Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

najgorszy dzień mojego życia


bobiczek

Recommended Posts

Miałem taki, niezapomniany.

1983 rok.Prawo jazdy już miałem na auto, a jeździłem motorem. Rano wyjazd na praktyki. W lesie na łuku leżę, prosto w lesie. Potem urwali mi linkę gazu na tej praktyce. . Wracam do domu, na siodełku z tyłu koleżanka. Przekroczyłem prędkość-milicjant mnie cap. Prawko rzuca na deskę, nawet nie zagląda że ono na auto a nie na motor. Mandat. Obiad i jadę na egzamin - właśnie na ten motocykl. Po drodze zabrakło paliwa(czas kartek i rozlewania w butelkach na dni dzielone). Wracam do domu, nachylam sie na boki żeby resztki wpadały do gaźnika i pompuje pompka ręczną.

Dolewam w garażu - jadę na ten egzamin.

Tam SHL-ka stara z L-ką dopietą, z innymi biegami na opy, ósemkę nie tak robię, trąbie titkiem po całej drodze, auto by mnie przejechało........ Nie zdałem.

Pojechałem motorem do domu, a egzaminator zaznaczył mnie sobie że jako kursant pojechałem na motorze w świat(oczywiście użył sobie na mnie następnym razem)

Tego dnia nie zapomnę nigdy.

Mieliście kiedyś taki dotkliwie zapamiętany?

Mój był w roku 1983 :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znalazło by się takich dni na których wspomnienie ciarki po plecach przechodzą. Mój kolega założył stację gazową. Jako bardzo dobra koleżanka która chciała wspomóc kolegę o mało nie przypłaciłam tego życiem. Jest zima na drodze ślisko jak ”diabli” mąż mówi, że powinniśmy się zatankować bo nie jest pewny czy uda się nam dojechać do stacji kolegi. Ja jednak proszę go byśmy podjęli to ryzyko bo bardzo mi zależało. Kolega zainwestował wszystkie oszczędności wziął kredyt dużym kosztem została ta inwestycja okupiona. Wiedziałam o tym wszystkim więc kierowałam się sercem a nie rozsądkiem. No i stało się, na jakieś 3 km przed stacją gaz w samochodzie się skończył. Na benzynie nie było szans żeby odpalił więc w grę wchodziło jedynie holowanie. Zatrzymał się nam człowiek, bardzo sympatyczny i wydawało się, że jest po sprawie. My mieliśmy mały samochód cienkiego on miał kombi bodajże pasata. No i się zaczęło. To najdłuższe 3 kilometry w moim życiu. Jechał jak wariat. A my na holu. na naszym liczniku 60 przekroczone, samochód bezwładnie jechał od brzegu do brzegu i właściwie to był jedyny sposób na wyhamowywanie jego pędu. Ja już modlitwy rozłożyłam a mąż cały zlany potem. Nie da się tego opisać, ale było bardzo niebezpiecznie. Od tego momentu bardzo się boję holowania. Jeżeli już to wolę siedzieć w pierwszym samochodzie. W tym konkretnym przypadku zabrakło odrobinę wyobraźni
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znalazło by się takich dni na których wspomnienie ciarki po plecach przechodzą. Mój kolega założył stację gazową. Jako bardzo dobra koleżanka która chciała wspomóc kolegę o mało nie przypłaciłam tego życiem. Jest zima na drodze ślisko jak ”diabli” mąż mówi, że powinniśmy się zatankować bo nie jest pewny czy uda się nam dojechać do stacji kolegi. Ja jednak proszę go byśmy podjęli to ryzyko bo bardzo mi zależało. Kolega zainwestował wszystkie oszczędności wziął kredyt dużym kosztem została ta inwestycja okupiona. Wiedziałam o tym wszystkim więc kierowałam się sercem a nie rozsądkiem. No i stało się, na jakieś 3 km przed stacją gaz w samochodzie się skończył. Na benzynie nie było szans żeby odpalił więc w grę wchodziło jedynie holowanie. Zatrzymał się nam człowiek, bardzo sympatyczny i wydawało się, że jest po sprawie. My mieliśmy mały samochód cienkiego on miał kombi bodajże pasata. No i się zaczęło. To najdłuższe 3 kilometry w moim życiu. Jechał jak wariat. A my na holu. na naszym liczniku 60 przekroczone, samochód bezwładnie jechał od brzegu do brzegu i właściwie to był jedyny sposób na wyhamowywanie jego pędu. Ja już modlitwy rozłożyłam a mąż cały zlany potem. Nie da się tego opisać, ale było bardzo niebezpiecznie. Od tego momentu bardzo się boję holowania. Jeżeli już to wolę siedzieć w pierwszym samochodzie. W tym konkretnym przypadku zabrakło odrobinę wyobraźni

 

Hehe, tez mialem podobna historie. Moj kuzyn na Litiwe holowal mnie przez ponad 100kilometrow. Ja jechalem starym Pajero ktory bez wlaczonego silnika praktycznie nie mial hamulcow (wspomaganie). Zima, temp -20stC, slisko jak cholera. Na holu wyprzedzalismy samochod za samochodem - 100-120km/h non stop. :)

Moj kolega ktory jechal w pierwszym aucie razem z moim kuzynem mial niezly ubaw jak patrzyl w lusterko i widzial moja mine :) No ale ja akurat nie wspominam tego az tak zle. W koncu przezylem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...