bobiczek 20.11.2007 22:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Listopada 2007 Miałem taki, niezapomniany. 1983 rok.Prawo jazdy już miałem na auto, a jeździłem motorem. Rano wyjazd na praktyki. W lesie na łuku leżę, prosto w lesie. Potem urwali mi linkę gazu na tej praktyce. . Wracam do domu, na siodełku z tyłu koleżanka. Przekroczyłem prędkość-milicjant mnie cap. Prawko rzuca na deskę, nawet nie zagląda że ono na auto a nie na motor. Mandat. Obiad i jadę na egzamin - właśnie na ten motocykl. Po drodze zabrakło paliwa(czas kartek i rozlewania w butelkach na dni dzielone). Wracam do domu, nachylam sie na boki żeby resztki wpadały do gaźnika i pompuje pompka ręczną. Dolewam w garażu - jadę na ten egzamin. Tam SHL-ka stara z L-ką dopietą, z innymi biegami na opy, ósemkę nie tak robię, trąbie titkiem po całej drodze, auto by mnie przejechało........ Nie zdałem. Pojechałem motorem do domu, a egzaminator zaznaczył mnie sobie że jako kursant pojechałem na motorze w świat(oczywiście użył sobie na mnie następnym razem) Tego dnia nie zapomnę nigdy. Mieliście kiedyś taki dotkliwie zapamiętany? Mój był w roku 1983 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Eluś 21.11.2007 08:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Listopada 2007 Znalazło by się takich dni na których wspomnienie ciarki po plecach przechodzą. Mój kolega założył stację gazową. Jako bardzo dobra koleżanka która chciała wspomóc kolegę o mało nie przypłaciłam tego życiem. Jest zima na drodze ślisko jak ”diabli” mąż mówi, że powinniśmy się zatankować bo nie jest pewny czy uda się nam dojechać do stacji kolegi. Ja jednak proszę go byśmy podjęli to ryzyko bo bardzo mi zależało. Kolega zainwestował wszystkie oszczędności wziął kredyt dużym kosztem została ta inwestycja okupiona. Wiedziałam o tym wszystkim więc kierowałam się sercem a nie rozsądkiem. No i stało się, na jakieś 3 km przed stacją gaz w samochodzie się skończył. Na benzynie nie było szans żeby odpalił więc w grę wchodziło jedynie holowanie. Zatrzymał się nam człowiek, bardzo sympatyczny i wydawało się, że jest po sprawie. My mieliśmy mały samochód cienkiego on miał kombi bodajże pasata. No i się zaczęło. To najdłuższe 3 kilometry w moim życiu. Jechał jak wariat. A my na holu. na naszym liczniku 60 przekroczone, samochód bezwładnie jechał od brzegu do brzegu i właściwie to był jedyny sposób na wyhamowywanie jego pędu. Ja już modlitwy rozłożyłam a mąż cały zlany potem. Nie da się tego opisać, ale było bardzo niebezpiecznie. Od tego momentu bardzo się boję holowania. Jeżeli już to wolę siedzieć w pierwszym samochodzie. W tym konkretnym przypadku zabrakło odrobinę wyobraźni Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Herne 21.11.2007 09:14 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Listopada 2007 Bobiczek, od SHL-ek to Ty się .... To moja ukochana marka motocykla. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
selimm 21.11.2007 10:32 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Listopada 2007 Najgorszy dzień w życiu faceta to generalnie jest - dzień ślubu potem jak się mały zesra i nie ma nikogo w pobliżu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ostry 21.11.2007 12:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Listopada 2007 Znalazło by się takich dni na których wspomnienie ciarki po plecach przechodzą. Mój kolega założył stację gazową. Jako bardzo dobra koleżanka która chciała wspomóc kolegę o mało nie przypłaciłam tego życiem. Jest zima na drodze ślisko jak ”diabli” mąż mówi, że powinniśmy się zatankować bo nie jest pewny czy uda się nam dojechać do stacji kolegi. Ja jednak proszę go byśmy podjęli to ryzyko bo bardzo mi zależało. Kolega zainwestował wszystkie oszczędności wziął kredyt dużym kosztem została ta inwestycja okupiona. Wiedziałam o tym wszystkim więc kierowałam się sercem a nie rozsądkiem. No i stało się, na jakieś 3 km przed stacją gaz w samochodzie się skończył. Na benzynie nie było szans żeby odpalił więc w grę wchodziło jedynie holowanie. Zatrzymał się nam człowiek, bardzo sympatyczny i wydawało się, że jest po sprawie. My mieliśmy mały samochód cienkiego on miał kombi bodajże pasata. No i się zaczęło. To najdłuższe 3 kilometry w moim życiu. Jechał jak wariat. A my na holu. na naszym liczniku 60 przekroczone, samochód bezwładnie jechał od brzegu do brzegu i właściwie to był jedyny sposób na wyhamowywanie jego pędu. Ja już modlitwy rozłożyłam a mąż cały zlany potem. Nie da się tego opisać, ale było bardzo niebezpiecznie. Od tego momentu bardzo się boję holowania. Jeżeli już to wolę siedzieć w pierwszym samochodzie. W tym konkretnym przypadku zabrakło odrobinę wyobraźni Hehe, tez mialem podobna historie. Moj kuzyn na Litiwe holowal mnie przez ponad 100kilometrow. Ja jechalem starym Pajero ktory bez wlaczonego silnika praktycznie nie mial hamulcow (wspomaganie). Zima, temp -20stC, slisko jak cholera. Na holu wyprzedzalismy samochod za samochodem - 100-120km/h non stop. Moj kolega ktory jechal w pierwszym aucie razem z moim kuzynem mial niezly ubaw jak patrzyl w lusterko i widzial moja mine No ale ja akurat nie wspominam tego az tak zle. W koncu przezylem Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
skorpionek1975 21.11.2007 13:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Listopada 2007 Najgorszy dzień w życiu faceta to generalnie jest - dzień ślubu potem jak się mały zesra i nie ma nikogo w pobliżu Popłakałam się ze śmiechu Mam kolegę który mówi ze kupa to nie jest jego dziecko i nie będzie za nic przebierał Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 21.11.2007 13:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Listopada 2007 Eee tam Selimm - cienias jesteś - do zwykłej qpy asysty ci potrza Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Mirek_Lewandowski 21.11.2007 14:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Listopada 2007 potem jak się mały zesra i nie ma nikogo w pobliżu Minęło lat wiele. Ale święte słowa. Amen Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
KrzysztofLis 22.11.2007 07:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Listopada 2007 Najgorszy dzień w życiu faceta to generalnie jest - dzień ślubu Też mam takie przeczucia, ale ja się bardziej obawiam wesela, bo nienawidzę tego typu imprez. Nienawidzę pijackich posiadów, wieśniackich przyśpiewek, tandetnych orkiestr, dlatego będzie DJ z karaoke. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Tomek_J 22.11.2007 07:23 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Listopada 2007 Mam takie niezapomniane pół roku. W jednym czasie zaczęło się wszystko walić. Ale nawet nie chcę tego wspominać... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
waldibmw 25.11.2007 09:30 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Listopada 2007 [quote name=selimm ]Najgorszy dzień w życiu faceta to generalnie jest - dzień ślubu potem jak się mały zesra i nie ma nikogo w pobliżuSelim !!! Ja bardzo milo wspominam wszystkie swoje sluby ,a zwlaszcza ostatni!!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.