na zewnątrz było zimno. Zatrzymał się i kiwnął przyzwalająco głową. Wtedy, kontrolowany cały czas przez jednego z milicjantów zabrałem z pokoju kurtkę, ubrałem na siebie i poszedłem z nimi wszystkimi do windy, po czym zjechaliśmy wszyscy na dół. No a kiedy wyszliśmy z hotelu, to przed wejściem czekał na nas taki odrapany pojazd, posiadający zakratowane tylne okienko. Któryś z nich otworzył te drzwi z okienkiem i kazali mi wejść do środka, po czym drzwi się za mną zatrzasnęły. A po chwili pojazd ruszył.Jechałem nie wiem gdzie, w nieznane. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Mariuszż 30.04.2009 08:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Kwietnia 2009 TAK TAK!!! ale prezent przed długim weekendem, zapytam przewrotnie, szpital ci służy ?? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
retrofood 05.05.2009 07:30 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Maja 2009 128.Samochód jechał niespiesznie. Zresztą drogi były śliskie i zaśnieżone, a na poboczach i chodnikach śniegu było wprost co niemiara, więc kierowca rozsądnie ograniczył prędkość. Mnie część alkoholu wyparowała już z głowy, ale sporo jednak jeszcze zostało. Tym niemniej chciało mi się pić, a język zasychał na wiór. Nic jednak nie wskazywało na to bym miał się coś napić w najbliższym czasie. Myśli o tym trochę tłumiły mój niepokój o to gdzie mnie wiozą i co ze mną zrobią, ale zdenerwowanie narastało. Wprawdzie jak dotąd gliniarze zachowywali się spokojnie, ale to byli zawodowcy. A ja pewnie byłem za cienki bym ich zdenerwował. Ale to wcale nie oznaczało, że tak będzie cały czas.Po kilkunastu minutach jazdy, samochód zwolnił, a potem kierowca zaczął manewrować i zjechał gdzieś w bok, po czym zatrzymał pojazd. Zakratowane okna i słabiutkie światło na zewnątrz nie pozwoliło mi na zorientowanie się gdzie jesteśmy. Ale słyszałem, że drzwi w przedniej części otwarły się i chyba gliniarze zaczęli wysiadać. A po chwili otworzyły się również drzwi od „mojej” części i jeden z nich polecił mi wysiadać z pojazdu. Wygramoliłem się na zewnątrz i ujrzałem wejście na rosyjski posterunek milicyjny. Znaczy chyba byliśmy na miejscu.Na zewnątrz był spory mróz, było chyba z dziesięć stopni poniżej zera, więc ten, który kazał mi wysiąść, bez zbędnej zwłoki położył rękę na moim ramieniu i dość stanowczo skierował mnie w stronę wejścia do budynku. Poszedłem nie stawiając oporu. Kiedy weszliśmy do środka, ujrzałem przy wejściu dyżurkę podobną do tych, które znajdują się w Polsce. Wprawdzie w kraju jeszcze mnie nikt nigdy nie wprowadzał do takiego obiektu, ale parę razy wchodziłem tam w różnych sprawach. Tyle, że nie dalej jak okienko takiej dyżurki.Tym razem było inaczej. Zaterkotał rygiel przy drzwiach znajdujących się obok okienka, jeden z funkcjonariuszy pchnął te drzwi i wszedł, po czym gestem kazał mi wejść za sobą. Kiedy wszedłem, za mną weszli pozostali, po czym drzwi się zatrzasnęły, a mnie skierowali na tą właśnie dyżurkę. Była ona przedzielona barierką niczym biuro amerykańskiego szeryfa z westernu. Ja stałem w otoczeniu przybyłych po jednej stronie, a po drugiej siedziało dwóch obsługujących cały znajdujący się tam sprzęt łącznościowy. Z kimś tam rozmawiali, coś tam krzyczeli, ale z wrażenia nie byłem w stanie zrozumieć co to było. Wreszcie jeden oderwał się od tych telefonów i zaczął cicho rozmawiać z tym, który mnie przywiózł. Rozmowa nie trwała długo. W pewnej chwili popatrzyli się na mnie po czym powiedzieli, abym wyjął wszystko z kieszeni i położył na stoliku. Kiedy zrobiłem głupią minę i udawałem, że nie całkiem rozumiem i zabierałem się powiedzieć, że nie zrozumiałem co mówi i aby powtórzył pytanie, nagle poczułem, że ktoś chwyta mnie za ręce i lekko wykręca je do tyłu. Po czym poczułem, że inne ręce obszukują mnie dokładnie i… po chwili miałem wszelkie kieszenie wywrócone na lewą stronę, odpięty i zdjęty pasek od spodni i wyjęte sznurowadła z butów. A z ręki zniknął mój zegarek. To wszystko trwało nie dłużej niż kilka sekund! W jednej chwili zrozumiałem, że jestem w rękach profesjonalistów od obróbki ludzi i przestraszyłem się nie na żarty. Ale nie miałem czasu na żadne większe analizy, bo moje ręce zostały nagle puszczone i poczułem, że jestem obierany z kurtki. Wprawdzie kurtka nie była mi potrzebna, bo było tu wręcz gorąco, ale sprawność z jaką to się stało, znów mnie zszokowała. I znów zostałem złapany za ramię i skierowany do wyjścia z dyżurki. Chodzenie ze spadającymi butami oraz z ręką trzymającą zsuwające się spodnie nie było wygodne, ale przeprowadzili mnie korytarzem tylko paręnaście metrów, po czym otwarli jakieś drzwi i bezceremonialnie wepchnęli do środka. A za mną drzwi się zamknęły i szczęknął zamek. I zza drzwi usłyszałem oddalające się kroki.Siedziałem „na dołku”. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
retrofood 05.05.2009 08:42 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Maja 2009 129.„Siedziałem” to chyba jednak niezbyt precyzyjne określenie. Tu nie było na czym siedzieć. Kiedy rozejrzałem się dookoła, aż mną lekko wstrząsnęło. Pomieszczenie miało z 10 metrów kwadratowych. I było zupełnie puste. Jedynie po jednej z krótszych ścian, naprzeciw drzwi, było coś na podobieństwo podium dla orkiestry w strażackiej remizie. Takie o wysokości jednego metra, zbite z solidnych desek. I to wszystko. Aha, była oczywiście słabiutka żarówka pod sufitem, zabezpieczona metalową siatką. I mimo tego słabiutkiego światła było widać, że wszystko jest strasznie brudne! Ściany były wprawdzie otynkowane, ale nie były malowane nigdy, a tynk niemal na całej wysokości był usmarowany ekskrementami i diabli wiedzą czym jeszcze. A to, że podłoga jest z desek, to zorientowałem się dopiero po chwili. Bardzo mało drewna przebijało przez grubą warstwę zeschniętych odchodów i wszelkiego innego brudu. No coś strasznego, nie do wyobrażenia! Przy tym wnętrzu, to wnętrze kibla na stacji kolejowej w czasach PRL-u to europejska elegancja!Postałem przez chwilę tak na środku pomieszczenia ze spodniami w garści, ale ileż można tak stać. Biorąc pod uwagę wszelkie wydarzenia, oszacowałem, że godzina trzecia już minęła, ale do czwartej pewnie jeszcze sporo. A gdzie do rana i czy rano mnie stad wypuszczą? Nie miałem wyjścia, należało zastanowić się jakby tu chociaż na trochę oprzeć na czymś rzyć, bo nogi czuły cały dzień pracy i tańce w „Sofii”. Pomyślałem na chwilę o ironii losu. Przed paroma godzinami byłem w wytwornym otoczeniu, piłem szampana, a cygańska kapela grała na moje skinienie. Teraz stałem pośród zaschniętych gówien i nie miałem na czym nawet oprzeć dupy. A język stawał kołkiem coraz bardziej. Bo tutaj było jeszcze bardziej gorąco niż tam w dyżurce. Nie wiem jakim cudem, bo kaloryfera nigdzie widać nie było, ale temperatura na pewno przekraczała dwadzieścia pięć stopni. W końcu podszedłem do tego podium, aby go dokładniej obejrzeć. Obrzydzenie zaczęło jakoś łagodnieć, pewnie się przyzwyczajałem do tego otoczenia i efekt wymiotny jakoś trochę łagodniał. Wydawało mi się, że jakiś fragment powierzchni jest trochę mniej upstrzony brudem, no to oparłem się siedzeniem w tym miejscu, aby chociaż trochę odciążyć nogi. Zamknąłem oczy, żeby nie widzieć tego wszystkiego i zacząłem analizować swoje położenie.Nie było najciekawsze. Z opowieści Rosjan, którzy na budowie opowiadali różne swoje i nie swoje przygody wynikało, że takie pobyty w takich miejscach nie przechodzą bez konsekwencji. Chociaż konsekwencje bywają różne. Ale żeby ktoś wyszedł z tego bez szwanku, to raczej przyroda rosyjska nie zna. Ale nawet nie to było najgorsze. Bo przecież raczej na pewno nie dam rady być w pracy o siódmej rano. Wprawdzie chłopaki coś tam przecież powiedzą Manfredowi, ale już było wiadomo, że ponieważ sporo wyprzedziliśmy harmonogram, to teraz jest nas za dużo i raczej szykują się zwolnienia. A przecież w zanadrzu była jeszcze budowa bliźniaczego hotelu w Petersburgu! I po świętach Bożego Narodzenia przyjechać mieli tylko wybrańcy, którzy tu w Moskwie zrobią poprawki i pojadą na budowę do Petersburga. A ja miałem w dodatku zatarg z Willym, który jak dotąd nie odpuszczał mi ani trochę i ciągle udowadniał, że niczego nie zapomniał. Przyszłość więc rysowała się nie najlepiej. Półsiedziałem więc tak bez ruchu, by zbędnym ruchem nie podnosić temperatury ciała, a ślina w zasadzie kończyła mi się w ustach. Pić, pić, to było teraz największe marzenie. Tylko skąd wody i jak się napić? Wreszcie zdecydowałem, ze zacznę tłuc w drzwi. Niech się dzieje co chce. Przecież w końcu może mnie nie zabiją. Wstałem więc, podszedłem do drzwi i zacząłem tłuc w nie ręką. Odgłos na pewno był słyszalny w dyżurce, bo od czasu do czasu nawet tu do mnie dochodziły jakieś resztki głosów dyżurnych, kiedy prowadzili przez telefon jakieś tam operacyjne rozmowy. Ale przez kilkanaście minut żadnej reakcji nie było. Wreszcie usłyszałem przybliżające się kroki na korytarzu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Aniutka i Roofi 05.05.2009 10:39 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Maja 2009 ale przeżycia! Bidulek!.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Mariuszż 05.05.2009 10:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Maja 2009 Oj czuję że te kroki na korytarzu to kroki Wani znanego gwałciciela osadzonych Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Mariuszż 12.05.2009 12:16 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2009 Ja wiem że się ciepło zrobiło ale gdzie następne odcinki?? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jarook 12.05.2009 14:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2009 Ciepło... w celi czy na zewnątrz?? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
e-Mandzia 12.05.2009 15:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2009 Stasiu, na litość - daj chłopu wody ! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.